Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dura lex...

historia stara jak świat...jestem dziewczyną swojego wykładowcy...

Polecane posty

Gość Dura lex...

Kiedy patrzę na tę historię z perspektywy czasu to wydaję mi się, że wszystko zaczęło się juz 1 października kilka dobrych lat temu, kiedy wchodząc pierwszy raz na zajęcia zobaczyłam go....Młody Pan Doktor był lekko poirytowany spóźnieniem moim i kolezanki na jego zajęcia....Już na samym początku zrobił na mnie wrażenie drętwiaka.....ale miał śliczny uśmiech....Przesz całe dwa semestry, kiedy miałm z nim zajęcia nic szczególnego się nie wydarzyło, traktował mnie jak innych studentów a ja jego jak innych wykładowców, z którymi miałam zajęcia. Wszystko uległo zmianie owego pamiętnego dnia, a raczej wieczoru....Po zakończeniu sesji zwyczajem studenckim wybraliśmy się to oblać do jednego ze studenckich lokali i tam był ,,On"....przysiadł się do nas i zaczął rozmowę....Przegadaliśmy większą część wieczoru i zaprosił mnie następnego dnia na kawę....I tak od tamtej pory jesteśmy razem...już 2 lata:-) Myślicie, że to etyczne być ze swoim wykładowcą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdyby nadal byl twoim wykladowca to w gre wchodzilby brak obiektywizmu przy wystawianiu oceny lub jakies ulatwienia dla ciebie ze wzgledu na laczace was \"pozaedukacyjne\" stosunki :) I to byloby nieetyczne. Ale zaczeliscie sie spotykac dopiero po zakonczeniu sesji. Jezeli juz nie masz z nim zajec, to nie ma w tym nic nieetycznego. Ludzie poznaja sie w roznych warunkach. Tak tez mozna. Zycze duzo szczescia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dura lex...
Jasne , że wszystko zaczęło się jak już oficjanie przestałam być jego studentką. To było jakieś dwa miesiące po uzyskaniu przeze mnie zaliczenia i zdania egzaminu, gdzie nie miałam forów ani niczego podobnego, bo wtedy byliśmy sobie zupełnie obcy. Teraz, kiedy wyszło na jaw, ze jesteśmy razem to niektórzy dopatrują się jego protekcji w mojej sprawie i to mnie już czasem dobija....są dni kiedy nie mam siły już walczyć ze światem........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dura lex...
Na szczęście w tym roku już się bronię....ale czy to coś zmieni?! Jeden z profesorów zaproponował mi asystenturę i już krążą pogłoski, że to przyłatwił mi mój facet. A tak nie było!!! On jest świeżo upieczonym doktorem i nie ma chodów u prof.hab.!!! W zwiazku z robieniem przeze mnie doktoratu będę prowadzić zajęcia na uczelni i mogę mieć zajęcia ze znajomymi z młodszych lat, którzy na pewno nie będą żałować sobie aluzji pod moim adresem...a jeśli nawet będę mieć zajęcia z ,,kotami" to i tak fama na temat mojego związku z wykładowcą do nich dojdzie i też nie wiem jak oni będą to odbierać.... Czy ktoś był w podobnej sytuacji jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ronina
od długiego czasu podoba mi się mój wykładowca, niestety nie miałam z nim ćwiczeń ani innej możliwości bliższego poznania. Ale gdyby miało coś byc to najbardziej obawiam się właśnie tego co opisujesz, takie wiadomości rozchodzą się szeroko i nie dają się szybko zapomnieć. To straszne jak dużo osób krytykuje takie układy na uczelniach, a jak na tym samym wydziale uczą się dzieci prowadzących to juz o tym się tak nie mówi, dwoje ludzi może się spotkać w różnych okolicznościach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maribell
Ja mam podobnie. W prrawdzie studia juz ukonczylam, ale spotykam sie ze swoim bylym wykladowca ktory wciaz uczy moich kolegow. Narazie nikt o niczym nie wie i chcialabym zeby tak pozostalo, przynajmniej narazie. Jestem swiezo po obronie i nie chcialabym by ktos dopatrywal sie "chodow"... w tej kwestii zdecydowanie polecam dyskrecje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dura lex...
W moim przypadku na dyskrecję jest już za późno. Świat jest bardzo mały i nigdy nie wiadomo gdzie można kogoś spotkać....a takie ciągłe ukrywanie się jest bez sensu.... Mam iść z nim za rękę i ciągle stresować się, że ktoś nas zobaczy??? a może nie powinnam z nim chodzić za rękę???? Może powinniśmy nigdzie nie wychodzić tylko spotykac się ukradkiem???? Przecież nie robię nic złego!!!! Nie uwodzę niczyjego męża tylko kocham faceta, z którym kiedyś miałam zajęcia - czy to przestępstwo?!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muuuu
Uważam,że powinniście się jednak na uczelni ukrywać,tym bardziej,że już kończysz.To niezręczna sytuacja.Poza tym może cię wpędzić w kłopoty związane z pracą.Studenci będą się śmiać ale gorzej pracownicy uczelni... Jednak jak na dyskrecję jest za póżno to trudno,jednak na uczelni mimo wszystko zachowywałabym dystans. Wszyscy pewnie uważają,że byliście ze sobą już wtedy jak cię uczył,ty możesz zaprzeczać ale ludzie wiedzą lepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nastepna...............
no comments :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evevvvv
A mi wykładowca na uczelni mocno naciągał oceny (tak na chama - oddawałam pustą kartkę, a kolokwium zaliczałam), powtarzał, że jestem jego ulubioną uczennicą, ale olałam go. Bez przesady.... Nauczyciel to nauczyciel, a nie podmiot seksualny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dura lex...
Na uczelni wielu, zwłaszcza młodych, wykładowców ma za żony swoje byłe studentki, więc w ich środowisku to akurat nikogo nie dziwi i nie bulwersuje. Gorzej z moimi znajomymi, bo ich opinia na temat mojego związku jest podzielona....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dura lex...
do evevvv.... Mój facet, kiedy miałam z nim zajęcia i kiedy nic mnie z nim nie łączyło nigdy nie naciągał mi ocen i nie miałam u niego taryfy ulgowej, bo on nikogo nie faworyzował i starał się byc sprawiedliwy i traktować wszystkich równo. W życiu nie przypuszczałabym, że może coś do mnie poczuć i że coś nas połączy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dura lex...
Dokładnie o to mi chodzi, że ludzie moga się spokać w różnych okolicznościach...i co może powinam zrezygnować z tego związku tylko dlatego, że facet którego kocham i który kocha mnie był moim wykładowcą?!!! Przecież to chore!!!! Nie wiem dlaczego ludzie uważają związek z wykładowcą za coś nieetycznego ale już układ z żonatym mężczyzną nikogo nie bulwersuje?!!!! - paranoja!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mała_mia
Mam taki problem. Podoba mi sie cholernie jeden magister z mojego wydziału. nie miałam z nim cwiczen i juz nie bede miec. za rok koncze studia. chcialam sie zapisac do niego na jedne zajecia, ale zabraklo miejsc. kurde, zapytalam sie mailem, wiec nie kojarzy mnie, ze ja to ja. moze macie jakis pomysl. jak zwrocic jego uwage, tak nienachalnie. nie chce robic z siebie takiej glupiej chichoczacej panienki. moze pojsc do niego i zapytac o cos zwiazanego z tematem tych zajeć. napiszcie cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ina.
wiele było takich historii, o których czytałam, że wykładowca i studentka związali się i byli szczęśliwi... Było (chyba jeszcze więcej) takich, w których szlag trafił miłość, albo uczucie zostało niewyjawione... Sama jestem przykładem milczenia... Chodź bardzo bym chciała poznać mojego wykładowce prywatnie, to jednak wiem, że nigdy sama nie dam mu do zrozumienia, że mi się podoba... Pozostaje w ukryciu, nie chcę żeby wiedział on, czy ktokolwiek inny. Czasem myślę, że gdybym go poznała moje wyobrażenie o nim mogłoby się zmienić (no bo przecież nie wiem jakim jest człowiekiem prywatnie) i to mogłoby być powodem wielu rozczarować. A tak, marzę o nim, kiedy rozmawiam z nim myślę o tym co czuję, to paradoksalnie powoduje, że jestem szczęśliwa, ale tak jak to bywa jest również powodem wielu cierpień. Przyszłość swoją wiąże z jego profesją, chcę być wykładowczynią, czy to zbieg okoliczność? Zaznaczę, że nie on jest powodem mojego kierunku kształcenia. Więc jeśli nie teraz coś wyniknie, to może wtedy kiedy będziemy równymi sobie pracownikami naukowymi. Wówczas poznam go lepiej, może okaże się, że jest gra jest niewarta świeczki...? W każdym razie nie spieszę się, ale czekam na krok z jego strony, jeśli takowy zrobi - będę wiedziała co rozbić dalej, a jeśli nie - znaczyć to będzie, że nie dla mnie jest zapisany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak ja studiowałem to były same stare zgorzkniałe panny i niestety musiałem zakochać się w pieknej studence

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bea przesady, ja pracuję na uczelni - ale może na jakimś liberalniejszym kierunku, u nas romanse zdarzaja się od czasu do czasu i nikt się nie gorszy, a to nie jest tak niewinnie jak u Ciebie, tylko żonaci panowie - bo rozumiem, ze Twój facet jest wolny, jedyny zgryz byłby, jakbys miała romans z zonatym, byłoby sie czego czepiać niezaleznie od miejsca w ogóle nie komentuj plotek, nic nikomu do tego, nie Twoja sprawa co ludzie mówią ani ich z kim sie spotykasz jakjo wolna osoba, uniwersytet to nie wojsko (ani seminarium duchowne tym bardziej;)). Możliwe, że przejmujesz się bardziej niz plotkujący się spodziewaliby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aj, mam znajomych, którzy tak się poznali, dzisiaj sa akurat małżeństwem (chociaż to akurat nie jest obowiązek;)), chyba 10 lat różnicy, nikt się nie czepiał, budzą sympatię - także problem to mają Ci Twoi purytanie na roku. Daj im prawo komentować wszystko po swojemu, a sobie przyznaj prawo żyć, jak uważasz za słuszne, świat jest wystarczająco duży i dla Ciebie, i dla plotkarzy:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
A propos typiary co zakłada śmieszne tematy... :o Ten topik zadziwiająco na czas pojawił sie po topiku Lolity, czy jak to sie pisało :) Niedługo co drugi temat to będzie prowokacja :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba urzekła
nieuku...:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ina.
Gdyby to było takie proste jak mówicie. Tzn, jest tak jak mówicie, ale dla mnie jego status to bariera nie do przejścia... Za 3 godziny mam z nim zajęcia, myślę, że pozostaje mi miłość platoniczna... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość multi
widzę, że jest więcej osób, które borykają się z tym "małym" problemem! Nigdy nie byłam osobą szczególnie kochliwą, a już na pewno umiałam nabrać dystansu do wielu spraw...aż tu nagle rozpoczęłam studia i pewnego dnia zobaczyłam Go, mieliśmy z nim zastępstwo. Znacie te pirerdoły o grzmocie z jasnego nieba, o tym że cały świat zaczyna wirować itd. itp. Ja to poczułam - teraz staram się o tym nikomu nie mówić, ale szaleję za nim. Co lepsze ta platoniczna miłość ma swoje dobre strony - uczę się więcej, bo może zauważy, że jestem mądra, inteligentna itp? Chcę się zapisać na jakieś koła naukowe - bo on je prowadzi, wiadomo. Ale tak naprawdę jestem strasznie zdołowana - on jest starszy o 17 lat, jakie ja mogę mieć szanse; przeklinam na niego - pieprz*** dr hab. Zakochałam się jak wariatka, nie wyobrażam sobie, żebym mogła z kimś innym spędzić swoje życie. Nigdy nie miałam ideału - to jest mój ideał. uwielbiam jak drapie się po brodzie, jak gestykuluje, uwielbiam jego głos. Cholera, ale załamka. Co ja mam zrobić? Pójść do niego i co mu powiedzieć? Zostawić liścik w drzwiach gabinetu? I co w nim napisać? Napisać maila?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mag_gi
TROCHE PO CZASIE, ALE CO TAM NAPISZE KILKA SŁÓW O SOBIE... MAM PODOBNĄ SYTUACJE, KTORA OKRESLAM DZIS RACZEJ JAKO PROBLEM. ZAUROCZYŁAM SIE W PAZDZIERNIKU TEGO ROKU W MOIM WYKLADOWCY. PAN DR WSZEDL NA NASZE ZAJECIA JAK ZWYKLE ZABIEGANY I \"ZAKRECONY\" POCZYM RZUCIL KILKA SLOW NA JAKIS BLIZEJ NIE OKRESLONY TEMAT I SPOJRZAŁ MI PROSTO W OCZY. TRWALO TO ZALEDWIE KILKA SEKUND, A MNIE PRZESZYL JAKIS DRESZCZ NIEOPISANYCH EMOCJI, TO BYLO NIESAMOWITE, ALE I DZIWNE. OD TAMTEJ PORY JUZ CZESCIEJ\"SPOGLADAMY\" SOBIE W OCZY, ROZMAWIAMY NA ZAJECIACH I PO, ALE MOI DRODZY-ZAWSZE, ZAWSZE NA TEMATY CZYSTO NAUKOWE!!!!!!!!! :( SZOK, CHYBA OSZALEJE, CHCIALABYM POZANC GO BLIZEJ, BO NIEUKRYWAM-INTRYGUJE MNIE, MA OGROMNA WIEDZE I JEST WYJATKOWO CIEKAWA OSOBA, A JA UWIELBIAM TAKICH LUDZI... NIE WIEM, BYC MOZE KIEDYS OKAZE SIE ZE WSZYSTKO TO TYLKO MOJA NIESZCZESNA WYOBRAZNIA, ALE OBECNIE WARIUJEJ GDY O NIM MYSLE, CZYLI WCIAZ... NIE WIEM, CO ROBIC, NA CO CZEKAC, CZY... W OGOLE MA TO SENS, WIEM ZE ON DARZY MNIE SYMPATIA, ALE CZY TO MA JAKIES ZNACZENIE?? WIEM TEZ ZE NIE MA NIKOGO... COZ, CZEKAM NA WASZE RADY-CZY POWINNAM JAKOS DAC MU DO MYSLENIA?........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smerfuś
Jestem obecnie studentka i kocham mojego wykładowce a raczej juz byłego wykladowce. Zaczeło sie standardowo w październiku pierwsze zajecia z nim i juz mnie trafiło przystojny wysoki z powalającym uśmiechem i poczuciem humoru. Nie jestem ambitna studentką ale na wszystkich jego zajeciach bylam i dawałam odczuc to ze jestem swoim zachowaniem. Nasz wykladowca podał nam swój prywatny numer telefonu i wykorzystałam to po pierwszej sesji zaprosiłam go na kawe w ramach podziekowania za mila współprace zgodził sie. Usiedliśmy w przytulnej kawiarni gadalismy o głupotach śmialismy sie i było bardzo miło. Następnego dnia mialam egzamin nie u niego ale zupełni nie potrafiłam sie skupic nad powtórka byłam nieobecna na egzaminie cały czas żylam wwczorajszym wieczorem spędzonym z nim kiedy był blisko. Po kilku spotkaniach poza murami szkoły powiedzialam mu co do niego czuje. W rezultacie wyrzucił mnie z grupy i stalismy sie dla siebie najwuekszymi wrogami, z tym jednak że ja go wciąż kocham na zabój. Urwalismy kontakt. W szkole patrzy na mnie jakbym mu wybiła pół rodziny harmoniją. Ale jest jedna rzecz istotna która daje mi wiare w to że wszystko sie naprawi, nasz współny znajomy twierdzi że po tym jak moj wykladowca dowiedzial sie co do niego czuje wystraszył sie własnie tych konsekwencji niemiłyh o których mówicie, wiem tez że załuje urwanego miedzy nami kontaktu, i że cos jednak do mnie czuje. na koniec zanzacze ze jest ode mnie mlodszy i juz nie uczy u nas ze wzgeldu na to ze niemial odpowiedniego wykształcenia i zostal usuniety ze szkoly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natalia----
byłam z chłopakiem 7 lat, rok temu zaczął wykładac na bardzo prestiżowym uniwersytecie, pół roku później zakochał się w studentce, choc wczesniej przekonywał mnie i zapierał sie że w życiu do tego nie dojdzie, także dziewczyny macie szansę, powłóczyste spojrzenie, usmiech i nawet będziecie mogły zdobyc zajętego wykładaowce także głowa do góry :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zupelnie czym innym jest bycie dziewczyna, poznanie pracownika uczelni a czym innym nawiazenie romansu z zonatym wykladowca, poza tym kazda sytuacja ma swoje okolicznosci. Uczelnia jest miejscem gdzie latwiej jest spotkac osoby ktore obdarza sie autorytetem. Kwestia jest taka zeby odroznic autorytet, osobista fascynacje od czegos powazniejszego. Zle jesli osoby po 20-stym roku zycia maja z tym problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natalia----
Wykładowca tez powinien umieć to odróżnić i bardziej nad tym panować niż jakaś młoda studentka. Mężczyźni w większości są próżni, na takiej uczelni przewija się mnóstwo dziewczyn, na pewno w niektórych z nich jest się w stanie zauroczyć, a takiej młodej studentce wiele nie trzeba sam autorytet wykładowcy sprawia że czuje się nim bardziej zainteresowana. Sama byłam studentką i wiem jak zachowywała się nasza grupa kiedy np. zaczynaliśmy pierwsze ćwiczenia z którymś z wykładowców. Mógł być zezowaty łysy i koślawy, ale grunt że był wykładowcą, niektóre z dziewczyn aż mnie zadziwiały co potrafią zrobić żeby zwróć jego uwagę na siebie. Znam też taką sytuację gdzie 20 latka zakochała się w wzajemnością w wykładowcy który miał 36 lat żonę i trójkę dzieci. On odszedł dla niej od żony i byli ze sobą ponad rok, potem jej przeszła fascynacja a on wrócił skruszony do żony. Nigdy więcej nie zwiąże się z wykładowcą za duży czynnik ryzyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czym Ty sie przejmujesz autorko? Ważne, że Ty jesteś uczciwa a co ludzie pomyślą?? i tak sobie stworzą własny obraz, który niekoniecznie będzie zgodny z prawdą. Ludzie są zawistni i zazdroszczą, będę gadać, by umniejszyć Twoje osiągnięcia i Ci dokuczyć. Ja staram się otaczać ludźmi, którzy mnie znają i nie osądzają. Każdy żyje po swojemu i ma do tego prawo. Gratuluję doktoratu, życzę powodzenia. Pozdrawiam :d

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×