Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość chusar
ja nienawidze moich rodzicow. Czasami uwazam ze z nich sa jakies tempe downy, nic nie rozumieja, a do wszystkiego sie czepiaja. moj ojciec chyba jest tej jakis niezrownowazony psychicznie, wie tylko tyle co mu matka powie, a zaraz sie do wszystkiego zuca, i drze. Jak dostane zla ocene, to mam opiepsz, czesto kare, ale jak dostane dobra ocene, to mowia, dobrz, tak trzymaj, i nara. Takze mam wiele powodow, wyrabiajacych takie a nie inne zdanie o moich rodzicach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papier
Ja też nienawidzę moich rodziców. Mam 27 lat a sterroryzowali mnie tak, że do tej pory boję się o tym mówić, że ich nienawidzę. Teraz jak piszę to się boję jakbym właśnie popełniała jakieś świętokradztwo. U mnie to było trochę inaczej niż u Was, pozornie wszystko było cudownie, przez wiele lat nie zdawałam sobie sprawy że coś jest nie tak z moją rodziną. Wszyscy sąsiedzi byli przekonani, że mój tata to najcudowniejsz człowiek na świecie, bo organizował konkursy dla dzieciaków z całego podwórka. On był idealny, idealny ojciec, i ja też musiałam być idealną i wiecznie szczęśliwą córeczką. Tylko skończyło się to tak, że boję się wypowiedzieć własnej opinii, boję się nawet głośno przekląć przy znajomych, żeby się nie okazało, że nie jestem aż taka idealna. Nienawidzę tego, nienawidzę. Całe moje życie to było udawanie doskonałości, żeby się podobało tatusiowi. Teraz on już nie żyje a ja nadal to robię, nie mogę przestać. A moja matka jest nadopiekuńcza i wiecznie pomagająca i cierpiąca na nieuleczalne poczucie winy i własnej beznadziejności. Zawsze wielbiła mojego ojca i był dla niej święty. W końcu po jego śmierci się wieszała, całe szczęście jej się nie udało. Ale później życie z nią to był koszmar, zresztą nigdy nie była normalna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papier
Cały czas nie mogę uwolnić się od jej wpływu. Jest taka k... poświęcająca się i ciągle się kaja, że k... w zasadzie nie ma jak się na nią wkurzyć. Jest taka biedna i nieszczęśliwa i ciągle sobie ze wszystkim nie radzi. Nie umiem być asertywna, podnieść przy niej głosu, bo ona zaraz płacze, i czuję się jak najgorsza córka na świecie, że ranię swoją matkę, która miała takie ciężkie i życie i zawsze chciała tak dobrze. Tylko że jej k... nie wyszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papier
Nauczyła mnie zawsze wszystkim przebaczać i zawsze wszystkim pomagać, zawsze wszystkich rozumieć, tylko nie siebie. Nauczyła mnie pozwalać się krzywdzić. Nauczyła mnie świetnie odgadywać życzenia wszystkich naokoło i wchodzić im w dupę, ale nie nauczyła mnie rozpoznawać i brać pod uwagę moich własnych potrzeb. Przez nią czuję się wrakiem, zerem, czuję, że nic mi się nie należy, że powinnam się ciągle poświęcać i podkładać się wszystkim, którzy się na mnie wyżywają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siennna
Ja tez mam toksycznych rodzicow, wynioslam sie od nich w wieku 20 lat, najpierw o 100km dalej pozniej o 250km dalej, teraz jestem za granica... I co? Dopoki mam z nimi kotakt dopoty zadna odleglosc mnei od nich nie uwolni. Czasem mysle,ze musza umrzec,zeby ja sie poczula wolna. Straszne to i nie zycze im choroby ani smeirci,ale ja wiem,ze pewnego dnia poczuje ULGE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papier
Nie mieszkam z nią od 8 lat, bo uciekłam do innego miasta na studia jak tylko skończyłam liceum, ale nadal jestem od niej uzależniona emocjonalnie i ciągle ją oszczędzam, nie jestem w stanie jej powiedzieć jaka jest nienormalna i jaki toksyczny mam wpływ na ludzi. Wczoraj wysłałam jej nawet kartkę na dzień matki i wysiliłam się na jakąś uprzejmość, ale później sama siebie za to nienawidziłam, że znowu przyłożyłam rękę do podtrzymywania tego całego kłamstwa, że wszystko jest dobrze. Ona myśli że była taką kochającą matką i ciągle się poświęcała. A tak naprawdę to wyładowywała na mnie i na mojej siostrze swoją bierną agresję. "Kochała" nas, bo się powinno kochać dzieci, strugała matkę teresę, ale to wszystko było z jakiegoś głupiego poczucia obowiązku, a nie z miłości. Nie umiała cieszyć się życiem i mnie też tego nie nauczyła. Czuję się przez nich totalnie zmiażdżona i nie wiem czy się podniosę. Ich indoktrynacja była tak podstępna, że prawie w całości nią jestem zatruta. Nienawidzę ich i nienawidzę siebie za to że jestem taka do nich podobna. Dalej rozpowszechniam tyranię obowiązku i idealności. Grrrr... Załamać się można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papier
Hej Sienna, Ja poczułam ulgę jak umarł mój ojciec, ale potem się okazało, że jego śmierć wcale mnie od niego nie uwolniła. On ciągle siedzi w mojej głowie i stamtąd mnie terroryzuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez nie nawidze
nie nawidze swoich rodzicow! najchetniej uciekla bym z domu i [ognala w nieznane!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jeszce 1 klasa liceum i anglia i powiem im : pocałujta wójta w chu*jta:P :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
przykre to co piszecie,ale czy nie ma zadnej nadzieji na zrozumienie po obu stronach?Rodzicow sie ma jednych.Ja was w pewnym stopniu rozumiem.Znam jedna podobna sytuacje.Tam tez dziewczyna byla zle traktowana przez oboje rodzicow.Mozna nawet powiedziec ze byla tresowana.Ale jak sie okazuje jej rodzice tez w swym mlodym zyciu przeszli pieklo.Byli wychowywani bez milosci.To jest skaleczenie wlasciwie na cale zycie.Wchodzi w czlowieka wtedy jakis taki egoizm ktory boi sie otwartosci,kochania,chyba z obawy przed odkryciem sie.Bo gdy czlowiek kocha-musi sie odkryc a to moze spowodowac obawe przed zranieniem tak jak wynikaloby to z doswiadczenia wlasnej mlodosci.Gdy jest sie zamknietym,twardym naklada sie na siebie pewnego rodzaju pancerz odporny na ciosy z zewnatrz.Pozniej we wlasnej rodzinie jest nieswiadoma tragedia.Tam doszlo nieomal do takiego wlasnie konca.Do wyprowadzenia sie dziewczyny z chlopakiem.Jak nalezaloby sie spodziewac-tym niewlasciwym czlowiekiem.Ta chec pozbycia sie tej niemilosci ze strony rodzicow ulatwia stanie sie ofiara innych niekoniecznie dobrych ludzi,ktorzy potrafia cala sytuacje wykorzystac na swoja korzysc.Ale rodzice przejrzeli w koncu.Ten miraz wolnosci dziewczyny skonczyl sie na szczescie tez szybko i to bez niepozadanych konsekwencji.Teraz wszystko wraca do normalnosci,choc nie jestem pewien czy mozna komus wynagrodzic lata ponizenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbyja
Nienawidzę najbardziej na świecie mojego ojca,przez co też przestaje kochać moja matkę,która widzi problem ale go bagatelizuje,albo poprostu boi się samotności... Mam dwójkę rodzeństwa ,ale to ciągle ja słyszę do ojca ,że jestem piątym kołem u wozu,że nie obchodzi go moje życie,że jestem gruba,brzydka,ciągle daje mi to do zrozumienia,ale ja naprawdę się staram...nie chcę żeby ktoś pomyślał że się chwalę czy coś,ale naprawdę robię wszystko w domu,mam dopiero 18 lat a juz od jakiś 6-8 lat sprzątam,gotuję,piorę i staram się zasłużyc na szacunek...le gdy tylko cos idzie nie pojego myśli,mam inne zdanie na dany temat to już jest źle,a jak jeszce nie pozwalam się obrażać i mówię co myślę-to już sajgon...a chcąc liczyc na pomoc matki,chyba bym się nie doczekała,dlatego czaami czuje do niej wielki żal,że słysząc różne rzeczy nie raguje,...a mnie pozostaje tylko zamknięcie się w pokoju i łakanie do poduszki...czasami nie wytrzymuje i mam myśli samobójcze,po prostu nie daję rady....chciałabym z kimś podzielić tym co czuje ,ale nie mam z kim...zresztą nie ma się czym chwalić:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do jakbyja
Witam, twój ojciec to chory człowiek więc nie licz, że on zmieni. Nie dorósł do tej roli. Spróbuj odizolować się od całej sytuacji i żyć własnym życiem. Nie walcz o ich miłość i szacunek. Walcz o szacunek do siebie samej. Jeżeli masz możliwość postaraj się wyprowadzić ( np. studia w innym mieście). Nie radzisz sobie z sytuacją więc zastanów się nad wizytą u psychologa i psychiatry. Wiem, że psychiatra to brzmi strasznie ale dzięki farmakologii nie będziesz miała takich wahań nastroju i łatwiej uporasz się ze wszystkim. Miałam bardzo podobną sytuację do twojej - ojciec emocjonalny terrorysta i matka ślepa na wszystko. Po drodze wysiadłam psychicznie. Próbowałam sobie sama z tym wszystkim poradzić. Dzisiaj żałuję, że wtedy nie zwróciłam się do specjalistów. Może moje życie wyglądałoby inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abrakadabra-bum
Winszuję Yohisilio (sorry za przejęzyczenie) za pogode ducha i dystans do życia. Porechotałam sobie z Twoich tekstów, bo są świetne. Czy nie pomyślałeś, żeby napisać autobiografię z lekkim odcieniem ironii i humoru. Tak w ogóle mam 36 latek, od 2004 jestem formalnie schizofreniczką (przeszłam traumę w psychiatryku, pomimo, że sama zgłosiłam się do psychologa i podpisałam podsuniętą mi karteczkę i już nie wyszłam) i nadal terroryzuję całą rodzinę. Ponieważ mam żółte papiery, w rzeczywistości jestem poza wszelkim prawem i byle łach może zadzwonić do zakładu, że ja szaleję i przyjeżdzają po mnie (mieszkam na wsi). Nie mogę nigdzie prosić o pomoc, bo rodzina znęca się nade mną psychicznie, bo jestem czubem i to jest moja wina. Całą spiralę nakręca moja 75 letnia, a jakże chora i obolała matka i to było zawsze odkąd sięgam pamięcią. Ostatnio przy ojcu matka zaczęła wyć, że ją tłukę. 53 letni braciszek dał mi wycisk. Prosiłam Pomoc Społeczną o pomoc. Odmówili.Kazali mi za 20 zł/m-c integrować się i opiekować się dziećmi niepełnosprawnymi umysłowo i fizycznie i bus będzie po mnie przyjeżdzał. Poszłam na policje. Brat oskarżył mnie, że jestem czubem i terroryzuję rodzinę. Zadzwonił po mnie do zakładu. 2 miesiące ukrywali mnie sąsiedzi i znajomi. Zobaczyłam, że można żyć w miłości i zrozumieniu, pomimo chwilowych małżeńskich sprzeczek. Mój brat ma w zawiasach za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad żoną i dziećmi. Komornik ściga go za niepłacenie alimentów. Pech chciał, że przypadkowo nakryłam brata, jak posuwał maciorę. Jak mi później wróbelki wyćwierkały, kolejna kochanka kopnęłą go w dupe. W tej świętej i mocno katolickiej rodzince mam 3 samobójców. U jednego z nich na 3 dzień po pogrzebie spłonął cały pomnik. W tej krześcijańskiej rodzińce z pokolenia na pokolenie sądy i waśnie o ziemię orną są regułą. Mój prześladowca 50letnia siostrunia w przypływie jakiegoś niezbadanego, niezgłębionego natchnienia zdziwiła się do mnie, że jak ja to wszystko wytrzymuję, że jeszcze się nie powiesiłam. A ja daję sobie radę i bez psychotropów, choć nie raz chciałam zastukać do bramy św. Piotra. A co w tym wszystkim jest najzabawniejsze, że jestem wrakiem 50letnim, a mojej matce nic nie jest. Ktoś mi mówił, że moja matka jest wampirem energetycznym, że takie nakręcanie spirali przez nią jest świadome i nadaje to sens jej życiu i dlatego jest zdrowa i nigdy z tego powodu chorować nie będzie. Natomiast, gdyby odciąć jej zasilanie (jej ofiary), bardzo szybko zaczęłaby marnieć, chorować. Uważam, że należy walczyć o siebie wszelkimi dostępnymi sposobami, bo ponoć zycie jest tylko jedno i wbrew pozorom baaaardzo krótkie. "Jeśli problem jest do rozwiązania, więc czym się tu martwić - jest do rozwiązania, a jeśli problem nie jest do rozwiązania, więc czym się tu znowu martwić, że jest nie do rozwiązania" - jest to maksyma z buddyzmu i cholernie ciężko wcielić ją w życie. Całuśne uściski dla wszystkich! nie dajcie się zeżreć!!! Pa mysza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abrakadabra-bum
Winszuję Yohisilio (sorry za przejęzyczenie) za pogode ducha i dystans do życia. Porechotałam sobie z Twoich tekstów, bo są świetne. Czy nie pomyślałeś, żeby napisać autobiografię z lekkim odcieniem ironii i humoru. Tak w ogóle mam 36 latek, od 2004 jestem formalnie schizofreniczką (przeszłam traumę w psychiatryku, pomimo, że sama zgłosiłam się do psychologa i podpisałam podsuniętą mi karteczkę i już nie wyszłam) i nadal terroryzuję całą rodzinę. Ponieważ mam żółte papiery, w rzeczywistości jestem poza wszelkim prawem i byle łach może zadzwonić do zakładu, że ja szaleję i przyjeżdzają po mnie (mieszkam na wsi). Nie mogę nigdzie prosić o pomoc, bo rodzina znęca się nade mną psychicznie, bo jestem czubem i to jest moja wina. Całą spiralę nakręca moja 75 letnia, a jakże chora i obolała matka i to było zawsze odkąd sięgam pamięcią. Ostatnio przy ojcu matka zaczęła wyć, że ją tłukę. 53 letni braciszek dał mi wycisk. Prosiłam Pomoc Społeczną o pomoc. Odmówili.Kazali mi za 20 zł/m-c integrować się i opiekować się dziećmi niepełnosprawnymi umysłowo i fizycznie i bus będzie po mnie przyjeżdzał. Poszłam na policje. Brat oskarżył mnie, że jestem czubem i terroryzuję rodzinę. Zadzwonił po mnie do zakładu. 2 miesiące ukrywali mnie sąsiedzi i znajomi. Zobaczyłam, że można żyć w miłości i zrozumieniu, pomimo chwilowych małżeńskich sprzeczek. Mój brat ma w zawiasach za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad żoną i dziećmi. Komornik ściga go za niepłacenie alimentów. Pech chciał, że przypadkowo nakryłam brata, jak posuwał maciorę. Jak mi później wróbelki wyćwierkały, kolejna kochanka kopnęłą go w dupe. W tej świętej i mocno katolickiej rodzince mam 3 samobójców. U jednego z nich na 3 dzień po pogrzebie spłonął cały pomnik. W tej krześcijańskiej rodzińce z pokolenia na pokolenie sądy i waśnie o ziemię orną są regułą. Mój prześladowca 50letnia siostrunia w przypływie jakiegoś niezbadanego, niezgłębionego natchnienia zdziwiła się do mnie, że jak ja to wszystko wytrzymuję, że jeszcze się nie powiesiłam. A ja daję sobie radę i bez psychotropów, choć nie raz chciałam zastukać do bramy św. Piotra. A co w tym wszystkim jest najzabawniejsze, że jestem wrakiem 50letnim, a mojej matce nic nie jest. Ktoś mi mówił, że moja matka jest wampirem energetycznym, że takie nakręcanie spirali przez nią jest świadome i nadaje to sens jej życiu i dlatego jest zdrowa i nigdy z tego powodu chorować nie będzie. Natomiast, gdyby odciąć jej zasilanie (jej ofiary), bardzo szybko zaczęłaby marnieć, chorować. Uważam, że należy walczyć o siebie wszelkimi dostępnymi sposobami, bo ponoć zycie jest tylko jedno i wbrew pozorom baaaardzo krótkie. "Jeśli problem jest do rozwiązania, więc czym się tu martwić - jest do rozwiązania, a jeśli problem nie jest do rozwiązania, więc czym się tu znowu martwić, że jest nie do rozwiązania" - jest to maksyma z buddyzmu i cholernie ciężko wcielić ją w życie. Całuśne uściski dla wszystkich! nie dajcie się zeżreć!!! Pa mysza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co sie dzieje z autorka topiku
wie ktos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
abrakadabra-bum=> a dziękować za ciepłe słowa. Co prawda nie zagladam tu zbyt często bo topic jakoś zamarł, ale skoro tu jestem to odpiszę Ci bo faktycznie sytuację masz niewesołą. Krótko bo krótko (pora spać), ale zawsze. Niestety takie to zycie że pojebów więcej niż normalnych (bynajmniej nie myślę tu o Tobie jako tej pojeanej). Dziwi mnie tylko, że gliny przyjeżdżają, bo zwykle mendom się nic nie chce, ale widać że walczyć z kobietami jeszcze potrafią :o. Zresztą gówno Ci mogą zrobić, jeśli nie zostałaś ubezwłasnowolniona oficjalnym wyrokiem sadowym. Skoro obchodzisz sie bez psychotropów to nic Ci dziewczyno nie jest. Poszukaj może możliwości ponownej diagnozy w innym ośrodku. A poza tym... Jeśli nie weźmiesz leków i zajebiesz rodzinkę to poza kongiem w ośrodku zamkniętym niewiele ci zrobią - możesz symulować epizod schizofreniczny i wyjście z niego :P I czemu nie uciekniesz z tego piekiełka? W tej chwili o pracę łatwo. Wyjedź do wielkiego miasta i zatrudnij się w KFC. Pożycz od sąsiadów na pierwszy miesiąc życia. Żreć możesz w kurosmażalni do woli - zybel za posiłek więc prawie cała kasa zostaje na rękę, znajomemu coś kolo 1500. Uciekaj stamtąd. Uciekaj, bo bez tego nic się nie zmieni. Chcesz tak spędzić całe życie? Nie masz marzeń? Wbrew pozorom da się je zrealizować. No może nie wszystkie - jakoś władcą świata nie zostałem, ale kto wie co będzie za 10 lat. Jak już założę partię (myslę że nazwę ją PPO - polacy przeciw oszołomstwu) możesz przyjść i pomóc w agitacji :P. Ale tymczasem uciekaj. Będzie na pewno ciężko, ale uwierz mi że stokroć lepiej niż żyć z debilami. Nikt Ci nie zwróci tych lat, a skoro dobry Bóg (ha ha) nie poraził skurwieli do tej pory, nie ma co liczyć, że zrobi to za jakiś czas. Po co ci siedzieć w matczynym matrixie, robić za bateryjkę i dostawać wpierdol od świniojebcy? Powietrze na wolności smakuje i to smakuje dobrze. Nie licz na organizacje, na pomoc społeczną, na policję na nikogo. Licz na siebie. Licz na dobrych ludzi. Nie wszyscy są źli i skurwieli. Zawsze ktoś Ci pomoże. Jak chcesz się wynieść stamtąd - pisz na maila. Coś wymyślimy razem. Postaram się pomóc choć mam teraz sam małe trzęsienie ziemi (czyt. rozwód). Pozdro & pamiętaj: silna wola to nic więcej, jak pragnie, by żyć dobrym życiem. Jeśli naprawdę chcesz spokoju i normalności dasz sobie radę je wywalczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yagon => Czyż nie mówi pismo: \"Jaką miarą mierzysz, taką będzie ci zwrócone?\" Nie ma co ich rozumieć. Konkluzja jest taka: za winy ojców dzieci będą cierpieć do 10 pokolenia. Mój stary to produkt dziadków. A oni pradziadków. A jak się tak cofać do tyłu, to na początku była małpa. Ktoś musi przerwać ten łańcuch. Jeśli ja potrafię być lepszym człowiekiem niż to czym się stać to i i on mógł. Ale nie zrobił tego. Miast walczyć z sobą walczył z dziećmi, żerował na nich, odreagowywał swoje porażki. Nie zamierzam się tuczyć nienawiścią do tego słabowitego prostaka, ale też nie zamierzam się z nim godzić, czy wybaczać. Nie zamierzam przedstawiać mu swoich (ewentualnych) dzieci, ani następnej kobiety. Nie zamierzam się nim opiekować na starość. A wszak na tym polega wybaczenia - było minęło idziemy razem dalej. O nie! Bycie debilem nie zwalnia z odpowiedzialności. Ludzi którzy całe życie szukają winy w innych nie da się zmienić. \"To nie ja jestem wariatem to świat oszalał\". Jedyne co można zrobić to zostawić ich w spokoju, niech się butelkują we własnym sosie. Wszak z głupimi starcami nie ma co walczyć. trzeba po prostu zostawić ich za sobą - niechże cieszą się owocami swej pracy. Konfucjusz mawiał: \"Jeśli dobrem odpłacisz za zło, czym za dobro się odwdzięczysz?\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
Trzeba w sobie wypracowac neutralnosc. Jesli ciagle bedzie sie nienawidziec to owa nienawisc bedzie zzerala od srodka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
hellish a czy ta nienawisc Cie nie zzera od srodka? Nie powoduje, ze jesli jest jakas sprawa zwiazana z nimi to Ty jestes nerwowa, humor sie pogarsza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
Heh, jakbym czytal siebie. Tylko ja wypracowalem juz taki stan, ze jesli o nich pomysle, mam z nimi do czynienia, to jestem calkowicie neutralny, zapomnialem o przeszlosci itp. A kiedy planujesz zniknac im z oczu? A co z reszta rodziny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, ja jestem za dobra. i to mnie dobija 😭 co z reszta rodziny? ja ich nie nazywam rodzina, unikam tego slowa jak ognia. ech, skomplikowane to wszystko. ale tez nie chce kontaktu. jest takie ladne powiedzenie: dom, to nie miejsce gdzie mieszkasz, lecz gdzie cie rozumieją :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
27, za 2,5 tygodnia wyjezdzam za granice :) NARESZCIE ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nimm - o, to gratujuje :) oby ci sie zylo jak najlepiej :) a za co najbardziej nienawidzisz starych (sorry, \"rodzice\" trudno przechodza mi przez gardlo i klawiature)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
Eh, probujesz mi wmowic nienawisc :P ;) Ale pewnie tak jest, tylko ja, dla swojego dobra, staram sie ja wyciszac. Ojciec - alkoholik. Matka jest OK, ale wplyw ojca na nia jest czasami ogromny, wowczas ona wydaje mi sie taka sama jak on. Poza tym w wieku o. 12 lat namawialem ja na rozwod i ciagle mam jej troche za zle, ze sie nie zdecydowala. To tyle z przeszlosci, piszac o tym mam naprawde neutralne mysli, zadnych uczuc. Zreszta uczuc nie ma takze jesli przywoluje do pamieci rodzine, gdy jestem z nimi. A skoro nie ma uczuc to nie widze powodu utrzymywania wiezi. Dla mnie rodzina to ludzie, jak inni. Jesli mialbym znajomych, ktorzy by mnie zle traktowali, albo nie byli w kregu moich zainteresowan to pewnie odcialbym sie od nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nienawisc, czy nie nienawisc - jakie to ma znaczenie? ja przechodzilam rozne \"fazy\" kiedys powiedzialam, ze powinni sie rozwiesc, i oczywiscie swiete oburzenie, jak ja tak moge mowic mialam nawet chwile, kiedy balam sie, ze zabije wlasna matke (i to byl strach przed wiezieniem jakims blizej nieokreslonym tylko)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nimm2OhneZucker
Ah, czyli nieciekawie. Dla mnie najsmieszniejsze jest, jak moja matka, gdy spotyka innych ludzi, opowiada o swoim mezu, jaki wspanialy itp. A w domu slyszczy od niego, ze jest ku..., pi..., itd. Dwulicowosc maksymalna :( A zagranica to jedno z lepszych wyjsc. Zarobki wystarcza na natychmiastowe wyprowadzenie sie. Poza tym zmiana otoczenia tez zapewne bedzie pomocna. Myslalas o zagranicy? Czy masz osobe bliska sercu w kraju?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×