Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość warszawskadoktorantka

...Robienie doktoratu a zmarnowane zycie...

Polecane posty

Gość ja wlasnie...
Dzieki za odpowiedz Lauren ;) Ja zobacze jak bedzie...byc moze nie bede mial powodow do myslenia bo nie zdam heheh Ale faktycznie dylemat to jest powazny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ked
też jestem doktorantem, przy odrobinie szczęscia niebawem przestaną już nim być:-) Życzie uczuciowe mam jak najbardziej udane. Od pewnego czasu. Od początku studiów dokotranckich (byłam na dziennych, na miejscu stypendialnym) do końca 3 roku pracowałam. Mam świetnego promotora, zajęcia ze studentami odwalałam w weekndy wiec byo OKi. Pracy zawodowej i doktoratu ja przynajmniej nie umiałąm łączyć z powiedzeniem. Nie mówiąc o życiu uczuciowym... Pod koniec 3 roku skończyłły się żarty, i musiałam stanąć przed wyborem: praca w "firmie" albo "praca" na Uni. Wybrałam Uni. Dziś mam wspaniałego faceta, napisany i oddany recenzentom doktorat, kilka referatów za sobą,18 publikacji w CV, a w grudniu ma wyjść książka pod moją współredakcją. Czy było warto? Nie wiem. Dla siebie na pewno... ale wolę nie myśleć póki co o tym, czy mam szansę na etat, czy zacznę w swoim CV odnajdować dawne kwalifikacje z pracy zawodowej i startować od zera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 111111111111
mozecie pisać z jakich przedmiotów robicie doktoraty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolega ze studiów zaczynal robic doktorat na studiach dziennych, jak znalazł dora prace to przeniosł sie na zaoczne, a teraz też zrezygnował. Stwierdził, że nie jest mu doktorat potrzebny. Szukając pracy i tak musiał ukrywać przed pracodawcą to, że robi doktorat. Kiedy mowil prawdę zadnej pracy nie mogł znaleźć, a o pracy na uczelni mogl zapomnieć. Kobiecie chyba zrezygnować trudniej. Jak to zrobi, to zaczynają sie gadania, że sie nie sprawdziła, że ma ambicji itp. a myśle, że żadnej z Was ambicji nie brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 0000000000000000
upupupupupupupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz racje Kalina
tez musialam ukrywac ten doktorat przed pracodawca :( I chyba tylko dlatego mi sie udalo znalezc w koncu prace ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba nie tylko Wy
ukrywalyscie doktorat w cv :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eloisa
To straszne ale ja gdy czytałam kiedyś takie teksty, w ogóle do mnie nie przemawiały. To było coś nieodpartego, przyciągającego i fascynującego. Pracę robię już ósmy rok, mój promotor niczym się nie interesuje, ciągle zwleka z przeczytaniem pracy a jeszcze wymyślił mi kolejne zadania. Nie wiem czy to kpiny czy czysta nienawiść (nie wiem tylko z jakiego powodu). A to prawda, że doktorat do niczego się nie przydaje. Na uczelni nie ma dla mnie etatu. Ostatnio w modzie są etaty asystenckie lub wręcz techniczne (dla doktorów) za pensje porównywalne ze stypendium doktoranckim. A etaty adiunktów o ile są to tylko dla starych znajomych czy żon. Pytałam w wielu miejscach o pracę i wiem, że nic nikogo nie obchodzi ten stopień naukowy. Od razu mi powiedzieli, że ani w kwesti zatrudnienia ani awansu nie ma to żadnego znaczenia. Po prostu trzeba jak najszybciej znaleźć jakąś robotę, nadrobić finansowo stracony czas i jakoś przeżyć to zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawe jak tam Wasze
doktoraty ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze sie pochwalicie
? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RudaHera
Oj, wiesz - wydaje mi się, że jednak troszkę przesadzasz. Poza tym wydaje mi się, że naprawdę wiele kobiet (np. ja) marzy o tym, żeby osiągnąć taki poziom edukacji i życia jak Ty. Ale oczywiście - masz prawo do własnego zdania. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chicken_dream
Do robienia doktoratu trzeba miec przekonanie, a pieniądze owszem sa wazne, ale nie najważniejsze. Wychodzę z takiego założenia i może dlatego ciągle daje mi to radość mimo nawału pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doktorantka na etatach
a ja pisze dr po nocach, padam na pysk,wstaje ze spuchnietymi oczami, a jak juz nie daje rady upijam sie do bolu i wtedy mam jeszcze wieksze wory;) ale zawsze wstaje, wstaje wyprostowana, mowie sobie: ale jestes zaje*** maluje usta czerwona szminka,zakladam szpilki i lece do pracy, siedze w niej do nocy,odpowiadam za milionowe inwestycje, ciagle jestem w rozjazdach sluzbowych, na zebraniach katedry, ze studentami, na wykladach, imprezuje ile sie tylko da by nie zwariowac albo nie dostac szalu, spie na podlodze bo nie mam czasu wykonczyc remontu mieszkania, zaczynam i koncze zwiazki,a jak mnie ktos zdradzi wale prosto w ryj,bo goralki nie znosza zdrajcow i sa charakterne, probuje, staram sie, walcze z calych sil, wiem czego chce i umiem byc pyskata, zyje pelnia zycia jak tylko moge, bo ono jest moje i jest tylko po to by realizowac marzenia, a marzenie to... zmienic wizytowke na dr...:) rada: jak nam cos nie pasuje, to kopa i dalej, w koncu znajdzie sie albo samo albo w koncu wejdziemy tymi odpowiednimi drzwiami:))))))) nie znosze marudzenia, bo zycie to my i nasze decyzje, i powinnysmy je kochac najbardziej na swiecie bo jest tylko naszee, a tylko spelniona kobieta moze dac szczescie innym, koniec,stop,bez odbioru;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też jestem doktorantką i powiem Ci, że nie żałuję. Właśnie wróciłam z konferencji i to ma być zmarnowane życie? Pensjonaty, wyżerka, nieograniczony alkohol i balangi ZA DARMO to zmarnowane życie? Dodaj prestiż już po otrzymaniu tytułu. A tak to byś w sklepie siedziała albo na poczcie. Mnie to nie spełnia. Na rodzinę przyjdzie czas. Byś osiwiała z nudów siedząc z dziećmi. Skoro robisz dr to jesteś pewnie podobna do mnie, bo dane środowiska skupiają podobne osoby. Nigdy tak nie myśl. Nie wiesz nawet ile dróg otworzy Ci bycie doktorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulula
No to ja wam coś powiem, robię dr z filologii i dostałam pracę, bo potrzebowali filologa i to z otrzaskaniem w instytucji naukowej, wiec doktorat był atutem... mam lepszą pensję od moich koleżanek absolwentek, które tłuką staże z PUPu bez szans na etat. Artykuły piszę wieczorami i weekendami, bo orzę na stypendium. A mój chłop po studiach ekonomicznych nie może znaleźć stałej pracy, raz tu raz tam. W związku z czym w najbliższym otoczeniu z mojego pokolenia to ja jestem osobą, której póki co wiedzie się najlepiej. Pomijając może moją starszą siostrę, która robi dr w USA i wyciąga na miesiąc sumy, jakich polski doktorant nigdy nie zobaczy, bo tam się płaci za pracę laboratoryjną jak normalnemu specjaliście, a nie ten wyzysk co u nas. Nie, doktorat nie musi być zmarnowaniem życia, ani rodzinnie, ani zawodowo, ani pod żadnym innym względem. Nie traćcie ducha. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doktorantka na etatach
no i to mi się podoba babeczki:))))))) nadmiar, w tym tytułów jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodził, pozostaje jedynie umiejętność sprzedania swojej osoby na "bezwzględnym rynku kapitalistycznym":))))) Ola ja marze o rodzinie, ciepłym kominku i innych romantycznych bzdetach, ale wiem ze jak nie dam ujścia swoim pragnieniom i chęci realizacji samej siebie to zamorduje z nudów najpierw siebie a potem męża obwiniając go za mój los;) pozdrawiam wszystkie kobiety z jajami i mega klasą, które potrafią sięgać po marzenia :)))) a wyjazdy są fajne, pozostaje tylko kwestia tego darmowego alkoholu, nie ma wtedy pana, by Ci ktoś powiedział "nie rób" "nie wolno" i zawsze jakiś skandalik się trafi, ale jest fajnie, jest śmiesznie, się kręci, jest wesoło, życie pędzi do przodu, jest ten wiatr czy jak to mówią "elektro":)))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż... witam po latach Widzę, że ktoś z tego wątku na forum wpadł na mojego bloga, co oznacza, że jeszcze czasem ktoś to czyta ;) Doktorat zrobiłam już dawno, odłożyłam do szuflady i jak dotąd "nie korzystam" ;) W poprzednej pracy mi nieco przeszkadzał, ukrywałam go wprawdzie, ale kiedyś sprawa się "rypła". Co spowodowało szereg problemów, ale to historia długa i nudna ;) Teraz pracuję gdzie indziej i uzupełniam zgodnie z ustawą wykształcenie o studia podyplomowe, Z perspektywy czasu nadal nie uważam okresu studiów doktoranckich za czas zmarnowany. Mimo wielu problemów i stresów, była to jednak fajna przygoda intelektualna (i bądźmy szczerzy, nie tylko intelektualna ;) ). Nie straciłam nadziei, że po podyplomówce wreszcie ten nieszczęsny doktorat mi się zacznie przydawać także zawodowo. Poza tym nie ukrywam, że ten stopień naukowy daje mi jednak jakąś tam satysfakcję. Czego nie należy znów rozumieć, że czuję się w jakikolwiek sposób uprawniona do wywyższania ponad innych oczywiście. Tym bardziej, że w moim zawodzie liczą się też praktyczne umiejętności i praktyka, a te zdobywa się w miarę upływu lat. Czy robiłabym doktorat ponownie, gdyby czas się cofną? Raczej tak. Ale gdybym wiedziała, że zmienią mi się priorytety i praca na uczelni przestanie być jednym z nich, robiłabym to w innej kolejności. Najpierw studia podyplomowe, doktorat już potem, zaocznie. Patrząc na sytuację na rynku pracy, mam wrażenie, ba, pewność, że w wielu przypadkach doktorat to raczej balast niż atut. Trzeba sobie z tego zdać sprawę i rozważyć starannie za i pzreciw. Wiedzieć dobrze, co się będzie chciało robić zawodowo i jakie są na to szanse. Praca naukowa to wspaniała sprawa, ale często o tym, kto zostaje na uczelni nie decydują rzeczywiste osiagnięcia, mozliwości intelektualne, wiedza, zapał itp. a układy personalne. Przykre, ale bardzo prawdziwe. Jeśli takie są niesprzyjające, trzeba być albo tak dobrym, żeby wyrastać bardzo, bardzo wysoko ponad przeciętność, albo mieć ogromną determinację i siłę przebicia. Najlepiej jedno i drugie. Nie będę nikomu radziła, warto, czy nie warto. Nie czuję się na siłach, nie uważam się w żaden sposób za osobę wystarczająco kompetentną, żeby tego typu rad udzielać. Wydaje mi się tylko, że nie ma sensu robić studiów doktoranckich w trybie stacjonarnym tylko dlatego, że nie ma się lepszego pomysłu na życie, a tu pojawiła się możliwość odsuniecia "dorosłości" o kolejne 4 lata. Bo może się okazać, że wprawdzie mamy doktorat, ładny dyplom w eleganckiej okładce i kilka zdjęć w śmiesznej czapce, oraz czteroletni poślizg na rynku pracy. I to chyba warto wziąć pod uwagę. W każdym razie, wszyskim robiącym teraz doktoraty życzę żeby osiągneli swój cel, cokolwiek nim jest. Dużo siły, determinacji i szczęścia. Tym, którzy się zastanawiają, zyczę mądrego i świadomego wyboru. A wszystkim - powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość riposta1981
„Nie uważam, że czas poświęcony na studia doktoranckie zmarnowałem. Poznałem wiele ciekawych osób i jestem z tego zadowolony. Co prawda czasami szefostwo daje mi do zrozumienia, że jestem nikim szczególnie jeśli chodzi o pieniądze na jakieś konferencje). Szkoda, że nie powstał wcześniej portal journalforscientist.com bo mam sporo nieopublikowanych badań. Teraz to chyba za puźno bo obronę mam niedługo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszę po roku. Dzisiaj jestem wykończona. Wczoraj siedziałam do 17 a potem od 21-1 w nocy na uczelni. Jutro zapowiada się dokładnie to samo. Nie zawsze byewa kolorowo, ale ja lubię to co robię i nie wyobrażam sobie codziennego 8h kieratu w biurze. Umarłabym z nudów. Fakt. Kasa żadna. Mieszkam z rodzicami, ale mój chłopak inżynier też więc nie narzekam, bo większości ludzi u nas żyje się ciężko. My na szczęście możemu szafować czasem- kiedy inni siedzą do 16 w poniedziałek w pracy to my pływamy na desce. Potem zdarzają się dni, że pracujemy po kilkanaście godzin dziennie, ale naprawdę wolę to niż inną pracę. Po studiach jednak nie wyobrażam sobie dalszej pracy i życie w naszym kraju, bo specjalista z tytułem doktora n. med. ma u nas 1300zł a sprzątaczka w prywatnej przychodni 3000zł. :) Żenada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ameliaP.
ja w przyszlym roku bede startowac na dr bo w tym niestety nie otworzyli interesujacego mnie kierunku, u nas na wydziale jest tylko zaocznie..marzy mi sie dostanie na asystenture, ale po tym co piszecie widac ze jest ciezko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arbat St
Właśnie, a jak to jest z zaocznymi studiami? Jak to wygląda? tak jak na I i II stopniu, że zajęcia są w weekendy? Płaci się za takie studia i czy istnieje szansa na otrzymanie stypendium?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ameliaP.
u mnie na uczelni zajęcia odbywają się w weekendy, a co do stypendium to można się starać dopiero po 1 roku studiów. ale na każdej uczelni pewnie jest inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie z innej beczki
czy ktos mi wyjaśni, kto normalny robi w dziesiejszych czasach doktorat? skoro nikt nie potrzebuje doktorów, na kazdym kierunku może 1-2 osoby rocznie zostanie wchlonieta przy dobrych wiatrach, a reszta? marnujecie czas i pieniadze. Trzeba zyc adekwatnie do otaczającego nas swiata, anie tworzyc swoj wlasny w glowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja robię doktorat, dlatego że w Polsce to jedyna szansa na spotkanie z nauką. Firm, które oferują w Polsce tego typu pracę jest bardzo niewiele a za granicą naprawdę dobrze jest się pochwalić tytułem doktora. Znowu wróciłam z konferencji (tym razem w Szwajcarii) i okazuje się, że ludzi w moim fachu bardzo brakuje a płace są... niesamowite (nawet dla Niemców, których tam poznałam). Także warto robić doktorat, jeżeli ma się zamiar go wykorzystać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ameliaP.
dowiadywałam się i u mnie na uczelni w katedrze nie ma szans na zostanie asystentem/wykładowcą. W takim razie myślę, że skoro nie ma możliwości zostania na uczelni, robienie doktoratu i czekanie na to czy może akurat zwolni się etat wykładowcy nie ma najmniejszego sensu. Lepiej będzie już chyba zrobienie jakiś studiów podyplomowych. W czasie 4 lat ma się już dwa kierunki podyplomowe ukończone, a po doktoranckich ma się jedynie przed nazwiskiem dr.. Co Wy o tym myślicie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemooooooon
Uuu co za fajny wątek. Jestem po I roku dziennych studiów dr. Oprócz tego mam skończone 2 kierunki, oba na uniwersytecie medycznym. Stypendium na studiach dr nie dostałam, pracy nie umiem znaleźć. Jak w CV ukrywam doktorat to nawet pracodawcy czasem dzwonią i zapraszają na rozmowę, ale itak nic z tego bo przez doktorat nie bardzo jestem dyspozycyjna. A pracy na uczelni i w labie mam baaardzo dużo. Tzn. coś tam bym znalazła, ostatnio miałam szansę na stanie na promocji za 8 zł/h... Podsumowując, jestem cały czas sfrustrowana i skołowana. Nie mam czasu dla siebie. Na uczelni tyram za darmo a czasu tyle co na etacie. Nie wyrabiam z publikacjami, konferencjami itd. Życie prywatne i uczuciowe przez to wszystko ma się coraz gorzej. Też mam wrażenie, że marnuje swoją młodość, zamiast iść na spacer i się cieszyć piszę, szukam, pracuję. I nic z tego nie mam. Satysfakcję? Nie wystarcza mi to. A teraz najlepsze. Zaproszono mnie na rozmowę w sprawie pracy. Firma - moje marzenie. Doktorat miał mi to umożliwić w przyszłości. No i co zrobić? Zrezygnować z doktoratu i iść do pracy? Ciężka sprawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tralatutu
Mam podobnie, i myślę co z tym życiem zrobić. Ale to myślenie nie pomaga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ameliaP.
czyli jeżeli robi się doktorat na studiach dziennych to nie zarbia sie kasy za wykładanie studentom przedmiotów ? nie ma sie normalnej pensji jak inni wykładowcy ? zrezygnowałam z doktoratu jak na razie. Zrobie sobie 2letnią przerwe. Mój kierunek jest otwierany co 2 lata. I zobacze czy dalej będe ainteresowana pracąnaukową. Marzyło mi sie zostanie na uczelni..marzyło.. dobrze, że w pore marzenia zderzyły sie z rzeczywistością. a jak jest z atmosfera panującą na uczelni, kiedy jest sie doktorantem/młodszym wykładowcą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To zależy dokąd trafisz. Ja miałam szczęście co do ludzi, zresztą środowisko nieco znałam już, bo mgr robiłam na tej samej katedrze, ale wiem, że jest beznadziejnie gdzie indziej :/ Nie ma pensji żadnej, jeżeli chodzi o pytanie wyżej. Jest stypendium. Nie jest się zatrudnioną, uczelnia nie odprowadza składek a lata pracy nie liczą się do stażu a więc do wysokości emerytury później. W Niemczech się jest normalnie zatrudnionym i nie ma obowiązku prowadzenia zajęć ze studentami. Można tego się podjąć za dodatkowe pieniądze. U nas czysty wyzysk- uczelnia za darmo ma wykładowców : ), ale moim zdaniem wszyscy na tym tracą, poza uczelnią, bo i studenci mniej wiedzy otrzymają niż w sytuacji, kiedy mieliby zajęcia z bardziej doświadczonymi osobami (choć to akurat nie zawsze) a i my marnujemy kupę czasu na rzeczy nie związane z tematem pracy. Do tego jeśli atmosfera jest kiepska to nie ma co życia marnować a trzeba wyjechać, no chyba że się tu coś ciekawego znajdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×