Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość agata ping pong

anoreksja bulimiczna

Polecane posty

Gość Liduśka
Hej. Ja mam anoreksję bulimiczną. Borykam się z tym już z 5 lat. Na początku miałam bulimię, później anoreksję bulimiczną, potem sama anoreksja, a teraz znowu a.bulimiczna. Kiedyś miałam napady głodu, teraz nic nie umiem zjeść. jak coś zjem to muszę się wyrzygać, inaczej nie dam rady i mam ochotę się powiesić. Jestem w stanie wypić 2 litry wody, żeby łatwiej było zwymiotować. jest cholernie trudno z tego wyjść.. ja nie wiem czy wyjdę kiedy kolwiek, bo byłam już i w szpitalach i na terapiach i nic mi nie pomaga... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ruda_kitka88
Czesc dziewczynki! Ja tez borykam sie z problemem anoreksji bulimicznej. Wszystko zaczelo sie od tego ze chcialam schudnac przed studniowka,a ze lubie dobrze zjesc to wszystko co zjadalam trafialo pozniej do kibla. Rano zjadalam owsianke,pozniej w szkole kanapke i duzo wody,w domu obiad ktory zwracalam i katowanie sie herbatkami (glownie czerwona). Fakt,schudlam ok 6 kg kazdy mi mowil ze swietnie wygladam i ze jestem chudzinka. Pozniej jak zaczelam normalnie jesc to oczywiscie przybyly tez kg. Teraz jest mi strasznie ciezko zrzucic glupie 3 kg bo przemiana materii juz nie ta co kiedys,poza tym miewam napady obrzarstwa i straszne wyrzuty sumienia,dlatego wymiotuje. Myslalam ze to minie ale niestety ... :( mam wyrzuty sumienia ze marnuje jedzenie a w domu nie zawsze sie przelewa,ale nie potrafie sobie z tym poradzic. Jest okres kiefdy w ogole sie nie przejmuje swoim wygladem i uwazam ze jest ok a pozniej przychodzi taki moment ze sie nienawidze. Wage mam w normie bo przy 171 waze 57 kg,ale ta choroba za bardzo siedzi w glowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość de casta
Może to nienormalne ale czasem chyba pomaga przeczytanie że ktoś ma takie same problemy. Że jest ktoś kto potrafiłby zrozumieć. Bo to mnir boli najbardziej, że nie mam z kim o tym porozmawiać. U mnie zaczęło się 9 lat temu, za 3 dni idę na pierwszą wizytę u psychiatry. Chociaż wydaje mie się że już za późno żeby cokolwiek poradzić. Zresztą ja nadal nie wiem czy chcę jeszcze żyć. Coraz częściej myślę że nie... Teraz ważę 67 kilo - istny hipopotam... Tak źle nie było nigdy. Ostatnio ciągle nic nie jem w ciągu dnia, wieczorem pożeram co znajdę, potem opakowanie tabletek przeczyszczających... I najgorsze jest to że jestem coraz grubsza... Potem znowu nic nie jem kilka dni, parę kilo spada i znów to samo. Parę lat temu potrafiłam nic nie jeść przez 2 tygodnie, ważyłam ponad 20 mniej niź teraz... Terz już tak nie umie, jestem przetażająco słaba, nie mogę się uczyć, pracować, nic... Staram się nie wychodzić z domu, nie chcę żeby ktokolwiek na mnie patrzył... Dzisiaj znów nie poszłam na zajęcia. Wywalą mnie ze studiów... Już drugi raz... Dziewczyny - nie dopuście się do takiegp stanu jak ja... Przerwijcie to póki jeszcze można, póki nie jest za późno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze mozesz sobie obrac jakis cel w zyciu, np. zostac miliarderka ;) A nie myslalas o tym, ze ... jak caly dzien nic nie jesz ... a pozniej rzucasz sie na jedzenie ... to moze lepiej cos jesc od rana? Objadanie sie ma 2 przyczyny: - "psychiczna" - "dziekuje Tobie tato i mamo" ;) - "dietetyczna" - wyrzekanie sie jedzenia przynosi odwrotny skutek. I nie ma co sie dolowac. Wszystko zalezy od Ciebie, trzeba tylko troche poglowkowac nad wlasnym zyciem. Jak juz wspomnialem, skoro jesli nic nie jesz ... a pozniej "rzucasz sie" na jedzenie ... to trzeba sprobowac zaczynac dzien od jedzenia. Skoro sie dolujesz tym, ze masz nadwage, to trzeba przestac o tym tyle myslec. Zacznij dzialac na swoja korzysc, a nie przeciwko sobie, bo to, czy bedziesz posiadala nastroj optymistyczny, czy pesymistyczny, w 99% zalezy od Ciebie :) Jesli najda Cie negatywne mysli ... przegon je. Zastanow sie, czy one Tobie sluza, czy Cie tylko doluja. Jesli Cie doluja ... to po co w ogole sie nimi zajmowac? Jesli w tym tonie bedziesz sie programowala to z biegiem czasu Twoj umysl automatycznie bedzie odrzucal negatywne mysli, bo bedzie wiedzial, ze sa one niepozadane, poniewaz dzialaja przeciwko Tobie. Ale najpierw musisz zmienic tok myslenia - "dzialam na swoja korzysc".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszendo
Dziewczyny!!!!!!!!!! Kupcie sobie zapas bio-cla z zieloną herbatą, l-karnitynę i białko serwatkowe długowchłanialne, ja na tym wyszłam z choroby:) Ważę 55 kg, jem teraz nawet jakies też dodatkowo jakies owoce czasem i mleko pozdrawiam Gi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość art deco.
To zostaje do konca zycia... i wraca... bo wtedy było najlepiej ... cóż z tego,że inni cie akceptuja jak ty sama siebie nie... chyba do konca zycia będe uważała na to, co wkładam do ust... obsesja ... w lekarzy nie wierze... od paru lat sie z tym meczę... rok temu anoreksja, pozniej anorejsja bulimiczna... i trudno, mam 20 lat i chore obsesje... fora od odchudzania, w kółko schudnij/diety... czuje ze wpadam w to znów. w lustrze swoje 44/45 kg traktuje jak ... :( mam wielka dupe odstajaca, biodra, nogi... mam ok 155 cm wzrostu, 20 lat. dzieki mnie jedna dziewczyna w to weszła, nie wiem czy dalej w tym tkwi. nie namawiałm jej, poprostu chciała wiedziec jak to zrobiłam... juz nawet warzywa do mnie nie przemawiaja, bac sie jedzenia ? zmora wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
Witajcie. Jestem "nowa". Na tym portalu.. niestety nie- w chorobie. :( Bo po imieniu mówiąc... trzeba potrafić się do tego przyznać.. jak alkoholik do swojego nałogu. Tylko naszym nałogiem.. jest jedzenie. Oczywiście, mam pełną świadomość swojej walki.. i jej beznadziejności. Nie potrafię sklasyfikować choroby.. bo nie wiem, czy to bulimia, czy anoreksja bulimiczna. Nie wymiotuję. Może dlatego, że nienawidzę tego robić, gdy się zatruję i tak się zdarzy, mam wrażenie najgorszego- możliwego samopoczucia. Po prostu umieram ;). Wolę wszelkie bóle czy gorączki powalające..ale nie wymioty, czy mdłości. Ale.. do tematu. Stosuję natomiast leki przeczyszczające i odwadniające.. więc "książkowo" -bulimia. Ale równocześnie łykam leki obniżające apetyt typu Meridia, Adipex.. jakiś czas..bo już nie działają jak dawniej..te parę lat temu.. Teraz..chudnę trochę.. przestają działać.. i wpadam. W żarcie.. I tak jak piszecie. Nieważne. Słodkie, kwaśne,..byle dużo.. I nie czuję sytości..W ogóle.. I mogę bez przerwy.. Aż boli brzuch tak, że rozsadza żebra..i w nocy trudno mi spać.. A potem.. Wiele kg. więcej, depresja.. I znów tabl. odchudzające.. Beznadzieja. Nie potrafię już normalnie jeść. Także huśtawka- niejedzenie..albo kilkudniowe maratony bez nawet 15-o minutowej przerwy.. Pojutrze idę do lekarza. Poszłabym wcześniej, bo trzeba spróbować zacząć wracać do życia.. do normalności.. Ale.. już kiedyś brałam Fluoksetynę ( nieważne pod jaką postacią , czy Bioxetin, czy tp. -składnik główny ..ten sam), brałam ją na nerwicę, która rozwinęła mi się w pół roku po szoku jakiego doznałam po pewnym ciężkim dla mnie przeżyciu. I wyszłam z tego! Brałam dwa lata, ze stopniowym zwiększaniem dawki, następnie..stopniowym kończeniem leczenia i zmniejszaniem. Te same leki leczą bulimię, depresję, nerwicę, itd... Ale na początku leczenia były EFEKTY UBOCZNE.. I TO jest to ..dlaczego tak długo zwlekałam.. żeby w końcu zacząć z tym walczyć. Miałam straszne napady paniki. Kto nie przeżył.. nie zrozumie co to znaczy.. To taki stan.. nawet trudny do opisania. Stan, gdy nie wie się co się z człowiekiem dzieje, a czuje się straszliwy strach. I ta panika jest może widoczna w oczach.. że nie wie się co ze sobą zrobić.. jak i gdzie iść, co zrobić żeby już to przeszło.. jak najszybciej. Naprawdę..straszne. Tak jest tylko na początku leczenia. Tzn. tak było u mnie. Nie każdy tak ma oczywiście. Ale ja miałam. I wolałabym zapomnieć, a nie do tego wracać. Poza tym.. wiadomo.. boję się z powrotem utyć. A raczej chciałabym trochę schudnąć. ( nie mam "wymiarów anorektyczki" ). Jednak.. nie mogę już tak dłużej.. Dość mam tego życia.. takiego życia. Nie chcę by moje myśli krążyły tylko po jednym temacie.. Jedzenia. Bo mam życie jedno. I jest wokoło.. tyle wszystkiego.. Nawet nie próbuję wymieniać. A ja przez tę "chorobę" nie mam na to życie ani ochoty, ani siły.. ani możliwości już.. Trzymajcie kciuki. Pozdrawiam Was ciepło .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flama44
Witam! Mam podobny problem do tych, które opisujecie. w pewnym momencie (ok. roku temu) poprostu zaczęłam się odchudzać, tak bez większych zobowiązań, na luzie - najpierw ograniczenie słodyczy itp. nigdy nie miałam problemów z wagą. Zawsze lubiłam jeść. Przy wzroście 169 ważyłam ok. 62kg. Ale wpadłam w obsesje. coraz bardziej zmniejszałam porcje żywieniowe, więcej ćwiczeń, bieganie. po zrzuceniu paru kg przestałam sie odchudzac ale znów zgrubłam... nie pamiętam kiedy pierwszy raz wymusiłam wymioty. wydawało mi sie to idealnym sposobem na utrzymanie figury i jedzenie wszystkiego. teraz waże 51 kg. wymiotuję moze raz na tydzien (przy okazji jakiejś imprezy wyposażonej w duza ilosc jedzenia). nie potrafie jesc normalnie, obsesyjnie licze kalorie. Nie chce juz chudnąć, ale boję sie przytyć, wiem ze nie zaakceptuje swojego wyglądu, bede czuła sie zle gdybym przytyła chociaz kilogram. W czwartek ide do psychologa. Chcialabym zapytac czy moze ktoras z Was miała juz takie wizyty, terapie itp, jak to wygląda, czy pomaga?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ana_bella
terapia pomaga, jezeli jestes na nią zdecydowana i wiesz, ze chcesz sie wyleczyc... czeka cie dużo rozmów i łykania różnych leków )zależy od lekarza)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Witam. Nie wiem, czy wątek aktualny, ale gdzieś muszę o tym napisać, czuję potrzebę... Dzisiaj rano się ważyłam, 48kg przy wzroście 168cm. Nie jest to za mało, jak sądzę, ale dla mnie o wiele za dużo... odchudzam się już ponad 2 miesiące, zaczęłam z wagą 57kg. Na początku było łatwo, ograniczyłam słodycze, przestałam jeść pieczywo, produkty zbożowe, przez 3,5 tygodnia schudłam pierwsze 6kg. Byłam dumna. Teraz jem same warzywa i owoce, nabiału i jogurtów, które kiedyś tak lubiłam, też nie jem, bo są za bardzo kaloryczne... A potem zaczęłam wymiotować. Głodziłam się kilka dni, a potem dwa dni obżarstwa i rzygania. I tak przez jakiś czas. We wtorek miałam ostatni napad, zjadłam chyba pół lodówki, potem to zwróciłam i nałykałam się tabletek na przeczyszczenie... Straszne wyrzuty sumienia mnie ogarnęły, zmarnowałam tyle jedzenia... Teraz znów głodówka, max 300kcal na dzień, obsesyjnie liczę te pieprzone kalorie. Nie umiem się już na niczym skupić, nie mam na nic ochoty, siły, podejrzewają u mnie wadę serca, okres mi się zatrzymał, mam rany na dłoniach od prowokowania wymiotów, wypadają mi włosy, mam zniszczone zęby... Biustu brak, widać mi żebra, sterczą obojczyki, biodra. Wiem, że schudłam, ale wciąż czuję się gruba, okropnie. Kiedyś obsesyjnie ćwiczyłam, teraz nie mam na to sił, niestety. Boję się kolejnego napadu, a zbliża się, czuję to, bo ciągle mam ochotę coś jeść... Mogłabym już nie chudnąć, ale tak bardzo boję się przytyć! Nie wiem, co robić. ; ( Nie chcę tyle myśleć o żarciu, nie chcę, żeby moje życie opierało się na jedzeniu lub niejedzeniu, to okropne. Przestałam się uczyć, nawet na to nie mam ochoty, a byłam zawsze najlepszą uczennicą i nie raz dostałam stypendium. W tym roku kończę 18 lat... Czasem mam ochotę zwrócić się po pomoc, powiedzieć komuś bliskiemu o problemie, np. mamie, ale wiem, że będę musiała normalnie jeść i przytyję, a tego panicznie się boję. Raz zemdlałam, bo nic nie jadłam cały dzień. I każdy dzień opiera się na tym samym - liczeniu kalorii i odliczaniu czasu do kolejnego posiłku. Mimo to, że potrafię się głodzić, czuję z tego powodu satysfakcję, to lubię jeść, a to przyczynia się do tego, że zżeram wszystko co mam pod ręką, a potem to wymiotuję... Ale moim celem jest 45kg, i nie chcę przestać, póki go nie osiągnę... I jest tak: albo się głodzę, albo jem, i rzygam. Co mam ze sobą zrobić? :( Pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
Droga "zagubionaaa...".. 48 kg. przy 168cm. wzrostu.. to JEST za mało. I niestety oszukujesz sama siebie, że tak nie jest.. a założenie schudnięcia do 45.. i obsesyjne myślenie tylko o tym.. nie wróży nic dobrego jeśli chodzi i o Twoje dobre samopoczucie fizyczne i psychikę. Powinnaś wiedzieć, że ta waga jest już zbyt niska. Ale nie dziwię się i o nic nie pytam. W końcu.. jesteś tu .. na tym forum. Szukasz pomocy.. Ostatnio lekarz mi powiedziała.. że to chory jest nasz umysł.. który wciąż myśli o odchudzaniu i to, że nie możemy się zaakceptować takimi jakimi jesteśmy. Idź do lekarza.. przynajmniej spróbuj. Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć DOBREGO lekarza. Ale podjąć samą próbę powinnaś Ty. Życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki.Pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Myślałam, że nikt nie odpowie. Dziękuję za rady. ; ) Znów koleżanki dziś uświadamiały mnie w tym, że jestem za chuda, i żebym jadła. Masz rację, inquietudine, to umysł jest chory. Wydaje mi się, że chyba się zwrócę po pomoc, tylko nie wiem, gdzie mam znaleźć dobrego lekarza. :( Bo dzisiaj znów miałam napad, zakończony prowokowaniem wymiotów, już nad tym nie panuję... A nie chcę, żeby moje życie polegało jedynie na jedzeniu, wymiotowaniu, odchudzaniu się. Też się trzymaj... ; * Opinia obcej osoby utwierdziła mnie w przekonaniu, że naprawdę jest źle. ; (

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flama44
Zagubionaaa... Twój wpis jakoś tak mną poruszył. Jakbym czytała swoje własne myśli i odczucia. Twoja sytuacja i zachowanie do złudzenia przypomina mi moją osobę. Czuję i robie dokładnie to samo co Ty. Bardzo lubie jesc, nigdy nie mialam problemow z waga, zaczelo sie niewinnie od ograniczania słodyczy. Naprzemienna głodówka i napady (tez czuje ze sie zblizaja kiedy z dnia na dzien mam wieksza ochote na jedzenia). Również mam 18 lat, 169 cm, niecałe 50 kg. Usilnie próbuję walczyć z tą porąbaną chorobą, w którą na Boga wplątałam sie na wlasne zyczenie. Jestem po pierwszej wizycie u psychologa, polegała bardziej na dopełnieniu formalności i ogólnym poznaniu... nie wiem czy to cos pomoze, ale moze warto spróbowac. Pomysl o tym. Coraz częściej wydaje mi sie ze same nie jestesmy w stanie wyrzucic tego co tak mocno zakorzeniło sie w naszym umyśle. sama juz nie wiem. Najwyzszy czas zaczac szukac pomocy. Nie chcę juz chudnąć! ale panicznie boję się przytyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Flama444, sama zdecydowałaś się na wizytę u psychologa? Myślisz, że pomoże Ci to? Boże no, ja chyba też nie chcę chudnąć, ale okropnie boję się przytyć! :( Widocznie jesteśmy w identycznej sytuacji. Dzisiaj od rana jadłam normalnie, wracając ze szkoły zaplanowałam sobie napad, wróciłam, zeżarłam masę słodyczy i innego żarcia z lodówki, zwróciłam to do połowy, bo zaczęłam krwawić. Potem nałykałam się jeszcze tabletek przeczyszczających... Czuję się fatalnie, ledwo mogę coś przełknąć. I w myślach planuję znów głodówki, mimo że wiem, że nie mogę. Bo potem i tak będzie napad. Przyjaciółka namawia mnie na wizytę u psychologa, a ja się boję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezuuu dziewczyny jak widze do czego prowadzi odchudzanie to musze sie chyba nad nim 10000 razy zastanowic..... To skoro ja przy wzroscie 176 waze 78kg to musze byc dla was jakims mega wielorybem... Bałabym się nawet zacząć myśleć tak jak wy.... I naprawde współczuje... szczerze:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba przekroczyłam granice81
Kiedys nie miałam problemów z waga, wazyłam zawsze w miare normalnie, odchudzac zaczełam sie rok temu w styczniu 2009 , zainteresowałam sie dieta niełaczenia, no i faktycznie z 70 kg schudłam do 66 kg, ale zaczełam znowu jesc normalnie i kg wróciły. dosłownie widzialam jak latem 2009 powoli nie wchodze w kolejne spodnie,w kolejne spódnice... szłam ulicą w sukience i trzymałąm torebke tak by zasłaniała mój spasiony tłusty brzuch. W styczniu tego roku weszłam na wage i było 76 kg, nie mogłam uwierzyc, w domu 73 kg, powiedzialam dosć. zaczełam w styczniu tego roku, dieta niełaczenia, tombak... wstydziłam sie komukolwiek powiedziec ile naprawde waze, nie mogłam uwierzyc. zaczełam diete niełączenia, zaczełam eliminowac słodycze, chleb w kazdej postaci, mleko, owsianki, ciasta, słodzone soki, nalesniki, wszyzstko z mąki. Mięso tez stopniowo powoli, zadnyhc paluszków, ciastek, krakersow. w sumie to ja nie jem teraz normlanych posiłków. ja podjadam ciągle jakies dziwactwa w stylu nasion, pestek, owoce, warzywa. waze obecnie 60 kg, skuchałm cos ok 12 kg. Na poczatku chcialam wazyc 66 kg, póxniej chciałam zejsc do 64 i dac spokoj, póxniej ze 62, ze 60, stale obnizam pułap. mam 177 cm wzrostu, mam 28 lat, nie jestem gówniarą.... co sie stało? ciagle mysle o jedzeniu, analizuje ile czasu mineło od ostatnieog posiłku, jem male ilosci, robie obiad mezowi i nie jem, siedze i patrze albo nakładam malenkie porcyjki. teraz chce wazyc 58 kg, zoabczyć tą 5tke na wadze, ale czuje ze sie nie skonczy... nie potrafie juz normlanie jessc, nikt mnie nie zmusi byc zjesc mieso z sosem i ziemniakami. czuje ze chce wazyc 55 kg, tyle wazyłam chyba ostatnio w podstawówce.... wszyzstkie ciuchy na mnie wiszą, spodnie moge zakładac bez odpinania guzika czuje ze ciagle mysle o jdzeniu, ogladam zdjęcia modelek. nie, niewymiotuje, nigdy tego nie zrobiłam, czasami mysle o tym jak np wczorja jak zjadłam nieco czipsów-nieco-ale dla mnie o wiele za duzo... nie potrafie juz chyba normlanie jesc, nie potrafie patrzec na siebie racjonalnie. widze czasami ze jestem szczupla, ze wystają juz mi nieco kosci miednicy, ale mam ciagle wrazenie ze jestem tłusta spasioną krową. wole umrzec niz byc słabą tłustą szmata, nie nienawidze uczucia zapchanego zoładka, nienawidze grucbych młodych kobiet... nie potrafie opanowac tego uczucia, ze jak widze grubą kobiete, to jej nienawidze... nie wiem juz co czuje, moze straciłam kontrole? nie myslałam ze zabrne tak daleko, chce jeszcze schudnac, mysle w sumie cały dzień o jedzeniu o tym co zjadłam, analizuje to bez końca. moje bmi wynosi obecnie 19.2.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flama44
O wizycie u psychologa myślałam wiele razy. Jednak ostatecznie troche namówiła mnie do tego mama, bo wie o moich problemach. Sama to zauważyła. I myślę, ze Twoja predzej czy pozniej tez zauwazy. Nie mam pojęcia czy to cos pomoze, raz mysle ze jest jakas szansa, innym razem ze to bezsensu... ale spróbuj, musisz zacząć cos z tym robić! 'chyba przekroczyłam granice81' - uwierz mi, jeśli zaczniesz wymiotować to się od tego nie uwolnisz, nigdy tego nie rób!! a co Twój mąż na to, jak teraz wyglądasz? Musisz pomału zwiększać ilość jedzenia! to nie przytyjesz! pomysl o tym, ze kiedys bedziesz chciala mic dzieci. jesli bedziesz za chuda i chora bedzie to niemozliwe lub bedzie wymagało specjalnej terapii zapewne z uwzglednieniem dodatkowych kilogramow. a obniżanie i w ogole wyznaczanie sobie idealnej wagi do ktorej chcemy dążyć jest bezsensu! wiem cos o tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba przekroczyłam granice81
flama44- nie, nie wymiotuje, wiem czym to grozi, ale bylam uzależniona od oprózniania drugiej strony czyli od lewatyw... teraz zadowala mnie jedna lewatywa w miesiacu, no cóz... co mój maz na to? jemu sie podobam teraz bardziej niz wtedy, daje mi odczuc ze bardziej jestem atrakcyjna... staram sie odchudzac zdrowo, duzo soków z sokowirówki, tzw ekologiczne zarcie.. ale nie potrafie juz jesc"normalnie" zjesc ciasta na urodzinach, póśc na pizze z znajomymi... dla meza to juz mogłabym przestac, ale nie potrafie nie mam zkim o tym porozmawiac, nie mam gdzie sie wygadac, nie moge przestac myslec o wadze, o jedzeniu, waze sie dwa razy dziennie,z awsze rano i po pracy. nie moge zwiększyc porcji jedzenia, wcale tego nie chce, chce wazyc te moze 56 kg i dac spokój. A co do dzieci, to nawet nie wiem czy cchę je miec. Nie wyobrazam sobie miec duzego brzucha, i jestem skrajnie nieodpowiedzialna. No coz, pokopało się :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
Droga "Zagubionaaa..", drogie pozostałe " towarzyszki niedoli".. :( Zapewne tak jak mnie..dziwi Was.. jak wiele z nas boryka się z tym. Ja ..nigdy nie sądziłam, że ten problem dotyczy tak wielu osób.. i .. nigdy nie przypuszczałam, że dotknie również mnie.. Miałam 33 lata.. i jak zawsze- początek "niewinny".. dieta, odchudzanie, potem zadowolenie z wyglądu, potem przytycie, i znów odchudzanie, potem.. coraz trudniej.. No i głodówki, różnego rodzaju tabletki, w końcu napady "żarcia" i usuwanie jedzenia z siebie.. I po rozmowie z lekarzem wiem.. że nie jest ważne jaką metodę " usuwania" jedzenia się stosuje.. Tylko.. że się to robi. Nie mówiąc o tym jak do ruiny doprowadza to cały nasz organizm ( prawie każdy narząd sumarycznie mniej lub bardziej na tym cierpi )..to najbardziej jest zrujnowana nasza psychika.. A właściwie w gruzach leży już całe życie. Bo.. myśli się tylko o jednym.. (przepraszam z góry za dosadność słów.. ale prawdę należy nazywać " po imieniu".. ).. nażreć się, poczuć coś na rodzaj.. ( bo ja już nie czuję.. :( )- sytości i wywalić to z siebie. Nieważne w jaki sposób. I.. tak w kółko.. Dziewczyny.. gdzie jest nasze życie??? Mamy je jedno!! I to od nas zależy .. jakie jest..jakie będzie.. A inni.. nasi bliscy? .. Czy jesteśmy z nimi tak blisko jak kiedyś? Czy nas tak obchodzą? Dostrzegacie cokolwiek wokół?.. Cieszycie się życiem?.. Tak.. jak kiedyś..? Jeśli pamiętacie to.. "kiedyś".. Co nam się porobiło z tym życiem, z tą psychiką.. Jedzenie.. To nie nałóg jak papierosy, alkohol.. itd. To choroba, CIĘŻKA choroba. I niszczy nas. .. Od niecałych dwóch tygodni biorę leki, zdecydowałam się po trzech latach na wizytę u lekarza.. i.. jest lepiej. Czuję to. Trzeba tylko chcieć. Proszę Was.. o odwagę. Idźcie do lekarza! Spróbujcie. Zróbcie to dla siebie i Waszego otoczenia. Ratujcie Wasze życie, by potem naprawdę ŻYĆ! Ps. ja.. też bałam się przytyć po lekach.. Ale jest OK. Nawet schudłam kilogram.. i utrzymuję wagę. Zmniejszył mi się apetyt, na razie.. nie mam ataków żarcia, więc nie myślę o wywalaniu tego z siebie. A przede wszystkim poprawia mi się nastrój, znika depresja.. JA WAM TEGO ŻYCZĘ. Tylko.. spróbujcie sobie pomóc. Pozdrawiam Was ciepło. :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Jak tak czytam, co piszecie, to nie wiem, czy odważyć się szukać pomocy czy nie.. Tzn. Wy dobrze radzicie, ale ja w tej chwili nie wiem, czy chcę tę pomoc otrzymać. Bo obecnie liczy się jedno - odchudzanie. Wczoraj miałam ostatni napad, wyżarłam wszystkie zapasy słodyczy, zwymiotowałam, a potem się znów opchałam, aż nawet nie musiałam prowokować wymiotów, samo się jedzenie o to prosiło... Nałykałam się tabletek przeczyszczających. ; | Dzisiaj głodówka, nie przekroczyłam 300kcal... I pewnie będzie tak przez kilka dni, i znów napad, mimo że sobie obiecałam, że koniec rzygania. Nie kontroluję już siebie. inquietudine, masz rację, że życie mamy jedno i od nas zależy, jakie ono będzie... Tylko ciężko podjąć tę decyzję o ratowaniu siebie. Może my chcemy jednak siebie zniszczyć? Może ja tego chcę? Sama już nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flama44
Ja zdecydowałam sie na psychologa pod naciskiem mamy, wiedzialam ze nie da mi spokoju jesli nie podejme jakiegos kroku w kierunku wyjscia z mojej sytuacji. Tez mialam opory, bo nie chce przytyc, ale tam bardziej chodzi o rozmowe niz o znalezienie sposobu na podwyzszenie wagi! zobacze jak bedzie w czwartek, bo czeka mnie druga wizyta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
A ja właśnie mam problem z tym, że nikt o tym nie wie, nawet mama, mimo że próbowałam zdobyć się na odwagę i jej powiedzieć. Bo ona niczego nie widzi. Na pewno by mnie wysłała do psychologa, ale ja chyba nie jestem na to gotowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liduśka
Dziewczyny kochane! Nie nakręcajcie się na chudnięcie! Skończcie z tym! Spójrzcie na siebie wreszcie jak na piękne kobiety. Uwierzcie mi wychudzone szkieletory nie są ładne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flama44
myślę, ze w 100% nigdy nie bedziesz gotowa. spróbuj! podejmij walkę z ta cholerna choroba, bo inaczej sie wykończysz! pogadaj z mama, nie musisz mowic jej od razu wszystkiego, powiedz ze masz problemy z odzywianiem, meczy Cie to i chcialabys isc do psychologa, najwyzej zrezygnujesz. moze rozmowa z kims takim pomoze nam uswiadomic sobie wiele rzeczy. Cholera to siedzi tak głęboko w umyśle. zdaje sobie sprawe ze wychudzone dziewczyny nie sa ładne. nie podobaja mi sie moje rece, ramiona..;/ mysle ze musimy znalezc sobie tez jakis cel w zyciu, oderwac sie, sprawic zeby schudniecie nie bylo jedyna rzecza, do ktorej dążymy. teraz juz moze mniej, ale do niedawna, kiedy nie stracilam kolejnego kilograma, czułam sie tak jakby wszystko bylo bez sensu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaa..."... "Siedzisz" mi "dzieciaku" ;) na głowie i w serduchu.. Sorry, ,że tak bezceremonialnie..ale to naprawdę z serca. Mam tylko jedną odpowiedź.. - Musisz chcieć!!!! To.. co piszesz i jak..świadczy ..o depresji. One są często razem. Bulimia i depresja. Ale na szczęście leki ( te same) leczą jedno i drugie. U mnie lekki dołek.. chyba leki okazują się za słabe.. Skontaktuję się z lekarze, bo wg.ulotki mam faktycznie b. b. niską dawkę.. i działanie-pozytywne.. mimo pierwszych pomyślnie rokujących dni.. jakby osłabło.. Ale myślę pozytywnie.. staram się. Spróbuj "Zagubionaa..." .. Musisz. Trzeba walczyć.. Ściskam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaa..."... "Siedzisz" mi "dzieciaku" ;) na głowie i w serduchu.. Sorry, ,że tak bezceremonialnie..ale to naprawdę z serca. Mam tylko jedną odpowiedź.. - Musisz chcieć!!!! To.. co piszesz i jak..świadczy ..o depresji. One są często razem. Bulimia i depresja. Ale na szczęście leki ( te same) leczą jedno i drugie. U mnie lekki dołek.. chyba leki okazują się za słabe.. Skontaktuję się z lekarze, bo wg.ulotki mam faktycznie b. b. niską dawkę.. i działanie-pozytywne.. mimo pierwszych pomyślnie rokujących dni.. jakby osłabło.. Ale myślę pozytywnie.. staram się. Spróbuj "Zagubionaa..." .. Musisz. Trzeba walczyć.. Ściskam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny mam siostrę, która choruje na anoreksję. najpierw była anoreksja bulimiczna, teraz anoreksja. siostra już ponad dwa lata boryka się z tym. była kilka miesięcy hospitalizowana w ośrodku dla młodzieży z zaburzeniami jedzenia i dało to efekt tylko na chwilę. w chwili obecnej przy wzroście 170 cm waży 42 kg. jeździ na terapię, już nie wymiotuje (chyba) i dobrze je, ale waga wciąż stoi. wierzę że wyjdzie z tego. i dziewczyny jeszcze jedno bez terapii nie macie szans wygrać z chorobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liduśka
Jowita, ja na twoim miejscu bym tak nie wierzyła siostrze... Wg. mnie powinniście jej pilnować. Anorektyczki to mistrzynie w ukrywaniu jedzenia, potrafią robić takie rzeczy, że masakra. Nawet ja kiedy chorowałam, potrafiłam okantować rodzinę, że zjadłam, kiedy tak naprawdę nie tknęłam ani kawałka. Masło pod paznokcie, a później we włosy, bułki zgniatałam i chowałam do skarpetek. Kotlet w majtkach to była podstawa. Więc, lepiej uważaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gabso
moja mama chyba to miala obrzerala sie raz na miesiac a potem stosowala glodowki, nic nie gotowala miala obsesja na punkcie tego ze ja cos jem. wiec non stop jestem chora i zawsze bylam chuda. a nie lubie byc chuda chce przytyc jakies 10 kilo. ile czasu zajmuje przytycie chocby 5 kilo? ja chyba tez mam obsesje na punkcie wygladu ale ja z kolei widze ciagle ze jestem za chuda, ze chcialalbym miec to 5 kilo wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×