Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość rosa

Moja nerwica...

Polecane posty

Gość Boazerio
rosa mam pytanie widze ze ty duzo pszeszlas dala bys mi swoje gg fajnie by bylo mi z takim kims porozmawiac naprawde mam nerwice 5 lat na poczatku byly to blache powody dusznosci ale dalo sie z tym zyc ale kiedy doszyly do tego nagle ataki czulem ze sie dusze tak jak mowicie ze za pare minum umre to naprawde zaczolem sie tym strasznie martwic w tym momiecie mam dosc zycia naprawde ta choroba mnie zabija a kto wie czy kiedys mnie niezabije mam mnostwo innych problemow ale to niewazne boje sie wyjsc z domu bo niebedzie mnie mial kto uratowac straszne , to jest moj problem o tyle lepszy ze ja mam tylko problem z dusznoscia w podswiadomosci tkrwi ze sie dusze chodz dobrze wiem ze nic mi niejest jak o tym niemysle funkcjonuje jak normalny czlowiek w tym problem ze teraz mysle o tym caly czas zaraz mnie niebedzie na tym swiecie wtedy dochodzi mocne bicie serca caly sie trzese i to cos w brzuchu stres wiec rosa jesli tu jeszcze zagladasz napisz mi swoje gg mysle ze ty mozesz mi doradzic bo widzialem ze duzo robilas w tym kierunku zeby byc normalnym a ja tego teraz chce pozdrowienia wielkie dla osob ktore mama nerwice to jest straszne nie zalamuje sie niezycze tego najgorszemu wrogowi pozdrawiam was wszystkich niedajcie sie aby wam wszystkim sie udalo to gowno wyleczyc!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zrezygnowana
czesc. nerwy poanowaly juz chyba wszystkie narzady mojego ciala. dlugo by opowiadac. odwiedzialm juz chyba wszystkich leakrzy, zrobilam chyba wszystkie badania i nic. jak bylo tak jest. juz drugi raz lecze sie u psychiatry ale mi nic to nie pomaga. mam wrazenie ze psychiatrzy to specyficzny gatunek ludzi, ja do niego mowie co mi dolega a on i tak swoje wie, tak jakby mnie wcale nie sluchal. przyznam ze jestem teraz zalamana. nie wiem co dalej ze soba zrobic. nie mam juz pomyslu gdzie sie udac. boje sie brac lekow psychotropowych zbyt dlugo bo to podobno szkodzi. jestem zalamana, boje sie jak ja bede dalej tak zyc. mecze sie z tym juz z 10 lat i mam dosc. chce sie od tego uwolnic. jesli ktos moze mi cos poradzic to bardzo prosze, a moze jest ktos kto jest w podobnej sytuacji jak ja. bardzo prosze odezwijcie sie, moze byc tez na maila. pozdrawiam i zycze wszystkim zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrezygnowana 12344321
czesc. nerwy poanowaly juz chyba wszystkie narzady mojego ciala. dlugo by opowiadac. odwiedzialm juz chyba wszystkich leakrzy, zrobilam chyba wszystkie badania i nic. jak bylo tak jest. juz drugi raz lecze sie u psychiatry ale mi nic to nie pomaga. mam wrazenie ze psychiatrzy to specyficzny gatunek ludzi, ja do niego mowie co mi dolega a on i tak swoje wie, tak jakby mnie wcale nie sluchal. przyznam ze jestem teraz zalamana. nie wiem co dalej ze soba zrobic. nie mam juz pomyslu gdzie sie udac. boje sie brac lekow psychotropowych zbyt dlugo bo to podobno szkodzi. jestem zalamana, boje sie jak ja bede dalej tak zyc. mecze sie z tym juz z 10 lat i mam dosc. chce sie od tego uwolnic. jesli ktos moze mi cos poradzic to bardzo prosze, a moze jest ktos kto jest w podobnej sytuacji jak ja. bardzo prosze odezwijcie sie, moze byc tez na maila. pozdrawiam i zycze wszystkim zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po zmarznietym śniegu chrupia kroki Nowego. Przywitajmy Go z uśmiechem na ustach poczęstujmy gorącą czekolada, niech ogrzeje się i oswoji z nami. Niech da nam optynizm wosennych motyli, da nam promienie lata, bogactwo złotych kwiatów na łące i miłych przeżyć tysiące, miłość pszczółeki zajęcy, do pracy więcej chęci. Szczęsliwego Nowego 2009

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po zmarznietym śniegu chrupia kroki Nowego. Przywitajmy Go z uśmiechem na ustach poczęstujmy gorącą czekolada, niech ogrzeje się i oswoji z nami. Niech da nam optynizm wosennych motyli, da nam promienie lata, bogactwo złotych kwiatów na łące i miłych przeżyć tysiące, miłość pszczółeki zajęcy, do pracy więcej chęci. Szczęsliwego Nowego 2009

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po zmarznietym śniegu chrupia kroki Nowego. Przywitajmy Go z uśmiechem na ustach poczęstujmy gorącą czekolada, niech ogrzeje się i oswoji z nami. Niech da nam optynizm wosennych motyli, da nam promienie lata, bogactwo złotych kwiatów na łące i miłych przeżyć tysiące, miłość pszczółeki zajęcy, do pracy więcej chęci. Szczęsliwego Nowego 2009

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolcia215
mam problem i nie wiem jak sobie poradzic nie wiem co mi jest depresja czy nerwica ale potrzebuje pomocy bo rujnuje zycie moim dziecia i mężowi i wszystkim dookoła. chciałabym sie zabic ale nie moge zostawic dzieci. juz mam dośc tego zycia. nie stac mnie na lekarza i boje sie ich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana222
mam problem i nie wiem jak sobie poradzic nie wiem co mi jest depresja czy nerwica ale potrzebuje pomocy bo rujnuje zycie moim dziecia i mężowi i wszystkim dookoła. chciałabym sie zabic ale nie moge zostawic dzieci. juz mam dośc tego zycia. nie stac mnie na lekarza i boje sie ich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana222
mam problem i nie wiem jak sobie poradzic nie wiem co mi jest depresja czy nerwica ale potrzebuje pomocy bo rujnuje zycie moim dziecia i mężowi i wszystkim dookoła. chciałabym sie zabic ale nie moge zostawic dzieci. juz mam dośc tego zycia. nie stac mnie na lekarza i boje sie ich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj zalamana 222. Też mam problem. Byłam u psychiatry. To był mój pierwszy krok do zdrowia i swiredzono u mnie nerwice depresyjno-lękową, wiec mam depresje i nerwice w jednej osobie;-) Postaraj sie zmobilizować pójść do lekarza. Jak boisz się sama iść to poproś kogoś bliskiego żeby poszedł z Tobą (męża, mamę - kogoś zaufanego). Otatnio wpadałam na to że w depresji nie warto kierować sie emocjami tzn uczuciami tylko racjonalnym myśleniem:-). prawdopodobnie psychiatra zkieruje Ciebie na psycho-teapię. Taka terapia trwa długo... tzn zależy od osoby jak jest otwarta. Ja mam zleconą taką terapie ale mam problemy z otwarciem sie na moją psychoterapeutkę i dla tego moja terapia jeszcze nie ruszyła z miejsca ale już chodze ok1-2lat. Hm, jak masz jakieś pytania to pytaj. jestem bradziej otwarta przez net niż na terapii;-P Pozdrawiam Wszytkich Anna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Załamana222. U mnie stwierdzono nerwice depresyjno-lękową, więc mam 2 choroby w jednej osobie;-) Jedynym wyjściem z tego stanu jest niestety pujście do lekarza (nie koniecznie prywatnie). Depresja nie musi być wcale taka zła tylko niepozwól jej na zbyt wiele... nauczyłam sie że w depresji nie można kierować sie uczuciami tylko zdroym rozsądkiem. Jak masz jakieś pytania to pytaj zapaszam i pozdrawiam:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Załamana222. U mnie stwierdzono nerwice depresyjno-lękową, więc mam 2 choroby w jednej osobie;-) Jedynym wyjściem z tego stanu jest niestety pujście do lekarza (nie koniecznie prywatnie). Depresja nie musi być wcale taka zła tylko niepozwól jej na zbyt wiele... nauczyłam sie że w depresji nie można kierować sie uczuciami tylko zdroym rozsądkiem. Jak masz jakieś pytania to pytaj zapaszam i pozdrawiam:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to bedzie
mam ze soba ogromne problemy: rece mi sie trzesa nawet kiedy stres jest minimalny np gdy komus znajomemu chce cos w telefonie pokazac, boje sie odezwac do nowo spotkanych ludzi (a nawet przywitac sie z sasiadami), ciezko mi ida rozmowy z kimkolwiek oprucz najblizszego otoczenia, caly czas chodze spiety, przestraszony obawiam sie o przyszlosc bo tak na dobra sprawe nie mam zainteresowan nie wiem co bede robil po technikum/jakichs studiach, nic mi sie nie chce ostatnio nawet wszyscy zaczynaja mnie draznic swoim glosem, wielokrotnie myslalem nawet o samobojstwie ale to puste mysli nie mialbym odwagi zeby to zrobic. chodze juz do lekarza 2 lata po ostatniej ankiecie, ktora musze wypelnic przy kazdej wizycie lekarz powiedzial ze jest bardzo zle. leki nie pomagaja mialem ich juz mnostwo, lekarz namawial mnie na terapie u psychologa, jednak kiedys po jednej wizycie stwierdzilem ze to nie dla mnie stracilem tam tylko czas i nerwy. pomocy! co mam ze soba zrobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotobedzie
mam ze sobą ogromne problemy: ręce mi się trzęsą nawet kiedy stres jest minimalny np gdy komuś znajomemu chce coś w telefonie pokazać, boje się odezwać do nowo spotkanych ludzi (a nawet przywitać się z sąsiadami), ciężko mi idą rozmowy z kimkolwiek oprócz najbliższego otoczenia, cały czas chodzę spięty, przestraszony obawiam się o przyszłość bo tak na dobra sprawę nie mam zainteresowań nie wiem co będę robił po technikum/jakichś studiach, nic mi się nie chce ostatnio nawet wszyscy zaczynają mnie drażnić swoim głosem, wielokrotnie myślałem nawet o samobójstwie ale to puste myśli nie miałbym odwagi żeby to zrobić. chodzę już do lekarza 2 lata po ostatniej ankiecie, którą muszę wypełnić przy każdej wizycie lekarz powiedział ze jest bardzo źle. leki nie pomagają miałem ich już mnóstwo, lekarz namawiał mnie na terapie u psychologa, jednak kiedyś po jednej wizycie stwierdziłem ze to nie dla mnie straciłem tam tylko czas i nerwy.mam juz prawie 18lat pomocy! co mam ze sobą zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przerazony215
mam ze sobą ogromne problemy: ręce mi się trzęsą nawet kiedy stres jest minimalny np gdy komuś znajomemu chce coś w telefonie pokazać, boje się odezwać do nowo spotkanych ludzi (a nawet przywitać się z sąsiadami), ciężko mi idą rozmowy z kimkolwiek oprócz najbliższego otoczenia, cały czas chodzę spięty, przestraszony obawiam się o przyszłość bo tak na dobra sprawę nie mam zainteresowań nie wiem co będę robił po technikum/jakichś studiach, nic mi się nie chce ostatnio nawet wszyscy zaczynają mnie drażnić swoim głosem, wielokrotnie myślałem nawet o samobójstwie ale to puste myśli nie miałbym odwagi żeby to zrobić. chodzę już do lekarza 2 lata po ostatniej ankiecie, którą muszę wypełnić przy każdej wizycie lekarz powiedział ze jest bardzo źle. leki nie pomagają miałem ich już mnóstwo, lekarz namawiał mnie na terapie u psychologa, jednak kiedyś po jednej wizycie stwierdziłem ze to nie dla mnie straciłem tam tylko czas i nerwy.mam juz prawie 18lat pomocy! co mam ze sobą zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sanczo
mam ze sobą ogromne problemy: ręce mi się trzęsą nawet kiedy stres jest minimalny np gdy komuś znajomemu chce coś w telefonie pokazać, boje się odezwać do nowo spotkanych ludzi (a nawet przywitać się z sąsiadami), ciężko mi idą rozmowy z kimkolwiek oprócz najbliższego otoczenia, cały czas chodzę spięty, przestraszony obawiam się o przyszłość bo tak na dobra sprawę nie mam zainteresowań nie wiem co będę robił po technikum/jakichś studiach, nic mi się nie chce ostatnio nawet wszyscy zaczynają mnie drażnić swoim głosem, wielokrotnie myślałem nawet o samobójstwie ale to puste myśli nie miałbym odwagi żeby to zrobić. chodzę już do lekarza 2 lata po ostatniej ankiecie, którą muszę wypełnić przy każdej wizycie lekarz powiedział ze jest bardzo źle. leki nie pomagają miałem ich już mnóstwo, lekarz namawiał mnie na terapie u psychologa, jednak kiedyś po jednej wizycie stwierdziłem ze to nie dla mnie straciłem tam tylko czas i nerwy.mam juz prawie 18lat pomocy! co mam ze sobą zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sanczo
mam ze sobą ogromne problemy: ręce mi się trzęsą nawet kiedy stres jest minimalny np gdy komuś znajomemu chce coś w telefonie pokazać, boje się odezwać do nowo spotkanych ludzi (a nawet przywitać się z sąsiadami), ciężko mi idą rozmowy z kimkolwiek oprócz najbliższego otoczenia, cały czas chodzę spięty, przestraszony obawiam się o przyszłość bo tak na dobra sprawę nie mam zainteresowań nie wiem co będę robił po technikum/jakichś studiach, nic mi się nie chce ostatnio nawet wszyscy zaczynają mnie drażnić swoim głosem, wielokrotnie myślałem nawet o samobójstwie ale to puste myśli nie miałbym odwagi żeby to zrobić. chodzę już do lekarza 2 lata po ostatniej ankiecie, którą muszę wypełnić przy każdej wizycie lekarz powiedział ze jest bardzo źle. leki nie pomagają miałem ich już mnóstwo, lekarz namawiał mnie na terapie u psychologa, jednak kiedyś po jednej wizycie stwierdziłem ze to nie dla mnie straciłem tam tylko czas i nerwy.mam juz prawie 18lat pomocy! co mam ze sobą zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \\\"wisząc\\\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \\\" walcie sie wszyscy na ryj\\\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \"wisząc\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \" walcie sie wszyscy na ryj\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \"wisząc\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \" walcie sie wszyscy na ryj\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poproszę biust z kurczaka
witajcie, odświeżmy ten topik... widze, ze ma mnóstwo stron i ciągnie sie od 2005 roku... ;) dołączam sie do Was... moja mama leczyła sie na depresje, obecnie juz jest lepiej, ja na pewno "niezaraziłam sie" od niej, moja ewentualna nerwica jest wynikiem wielu stresów, przeżyć (szkoła, egzaminy, chamskie towarzystwo w klasie...) ogólnie to nie miałam lekko...przez tych chamów w klasie doszło do totalnego wyniszczenia moich nerwów. Nie chodzi o jakies straszne koszmary ze mnie bija, nie nie! :D Ale ewidentnie wyczuli moją słabość. I znęcają sie słownie. W podstawowce byłam bardziej wyluzowana. Mowilam wiersz przed klasą z dziewczynami... nie paliłam se ze wstydu, nie trzęsłam sie... nikt sie przede wszystkim nie śmiał! A teraz... przez to ze oni sie smieją z byle czego to ja juz nawet sie nie zgłaszam! Oni mnie zniszczyli! Straciłam wiele okazji przez nich. ;/ Teraz to przed klasą nie moge stanąć! Do tablicy tyłem tak... ale odwrócic sie nie moge, cos mnie trzyma! Od razu bym sie tak zaczela trząść ze nie wiem... :O Życze im wszystkiego najgorszego... takim ciulom nie można życzyć dobrze... oby ich samochody poprzejeżdzały. Teraz przez nich czeka mnie leczenie sie na nerwy. :O Mam dość, kiedy los sie do mnie uśmiechnie? Chce ułożyć sobie życie, pospełniać marzenia, bo ja zapomniałam, jak to jest byc szczęsliwym. :( Później napiszę o moich objawach... proszę, odzywajcie się i nawzajem się wspierajmy! Chyba jestem tu najmłodsza, bo mam niecałe 16 lat... mam zniszczoną tę wspaniałą młodość... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klklklklk
witam dziewczyny.czytam was czasem ale dopiero teraz coś wyskrobię. w sumie mam tylko jedno pytanie.lekarze wmawiają ,że mam nerwicę a ja ciągle nie mogę tego przyjąć. a wiec moje pytanie czy w różnych etapach choroby tez czujecie ból. dokładniej chodzi mi o to czy będąc zdrowa(miałam naprawde mnóstwo badań) można odczówac mocny ból. JA wiem co to są nerwobóle ale mój ból jest silny tak jakbym naprawde była na coś chora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uśmiechnięta8
ja tez jakoś żyje, ale czasem jest masakrycznie , wtedy zwłaszcza, gdy zaczynam się skupiać na objawach, a nie na przyczynach. Miałam juz okres, że bałam się zasnąć, bo myślałam, że się rano nie obudze, miałam już też ciśnienie 180/110, kilka razy szpital, badania, dom i znów szpital, badania i dom, było już tętno 105, bóle serca i klatki piersiowej, bóle głowy i teraz ostre bóle w przełyku i uczucie, że się duszę, ale to nie jest najgorsze, najgorsze jest to, że przez to gówno tracę pół dnia, bo o tym myślę i że myśl, że nikt nie czuł się tak okropnie jak ja. MASAKRA, przeszkadza mi to w życiu niemiłosiernie, również chodzę do lekarza, biorę leki i też dowiedziałam się, że źródłem mojej nerwicy jest dziecinny dom, gdzie wszyscy traktowali mnie, jak popychadełko na które zwala się wszystkie winy i obarcza się wszystkim, niepełna rodzina, ojciec pijak i zupełne nie szanowanie siebie- również przez samą siebie, chodzę na tą psychoterapię, biorę leki i mam nadzieje, że to się kiedyś skończy, że moje życie nie bedzie się toczyć wokół tego gówna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×