Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Serana mysle ze bardzo do nas pasujesz mimo ze jestes przed a my po to ze wczesniej wysylalam cie tam:) na tamten topic to tyko dlatego zebys poczytala ze inne tez maja takie problemy ale nam jest tu fajnie z Toba skarbie❤️ i nie zostawiaj nas Do pewnych decyzji zyciowych trzeba dojrzec i jak dojrzejesz to to zrobisz nic na sile i za szybko Ja bylam w zwiazku 7 lat a za nim sie zdobylam to dlugo to trwalo i chodzilam i sie meczylam i plakalam i cierpialam zylam z czlowiekiem pod jednym dachem a obok siebie Doprowadzilam sie do skrajnej depresji i dna emocjonalnego i decyzja sie sama podjela we mnie Oczywiscie nie zycze Ci tego ale u mnie tak bylo Tak jak Ci pisalam jest Ci trudniej bo jestes tam ja mieszkam w Polsce mam tu rodzine znajomych mam wsparcie Serana dojdziesz do wszystkiego powoli krok po kroku jak pisze Present.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serena - pytasz, czy mi sie tez tutaj poza Polska swiat zawalil..... nie u mnie bylo inaczej. Moj maz byl odpowiedzialnym obywatelem i odpowiedzialnym (hihi)ojcem....ja nie musialam martwic sie o placenie rachunkow...On tym sie zajmowal...Ale ja, gdy moja corka miala okolo1.5 roku poszlam do pracy tez...i zarabialam bardzo dobre pieniadze..... Natomiast moj maz byl tyranem i czlowiekiem o nieslychanie zmiennych nastrojach....potrafil byc bardzo milym, cieplym czlowiekiem...albo tez podlym.....Dzis uwazam ze mial jakies zaburzenia osobowosci.... Mnie niby kochal...ale bylam poddawana stalemu praniu mozgu... Ja wreszcie uwierzylam ze jestem glupia...niezaradna...nie umiem sie ubrac (on mi przez wieeele lat, gdy jeszcze nie pracowalam kupowal wszystko....sam...beze mnie.....) O wszystkim decydowal on...jak mial dobry nastroj to bylam w stanie wplynac na jego decyzje...jak mial zly...to trzeba bylo zejsc mu natychmiast z drogi... Awantura mogla byc o krzywo stojace maslo w lodowce......O zle polozona gazete.....Powod nie byl wazny... On miewal nastroj na opierdalanie i oper***al. Nie mial hamulcow gdy byl zly...a zly bywal czesto. Wyzywal mnie od idiotek jak cos mu sie nie podobalo...potrafil zostawic mnie w srodku miasta (wtedy nie prowadzilam samochodu) bez kasy na bilety autobusowe....Ot tak...nagle...otworzyl drzwi i mowi : \"wypierdalaj\". Dodam, ze ja nie uzywalam chamskich slow do niego...nie lubilam sie klocic...bylam bardzo lagodna....zawsze go tlumaczylam... Mialam do perfekcji opanowana taktyke wyczuwania jego nastrojow i reagowania na nie...tak, aby go nie rozsierdzic... Bywaly bardzo piekne dni...kiedy byl bardzo wyrozumialy....ale to byly tylko dni....Nigdy nie moglam przewidziec jego nastroju....bylo to nieprzewidywalne...nie zalezalo od niczego konkretnego.....Ot byl zly.....Nie bil mnie...ale znecal sie nade mna psychicznie...byl okrutny. A ze mnie: ladnej, inteligentnej i wrazliwej dziewczyny robilo sie cos na ksztalt niewolnika.....nawet nie umialam odpowiedziec na pytanie zadane mi przez przyjaciolke : Co ty chcialabys dla siebie....? Ja wogole nie wiedzialam co ona chce ode mnie...poczulam sie wtedy zgubiona....jak to dla siebie ? Przeciez to dla niego, dla nich - dzieci...ale dla siebie ????. Nie wiedzialam co chcialam dla siebie. Zapomnialam o sobie.... Zaczelam sie budzic...pomalu otwierac oczy..... Wzielam sie za ksiazki...zaczelam uczyc sie mowic \"nie\". Pewnego dnia siedzial na sofie ze swoja matka (byla u nas w goscinie).....spojrzalam na nich i ...zobaczylam kompletnie obcych ludzi.....Juz go nie kochalam....zaczelam czuc do niego fizyczna niechec.....Od tego momentu po dwoch latach rozwiodlam sie... Nie bylo sekundy abym zalowala...nigdy...nigdy zadnych watpliwosci. Mialam prace (jak pisalam b. dobrze platna), wynajelam duze mieszkanie, mialam samochod i stac mnie bylo na utrzymanie tego wszystkiego....wiec finansow i spraw ekonomicznych sie nie balam...Natomaist bylam \"dzieckiem\" w zalatwianiu spraw.....wiele rzeczy mnie przerastalo...balam sie i to bardzo...On mi dokuczal na kazdym kroku....podburzal dzieci...wypytywal je co ja robie i z kim sie spotykam....Bylo trudno...ale ja nie mialam watpliwosci, ze sobie poradze... Ta praca to bylo b. wazne....I sobie poradzilam... Nie chce dluzej na niego narzekac....Dzisisaj nie ma we mnie juz zadnych emocji co do tamtych lat (to skonczylo sie 15 lat temu). Ja mu wybaczylam...on mi moje odejscie tez....tuz przed smiercia...Zmarl ponad 5 lat temu.....(10 laT po rozwodzie). Na sam koniec pozegnalismy sie jak przyjaciele....bylam przy nim w szpitalu do konca...... Ale taki byl, jak opisalam.. Juz wiecej nigdzie tej swojej historii nie bede pisac....Drzwi juz zamknelam za tym.... Jesli jestes Serena w innym kraju, to byc moze przysluguje ci zasilek na dzieci i siebie....Dowiedz sie - koniecznie...bo mialabys podstawowe zabezpiecznie.....byloby sie o co oprzec...❤️ To nie zycie - to pieklo. Cma - kwatku.....bardzo mi przypominasz mnie sprzed lat.....te rozmyslania i te watpliwosci....bardzo podobne do moich wtedy. Bedzie dobrze....bedzie lepiej niz sobie mozesz nawet wyobrazic... :):):):):) ❤️ Na ciebie czeka wspanialy facet...tam gdzies... i pokaze sie gdy bedziesz na niego gotowa ;) hihihi! Serio!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i znów zamiast pracować, to lampię się w wasze opowieści i cięzko od nich się oderwać:) kobietki kochane,a dzielne i mądre:) wszystkie takie jesteśmy:D bo jesteśmy po:D present pisze o dupie:D hahahhhaaaaaaaa :D ta to ma zadziora i musi mieć niesamowity błysk w oku:D moja JLo ( czyli dupa - od dupy jenifer lopez :D ) wielka była i jest nadal, niekoniecznie od wpadania w nią tekstów mojego EXcentrycznego węża-męża, ale coś w tym jest :D on pije i wije się wciąż, by mi dociąć ale nie wierzy, że nie jest już w stanie mnie zranić:) kontakty z nim miewam częste, bo przecież córcia, ale ograniczam ile mogę chcoiaż spotkania twarzą w twarz:0 na szczęście funcjonuje u mnie w bloku domofon, więc oto nasz komunikator:D przychodzi pod domofon po dziecko i odprowadza pod domofon dziecko:D a tak serio ... koleżanka pisząca bloga, uzyła tam ostatnio pieknego okreslenia siebie w wieku średnioszkolnym:) była wtedy zarodkiem człowieka:) piekne,co:)? myslę że i my, które nie tak dawno dopiero rozstałysmy się z naszymi iluzjami i próbujemy walczyć i tworzyć nową siebie - że i my jesteśmy takimi zarodkami prawdziwej zdrowej kobiety:) a skoro tak, musimy dbać o siebie, podlewać się, spiewać sobie piosenki i puszczać muzyke, która będzie powodowała nasz lepszy wzrost:) ćmo🌼 pomijając fakt, ze mi nieswojo kiedy tak mnie chwalisz, to wiesz ty co:)? idzie u ciebie ku dobremu chyba, skoro już miewasz przebłyski \"mania w dupie\" :) szale się przeważają, przyjdzie czas, że waga stanie i pozostanie w tym jednym, dobrym miejscu:) asertywnośc ... hmm .... było jak u present: na początku nie nie chce przejść przez gardło, potem to nie pada z milionem tłumaczeń, teraz - po może płtorej roku pracy to nie pada coraz częściej bez tłumaczeń:) i już pisałam, że odkąd umiem mówić nie, czuję większy szacunek i respekt dla mojej osoby i mojego zdania - to wspaniałe uczucie:) okazuje sie, ze ludzie nie szanują i tak naprawdę nie lubią tych, którym mogą wejść na głowę i wykorzystać ich; okazuje sie, że kiedy potrafię odmówić, jestem bardziej doceniona i bardziej lubiana:) bo present :) lubiana przez tych, na których mi zależy, a zalezy dlatego, że akceptują mnie, taką jaką jestem :) innych lubienie czy nie lubienie mam w nosie:D jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził,prawda:D? sereno - najważniejsze, zebyś dbała o siebie i swoje potrzeby;byś nie zapominała o sobie i nie stawiała siebie na ostatnim miejscu w szeregu :) wtedy będziesz miała siłę na dalsze kroki:) present pisze do ćmy o podobieństwie:) myslę, że my wszystkie takie jesteśmy:) podobne do siebie:) w emocjach, w odczuwaniu, nawet we wspomnieniach z przeszłości, gdzie kiedy was czytam, to niekiedy jakbym o sobie, o faktach z mojego życia czytała ... jesteśmy do siebie podobne:) i to mnie cieszy:) że mogę porównać się do każdej z was i nie czuć ani zazdrości, ani zawiści, ani żalu, ani litości,że czuję bliskość i solidarność i jeszcze raz bliskość:) pozdrawiam was gorąco i zmykam do pracy:) idaalia🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Puk, puk, puk :D Czy ja też tu do Was mogę? Większość z Was dobrze wie, że jeszcze tkwię z toksycznym związku, ale już coraz mniej. Już wiem, że ten mój czeka z wyprowadzką na jej mieszkanie (wiosna/lato) się ma wyprowadzić. Nie raz nie dwa słyszałam od Was, żeby iść do lekarza, ale ja swoje, ale doszłam do swojego dna. W piątek byłam tak rozwalona emocjonalnie, że tylko wyłam i wyłam, aż pomyślałam: DOSĆ IDĘ. Miło sobie z panią dr przez godzinę rozmawiałam , dostałam proszki. Uspokoił mnie, że moje reakcje są jak najbardziej naturalne. Zauważyła, że być może mam problem z wyrażaniem złości. Zastanawiam się nad tym i zaczynam sobie na więcej pozwalać – w najnowszym Zwierciadle też ten temat jest poruszony. Prezent 🌻 przeczytałam Twój wpis z wczoraj o 22:50 i … ja też miałam (jeszcze mam ale już to wiem i zmieniam) duży problem z zauważaniem, docenianiem i cieszeniem się z małych rzeczy. Myślę, mam nadzieję ;-), że wreszcie się podnoszę tak naprawdę, choć powolutku, bo starciłm nadzieję. Cieszę ze śniadania z dziećmi. Jestem z dna na dzień bardzie samodzielna – nawet ten „nie mój” był wczoraj pod wrażeniem ;-) że załatwiłm coś ja i to wcześniej niż on, a do tąd on to robił. To fakt, że postawiłm na samodzielność, mówię sobie „jego tu już nie ma” i DZIAŁAM :D Cieszę się oglądając samotnie film na DVD – a co to za problem jak już od lat sama chodzę do kina. Z tego, że pomogłam wczoraj siostrze: zawiozłam koty na wszczepienie czipa – za miesiąc wszyscy oni (siostra z kotami) emigrują do Madrytu :D Będzie dobrze, jak już przestanę wierzyć w największe kłamstwo, jakie wyryło się w moim sercu ”Bez niego nie mogę być szczęśliwa jako kobieta i matka. Bez niego nie będę miała domu i rodziny” Będzie dobrze, bo tak chcę ;-) Jak napisała Idaalia „stajemy się” KOBIETAMI Ja POCZWARKA ;-) 👄 dla wszystkich wspaniałych kobiet tego topiku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CMA 🌻 - dziekuję za topik, trafiłaś w sedno moich potrzeb

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brr... to ciśnienie czy jak na głowę mi się rzuciło - siostra z kotami leci do Montrealu (tyklo ja mogę się tak pomylić, bo na M :D) p.s. a ja tym sposobem podnoszę i podnoszę topik :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalia ❤️ i Prezent ❤️ jestem Wam bardzo wdzięczna za to, co tu napisałyście. Wasza retrospektywa dodaje mi otuchy i nadziei. Pozwala zaakceptować, to że wychodzenie z toksycznego związku, to b. powolny i żmudny proces (pisała mi o tym Preser nie raz, nie dwa, ale dla mnie to wciąż było za wolno, bo ja chciałam tak PSTRYK już!!! Skoro jestem świadoma, to powinnam (za duże wymagania wobec siebie) dać sobie z uzależnieniem radę natychmiast. A że nie daję, to ….KLAPA, do niczego jestem i … to błędne koło. Dałam się w nie zaplątać, bo za dużo chcę na już… TO MOJE KOLEJNE ODKRYCIE :D Dziękuję dziewczyny – przytulam i 👄 was serdecznie. Do jutra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
I jak to w zyciu przewrotnie bywa dzisiaj juz mi nie jest do smiechu.Czuje sie zdruzgotana,zdeptane sa moje uczucia i choc nie wiem jak wyglada dno emocjonalne to chyba zaczynam upadac z ogromna sila.Nie wiem co sie ze mna dzieje ale zaczynam wariowac :( Cholera czy tak juz mi zostanie? Chcialabym schowac sie w jak najglebszej dziurze i nie wylazic z niej jak najdluzej.Moj maz robi mi pranie mozgu a ja choc wewnetrznie sie zloszcze i buntuje to nie potrafie wyrazic tego na glos.Mam dosc jego,dzieci,wszystko mnie denerwuje.A kiedy slysze od niego"To wszystko Twoja wina"to poprostu opadam z sil.Walcze z niechecia do dzieci bo to przeciez nienormalne zloscic sie na nie.Jednak nie potrafie sie z tym uporac.Poprostu fiksuje.Wy tak ciekawie piszecie a ja nie potrafie nawet wyrazic do konca swoich uczuc.W kazdym razie cokolwiek napisze a Wy dziewczyny przeczytacie to ze zrozumieniem i malutka nicia sympatii to dla mnie juz bardzo,bardzo duzo.Do CMY:Dziekuje,ze jestes 🌼 Do PRESENT:U mnie sytuacja z moim mezem wyglada troszeczke inaczej niz u Ciebie ale problem molestowania psychicznego jest ten sam.Kiedy wyszlam za maz stworzylam sobie bajkowy wzor rodziny i tego sie trzymalam.Dostawalam jednak sygnaly,ze cos jest nie tak.Na przelomie tych 17tu lat wydarzylo sie tyle,ze juz dawno mialam uciekac ale skad.Przeciez moje malzenstwo bylo udane.Tak chcialam myslec i nie przyjmowalam do siebie,ze nie tak powinno ono wygladac.Kiedy nie chcialam sie z nim kochac uzyl sily,innym razem wyrzucil mnie z domu w srodku nocy ale zaraz potem przepraszal obiecywal,ze nigdy wiecej i znow bylismy kochajaca sie rodzinka.Z alkoholem problemy mial od dawna ale ja?! Nieprzyjmowalam do siebie,ze mam meza alkoholika a czas uciekal.Potem moj szanowny pan maz i wladca wyjechal za granice i od tamtej pory nasza sytuacja stawala sie coraz trudniejsza.Dzwonil zawsze pijany,przysylam zawsze duzo mniej pieniedzy niz obiecywal(a rachunki rosly)a potem sie awanturowal,ze rozpiepszam jego ciezko zarobione pieniadze na kurestwo itd...Kiedy z synem jechalismy do niego to zawsze na ostatnia chwile przysylal pieniadze i z wywieszonym jezorem dolatywalam w ostatniej minucie na autokar a moi bliscy znajomi wsciekali sie na mojego meza za mnie.I na mnie zreszta tez.Pewnego razu kiedy mielismy wracac z synem do domu,maz zadzwonil do rodzicow,ze zostajemy z nim i bedziemy jak rodzina powinna czyli razem.Nie chcialam ale on tak postanowil i nie bylo dyskusji.Bilety przepadly a jeszcze tej samej nocy zrobil mi chorendalna awanture,ze zostalam.Z placzem szlam rano po bilety bo kazal mi sie wynosic a rodzine oklamalam po powrocie,ze moj syn chcial wracac i ze dostal goraczki itd...I kedy w koncu uswiadomilam sobie,ze tak dluzej byc nie moze to sie okazalo,ze bedziemy miec drugie dziecko.Dobry znak pomyslalam a tu prosze.Dopiero sie zaczela jazda.........ale dalszy ciag napisze pozniej bo coreczka mi marudzi i musze sie nia zajac.I sorki za ta bazgranine ale ona nie tyle jest dla Was co dla mnie samej.Chce to wszystko z siebie wyrzucic i zadac sobie pytanie czy z czystym sumieniem bede mogla powiedziec ....To koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
PRESENT IDAALIA Wam tez dziekuje za to ze jestescie 🌼 🌼 i wszystkim innym kobitkom tez 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
Juz czuje sie troche lepiej wiec dalszego ciagu nie bedzie a poza tym to zdaje sobie sprawe,ze temat Waszego topiku mowi o zupelnie innych juz problemach a ja z moimi rozwazaniami zmieniam jego zadanie.Sorki........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dziewczynki ❤️ Uwielbiam te moje wieczory kiedy dziecko juz spi a ja spokojnie moge usiasc sobie przy biurku z goraca herbatka i papieroskiem i pisze sobie do was :) Uwielbiam moj komputer ktory wczesniej byl przedmiotem sporow bo nie moglam przy nim siedziec,bo jak moj pan tylko wstal to zasiadal tu i dla mnie juz nie bylo miejsca.:) Uwielbiam moje biurko na ktorym moge miec teraz swoj artystyczny nielad a wczesniej lezaly jego rzeczy. Wlasciwie jak teraz wszystko analizuje to widze to co sie zmienilo po tych 5 (jezu to juz 5 miesiecy) miesiacach. Wstaje o ktorej chce,klade sie o ktorej chce a nie moglam,,wstawalismy wtedy kiedy on wstal i szlismy spac kiedy on szedl :) teraz sie z tego smieje.:) Obiady tez jadlam takie jak on chcial.Wyobrazcie sobie ze nie tak dawno temu gotowalam kasze gryczana bo jej nie jadlam latami:) bo pan nie lubil.Moje szczescie siegalo zenitu bo nie moglam sie jej najesc:) OOO!!!! nastepna rzecz moge jesc w lozku!!! bo tez mi nie bylo wolno,bo kruszylam:) jem na calego i cala geba, najlepiej mi idzie wieczorem przy ogladaniu filmu:) i to na lezaco, a jak se nakrusze to wcale mi te okruchy w dupsko nie gryza:) kolejna....... nie spie w petach (nie wynosil popielniczki z pokoju)a ja nie lubie niestety i sobie zycze coby mi to gowno wyniesc!!! bo mi skora nie oddycha w nocy:) i przewody oddechowe mi zle funkcjonuja:) kolejny plus:) lazienka...nie mam na lusterku kropek po pascie od zebow ,bo mam za male dziecko, a ja myje tak aby nie utytlac:) nie zalewam podlogi! mokry recznik rozwieszam, a nie ciskam w kat:) OOO!!! SKARPETY nie mam w domu skarpet jego:) po calej chalupie porozwalanych, sa synowe ale w pralce:) kur.... chyba sie sama wprawilam w dobry humor:) przez ten okres zrobilam sobie wlosy, paznokcie ,ubralam sie i dobrze wygladam ,ale wedlug niego jaka jestem: za bardzo opalona (bo chodze na solarium, za chuda (bo schudlam 8 kg nerwy) ja znowu nie mam ani tylka, ani cycka, wlosy z dlugich obcielam i mam krotkie tez usyszalam ze mam zle czyli ani poprzednia wersja mu nie odpowiadala ani obecna,na szczescie robilam to dla siebie i jego zdanie mam w dupie:) Jest mi teraz fajnie bez niego w moim domu czasem cos tam jeszcze mnie nachodzi jakies wspominki wszystko zalezy od dnia od pogody:) od stanu mojego ducha ale bedzie dobrze wiem ze musze to przejsc bo wiem ze to sie odbywa etapami. Nie mam jakiejs zlosci do niego, ze tak bylo, bo ja tez w tym wszystkim to taka rozowa nie bylam, ale tak jest to skonstruowane ,ze agresja rodzi agresje i nic na to nie poradze, ze potulnie nie siedzialam i nie przytakiwalam jak mnie wyzywal. Mam tylko takie marzenie w stosunku do siebie,ze chcialabym, aby stal mi sie obojetny tak jak moj maz, bo to jest najlepszy stan ,a jeszcze takiego stanu nie mam.Wiem, ze tak bedzie tylko na to trzeba czasu:) Bardzo sie ciesze ze wam sie tu podoba mowie tu o idaali 🌻 ktora zaglada i odrywa sie od pracy i o Ja1972 ktora do nas przytuptala 🌻 ciesze sie za mozemy tu pogadac i ze Serana moze sie wypisac 🌻 i ze kazda cos od siebie doda widocznie bylo nam to potrzebne caluje was serdecznie❤️ Present❤️ czytalam z zapartym tchem nigdy jakos wczesniej tego nie czytalam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jemu przeszkadzaly okruchy w lozku ?....ale pety w sypialni to nie ? :):) No widzisz - ile plusow jego braku.....jeszcze pewnie dodac moglabys drugie tyle.......Ja tez kocham ten stan.....wolnosci.......spokoju....bezpieczenstwa emocjonalnego..... ja juz nie chce z facetetem mieszkac...Zreszta na stale nie mialam nikogo od 6lat...w sensie mieszkania wspolnego...A moje ostatanie doswiadczenie (na dochodzonego) bylo raczej makabryczne.....juz to opisalam tez...moze kiedys przypomne....Ale jakos mi sie nie chce juz. Tylko tyle ze z czarujacego, wspanialego mezczyzny.....zmienil sie w psychola, chcacego podporzadkowac kompletnie kobiete....czyli w tym przypadku mnie...i sie suk**yn pomylil...bo ja juz bylam za bardzo niezalezna i zyciowo nieglupia juz....Jak zobaczylam te jego twarz wykrzywiona grymasem nienawisci za chroniczny brak mojego przyporzadkowania.....to powiedzialam mu czesc.....Potem sie okazalo, ze zyl kiedys z byla zona chyba ponad 10 lat....ona go sluchala jak trusia...a on sie produkowal.... A poza tym mial jeszcze 3 inne zony....Hahahahahahah!!!!!!!!. O paru wiedzialam przedtem...ale on przestawil je jako wyjatkowo podle kobiety...Hahahahahahah!!!\"):\") Potem okazalo sie ze mial wiecej ex-zon...i co ciekawsze zawsze wybieral nowoprzyjezdne Polki do Kanady, aby nimi rzadzic....Wydawaly mu sie latwe do ulepienia........ Mial jedna mala slabosc - lubil sie zenic...:):):):) mial tez pare wiekszych brakow...maxymalnie kontrolujacy.... ale pod maska uprzejmosci i usmiechu..... Dlugo sie czail...dlugo mialam go za uroczego, cieplego czlowieka.....Skonczylo sie okolo 1 roku temu....Poczulam zawod...ale tam milosci nie bylo....dzieki Bogu ja sie nigdy nie zakochiwalam szybko... Mam go w dupie. I wiele innych rzeczy tez....:):):):) A tak naprawde to jestem bardzo szczupla :):):) hahahah Mam dobra przemiane materii....wiec co mi wpadnie w \"to miejsce\" szybko wychodzi...i jestem bez szwanku...:):):):):) Naprawde ciesze sie z zycia...Naprawde!!!!!!!!!!!!!Jest mi dobrze! Sciskam was.... Cma ❤️ Idaalie❤️ Ja1972❤️:) Serana - napisz sobie na kartce podzielonej na dwie czesi... 1. jakie zycie chcialabys miec po jednej stronie... 2. a jakie masz... po drugiej.... I porownaj....... Po tej stronie z \"co chcialabym miec\" napisz to o czym marzysz..... I co ci wyjdzie...? A co masz? To nawet nie czysciec.... ❤️ Sciskam jak zawsze serdecznie......:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja o dzieciach dziś chciałam :) kiedy tworzylismy w trójkę w miarę przyzwoitą rodzinę, w miarę bo tatuś i mąż poczuł wolę bożą i chęć do kawalerskiego trybu życia, więc wtedy - kochałam swoją córeczkę, dbałam o nią, nie brakowało jej ani uczuć naszych ani innych, materialnych rzeczy; jednak kiedy między mną a EXcentrycznym było już bardzo źle, mała zeszła na drugi plan - ja wtedy tego nie widziałam niestety; tak zapatrzona w swój ból i krzywdy wyrządzane przez męża węża - zapominałam o niej, choć nie zaniedbywałam przecież; chodziła już do pierwszej klasy, uczyła się bardzo dobrze, nie chorowała, więc czym tu się przejmować, MOJE było ważniejsze,moje samobiczowanie, moje umartwianie, moje cierpienie ... kiedy zostałysmy same :) mamussss :) jakie to piękne :) w życiu! powtarzam - w życiu nie miałabym takich realcji z małą, gdybym nadal tkwiła w tym bagienku!!! odkryłam ,że w pełnej rodzinie i pracując nie mogłabym poświęcić jej tyle czasu, który tak owocuje, tak procentuje na każdym kroku, każdego dnia :) ale nie kocham bezkrytycznie i nie rozpieszczam:) jestem tylko mniej znerwicowana niż matki koleżanek małej :) moje kangurzątko za słabą ocenę albo i lufę ( prócz tych za brak zadań domowych, ale obiecała, że takich już nie będzie :D), więc za takie oceny dostaje ode mnie moje ramię i całusa w czoło ze słowami, że następnym razem będzie lepiej, bo następnym razem przyłoży się bardziej, bo już wie ... a matki koleżanek ... znacie to, prawda? kary, wrzaski ,zakazy, upokorzenia ... ty downie, ty debilu, ty kretynko ... sąsiadki córka chodzi z małą do klasy .... uważa za rewelacyjną metodę wychowawczą takie teksty ... a jej mąż \"naprawiany\' co jakiś czas przez własną mamusię, a ona niby opływa w dostatki materialne .... rośniej w jej domu następne pokolenie takich jak my - dorosłych kobiet ... a moje kangurzątko nie chce powrotu taty do domu; jej dobrze bardzo jest jak jest :) myślę, że kiedy zacznie się ta wielka faza buntu, moja mała nie odsunie się ode mnie, jak ja od swojej mamy ... myślę, ze przejdziemy ten okres ulgowo :) ja obiecałam jej, ze będę wyrozumiała i cierpliwa, ale ona potem musi być taka sama, kiedy zacznę przekwitać :) obiecała :) ale kolejność rzeczy musi być póki nie ponaprawiamy choćby częsciowo samej siebie ... nie naprawimy naszych więzi z dziećmi ... jeśli będziemy opieszałe, coś nam przecieknie przez place i stanie się za późno, chociaż nigdy nie jest za późno - stanie się ciężej ... ja w swoim wewnętrznym cierpieniu zapomniałam o córce, potrzebowałam kilku zdań stanowczych i gróźby jej utraty, zebym zrozumiała, co ważne a co tak naprawdę - nie :) bo ból w sercu? poboli i przestanie :) a nasze dzieci wciąż są przy nas :) i przecież to my za nie odpowiadamy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia 🌻 Masz absolutnie rację :) Dobrze, że o tym piszesz, bo może nie wszystkie to zauważyły. Też się w pewnym momencie zorientowałam, że 75-90% mojego myślenia (czyli głowy i serca) zajmuje ON. Dzieci choć ukochane i najważniejsze, to jako bezproblemowe, zeszły na dalszy plan, bo musiałam bardziej się starać (puk puk w czółko!!) o męża, małżeństwo dla dobra dzieci też :( Tyle pułapek, idealnych, ale nie realnych pomysłów na życie miałam w głowie... Tyle czasu żyłam ułudą, „przyczepiłam się do tego że ja muszę mieć jego za męża, dzieci muszą mieć go w domu bo inaczej nie da rady. Codziennie, przypominam sobie, że muszę działać: krok, po kroczku, powolutku, z cierpliwością i miłością do SIEBIE. Uwolnienie się z toksycznego związku nie jest łatwe, ale JEST MOŻLIWE. Tak kochane? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W temacie dzieci generalnie nie chce mi sie gadac a dlaczego? bo takiej krzywdy jaka ja zrobilam mojemu dziecku chyba zadna z was nie zrobila Wczesniej nie widzialam bo bylam tylko ja i moje sprawy.Teraz to widze.Zafundowalam mojemu dziecku natychmiast po rozpadzie malzenstwa nowego wujka a pozniej przedluzalam agonie.Pamietam jedna historie.Opowiem to mimo ze nie nadaje sie to do opowiadania ale zrobie to dla tych ktore sa przed.... Bylismy po kolejnej awanturze zapadla decyzja ,ze nie bedziemy juz kontynuowac chorego juz i tak zwiazku.Spakowane rzeczy zabral i wyprowadzil sie z mojego domu ja w wielkim bolu spedzalam dni pod kocem w koszuli nocnej snujac sie z kata w kat z paczka chusteczek i beczas wlasciwie zanoszac sie rykiem.Nie moglam sobie wytlumaczyc jak to jest mozliwe ze on mnie nie kocha jak to?nie kocha po 6 latach nie kocha? on?wisialam na telefonie dzwonilam ,prosilam ,blagalam mimo ,ze sama doprowadzilam aby wyprowadzil sie z mojego domu.Powiedzial mi wyraznie przez telefon ze mnie nie kocha (wcale mnie to nie wzruszylo) wylam jak najeta. Moje dziecko(13-letnie)patrzylo wtedy na mnie,obserwowalo nic sie nie odzywalo.Chodzilo do szkoly,robilo zakupy,jedzenie itd.Pewnego wieczoru widzac dalsze moje zanoszenie sie rykiem weszlo do mojego pokoju usiadlo na przeciw mojego lozka spojrzalo prosto w oczy i sie odezwalo Mamo dlaczego ty placzesz? odpowiedzialam ze mi smutno,bo sie wujek wyprowadzil i sie rozeszlismy i juz nie bedziemy razem i ze jakos tak mi sie zycie nie uklada i tak w ogole na co moje dziecko To zadzwon do niego jesli chcesz zeby Cie znowu wyzywal od ku... zdziry od nikogo od szmaty od jelopa od debila od nieudacznika zyciowego zadzwon i popros aby wrocil to juz ci nie bedzie smutno i wyszedl z pokoju poderwalo mnie na rowne nogi................ niestety nie poskutkowalo przedluzylam agonie o rok ..........tak o rok czasu i sobie i dziecku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Relacje mamy w tej chwili z synem poprawne.Wszystko sie jakos wyprostowalo mamy jakos wiecej czasu dla siebie , wiecej rozmawiamy wiecej sie smiejemy:),chodzimy do kina na spacery bywaja u nas znajomi jest fajnie dom przypomina dom.Tez go nie ganie za zle oceny:)czasem mu sie wyrywa jakies warczenie na mnie :) ale wtedy mu tlumacze a nie krzycze.Mysle ze moge okreslic to poprawnymi stosunkami i relacja matka-syn :) widze natomiast w nim obawe jak odwiedza nas wujek pada wtedy pytanie Mamo ale on wyjdzie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CMA, kochanie, każda ma za sobą takie czy podobne błędy. Ten \"nie-mój\" zaczął mnie zdradzać jak byłam w ciąży z drugim synkiem. Wiem ile tego niepowtarzalnie cudnego czasu gdy był maluszkiem umknęło mi bo... śledziłam, zastanawiałam się, tropiłam, węszyłam, sprawdzałam, płakałam i starałam się, aby było jak dawniej. Mnie też jest trudno to sobie wybaczyć. Na szczęście dziecięce serca są WIELKIE. Teraz znów jestem wiecej skoncentrowna na dzieciach i one to cudownie oddają :D Był taki czas (mąż latał za kochanka, a ja za nim a dzieci... ) starszy syn w wieku 4 lat zakochał sie w kolezance z przedszkla. To było barzdo silne i trwałe uczucie - do końca przedszkola. Gdy miał 5 lat powiedział, że jak Basia urodzi dziecko, to ja będę babcią. Myślę, że to wyraz braku miłości (niestety) z naszej strony tak zaowocował. Miości w takim wymiarze jakiej potrzebował… :(. Teraz odnowiliśmy nasze relacje, więcej się przytula, mówi że kocha. Lubię jak nazywa mnie „MIMI”. Ja dojrzewam do partnerstwa, bo to już nie ten słodki paluszek tylko prawie 8 latek. Kocham ich i mąż też, ale tak się skoncentrowaliśmy na innych sprawach, że ... dzieci już ucierpiały, a tyle jeszcze przed nimi. Nie takie miałam dla nich plany :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rencia
Czesc Dziewczyny!! Dzisiaj przez przypadek weszlam na Wasza strone.Przeczytalam jedna strone,druga,trzecia...Czytalam i pomyslalam: Kurzce ktos pisze o moim zyciu....Mam 25 lat.Przez 8 lat bylam w takim toksycznym zwiazku.Poniekad jeszcze w nim trwam.Mam nadzieje ze przyjmiecie mnie do swojego grona i bede mogla dzielic sie z Wami moimi postepami.Od 6-ciu lat jestem mezatka.Moj maz jest podobny z charakteru do meza Present.Niby taki ulozony,grzeczny,mily.Ja tez nie musialam sie martwic o pieniadze, o rachunki,o to czy bede miala co wlozyc na drugi dzien do garnka.Moj maz dbal o to.Nie moge powiedziec aby pod tym wzgledem byl zly ale...Wlasnie niestety zawsze musi byc jakies ale....Moj maz tez mnie czesto wyzywal, wypominal ze mnie utrzymywal gdy jeszcze nie pracowal.Zle mnie traktowal...Ale o tym moze napisze dopiero pozniej bo w tej chwili nie mam za duzo czasu.No i nie wiem jeszcze czy zechcecie mnie przyjac do swojego grona.Narazie pozdrawiam wszystkich i zycze milego dnia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
Witajcie dziewczyny !! To wszystko o czym piszecie czytam zawsze jednym tchem.Mysle sobie wtedy,ze jestem jedna z Was,ze mam tez to wszystko za soba...Smutno mi jednak kiedy pomysle,ze tyle spustoszenia w zyciu moze zrobic najblizsza osoba i ze najbardziej cierpia na tym dzieci.Moj syn ma 15 lat i wiele juz widzial i przezyl a jest w takim wieku,ze przewartosciowuje caly swiat i sie buntuje.Potrafi niezle zalezc mi za skore az krew sie burzy.Zaciskam jednak zeby bo wiem ze z domu nie wyniesie cennych wzorcow choc staram sie z nim rozmawiac.Teraz malo z tych rozmow wynika bo mam wrazenie,ze ma zal do mnie za to co sie dzieje.Chcialabym to zmienic...Moze sie jeszcze uda mi sie zblizyc do niego a jak nie? Boje sie,zeby nie wpadl w narkotyki i ....Kiedy czytam jak Wy wywalczylyscie sobie dobry kontakt z dziecmi to wierze,ze moze i mi sie kiedys uda odzyskac jego przyjazn.Z coreczka jest inaczej.Dopiero skonczy 4 latka i nie rozumie zabardzo tego wszystkiego choc na swoj sposob to przezywa.Nieraz jest tak,ze z wscieklosci na niemoc(i strach i obawy)odbijam to sobie na dzieciach.I robie to swiadomie bo przeciez musze zdawac sobie sprawe z tego,ze one najmniej sa winne a jednak...Potem becze w poduszke i robie z siebie cierpietnice :( Ale poskutkowalo co pisalas PRESENT I napewno wiem,ze nie chce dalej tak zyc.I nie marze o niczym szczegolnym dla siebie.Chcialabym poprostu przespac spokojnie cala noc.Tylko tyle i az tyle :) Zrobilam dzisiaj pierwszy zasadniczy krok HURRA :) .Bylam w agencji w sprawie pracy i mam dzwonic za dwa tygodnie.Facet powiedzial mi,ze z jezykiem nie mam wiekszych problemow wiec poszuka mi czegos ciekawego.I chociaz to nic pewnego dostalam skrzydel.Moze rzeczywiscie cos zacznie sie zmieniac na lepsze.Przeciez kiedys musi !!! Pozdrawiam jak zwykle cieplutko a Ciebie Rencia witam serdecznie.Tu napewno znajdziesz cos dla siebie i sama tez cos wniesiesz napewno. 🌼 🌼 👄 🌼 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
No coz, bede sie czul jak rodzynek jako pierwszy mezczyzna na tym topicu, zupelnie przypadkowo tu trafilem, zastanawialem sie w ogole czy zabrac glos, ale mysle, ze warto, troche inna, ale mysle ze ciekawa , w tej chwili jestem po toksycznym zwiazku. Bylismy(jestesmy teraz "papierowym") malzenstwem 10 lat, pierwsze 5 lat bylo cudowne..potem cos bardzo powolis zaczelo sie psuc od srodka, obydwoje pracowalismy zylismy luksusowo(dom, 2 samochody..brak ograniczen, wina lezala po obu stronach, powoli toksycznosc nabierala barwy osiagajac mega stadium 3 lata temu, czysta eskalacja dzialan zbrojnych..psychiczne niszczenie przeciwnika..regularna bitwa, postanowilismy wiec cos zmienic, wyjechalismy za granice - mialem dobra prace, bylo dobrze,ale niestety firma w ktorej pracowalem zbankrutowala, nalozenie sie problemow poglebialo frustracje...brak pieniedzy...spadek standardu zycia rozpoczal poczatek nowej wojny, ktora doszla do tego stopnia, ze zona zaczela szukac pocieszenia w ramionach innego(o tym jeszcze nie wiedzialem, ten okres to byl istny koszmar, ja dreczylem psychicznie..a ona potrafila tak przywalic jak niezly facet....w tym czasie zaczalem znow pracowac. Dowiedzialem sie o innym...powiedzialem pomimo tego , ze bardzo ja wtedy kochalem..dosc odejdz...do czego ja Ci jestem potrzebny...ODESZLA! Jej milosc do mnie sie wypalila. Nastapil najgorszy okres mojego zycia..po 2 tygodniach od wyprowadzki mialem na stole 10 paczek tabletek usypiajacych..bylem 5 minut od smierci, ale w tym momencie wrocil ze szkoly moj syn...(zostawila syna, ale widuje sie z nim w weekendy, nastapilo olsnienie, przeciez ja musze zyc dla niego. Bylo nam strasznie ciezko, strasznie to przezyl..widok wyjacego ojca, ale nawzajem dalismy sobie rade i teraz po 3 latach poswiecen...nieudane zwiazki..porownywalem zawsze do zony, a poza tym nie potrafilem pokochac...zrezygnowalem z pracy zbudowalem z nim niesamowity kontakt..idealnie(nic nie jest idealne(sic!)) dobrany zestaw ojciec - syn(ma teraz 10lat), jest super, tylko czegos brakuje. Postanowilem sprobowac...podjalem decyzje..zaryzykuje, sprobujemy zaczac wszystko od nowa..nie chce zeby wrocila, tylko chce zaczac od nowa, odbudowac ta milosc(ona mieszka z innym, ale wiem ze go nie kocha), jestem pelen wiary i optymizmu..sam nie wiem czy dobrze robie, ale sprobuje zaryzykowac, ja jeszcze kocham, w niej mysle tez gdzies zostal jakis kawalek, a kawalki da sie posklejac. A ja przez te lata sie zmienilem i wiem dlaczego bylo tak jak bylo, czlowiek uczy sie na bledach... Zaczynam dzialac..za 9 dni rocznica slubu..do dziela..wedlug astrologow to ma byc dla mnie wyjatkowo dobry rok...mam odnalezc milosc swojego zycia...(nie wierze w horoskopy, ale.......) trzymajcie kciuki dziewczyny...ja sprobuje(Syn bylby na pewno bardzo szczesliwy)..chociaz wiem , ze wiekszosc Was zerwala definytywnie z toksycznym zwiazkiem wiec raczej nie licze na wsparcie... Na razie napisalem do niej list..sam jestem ciekawy. Bede zdawal relacje z postepow, o efekcie rowniez poinformuje, bedzie przynajmniej wiadomo czy cos takiego jest mozliwe. Jezeli macie jakies pytania...smialo, bo troche chaosu wprowadzilem, ale taki jest stan mojego umyslu przed uwodzeniem wlasnej zony po raz drugi..echhh Pozdrawiam Gali GG 1756775

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - ja tam ci zycze sukcesu...:):):) nigdy nie wiadomo... jak tak mialo byc...to sie zejdziecie :):):). Nie rob sobie jednak za wielkich nadziei...bo jak nie pojdzie po twojej mysli...to sie mozesz zalamc...uwazaj...... A to czy ona..... kogos miala ....czy tez.... ile ty miales.......to wogole nie wazne.....przynajmniej dla mnie.....wogole.....Jesli lekcja zostala wzieta....naprawde wzieta...to warto czasem przez to przejsc...Ale uwazaj z oczekiwaniami....Uwazaj....nie pospieszaj...nie popychaj...Moze ci sie uda.....Ja nigdy nie mialam nawet przeblysku nadziei na zmiane ...nigdy...wiec nigdy nie probowalam.....bo po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rencia witam❤️ Pozdrawiam wszystkie piekne dziewczyny: Cma Idaalia Ja1972 Serana No i sciskam Widziaalna... I wszystkie ktore wchodza i czytaja... Jesli jestescie po takim zwiazku...odezwijcie sie...podzielcie sie doswiadczeniem....na temat swojej zmiany...zmiany siebie....bo bez tego ani rusz....Sciskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - jak ty zrezygnowales z pracy dla dziecka...to z czego ty zyles....? Ja po rozejsciu sie musialam zarabiac na zycie...ktos musial utrzymac dom.... czego zreszta nie zaluje ani ciut...Poozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia Cma O tak!! TO zycie we wlasnej glowie po rozejsciu sie to ja (chociaz to tyle lat) pamietam dokladnie...Pamietam poszlam z dziecmi do jakies dzieciencej restauracji....i one cos do mnie mowily.....a ja czulam taka puste wewnetrzna...taka samotnosc...taki bol...ze mnie rozrywalo....i nic nie slyszlam co one do mnie mowia...i tak bylo dlugo... Ten bol nie byl z tesknooty za nim...nie!!!!!! ... mnie paralizowal strach przed nowym i tesknota to tego jak \"mialo byc\" a nie bylo.... Bo ja sie strasznie przywiazalam w malzenstwie do swoich wyobrazen o nim...i wmawialam sobie lata cale ze jest dobrze... A tu wszystko padlo...cala iluzja...i zostalam z reka w nocniku... Rozpadalam sie wtedy...ale nie chcialam za nic wrocic.... mnie jakos tak wogole z rok\"nie bylo\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
Present.. tak to dobre pytanie, ale jak napisalem zylismy kiedys dobrze, to wlasnie ten dom, ktory mielismy w Polsce po prostu byl i jest dalej wynajety..poza tym mieszkam w Niemczech a to panstwo socjalne, tak ze samotnie wychowujacym Tatom nie da umrzec..ale koniec wakacji. Domiego na tyle uksztaltowalem(-smy z nia, w koncu spedza z nia tez troche czasu), ze moge spookojnie zajac sie praca zawodowa, a zreszta moje Slonce wlasnie wychodzi do szkoly:) Potem jedzie do niej z listem, ktory w nocy przybral juz jakas konkretna forme:) Pierwszy krok zrobiony.... cdn. Pozdrawiam Gali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
Present, nie zauwazylem Twojego poprzedniego postu, ona odeszla do niego, jak pisalem spotykala sie z nim juz, jak jeszcze mieszkala z nami i stan trwa do dzisiaj, wiem, ze go nie kocha..a lekko w tym zwiazku tez nie ma..ma troche terroru, bo to czystej krwi arab..ja po odejsciu podjalem kilka prob zwiazania z inna kobieta, ale nie wyszlo.. zakladam od poczatku mozliwosc niepowodzenia, tak ze nie robie sobie wiekszych nadziei, zeby pozniej z wysoka nie spasc i nie przezywac tego co juz przezylem ze zdwojona sila.. co ma byc to bedzie...wierze w przeznaczenie..powoli. Pozdrawiam Gali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
cd.. a poza tym ja tez nie mialem przeblysku nadziei, wiec nie probowalem..ale to sie pojawilo nagle jak olsnienie, zobaczylem swiatelko w tunelu..trudno opisac to uczucie..jest iskierka nadziei i dlatego bede probowal, zeby za kilka lat nie wyrzucac sobie, ze moze zmarnowalem szanse, a to zobaczylem w jej oczach..tydzien temu jak przywiozla z weekendu Domiego. Wewnetrzny glos mowi..rob, rob, rob....zreszta moja taka mala ziemska wyrocznia, moj ojciectez mowi rob, Domi tez mowi rob Tato, mama wroci..mam wiec wsparcie.. Gali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
echh ... poczytałam was kobietki ... przede wszystkim rencia 🌼 no witaj :) i gali :) rodzynku ja chcę seranie opowiedzieć coś ... o sobie, kiedy byłam nastolatką ... mama wywaliła tatę z domu z pijaństwo po raz drugi i ostateczny, kiedy miałam 13 lat ... sprzedał wtedy ich wspólny samochód i przechlał niemal całą kasę ... zostałyśmy we trzy, mama 34 lata, ja 14 i siostra 9 lat; do tamtego momentu nie odczuwałam jakiegoś braku miłości mimo awantur, w sumie to niewiele tych awantur pamiętam ... ale tato okazywał mi i siostrze miłość na każdym kroku ... z odejściem taty ... nooo ... zostałam sama ... mama pracowała i pracowała ... w domu po południu albo siedziały sąsiadki albo mama szła do sąsiadek, to na kawę to na robótki na drutach to tak posiedzieć ... ale do rzeczy ... tato zmarł kiedy miałam 17 lat, do tamtej pory mogłam go odwiedzać kiedy chciałam i robiłam to często, mieszkał sam, więc kiedy go odwiedzałam - sprzątałam, pomagałam, gadaliśmy przytuleni do siebie :) było pięknie:) a potem zmarł znienacka i tyle i już; kiedy przychodził do nas w odwiedziny, zawsze witał ciepło mamę, ona odpowiadała burknieciem, a on w pokoiku naszym mówił nam: wiecie, kocham tego swojego wiesiaka .... nigdy nie usłyszałam od mamy słowa \"kocham\" do kogokolwiek ... tym bardziej do mnie ... kiedy tato zmarł mama jakąś chorą ambicją kierowana zaczęła pracować na drugi etat, chociaż dobrze zarabiała na pierwszym no i miałysmy rentę po tacie - skromną ale jednak; więc wracała nikiedy po 11 w nocy ... mając 17 lat nauczyłam się gotować, pilnowałam młodszej siostry, sprzątałam całe mieszkanie bo niby kiedy ONA miała to robić, prawda???? tak się dla nas poświęcała - tylko tyle słyszałam ... ze mną miała problemy, bo byłam pyskata i taka ... nieułozona ... wg siebie bezpośrednia i szczera, wg niej - bezczelna i głupia ... kim ja to nie byłam wg niej ... smierdzącym leniem, gówniarą starą i głupią, głupia głupia - wciąż to od niej słyszałam ... a kiedy czytałam książki pod kołdrą w nocy ( nie mogłam tego robić oficjalnie) słyszałam jak płakała w poduszkę ... ile razy chciałam podejść do niej i również zapłakać ... ile razy ... ale przypominało mi się to jej wieczne warczenie na mnie i ... odpuszczałam ... serano - ja czułam się dobrym, porządnym dzieciakiem, miałam swoje wady i zdawałam sobie z nich sprawę, chciałam mieć lepsze oceny, chciałam mieć porządek w pokoju, ale ... wszystko co chciałam paralizowała ona ... i co z tego że w nocy płakała ... ja chciałam jej ludzkich uczuć w dzień i dla mnie ... na co dzień tak ogólnie nasze stosunki mozna było nazwać poprawnymi ... ona tak uważała, kiedy nie mając siły na pokazanie jej siebie - robiłam to co kazała; wbiła we mnie przekonanie o mojej zależności od siebie ... wciąż powtarzała, że póki jestem na jej utrzymaniu, mam robić to co mi każe, ja na to: a gdybyś mi kazała wyskoczyć przez okno,też mam to zrobić? - tak ; serano - masz dorastającego syna ... nie płacz po nocach i nie warcz na nie w dzień ... ja myslę, że moja mama mnie na jakiś tam swój sposób kochała wtedy, tylko co mi było po takiej miłości???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idaalio ❤️ dziekuje Ci za to co napisalas popatrze na mojego syna jeszcze inaczej :) i na siebie tez:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×