Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość

przygotowania w toku- bo ślub w tym roku

Polecane posty

ja z tych dwóch wybrałabym też Julka ale Wiktor też ujdzie :) U nas ok, małemu 3 zęby na raz idą więc wyobraźcie sobie co mam w nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Holly- Witek mi się podoba, ale Witold to jakoś tak strasznie poważnie mi brzmi :) Wikuś mi też się nie podoba :D, w sumie to akceptuje tylko Wiki, mimo, że to także żeńskie zdrobnienie. Ale ja generalnie mam chyba tak jak Agatka jeśli chodzi o imiona męskie, uważam, że nie trzeba zdrabniać. Pamiętam jak pytałyśmy Agatkę o zdrobnienia od Błażeja, to mowila tez, ze to będzie Błażej i koniec ;). Bo poza Błażejkiem to można wyczytać w księgach imion naprawdę dziwaczne zdrobnienia ;) Ja mam tak samo z Wiktorem- wg mnie pasuje i do małego chłopczyka i do dorosłego faceta i w takiej formie wystarczy. Holly- no gust faktycznie kazdy ma inny ;). Wczoraj na placu zabaw uslyszalam jak babka wola: "Ruuuudolfik" ;) Agatka- wspolczuje malemu (Tobie z reszta tez ;) ) tej meczarni z zebami, na szczescie to stosunkowo krotki okres i szybko mija. Wczoraj korzystajac z ostatnich chwil swobody ;) wyszlismy z przyjaciolmi na kolacje i fajnie bylo :). Odebralam wyniki badan z posiewow wczoraj i 2 posiewy czysciutkie, a jeden nie, przyplataly mi sie paciorkowce :o i na pewno antybiotyk dostane jakis. Tylko nie wiem czy juz teraz czy przed porodem, bo to roznie bywa. Zobacze co powie lekarka w poniedzialek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Rudolfik" - dobre :D No to co, a objawy jakieś od tego paciorkowca masz, czy tylko się objawił w badaniu? Ja też z tych 2 raczej Julek niż Wiktor. może dlatego, że znam samych dziwnych Wiktorów. U mnie tyle roboty, że nie mam sił pisać. Ostatni tydzień to szło jakoś tak: czwartek plener, sobota - wiadomo, niedziela - plener (normalnie nie robię, ale ta Para miała tak przechlapane z innych powodów że nie miałam serca odmówić), poniedziałek - plener, wtorek - plener.. teraz to oczywiście trzeba obrabiać... A jeszcze się pochwalę, że moje "maleństwa" dyndające u szyi (zwykle dyndają 2) plus 10-12 h obróbki dziennie wpędziło mnie w dyskopatię :o nigdy nie miałam problemów z plecami, a teraz masz :o . Dobrze że mamy ubezpieczenie na prywatną opiekę i do ortopedy trafiłam w parę dni, a nie 3 miesiące, ale on mi powiedział, że mam unikać wysiłku fizycznego i siedzenia przed kompem :D kocham takie rady, z cyklu hasło dla młodych Mam które są w ciąży po raz drugi "nie podnosić ciężarów" :P Czekam aż mi się to dziadostwo wchłonie. Boli już 4 tydzień. i na deskę dostałam embargo, a kupiliśmy sobie ciepłe pianki :o zresztą, i tak nie mam czasu... W każdym bądź razie jest w takim stanie, że dziś jak wyrwaliśmy się na przedpremierowy (czy premierowy?) pokaz "Wall Street" to myślałam, że seans przekimam. Przypomniał mi się taki żart rysunkowy jak babka u psychoanalityka na kozetce mówi: "w zasadzie to przychodzę do pana żeby sobie trochę poleżeć. Normalnie nie mam na to szans". Liczę już dni do wylotu :) Pływanie, książki i słoneczko :classic_cool: rybki, żółwie a może i dugong.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ My ostatnio aktywnie spedzamy ostatnie wolne chwile ;), weekend caly zajety, nie mialam kiedy odpoczac i wczoraj wieczorem bylam taka detka, ze szok :) Zabu, wspolczuje Ci tych problemow z kregoslupem, to musi byc okropny bol. Mam nadzieje, ze szybko minie. Chociaz przy Twoich zajeciach to moze byc trudne.. Super Ci, ze odpoczynek urlopowy dopiero przed Wami :). Nie mam absolutnie zadnych objawow tych bakterii i tak jest najczesciej. U nas na szczescie to badanie jest obowiazkowe i przynajmniej wiem o tym i bedzie mozna odpowiednia profilaktyke podjac. A jeszcze w wielu miejscach sie tego nie robi obowiazkowo. Dla mnie te bakterie w zaden sposob nie sa grozne, ale moglyby byc dla malucha gdyby sie zarazil podczas porodu (to co prawda zdarza sie i tak bardzo rzadko, ale jednak ryzyko jest). Wczoraj sobie postanowilam, ze rodze 10tego pazdziernika ;) :D nie mam sil na chodzenie dluzej w ciazy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już miałam SMSować :) Dobrze, że bakcyle Ci nie zagrażają. Jak czytałam o plusach porodu przez CC to pamiętam, że była mowa właśnie o tym, że unika się właśnie zakażania dziecka bakteriami bytującymi wiadomo gdzie. Będę trzymać kciuki za 10tego :D choć pełnia ma być dopiero 23-go ;) Mnie nie boli jakoś strasznie na szczęście. Moja kuzynka ma tak, że jak jej wypadnie dysk to jak stała, tak się nie ruszy. W porównaniu do tego to pikuś. Tylko martwi mnie, że to jest w zasadzie przewlekłe, nie do cofnięcia praktycznie. I jak raz się zrobiło to będzie się robić co jakiś czas. Muszę sobie narzucić dyscyplinę i choćby nie wiem jak kusiło, nie robić teleobiektywem z ręki. Mam skierowanie na rezonans, ale zanim sobie go zrobię poczekam aż wrócimy z urlopu, bo lekarz powiedział, że powinno się to samo wchłonąć. Agatka, jak tam w robocie? :) wdrożyłaś się już?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabu, z doswiadczenia niektorych osob z mojej rodziny wiem, ze dobrze sobie znalezc kregarza masazyste, ale takiego sprawdzonego i naprawde specjaliste, bo niektorzy to moga wiecej szkody narobic. Moja rodzina jezdzi do takiego faceta i np moja babcie juz dlugi czas ratuje od endoprotezy drugiego biodra, naprawde wielu ludzi stawia na nogi :) Jesli chodzi o bakterie i cc to generalnie nie grozi zakazenie, ale nie zawsze. Bo jak wody odejda to nie ma znaczenia czy cc czy sn. A teraz w wielu szpitalach jest tak, ze nie ustala sie terminu cc planowanego tylko czeka sie az sam sie porod zacznie (bo tak lepiej dla dziecka, samo decyduje kiedy wyjsc), a czesto ten porod od odejscia wod sie wlasnie zaczyna. A nawet jak wyznacza termin to i tak jest to zwykle ciaza juz donoszona i tez moze sie zdarzyc wczesniejsze odejscie wod, chociaz wiadomo, ze dotyczy taka sytuacja pewnie niewielu przypadkow. Pochwal sie kiedy i gdzie na ten urlop zmierzacie? Acha, smsa sama Ci wysle jak urodze, nie martw sie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak w ogole to jestem strasznie zmeczona dzis. Bylam z Gabi 2 godziny na sali zabaw, po czym szybko wrocilysmy na 40 min na obiad i z powrotem pojechalysmy na zajecia, takie tance dla przedszkolakow. Zapisalam ja, bo ona uwielbia muzyke i tanczenie. I przez pierwsze 3 zajecia byla wniebowzieta, bardzo jej sie podobalo, naprawde widzialam, ze ja to cieszylo (to niby tance, ale chodza maluchy 3-4 letnie i owszem ucza sie czegos, ale przez zabawe bardziej, rytmike). Raz zdarzylo sie tak, ze wracalismy akurat z Wwy przed tancami i ona nam padla w samochodzie na jakies pol godziny, ale zasnela tak mocno, ze jak ja chwile przed dojazdem zaczelam rozbudzac to kompletnie nie reagowala, a;e to kompletnie. Dopiero jak P ja wyjal z fotelika i samochodu w ogole to sie obudzila. Ale nie byla jakos nie w humorze, weszlismy na sale, przebrala sie. No ale jak pani zaczela dzieci zwolywac do sali to nie chciala wejsc, w koncu weszlam z nia, ale dosc dlugo chciala tylko z boku sie przygladac, nie chciala tanczyc. Nawet jedyny rodzynek w grupie tak slodko ja wolal, zeby przyszla stanac kolo niego, ale nie chciala. Dopiero po jakis 10 min poszla do dzieci, ale jeszcze ze 2 minuty nie reagowala na polecenia pani i nie uczestniczyla w zajeciach tylko stala jak kolek ;), no ale potem nagle wciagnela sie w zabawe i uczestniczyla w zajeciach jak gdyby nigdy nic i zostawilam ja spokojnie na sali. No i dzis kolejne zajecia, specjalnie wczesniej ja pytalam czy chce isc, czy ma ochote tanczyc, mowila, ze tak, a jak poszlysmy to znowu nie chciala wejsc do sali. Znowu byla zachecana przez kolezanke tym razem, ale nie chciala, jakos sie zrazila od tamtego razu, kiedy byla wybudzona z tego snu :(. Na razie chyba odpuszczam, tylko szkoda, ze tak sie zrazila, bo widac, ze jej sie podobalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podczytuję was, ale nie mam czasu pisać, u nas ok, Paweł już jest w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co tam..? No to co..? Historią z Gabi i tańcami nie przejmowałabym się - nie jesteś w stanie zawsze i wszędzie reagować jak jasnowidz, przewidując konsekwencje. Dzieci w tym wieku reagują labilnie, nie są w reakcjach logiczne ani konsekwentne - może na szczęście tym razem :) Agatka, ciekawa jestem, czy jesteś zadowolona z pracy. My już odliczamy dni - taram, tam tam :classic_cool: na razie zero czasu na cokolwiek, nic nie jest spakowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ano chodzę sobie z 3 cm rozwarciem ;). Głowka malego jest juz tak nisko, ze nizej sie nie da.. niezle mi tam uciska i czasem naprawde nieprzyjemnie sie to odczuwa. Lekarka mowi, ze raczej w poniedzialek na nastepnej wizycie sie nie spotkamy, ale nic nigdy niewiadomo :) Mi by odpowiadalo rodzenie w weekend ;), w sumie moze juz powinnam zostac tu u rodzicow i czekac na rozwoj akcji, ale wracamy jeszcze dzis do domu, bo mieszkanie z rodzicami to juz nie dla mnie ;), chce mi sie do mojego domu, lozka, na moja kanape itp :). Modle sie, zeby mi sie nie zaczelo np w godzinach szczytu, kiedy P musialby po mnie przyjechac w mega korkach :). A jakby co to juz od nastepnego poniedzialku nie bede ryzykowala i zostaniemy juz tu w Wwie. Zabu- no pochwal sie gdzie jedziecie :) Agatka- no wlasnie, jak tam zadowolenie z pracy? Pewnie Ci duzo lzej jak Pawel juz wrocil. Wyslij mi swoj nr kom na maila, bo patrze, ze nie mam, a jakby co to wysle smska :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Swietne to jest :) :D Dzieki za modlitwe, przyda mi sie, bo trzese portami- niby juz bym chciala miec to za soba, ale jak tylko dzieje sie cos co mogloby swiadczyc o poczatku to na sama mysl mam ogromnego stracha. Nie wiem nawet czemu, pierwszy porod nie zostawil u mnie zadnej traumy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się nie znam, ale wydaje mi się, że twoja sytuacja życiowa jest w tej chwili po prostu zupełnie inna. Masz Gabi. I mimo wszystko wiesz, "czym to się je". Podobno z pierwszym jest najgorzej, więc drugie powinno pobić rekordy ;) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to racja, juz nie odealizuje tak macierzynstwa ;) i nie mam zludzen co do pewnych rzeczy ;) Ale i Gabi daje mi takie poczucie, ze ten caly trud sie oplaca i ze wyrosnie z "tego" fajny czlowieczek ;). naprawde jak czasem na nia patrze to nadziwic sie nie moge, ze to juz jest taka madra, odrebna istota :) Na dokladke jeszcze Gabi sie rozchorowala :(, niby ma tylko stan podgoraczkowy i rano mowila, ze troche ja gardlo boli (ma zaczerwienione lekko), ale taka niemrawa bidula, widac po oczach, ze chora (mi tez niby niewiele jest, ale tez czuje sie kiepsko). No ale P ma chore gardlo, ja katar, jeszcze wczoraj wyszlam z nia niepotrzebnie na ta pizgawice. Ech, dosyc mam juz tej jesieni... Agatka- tak wlasnie mi sie przypomnialo (jeszcze nie jest tak fatalnie z moja skleroza ciazowa ;) ), ze juz jakis czas temu mi przesylalas maila ze swoim nr, tylko ja wtedy oczywiscie go nie wpisalam ;). No ale maila mam i zaraz sobie wpisze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi bardziej chodziło o to, że masz już na sobie odpowiedzialność większą "jakby co". Moja koleżanka, matka dwójeczki, mówiła mi, że jak szła rodzić Anielkę to była taka "zen" - że cokolwiek będzie, będzie OK, jeśli dziecko będzie nawet chore, to i tak będzie szczęśliwa i będzie je strasznie kochać itp. A gdy szła rodzić Mikołaja to już była taka bardziej "ale" - że już jedno zdrowe dziecko ma, to by wolała, żeby drugie tez było zdrowe, żeby jej się nic nie stało itp. Większe oczekiwania miała ;) Może i Ty tak masz, choćby nie do końca świadomie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm, wiesz co, moze nieswiadomie i tak, ale tak ogolnie to kompletnie o tym tak nie myslalam. A wrecz przeciwnie, ostatnio wychodzilam z Gabi gdzies na spacer i jak szlysmy korytarzem i po schodach schodzilysmy to czyms mnie tak roczulila (cos mowila, ale nie pamietam juz w tej chwili co), ze pomyslalam sobie wtedy schodzac po tych schodach, ze dziecko samo w sobie jest takim cudem, ze nawet jakby maly byl np chory to bym go i tak strasznie kochala. Natomiast niewatpliwie przezywam to, ze musze isc do szpitala na kilka dni i modle sie, zeby bylo wszystko OK i zeby po 2 czy 3 dniach mnie wypuscili. Wlasnie ze wzgledu na Gabi. Niby ona wie, ze pojde do szpitala, rozmawiam z nia o tym, ale jak przyjdzie co do czego to roznie moze to zniesc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fanka no to co
czy no to co juz urodzila?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy my tu naprawde jeszcze jestesmy podczytywane? :) Tak, urodziłam, 12.10 Wiktor zdecydował się opuścić brzuch :) Wszystko potoczylo sie szybko i szczesliwie. Maly jest aniolkiem poki co i jak sobie przypominam jak to bylo przy Gabi, to nadziwic sie nie moge, ze dziecko moze byc tak spokojne ;) Acha, imie bylo niewybrane do konca, jednak pewne okolicznosci przy porodzie zadecydowaly, ze ostatecznie padlo na Wiktora, pasowalo do sytuacji jak nic ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fanka no to co
to super, gratulacje!!! a topik lubie podczytywac, bo fajne z Was babki i madrze piszecie, a zreszta ja tez jestem mezatka 2006 z jednym 3 - latkiem, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje :) Teraz to juz tu nie ma prawie czego czytac ;) Trzeba bylo do nas dolaczyc i pisac z nami. Jeszcze calkiem niedawno dolaczyla Biala i nawet przez jakis czas sie tu zadomowila i bywala. No wlasnie... ciekawe co tam u niej i jej coreczki. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam syndrom odstawienia od: - męża (miałam go codziennie przez cały dzień przez 2 tyg) - słońca - żółwi (uzależniłam się) 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabu, co prawda syndromu odstawienia od zółwi sobie za bardzo nie wyobrazam ;), ale z syndromem odstawienia od męza sama sie borykam. Od tego tygodnia chodzi do pracy, a tak bylo nam fajnie we czworke :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.. no ten od żółwi jest najmniejszy ;) oo, zdjęcia mam niezłe, tylko muszę mieć czas żeby je pod maila przygotować, bo duże są... ale dam radę (w końcu) to sama zobaczysz, czemu za tymi żółwiami mi tęskno :) 🌼 No tak, P już w pracy, a Ty z Dwójeczką... Babcie coś pomagają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz jest ze mna mama :), do polowy przyszlego tygodnia :) Tesciowa za daleko, zeby cokolwiek pomoc na codzien ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dobra, czas reaktywować topik :P Wiecie co, na urlopie uświadomiłam sobie, że chyba wreszcie trochę się uspokoiłam. Pewnie dzięki temu zakupowi mieszkania. Myślałam, że z kredytem będę się wciąż denerwować, a stałam się taka kurczę zen, że aż się dziwię. Skonstatowałam to przy okazji wylotu na urlop. Lecieliśmy z Wawy bo destynacja niszowa. Tam jest niegłupio wyposażony sklep wolnocłowy. M oczywiście, jak zwykle, bardzo nalegał, żebym sobie coś kupiła. To chyba leży w jego ukrytej definicji udanego urlopu moimi oczami :P W każdym razie, łaziłam po tym sklepie i kurczę nie potrafiłam wzbudzić w sobie żadnej żądzy czegokolwiek. Patrzyłam na te wszystkie perfumy i kosmetyki i natychmiast dochodziłam do wniosku, że nic z tego nie potrzebuję - że wszystko mam w takich ilościach, że przy moim zużyciu perfum i kosmetyków kolorowych (czyt: przy tym, ile wychodzę "do ludzi") obecny stan posiadania wystarczy mi do bladej śmierci. No, może ewentualnie puder, bo powoli mi się kończy, ale planowałam jakiś organiczny. Więc kupiliśmy tylko - tradycyjnie - procenty "przeciw zemście" i przy kasie dostaliśmy kupon na 30zł na następny zakup (procenty kosztowały mniej). Wobec tego faktycznie kupiłam ten puder bo wyszedł naprawdę tanio, taniej niż w internetowych perfumeriach. Ale bez jakiegoś szczególnego wow. Później wsiedliśmy do samolotu, a tam nadal odkrywałam swój stopień za-zenienia, bo ni stąd, ni zowąd stwierdziłam, że jak dla mnie, to rozbicie się nie będzie specjalną tragedią - czuję się spełniona, szczęśliwa, mam przy boku ukochanego faceta który w dodatku już siódmy rok jest moim mężem, no i mogę sobie być taki kozak, bo jesteśmy oboje po spowiedzi :P M leniwie stwierdził znad książki, że on osobiście wolałby się rozbić w drodze powrotnej, ale poza tym - OK :P Ten spokój jakoś nadal mam mimo że latam jak kot z pęcherzem po szkoleniach. Zewnętrznie, owszem, dużo się dzieje, ale w środku jest tak, jak trzeba. Gdy wróciliśmy z urlopu po raz kolejny przekonałam się, że przy moich Dziadkach należy uważać ze stwierdzeniami, że "nic mnie w życiu nie zdziwi". Otóż mój Dziadek zanabył sobie komputer. Z internetem, według życzenia. No i mam oto 80-letniego Dziadka który zasuwa na piesze pielgrzymki do Częstochowy i surfuje po necie :D Moje młodsze rodzeństwo weszło z nim w szemraną komitywę i uczą go obsługi w zamian za ponadpedagogiczny ilościowo czas na necie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to sie dzieje skoro nawet ja tu juz nie zagladalam przynajmniej 3 dni i nie wiedzialam o Twoim wpisie Zabu :) Super sie czytalo Twoj post :) Ja chodze pijana ze szczescia :), no tak mnie cieszy to drugie macierzynstwo, ze nic mi nie jest straszne :). Duzo bardziej swiadome jest, ja mam w sobie tyyyyle luzu i cierpliwosci. Normalnie nadziwic sie nie moge, bo to nie sa generalnie moje mocne strony ;) Mały coraz bardziej kumaty :), już tak fajnie się rozgląda, przyglada, usmiecha :) A w sobote zaśmiał się w głos po raz pierwszy :). Gabi tak się zaśmiała pierwszy raz jak miała 2 miesiące. Tylko, że ona tak się zaśmiała, bo ją coś rozśmieszyło wtedy (pamiętam tą sytuację jak dziś, bo nie ma nic bardziej rozkosznego niż taki rechot malucha ), a Wiktora po prostu rozśmieszyły tak łaskotki (myślałam, że takie maluszki nie mają jeszcze takich łaskotek). Jak go rozbieram a jest zniecierpliwiony to zazwyczaj macha tak łapkami i trzyma je przy sobie, że ciężko mu rękawki zdjąć. No i przed kąpielą zdejmowałam mu body i nie mogłam ręki mu rozprostować i delikatnie włożyłam mu palce pod paszkę, a ten wystawił te swoje dziąsełka i tak zarechotał delikatnie A łaskotki ma ewidentnie, bo wczoraj znowuż w kąpieli myłam mu szyjkę i pod bródką i jak go tak miźnęłam tak palcami pod bródką to też wyszczerzył ten piękny bezzębny uśmiech :) Ech, zaczyna się taki fajny kontaktowy okres :) Zabu, ja sobie pomyslalam, ze mimo tego, ze czuje sie w tej chwili bardzo szczesliwa i spelniona, to jakbym miala pomyslec, ze przyszloby mi umrzec to wydaje mi sie to takie smutne. Ze wzgledu na dzieci- nie widziec jak rosna to byloby straszne. I dla nich pewnie tez zostac bez mamy byloby okropne, szczegolnie dla Gabi :(. Agatka- daj chociaz znac, ze u Was OK

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to co, aż się sama wyszczerzyłam jak poczytałam o tym rechocie :D M był autorem pierwszego rechotu swojego bratanka - chrześniaka, i też to do dzisiaj wspomina ;) Jak to dobrze, że jesteś taka szczęśliwa :) "Moja" Zosia opowiadała mi, że po urodzeniu Mikołaja była tak szczęśliwa (pierwsza była dziewuszka, podobna różnica wieku jest między nimi jak u Ciebie), że potrafiła się gapić na małego i łzy jej ciekły po twarzy - mówiła, że to było niemal jak zakochanie :D I sobie myślała "jaki ty jesteś piękny.. i jaki przy tym zupełnie inny, niż Anielka.." :) Baaardzo miło się słucha takich słów z ust kobiet, o których się wie, że są wspaniałymi matkami :) 🌼 zresztą, te, które nie są, raczej nie mówią w ten sposób ;) No jasne, że gdybyśmy mieli dzieci to bym tak sobie o umieraniu nie myślała :) właśnie my mamy taki luz, że jesteśmy "kompletni" we dwoje, znaczy się, rodzice może by i po nas popłakali, ale nie jakoś zanadto, bo obydwoje nie jesteśmy ulubionymi dziećmi u siebie ;) więc naprawdę nie byłby to zły pomysł - taki mam zresztą swój wymarzony obraz śmierci - razem katastrofie lotniczej, koniecznie po spowiedzi :P Na starość więc dużo będziemy latali :classic_cool: Ja wczoraj w nocy wróciłam ze szkoleń, 3 dni szkoliłam pod rząd, masakra. Takiego maratonu jeszcze nie miałam i bardzo się bałam o swój głos. Temu, kto nie pracuje głosem, ciężko to wytłumaczyć, ale jak się mówi przez bite kilka godzin do grupy kilkudziesięciu osób to w pewnym momencie może przyjść taki charakterystyczny ból - drapanie, że aż oczy zachodzą łzami. Na szczęście w tym roku na weselu miałam okazję spotkać pewnego dość znanego śpiewaka, który dorabia sobie prowadzeniem wesel - i on mi dał długi i porządny wykład o tym, jak mówić, co ssać i pić i łykać a czego nie, i słuchajcie mam taki głosowy power, że dziś nadal mogłabym szkolić :) Jak to wszystkiego trzeba się uczyć... Bałam się też oczywiście z innych względów, to jest naprawdę ciężki kawałek chleba (szkolenia nauczycieli - biznesowe to inna historia) i jakby to nie było tak super płatne to bym to dawno w diabły rzuciła... Tzn satysfakcja owszem, jest, jak biedni, wymięci i wykończeni nauczyciele, którzy siedzą w szkole od 8 rano, po godzinach szkolenia o godzinie 19 żegnają Cię brawami i świetnymi ewaluacjami w ogóle, ale jednak satysfakcja ze zdjęć jest większa, bo wiem, że przy zdjęciach wszystko zależy od mojej pracy. A przy szkoleniach - bardziej od tego, czy mam dobry, czy zły dzień, bo niestety powodzenie szkolenia Rad w największej mierze zależy od osobowości prowadzącego i tego, jak pracuje całym sobą, niż od wiedzy merytorycznej jaką chce przekazać. Bo cóż - po tylu godzinach w pracy, na darmowym (z perspektywy nauczycieli), obowiązkowym szkoleniu po godzinach mało kto ma siłę wchłaniać wiedzę merytoryczną. Non stop jest się w ogromnym napięciu, trzeba szkolenie cały czas na bieżąco dostosowywać do reakcji uczestników, wymyślać na poczekaniu ćwiczenia, jeśli się widzi, że te zaplanowane nie wypalą, zarządzać emocjami, które podczas tych ćwiczeń się wyzwalają, każde zdarzenie umieć umieścić na bieżąco w kontekście tego, o czym się mówi... Ech, trudno to nawet opisać. No, na szczęście mam teraz na chwilę spokój :) Spokój mi się bardzo przyda, bo M ma w sobotę urodziny :) Zamierzam go teraz mocno podopieszczać, mam chwilę spokojniejszą po raz pierwszy od kwietnia. Jutro piekę tort wg dokładnego zamówienia ;) a cały weekend spędzamy wg wymarzonego przez M scenariusza (czyli nie ruszając się z domu :P ). Za niedługo też na mojej stronie wielkie zmiany, muszę zorganizować burzę mózgów i trochę zając się firmą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×