Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

a jeszce pociesze cie , Moj eks o tym ze kogos ma tez powaidomił mnie sms. 10 lat razem , małżeństwo i dziecko a dla niego wystarczyło wysłac sms???? Jak zabrac zabawki z piaskownicy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, nie wrócił, nadal mieszkamy razem. ale to wisi na włosku. powoli oswajam sie z myslą ze to koniec. on do niej niw wroci, ale chce zamknąć pewien rozdział w zyciu. strasznie siebie potrzebujemy nawzajem. ja jednak też rozsądnie musze do tego podejść. on musi być stanowczy i zdecydowany. inaczej im dalej tym ciężej .tym ciężej dla mnie gdy jednak to się zakończy.... buziory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może i mnie, zastanów się czy on w ogóle ma jakieś plany, bo tekst „tak ale kiedyś” w gruncie rzeczy mało znaczy... to kiedyś może oznaczać nawet za dwadzieścia lat! obawiam się że powinnaś przemyśleć to jednak i postawić jakieś warunki... bo Ty chcesz mieć rodzinę, jest to dla Ciebie ważne! on to powinien rozumieć i powinien dbać o Twoje szczęście, spokój i spełnienie... a jeśli nie rozumie to niech określi czym jest dla niego związek z Tobą, bo jeśli nie związkiem z przyszłością, oczekiwaną i planowaną przez Was obojga to Ty chyba powinnaś zacząć rozluźniać Wasze więzi, szukać innych dróg, starać się sobie powoli inaczej ułożyć życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdaje się że robię tu za adwokata diabła... ale chyba jestem najstarsza, sama wiele przeszłam, wiele widziałam, wiele mi opowiedziano (często byłam powiernikiem obu stron konfliktu) i wiem że czasami jednak trzeba ukochanej osobie powiedzieć że nie może ona nas ranić tylko dlatego że nie może się zdecydować lub nie ma siły na zrobienie czegoś... że czasami trzeba delikatnie wstrząsnąć drugim człowiekiem by zorientował się że musi podjąć decyzję bo za wiele straci... wiem ze to trudne bo kochanemu zawsze chciałoby się nieba przychylić i życie umilić... ale to musi być symetryczne! i jeśli on tak się nie zachowuje to trzeba mu powiedzieć że takie jest nasze oczekiwanie i jest to niezbędne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie po burzliwym weekendzie. jakos nie moze u nas byc mormalnie i spokojnie , bo wciaz cos wyskakuje, no ale juz jest znowu dobrze. Anouk......dzieki za pogawedke:) alonic.......juz troche moja mama wydaja sie byc pogodzona z zaistniala sytuacja, co nie oznacza , ze jest latwo, ale jest jakis kroczek do przodu i bedzie na naszym slubie. czas pokaze jak to z nami bedzie. czasami boje sie, bo nie wiem czy to on wszystko pogodzi. czy nasze zycie bedzie naszym zyciem a nie zyciem z jego problemami z przeszlosci. moze i mnie........nie masz latwo ze swoim. widze , ze on nieco egoistycznie podchodzi do Waszego zwiazku. to przeciez normalne, ze chcesz miec rodzine i takie bezpieczenstwo z jego strony. mam nadzieje, ze on zmieni jednak zdanie i bedzie chcial tego samego co Ty. bo przeciez co z tego , ze on juz bral slub , ma dziecko, to przeciez nie bylo z Toba. bede tez trzymala za Was kciuki:) celineczka......pomimo tego , ze chcesz sie odseparowac od jego ex, od jego dziecka , od juego przeszlosci to jednak te negatywne mysli i wypowiedzi o tamtej dominuja w Twoich wypowiedziach. najlepiej przyjac postawe obojetnosci, bo w tedy nie wyzwala dana osoba na nas zadnych uczuc. lexiii........masz sytuacje podobna do mojej. tez sie boje, i dlugo wczesniej sie balam czy nie uciekne, czy nie odrzuce tej milosci, ale wiem , ze znacznie trudniej bylo by mi odejsc niz zostac przy nim. choc czasem nie wiem jak z nim rozmawiac, bo widze jak dreczy go ta jego przeszlosc i trudnosc pogodzenia naszego zycia z tamtym. Garnierko.......musisz przetrzymac. a swoja droga to ten twoj dziwnie sie zachowuje. ja to juz nie dalabym rady. bo jak mowi , ze wraca to niech wraca, a nie daje jeszcze nadzieje, czeka na niewiadomo co. cos malo stanowczy i zdecydowany jest i czego on wlasciwie chce. bo z tego co piszesz to ja sie juz gubie. mysl o sobie i badz chociaz Ty zdecydowana. aana.......pod wieloma Twoim slowami spokojnie moglabym sie podpisac. mala odnaleziona.......dzielna z Ciebie kobietka i faktycznie tylko on i jego byla wiedza jak bylo miedzy nimi naprawde. a co ciekawe z reguly kazdy co innego widzi. wszystkie goraco pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lexii
Ninke, no tak sytuację mamy bardzo podobną. Dla mojej mamy, ten związek, też jaest absolutnie "nie do przeżycia", chociaż na ślub powiedziała że przyjdzie. Mój w sprawie pogodzenia przeszłości z przyszłością jest chyba bardziej optymistyczny niż ja. Mówi, że będzie ok, on wie, że dużo z siebie daje dzieciom i nie ma wyrzutów sumienia, a na moje obawy w związku z przyszłością reaguje mówiąc, ze przecież wcale nie musi się zdarzyć nic złego, a jeśli już ktoś bedzie dla mnie niemiły, trzeba będzie pilnować i nie dopuszczać do moich kontaktów z tą osobą... - tylko dlaczego ja nadal jetem niespokojna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lexii
tzn. jestem niespokojna oczywiście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo taki nasz babski zwyczaj, to my jesteśmy od tego by zadręczać się tym co może nastąpić... ale uwierz, nie musi być źle, jeśli się kochacie to jesz szansa że będzie cudownie, nie ma gwarancji ale nigdy jej nie ma... a swoja drogą, człowiek po przejściach ma większe doświadczenie i jeśli nie jest głupcem to wykorzysta naukę jaką mu dało życie i wielu błędów nie popełni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny wiem, ze jestem tu nowa i przycuplam sobie do Was bo mi zle. czuje ze osiagam calkowity dol. boje sie, ze to w koncu zrobie. przezornie zgromadzilam juz kilka opakowan. to ulatwiloby sprawe. nie umiem zyc. po tym wszystkim co przeszlam (6 ciezkich operacji, miesiace w szpitalach itd.), po tym wszystkim co osiagnelam - nie umiem zyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już jestem, musiałam podzielić sie komputerem z miśkiem ;) Garnierka, wiem co czujesz , ex mojego odwaliła taki sam numer rok temu, i wiesz oni w tedy byli juz 5 i pół roku po rozwodzie, a ona stwierdziła że dla dobra ich dziecka powinni się \"zejść\" (to było wynikiem tego że misiek powiedził iż ja nie ograniczam mu widzeń z małą i to ja wybieram dla niej prezenty fajnie się odwdzięczyła co ?) Przyjełam to \"na klatę\";) i powiedziałam że on musi sie zdecydować czy chce byc ze mną czy z nią, bo ja nie mam ochoty na trójkąty! Oburzony odparł, że jest i będzie ze mną, ona sie nie poddawała i ciągle nas próbowala skółócić, nie wyszło i znalazła sobie nowy obiekt do kochania. Fajnie się wtedy nie czułam, doszły do tego jeszcze wyrzuty sumienia czy ja mam prawo zabierać tej dziewczynce ojca itp., troche to trwało zanim chciałam nas widzieć razem w przyszłości. Pamietam jak wtedy rodzice mojego robili mi pranie główki o jednośc kościelnego małżeństwa i że on zawsze będzie jej mężem i że dla dobra ich dziecka pownien być z żoną a nie ze mną. Widzisz ja chyba miałam gorzej, mamie się mój związek nie podobał , jego rodzice nakłaniali mnie do zerwania z nim, jego była zaczeła podchody , a on ciągle musiał przkonywać mnie, że mnie kocha i chce byc ze mną. Łatwo nie było. Teraz jest lepiej o niebo lepiej. Z perspektywy czasu powiem tylko tyle, że gdybym w tedy wiedział co mnie czeka w życiu nie wpakowałabym sie w taki układ. Ale z tym informowaniem przez sms o życiowych zmianach to chyba żartujecie ?????? Ninke, widzisz ex to ex nie znam jej i niech tak pozostanie, tylko nie chcę się z nowu przez nią zadręczać, ja jej męża nie zabrałam, ja jej planów życiowych nie krzyżowałam, więc i od niej wymagam tego samego. Nie musi mnie kochać ale mieć do mnie szacunek jak do człowieka. Szczerze mówiąć, od kilku dni zwisa mi co ona o mnie myśli i co mówi. Kiedyś było inaczej bardzo przykro mi było jak słyszałam, że ona chętnie podwyższy alimenty tylko po to abym znalazła lepiej płatną pracę, jakby to miało znaczenie ile ja zarabiam, a teraz mam to gdzieś.... i raczej już tak pozostanie. Kiedyś próbowałam ją przed moim tłumaczyć, że sama z dzieckiem teraz nie mówię nic, nie kontynuje podjętego tematu . Uznałam, że jaka była to była jej sprawa i dopóki mnie nie rani ma to gdzieś ale jeśli zrbi mi coś to nie wiem czy zachowam stoicki spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gostka witaj w naszych progach ;) fajnie, że piszesz może będzie ci przez to łatwiej, oby :) Wiesz ponoć nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) i ja w to zaczynam wierzyć, acha wiara matką naiwnych ;) Będzie dobrze zobaczysz ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, oj, jakie to wszystko trudne... juz tyle razy mowilam jakie to wszystko dla mnie jest wazne. On wie to i co? Powiedzial mi wczoraj, ze jednego dnia chce tego co ja a innego sie boi. Ja nie wiem co mam zrobic, Bardzo sie kochamy i nie potrafie tak po prostu rozluznic wiezow. Wiem, ze tez mnie kocha, jest dla mnie bardzo kochany. Ja juz nie wiem jakich argumentow mam uzyc, zeby potrafil sie w jakis sposob okreslic. Zawsze co slysze to\"bardzo cie kocham i chce byc z toba\"jak pytam co to dla niego znaczy to mowi, ze bedzie o mnie dbal, kochal itd, wie, ze chce miec dziecko i mowi, ze kiedys tak bedzie. Tylko co to jest kiedys? Nie moge go osmieszyc tak jak mowi calineczk i mowic o konkjubinacie, bo go takie rzeczy nie ruszaja. Najgorsze jets to, ze moglabym powiedziec-odejdz, ale ja nie chce, zeby odszedl...Nie radze sobie z tym, nie wiem co robic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może i mnie, kochana tu nie chodzilo o ośmieszenie tylko ja tak czuję i po za tym tak się takie związki nazywa. Mój tez mnie pytał czy jakby nie miał wcześniej żony to teraz byłby dla mnie konkubentem czy chłopakiem, on poprostu nie widzi różnicy, ale już mu to łopatologicznie wyjaśniłam, on zaczyna zmieniać swoje życie aby nie być już konkubentem. Może i mnie - ale kocha i bedzie się opiekował i będzie dbal o twoje szczęście?? ale tobie do pełni szczęscia brakuje rodziny i dziecka czyż nie?? i co ona proponuje w tej materii??? Stwierdzenie kiedyś jest jakieś takie bezpłciowe, może ty go żle rozumiesz?? może on ma na myśli uregulowanie najpierw spraw z ex a potem zakładanie nowej rodziny?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale co on ma regulowac z ex? Juz jest po rozwodzie i laczy ich dziecko. Ja tez nie rozumiem tego kiedys, bo co to znaczy kiedys? Tyle, ze ja juz nie wiem co mam zrobic. Na swieta chce mnie zapoznac ze swoimi rodzicami, czy to moze jest jakis maly krok do przodu? czy jednak sie myle? Zebyscie wiedzialy ile mna targa sprzecznosci...Nie wiem, czy poczekac do swiat i zobaczyc czy rzeczywiscie poznam jego rodzicow i wtedy wrocic do rozmowy, czy moze jednak naciskac juz teraz na jakies konkretne rzeczy? Gubie sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może i mnie , twój mówi że \" ze bardzo mnie kocha, chce by ze mna ale nie chce slubu, nie chce takich jakis zobowiazan, mowi, ze wszystko mozna bez tego, o dziecku nie wspomina, moze poza tym, ze jescze nie. \" Co to dla niego takie jakieś zobiowiązania??, Czyli co on chce być sobie ot tak z tobą i jak mu sie znudzi to sobie pójdzie bo nie ma zobowiązań??? A niechce takich zobowiązań bo co?? bo trzeba ponosic konsekwencje swoich decyzji??A ten twój to ile ma lat? bo takie stwraedzenie to pasuje do 20latka. Wiesz ja czułam podobnie do ciebie, tylko że my rozmawialiśmy i o ślubie i o weselu i dzieciach i nawet operacji plastycznej mojego biustu gdyby karmienie go nadwyrężyło, ale mnie było mało bo nie usłyszałam że co bedzie z jego córką. i ciągle mnie to dręczyło i ja jego ciągle o to wypytywałam. Ale nie rozumiem jednego on chce być z tobą na zasadach wolnego związku?? czy do momentu jak sie nie zestarzejesz?? czy może aż on sie zdecyduje zadeklarować na przyszłość??? Może ma jakieś problemy o których nie wiesz i czeka na ich koniec, aby móc ci sie oświadczyć??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do zaproszenia na święta do domu rodziców- to duży krok, bo przeciez nie każdego sie w taki dzień zaprasza do rodziców. Wniosek z tego taki, że jesteś dla niego ważna, może on potrzebuje jeszcze czasu. Ile nie wiem, ale wszystko na to wskazuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może nie jest pewien twoich uczuć? tak to jest najprawdobnie to! Wiesz faceci po rozwodach badzo dokładnie przyglądają sie swoim następnym wybrankom, pod każdym względem, no cóż nie są już naiwni jak kiedyś i boją się popełnienia tych samych błędów. To by tłumaczyło strożność twojego. Wiesz jak facet jest z kobietą to już znaczy że ją kocha a jak jeszcze o tym mówi to możesz być tego pewna, a że trochę się boi bo już się bardzo spażył no cóż? trzeba mu dac więcej czasu i bardzo kochać i otworzyć sie przed nim. Pozdrawiam cieplutko ;) będzie dobrze ;) i jeszcze nas na wesele zaprosisz ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ++++++======++++
Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa? Dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Ociągają się zwłaszcza mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły. Co ich powstrzymuje? Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane, odparł: "Dla mojej żony z pewnością". Mężczyźni z młodszego pokolenia, by uniknąć tego rodzaju gorzkiej konstatacji, odwlekają ślub, jeśli w ogóle zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość młodych kobiet lubiłaby wyjść za mąż, i to niekoniecznie dlatego, że męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe), ale raczej ze względu na to, że są bystre i widzą, jak jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety, jeśli tylko umie się ona w nim przytomnie umościć. Matrymonialny odwrót Z kolei dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Jeśli wierzyć antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej strategii prokreacyjnej samca bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To sytuacja dla kobiet bardzo korzystna. Niestety, od jakiegoś czasu mężczyźni są w matrymonialnym odwrocie. Wprawdzie nie wszyscy - życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego posłuch w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez obaw. Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, ci, którzy szanują i lubią kobiety i zostali wyedukowani w kulturze związku partnerskiego. Co ich powstrzymuje? Pit bez zobowiązań W dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, dzieci przestały się dzielić na małżeńskie i inne, a legalna żona nie jest gwarantowanym bezpłatnym robotnikiem do obsługi wspólnego gospodarstwa. Mężczyzna może mieć więc poważną wątpliwość, czy małżeństwo jest mu do czegokolwiek potrzebne. Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizacja), ale też tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne, oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki, odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być dyspozycyjne seksualnie na żądanie. Ale z drugiej strony oczekują, że mąż wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700 zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, by otworzyć drzwi. My, współczesne kobiety, chcemy mieć wszystko natychmiast, bez wysiłku i poświęceń. Zastawiamy więc na naszych mężczyzn liczne pułapki, tyle że w ostatecznym rozrachunku same w nie wpadamy. Politykę finansową ustalamy w duchu zasady: "Co moje, to moje, a co twoje, to jeszcze zobaczymy". Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej ("Zrób dzieciom kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro"), ale jej finansowe owoce traktujemy jako prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą. W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę: "Mój brzuch należy do mnie". Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie, ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu ("No tak, to fakt, mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę. Ale zapomniałam, że akurat zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam"), ani o tym, czy dziecko ma się urodzić ("Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do tego"). Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne - laleczki dostępne na życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy naszych partnerów jak misie pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym: "Chcę się tylko przytulić... Taka jestem nieszczęśliwa... Na nic nie mam siły". Żądamy, by nasz nowoczesny partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni czysto platonicznych przytulanek. Otóż takie numery wypada robić tylko tatusiowi, który musi znieść stoicko, że w pełni rozwinięta nastolatka pakuje mu się do łóżka, szlochając: "Tato, boję się, miałam taki zły sen...". Jednak na tatusia miało się tylko jedną szansę w życiu, a mąż zasadniczo służy do czego innego. Oczekujemy, że - zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych - nasz partner zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym będzie jak po viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni. Nękanie codzienne Uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć we wszystkich obowiązkach domowych, również (a może zwłaszcza) tych, których nie lubi: zmywaniu, praniu czy zmianie pieluch, a same się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą ("Ja miałam to zrobić? Chyba żartujesz! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem, gdzie jest warsztat"). Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco zbywał: "Przecież i tak to cię nie interesuje", ale po trzech minutach relacji o negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy: "To Marek też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona chyba kogoś ma?". Sądzimy, że powinien spędzać więcej czasu z rodziną, nie pracować wieczorami i w weekendy, ale gdy mówi, że wobec tego zrezygnuje z dodatkowego zlecenia i zarobi mniej, niepokoimy się: "A co z naszą działką? Przecież mieliśmy ją w tym roku ogrodzić, wykarczować i rozejrzeć się za jakimś niedrogim projektem". Gdy znękany małżonek próbuje nas przekonać, że nie da się jednocześnie pracować mniej i zarabiać więcej, mówimy znacząco, że inni jakoś potrafią, pozostawiając jego domyślności, czy uważamy go za niedołęgę, czy raczej za cwaniaczka sprytnie wymigującego się od bycia z dziećmi. Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet modelu relacji męsko-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru rozmnażających się przez klonowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ++++++======++++
Po co jest ojciec? Natura, dając każdemu dziecku dwoje rodziców, i to tak różnych od siebie, wiedziała, co robi. Tylko matka i ojciec wspólnie są w stanie stworzyć dziecku optymalne warunki rozwoju Na świecie kilkaset milionów matek samotnie wychowuje swoje dzieci. W Polsce od wielu lat liczba samotnych matek oscyluje wokół półtora miliona, dzięki czemu większość z nas, jeśli sama nie doświadczyła takiego losu, to przynajmniej zna kogoś, kto spędził dzieciństwo w rodzinie pozbawionej ojca. I co? Okazuje się, że na ogół te dzieci, wychowane bez udziału ojca, często z marginalną tylko i nie zawsze konstruktywną jego obecnością w ich życiu, wyrastają na normalnych dorosłych, a wszelkie dewiacje, zaburzenia psychiczne czy wady charakteru nie są w ich populacji częstsze niż wśród tych, którzy mieli pełne rodziny. Więc może udział ojca w wychowaniu dziecka nie jest ważny? No cóż, człowiek może przeżyć bez telewizora, łóżka czy stołu, da sobie jakoś radę bez ubrania, zniesie brak dachu nad głową oraz dostatecznej ilości pożywienia, ale lepiej będzie dla niego, dla jego rozwoju, kondycji i funkcjonowania, jeśli te wszystkie rzeczy znajdą się w jego posiadaniu. Podobnie rodzina bez ojca nie przestanie być rodziną i nadal będzie spełniać swoje funkcje opiekuńcze, wychowawcze, ekonomiczne, edukacyjne. Ale lepiej dla wszystkich jej członków będzie, gdy ojciec jednak znajdzie się w jej składzie. Natura, dając każdemu dziecku dwoje rodziców, i to tak różnych od siebie, jak zwykle wiedziała, co robi. Tylko matka i ojciec wspólnie są w stanie bowiem stworzyć dziecku optymaln warunki rozwoju psychicznego i społecznego. Zaspokajają oni różne potrzeby emocjonalne potomka i dostarczają mu różne modele zachowania, które dopiero dodane do siebie dają szansę pełnego przystosowania się małego człowieka do życia w otaczającej go rzeczywistości. Kiedy dziecko wspina się na drzewo, mama krzyczy "nie wchodź, bo spadniesz!", ojciec: "idź do góry!".Kto ma rację? Oboje. Miłość ojcowska to, w odróżnieniu od macierzyńskiej, na ogół miłość bardziej warunkowa, wymagająca od dziecka spełnienia pewnych standardów zachowania i postępowania. Pojawia się ona nieco później niż miłość matczyna (dlatego większość ojców nie przejawia głębszego zainteresowania wobec noworodków i niemowląt) i jest od niej spokojniejsza, bardziej konsekwentna i racjonalna. W stosunkach ojca z córką czy synem większą rolę odgrywa kontakt na płaszczyźnie rozumowej, intelektualnej i poznawczej niż czysto uczuciowej. Matka jest od bezwarunkowego akceptowania i kochania, a ojciec od nagradzania swoją akceptacją za poznawanie świata i reguł rządzących życiem. Matka pragnie usunąć z drogi dziecka wszystkie przeszkody i za wszelką cenę oszczędzić mu cierpienia, ojciec zaś kładzie nacisk na pokonywanie przeszkód i umiejętność znoszenia cierpienia, ponieważ jest ono nieuniknione. Kiedy syn wda się w awanturę na podwórku, matka prawdopodobnie będzie go przekonywać, by wrócił do domu albo zacznie się kłócić w jego obronie. Ojciec - raczej namówi syna, by oddał cios. Patrząc oczami dziecka, ojciec jest mniej bojaźliwy i drobiazgowy, za-zwyczaj pozwala na dużo więcej niż matka. Będąc z ojcem, można nie zjeść na śniadanie obrzydłej, ale zdrowej owsianki, a na obiad zadowolić się niezdrowym, ale pysznym hamburgerem. Nie wypytuje on dokładnie gdzie, po co i z kim idzie dziecko, a o koledze "twardzielu", którego mama uważa za źle wychowanego, może się wyrazić z uznaniem. Ojciec też zazwyczaj lepiej niż mama rozumie, czym jest "obciach", wie, jakie reguły panują w grupie rówieśniczej i można z nim spokojnie pogadać, nawet o seksie czy narkotykach. Krótko mówiąc, ojciec to przede wszystkim dystans i rozum, a matka to uczucie i bliskość. Jedno i drugie jest niezbędne, aby rozwój dziecka był harmonijny. Jak wiemy, dzieci bez obecności ojca w domu też wychodzą na ludzi, ale ich dzieciństwo, a szczególnie dorastanie i dojrzewanie jest trudniejsze, więcej w nim napięć, konfliktów, lęku i cierpienia, bo w wielu sytuacjach daje o sobie znać brak specyficznego ojcowskiego wsparcia i chłodnego dystansu. Bez ojca świat dziecka jest niepełny i jednostronny. Pamietaj o tym MAŁA !!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ponownie Znowu przedstawie wam punkt widzenia eks co da moze bardziej obiektywny obraz. Moj eks uywa argumentu córki w stonsunk do mnie. A brzmi to tak. : Czy wiem jakie jest najwieksze marzenie naszej córki..... Czy tak nie wygladaja podobno zagrywki byłych zon? Gdy mu odmowiłam powrotu obraził sie i miałam spokoj niecale dwa tygodnie. Dzsiaj znowy zagadywał pisał sms dlaczego nie chce z nim rozmawiac , nie odpowiadam na sms i tp. .Czy myslicie jak sie na mnie obraziłto co powiediał kochance sory drugiej (to jeszcze przyzwyczajenie sprzedd rozowodu). Pewnie właśnie to co wy słyszycie , że ja uzywam takich argumentów i chce jego owrotu ale on nie chce. Przecież nie pokarze przed wami swojej słabości , że faktycznie nie wie czego chce i dostał od byłej po głowie. To jest błedne kolo ani kochanka , ani druga ani eks nie wie co jest w ich głowach. Dotyczy to tych problemowych przypadków. Czy nie uważacie ,że tak tez może być? To tak na marginesie troche zasiałam watpliwosci. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała odnaleziona, z tobą jak zwykle ciężko sie nie zgodzić ;) Nie zasiałaś wątpliwości, bynajmniej nie we mnie ;) No widzisz ja jestem pewna zachowania mojego bo często słysze jak rozmawia z ex przez tel. i nie są to miłe pogaduchy o pogodzie tylko konkretne pytania np \" kiedy bedę mógł zobaczyć córkę\"? lub \"uważam, że z małą należy iść do psychologa, bo mylą sie jej tatusiowie i ostatnio przy mnie z tego powodu płakała\" , póżniej następuje cisza i stwierdzenie końcowe owych rozmów z reguły tak brzmi \" zastanów sie nad dobrem dziecka\". I gdybym tylko końcówkę słyszała pewnie zastanawiałabym sie co on ma na mysli , ale że jestem przy całej rozmowie to już nie jest to zastanawiającwe bo jest oczywiste, że on marwi sie o swoje dziecko. Pózniej mówi, że ma problem z komunikacją z była odnośnie małej i tyle. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
targaja mnierozne watpliwosci, ciezko, ciezko.... a jak myslicie, jak pojade do M na swieta to co powinnam wziac dla rodzicow? Jakiegos zajaca, pisanki czy co? Bo chyba tak z pusta reka to nie bardzo wypada jechac do obcych na swieta? Zreszta jeszcze sie okaze czy w ogole pojedziemy, moze cos wypadnie M tzn moze mu sie odmieni i nie bedzie chcial ze mna jechac? Ale jestem zakrecona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może i mnie, tez miałam ten dylemat, ale ja rodziców ojego poznałam w zwyczajny dzień i tez go o to zapytałam , ale on powiedział że u nich w rodzinie nie praktykuje się prezentów i upominków po za :imieninami, urodzinami i gwiazdką. Ja miałam problem z głowy. A ty jak bardzo chcesz coś im dać od sibie na I tzw randce;) to zapytaj lubego, może coś ci podpowie, może jago mama lubi mazurki, a ojciec fajki ????? Może lubią dekoracje świąteczne (niektórzy ich nie cierpią) możliwości jest wile dokładnie tyle ile ludzi, ale do świąt masz jeszcze czas więc coś wymyślisz ;) Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiaty
zawsze są mile widzine, a już na wielkanoc to zawsze jakis bukiet fajowy można wykombinować, a i koszyczek z jajeczkami, zajączkiem też będzie dobry...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mala odnaleziona.....wiem , ze Ty jestes byla i zawsze z zainteresowaniem czytam twoje wpisy , bo wnosza tu cos innego wlasnie to inne spojrzenie. a tym wpisem moim potwierdzilam Twoje slowa, ze wlasnie Ty i Twoj byly maz wiecie najlepiej jak miedzy Wami bylo i jak jest teraz. a faceci mowia to co im wygodnie. i pewnie, ze nie przyznaja sie przed druga do ich porazki. bo ten Twoj byly zdecydowanie poniosl porazke , a na pewno przeliczyl sie. ja podobnie jak celineczka tez jestem czasem przy jego rozmowach telefonicznych i wiem jak mniej wiecej ze soba rozmawiaja. i to co mowi jesli w ogole mowi, i pokrywa sie z tym co slysze. moze i mnie......mysle, ze cos wlasnie takiego swiatecznego moglabys zabrac. a moze upieczesz sernik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak mysle, ze ten pomyslk z sernikiem jest niezly, ale ja bede u swoich rodzicow i to bedzie w biegu wiec odpada. Moze rzeczywiscie jakis wiosenny kwiatek w koszyku z jajem i zajacem? Mam nadzieje, ze po swietach nie bede musiala zalic sie, ze jednak nie bylam, ale jest to mozliwe. Na razie nie bede o tym myslec-bedzie chcial ze mna jechac to pojade, nie-to zostane u swoich rodzicow. Jakos tak trudno mi wyobrazic, ze nie chce byc razem ze mna(slub itp) a zabierze mnie raptem do swoich rodzicow-przypomne, ze minelo juz ponad 3 lata jak jestesmy razem. Jezeli pojedziemy, to chyba rzeczywiscie jakis postep z jego strony. Trzymajcie kciuki, moze to pomoze, bo ja mam pietra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość auuuu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może i mnie, bądź dobrej myśli zaproszenie do rodziców to coś w rodzaju deklaracji, to znaczy że coś się dzieje i akceptacja Waszej przyszłości bardzo wolno ale postępuje... będzie dobrze! a zabrać ze sobą możesz właśnie jakąś piękną pisankę czy bukiet wiosennych kwiatów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×