Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

cóż....ojciec szarpie mnie za to,jak mówie mu "zamknij sie" mimo tego,że sam klnie i wyzywa mnie od najgorszych.Dlatego musze to gdzieś powiedzieć,żeby za to mi sie nie dostało : MÓJ OJCIEC JEST GŁUPIM,ŻAŁOSNYM,GODNYM POŻAŁOWANIA SKURWYSYNEM,ZAWSZONĄ GNIDĄ,JEBANYM KUTASEM.NIENAWIDZE TEGO ŚMIECIA I BUCA 😡 dziękuję za uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mimi--
Troche moge niektorych zmartwic, wyprowadzka niewiele zmienia. Ja mam bardzo toksyczna rodzine, w ktorej moja rola jest dziewczynki do bicia (agresja fizyczna i psychiczna) i zadne rozmowy czy bunty z mojej strony tego nie zmienily. Najgorsze jest to, ze od takiej rodziny nie mozna uciec. Mieszkam teraz tysiace kilometrow od nich, bardzo im pomagam, nie tylko finansowo i ale nadal jak przyjade jestem traktowana gorzej niz szmata. Chyba najbardziej ich boli, ze ja caly czas 'zgrywam dobra i szlachetna' jak to oni okreslaja, nie daje sie sciagac do ich poziomu (typu chamskie odzywki, wyssane z palca oskarzenia) i naiwnie licze, ze mnie docenia. W moim przypadku tez matce wszystko sie nie podoba, doszlam do najwyzszego stanowiska w moim zawodzie - nadal uwaza mnie za dno, wyksztalcilam sie za wlasne pieniadze - 2 kierunki studiow, utrzymuje sie sama od 19 r zycia (wtedy sie wynioslam) i ani razu nie prosilam o zadna kase. Mimo to nadal jestem zerem ktore trzeba gnoic i ponizac. Jak nie ma powodu, to mozna zawsze wymyslic a kreatywnosci im nie brakuje, bo mozna kazde moje slowo i czyn wypaczyc i zinterpretowac po swojemu (np jak dobrze zarabiam, to pewnie daje d...). Ostatnio bylam u nich i w taki dol wpadlam po kilku godzinach, ze mialam napad paniki, w nocy 3 koszmary pod rzad mi sie snily i pare dni po wyjezdzie jechalam na prochach na uspokojenie. Po prostu nie znalam chwili kiedy mnie ktos zgnoi a jak mnie juz ktos zgnoil to nie wiedzialam jak reagowac, bo jak reagowac na cos absurdalnego? Najgorsze, ze rodzenstwo tez jest agresywne, mimo, ze obydwojgu rowniez pomagam, jak cos potrzebuja, to dzwonia do mnie, bo wiedza ze zawsze maja we mnie wsparcie. Ile kasy , ciuchow, prezentow ode mnie dostali to nie wspomne, a sami nigdy ani kartki nie wyslali na swieta, ani nie zadzwonili NIGDY do mnie spytac jak sie czuje (nawet jak mialam isc do szpitala). Jedyne wyjscie do ktorego mnie namawiaja znajomi to zerwac z nimi kontakt calkowicie, ale nie wyobrazam sobie takiego czegos, mialabym syf u calej rodziny w Polsce i wszyscy by mnie brali za egoistyczna sucz. Jakby malo bylo oszczerstw. No i rodzinka by dorobila ideologie,ze ich wykorzystalam ,albo okradlam... Dziwie sie,ze jeszcze w psychiatryku nie wyladowalam. Moj sposob na nich to byc soba, byc dobrym czlowiekiem i pilnowac sie,zebym nigdy nie byla taka wobec kogokolwiek jak oni wobec mnie. Ostatnio bardzo pomoglam jednej osobie z dalszej rodziny, jaka byla zawisc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patrycja.hhh
NIENAWIDZE MOICH RODZICÓW . !!! Marnują mi życie ... Uważają że nie mam racji, nie chcą wypuszczać z domu ... Nawet po szkole. Mieszkam w Angli, tu szkoła się kończy o 15.25 . Mieszkam dość daleko od 'miasta', jakieś 3 godziny piechotą a 30 autobusem. Moi rodzice nawet nie wyobrażają sobie żeby mnie wypuścić z domu. Do domu przychodzę około 16.00 W weekendy jako tako mi pozwalają, ale jest ciężko! NIENAWIDZE ICH PRZEZ TO! Marnują mi najleprze lata. NIENAWIDZE ICH! Do pełnoletności zostało mi dwa lata! DWA! Nie potrafię tak żyć, chcą mnie ograniczyć! Tak, wiem, pare razy zawiodłam ich, ale to był akt desperacji, nie mogą mnie trzymać całe życię 'pod kloszem'! Jestem przez to bardzo rozgoryczona, smutna i bezsilna... Zastanwiam się nad samobójstwem, wiem iż to błachy powód ale może wtedy do nich coś przemówi?! Niszczą mi życie, ciągle słyszę 'po 18' mam dość! CHCĘ ŻYĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patrycja.hhh
NIENAWIDZE MOICH RODZICÓW . !!! Marnują mi życie ... Uważają że nie mam racji, nie chcą wypuszczać z domu ... Nawet po szkole. Mieszkam w Angli, tu szkoła się kończy o 15.25 . Mieszkam dość daleko od 'miasta', jakieś 3 godziny piechotą a 30 autobusem. Moi rodzice nawet nie wyobrażają sobie żeby mnie wypuścić z domu. Do domu przychodzę około 16.00 W weekendy jako tako mi pozwalają, ale jest ciężko! NIENAWIDZE ICH PRZEZ TO! Marnują mi najleprze lata. NIENAWIDZE ICH! Do pełnoletności zostało mi dwa lata! DWA! Nie potrafię tak żyć, chcą mnie ograniczyć! Tak, wiem, pare razy zawiodłam ich, ale to był akt desperacji, nie mogą mnie trzymać całe życię 'pod kloszem'! Jestem przez to bardzo rozgoryczona, smutna i bezsilna... Zastanwiam się nad samobójstwem, wiem iż to błachy powód ale może wtedy do nich coś przemówi?! Niszczą mi życie, ciągle słyszę 'po 18' mam dość! CHCĘ ŻYĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidzę - jestem grzesznicą
do czuję że nienawidzę Doskonale Cię rozumiem. Ja też miałam dzisiaj kłótnię z rodzicami, tak samo wczoraj, przedwczoraj ... Moi starzy mnie nienawidzą i ja od jakiegoś czasu odczuwam to samo do nich. Po kłótni leżałam na podłodze w moim pokoju jakieś 2 godziny, zastanawiając się, czy któryś z nich uraczy mnie swoją wizytą. Byłam bardzo wystraszona, serce waliło mi jak oszalałe, czułam niespełnioną nienawiść. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że mogłabym stracić przytomność, a nawet umrzeć na zawał serca, a oni i tak by tego nie zauważyli. Dlatego właśnie uznałam, że poszukam pocieszenia w internecie. Nie mogę się doczekać, aż dorosnę i będę mogła się z stąd w końcu wyprowadzić. Nie mam takiego luzu jak wielu z was, bo mam dopiero 16 lat. Mimo to czuję się wykorzystywana psychicznie w tym domu. Mój ojciec nigdy nie miał do mnie szacunku. Złe słowo, zły gest i "wypierdalaj do pokoju", "nie chcę cię widzieć" albo przechodził do bardziej drastycznych kroków. Matka za bardzo go kocha, a może też równie mnie nienawidzi? Mogłabym wiele napisać o mojej powalonej rodzinie, ale kogo to zainteresuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikiz11
No to jest trudne no ale ja tez tak mam no i czuję się okropnie ale myślę o innych żeczach i to mi pomaga. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna Kaśka
Kurcze, czytałam podobne wątki kilka lat temu. Czytam i dziś. Nic się nie zmieniło na lepsze, a nawet moje stosunki z rodzicami uległy pogorszeniu. Mam 35 lat, a oni nadal uważają, że mogą mnie wyzywać od szmat bez jakiejkolwiek przyczyny! Smutne to, ale chyba się poddaję. Po ostatniej awanturze w święta właściwie do tej pory się nie pozbierałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjkosfvdf
ja swoich też nienawidzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karina marika
Tak dziś po raz kolejny to poczułam. Kilka słów zamienionych z mamą a ja wychodzę z siebie. Dziś też po raz kolejny śniła mi się śmierć mamy, płakałam przez sen. Mój ojciec? Kim jest? Nie wiem. Znam tylko jego datę urodzin. A przecież mieszka ze mną pod jednym dachem. Wiecie o czym marzyłam? Chciałam chociaż raz żeby mnie przytulił. Często patrzyłam jak głaszcze i przytula psa. Opisać co wtedy czułam? Próbowałam zrobić wszystko żeby sprostać wymaganiom rodziców, w szkole w domu, wśród znajomych. Zawsze musiałam być najlepsza a jak byłam to i tak zawsze znalazł się ktoś lepszy bądź porównywalny do mnie. Mam siostrę bliźniaczkę i kiedy na jakim teście miałam choćby 0,5 pkt mniej od niej to było jakieś ale. Mama ? Mama jest najcudowniejszą osobą na świecie, kocham ją tak mocno że gdyby jej zabrakło ja tez przestałabym istnieć. Nie umiem bez niej żyć. Uzależniła mnie od siebie. Potrzebuję jej jak tlenu, pragnę jej zapachu, jej miłości. Moja mama... którą kocham tak samo jak nienawidzę. Przez nią nie umiem kochać, przez nią nie ufam ludziom. Każdego dnia uparcie pokazywała mi że jestem do niczego. Kłamała, śledziła, zabierała prywatność. Odrzucała, zostawiała samą z problemami. Chorą wysyłała do szkoły, wypominała każdą wydaną złotówkę, każdą poświęconą sekundę, biła, karciła. A jednak była przy mnie zawsze. Kiedy zachorowałam, pogrążyła mnie w chorobie, ale była przy mnie. Moja mama... Kocham ją. Chociaż toksyczna, z wadami uważam ją za ideał, darze szacunkiem. Czy chciałabym być taka jak ona? Nie nigdy, nawet w jednej miliardowej. I jak mam nazwać to co czuję? Chora miłość która krzywdzi? Wiecie o co mam największy żal? Że marnuję życie tylko po to by pokazać im że nie jestem zerem. Myślałam że może ze mną coś jest nie tak, że to ja mam jakiś problem sama ze sobą, że oni nie mogą już ze mną wytrzmać. Wyprowadziłam się, studiuję, sama utrzymuję, i niczego od nich nie chce, niczego oprócz tego żeby powiedzieli że są ze mnie dumni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karina marika
Tak dziś po raz kolejny to poczułam. Kilka słów zamienionych z mamą a ja wychodzę z siebie. Dziś też po raz kolejny śniła mi się śmierć mamy, płakałam przez sen. Mój ojciec? Kim jest? Nie wiem. Znam tylko jego datę urodzin. A przecież mieszka ze mną pod jednym dachem. Wiecie o czym marzyłam? Chciałam chociaż raz żeby mnie przytulił. Często patrzyłam jak głaszcze i przytula psa. Opisać co wtedy czułam? Próbowałam zrobić wszystko żeby sprostać wymaganiom rodziców, w szkole w domu, wśród znajomych. Zawsze musiałam być najlepsza a jak byłam to i tak zawsze znalazł się ktoś lepszy bądź porównywalny do mnie. Mam siostrę bliźniaczkę i kiedy na jakim teście miałam choćby 0,5 pkt mniej od niej to było jakieś ale. Mama ? Mama jest najcudowniejszą osobą na świecie, kocham ją tak mocno że gdyby jej zabrakło ja tez przestałabym istnieć. Nie umiem bez niej żyć. Uzależniła mnie od siebie. Potrzebuję jej jak tlenu, pragnę jej zapachu, jej miłości. Moja mama... którą kocham tak samo jak nienawidzę. Przez nią nie umiem kochać, przez nią nie ufam ludziom. Każdego dnia uparcie pokazywała mi że jestem do niczego. Kłamała, śledziła, zabierała prywatność. Odrzucała, zostawiała samą z problemami. Chorą wysyłała do szkoły, wypominała każdą wydaną złotówkę, każdą poświęconą sekundę, biła, karciła. A jednak była przy mnie zawsze. Kiedy zachorowałam, pogrążyła mnie w chorobie, ale była przy mnie. Moja mama... Kocham ją. Chociaż toksyczna, z wadami uważam ją za ideał, darze szacunkiem. Czy chciałabym być taka jak ona? Nie nigdy, nawet w jednej miliardowej. I jak mam nazwać to co czuję? Chora miłość która krzywdzi? Wiecie o co mam największy żal? Że marnuję życie tylko po to by pokazać im że nie jestem zerem. Myślałam że może ze mną coś jest nie tak, że to ja mam jakiś problem sama ze sobą, że oni nie mogą już ze mną wytrzmać. Wyprowadziłam się, studiuję, sama utrzymuję, i niczego od nich nie chce, niczego oprócz tego żeby powiedzieli że są ze mnie dumni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whoever
Mam 16 lat. Mój ojciec jest alkoholikiem, a matka ma ogromne problemy z głową. Mam starszego brata, który jest ostatnią ciotą - ma ogromne kompleksy, jest tępy, samolubny. Jak pozostali, ma mnie głęboko w dupie. Matka wini mnie za alkoholizm ojca, wyzywa od k*rew, dziwek, suk, mimo że praktycznie nie wychodzę z domu, weekendy spędzam nad książkami. Umniejsza moje osiągnięcia, twierdzi, że nic nie potrafię, że nic w życiu nie osiągnę, że jestem słaba. To gówno prawda - gdybym nie miała charakteru, już dawno gryzłabym ziemię. Oczywiście, wypomina każdy grosz. Nie mam komórki, chodzę cały czas w tych samych ciuchach, nie jeżdżę na żadne wycieczki, nie chodzę na imprezy. Na nic nie dają mi kasy. Wypomina mi moją chorobę, naśmiewa się z niej, twierdzi, że ją sobie wmówiłam. Ma głęboko w dupie moje sprawy i problemy, cały czas gada, gada, gada pierdoły o swoim zje*anym życiu, że przez nas nie pracuje i jest nikim. Wariuję na dźwięk jej głosu. Ciągle komentuje mój wygląd, wpędza w kompleksy, a z drugiej strony jest zadowolona, kiedy przytyję. Chce, bym była tak obrzydliwa jak ona. Stary to menel. Wychodzi z domu na tydzień, podczas którego chla z najgorszymi ścierwami. Kiedy jest nachlany, wszczyna z matką awantury, drą mordy, dochodzi do rękoczynów, a ja wariuję. Dzisiaj, gdy jest wyjątkowo trzeźwy, powiedziałam mu, że zawsze miał mnie w dupie. 'Nie pyskuj, bo zaraz ci wpier*olę.' - oto jego odpowiedź. Gdy powiedziałam, że wpier*olić może swoim jeba*ym lumpom, stwierdził, że to ja jestem jeb*ana, a nie oni. Ja, dziewczyna z czerwonymi paskami na świadectwie, niepijąca, niepaląca, nie dająca dupy na każdym kroku. Nie daje do domu żadnej kasy. Wszystko przechlewa, sponsoruje swoich kolesiów lub dziwki. A przed ludźmi gra dobrego i dumnego z córki ojca. Najgorsze jest to, że nie mam nikogo. Żadnej przyjaciółki, zaufanego nauczyciela. Jestem z małej miejscowości, gdzie dla ludzi w moim wieku priorytetem jest porządne chlańsko i zaliczanie kolejnych dziewczyn/chłopaków. Jestem sama. Jestem outsiderką. Jestem inna i oryginalna. Ambitna. Mimo dobrych ocen, nie wywyższam się, staram się nikogo nie negować, a mimo to traktują mnie z dużym dystansem. Obojętnie. Pewnie temu, że nie piję. Ale nie mam zamiaru dla nich zaczynać. Przede mną jeszcze trzy lata liceum. Trzy lata w piekle. Czuję, że nie dam rady, a przecież chcę studiować, chcę do czegoś dojść. Nawet jeśli przetrzymam, skąd wezmę pieniądze na życie? Nie mam żadnego wsparcia. Ale mimo to staram się nie poddawać. Ciągle liczę na przełom. Czasem mam ochotę zatrzymać samochód z rejestracją z drugiego krańca Polski i zniknąć im sprzed oczu. Raz na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesteś bardzo silna
i wiem że dasz radę! trzymam za ciebie kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nacia;(
hej , zupełnie Ciebie rozumiem . moi rodzice może i mnie nie biją ( chociaż sporadycznie mi się oberwie ) ale wyżywają się na mnie psychicznie . według nich wszystko robię źle i na nic nie zasługuję . bardzo dobrze się uczę , ale to dla nich za mało . w ogóle moje sukcesy ich nie interesują . dla nich ważne są tylko moje wady i błędy . czasem myślę że nie wytrzymam i ucieknę z domu , ale nie chcę im tego robić bo gdzieś głęboko w sercu ich kocham . jednak czuję że uczucie nienawiści o wiele przeważa od miłości . bardzo jest mi przykro z tego powodu ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Mimi: gratuluję ci, że udało ci się wyjechać i w ogóle tyle w życiu osiągnąć. Zastanawiam się tylko, czemu im pomagasz, skoro nadal cię krzywdzą? Czy to dlatego, że pomimo tego wszystkiego nadal masz nadzieję, że w końcu będą z ciebie dumni? Ja bym chciała, aby moi byli. Jak by mogli, to i wojnę w Iraku na mnie by zwalili. Ostatnio usłyszałam od matki, że to, że mój brat (młodszy o cztery lata) zawalił rok na studiach, to moja wina, bo go nie pilnowałam... Ojciec w ciągu mojego życia odezwał się do mnie parę razy i parę razy zbił pasem. Nigdy mnie nie przytulili (jak kiedyś zobaczyłam ojca, który czule żegna córkę, to się rozpłakałam). Jedyne zdania z ich strony to pretensje. Szczerze mówiąc, to o więzi z rodzicami wiem tylko z filmów. Chcę się uwolnić od nich, ale nie mogę znaleźć pracy - wszędzie co najmniej 90 osób na miejsce (Wa-wa). Chciałabym wyjechać z tego kraju. Raz w życiu poprosiłam ich o coś - o pieniądze na kurs angielskiego - stwierdzili, żebym znalazła sobie jakiś darmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smerfetka721
Witam wszystkich! Widzę, że nie tylko ja jestem z taki problemem. Przeczytałam wsztskie odpowiedzi i tez postanowilam się zwierzyć. Kolezanek nie mam, moge tylko wszytsko powiedziec swojemu chlopakowi bo tylko jemu ufam. Z rodzicami zawsze mi sie nie ukladalo. jestem najmlodsza z rodzenstwa które jest juz poza domem. Zostalam sama i juz nie wytrzymuje, brak mi nerwow i sil zeby wytrzymac to wszystko . Mam 20 lat a w tym domu nie mam zadnych praw. Rodzica narzucają mi wszystko a ja nie umiem sie im sprzeciwic bo sie boje... Bo jak sie sprzeciwie to uslysze tekst "Jak ci cos nie pasuje to sie wynos. W moim domu bedziesz robic to co Ci każę" Nigdy nie moglam miec kolezanek bo one wszystkie sprowadzaly mnie na zla drogę, nie wolno bylo mi wyjsc na dyskoteke bo ktos mnie zabije albo sie nacpam bo teraz takie rzeczy się dzieją na swiecie. Od 2, 5 roku jestem mam chlopka. To cudowna osoba, planujemy się pobrać. tylko on jest dla mnie oparciem, ale rodzicom sie nie podoba bo oni mieli swojego juz zaplanowanego zieciusia z którym ja powinnam być. a z tym nie moge. Początkowo nic nie mowili ze ze spotykamy, potem zaczely sie klotnie i probowali mnie zmusic zebym sie z nim nie spotykala ale ja nie dalam za wygraną. ostatnio przy nim powiedzieli nie mile rzeczy ze po co przychodzi. On wie wszystko i rozumie sytuacje. Powiedzial ze jest ze mna i ze mnie kocha i nic tego nie zmieni. Nie wiem co mam robic. Poradźcie coś. Nie mogę się wyprowadzic bo zaczelam studia a pracy na razie nie mam i nie bede w stanie sie utrzymac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qew
bożdzisiaj skrzyczałemcórkę i dotarłem tutaj nie wierzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidze ich roiniez
jestem dorosla, mam za slabo platna prace zeby sie od nich wyprowadzic. co zrobic w takiej sytuacji? uczcie sie i uciekajcie bo ja lepszej pracy pewnie juz nie znajde, i do konca zycia tu bede z nimi gnic chyba ze mnie w koncu wyrzuca jak ciagle mi kaza wypierdalac i juz raz mnie wyrzucili zreszta nienawidze ich za to ze zniszczyli mi zycie i ze robia to nadal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dlatego nie wolno mieć dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie potrafię nie nienawidzieć
witam, piszę tu ponieważ nie umiem tłamsić w sobie dalej tej nienawiści. ona zżera mnie od środka. nigdy nie kochałam swoich rodziców. zawsze byłam zła, głupia - określana takimi słowami, jakich się nawet nie używa wobec zwierząt. kretynka, debilka, idiotka to były tylko łagodne określenia. najśmieszniejsze jest to, że moi rodzice ( dziwnie nawet pisze mi się to słowo ) uważają, że jesteśmy normalną rodziną. byłam bita odkąd tylko pamiętam. od zawsze boję się bólu, wydaje mi się, że to przez nich. nigdy nie słyszałam od nich ciepłego słowa, nigdy. nigdy nie mogłam podzielić się swoimi problemami, bo zawsze zostawałam zwyzwana od najgorszych (' jak tak mogłaś zrobić, ty skończona idiotko! ' ). tyle razy słyszałam, że jestem gównem ("gówna się nie tyka, bo śmierdzi" to słowa mojej matki do mojego brata, gdy chciał coś ode mnie), że przestało mnie to już ruszać. wiele razy słyszałam groźby pod tytułem: jak ci wpierdolę, to się krew bo ścianach będzie lała, albo jak ci wypierdolę w tę szczękę to ją połkniesz. kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam, że to patologia. na co moja mamuśka, która uwielbia trzymać pozory na zewnątrz, że ja patologii nie widziałam. najśmieszniejsze jest to, że pracuje ona z dziećmi. po studiach, kursach pedagogicznych. wszyscy myślą, że nasz dom jest normalny. ja po prostu wstydzę się mówić o tym jak mnie traktują. po nocach zastanawiam się czym sobie na to zasłużyłam. nienawidzę ich, choćbym nie chciała to ich nienawidzę. ulżyło mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DOBRZE ŻE JEST TEN TOPIK NIE NAWIDZĘ MOJEJ MATKI ZA TO ŻE WPIERDALA SIĘ W MOJE WYCHOWANIE MOICH DZIECI ŻE PASŁA BY JE CO 3 GODZ ŻE WYPOMNIAŁA MI WSZYSTKO W CZYM NAM POMOGŁA FINANSOWO ŻE PONIŻA MNIE NA KAŻDYM KROKU PRZY DZIECIACH WRZESZCZY NA MNIE JAKBYM CIĄGLE BYŁA MAŁĄ DZIEWCZYNKĄ OCH DUŻO BY PISAĆ NAJWAŻNIEJSZE ŻE NIE JEST MI WSTYD ŻE JEJ NIE CIERPIĘ !!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawiść to moje życie....
Rozumiem Cię, ja też nie mam lekkego życia z rodzicami...Ktoś pytał czy Cię martretują, ale to jak ktoś się znęca nad tobą psychicznie moim zdaniem boli jeszcze bardziej niż fizycznie. U mnie jest tak, ze jeszcze do tego dochodzi starsze rodzeństwo... Wyzywają, jak coś się stanie to zaraz wszystko to moja wina, a jeśli chcę coś powiedzieć i wyrazić własne zdanie to słyszę jedynie żebym się zamkneła i zaraz jest wielka awantura. Pomyśl sobie jak czuje się człowiek, gdy nagle cała twoja najblizsza rodzina: rodzice i bracia na ciebie naskakują i wyzywają... U mnie jest tak, że zawsze trzeba robić co oni każą nawet jeśli nie mają racji trzeba im ja przyznawać bo inaczej powiedzą, że jestem poj.. i do widzenia. Zawsze myślą, że wiedzą co jest lepsze dla mnie, ale ja nie długo będę miała 18 lat i powinnam już sama zadecydować co zrobię ze swoim życiem, ale oni zamiast mnie wspierać to tylko rozkazują i poniżaja, że to jestem najgorsza w całej rodzinie.....Tak wszystko nawet dyktuja mi jak mam się ubierać!!!!!!!Jedno wiem, że ich nigdy nie zawiodłam,bo uczyłam się zawsze z wyróznieniem z średnio powyżej 5.0 , ale oni nadal są tacy jacy są i raczej się nie zmienią.......A NAJGORSZY JEST OJCIEC I MÓJ STARSZY BRAT MATEUSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Staram się ich ignorować, ale ta nienawiść do nich we mnie rośniei czasem wybucham a to jeszcze wszystko pogarsza.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to_tylko.ja...
a ja nie wiem czy ich nie nawidze, bo jak pomyśle ze ich nienawidze to mam wyrzuty sumienia... bo pamiętam te chwile kiedy byłam lana pasem ale z drugiej strony to oni mnie utrzymują inacze mogli by mnei zawsze z domu wyrzucić. Czemu sie nie wyprowadze skoro tak mi źle? bo sie boje ja sobie nie umiem radzić w życiu. Nigdy w życiu nie zrobiłam nic dobrze i nikt nie musi mi o tym przypominać zebym widziała ze tak rzeczywiscie jest. Moze to ja mam problem boje sie iśc do pracy i pracować z ludzmi żeby wszyscy widzieli ze sie nie nadaje i w niczym nie jestem dobra i cały czas przez to czuje wyrzuty sumienia. Pomimo tego ze byłam bita kiedyś raczej jako dizecko niż teraz jak mam 22 lata ( bo wyzywana jestem do tej pory) to jakoś cały czas to wszystko siedzi we mnie, jakiś jest we mnie wstyd przed tym kim jestem. Ja chyba nie nawidze ich za to ze mnie urodzili bo nie potrafie żyć, dla mnie życie to jest męczarnia w dodatku ja nic nie potrafię zrobić dobrze. Ale nie jestem też dobrym człowiekiem bo potrafie sie czasem postawić, jak moj ojcec jest chamski i mnie wyzywa to zachowuje się jak walnięta i też przeklinam do niego ale pomimo to i tak mi to nic nie daje. Moja mama jest spokojna ale raczej zawsze u boku ojca z resztą ona ma taki charakter że nawet jak mnie zwyzywał czy coś to mowiła ze to jednak jest moj ojcec, musze go kochać i szanować. Sama też nie jestem bez winy bo nie potrafie kochać dzieci ani tym bardziej sie nimi opiekować. Dla mnie to była męczarnia jak zostałam matką chrzestną i musiałam sie dzieckiem opiekować, odczuwam straszny wstyd jak musze przytulić dziecko wiec tym bardziej widzę jaki mam patologiczny charakter, i że to co czuje do moich rodziców to też moja wina bo skoro nie potrafie kochać innych to tak samo z rodzicami. wiem że to co napisałam jest takie nie składne ale nie potrafie wyrazić siebie i tego co czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -Lenka-
Nie obwiniajcie sie za wasza toksyczna rodzine, to nie wasza wina! Jedyne, co mozna zrobic , to UCIEKAC jak najdalej od nich , wynajac pokoj w mieszkaniu studenckim, isc do pracy. Jak sie ma na dodatek faceta to juz w ogole super, bo latwiej z wydatkami, ale przede wszystkim jest szansa na normalny zwiazek. Ale do tego trzeba duzo sily, pilnowac sie, zeby nie byc samemu toksycznym. To jest wykonalne, bo milosc potrafi zdzialac cuda, a my wiemy jak krzywdzace sa toksyczne zachowania. Ja prawie codziennie pamietam, zeby NIE BYC toksyczna. Terapia tez by sie przydala albo/i leki - jesli mozecie w ramach NFZ, to sie wiele nie zastanawiajcie. Mozna jakos poukladac sobie zycie, ja sobie ciagle ukladam, tylko ten bol wraca - niesprawiedliwosc, bo czlowiek sie stara byc dobry, normalny (ja chyba ciagle udaje,ze mam normalna rodzine, wysylam im kartki, zapraszam do siebie (nigdy mnie nie odwiedzili!!!, wspieram we wszystkim), a dla nich to sol w oku i powod do wymyslonych oskarzen. I powiem jeszcze jedno, nawet jak Wam mowia, jakie to denne jestescie, glupie itp to ONI SAMI W TO NIE WIERZA. Oni chca,zebyscie tacy byli, bo sami maja kompleksy, ktore probuja w kolko bezskutecznie przerzucic na Was. Ostatnio moja matka sie nawet posuwa do totalnie chamskich klamstw i nawet nie za moimi plecami! Powiedziala mi prosto w oczy,ze ja zdradzalam swojego bylego chlopaka!! Bez zadnych podstaw, wiedziala,ze mojego obecnego spotkalam 4 miesiace po rozstaniu! Albo przyjezdzam w dobrym humorze,a ona mi ni z gruchy wmawia, ze ja jestem taka zalosna, nieszczesliwa osoba i przegralam zycie... A ja super praca, super facet i jeszcze im kase daje... Ona po prostu jest nieszczesliwa jak mi sie powodzi, juz nawet nie umniejsza, tylko wypiera kompletnie to, ze mi sie udalo, a ona gdzies na zadupiu siedzi i jej cala rodzina nie znosi... Podziwiam te osoby, ktore potrafily zerwac kontakt z toksyczna rodzina tak na 100%. Ja sie staram nie zjechac do ich poziomu, ale to paradoksalnie budzi w nich wieksza agresje,niz jakbym po nich jechala... Moze niedlugo z nimi zerwe, na pewno nie beda na moim slubie - nie dam sobie tego dnia zepsuc, bo wiem,ze moja mama bedzie umiala jednym zdaniem z wrednym usmieszkiem doprowadzic mnie do zalamki. Nie pozwole na to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi na tym forum, ale mam wrażenie, że to jest jakiś schemat. Ja sama mogłabym się podpisać pod tymi przeżyciami. Nie wiem, jak jest w Waszym wypadku, ale kiedy zdarza mi się być zmuszonym do wypowiedzi na temat mojej rodziny (bo ja sama tematu tego nie poruszam) - nowa praca i koleżanki z pokoju po jakimś czasie zaczynają pytać - to pierwszą ich reakcją jest niedowierzanie, że ja nie jestem winna. Nie mogą pojąć, że rodzic (mój tata nie żyje, zginął, jak miałam 12 lat) traktuje tak dziecko, które jest grzeczne. A ja jestem i byłam dobrym człowiekiem. Nie zadawałam się z tzw. złym towarzystwem, nie paliłam, nie piłam, w domu aż do końca liceum byłam najpóźniej 0 23:00 (to oczywiście w późniejszych klasach i z konkretnego powodu). Podstawówkę i liceum ukończyłam jako najlepsza uczennica w szkole. Nigdy nie pyskowałam, nigdy nie przeklęłam przy mojej matce - a mam już 34 lata. A jednak jako 13-latka usłyszałam, że jestem kur..., bo zobaczyła przez okno, jak razem z koleżankami i kolegami z bloku bawiliśmy się w "ganianego" i chłopak przez przypadek klepnął mnie w tyłek. Przez przypadek: bo jak miałam 13 lat to seks i sprawy damsko-męskie było jeszcze daleko przed nami (niby tylko 20 lat wstecz, a jednak inne czasy). A jednak za każdą ocenę poniżej 3 była awantura, a za każą piątkę, czy później 6 cisza. Na moje uwagi, że może by pochwaliła, odpowiedziała, że o rzeczach oczywistych ona nie będzie rozmawiać, ani ich komentować. Na studiach zaczęłam pracować w wakacje, żeby mieć na wakacje i swoje wydatki, od IV r. studiów przeszłam na indywidualny tok studiów, żeby iść do pracy i przestać żebrać o pieniądze. Mnóstwo tego było: zero ciepłych słów, a jedynie krytyka. I znamienne słowa: to nie jest twój dom, tylko Mój. Więc nie miałam żadnego wpływu na to, co znajduje się w moim pokoju, bo jak jej się coś przestawało podobać z domowych dekoracji salonu, to wstawiała to do mnie. Czytała moją prywatną korespondencję. Jak wstawiała mi do pokoju kwiaty, " a bo takie zmarniałe", to kiedy ja je doprowadzałam do porządku, to mi je zabierała. Wyprowadziłam się w wieku 27 lat. Dopiero na studiach przyprowadziłam do domu przyjaciółkę: była u mnie może 5 razy. Wcześniej nie zapraszałam nikogo, bo jej to przeszkadzało. Oczywiście zdarzyło mi się na początku kogoś zaprosić, ale jak mi zrobiła jazdy z wyproszeniem koleżanki, pierwszy raz, drugi i trzeci, to dałam sobie spokój. Dopiero dwa lata temu kupiłam sobie mieszkanie: wyobraźcie sobie, że do tej pory jeżeli jeszcze coś przyjdzie na mój tamten adres to ona czyta moje listy: i nie ma najmniejszych zahamowań, żeby zadzwonić i mi o tym powiedzieć. Praktycznie nie utrzymuję z nią kontaktów: bardzo sporadycznie, bo postanowiłam zawalczyć o siebie. Stało się to po tym, jak po jednej z rozmów tel. wylądowałam w szpitalu, bo zaczęłam się dusić i nie mogłam przestać płakać. Stwierdziłam, że koniec, bo inaczej się wykończę. Ale mimo wszystko trochę się boję. Tak sobie myślę, że w końcu to moja matka i że ona w końcu umrze a ja nie zdążę jej wybaczyć. Że będę miała niedługo dziecko i jak ja mu wytłumaczę, że babcia jest, ale nie będziemy się z nią spotykać. Z drugiej strony mam świadomość, że spotkania i rozmowy z nią kończyły się dla mnie płaczem, a ja czułam się fatalnie jeszcze długo po nich. Mam też świadomość, że choć jestem inteligentną, radosną osobą, to trochę boję się ludzi, łatwo mną manipulować, że bardzo chcę aby wszyscy byli ze mnie zadowoleni, że czasami pracuję za dwoje, że boję się krytyki i nie umiem sobie z nią radzić i że to wszystko jej wina. Mam też siostrę: jest taka sama jak moja mama. I nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Czy na tym forum jest ktoś dorosły, kto jakoś sobie z tym poradził?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nastepnym razem jak rodzice powiedza Ci ,ze sie do niczego nie nadajesz to usmiechnij sie i powiedz: " niedaleko pada jablko od jabloni" i sobie odejdz. Rob tak za KAZDYM razem kiedy rodzice powiedza o Tobie cos zlego. Moze to chociaz troche da im do myslenia. Rodzice ponizaja wlasne dzieci wtedy kiedy sami czuja sie zerem, ale probuja sie do tego nie przyznawac. Dlatego jesli za kazdym razem dosadnie im powiesz' niedaleko pada jakblko od jabloni' byc moze uswiadomia sobie, ze probuja Ciebie zgnębic bo sami maja bardzo niska samoocene. Trzymajcie sie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piotrek kraków
kurwa moi starzy sa tak nie dojebani cały czas o cos mnie prosze z minuty na minuty nawet nie zdarze zrobic jednej czonnosci juz mam 50 innych nie tylko dlatego ich nie nawidze sa głupimi hujami kurwa !normalnie czasem to nawet chce sie zabic ;c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ---Una
Dra_binka - ja mam niemal identyczna sytuacje. Radze utrzymywac sporadyczny kontakt - raz na pol roku np, krotkie wizyty, czasem zadzwon. Tak po prostu, zebys wiedziala, co u niej a jak bedzie miala jakas korespondencje do Ciebie to z uporem maniaka tlumacz,ze to Twoje prywtne, I postaraj sie zmienic adres do korespondencji gdzie sie tylko da, u mnie np w Skarbowce i ZUS-ie nie bylo zandego problemu,zeby przekierowac korespondencje, Jak cos przyjdzie od znajomych np kartka to natychmiast do nich pisz o zmianie adresu. Matki juz nie zmienisz, ale poza tym sporadycznym kontaktem w ogole sie do niej nie zblizaj, nie daj sie jej tez brac na litosc, bo najczesciej to najbardziej ucisnione osoby w rodzinie zajmuja sie rodzicami na starosc a rozpieszczone rodzenstwo ma to w d... Trzymaj klase, nei zapominaj o kartkach na swieta czy imieniny, ale tez trzymaj ja na odleglosc i rozwijaj swoja rodzine tak,zeby nie bylo podobnych sytuacji. Jestes na dobrej drodze, zeby wreszcie miec fajna rodzinke!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Zartujesz
widać "syty głodnego nie zrozumie" jak mówi przysłowie. ja nigdy nie byłam w moim domu dziewczynką, córeczką tatusia, mam 23 lata i do tej pory jestem dla niego "gnojkiem, zje***busem" itd itd. Moj ojcec taki jest bo sam dostawał lanie w swoim rodzinnym domu wiec po prostu tak juz jest i tyle. Nie musi być alkoholu zeby była jakaś patologia w domu, on po prostu nie ma jakichś uczuć w sobie, irytuje go gdy płacze dostaje zawsze opier*** jezeli widz ze płacze to zamykam sie w pokoju. Moja matka jest spokojna, wykształcona ale też prymitywna pod wzgledem uczuć, jak jej coś nie pasowało to na skarge do ojca a ja dostawałam w ciry i tak to własnie jest, że są różni ludzie w życiu bardziej wrażliwi i mniej wrażliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katrina 335
Ja również nienawidze swoich rodziców strasznie !!! juz się nie mogę doczekac aż się wyprowadze, wezmę ślub bo przysiągam wole męczyc się z z mężem (mimo ze mój chłopak jest cudowny - ale jak mi wszyscy wmawiają faceci zmieniana sie po ślubie no ale ja nie o tym tutaj) niz mieszkac z nimi, sa beznadziejni, żałośni, nie moge na nich patrzeć i poczuje ogromna ulgę kiedy wyjde z domu z poczuciem ze juz nigdy nigdy nie bede musiała tutaj wrcać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodzice mojej rury czyli
niby matki powinni się za karę w grobie przewracać, że takie gówno terrorystyczne jak ją wyhodowali (nie wychowali)!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×