Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Kochana SZYMONKO! Uspokoilas Manie i poszlas sobie ........ do W_wy ? Jak mam \"CIEBIE\" czytac ? Prosze Cie..... zajrzyj ponownie do NAS. DROGA AURINKO! Nawet nie wiesz,jak bardzo jestem dumna,ze znalazlam sie rowniez w towarzystwie malarki. Kocham Twoje malarstwo!!!!!!!!!!! Ciesze sie,ze udostepnisz nam swoj wernisaz.Dziekuje! Dzisiaj znow pochwale sie TOBA ! I Twoim malarstwem.! PS.Urzekl mnie \"LAS\".Kiedys opowiem Ci historyjke obrazu o tej tematyce. LINECZKO! Przybywaj...... Pozdrawiam wszystkie werandowiczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam werandowiczki! OPOWIESC O OBOZOWEJ MILOSCI PANI CECYLII. Pani Cecylia trafila do obozu w Auschwitz w 1940r.Tam poznala pana Jurka. Jerzy myslal o ucieczce z obozu wraz z Cecylia.Chcieli sie pobrac w wolnej Polsce.... Mijaly tygodnie.Jerzy skonstruowal plan ucieczki z ukochana.Planowal uciec w przebraniu niemieckiego oficera prowadzacego Cecylie na przesluchanie. Jerzy mial zaufanego wieznia w obozowej pralni.Wtajemniczyl go w swoj plan ucieczki. Najpierw dotarl do wieznia pracujacego w kancelarii obozowej,ktory wykradl formularz legitymacji .Pomogl mu wypelnic go. Cecylia miala watpliwosci,czy ucieczka sie uda. Jerzy powiedzial jej,ze przyjdzie po nia w niemieckim mundurze i zabierze ja na przesluchanie. W przeddzien ucieczki Jerzy nie zmruzyl oka przez cala noc. Wstal rano,wlozyl niemiecki mundur na swoj obozowy ubior ,twarz lekko posmarowal czerwonym burakiem i wszedl do mlyna.Tam pracowala Cecylia.Szedl pewnym krokiem,krzyknal w j.niemieckim,ze zabiera wieznia z nr...... na przesluchanie. Cecylia stanela przed nim z kamienna wystraszona twarza.Wyszli z baraku z bijacymi sercami.Szli w milczeniu do obozowej wartowni. Niemiecki wartownik dlugo badal jego dokumenty i przepustke.Otworzyla sie brama. Byli wolni.Uciekali nocami.Zgodnie z planem Cecylia zostala u rodziny na wsi.Mieli spotkac sie za dwa -trzy tygodnie. cd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd./2/ Jerzy wstapil do AK.Dopiero po miesiacu dotarl do rodziny Cecylii. Niestety,nie zastal jej juz tam. Szukali sie wzajemnie,nawet przez Czerwony Krzyz.Niestety,bezskutecznie. Tymaczasem Cecylia wyemigrowala do USA.Tu wyszla za maz,urodzila dzieci.Ciagle myslala o Jurku,swojej wielkiej milosci,o czlowieku,ktory uratowal ja od smierci. Jerzy rowniez nie zapomnial o swej ukochanej Cecylii.Ozenil sie,na swiat przyszly dzieci.Mieszkal na poludniu Polski. ......... Pewnej nocy 1983r w mieszkaniu Jerzego zadzwonil telefon.W sluchawce uslyszal znajomy,kobiecy glos. __To ja,Twoja Cylka\". Jerzemu serce mocno zabilo.Nie potrafil powstrzymac sie.. __To ja,Twoj Jurek. Po paru tygodniach pani Cecylia przyleciala do Polski. Na krakowskim lotnisku w Balicach,Jerzy wreczyl swej dawnej ukochanej 39 czerwonych roz.TO TYLE LAT MINELO OD ICH ROZLAKI. ___szepnal jej na powitanie. W domu Jerzego rozmawiali o mrocznej okupacji,obozie,ucieczce i rozstaniu. Pan Jerzy odwiedzil rodzine pani Cecylii w USA. BYLO TO CHWILOWE ROZSTANIE NA 39 LAT..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ WERANDO! Chcialoby sie powiedziec\"PUSTA WERANDO\"..... POCZTOWKA Z USA /10/ Wsrod Polonii istnieja wyrazne konflikty,zalezne od statusu imigracyjnego.Nielegalni,posiadajacy \"zielone karty\"i obywatele___ to trzy zupelnie rozne grupy ludzi,ktorych laczy /czesto/ jedynie znajomosc jezyka polskiego. Mamy calkowicie inne plany,odmienne podejscie do Polski, inne oczekiwania finansowe oraz odmienny stosunek do polityki zagranicznej USA,w tym do kwestii zniesienia wiz dla wszystkich Polakow. Zegnam cie PUSTA WERANDO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No.... no .... !! tylko nie pusta werando taż, tutaj grono Twoich wielbicielek wyczytuje wszystkie literki Poświątecznie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️Zajrzałam na chwilkę na Werandę, bo wiedziałam, że nasza Viga przyśle kolejną pocztówkę z usa. Nie pomyliłam się. Znowu porcja ciekawych informacji. Dziękuję.🌻 Zastałam też niespodziankę - piękną opowieść o pięknej miłości. To mi przypomniało, że w kiedyś wpisałam na topiku historię innej miłości, a jakże podobnej. Pozwolę ją sobie znowu przytoczyć - dla pań, które przybyły do nas później i nie miały okazji jej przeczytać. \"Ciocia mojej ulubionej sąsiadki, pani Jadzia nie wyszła za mąż, bo nie mogła zapomnieć swojego narzeczonego z okresu okupacji i powstania warszawskiego ? pana Władka ps. ?Łoś?. Wychowywała dzieci swojej siostry ( w tym moją ulubioną sąsiadkę) i nie myślała już o zamążpójściu. Przed Świętami, bodajże w 1970 roku, poszła jak każdego na Nowy Świat do cukierni Bliklego po ulubione ciasta i stanęła pokornie w ogromnie długiej zakręconej kolejce za jakimś starszym panem ? no właśnie??. Za Władeczkiem, ps. ?Łoś?. Cały powojenny czas pani Jadzia myślała, że on nie żyje, że zginął w powstaniu. Nie szukała go więc przez Czerwony Krzyż, tak jak on jej był szukał, po to tylko, aby dowiedzieć się, że zginęła na Mokotowie. Pan Władeczek zaraz po powstaniu był w obozie, który potem wyzwolili Amerykanie. Nie wrócił do Polski, bo nie miał już do kogo. Wyjechał do Anglii i tam później rozkręcił kwitnący interes (hotele na wybrzeżu), ożenił się z angielską lady i doczekał dwójki dzieci. Do Warszawy przyjechał tylko raz w ?. W tym właśnie wspomnianym wcześniej 1970 roku. Przyleciał tylko na trzy dni na zjazd kolegów z batalionu. Tuż przed odlotem wstąpił do Bliklego na pączki. Kolejka go przeraziła, miał odejść, ale jakaś niewypowiedziana siła kazała mu zostać i cierpliwie czekać ( przed wojną kawiarnia Bliklego była ulubionym miejscem naszej pary). Ta historia ma happy end. Pan Władeczek rozwiódł się z żoną Angielką i pomimo zaawansowanego wieku ożenił się z panią Jadzią. A moja sąsiadka dostawała w najtrudniejszych czasach paczki z zagranicy, których jej cała okolica zazdrościła. Już do końca swoich dni (oboje odeszli w latach 90-tych) każde słodkości na świąteczny stół kupowali razem u Bliklego. To wiem na pewno.\" Myślę sobie czasami, że jestem wielką szczęściarą, że w swoim życiu nie musiałam ukrywać swojej miłości, że nie musiałam wystawiać jej na próby, że w końcu nie odeszła ode mnie w nieznane i na długie lata. Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ! CALIO! Zatrzymaj sie na chwile! Ciagle jestes w biegu... zwolnij! AURINKO! Milosc ma sile___prawda? POCZTOWKA Z USA /11/ Starsze pokolenie imigrantow,ktorzy przybyli do Ameryki 20__30 lat temu rozni sie od imigracji przelomu XX i XXI w. Te roznice staja sie nad wyraz widoczne w przypadku wspolnej pracy,kiedy przedstawiciele dwoch roznych pokolen staja twarza w twarz i maja do wykonania prace zlecona przez wlasciciela FIRMY. Mam wrazenie,ze ci ludzie sie nie rozumieja,zachowuja sie tak,jakby mowili dwoma zupelnie innymi jezykami. Przeciez jestesmy Polakami!!!! Powinnismy dostosowywac sie,szukac kompromisu,starac sie zrozumiec swoje oczekiwania i wspolnie dazyc do wlasnych celow. Szczegolnie na emigracji,slowo POMOC,powinno nabierac szerszego znaczenia. To ,co Polacy powinni robic,a to co robia__ to zupelnie inna sprawa. .Po 20-30 latach pobytu,po uzyskaniu upragnionych \"papierow\", najczesciej polscy imigranci podejmuja prace u Amerykanow,a nie u Polakow....... o ile zna sie dobrze j.angielski..... Oczywiscie wariantow rozwiazan zawodowych jest mnostwo. Firma moze byc amerykanska,ale szefowie moga pochodzic praktycznie z kazdego panstwa na swiecie. Niektorzy Polacy przyjezdzajacy do USA od samego poczatku pracuja u Amerykanow/jestem tego przykladem/ lub zostaja zatrudnieni przez wielkie miedzynarodowe koncerny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polscy imigranci w USA nie sa jednoscia! Prawie kazdy Polak przyjezdzajacy tutaj po kilku m_cach przekonuje sie na wlasnej skorze,ze niezwykle trudno trafic na pomocna dusze.... Trzeba miec duzo szczescia! Poznalam historie pewnego Polaka,ktory przylecial do USA 25 lat temu.Jak wiekszosc w tamtym czasie,nie zamierzal w Ameryce wypoczywac.Byly to czasy wzmozonej emigracji zarowno ze wzgledow politycznych,jak i zarobkowych. Majac dobry zawod kucharza,wraz z zona od razu znalezli prace. Po kilku m_cach nie mysleli juz o powrocie do Ojczyzny. Dni ,miesiace i lata mijaly szybko.Zanim udalo sie uzyskac legalny status i prawo do pracy ,upynelo 15 lat. W tym czasie oboje pracowali uczciwie,zawsze placili podatki. Po uzyskaniu legalnych dokumentow,dalej przez kolejnych 5 lat rzetelnie pracowali w amerykanskiej firmie.I nagle zapragneli zmiany,dlatego rozpoczeli prace w polonijnej firmie. W tym momencie zaczely sie ich klopoty.W polonijnej gazecie znalezli ogloszenie o prace.Polskie delikatesy poszukiwaly doswiadczonego kucharza i pomocnika.Po trudnych negocjacjach zostali przyjeci. Po jakims czasie wsrod pracownikow pojawila sie zazdrosc.Atmosfera w pracy psula sie...Zaczely sie \"podkopywania\", \"kablowania\" itp.Nie wytrzymali tej atmosferki i zrezygnowali z pracy. Po ochlonieciu z emocji,od nowa rozpoczeli poszukiwania kolejnej pracy.I tym razem trafia sie im praca w polskich delikatesach. Atmosfera tutaj rowniez byla nieciekawa.Z m_ca na m_c stawali sie niewygodnymi pracownikami.Za duzo zarabiali. Kulminacja konfliktu okazal sie zbiorowy protest pieciu pracownikow kuchni.Wlascicielka zwolnila z pracy wspomniane malzenstwo. W tym momencie frustracja malzenstwa osiagnela zenitu.Oboje obiecuja,ze tej sprawy nie \"popuszcza\".Maja zamiar podjac kroki najbardziej drastyczne....... Jakiez to smutne i zenujace!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻🖐️ Ale mnie dzisiaj dopadło (!), nawet nie wiem jak to nazwać. To \"coś\" spowodowało, że skoro świt przekopałam szafę z ubraniami, z butami i szufladę ze skarpetami. Wypowiedziałam wojnę skarpetkom singlom ( mam podejrzenie, że moja pralusia zjada pojedyńcze skarpety; robi to od lat). Uzbierał się wielki wór wyrzuconych rzeczy. Teraz potrzebuję odwagi, aby go wrzucić do dużego pojemnika na śmieci - tego na podwórzu, od którego nie ma już odwołania. Jutro przyjeżdża śmieciara! Przelecę też szafki kuchenne. Mam oko na kilka \"przydasiów\", których nie używam a które niepotrzebnie ciągle wpadają w moje ręce, szczególnie kiedy ich nie potrzebuję lub kiedy tuzin gości czeka na przekąskę kolejną godzinę. Muszę się spieszyć dopóki jestem w takim wojowniczym nastroju. Życzę słonecznego dnia wszystkich werandowym paniom. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj AURINKO! Ale Cie wzielo! Juz sobie wyobrazam,z jaka zawzietoscia pozbywasz sie \"przydasiow\".Ladnie to nazywasz. Kochana,ale jestes rozrzutna.A moze by tak GARAGE SALE? Ustaw stolik przy plocie,powystawiaj \"przydasie\"...... moze cos komus sie przyda? Ciagle robilam podobne \"porzadki\'.Zbyteczne rzeczy wywozilam do cioci na wies.Ona juz wiedziala,co komu jest potrzebne. Kiedys niechcacy wywiezlismy marynarke corki.Byla jeszcze z metka.Boze......... ilez ja musialam \"wycierpiec\" . \"Juz takiej nie kupie \"__-szlochala corka. Oczywiscie,to byl moj pomysl wywozenia zbednych rzeczy,moja ciocia i to ja kazalam mezowi wynosic rzeczy do samochodu. A moj maz niewiniatko__\" kazalas,to wynioslem\" Marynarke tez?__zapytalam. Oboje patrzyli na mnie jak na \"przestepce\". Byla to dla mnie \"porzadna lekcja\".Wystawiam rzeczy do przedpokoju!Nie ma tez i zbednych pytan.\"To tez\"? Pozdrawiam wszystkie Panie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Vigo, jak dobrze, że napisalaś historię o wyrzuconej - oddanej marynarce. Mnie też kiedyś coś podobnego spotkało. Kiedy moje dziciska miały po naście lat, nie cierpiały jeździć na działkę. Nudziły się tam i naprawdę trudno bylo mi je przekonać do uroków odpoczynku na świeżym powietrzu. A po wydarzeniu, o którym chcę wspomnieć, na działkę jeździliśmy już sami z mężem, czasami z przyjaciółmi. Na wizyty dzieci przyszło nam czekać kilka dobrych lat. Tamtej pamiętnej soboty jak zawsze wybieraliśmy się w wielkim pośpiechu, powiedziałabym - w szaleńczym. Syn - śpioch- wybudzał się godzinami, ponaglany, oblewany wodą, \"gilgany\" w stopy itp. Córka malowała się, szykowała, wybierała ciuchy ,godzinami siedząc w łazience. Mąż ganiał pomiędzy pokojem syna i łazienką (córki) wykrzykując i pomstując, jakby spadły na niego wszystkie plagi tego świata. A ja? Ja pakowałam, szykowałam i łagodziłam, niemal w malignie, marząc, aby wsiąść już do samochodu i móc w spokoju podziwiać uroki \"pozamiasta\". W pędzie dałam każdemu plaskiową siatkę z rzeczami potrzebnymi na dwudniowy wyjazd i nie potrzebnymi też, bo trzeba było przecież przed weekendem wyrzucić śmieci. To syn otrzymał zadanie wpaść po drodze na parking do pobliskiego śmietnika. Chociaż senny i półprzytomny, swoje zadanie wykonał doskonale -i ... wyrzucił do olbrzymiego kubła dużą reklamówkę pełną nowych sportowych ubrań siostry. W reklamówce była też piżama (można ścierpieć),książki do nauki na najbliższą klasówkę (można ścierpieć) i kosmetyki...tego było już zbyt dużo. Dopiero na miejscu - 70 km od miasta, zauważyliśmy co się stało. Dwa dni żalu, wypominania, smutku, kłótni, złości i ani odrobiny spokoju.:( Wtedy to córka oświadczyła kategorycznie, że jest na działce ostatni raz w życiu. Od tamtej pory dzieci zostawały same w Warszawie. A ja miałam już upragniony spokój, jeśli chodzi o działkową ciszę, a jakże, ale też i niepokój, i to duży niepokój o to, co moje nastoletnie pociechy robią w Warszawie w czasie naszej dwudniowej nieobecności. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Szał dopadł mnie przed Świętami i to tak skuteczny że udzielił się Mojemu Mężowi,............ On szalał w garażu, ja w garderobie i na strychu. Efekty pracy: - ja dwa worki 120 l ciuchów ( karakuły do przeróbki też) - Mąż 5 worków 120 l (??) ponieważ Święta spędzaliśmy poza domem, kolekcję ustawiłam na werandzie coby przepatrzeć worki mężowskie. I co?..........wczoraj podstawiono wielki kontener i wszystko bez bólu i segregacji wywaliłam. Huuuura ! jestem dzielna dziewczynka. Wiosenny jeż buszuje w moim ogrodzie tak wytrwale że zasypał moją zimową norkę. Siedzę na słoneczku, podziwiam to co kwitnie i przymierza się do kwitnienia i myślę sobie......... kuuurna ! życie jest the best a emerycka wolność od..... " przymusu ekonomicznego pracy kobiet"..... to ci dopiero wynalazek. W pełni wiosennego szczęścia udaję się na spoczynek. :).....🌻.....:).....🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJCIE! POCZTOWKA Z USA /12/ Kiedy zapytac Amerykanow,co cenia najbardziej,zdecydowana wiekszosc odpowie,ze swoja rodzine.Wprawdzie amerykanska definicja \"rodziny\" jest bardzo specyficzna,ale Amerykanie kochaja i cenia rodzine . Dorosle dzieci nie maja obowiazku opiekowania sie rodzicami w podeszlym wieku,ale pomagaja im zachowac niezaleznosc.Starsi Amerykanie czesto przebywaja w domach opieki lub maja opiekunow dochodzacych.Nie mieszkaja ze swoimi dziecmi.Bywaja wyjatki. Rzadko jest to wynikiem bezstroski czy nieczulosci dzieci.Dzieci pragna,by starsi ludzie zachowali swa niezaleznosc.Podobne zdanie maja starsi. Amerykanin czuje na sobie obowiazek zapewnienia swojej rodzinie samodzielnosci i samowystarczalnosci.Do samodzielnosci zacheca sie od najmlodszych lat.Dzieci sa zachecane do wyglaszania swojego zdania i uczy sie je odpowiedzialnosci za wlasne czyny. Dziecko,ktore stawia pytania i na wlasna reke docieka odpowiedzi, jest chwalone. Rodzice sklaniaja swoje dzieci,by jak najwczesniej rozpoczely samodzielne zycie. Dorosli ludzie,ktorzy mieszkaja ze swoimi rodzicami lub biora od nich pieniadze,uwazani sa za niedojrzalych do \"normalnego\"zycia. Reasumujac,wiekszosc ludzi starszych nie chce mieszkac ze swoimi dziecmi lub zalezec od ich wsparcia finansowego. Mlodziez z rodzin niezbyt bogatych ,nastolatki z zamoznych domow podejmuja sie prac dorywczych po lekcjach lub w czasie wakacji. Uwaza sie,ze mlodziez powinna nauczyc sie pracy i polegania na sobie,nawet jesli nigdy nie beda musialy juz imac sie takich zajec. Samodzielnosc ta przenosi sie tez do miejsc pracy. POZDRAWIAM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pocztowke wyslalam,a teraz rozsiade sie na WERANDZIE.... Droga Szymonko,spisalas sie super! Wreszcie moglam Ciebie poczytac.Poruszylas moja wyobraznie... Piszesz\"dwa dni wypominania....itp\".Mialas bardzo wyrozumiala nastolatke. CALIO,romantyczko! Teraz rozumiem,dlaczego nie mialas czasu zatrzymac sie z nami. Masz i swoja werande i emerycka wolnosc! Podpatrujesz jeza,przyrode i jeszcze przeprowadzasz \"remament\".Rzeczywiscie uzbieraliscie przeogromna \"kolekcje\". Czuje Twoja radosc za ocanem.! \"NA SWOIM MIEJSCU\" Dlugo nie moglam nauczyc moich jedynakow,ze kazda rzecz ma swoje miejsce.Powinna miec.To byla walka z wiatrakami. Moja nastolatka musiala przeczytac \"Lalke\".To byla jedyna lektura, ktorej nie cierpiala. A zatem czytala ja wszedzie..... i wszedzie ja zostawiala. Ide do kuchni.....\"Lalka\",innym razem byla w toalecie,lazience...... wszedzie. Moj maz tez nie byl \"lepszy\". Juz wtedy wiedzialam,ze jezeli nic z tym nie zrobie,wykoncza mnie.Albo sama sie wykoncze.... Postawilam w przedpokoju duzy wiklinowy kosz z przykrywa. Zawiesilam tabliczke na nim z napisem\"NA SWOIM MIEJSCU\" i oznajmilam balaganiarzom,ze wszystkie pozostawione byle gdzie rzeczy,znajda sie w tym koszu. Patrzyli na mnie,jakbym mowila innym jezykiem. Zaczela sie AKCJA.Sprzatanie szlo mi bardzo sprawnie---pozostawione rzeczy wedrowaly do NA SWOIM MIEJSCU. Z czasem przyzwyczaili sie do mojego \"dziwolaga\".... i kiedy corka pytala mnie,czy nie widzialam....... maz \"z przyspieszeniem\" odpowiadal NA SWOIM MIEJSCU.Sprawialo mu to wielka przyjemnosc. Corka rewanzowala sie podobnie.Robila to z takim wdziekiem i zalaczonym komentarzem,ze ojca wyprowadzala z rownowagi. Nauczyli sie porzadku bezbolesnie.A przeciez o to mi chodzilo. POZDRAWIAM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vigo - pomysł suuuuper! jeśli pozwolisz zastosuję. Napewno znajdzie się w nim pół piwniczki narzędzi mojego męża. U mnie w domu rodzina jest nieustannie poszukująca, absolutnie wszystkiego; .... śrubowkręta, książki z biblioteki, dyskietki .. itp Mam zestaw odpowiedzi..... buty ---- w buciarni, rajstopy --- w pończoszarni,......-arnia i \"tamuj\" ze wskazaniem nieokreślonego kierunku jest wszędzie. ...hi hi hi... rodzina dostanie kosz Vigoklinowy z napisem "swoje miejsce". Pozdrawiam,..... zbieram się do roboty, .... czas goni, na emeryturze jest go stanowczo za mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość de Mello
Pewien dojeżdżający do pracy pasażer, wskoczył do pociągu w Nowym Jorku i powiedział konduktorowi, że jedzie do Fordham. "Nie zatrzymujemy się w Fordham w soboty" powiedział konduktor, " ale powiem panu, co zrobię. Kiedy zwolnimy na stacji Fordham, otworzę drzwi, a pan wyskoczy. Tylko niech pan biegnie z kierunkiem jazdy pociągu kiedy dotknie pan ziemi, bo inaczej rąbnie pan jak długi". W Fordham drzwi się otworzyły i pasażer wyskoczył, biegnąc do przodu. Inny konduktor, widząc go, otworzył drzwi i wciągnął go do środka, gdy pociąg nabierał szybkości. "Wielki szczęściarz z pana, chłopie", powiedział konduktor. "Ten pociąg nie zatrzymuje się w Fordham w soboty". Na swój własny skromny sposób możesz przysłużyć się ludziom - usuwając im się z drogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosna52
Wiosna - ach to ty Dzisiaj rano, niespodzianie, Zapukała do mych drzwi, Wcześniej niż oczekiwałem Przyszły te cieplejsze dni. Zdjąłem z niej zmoknięte palto, Posadziłem vis-a-vis, Zapachniało, zajaśniało, Wiosna, ach to ty Wiosna, wiosna, wiosna- Ach, to ty! Marek Grechuta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ jestem kochane,żyję,tylko to życie nie do końca przyjemne! Naprawdę trudno pisać w takim stanie niepewności w jakim w tej chwili jestem. De Mello🌻 już to wiem,że nie należy coś zrobić komuś za dobrze!Jakie to jest pocieszające,że ktoś już to odkrył przed nami.... Mimo wszystko wydaje mi się,że pełno ludzi pragnie MOJE życie urządzić według swojego pomysłu?Chyba wydaję sie wszystkim dokoła kimś bardzo potulnym.Niestety posiadam charakter,którego właśnie nie widać na pierwszy, ani na drugi rzut oka:DMam z tym niestety wieke kłopotów.I jeszcze myślę,że to u nas rodzinne.Hm.Hm..... Kochane,ze straszną przyjemnością Was czytam,Vigunia🌻 dostarcza najwięcej materiału do przemyślenia,porównania i czynienia. Aurinko🌻 jest artystką🌻 Szymonka🌻 reporterką.Calia🌻 ogrodniczką🌻 Maniuuuuu🌻 czemu tak mało mamy tu Ciebie,jak tam w pracy? Nerino🌻 co u Ciebie? Wszystkie serdecznie pozdrawiam👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️,jest tak pięknie na świecie...młode zieloniutkie listowie,kwitnące! o dziwo wczesne jabłonie ,całe w różowobiałych pączkach u sąsiadki i gęsto od krokusów u sąsiada....A u mnie? dopiero robi się ogród.Przyszedł na niego czas!Więc wszystko w niezłym nieładzie,niestety:D Wyobrażam sobie jak pięknie musi być w puszczy u Aurinki🌻.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM PANIE! Przede wszystkim witam Ciebie LINECZKO! Gdzies \"zapodzialas sie\" na troszeczke.Myslalam,ze wyjechalas... albo chcesz od nas odpoczac.Ciesze sie,ze po krotkiej przerwie,jestes z nami. USMIECHNIJ SIE,A SWIAT USMIECHNIE SIE DO CIEBIE! A skoro o usmiechu..... POCZTOWKA Z USA Amerykanie od dziecka ucza sie usmiechac.Usmiechaja sie takze do nieznajomych.Podoba im sie,kiedy taki usmiech zostaje odwzajemniony. Dla Polakow ta ich postawa moze sie wydawac dziwna. Sa oni uczeni \"patrzenia ludziom w oczy\" .Unikanie kontaktu wzrokowego uwazane jest czesto za oznake slabosci,oschlosci lub ukrywanie prawdy. Amerykanska dewiza to USMIECH DLA KLIENTA. Gdziekolwiek nie pojdziesz /branza uslugowa/ spotkasz ludzi zadowolonych i radosnych. Kiedy kobieta usmiecha sie do nieznajomego,jest to tylko przyjazny gest,a nie \"podrywanie\". Im czesciej przebywamy z nimi,tym bardziej udziela nam sie ich radosc.Lubie usmiechac sie i dlatego nie widze nic zlego w tym. Z daleka poznam RODACZKE.Nie lubimy usmiechac sie,a tym bardziej do nieznajomych.Poza tym,Polacy tutaj ciezko pracuja i nie maja ochoty na zgrywanie sie,ze jest OK.I tez ich rozumiem. Prawda jest,ze jesli jestesmy usmiechnieci,chetnie lgna do nas ludzie.Otwieraja sie.Pragna byc w naszym towarzystwie.... Wybaczcie mi moja zarozumialosc,ale tak naprawde jest! Mowie to z wlasnego doswiadczenia.Jest mi z tym dobrze.Mysle sobie,ze zawsze taka bylam. Z usmiechem pozdrawiam.MILEGO DNIA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Panie. Tak sobie dzisiaj pomarudzę. Wiosna,...... no i dobrze, tylko czemu znowu mnie zaskoczyła. Stoję w ogrodzie i patrzę jak magnolia sypie kwiatami (..już!) narcyzy przekwitają, śladu po krokusach nima.... chwasty dostały przyspieszeni.... a ja jeszcze w szlafroku....! ehhh...., dobrze że jest internet i weranda , bo bym się zarobiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie Wszystkie Werandowe Dziewczyny! Mnie także udzielił się wiosenny nastrój, wczoraj spędziłam miły dzień na wsi, było słonecznie i cieplutko, chociaż skończło się burzą. A dzisiaj nawet wybrałam się do fryzjera! Linko, dzięki! W pracy sprawa \"ucichła\" chociaż jeszcze się nie zakończyła, ale jak to miło, że zapytałaś! I od razu świat wydaje się piękniejszy! Pozdrawiam Was wszystkie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Calio! Nie marudz,tylko czytaj! ANIELA W CHICAGO___zwierzenia. \"Na lotnisku w Chicago juz moja rodzina na mnie czekala.Nawet ich sie nazbieralo niemalo,na czele stal wuj z moim slubnym zdjeciem sprzed dwudziestu laty.I chociaz bylam bez welonu i o 50 kilo ciezsza to jakos zesmy sie rozpoznali.Placzu bylo co niemiara,a radosci jeszcze wiecej. Lotnisko ogromne,ludzi jak na odpuscie,czarnych,skosnookich,jakie chyba rasy sa na swiecie,to tutaj zjechaly. Zapakowali mnie do takiego duzego samochodu i wioza przez to Chicago do swojego domu.A miasto ogromne,samochodow bez liku, pedzi to na oslep,swiatla tylko migoca,az w oczach cmi,jakies reklamy nie wiadomo po co......... Po jakies godzinie dojechalismy do domu.Dom jak dom,podobny do naszej stodoly,tylko mniejszy.Ale w srodku__az mnie zatkalo___ luksusy po prostu! Wszedzie jakies karpety,a co ozdobek,to swinki jak zywe,to zaby,az sie w oczach mieni.Wszedzie tylko automatyzacja,nawet woda w wygodce na niebiesko zafarbowana, jakies sialery...... Zaprowadzili mnie pod ten sialer i polozyli na takim lozku,co to wodnym nazywaja,znaczy materac z wody. Spac nie moglam,bo cholerstwo i kolysze sie,i chlupoce,ale jakos do rana przetrzymalam.Rano po sniadaniu prezenty rozdalam. Nawiozlam tego sporo,bo i.... bursztyny,polski spirytus........ ale sie wszystko spodobalo. Zmienila ta Ameryka tych polskich ludzi,oj zmieniala,mowe polska zapominaja,dzieci to tylko po angielsku.Po ludzku z nimi nie porozmawiasz,bo tylko o jakichscic byznesach mowia.Tylko wuja tesknica rozebrala,jak sie tej domowego wyrobu siwuchy napil. __Anielciu_mowi do mnie__a te grusze na gorce Jaskowej dalej stoja, a o miedze dalej sie kloca? _Oj wuju_mowie_stoja,a o miedze tez dalej walki tocza...... __Ot Polska!__rozplakal sie wuj.__Tam to dopiero zycie,nie to,co tu. cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Maniu! Wreszcie dalas znak.Rozgosc sie na naszej WERANDZIE! Zaparze herbatke____ moze ktos do nas dolaczy? Ciesze sie ,ze masz juz za soba przykre sprawy zawodowe. Glowa do gory! Z nami bedzie Ci dobrze.!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozleniwiło mnie wiosenne ciepło. Oj roleniwiło. Dzisiaj mamy na naszych Kurpiach +18 C. To nie bagatela! Po zimowych dwudzietostopniowych mrozach, które trzymały kilka tygodni, takie ciepło to prawdziwy cud. :) Tym bardziej, że zlodowacenie rychłe przepowiadają. Opowieść Vigi jest fantastyczna, czekam z niecierpliwością następnych części. 🖐️Witam też naszą Pannę Mariannę i wszystkie panie, które zechciały na naszej Werandzie zostawić chociaż słów kilka. Miałam dzisiaj znowu przeprawę z sąsiadem Józkiem. Razem z wiosną wyszedł był na pole - to, obok naszego domu i ...bałaganił. Rozkopał pół pola w poszukiwaniu (zgniłych już chyba) zakopcowanych ziemniaków, rozrzucając, na moją łączkę też, starą słomę, kawałki eternitu i deski. Nic nie pomogły grzeczne uwagi. Niestety - niegrzeczne też nie pomogły, a nawet sprowokowały nieprzyjemnie brzmiące riposty. Na nieszczęscie mój największy pies - znajda (Doro), najcudowniejszy i najłagodniejszy na świecie - uciekł z naszego ogrodu i na oczach sąsiada pogonił jego obrzydliwą i złośliwą suczkę Krecię, która zawsze obszczekuje wszystkich nieprzyjaźnie. Doro jest od niej trzy razy większy, więc nie miała oczywiście szans. Nic jej nie zrobił - słowo daję, (przecież to suczka, a on - pies gentelman) ale sąsiad i tak mógł nagadać się do woli. A nagadał.... aż głowa boli. Dlatego tak miło mi było zajrzeć teraz na Werandę, spotkać miłe osoby i odprężyć się w cudownym towarzystwie. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Aurinko! Zrobilo mi sie Ciebie zal! Wazne jest sasiedztwo.. i to bardzo wazne. Moja przyjaciolka w Polsce przez swoje sasiedztwo,przeplacila nerwica. Przypomnialas mi \"pieska\"historie.Nasz owczarek/wysoki,przystojny i w miare lagodny/ bral w swoj pysk takie male,piskliwe psisko,potrzasnal a to w lewo,a to w prawo i kladl go spokojnie na ziemi.Odchodzil dumny .Zaden maly piesek nie mial prawa obszczekiwac go.Mysle,ze oduczyl ich tego skutecznie. Kochana,badz ponad TO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2.Aniela w Chicago Zaraz potem te moje kuzynki zrobily narade i powiedzialy,ze u nich byloby mi niewygodnie,gdyz dom za maly,i ze znalazly mi mieszkanie. A ze spieszyly sie na jakies pardy,to mam sie zaraz szybko zebrac,to mnie zawioza. Zawiezli mnie do takiej dzielnicy,co sie Jackowo nazywa. ---Tutaj bedziesz miala dobrze---mowia mi.----Polakow tu duzo,jak wyjdziesz na ulice,to jakbys na odpuscie w Polsce byla.Same swojaki,dobre miejsce dla ciebie. Patrze,faktycznie ludzie po ulicy spaceruja,polskie sklepy,kiszki kielbasy na wystawach.Zupelnie jak w Polsce .....Nawet widac,co poniektore na gumowych nogach idzie albo na latarni wisi.Boze,jak u nas! Omal sie nie rozplakalam,tak sie rozczulilam. Zatrzymalismy sie przed jakims domem.Nawet ladny,pietrowy,ot niezle bede sobie mieszkac---pomyslalam.Kaza mi isc na dol,ot Ameryka,nawet na dole luksusy.Schodzimy na ten dol,a tu ciemno, zimno,jakbym sie w grobowcu znalazla,az mnie dreszcze przeszly. ....._Tu bedziesz mieszkac---mowia mi.Tanio i blisko wszedzie,nie dla luksusow tutaj przyjechalas. ----Jak tu mieszkac?---rozplakalam sie. ----Nie bucz... mowi mi moja rodzina.----Ludzie tu latami mieszkaja i to nawet doktory,inzyniery,to i ty sie przyzwyczaisz. Dali mi pare dolarow i szybko pojechali,bo sie spieszyli na te pardy. Rozgladam sie i widze,ze ta piwnica podzielona jest na takie zagrody.W jednej takiej zagrodzie ja mam mieszkac. Siadlam na lozku i rozplakalam sie:po co ja tutaj przyjechalam,czy nie lepszy w domu suchy kawalek chleba? Mam te swoja Ameryke! Lecz po chwili usokoilam sie i mowie do siebie:Anielka,musisz byc dzielna,nie po luksusy tu przyjechalas,ale po dolary.Luksusy to bedziesz miala w domu,jak tych dolarow nawieziesz. Lyknelam sobie troche wodki,ktorej przezornie jedna butelczyne zostawilam,i zaraz zrobilo mi sie razniej.Zaraz tez z tych zagrod zaczeli wychodzic ludzie,wypytywac sie,co w Polsce.Wychudzone to,wymizerowane,az zal patrzec. ----Rodaki kochane!---ryknelam placzem,ktory rozrywal mi piersi. To tak zyjecie w tej Ameryce,takie to dobrocie macie? cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3.Aniela w Chicago Poplakalismy sie wszyscy.Kazdy z nich ma rodzine w Polsce,a tutaj przyjechali jak ja,na zarobek.Do polnocy opowiadali mi o swoich strapieniach,o Ameryce.Wlosy mi deba stawaly,bo to i gwalty na kazdym kroku i morderstwa. Gdyby nie wstyd i te dolary,to zaraz jutro bym do Polski wracala. Na drugi dzien,ze to byla niedziela i moi sasiedzi nie musieli isc do roboty,poszlismy na miasto.Sklep na sklepie!Wszystko,czego dusza zapragnie,i nawet kolejek nie ma.A sklepy prawie wszystkie polskie,jeden wprost na drugim....Co prawda,to te sklepiki malenkie,ciasne,nie to co u nas w Polsce.U nas to pawilony piekne,ogromne........ A tutaj malenkie to,a towarow pod sufit,bierz i przebieraj jak w ulegalkach.Te Amerykany to jakis rozlazly narod,laza po tych sklepach,przebieraja,nosami kreca i malo co kupuja.A sklepowe to tez jakies takie nachalne,nie dadza czlowiekowi spokojnie poogladac,tylko co chwila:\"W czym moge pomoc?\"--nagabuja. U nas sklepowa to persona,jak kogos nie chciala zauwazyc,to chocbys godzine stal,ona cie nie widziala.... Patrze na pelne polki i mysle:dac tu naszych ludzi....od polnocy kolejke by robili,a jakby jeszcze ktos krzyknal,ze bedzie podwyzka... W try miga sklepy by ogolocili... Ale tutaj widac,tych podwyzek tak szybko jak u nas nie robia,to i narod nienawykly. A jak ci ludzie cudacznie poubierani,o Maryjko! cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4.Aniela w Chicago A tutaj,coz Ameryka,kazdemu wszystko wolno.Zadnego ladu i porzadku.Jak mi mowili,to nawet policjant nie ma prawa zaczepic,bo zaraz do sadu leca.Slowem ladu zadnego,nie to co u nas----i uszanowanie,i strach przed wladza. Po ulicach tych dzikich,znaczy czarnych,tez duzo widac.Chcialam nawet jakiemus Murzyniatku dac pare cukierkow,bo jak slyszalam,biedota to az strach,nie maja co jesc,pracuja ciezko,slowem rasizm,jak to u nas uczenie nazywaja.Ale skrzyczeli mnie i nie pozwolili nic dziecku dac. ---Im lepiej anizeli nam--mowia mi.-----Popatrz,jakimi autami sie rozbijaja,a jakie przywileje maja.My wobec nich to jestesmy niewolnikami. Bzdury gadacie--mysle sobie.-----Juz ja dobrze wiem,jak to jest naprawde.Malo to w Polsce w gazetach o tym pisza? Nie raz,nie dwa ,poplakalam sie,jak czytalam o niewolnikach. Nie raz,nie dwa dziekowalam Bogu,ze nam tak dobrze,a tam te czarne ludziska meke maja.Biedny narod,ot co. Na drugi dzien moi sasiedzi mowia mi: ----Anielka,dosyc tego zwiedzania,mamy dla ciebie robote. cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kupiłam sobie dzisiaj kilka doniczek kwitnących kwiatków. Jak wiosenne zrobiło się w moim mieszkaniu. Moje wszystkie okna wychodzą na podwórze; przed sobą mam sześć pięter sąsiedniego domu, a więc każdy promień słońca, albo każdy rozjaśniający kolor jest bardzo ważny. Teraz siedzę sobie w kuchni przy moim punkcie obserwacyjnym i podpatruję sąsiadów. Oni też czują wiosnę. Pani Roma, która odgrażała się, że nie chce już żadnego pieska, bo wciąż opłakuje tamtego starego mądrego Dżokeja, prowadzi właśnie na wiosenny spacer jakieś słodkie psie maleństwo. To chyba jamnik. Czule do niego przemawia a on (ona) plącze się w zbyt długiej smyczy. Nasza aktoreczka włożyła już wiosenny płaszczyk, w którym wygląda wspaniale. Chyba niewiele ostatnio gra, bo wciąż ją widzę wbiegającą lub wybiegającą z klatki. Lubię podpatrywać jakie bukiety przynosi z teatru i kto ją odprowadza. Kilka dobrych tygodni temu niosła całe naręcze róż. Teraz pewnie by to były tulipany. Życzę jej tego z całego serca. W rogu podwórka nasz rajdowiec motocyklowy już poustawiał wyciągnięte z piwnicy swoje \"stalowe rumaki\", jak to się kiedyś mówiło. Wciąż mamy nadzieję, \"my\", tzn. sąsiedzi, że ktoś mu je kiedyś ukradnie, zanim znowu porozkłada części po całym podwórku, lub zacznie gazować, jak to się mówi.To zawsze powoduje wiele spalin i chałasu. Do babci z drugiego piętra przyszedł w odwiedziny dorosły już wnuczek. Pomagać to on jej wiele nie pomaga, ale zawsze przynosi kwiaty lub łakocie. Widziałam dzisiaj popołudniu, jak niósł cały pęk żółtych tulipanów. I to z jaką gracją. Jutro pójdę do sąsiadki i pomogę poprzycinać końcówki łodyg i zmienić wodę, to dłużej będzie się mogła nimi cieszyć. Tak, tak, to już wiosna na naszym podwórzu. A u Was? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×