Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość rosa

Moja nerwica...

Polecane posty

Gość to niezgodne z zasadami terapi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
niezgodne????a gdzie to napisane jest????Ta pani jest trenerka autosugestii i czegos tam jeszcze a przy okazji psychologiem i dowodem ze mozna wyjsc z nerwicy całkowiecie...i to nie takiej jak nasza...tylko takiej w ktorej przestaje sie widzec chodzic czy mowic...albo laduje sie w szpitalu ma sie miec natychmiastowa operacje na serce a na drugi dzien okazuje sie ze z sercem juz ok...Ja jestem wdzieczny tej kobiecie ze wogole ma ochote ze mna pracowac bo jestem trudnym pacjentem...i powiem tylko ze pomaga mi bardziej niz psychoterapia w osrodku ktora jest ograniczona czasem a na zewnatrz siedzi pełno ludzi...!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czaras, nie jest chyba z Toba tak źle, skoro chodzisz do pracy:) jak sobie dajesz z tym radę? Po piwie Ci lepiej? podobno konik dobrze robi:) na rozładowanie :) życzę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość płacisz to przychodzi
tylko czy to etyczne?? W nerwicy ważne jest przełamać się i wyjść po pomoc to nie depresja gdzie leżysz jak kłoda! A w dodatku Ty pracujesz, więc spokojnie możesz dochodzić na terapię ale skoro wolisz płacić za naiwność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojej, czy to ażne kto do kogo przychodzi?? efekt się liczy, najważniejsze, żeby było skuteczne. Etyczne czy nie etyczne? pozostawmy tego typu dyskusje dla psychoterapeutów, a nie dla pacjetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wazne wyobraz sobie
to czesc terapii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RosenRed
Mój chłopak ma podobny problem - żyje w ciągłym strachu przed kolejnym atakiem, ma bardzo kruchą konstrukcję psychiczną. Bardzo go kocham i marzę o wspólnym życiu ale jego lęk kładzie sie cieniem na naszym związku - On często jest gdzieś daleko, wycofany, milczący, nieobecny, a ja czuje się zupełnie bezradna - bo nie potrafię mu pomóc, mimo że znam teorie, mechanizm, objawy, przebieg i propozycje terapeutyczne... A jednak gdy przychodzi mi zmierzyc się z lękiem najbliższej osoby czasem tracę wiarę, siłę, cierpliwość... Jeszcze nigdy nie udało nam się wspólnie wyjechać, wielokrotnie zmienialismy plany, zostawaliśmy w domu - z lękiem nic nie jest tak łatwe jak zazwyczaj wydaje się ludziom bez takich problemów. Lęk zabija spontanicznosć i radość życia... Bo trzeba pamietać, żeby unikać spacerów w pobliżu wiaduktów, bo przpadkowy deszcz może spowodować infekcję, infekcja gorączkę a gorączka zwiększa prawdopodobieństwo ataku, bo w pociągach jest niepewnie, bo gdy zbyt długo patrzy sie w niebo można dostac zawrotu głowy a stąd już tylko krok do ataku. Staram się go rozumiec, wspierać... ale sama nie jestem zbyt stabilna emocjonalnie (u mnie to dwubiegunówka i borderline) i czasem trudno mi radzić sobie z frustracją, poczuciem, że życie nas omija. Powiedzicie - Wy, którzy znacie ten problem najlepiej, bo od środka - jakiego traktowania, jakiego podejścia oczekiwalibyscie od najbliższej osoby a jakie reakcje bolą Was najbardziej (może nie zdaje sobie sprawy z tego co źle robię)?... jestem w stanie wiele znieść - mój chłopak jest cudownym człowiekiem. Pięknym, mądrym i dobrym na jego problemy patrzę jak na wyzwanie a nie wadę. Wiem, że w dużym stopniu go uwrażliwiły, że to w pewnej mierze dzięki temu ma tak bogate wnętrze, potrafi tyle z siebie dać. Dla mnie najważniejsze jest, żeby On w końcu poczuł się pewniej... Żebyśmy zaczęli bogate, życie, produkcję pięknych wspomnień... żebysmy mogli razem odkrywać niezwykłe-zwykłe miejsca, fascynujących ludzi. ale czasem przestaje wierzyć, że jeszcze wszystko będzie możliwe, że coś się zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Co do poprzednich postów powiem wprost...jesli zaproponowaliby mi terapie na srodku marszałkowskiej w godzinach szczytu to bym skorzystał...a wyobraz sobie ze do pracy nie chodze dobrowolnie zmusza mnie do tego matka...eshhh mysałem ze po piwie mi lepiej...ale coz...cała noc nieprzespana a dzisiaj juz od 2 godzin walcze z bólem serca...i znowu wkreca mi sie zawał serca...;/ jestem całkiem bezradny na to cholerstwo...:( od 2 lat mam silne lęki i stresy wiec zawał jest mozliwy...;( mam tego dosyc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czaras, jestem tego samego zdania, jeśli miałabym chodzic na terapię- SKUTECZNĄ- w środku nocy tez bym to zrobiła. OBy tylko się udało. Chociaz moim zdaniem , musimy nauczyc się z tym życ , tak mówią osoby, które latami walczą. Ty przestań sobie wkręcac zawał serca. Dokladnie to samo sobie myslalam, że skoro ciagle jestem spięta, nakręcona, niespokojna, a serce wali jak opętane, to zawał jest możliwy. To nie pomaga, źle ze nie masz wsparcia w mamie. Bliscy to ważna sprawa. RosenRed tak pięknie pisze o swoim chłopaku, który cierpi na zaburzenia.. że aż sie wzruszyłam. Ona naprawdę go kocha. Nie wiem, co poradzi takiej osoby, kazdy przypadek moze potrzebowac innych metod postępwoania. Świadomośc wsparcia jest ważna, ale nie powinno się zmknąc w świecie nerwicy, bo to do niczego nie prowadzi. Życzę miłego weekendu i spokoju:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Po podwójnej dawce Relanium przeszło...;( teraz juz wiem...nie poradze sobie...kiedys byłem psychicznie za mocny teraz jetem zbyt słaby i nie boje sie do tego przyznac...PPJ dzieki za słowa otuchy ale pewnie sama to przechodziłas i pewnie przechodzisz...nikt nie jest w stanie mi wytłumaczyc ze to nie zawał dopoki nie bede miał przy łóżku lekarza...;/ chipochondria na bank,nerwica rowniez a co jeszcze nie wiem...jestem mega agresywny przy dzisiejszym ataku połamałem palca tłukac w sciane...nie wiem czy to z bezsilnosci i od nerwicy czy zaczynam chorowac psychicznie;( Pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Heh...nie moja praca jest fizyczna...(ucze sie na wyzszej szkole a ganiam jako robol:P:)posłuchaj sytuacje stresowe raczej teraz stwarzam sam...to chyba jakis kolejny etap postepujacej nerwicy jak usłyszałem...pozniej zostanie jeszcze niemoznosc mówienia i poruszania sie a moze strace wzrok...;/ Mam wspaniała dziewczyne która bardzo kocham ,matke która wbrew pozorom mi pomaga bardzo,przyjaciół, mój ukochany ZHP...ale miałem tez ojca alkoholika i duuuuzo problemów i stresów...które nie przychodziły i odchodziły ale jak przyszły to ciagneły sie przez lata...a Masz racje ja jak sobie wkrece to tragedia...powim Ci tylko ze po jednej dawce relanium wczoraj zamiast sie przytłumic to sie obudziłem...;(ale jak juz powiedziałem wiem i widze ze samemu nie ogarne...a wiec osrodek walki z nerwicami:) Pzdr:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana29
Ja już nie wyrabiam,moje dzieci-Daniel 10 i Julia 5 urządzają wieczne wojny,ja jestem w 6 miesiącu ciąży i nerwy jakie z nimi mam to koszmar. Nie mam oparcia w rodzinie,nie mam się komu poskarżyć,mąż za granicą tyra na lepszy byt...jestem u kresu,chyba nie jestem dobrą matką. Jeszcze nie tak dawno,bo 2 lata temu dzieci były inne,dogadywały się. Ja już nie mam sposobu na nich,rozmowy,prośby,krzyki spełzły na niczym. Tata byłby zdania że na nas działał pas i zgoda była ale w tych czasach agresja wobec dzieci źle skutkuje,w szkole zobaczą siniaki i zgłaszają. Poważnie się zamartwiam,że nienarodzone dziecko urodzi się nerwowe,będzie źle spało,da mi popalić. Wiecie jakie myśli mnie dziś naszły? Ze mogłoby się coś wydarzyć,coś żebym trafiła do szpitala chociaż na kilka dni,tam bym odpoczęła psychicznie od tych moich terrorystów. Tak się dziś zdenerwowałam,że w swoim pokoju zanosiłam się płaczem,długo nie mogłam się uspokoić,a dzieci? Phi,po chwili znowu słyszałam krzyki,jedno przez drugie. Ja już nie mam sił,do lekarza wstyd iść,co powiem,że chcę coś na uspokojenie bo dzieci mnie wkurzają? To nie przelewki,mam silny organizm,ale nie stalowy. Obawiam się o zdrowie maleństwa,o to że coś się może stać nie mi,ale dzieciom. Wpadnę w furię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Załamana troszke odejscie od tematu ale sadze ze pomoge:) Jestem Instruktorem Zwiazku Harcerstwa Polskiego i posiadam kilka certyfikatów na prace z trudną młodzieza jak oni to nazywaja...powiem wprost...dzieci nie maja zajec,czuja ze interesujesz sie bardziej ciaza i soba niz nimi i zwracaja na siebie uwage...to na pewno jak nie wiem jak to działa (na kursach mi nie wytłumaczyli) ale dzieciaki czuja takie zeczy...Moim zdaniem chłopaka na basen a dziewczynke na powiedzmy jakies tance Hip Hop czy cos takiego...to oczywiscie propozycje ale nie dosc ze beda zdrowsze to jeszcze zajma sie czyms co wyciagnie z nich nadmiar energii.Jesli nie stac cie na takie zajecia( bo przeciez tak moze byc nie zyjemy w ameryce)poślij ich na jakies darmowe koła zainteresowan albo cos takiego za co nie bedziesz musiała płacic...i nie wazne ze dziaciaki przez pierwszy miesiac beda krzyczały ze nie chca...miesiac ma byc przymusowy dopiero po tym czasie mozesz zauwazyc czy sprawia im to przyjemnosc czy nie:) Pzdr ps. Twoje maleństwo raczej nie bedzie nerwowe choc nie zaprzeczam ze byc nie moze ale twoje nerwy na pewno nie ułatwiaja mu rozwijania sie...jesli chciałabys pogadac po za forum to daj znac jesli chodzi o "trudniejsze" dzieci jestem powiedzmy ekspertem:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nalezy wlasnie
kontynuowac ten topik,poniewaz na tym drugim zaczyna byc niemilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana29
czaras to nie tylko z nudów się dzieje.Mój syn ustanowił sobie prawo pięści zarówno w szkole jak i poza nią. Twierdzi,że jak go ktoś wkurzy to inaczej nie można a on się nie da. Jestem załamana. Młodsza córka uczy się przy nim brzydkich słów,ale jak na razie nie przejawia agresji wobec koleżanek. Próbowałam zając czymś syna,chodził przez dwa miesiące na aikido ale bądźmy szczerzy,on ma 10 lat-wygląda na 14,jest dużym chłopcem,ma prawie 160cm i 62 kg i nie dawał rady na zajęciach. Od 1 klasy były na niego skargi,że zdolny jest,nie uczy się źle ale wdaje się w bójki. Ja nie mam pojęcia jak na niego wpłynąć. Obawiam się,że jak syn mnie przerośnie,nie daj Boże podniesie na mnie rękę. Teraz słucha co do niego mówię,ale co to będzie za 2-3 lata? jeszcze w zeszłym roku nie było tak źle,ale teraz myślę o środkach uspakajających. Co do ciąży,to nie skupiam się na sobie,nie afiszuję się tym stanem,mam mały brzuszek(wyglądam bardziej na 3 niż na 6 miesiąc). Staram się jak mogę zorganizować dzieciom wolny czas,syn chodzi na ryby,ja z córką na plac zabaw. Te ich zachowanie tkwi gdzieś głębiej,w psychice. Nie wiem czy nie obejdzie się bez psychologa,bynajmniej dla starszego syna i dla mnie,bo 5 letnia dziewczynka raczej nie rozumie że ich zachowanie jest złe(córka zobaczyła mnie płaczącą,spytała czemu mama płacze). Przepraszam,jeśli zmąciłam moimi żalami waszą dłuższą troszkę inną rozmowę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
No coz...wysyłajac go na aikido nie zrobiłas zle ale mogł miec kiepskiego trenera...sam trenowałem sztuki walki i przedewszystkim te wschodnie ucza filozofii zycia ale niestety coraz wiecej trenerow poprostu uczy walczyc...tragedia...chłopak wg mnie naprawde musi sie w cos wciagnac...ja tez byłem i w sumie wciaz jestem agresywny ale sie tłumie i pracujac z dziecmi z domu dziecka i poprawczaków wiem o czym mówisz...co do córki musze cie zmartwic ze swiat jest brutalny i ona bedzie uzywała brzydkich słów chyba ze zamkniesz ja w klatce i wsadzisz wate do uszu...i jeszcze jedno jesli chłopak jest agresywny powstrzymaj sie od czegos co bedzie uczyło go chocby samoobrony i wyrabiało mu siłe miesniowa...on juz nie raz spróbował i wie ze jest silny i ze potrafi...hm psychologiem nie jestem ja sobie radze z takimi dzieciakami...nie wiem czy na dłuższa mete czy sa spokojne przy mnie...moja główna metoda to pokazanie ze robie wiele zeczy lepiej niz oni...jesli skacza do mnie z piesciami całkiem spokojnie zakładam im dzwignie i mam spokoj...jesli np: sa do mnie agresywni słownie rowniez spokojnie urzywam takiej riposty ze nie maja co powiedziec...ale to taki chyba mój dar...musze sie ciagle dokształcac o tym jaka jest teraz nowa muzyka czy jakies piłki nozne albo cos innego( ja preferuje pływanie:P jestem ratownikiem) hm...zaproponowałbym przysłanie do do mnie na zbiórke harcerska ale za pewne to nie moze byc zrealizowane bo mieszkamy gdzie indziej...leki uspokajajace????nie polecam... bedzie sztucznie spokojny...a nie wyciszony tak naprawde...coz pogratulowac własciwie ma chłopak mega duzo energii:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana29
Co do chodzenia na aikido to był to przemyślany wybór,nie posyłała bym go na to gdybym wiedziała że będą tam walczyć,bo to było głównym powodem z którym chcieliśmy sobie poradzić. Pierw pojechałam do tego studia sama,aby porozmawiać z trenerem,miałam na celu wymęczyć syna,aby nie miał sił na bijatyki w szkole. Trener zapewniał mnie że właśnie karate byłoby zlym wyjściem bo tam uczą się sztuki walki,a w młodszej grupie przeważnie biegają,wykonują ćwiczenia itd. Zapisałam jego na te aikido a sama byłam w pomieszczeniu obok na siłowni,widziałam jak ćwiczą,męczyli dzieciaki strasznie he he. Moja córka miała wtedy prawie 4 lata,bawiła się w specjalnym pokoju dla dzieci. To były fajne czasy,ale zapał syna minął,twierdził że nie nadąża za innymi,że się śmieją z niego że on duży i koniec. Syn nigdy by nie skrzywdził żadnego zwierza,sami mamy małe kotki,chomiki i psa,więc skąd u niego tyle agresji? Musimy pogadać,popisać poza forum,to wyjaśnię kilka innych rzeczy(może na gg-5915305). Mój syn potrzebuje silnej ręki,bo we mnie widzi tylko mamę,która pokrzyczy i popuści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
I nastala taka kłopotliwa cisza:P tak wogóle wracajac do Nerwicy...PPJ zwróce sie głownie do Ciebie z bardzo prostego powodu ze tylko TY mi odpisujesz:P Miałas czasem uczucie ze za chwilke padniesz????(nawet leżąc na łóżku) i jakies dziwne "coś"działo ci sie z oczami????niepokoji mnie to troszke bo jezdze samochodem...a przez takie cos wszystkie obrazy"przesuwaja sie" klatke pozniej niz powinny...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czaras, przestań skupiac się na sobie. To nie prowadzi do niczego dobrego:) nie mam takich objawów, ale gdybym się na tym skupiła, pewnie bym to miała....wczoraj wyszłam wieczorem ze znajomymi i nie mogalam doczekac się powrotu do domu, bylam tak spięta, że doprowadzilam się do migreny, od razu przeszło, gdy wróciłam... Dobrze ze masz fizyczną pracę chociaż. Jeśli możesz, pocwicz, pochodz na siłownie albo najlepiej na jogę! Ciesz się, że masz fajną dziewczynę. Jeśli rozumie Twoje problemy, to dobrze. Zacznij wreszcie się wydobywac z tego stanu, a nie poglebiac w nim. Ja wolalabym nie dyskutowac na temat objawów, tego co sie ze mną dzieje, bo im bardziej na ten temat mysle, tym gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
łeeeee...to Ty jestes o klase wyzej ode mnie...ja nie potrafie juz o tym nie rozmawiac...hehe cwicze włąsnie...a własciwie własnie skonczyłem...po za tym chyba wróce do mojego kochanego kick boxingu:) Pozdrawiam mdlejącą od wysiłku dłonia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czaras, wróc do kickboxingu, jesli sprawia to Ci przyjemnośc... nie jestem o klasę wyżej:) ale co będziemy się nakręcac??? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Heh no po codziennym zniszczeniu sie fizycznie i dojsciu nowego obowiazku w domu (kupilem pieska) stwierdzam ze jest lepiej...ale jeszcze strasznie dokucza mi kaszel nerwowy i zołądek...masakra...całe dnie nie moge jesc...;/ ale chyba jakos ogarne:P PZDR

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Postanowiłam napisać ponieważ mało kto po odstawieniu tabletek wraca na forum aby pomóc innym. Na nerwice leczyłam się od około 4 lat ( lęk że coś mi się stanie, nerwobóle, strach przed wyjściem, napady paniki itp...) na samym poczatku przez dwa lata bralam cital przepisany przez psychiatrę który tak naprawde jest lekiem depresyjnym a nie przeciwlękowym a uświadomiła mi to pani psycholog do której postanowiłam się wybrać dlatego na kolejnej wisycie u Psychiatry mialam zmienione leki na Alventa 75 mg po której czułam się super oczywiście przychodziły jakieś kryzysy ale do zniesienia wracając jeszcze do pani psycholog u której byłam na około 5 wizytach-terapii pokazała mi w jaki sposób pomóc sobie w razie napadu po 1 skupic się na oddechu najlepiej za pomoca torebki foliowej aby unormowac oddech po 2 pokazała mi ćwiczenie polegające na tym że zamykasz oczy i koncentrujesz się na tym co słyszysz dookoła i sobie powtarzasz w myslach co to za odgłosy bądż skupienie się na swoim wzroku wymienianie rzeczy znajdujących się w pobliżu (pokoju bądź w innym miejscu) uwieżcie to działa. cital brałam przez okolo1 ,5 roku codzienni potem chciałam spróbować odstawić i zaczelam brać co drugi dzien przez 6 m-cy i w pewnym momencie miałam zupełnie odtawic lecz to bylo jezcze chyba za wczesnie i sie spowrotem załamałam i wtedy zmienilam leki na alventa które również brałam przez 2 lata z czego 1,5 roku codziennie aż w penym momencie przed tymi wakacjami postanowilam sie wybrac do innego psychiatry na konsultacje i ona mi dopiero uświadomiła czym naprawde są te leki i wcale ich nie potrzebuje tym bardziej ze mam 23 lata i pewnie niedługo bede chiała mieć dzidziusia przepisała mi jakiś lek który bierze się w razie napadu ale nigdy go nie zarzylam tak mnie zmotywowala ta rozmowa ze po miesiacu brania spróbowałam zacząć brać lek co drugi dzień na początku było trudno się przyzwyczaic do dnia bez tabletki ale mialam swiadomosc ze jak minie 24 h bede mogla wziasc tabl i bedzie wszystko ok i powiem ze przyzwyczajanie do nowego dawkowania trwalo tydzien ale po miesiącu postawilam sobie wyzej poprzeczkę i obiecałam sobie ze na swoje urodziny wrześniowe skoncze zupenie z tymi lekami nadeszly moje urodziny i postanowilam ze nie wezme tych leków wiedzialam juz jak bedzie zachowywal sie moj organizm ale bałam się ze wogole mam nie siegac po tabletki ale udalo sie tak jak wczesniej pierwszy tydzien a szczegolnie 3-4 dzien bez tabl byl naprawde koszmarny ból głowy oczu zmęczenie podrażnienie itp ale juz w 5-6 dniu bylo coraz lepiej ( zawsze w torebce trzymałam i trzymam do tej pory jedną tabl - na wszelki wypadek a raczej aby czuć się bezpieczniej ) w tym momencie mijają dwa tygodnie jak juz nie biore i czuje się naprawdę dobrze czasem łapie jakies stany lękowe ale staram się z nimi walczyc skupiajac mysli na czyms innym ale uwieżcie mi ze satysfakcja skonczenia z nalogiem miest o wiele większa niz nasze leki :) Na zakonczenie chciala bym powiedziec jedna rzecz którą wywnioskowałam ze swojego doświadczenia ze gdybym miala cofnąć czas nigdy nie zaczela bym brac tych tabletek bo lekarz szczególnie psychiatra nie jest od terapi tylko od tego zeby dac cos aby przeszly dolegliwości najlepszym lekarstwem na stany lękowe jest terapia u psychologa i sama mam zamiar zapisac sie do psychologa aby nauczyli mnie wali z moja slabą psychika aby byla tak silna jak przed choroba :) zobaczymy jak sie to potoczy POWODZENIA WSZYSTKIM gdyby ktoś miał jakieś pytania to mój mail dori.dori86@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czaras
Heh Ja tez tu jeszcze zagladam ale miałem zbyt wielki kryzys aby pisac...Hm Dori... jestes niewiele starsza ode mnie i masz tą france o rok wiecej...ale ja rowniez brałem tabletki...przez 2 lata xetanor a po odstawieniu jazdy wrocily ze zdwojona siła...teraz rowniez mam przepisany cital...ale nie wezme go po czesci dlatego ze nie chce a po czesci ze nawet wit. C sie zaczałem bac a na dodatek pojawiły sie takie skórcze przełyku ze mam wielki problem ze slina o tabletkach nie mowiac...od 3 miesiecy jestem na terapii u psychologów...i to naprawde intensywnej...i nie dosc ze nie jest mi lepiej to jeszcze ta choroba postepuje...Znalazłem ostatnio w gazecie ciekawy artykuł...mówi on wprost ze nerwicowiec nigdy juz nie bedzie tym samym człowiekie...maja racje...ja juz dawno patrez na swiat inaczej przyzwyczaiłem sie ze nie bawie sie tak jak rowiesnicy nie pije alkoholu bo po ostatnim piwie miałem jazdy nie pije kawy i nigdzie nie wychodze co najwyzej spotykaja sie ze mna w domu...choc to trudne pogodziłem sie z tym...bo inaczej chyba nie poradze nic...PZDR i odpisz co ty sadzisz o tym ze człowiek juz nigdy nie wraca do tego co było przed chorba chetnie poznam twoje zdanie:) PPJ Twoje oczywiscie tez:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×