Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anty Teściowa

TEŚCIOSTWO

Polecane posty

Gość Wirka
Tfu Tfu i zapeszyłam. Pochwaliłam się, że omc teściowa dała mi spokój. No i zapeszyłam. Kobieta znów zaczęła swoją krecią robotę, ale najbardziej zabolała mnie reakcja mojego partnera. Jego mamusia wcisnęła mu jakieś kotleciki i kurczaczki. Nie zareagowałam - nie chiałam robić afery. Następnego dnia pichcę obiadek, dokładnie to co zamarzył sobie mój partner, a on przysyła mi smsa, że zaraz przywiezie swieże kluseczki od mamusi. Jakby mnie piorun z jasnego nieba trafił. To ja tu przy garach cały dzień żeby sprawić mu przyjemność a ten wyskakuje z kluseczkami od mamusi. Starałam się opanować nerwy i ze spokojem mu wytłumaczyć, że powienien porozmawiać ze swoją rodzicielką, że mieszka ze mną i ja mu gotuję, że jest mi zwyczajnie przykro. A ten do mnie z tekstem, że przeze mnie jego mamusia wyląduje w szpitalu, bo jak on jej odmówi, to będzie jej przykro i się rozchoruje! KOSMOS! Mi może być przykro, a jego mamusi nie. Dalej rozmowa zeszłą na temat, że jego mamusia potrzebuje czasu żeby się przyzwyczaić do sytuacji. DO JAKIEJ K* SYTUACJI? On ma 31 lat, był już wcześniej żonaty, miał swoją własną rodzinę a jego mamusia jeszcze tego nie zakumała. Kończą mi się zasoby kultury i wzbiera we mnie ochota żeby wygarnąć dosadnie wszystko jego matce. Chociaż czy warto? Może lepiej uciekać? Mój partner tysiąc razy zapewniał, że jego mama nie ma wpływu na jego życie. A potem stwierdził, że jestem przewrażliwiona, bo on zna małżeństwa gdzie mąż jada obiady u mamusi i żona nie robi z tego powodu afery. Tylko po co takie małżeństwo? Żeby przespać się w jednym łóżku? Taaa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Akna81
No moje drogie, widzę, że niewesoło jest... U mnie sytuacja uległa poprawie. Idąc za moją radą mąż dogadał się z bratem w kwestii samochodu, a rodziców poinformowaliśmy o naszych weekendowych planach i nie było żadnego telefonu z żadną prośbą. Co do finansowania studiów, to mój mąż studiuje dziennie - ale to też kosztuje. Pieniądze, które dostaje od rodziców (500 zł. miesięcznie) są "na życie" dopóki studiuje i nie ma pracy, a nie na studia. Źle się wcześniej wyraziłam. Przeczytałam Wasze rady i muszę się wziąć za konkretną rozmowę z moim lubym i trzeba razem ustanowić jekieś granice. Na razie jest ok., ale jek długo? Pewnie do następnego telefonu... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szlag, Wirka... :-( Nie chce mówić \"a nie mówiłam...\" Nie chcę, ale... Sama widzisz. Drugi poważny związek synusia, a mamusia jeszcze się nie przyzwyczaiła do sytuacji... Ładnie... to kiedy to nastąpi? Przy czwartej żonie? Nawet trudno radzić Ci rozmowę z partnerem, bo jak widać, te rozmowy niewiele dają... Poproś go, żeby takie małżeństwa, o których mówił, pokazał Ci palcem. Bo teoretyzować łatwo, ale gorzej ze wskazaniem po imionach i nazwiskach... Nie wiem. :o Akna, nie odbierz tego jako ataku na siebie, ale ja zawsze nieco dziwiłam się ludziom, którzy zawierają małżeństwa, nie utrzymując się samodzielnie. Twój mąż - jeśli dobrze rozumiem - jest finansowo całkowicie zależny od Ciebie i swojej mamusi. Hm... Jak dla mnie nieciekawa sytuacja. Dużo łatwiej jest poradzić sobie z uzależnieniem psychicznym od rodziców, niż finansowym... Ja to mam pomieszane i z tego drugiego - finansowego uzależnienia mam zamiar jak najszybciej się wykaraskać. Przynajmniej mam możliwości... Teściowe :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Elka Rozmowy były z tym moim sunusiem nawet awantury.To niestety nic nie daje,on sie nawet nie chce wprowadzic do niej nawet na próbe o co go uslinie prosiłam.On chce aby ona sie przeprowadziła do mnieszego mieszkania ,bo na to w którym teraz jest odmawia płacenia.Wiesz oni mieszkali w apartamentowcu z umowa na 5 lat,no i oczywiście z odstepnym 20 tysięcy za które ja zapłaciłam ,tak dla swietego spokoju.Ona nie chce sie wyprowadzic ,bo jak twierdzi w klitkach już sie dosyc namieszkała.Na dziecko dał jej 2x po 500 złotych i wiecej nie chce dać ,bo twiedzi ,że go nie stac.Panienki sie wypiera.Mówię ci ja juz mam tego dość.Dzisiaj od synowej bura ,bo jak wyszła o 8 to wrócila o15.Nic nie naszykowała do jedzenia dziecku.Ubrałam je i poszłam do sklepu,kupic mieko ,bułki ,no iwszystko na zupe jarzynowa,która ugotowałam i dałam dziecku.Jak przyszła wykrzyczała ,że pozmywałam ,bo nie mogłam sie w kuchni ruszyć a naczyn i garków do szaf nie pochowałam bo nie chciałam aby myślalła ,że szperam poszafach.No i usłyszałam co pani sobie myśli,jak bym chciała to bym pozmywała.Wiesz ja nie wiem czy jeszce długo tak wytrzymam.Usiłowałam z nia spokojnie porozmawiac ale chyba nie potrafie.ona mówi ,że odemnie nic nie chce,zapytałam czy może jej cos ugotowac albo upiec i usłyszałam ,zzze moje jedzenie to jej nie smakuje.Jej męzowi natomiast nie smakuje jej.Byli u mnie jej rodzice i zaczeli opowiadć o jej trudnym charakterze i żebym sie tak nie przejmowała ale ja nie potrafie ,Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Mil utrzymanie domu to drogo kosztuje i jak człowiek zaczyna chorować i zarabiac mniej a potem emerytura ,to juz sie samemu domu nie utrzyma.Ty wiesz ile kosztuje utrzymanie 200 metrów powierzchni? ja wiem ,bo placiłam ,a jak zaczynaja sie awarie ,no naprawde koszmar.Ja musiałam sprzedać ,bo młodzi nie chcieli dokładać i ich święte prawo i wiedzieli ,że mnie pozostaje na życie 150 zł.Ja się starałam wytrzymac jak najdłużej,bo było mi żal sprzedac,no ale jak usłyszałam ,że moiej synowej ten dom sie nie podoba to co miałam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babet36
Droga Zołzo ...najlatwiej sie sadzic z radami jak sie naprawde nic nie wie o sytuacji...dlatego powiem ci ze trudno cokolwiek madrego radzic zawsze bedzie to bieganie po omacku do jakis drzwi a moze sie trafi i beda to te wlasciwe..Po pierwsze to chyba wiesz czy syn cie oszukuje czy tez nie..znasz chyba najlepiej swoje dziecko..wiadomo ze nic tak do konca w zyciu nie wiadomo ale to ty bardziej jestes wsatanie stwierdzic czy mowi ci prawde,niz ktos obcy.Po drugie,z tego co piszesz to ta twoja synowa aniolkiem nie jest-jesli rodzice jej nawet to stwierdzili-wiec moz spojrz wlasnie tak,ze syn uciekl od niej bo nie mogl juz znesc tego chatakterku.Jesli jest to osoba jak piszesz z takim bunczucznym nastawieniem do ciebieto masz dwa wyjscia albo siedziec cicho,skulic ogonek i robic tak jak chce az wreszcie moze kiedys nie wytrzymasz i jej wygarniesz.Drugie podejscie ktorego jestem zwolenniczka - powiedziec juz na poczatku calego tego zamieszania tak jak ci radzilam wczesniej.Na co moze liczyc jaki zakres pomocy przewidujesz,powiedz ze jestes babcia dziecka i poczuwasz sie do obowiazku zaspokajanie podstawowych potzreb dzieciaka a nie jej.Nie krzycz,nie placz,wyluzuj sie bozdz stanowcza ale mila i delikatna.Jesli ta metoda nie pomoze to znaczy ze jest to osoba ktorej chyba przydalby sie porzadny przyslowiowy "KUKSANIEC" ..jaki to chyba powinnas ustalic ze synem..Najwazniejsze moim zdaniem,trzeba naegac by syn stal sie ojcem !!! Musisz truc w tej kwesti,bo nie ma zlituj sie powiedz mu otwarcie ze jak zrobil to ma obowiazek ale i zaszczyt miec dizecko.To nie mis z pluszu,uswiadom mu ze jemu bylo latwo gacie pod paszke zaladowac i wio z domu.Jesli on jest przekonany ze zona jest zla kobieta to jak moze pozwolic by dzieciak tam zostal...niech walczy o milosc i dobro swego dziecka..Bo niestety nie napisalas jakie panuja stosunki dziecka z poszczegolnym z rodzicow,.Mysle ze pomagasz wlasnie z powodu dziecka,ono w tej calej sytuacji jest najbiedniejsze i o nim trzeba myslec a starzy to niech robia co chca sa dorosli...pozdrawiam..elka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, chcę się na nich mścić i przynajmniej w części dopiec im tak, jak oni nam dopiekli. A nasze dziecko będzie miało kochanych i dobrych dziadków - moich rodziców. To naprawdę nie jest warte, aby ich znało. Teściowa jest alkoholiczką i dla mnie jest to obrzydliwe, aby kobieta tak się szmaciła. Ostatnio zrobili natomiast rzecz niewybaczalną zupełnie - sprzedali mieszkanie, które miało być dla nas. A przez cztery lata - obiecanki - cacanki. Ojciec ojego faceta podżyrował jakiś kredyt facetowi, który już wielokrotnie go wyrolował. Mieszkanie mają zadłużone - już od roku nie płacą opłat. I to wszystko wiedzieli, gdy byliśmy u nich w święta, a mimo to ściemniali. Mieszkanie sprzedali potajemnie, zamiast sprzedać ziemię czy domek letniskowy (które też są co nieco warte - w każdym razie wystarczyłoby na spłatę długów). Jego matka tak zachlała, że przez dwa tygodnie jej nie było - dla mnie to już jest totalne dno. A my z tego nie zobaczymy ani grosza. Jedyne co nam zostało to spłata kredytu do końca życia i zero innych przyjemności i tego im nigdy nie wybaczę. Byłaby inna sytuacja, gdyby nie obiecywali albo nie mieli możliwości pomóc. A ponieważ wszystko spieprzyli to ja też w jakiś sposób chcę na nich odreagować swój żal. I nie mówcie, że nie mam racji. Są okropni, nierodzinni i skłócili już całą rodzinę. To nas zapraszają jakieś ciocie i wujkowie, a ich nie chcą znać bo wiedzą że to krętacze i oszuści. Wigilię spędzają sami bo nie chcą nikogo widzieć - my wprost wprosiliśmy się w drugi dzień świąt do nich, bo mój facet chciał wreszcie z nimi porozmawiać (mieszkamy w Poznaniu a oni w Olsztynie i jeśli już to bywamy u moich rodziców w innej miejscowości), często przez telefon nie może bo potrafią przez tydzień nie odbierać telefonu. To na razie tyle - osądźcie sami czy mam rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Wirka ja w sprawie kluseczek od mamusi Wiesz to ,ze ty na pewno gotujesz swietnie to nie załatwia sprawy.Mnie sie tez tak wydwało.Kiedys ,jak jeszcze mąż zył ,spytałam go na jaka zupe ma ochote i usłyszałam na parzybrodę.Nie umiałam jej ugotowac ,więc zadzwonilam do teściowej,powiedziała mi co do tej zupy włożyc ale chyba po godzinie zadzwonia i powiedziała ,wiesz ja ci przyjade pokazać.W życiu bym sie nie domyśilła ,że troszecze kapusty trzeba podamażyc.Pokazała ,pojechała i mić nie kazała mówić mężowi ,że ona tym drygowała.Jakie było moje zaskoczenie ,że mój mąż powiedział.wiesz tak dobra jak mamy.Podobnie było z buraczkami,też nigdy mi nie mówił ,że moje są inne ale króregoś razu przypaliły mi sie niechcacy i usłyszałam zdanie ,pycha takie jak mamy,bo moja teściowa miała kuchnię weglowa i stawiała kilka garnków i może nie pilnowała.Ja na twoim miejscu dałabym mu zjeśc te kluseczki nawet gdyby to miało byc tylko wspomnienie smaku dzieciństwa.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Elka wiesz to nie jest do końca tak.Ja jak on sie zdecydował ozenic ,to uwazałam synowa jak sawoje dziecko,może troche inne i nie bardzo znane ale jak swoje.jej poczatkowe zachowanie traktowałam z przymrózeniem oka i myślałam ,że jakos się do siebie przyzwyczimy.Cieszyłam sie ,dom duzy mysałam nie bedzie pusto.Potem ciąża ,chciałam pomóc,pył z przed nóg usunąc , bo jeszce pamiętam jak ja się żle czułam.Zawsze ich jednakowo traktowałam,prezenty w jednakowej cenie,raz gotowałam co jedno lubi a raz co drugie.Jak sie urodziło dziecko,no to chyba zrozumiałe ,że najwięcej kręciłam sie kolo malego.Czasami w tajemnicy przed synem dawalam jej 2 stówki na perfumy ,bo bardzo je lubi.Potem po prostu zabrakło mi forsy i musiałam zdecydowanie ograniczyc wydatki,bo przeciez utrzymywalam dom.Nigdy nie traktowała mnie jak matki 2 zawsze byłam pani ,ale wtedy zaczeło sie.Ona nie mogła zrozumiec,że ja juz nie moge dorobić ,bo jestem za stara.oburzyła sie nnajbardziej jak trzeba było wymienic piec ja już na to nie miałam,nie miałam nawet na zapłacenie za wodę a mimo to na urodziny kupiłam jej łapcie i jdna róże,bo na nic inne go nie było mnie stac a wiedziałam ,że potrzebuje ,bo te które miała zpadały juz z nóg.On nie chece tak chodzić,zreszra i tak 22 marca wyjeżdza.Myślę ,że finansowo bedzie płacil ale czy to jest wszystko? Wiesz ja czasami załuję ,że uniosłam sie honorem i nie zadzwoniłam i nie wprosiłam sie do nich na święta jak usłyszalam od niej ,że święta chca spędziac sami,moze by do tego nie doszło.Elka ja juz nie wiem co mam robic i myślęć.Odchudziło mnie to o 6 kilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Wiecie co dziewczyny najbardziej mnie wpiekla u tego mojego synusia ,to to ,że on jej nic nie mówił co go deneruje,jeśli nie podaobało mu sie jak mnie traktuje to powinien jej to powiedzieć,jesli chciał swiat rodzinnych to powinien jej to powiedziec a nie przyklaskiwac a potem podejmowac takie decyzje.nie trafia mi tez do przekonania jego tłumaczenie ,że chciał tylko spokoju ,bo ma stresujaąca prace.Myślę ,ż e ona tez liczy na to ,że on do niej wróci.Ja nie wiem czy mam ja uświadomic ,że on ma juz bilet wykupiony i ze złozył dokumenty rozwodowe w sadzie i ustanowił notarialnie swojego pełnomocnika.Przepraszam za trucie ale pomózcie ,co ja mam robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betif
hej wszytskim , to nic co mowiecie moja przyszla tesciowa stwierdzila do mojego narzyczonego ze go nie kocham , ze moj ojciec przezemnie umarl(zmarl 4 lata temu) i pewnie on tez umrze i ze go caly czas nastwaiam przeciwko niej , i ze moj ex chlopak napweno mnie zostawil bo jestem patologiczna , tylko ze ona nie znala ani mojego ojca , ani mojego ex ani mnie nie zna naszczescie moj narzyczony trzyma sie ze mna , niestety w efekcie jej zachowania wyrzekl sie wlasnej matki , co ja mam ludzie robic ? jak ta konieta nienawidzi mnie jak psa tylko dlatego ze jestem z jej synem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teoretyczka jeszcze
Witajcie, obserwuję topik i przeczytałam kawałkami prawie cały. Mnie temat właściwie nie dotyczy - nie jestem jeszcze żoną/synową, co więcej - nie zanosi się żebym nią została w najbliszym czasie (mimo słusznego już wieku;) Jestem zachwycona Zołzą - kobieto! o takiej teściowej można tylko pomarzyć!!! Cieszę się, że ukazujesz drugą stronę medalu, bo większość synowych chce się tu wykrzyczeć (rozumiem)ale żadna za skarby świata nie przyzna, że wina nigdy nie jest jednostronna, choć oczywiście jej proporcje mogą być różne... Pewnie na mnie napadniecie zaraz, że się wymądrzam, ale na spokojnie pomyślcie - we mnie nie ma emocji, mnie to nie dotyczy, może taka osoba z boku jest troszkę bardziej obiektywna...?? Patrzę na moich przyjaciół w związkach, małżeństwach. Dziś przykład 1. Moja koleżanka po ślubie wprowadziła się do męża i jego rodziców. Pobrali się, bo się kochali, bo chcieli. Nie trafiały argumenty, że może najpierw studia i samodzielność...A teraz małe dziecko, nieskończona nauka, wieczne problemy finansowe i ciągłe pretensje, że jest źle, a wszystko to oczywiście wina teściów...Zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze. Ludzie! Teściowie nie mają obowiązku Was utrzymywać!!!Pakujecie się im do domów, przewracacie ich życie do góry nogami - zmieniacie meble, przestawiacie w szafkach i głowach...zmieniacie zasady i życie, które sobie wypracowali, jak was na świecie nie było! Zastanówcie się troszkę... to nie personalny atak absolutnie...tylko mały rachunek sumienia... c.d.n.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie
Zgadzam sie na 100% Moi tesciowe to porostu żenua, tragedia. Nie wiem skąd sie biorą tacy ludzie . Mogłabym mnożyć przykłady zachowania moich teściów i tak pewnie nie wygadałabym sie na maxa. Przykład Moi teściowie przyszli do mnie bo teściu sie uprał ze mi rury naprawi (jest hydraulikiem) ok zgodziłąm się więc przyszli kiedy weszli teściowa się zapytała gdzie wnuczek więc ja na to że w pokoju z kolegą a ona na to : kolrga do domu bo bacia przyszła. Normalnie poczułam sie jakby mi ktoś w gębę dał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very
oczywiscie, tesciowie nie maja zadnych obowiazków- jedynie dobra wolę , oby;-) Dobrze, gdy jest szczerze, zamiast mydlenia oczu. Prawda jest taka, ze kasa/mieszkanie to najczęściej narzędzie manipulacji. Nie dziwię sie gdy młodzi sie wściekają, bo naobiecywano im duzo a potem figa z makiem. Znacznie lepiej jest usłyszeć : nie licz na mnie, niż wegetowac latami w nadzieji na spełnienie obietnicy, to frustrujace i demoralizujące..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do juleczki26
Ty nie chcesz miec meza bo sie ciągle kurwisz szmato co słyszalem w innych tematach zdziro. Pukasz sie na lewo i prawo bo taka jestes wyemancypowana ruro. Jeszcze cie nie nikt chyba porządnie nie przeorał i zlał w ten twój pusty ryj głupia materialistko. Zostaniesz sama na starość bo nikt nie bedzie juz chcial zdezelowanej pipy, a ty sie wtedy zastanowisz nad zyciem ktore przegrałas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj zołza gubisz
się w zeznaniach. Ale to tak na marginesie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vikiii
noi zaczyna sie obrażanie.....a fee.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vikiii
właśnie moja corka się zaręczyła i widze że czeka mnie trudna sztuka byćia teściową.Muszę się wiele nauczyć ...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza62
Oj możesz napisac gdzie? Dziękuje i pozdrawaim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka-synowa
a ja wam powiem, że najlepiej nie uzależniać się od teściowych. Macie synów? Zastanówcie się jakie wy będziecie ????? Łatwo krytykować. Może lepiej je zrozumieć i zacząć się dogadywać zamiast obgadywać? Ja mam dwie mamy!!!!! Jest to wspaniałe. I nie mówcie, że tylko z teściowymi nie możecie się dogadać? Ż mężami to zawsze spoko??? A jakie jesteście wy jako synwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Najpierw ogólnie - masz rację, vikii, zaczyna się obrażanie... Nieładnie. Ale to można ignorować. Natomiast denerwuje mnie hasło typu \"A jakie wy jesteście, jako synowe...?\" Odpowiadam po raz setny - jestem taką synową, jaką mnie zrobiła moja teściowa. Jestem złośliwa, czasem wredna, potrafię dopiec i odegrać się. Po prostu trzeba było nie zaczynać takiej głupiej wojny... Ale jak się usiłuje wymusić na osobie z zewnątrz postawe praktykowaną w rodzinie od 30 lat (ja jestem najmądrzejsza i najpiękniejsza, wszyscy mnie słuchajcie i podziwiajcie) to trzeba się liczyć z porażką. Na szacunek i uczucie trzeba sobie umiec zapracować. Samo nie przychodzi, a na pewno nie można go wymagać zaraz na starcie, od ręki. tyle mam na ten temat do powiedzenia. Oj..., Wirka, Zołza, Patrycja i reszta - co u Was słychać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! O rany - fajnie, że się odezwałaś. Podpisuję się pod tym co napisałaś rękami i nogami :-)) U nas żelazna kurytna. Mąż był niedawno w odwiedzinach u swojej \"mamusi\", ale ja nic nie pytałam. Gdy wrócił powiedział: \"masz pozdrowienia od mamy\" gdy spojrzałam na niego ironicznie powiedział \"naprawdę\". Wtedy się roześmiałam szyderczo i nalałam nam kawy bo właśnie zasiadaliśmy do stołu. Niedługo święta. Na dzień dzisiejszy nie chcę żadnych kontaktów z jego matką i zastanawiam się kiedy mu powiedzieć, że nie odwiedzę jej. To oczywiste że nie będę się do niej naginać po tym co kiedyś usłyszałam. A dlaczego święta mam mieć spieprzone? Cóż, życie jest i tak piękne, za onem słoneczko i chyba idzie wiosna. Pozdrawiam pozdrawiam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropulka...
Cześc synowe i niesynowe Niedawno przeczytałam wasz cały topic, niektóre posty rozbawiły mnie do łez. Ale z doswiadczenia wiem ze tylko bedac z boku absurdalne zagrania teściowych potrafia rozbawić, bedąc jednak uczestnikiem zdarzeń nie jest juz tak wesoło. Ja mieszkam z facetem ponad 7 lat. Od jakiegoś czasu dałam sobie spokój z walka o dobre relacje z teściową. Dla mnie niezrozumiałe jest to jak osoba która mówi ze kocha swego syna nie potrafi zaakceptować jego wyboru, tego ze jest ze mna.Uświadomiłam sobie ze nigdy nie bedę wystarczajaco godna by byc z jej synem.Poza tym dlaczego niby mam jej udowadniac ze jest inaczej. Wystarczy ze mój facet jest szczesliwy ze jest ze mna. Ale prawda jest taka ze jest mi przykro ze nie bede miała normalnej rodziny od strony mojego faceta. Tak idą świeta jak zwykle osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka-synowa
może was nie rozumiem bo moje święta spędzamy razem z teściową!!! Od zawsze i zawsze u mnie!!! Nigdy do garów mi nie zagląda ani ja jej! Nigdy nie krytykuje a gdy trzeba doradzi jak koleżanka!!! Szkoda, że tak nie macie!! Mam troje dzieci i tylko parę razy prosiłam o pozostanie. Trzymamy się trochę na dystans, może dlatego te spotkania są wyczekiwane. Inna sprawa to chyba wasi faceci!! Mój nie lata co tydzień do mamuśki- beż jakiegoś konkretu. Po co? Nie opowiada co się dzieje w domu. Gdy trzeba jej pomóc to tak ale w innym wypadku??? Każdy ma swoje życie ona i my!!! Życzę wam tego z całego serducha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kropulko witaj na naszym forum. Mała uwaga dot. relacji z rodziną partnera: da się żyć bez tych relacji. Na początku było mi nieprzyjemnie, bo moja rodzina jest bardzo ciepła i sympatyczna, ale teraz jest moment pogodzenia i niechęci do wszelkich kontaktów z jego rodzinką. Ja nawet nie chcę wiedzieć co oni wyrabiają z teściową na czele. Też się zastanawiam, jak to jest z tą miłością matyczyną, czy kochająca matka nie chce żeby syn był szczęsliwy?? U nas jest tak, jego matka chcce żeby był szczęśliwy tylko jak się domyślam nie ze mną, choć jesteśmy małżeństwem a ja jestem dobrą partią. Ech szkoda psuć sobie takiego pięknego dnia.... Na świecie są inni ludzie -teściowa to nie cały świat!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wirka
Witajcie:-) O-rany - wałkowaliśmy ten temat do znudzenia. Ja również znam rodziny, gdzie syn jada u mamusi, ale wynika to z innych przyczyn np. żona pracuje w innych godzinach i nie ma możliwości ugotowania obiadu o "przyzwoitej" porze. Na jego matkę brak mi słów. Najgorsze jest, że nie mogę w żaden sposób ograniczyć ich kontaktów, bo razem dojeżdżają do pracy. W tym czasie omawiane są na bieżąco wszystkie nasze sprawy - ostatnio dowiedziałam się np.jakie koszule synusia mam prać z jakimi spodniami żeby nie farbowały a najlepiej żeby synuś woził pranie do mamusi, bo ona wypierze najlepiej i jeszcze wyprasuje. Znosłam to w milczeniu. Ostatnio omc teściowa ma inną politykę - w drodze z pracy synuś musi zawieźć ja na zakupy - zawsze znajdzie się coś czego ona natychmiast potrzebuje. Ostatnio były to trzy kartony soku. Trzeba było po nie zajechać do makro. Zajmuje to zwylke około trzech godzin. I tak 3-4 razy w tygodniu. Wnoszenie zakupów zwykle kończy się obiadkiem u mamusi, a do domu mój facet wraca około 20, bez apetytu i niestety dość często podburzony przez mamusię. Zołza 62 - rozumiem smak dzieciństwa i te sprawy. Twoja teściowa bardzo ładnie zachowała się w stosunku do Ciebie. Jednak mamusia mojego faceta chiałaby zapewnić mu smaki dzieciństwa przez całe życie, nie zważając na nic. Pierwsze małżeństwo mojego partnera rozpadło się m.in. z powodu ciągłych ingerengerencji jego matki. Niestety kobieta nie wyciągnęła żadnych wniosków. Wciąż powtarza mi, że chciałaby żeby między nami wszystko się ułożyło, jednocześnie robi wszystko żeby zatrzymać syna przy sobie. Ostatnio posunęła się do szantażu, że z przykrości się rozchoruje. Postawi na swoim za wszelką cenę. A mój facet również nie wyciągnął żadnych wniosków z nieudanego małżeństwa. Kiedyś powiedział mi, że ożenił się pod presją matki. I nadal nie umie wyrwać się z jej macek. Na myśl o Świętach robi mi się słabo. Nie mam pojęcia jak dyplomatycznie wybrnąć z sytuacji. Nie mam najmniejszej ochoty spędzać ich z tą kobietą. Pozdrawiam cieplutko:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie!!! Kiedys dawałam na tym forum upust swoim niezdrowym emocjom, które oczywiście zwiazane były z tesciostwem... Dzis musze napisac, ze jest duuuzo lepiej!!!! :) Może dlatego, ze juz niedlugo wyprowadzamy sie do własnego M i zaczełam przymykac oko na wczesniej drazniace mnie sprawy...? Można by też powiedzieć, że sie po prostu \"dotarłyśmy\" z teściową i jest na prawdę dobrze... co nie zmienia jednak faktu, że młodzi powinni mieszkać osobno, bo tylko w ten sposób relacje w rodzinie mają szanse na miano pozytywnych! Życzę Wam wszystkim powodzenia i zmian na lepsze w Waszych \"teściostwach\"!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wirka, święta to też dla mnie drastyczny temat, ale postanowiłam zadbać o swoje zdrowie psychiczne jako osoba pracująca i zarabiająca na siebie, nie widzę powodu, żeby z nią spędzać czas gdy tego nie chcę. Jedynie żal mi męża, ale trudno nie da się pogodzić ognia i wody. On sam musi sobie z tym poradzić. Meggie - miło przeczytać i taki post, to dowód, że świat nie jest taki zły :-))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Święęęęęęęęta... O rany :-D Ja nawet o tym jeszcze nie myślałam, ale pamiętam, jak to było w zeszłym roku - teściowie jeszcze wtedy mieszkali z nami i przeszłam przez koszmar... Dla mnie Wielkanoc zawsze była takim świętem pomniejszym, wiem, że niewłaściwie, bo w zasadzie jest wazniejsza od Bozego Narodzenia, ale chodzi mi o atmosferę w domu i te całe przygotowania. U nas w sumie całe swięta to były jakieś takie porządki (bardziej w sumie wiosenne), świecenie jajek i to jedno ważne, odświętne śniadanie. Natomiast teściowa w zeszłym roku odstawiła taki cyrk (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to norma), że obserwowałam to ze zdumieniem. My z mężem w pracy, a ona do nas od progu z rykiem, że nic w domu nie robimy, nic nie pomagamy, i ona musi się sama męczyć. bo ona do nocy piecze ciasta i pasztety, a my to potem zjemy z ciągu chwili. Powiedziałam męzowi, że nie tknę niczego z tego, co ona przygotuje, niech jej to zgnije, skoro nam tego tak nie życzy, i trochę ją ustawił. To było tylko takie ciche marudzenie, że ja nic nie robię, a ona się męczy i gadki \"w przyszłym roku ty dla nas robisz wielkanoc\". Wiedziałam już, że się wyprowadzamy, więc powiedziałąm jej, że zrobię w swoim domu, a ona w swoim. Oczywiście wielka obraza... A najśmieszniejsze jest to, że na początku chciałam jej w tym wszystkim pomagać, nauczyć się czegoś. Tylko, że ona tej pomocy wymagała w nocy, bo jej się najlepiej w nocy piecze. I jakoś do niej nie docierało, że ja pracuję za dnia... Sama jestem ciekawa, jak to będzie w tym roku ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betif
a ja wam polecam ksiazke pt"toksyczni tesciowie'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×