Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

fuksja

tylu zajebistych facetów na świecie!! Nie bójcie sie zrywać z draniami!!

Polecane posty

Do WIDZE ZE NIE JESTEM SAMA: ...... mam nadzieje że wiesz co robisz... Przepraszam z eni ebylo mnie wczesniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja dodam MOJA HISTORIE
mialam faceta, był tym pierwszym.Niestey drań był z niego, nawet szkoda mówić dlaczego, szkoda słów.Wydawało mi sie ze juz nie bede z nikim szczesliwa oprocz niego.Idealizowalam drania, nie wiem nawet dlaczego.Ilez upokorzen, zmartwien.... W koncu jedank podjelam decyzje ze trzeba zmienic ten stan, ze marnuje zycie. I to byla najlepesza zyciowa decyzja. Znalazłam faceta ktory mnie szanuje, kocha, daje szczescie.A seks ktory wydawal mi sie doobry z tamtym teraz wiem ze byl porazka.To z moim ukochanym jest super super seks i nie tylko ........... Nie ma co sie ogladac za draniami. Szkoda czasu , bo sa faceci ktorzy potrafia nas uszczesliwic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kosmitka....
A ja taką decyzje podejmuje codziennie wieczorem. Mówię sobie, że od jutra bedzie inaczej, że nie dam sobą pomiatać, że nie będę cierpieć dla kilku chwil szczęścia, które przychodzą coraz rzadziej... A na drugi dzień ulegam swojej słabości, głupocie, przyzwyczajeniu, strachowi i tkwię dalej w tym chorym związku. Nie mam siły się wydostać. Tracę szacunek do samej siebie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kosmitka....
I jeszcze wierzę, że on mnie kocha... Chciałabym udać się do jakiegoś dobrego psychologa. Może znacie jakiegoś dobrego? Jestem z Wrocławia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupup
podciągam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorka, że odpisuje teraz, ale cały dzionek (i kawał nocy) nie było mnie w domu, bo pracowaliśmy z mężem przy naszej łódeczce (jutro wodowanie) dzieki wam dziewczyny serdeczne za wypowiedzi. muszę powiedzieć, że konflikt mąż-rodzice nie jest nowy :( co rusz cos wyskakiwało. strasznie się kłóciłam z rodzicami o to że jak mają do meża prenesje do żeby rozmawiali z nim, a nie ze mną...mój tata rozmawiał z mężem (to było chyba jeszcze przed ślubem), ale mąż całą rozmowe odebrał jako atak na jego osobę i nic z tego nie wynikło. rozmów nie będzie :( tak powiedział mi tata :( już tyle razy moi rodzice przymykali oko, zapominali przewinienia, że chyba...cierpliwość się im skończyła...poprostu konflikt osiagną apogeum i...no już nie wiem co z tym zrobić... jestem wściekła, bo mam wrażenie, że mąż nie jest w stanie dać z siebie nic, żeby kontakty były poprawne (bo więcej ponad poprawne nie oczekuję)...ja za teściową tez nie przepadam, ale dokładam starań żeby było miło i ok (kilka razy się ściełyśmy, ale umiałyśmy sobie sprawy powyjaśniać i to ja wychodziłam z inicjatywą), więc uważam, że mąż też powinien coś z siebie dać...nawet jeśli to głupota typu powstrzymania się od grzebania w ojca kompie. problem z rodzicami najbardziej mi doskwiera ze wszystkich jakie mamy, bo utkwiłam między dwoma racjami i ni cholery nie wiem którta jest słuszniejsza...ostatnio coraz trudniej mi amortyzować konflikty, bo mąż ma chamskie odruchy i w stosunku do mnie i mam ochote go walnąć, a nie bronić jak coś zabroi:( ... rozmów było kilka, jest upominanie...nie skutkuje. w przypływie chyba braku kontoli nad emocjami..nadal zdarza mi się zobaczyć od ukochanego gest środkowym palcem :( mamy też inne problemy, ale takie które uważam za normalne w okresie przemijania szaleńczego zachowania..jak scieranie się charakterów (ja czasem samotnik, on zawsze złakniony mojego towarzystwa, on uwielbia rządzić, ja uwielbiam żyć troszku po swojemu, ja lubię mieć porzadek(taki w mairę) in ba laganiarz i flejtuch), kłótnie o obowiązki...coś normalnego, coś z czym należało się spodziewać, że się będę musiała zmierzyć...ale w obecnej sytuacji mam kiepską motywacje do \"docierania się\" i ciągle są kłótnie :( ... do tego przepaść jeśli chodzi o charktery zdaję się pogłębiać. ja ciagle czuję się nieszczęśliwa i co jakiś czas nawiedza mnie smutna myśl, że lepiej byłoby mi samej...bo jak tu budować rodzinę jak się z rodzicami trudno w święta będzie zobaczyć, facet ma odruchy egocntrycznego zazdrośnika, więc co będzie jak bedzie dziecko?? i mąż nie bedzie mógłbyć w centrum mojego zainteresowania (to tez jeden z problemów). moje zaufanie do niego też zostało podkopane (półtora miesiąca udawania, że rzucił palenie)...czarno to widzę...:( a i jeszcze mam problem bo czesto myślę o sobie źle: np. że jestem zimną suką, bo nie mam ochoty dawać, mężowi tyle czułości ile on by chciał albo że jestem największą egoistką świata, bo mam dość skakania przy chłopie (chyba zbyt długo musialm się nim opiekowac po tym wypadku) i złoszczę się jak nie mogę robić tego co chcę...ostatnio ciągle chce robić tylko to na co Ja mam ochotę. chyba znowu powinnam iść do psychologa :( ... tyle, że jak o tym pomyślę to zaraz znowu się złoszczę pt \"czemu znowu to ja mam nad soba pracować i się starać??\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześc dziewczyny!!! Wstałam sobie niedawno i od razu na kompa;) Siostra sie smieje że jestem uzależniona ale ja przecież nie moge Was tu zostawić. Najpierw odpowiem a potem powiem coś o dzisiejszym wieczorze, którego bardzo sie obawiam...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do OJ DOBRZE: narzekać??? Chyba nie wiesz jaki jest cel tego topiku:/ Przeczytałam to co pisałes u siebie. mkasz racje że niektóre panny chca faceta mieć całego dla siebie w tym sensie by nie iał nic poza nimi. Ale nie o tym mówi nasz topic. My tak jak to stwierdziła Airad, mówimy tu o emocjonalnych poparańcach, facetach, którzy nie chca nic dawać a fajnie jest im brać... A! I nie narzekamy tylko próbujemy wziąć sie w garść i wreszcie oejśc od nich. Jednym znas sie to udaje, drugim nie, ale trzymamy sie razem i to daje nam siłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tia tia tia
z panem "oj dobrze" nie ma normalnej dyskusji...niestety ale prawda jest taka, że pewnie podobnie gadałaby większość facetów którzy przysparzają kobietom tylu rozterek ile nasi nam...i ile on swojej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, fuksja - jakie zgranie, ja też dopiero wstałam i postanowiłam sprawdzić co u dziewczyn słychać. dwa razy trzy kropki - My tu sobie tak narzekamy na byłych facetów, opisujemy swoje historie, ale Tobie chyba faktycznie przydałaby się pomoc psychologa, gdyż Twój problem jest poważniejszy. Nawet duże różnice charakterów da się pokonać, znaleść złoty środek w związku, podzielić obowiązki. Ale to wymaga dobrych chęci obu stron. Twój mąż miał wypadek, Ty wokół niego robiłaś, a on pewnie się już do tego przyzwyczaił i nie widzi sensu, żeby Ci pomagać w obowiązkach. No ale z tym środkowym palcem to mnie zniesmaczyłaś. Pewnie już rozmawiałaś z mężem, prosiłaś go żeby bardziej się starał, pogodził z Twoimi rodzicami i nic? (co do samych rodziców, wiadomo że z teściami nie zawsze się dobrze układa, różnie bywa, ale z tego co piszesz Twoi rodzice dbają o Ciebie i im zależy na Twoim dobrze, więc nie warto ochładzać z nimi stosunków). Pozdrawiam ciepło, trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do GOSIAGOSICA: oo nie wiedziałam tej książki nigdzie. Kurcze, sprobuje jej poszukać w Wawie. Do WIDZE ZE NIE JESTEM SAMA: No i jak samopoczucie? jak facet...??? Do AIRAD: Trzymam mocno kciuki kochana żebys wytrwała w postanowieniu nieodzywania się! Wiem ze to strasznie trudne:/ dlatego tym bardziej wysyłam wirtualne fluidy wsparcia;) Do FANATYCZKA BIEGANIA i AJA DODAM SWOJA HISTORIE: Strasznie Wam dziekuje za wypowiedzi:)) Jka człowiek widzi, że podobne sytuacje dzieja sie wokół i jest z nich jakieś wyjście a wszystko może zakończyć sie happy endem to jakoś łatwiej i weselej na duszy;) dzieki!! Przywracacie wiare w istenienie szczesliwych zwiazkow:) Do KOSMITKI: Niestety jestem z Warszawy i nie znam zadengo dobrego psychologa... U nas sa tacy na uczelni... Kochana, ni eoge rdzic Ci nic poza tym byś wzięła się w garść i uwierzyła we własne siły, w to że potrafisz być samodzielna.. Jestes dzielna!! Dzielna że wytrwalas w tym zwiazku i napewno probowalas go ratowac. Ale paradoksalnie w takiej sytuacji jeszcze wieksza odwaga jest odejscie od tego czlowieka. Sciskam mocno, tzrymaj się, zbierz siły na konkretny dzień, terminu nie przesuwaj i... spróbuj...:) Jeśli za pierwszym razem nie uda się, powiesz mu zla eon Cie jakos zbałamuci to chociaż zorientuje się że cos jest nie tak. Mozę to nim wstrzasnie i sie zmieni?...Choc wyznaje teorie ze oni si enie zmeiniaja ale moze w Twojej sytuacji troszke wystarczy...? A jelsi nie to polecam zrobic to za pierwszym razem... Do DWA RAZY TRZY KROPKI: Ciesze sie, że znów Cie widzę:) Co do męża: chamstwa nie ścierpiałabym:/ Rodzice.. chyba za bardzo mieszają się w to wszystko no i tak jak mówiłam wcześniej, zachwouja sie nie jak dorosli ale jak dzieci robiąc fochy i twierdząc że juz nie beda rozmawiali z nim. Ty... Nie ma co sie zloscic na siebie ze chcesz isc do psychologa. Jesli to pomaga choc troche, pozwala zrozumiec siebie i cala sytuacje w domu, te wszystkie mechanizmy, to nie rob sobie z tego wyrzutów. A co do Twoich mysli o sobie samej.. o Twoim egoiźmie.. Wiesz, wszyscy jestesmy mniejszymi lub wiekszymi egoistami. Trzeba walczyc o związek i starać się nad nim i nad soba samym pracować. Ale nie za wszelka cenę... Nie jestes jakas matka miłosierdzia. Jesli on nie robi nic zeby sie zmienic to nie dziwie sie ze Tobie tez sie wreszcie odechciewa:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Noo DEEDLIT hehe niezłe zgranie;) Do TIA TIA TIA: Myślisz że pdoobnie? Nie sądzę...Oni mówili by raczej jak Pan OJ DOBRZE. Ale nie zbaczajmy z tematu. Ok, ide na miasto.. Tylko tak chciałam Wam cos jeszcze powiedzieć... Prawdopodobnie dziś, po ponad dwumiesięcznej przerwie spotykam sie ze swoim ex. W wiekszym gronie (ammy wielu wspolnych znajomych a on przyjechal zza granicy i wszyscy chca go przywitac przy browarku)... Noo i ja tez idę. Strasznie sie boje tego spotkania. Od kilku dni chodze poddenerwowana, nic mi sie nie chce, nie mam humoru, wszystko mnie wkur**ia... Powiedziałam swojem mowemu facetowi by po mnie przyszedl... Ale boje sie jak zareaguję na widok mojego ex...Boshe, tyle emocji... A ja musze byc twarda i ni edac nic po sobie poznac, w dobrym humorze, radosna itd. Kurde, i do tej pory tak bylo.. dopoki nie zaczals ei zblizac dzien jego powrotu... Dziewczyny, trzymajcie z amnie kciuki dzis wieczorem zebym zachowala sie jak dama:) i nie dala po sobie poznac ze jakies emocjie we mnie wzbudzil jego przyjazd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fuksjo trzymam za Ciebie kciuki :) Ja z moim byłym kilka razy się już spotkałam po rozstaniu (sprawy zawodowe :/ ) i jakoś żyję ;) Jak się podchodzi do tego na luzie jest OK, choć mi nie do końca się udało, gdy zaczął mi opowiadać o \"panienkach które zalicza na imprezach\". Rozumiem, że tak odreagowuje mój nowy związek... Fajny facet, prawda? Gdzie ja miałam oczy przez te wszystkie lata... Ja bym nie zaryzykowała spotkania mojego obecnego faceta z exem (nawet on nie chce go znać...). Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tia tia tia
no własnie o to mi chodziło...że mówiliby jak on a temat ciekawy, jak się wczytam to napiszę coś, bo dotyczy i mnie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tia tia tia
fuksja- przecież nie musisz tam iść ja myślę, że to kiepski pomysł i co więcej pewnie Twój aktualny facet kiepsko się z tym będzie czuły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
deedlit--->właśnie rodzie o mnie bardzo dbają. nie wtrącają się w moje sprawy, nie komentuą mojego życia, właściwie jedyne konflikty są z powodu męża. jak mąż leżał na intensywnej terapii to mnie niańczyli cały czas, tata mnie po dwa razy dziennie do szpitala woził i na uczelnie, żebym ciągneła studia, załatwiał wszystko co było trzeba. wszystkie urazy poszły w kąt, bo najwazniejsze były moje problemy. umożliwli mi wzięcie męża na Boże Narodzenie ze szpitala...a on wtedy jeszcze nawet nie umiał usiąść o własnych siłach!! prywatna karetka, łóżko szpitalne, itd. cały czas miałam w nich oparcie, a mąż nie musiał się martwić o mnie. jak sobie pomyślę jakie ich za to przyjemności ze strony mojego męża spotykają to mi się wyć chce ze złości....np. taka sytuacja: ja jestem chora, mam lekka gorączkę, jest wieczór chcę iść spać, ale przedtem chcę się coś skonsultować z mamą (nic super pilnego). dzwonię, ale długo jest zajęte (abonament darmowe wieczory i weekendy, więc wiadomo, że wieczorem mama ciotki obdzwania), trochę się niecierpliwię, bo strasznie chce mi się spać, ale nie denerwuję się jakoś specjalnie. a mój mąż co i owszem. i co zrobił?? wysłał mojej młodszej siostrze na gg taki tekst \"niech stara kurwa skończy gadać, bo Agnieszka ma gorączke i chce do was zadzwonić\". ojciec o tym nie wiem jak się dowiedział, ale się strasznie zdenerwował...a mój mąż słodko sie tłumaczył, że kurwa to był \"przecinek\". a co do srodkowego palca...bylismy u jego rodziców, tak na krótka chwilę, nic oficjalnego, teściowa postawiła na stół ciasto, ale nie dała talerzyków...chyba dlatego, że odgrzewała jedzonko na ciepło, a kolejność posiłków sugeruje raczej cisto na koniec...no ale nie ważne... więc mój łaps za to ciasto i nad garścią szama...ja już natawiona, na to że chama należy wychowywać, zwracam mu uwagę \"słuchaj powinieneś wziąć sobie talerzyk\", a on, że usta pełne i nie może odpowiedzieć więc się wspomógł tym paluchem ... a po wyjściu pouczył mnie, że mam go nie pouczać przy rodzicach (bo teść był wtedy w pokoju). a zwrócilam mu uwagę na prawdę dyskretnie (ale oki przyjełam więcej tak nie będę, skoro go to razi)....już nie wiem jak do tego podejść, jak pouczałam po fakcie (po wizycie) to nie trafiało :( bo zaraz zapominał...może ja powinnam mieć podręcznik od wychowywania dzieci?? ;) oczywiście już nie raz rozmwiałam z nim o układach z rodzicami..on twierdzi, że to oni go nie szanują, że wszystko złe to on, itd. a jak przychodzi jakieś spotaknie, to udaje że nic się nie stało, że wszystko jest cacy, aż do następnej awantury. do obowiązków go namawiam, staram się wprowadzać jakieś podziały, ale jak trzeba coś robić to np. noga go boli... a ja nie siedzę w jego ciele i nie wiem kiedy go boli, nie wiem na co ma siłę a na co nie?? nie wlezę mu do ciała i nie sprawdzę...najwyżej widzę, że któregoś dnia jest bardziej zmęczony, bo bardziej utyka. nie mam argumentów, jak mi mói że czegoś nie może robić, przecież nie mogę wychodzić z założenia, że on kłamie po to żeby nie robic tego o co proszę. jego stan fizyczny odbiera mi prawo do opierdolenia go jako lenia i nieroba, bo nigdy nie wiem czy było by to słuszne.ponadto zawsze wyjdzie na to, że muszę zrobić coś co należy do niego, bo np. zaczyna brakować mi bielizny i sama robię to pranie :(. nawet ostatnio spisałam takie coś jakby regulamin...ale zreszta co my tu o porządkach będziemy, przecież to problem standart :D fuksja--->wiesz to jest tak, że niby wiem, że ten psycholog by się przydał, ale mi się już tak kosmicznie nie chce...na razie przyjełam takie założenie, że jak mnie coś zdenerwuje, albo mam o coś pretensje to mówię o tym od razu. ponad to będę się starać w tym związku w sposób umiarkowany...i albo się zacznie toczyć w dobrą stonę, albo w pewnym momencie i się coś mi w środku pęknie i pujdę sobie od niego precz. musze tylko się przy tym pilnować, żeby nie dać sobie wody z mózgu zrobić, nie dac się przekonać, że coś co jest złe jest oki i nie dać sobie zamydlić oczu kłamstawami i obietnicami bez pokrycia....bo obiecywać, przepraszać i płakać to mój umie koncertowo. tobie życzę powodzonka na spotkaniu :D jestem pewna że kto jak kto, ale ty nie dasz exsowi satysfakcji i będziesz gwiazdą wieczoru :D a tak wogóle to dzieki wam wszystki dziewczyny, że tu jesteście..że można was poczytać i poczuć się, że jest się w towarzystwie osób z podobnymi problemami, że można się wyżalić...bo ja to nie mam do końca komu...ostała mi się jedna przyjaciołka, która ma jeszcze większe problemy odemnie i tak głupio mi ciągle się jej wyżalać. buźka dla was wszyskich razem i dla każdej z osobna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dwa razy trzy kropki --> Bardzo Ci współczuję sytuacji w jakiej się znalazłaś. Wybacz, ale z tego co piszesz wynika, że Twój mąż to straszne chamidło. Do tego niewdzięczne chamidło.Twoi rodzice z jednej strony starają Ci się pomóc, z drugiej chyba nie chcą pchać się z butami w Wasze małżeństwo (mąż pewnie ma do nich pretensje, że czują do niego antypatię i nie potrafią dobrze jej zamaskować - ale ja też czułabym antypatię do męża mojej córki, który by ją w ten sposób traktował!), więc zachowują się niezwykle poprawnie. Masz na prawdę wspaniałych rodziców, którzy o Ciebie się troszczą w przeciwieństwie do męża. Wybacz, ale \"ból nogi\" nikogo nie zwalnia od pomaganiu w prowadzeniu domu. Ty też na pewno miewasz gorsze dni (okres, przeziębienie itp.), a pewnie nadal coś robisz, bo obiad sam się nie ugotuje, a pies sam nie wyprowadzi na spacer. Następnym razem gdy mąż zacznie się wykręcać bólem nogi powiedz mu, że np. do prasowania czy naprawy kranu w łazience nie używa się nóg tylko rąk i pomimo ogromnego bólu, chyba może Ci pomóc. Jeśli dyskretne sugestie nie pomogły w wychowywaniu chama, może Twoja ostrzejsza reakcja pomoże. Na pewno na razie na Twoim miejscu nie decydowałabym się na dziecko. Jeśli nie uda Wam się dojść do kompromisu to średnio widzę Waszą wspólną przyszłość. Obydwoje po prostu jesteście z różnych bajek i czasem ciężko to pogodzić. Trzymaj się. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniaaaaa21
Ja jestem z moim juz od 2 lat!!am ciezki charakter, czest mnie rani, nie liczy sie z moimi uczuciami, nawet moje lzy juz goi nie poruszja!! NIe chce mi robic zadnych przyjemnosci(zapowiedzil ze nie bedzie chodzil ze mna na imprezy, chociaz mi tak bardzo zalezy zeby chodzil)nie chce sluchac moich zwierzen , moze mnie krytyowac a sam nie przyjmuje krytki...tak mi ciezko...ale za bardzo boje sie z nim zerwac, bo tak strasznie go kocham!!!!Boje sie ze bede sama- w okol zadnych ciekawych facetow, zero perspektyw...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sawakr
no to mam pytanie: czy bedac w zwiazku z bez przyszlosci poznasz tego odpowiedniego chlopaka to czy odejdziesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
deedlit--> trafiłaś z tym dzieckiem w samo sedno!! ja na sama myśl o ewentualnej ciąży martwieję...bardzo nie chcę...głównie dlatego, że dziecko wiąże w pewien sposób na całe życie...już zawsze będzie ojcem twojego dziecka...uchowaj Boże... wystarczy, że jakby się zdarzyło cos co zmusiłoby mnie do gwałtownych decyzji, to nie moge go wymledować (mieszkanie jest na papierze mojej mamy, umownie właściwie moje) ze względu na inwalidzwto...inwalidy nie można wymeldowac nawet do lokalu zastepczego...całe szczęście, że tata mnie oświecił, a przyjaciółka biła na alarm, że oprócz dachu nad głową to ja nic nie mam :( i zgodziłam się tylko na meldunek czasowy (już wtedy źle się układało miedzy nami, troche wykorzystał sytuację do terapii szokowej, ale oczywiście wszystko jest na moja matkę, nie przyjął do wiadomości, że to była moja decyzja). co do robienia rzeczy w domu...ja po prostu przestałam robić. robię to co mnie razi co mi przeszkadza...nie gotuję, nie prasuję...bałam się, że jak bede wszystko robić, to że stoczę się na dno kury domowej...na razie ostatnio pouczam go o rzeczy, które nie wymajagą wysiłku typu, żeby pamietał zetrzeć okruchy po robieniu kanapek, żeby trafiał skarpetkami do kosza, żeby spłukiwał po sobie wannę itd....ale już dość mam tych drobnych aferek...zwłaszcza, że jak się posprzeczamy to mi przechodzi z godzinę, a on po 2 minutach uważa, że już jest cacy i buzibuzi...wychowywanie od zera cholera jasna...:( a przed wypadkiem był taki zaradny :( Ania21---> wiesz co ostatnia rzeczą, której się boję jest samotność. wszystkie dziewczyny, ktore maja problemy z rzucaniem facetów, powinny skądś się nauczyć, że bycie samemu nie jest takie straszne ;) ja kiedyś baaaardzo długo byłam sama i wiem, że facet to nie wszystko. może podbuduj najpierw siebie, otocz się zyczliewymi osobami, poszukaj nowych pasji, wymyśl nowe marzenia (takie nie związane z facetami), niech ragnienie bycia kochana nie przysłania Ci reszty uroków tego świata ;) otwórz oczka :D powodznka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do DEEDLIT: dzieki;) Własnie napisał do mnie smsa czy chce sie spotkać dziś z nim i naszymii znajomymi po 20. Powiedziałam, że nie wiem czy bede ial ajak dojechac ale spytam mojego M. (moj terazniejszyy facet) czy bedzie mial furę to wtedy bedzie mogl mnie podwiesc i nie bedzie problemu. Niezla jestem co?;P Do TIA TIA TIA: Jak widzisz, on chce tego spotkania. sam je aranzuje. Przywiózł mi tez prezenty z wyjazdu i dzwonił do mnie nastepnego dnia po przyjeździe. Wiem że nie musze, ale chyba powinnam. Posiedze tam troche, obejrze zdjecia i zadzwonie do M> by mnie przywiozl z powrotem. nie chce byc rophisteryzowana dziewcznka. Tzn nie chce by mnie z ataka uwazano i by on sadzil ze nadal do knac sobei ztym nie poradzilam. Wiesz.. on jest takim kolesiem ktorego jara fakt ze jego dzialania maja na mnei wielki wplyw. Do DWA RAZY TRZY KROPKI: Hmm wiesz co, widze że jestes naprawde dojrzała kobietą i wszystko sobie już przemysłałaś, wiesz co sie z Toba dzieje, wiesz co jest nie tak...:) Niesamowite:) A wogóle to przepraszam, bo troche się pomysliłam co do Twoich rodziców...:( A Twój facet..sama widzisz jaki jest. Dobrze, ze go nie idealizujesz jak niektore z nas robiły czy nadal robia ze swoimi facetami... tylko widzisz jego chamstwo jak czarne na białym... Dzielna jest kobitka Ci powiem:) Ale żebys tylko sie w pewnej chwili nie zamieniła w cierpiętnicę;) Pisz kochana, pisz jesli tylko tego potrzebujesz. Jakby co, na samym poczatku tematu jest mój mail. Gdybys tego potrzebowała, możemy sie wymienić numerami gg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze raz do DWA RAZY TRZY KROPKI: Jeq wiesz co, coraz bardzie to co opisaujesz wpasowuje się w to co dzieje się miedzy moimi rodzaicami:/ Mojego ojca tez matka musiała wychowywac i nadal sie neistety nei wychowała... No może w pewnej mierze... ale trzeba było na to 20 lat małżeństwa, płaczów, krzyków itp Choc to prawda że to moja strasza przyzwyczaiła go do takiej wygody. A potem nagle sie obudziła i zaczęła dziwić, że starszy nie je nad talerzkiem, że oblizuje nóż, no i wogóle nie potarfi się zachowac przy stole.. ech szkoda gadać. Do tej pory tak jest, choc teraz nauczył się zmywac po sobie, robi zakupy i odkurza w niedzielę rano. Ale to po 20 latach dopeiro zaczął! Bleee ja na przykłąd nie jem z nim nigdy w kuchni bo normlanie mnie szlag trafia:/ Do Ani21: Nie wiem czy czytałaś nasze wczesniejsze wypowiedzi, ale własnie próbujemy przekonywać dziewczyny, że samotność nie jest straszna!! Że lepsze jest życie samemu niz z draniem! Wiesz, mi tez sie wydawało że wokół żadnych fajnych facetów. Ale okazało sie że wystarczy tyko owyjśc do ludzi, rozejrzec się i BUM!;) Oczywiście nie zawsze to nadchodzi szybko ale wiesz.. hm... dopero teraz zobaczyłam (bo byłam z moim ex od 16 r życia wiec nie wiedzialam w sumie jak to jest byc samą) że każdy stan ma swojej plusy i minusy. Minusy bycia w związku powiny byc rewanzowane przez plusy. Jesli tych plusów brakuje albo ojest niewiele.. hm.. nie warto sie meczyc. Lepiej byc sama gdzie zawsze minusy (brak stalego partnera do ktorego mozna si eprzytulic, bezpieczenstwa, ustatkowania itp) rewanzuja plusy:P :) Pozdrawiam Cie ciepło i rozejrzyj sie wokół siebie:) A przynajmniej pomysl rozsadnie, podejmij decyzje co chcesz zrobic ze swoim zwiazkiem i skup sie na realizacji celu. Do SAWAKR: Sorki, ale zuepłnie nie rozumiem Twojej wypowiedzi:/ Moge sie tylko domyślac, ze chcaiłeś/chciałaś powiedzieć: CZY JEŚLI BĘDĄC W ZWIĄZKU BEZ PRZYSZŁOŚCI POZNASZ TEGO ODPOWIEDNIEGO CHŁOPAKA TO ODEJDZIESZ?. Jesli o to własnie Ci chodziło to wydaje mi sie że jest to całkiem niezła sytuacja. Niestety pełna pułapek. Bo nie uczysz sie samodzielności (nie ma tego okresu pośredniego między jednym facetem a drugim) oraz ten nowy facet może byc tylko zauroczeniem, może Ci sie tylko wydawac ze jest lepszy czy wogole warty zainteresowania. Ale hmm... moja kumpela miała taka sytuacje. Facet ktorego spotkala (zeszta na internecie:P do tej pory sa razem i planuja slub w niedługim czasie:)) przyspieszył decyzje o odejsciu od faceta, z którym nie wyobrazała sobie przyszłosci. Bardzo możliwe ze nadal by siedziala w tym zwiazku gdyby nie TEN NOWY. Bała sie podjecia tak odpowiedzialnej decyzji i samotnosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość retni_79
fuksja --- chlopak, z ktorym nie jestem od niedzieli /stwierdzil ze lepiej zebysmy sie rozstali-podjal decyzje/ byl dla mnie niczym ksiaze z bajki! Wielbil mnie, kochal, zmienil sie dla mnie baardzo-na poczatku /bylismy ze soba 2,5 roku/ bylo cudownie, nie moglam uwierzyc we wlasne szczescie.. ale skonczylo sie, zaczely sie klotnie, o bzdury okazalo sie ze ta jego zmiana to tylko pozory, zmeczyl sie tymi "zmianami"... zaczely "wychodzic na jaw" rozne rzeczy... juz nie wierze w milosc i w to ze istnieją wspaniali mezczyzni - moj taki byl i co?! teraz cierpie bardzo, bo oddalam mu cala siebie... Nie wierzcie w ZMIANY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do RETNI79: Wysyłam uściski ciepłe!!!! Nie dawaj się... jeszcze 5 miesiecy temu byłam w takie samej (IDENTYCZNEJ Z TEGO CO PISZESZ!!!) sytuacji. I tez przestałam wierzyć... A teraz.. powoli.. powolutko odbudowuje tę wiarę choc nie jest ławo;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
boshe.. trzymajcei mnei bo go zabije normlanie!!!!!! Wrócił z tej swojej zagranicy i od razu wyjechał na weekend z gówniara która na niego napalałaq sie jeszcze wtedy gdy bylismy razem. I bezczelnie twierdzi jeszcze ze on si etylko z nia spotyka, ze nadal jest sam (jak odchodzil od emnie to powiedzial ze : CHCE BYĆ SAM)\\, ze nie ma miedzy nimi tego \"czegos\" i ze w sumie sam nie wie po co to wszytsko... bleeech Pojebało go!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fuksja--> słuchaj wrzuć na luz zprzejmowaniem się eksem, bo krzywdzisz obecnego i sama siebie...weź go wyrzuć na kopach ze swoich myśli...bo nie jest tego wart...niech się umawia a kim chce, sypia z kim chce (może syfa uda mu się złapać :P)...nawet jak Ci kity przy ropzsatniu wstawił, to to już jest nieważne..już po sprawie..po co słuchasz co on ma do powiedzenia na temat kontaktów z innymi kobietami...w końcu jego prymitywne życie uczuciowe nie musi cię interesować...zresztą to jego zachowanie to powód dla twojej radości, że nie musisz się męczyć z jego poparaniem :P a no i dzieki za komplementy :D chcoiaż coż z tego, że mam w głowie poukłdane (w miarę) jak stale muszę tego porządku w głowie pilnować, a i rozwiązania sensownego nie ma oprócz czekania i patrzenia co bedzie dalej nie widzę. teraz znikam do pakowania, jutro wyjeżdżamy na mazury, aż do końca września (pierwsze wakacje od 3 lat), jak tylko wróce to odnajde ten topik i się odezwę :D Pozdrowionka! I jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fuksja --> mój były (po zerwaniu, byłam już wtedy z moim obecnym mężczyzną!!!) proponował mi wspólne wakację, wspólny seks itp. To dopiero trzeba mieć tupet. Olać dupka, nie przejmować się i cieszyć że to już przeszłość! dwa razy trzy kropki --> życzę udanego i spokojnego wyjazdu :) Pozdrawiam i dobranoc. PS. Do dziewczyn, które zerwały - może napiszecie co Was ostatecznie skłoniło do rozstania z partnerem. Co przepełniło czarę goryczy i sprawiło, że tym razem definitywnie odeszłyście od głupka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak sił
Ja też bym chciala odejść. Chciałabym mieć już za sobą ten koszmar.... Wiem, ze z tego nic nie będzie, krzywdzi mnie. Ale emocjonalnie jestem tak uzależniona, ze boję się tej chwili, kiedy go nie będzie już... Ale chciałabym zacząć nowe życie, szczęśliwe życie. Dlaczego brak sił? Jak się zmobilizować? Zostałam pobita, wiele razy upokorzona, wiecznie pretensje i wyrzuty....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kosmitki
Kosmitka --- Pani się nazywa Alicja Gawłowska i wyciągnęła mnie z trudnego związku, dała sił, nadzieję. Postawiła na nogi. tel - 3633451 i kom. 504407214. Mam nadzieję, ze telefony są aktualne. Ten stacjonarny to do gabinetu był. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×