Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

no znów na chwilkę, bo mi coś się przypomniało:) halls:) spróbuj może pewnej wizualizacji, która mi ogromnie pomogła:) wycisz się, może wieczorem w łozku tuż przed snem:) zamknij oczy i wyobraź sobie siebie i exa w pętelce w kształcie leżącej ósemki; stoicie do siebie plecami; wyobrażaj sobie to tak mocno,aż obraz nabierze ostrości i kolorów; aż zaczniesz czuć, ze ta kobieta w pętli to ty;aż postacie niemal zaczną się ruszać; postaraj się przywołać myśli o tym, że jest to już dla ciebie obcy, obojętny człowiek; wtedy wyobraź sobie, że ty już nie ta z pętli,ale sama ty, przecinasz tę ósemkę przez środek, tak że ex i ty zostajecie w osobnych balonikach; baloniki odsuwają się od siebie; powinnaś czuć ulgę i zadowolenie po przecięciu; powtarzaj to sobie chociaż raz dziennie; tylko przelewaj uczucia związane z exem na tę jego wyobrażoną postać; mi pomogło :) chociaż trudno mi powiedzieć, jak długo to robiłam:) pozdrawiam🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalko, dziekuję kochana! Tak pamietam Ciebie z początków pobytu mojego tutaj. Minęło około roku i 8 miesięcy. Kupa czasu. Pamiętam też jak Eks znając mój nick podczytywał to co piszę tutaj. Jak on biedny zareagował nerwowo, jak przeczytał Twój post, w którym dość dosadnie wyrażałaś się na temat mężczyzn postępujących podobnie jak On. Powiedział, że w ogóle się z tym nie zgadza i że przecież on nie jest takim złym człowiekiem. Teraz też może mnie podczytuje, ale mam to w du*ie głęboko. Bez Was nie dałabym rady i dlatego tu jestem. Wzruszyłam sie bardzo, czytając Twój tekst. dziękuję za pamięć. U mnie dzisiaj lepiej. To moje podnoszenie sie po upadku trwa juz duzo szybciej i mam nadzieję, że tak jak piszesz Idalko to tylko etap i uda mi się byc inną - kochająca siebie kobietą. Reszta się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wycisz się, może wieczorem w łozku tuż przed snem zamknij oczy i wyobraź sobie siebie i exa w pętelce w kształcie leżącej ósemki; stoicie do siebie plecami; wyobrażaj sobie to tak mocno,aż obraz nabierze ostrości i kolorów; aż zaczniesz czuć, ze ta kobieta w pętli to ty;aż postacie niemal zaczną się ruszać; postaraj się przywołać myśli o tym, że jest to już dla ciebie obcy, obojętny człowiek; wtedy wyobraź sobie, że ty już nie ta z pętli,ale sama ty, przecinasz tę ósemkę przez środek, tak że ex i ty zostajecie w osobnych balonikach; baloniki odsuwają się od siebie; ❤️ tak sobie ja to wyobraziłam że az sie splakałam, cyba inzcej reaguje na to ......bo mnie żal dopadł. piekne było o tych osemkach:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja sie tylko przywitam z wami dziewczynki,wrucilam wlasnie z thailandi i singapuru.. Piekny jasnoniebieski ocean,bialy piasek-palmy,gory,sloneczko,ptaszki,masaz.motorowka ze spadachronem i ja fruwajaca nad falami oceanu ...:) zycie jest piekne ..jak sie ma kasy kawalek.. no coz..za mnie placono:) a tak bardzo chciala bym moc sama za siebie placic.. Ale nadal mowie ze zycie jest piekne i wszystko dookola nas to emanujaca piekna boska energia,,widziana naszymi fizycznymi oczami jako ksztalty,,i formy... Czyz to nie smieszne..widzimy to-co pozwolona nam widziec:)).. Jestem Bogiem. Ty tez jestes BOgiem. Wszystko co nas otacza jest Bogiem. a to co o sobie mysle ma swoj poczatek w wyobrazeniu o sobie samej-wiec nie jest to prawdziwe...Jest oszukane.. Nie ma sie co oklamywac..Jestesmy tak naprawde po tej drugiej stronie Bogiem..tu jestesmy tym kim myslimy ze jestesmy:)) zyjemy w dwuch swiatach na raz.. Ja to wiem czuje to.. Buzka malolaty ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
buzka ewunia ❤️ wkleje tutaj cos co wydaje mi sie godne uwagi : Nie ma w sobie nic swiatlego lub wspanialomyslnego,postawa pomniejszania sobie po to tylko zeby inni Nie czuli sie zagrozeni w twoim towarzystwie A robisz to dlatego ze cierpisz na brak akceptacji swojej osoby,boisz sie bycia odrzucona. Ale ta postawa nie jest postawa chwaly boga. Kiedy pozwolimy wlasnemu swiatlu zablysnac,mimowolnie pozwalamy innym ludzia na zrobienie tego samego... to chyba gandi wypowiedzial? nie wiem skad to mam.. ALE WIEM ZE TO TYCZY SIE MNIE W 100% procentach. wiele razy glupio mi bylo byc kims lepszym czy madrzejszym od kogos innego.. nawet stojac przy nizszej osobie lekko sie garbie by ona sie glupio nie czula.. umniejszam sobie,a nie wspolczuje-a to dwie skrajnosci ohhh tak nas nie uczone drogie panie....kosciol tak nas nie uczyl:) buzka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny mam do was pytanko czy tez tak macie,,czy tez tak odczuwacie z moich samoobserwacji: wiec gdy jestem z kims,czuje sie lubiana,mam poczucie chumoru,tryskam usmiechem,jestem fajna,potrafie sie odezwac pierwsza,jestem ze tak powiem lubiana osoba. Ale gdy jestem SAMA..to za cholere nie potrafie byc ta sama osoba co jestem gdy ktos jest ze mna.Zamykam sie i nawet sprawiam wrazenie nieprzyjemnej,niedostepnej,zimnej osoby. Oczywiscie ze sie zle czuje z ta maska..poniewaz gdy tylko ktos ze mna jest jakbym zaczynala oddychac.. Nie znaczy to ze,nic nie zrobie sama,ze nie zalatwie spraw..ze to czy tamto..Nope..Wszystko jest na miejscu i nie mam ze tak powiem social anxety.. tyle prac wykonywalam ze nie wstydze sie ludzi.. Ale dlaczego nie potrafie byc soba w 100% taka jaka czuje ze jestem..Taka socialna..usmiechnieta,mila,OTWARTA dlaczego gdy jestem sama boje sie byc soba? zamykam sie w swojej nieprzyjemnej chlodnej zimnej skorupie... mnie tam naprawde nie jest wygodnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś mam równowagę bycia szczęśliwą w towarzystwie oraz bycia szczęśliwą w samotności... Ewo ❤️ moze ja sie zle wyrazilam...nie chodzi o to ze ja sie ze soba zle czuje..Wrecz przeciwnie...samej ze soba jest mi juz coraz lepiej...Masz racje ze ucze sie kochac siebie,poznawac siebie..akceptowac siebie...przestac krytykowac siebie glosem innych...to wszystko proces...ja zdrowieje i to wiem:)) ALe chodzi mi o to ze gdy jestem z kims (nie sama) powiedzmy na dyskotece,,lub idziemy z kolezanka do jakis znajomych..lub jestem zaproszona do restauracji z kolega poznac nowych przyjaciol.. wtedy gdy ktos mi TOWARZYSZY-czuje sie ok,,jest jakby we mnie mniej strachu,,,potrafie byc soba..BO JA WIEM ZE TO JA..ta wlasnie smiejaca sie,ta lubiana-(ja nie gram) to mi przychodzi spontanicznie,nie wymuszam,,taka jestem...i swoja otwartoscia zaskarbiam sobie ludzi,,nie robie tego secjalnie.. DLATEGO ZE JA SAMA WTEDY LUBIE TYCH LUDZI. Lecz gdy jestem sama zamykam sie(,gdy brak mi towarzystwa i powiedzmy miala bym isc sama na dyskoteke,,nie potrafila bym sie zachowywac w stosunku do nowopoznanych ludzi tak jak byla bym z kims. Samej jakos mi wstyd.Albo stresuje sie. Tez nie chodzi mi o zalatwienie spraw w banku,albo o delegacje...albo o tysiac innych spraw...Ja robilam prezentacje w hotelah-napewno wstydliwa osoba nie jestem hahah:) ale...mimo to czuje ze mam jakiegos bloka. moze ja poprostu nie lubie tych ludzi z ktorymi mi przyszlo zyc.tego narodu. no coz. prawda nie jest zawsze kwiecista:) Nielubie ich,i mysle ze oni nie lubia mnie.a jak mnie nie lubia moga mnie skrzywdzic (tu narodziny strachu),im wiecej sie boje tym wiecej patologi we mnie, nienawisci,ponizania,niskiej oceny tych ludzi..-wyobraznia dziala- Moze mam racje,ale nie musze tego wszystkiego w sobie dzwigac- z checia bym to wyrzygala.Takim nastawieniem do innych robie sobie wrogow.Bo ni stad ni zowad-czasami gdy sie spojrze takim zwrokiem bazyliszka to zabic potrafie lol:) Najprawdopodobniej ludzia sie to nie podoba:)i oddawaja takie samo spojrzenie:)a wiec mam to na co sobie sama zapracowalam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lalcia ❤️ Kochana pozdrawiam Ciebie serdecznie po powrocie z podrozy. Wiesz co Mrowka: Hm...ja to mialam ladnych pare lat po wyjezdzie na emigracje...mnie sie wydaje, ze jest to zwiazane z asymilacja w nowyej kulturze. Moze sie myle. Potem przeszlo jak reka odjal. Lalcia czy Ty od siebie nie wymagasz za duzo - w sensie za szybko? Tak jak napisala ewa? Lalcia: Jak sie chce za szybko, to sie cos blokuje. Mrowcia - trzeba sie poddac procesowi - jego tempu i intensywnosci z wiara dziecka - jak dziecko wierzyc ze matka jest obok i poratuje. I nie bac sie, nie bac sie oddac siebie w tym procesie. Ten proces (na molestowaniu chyba napisalam, a raczej powtorzylam za kims) niektorzy nazywaja bogiem. To chyba szklanka napisala...nie pamietam. Takie zrozumienie boga opisane tymi slowami, powalilo mnie na kolana. To bylo jak moje, jak moje wlasne, tylko nie umialam dobrac slow. A gdzie nasza Szklaneczka?????? Ciau. Milej niedzieli. Wlasnie wstalam. Wczoraj sie wytanczylam jak wsciekla. Starzeje sie. Zauwazam zadyszke. Ale duchem jestem mloda ja 30 lat temu. Serio. Bylo losowanie nagrod - wygralam piekna butelke koniaku. Nie pije jak wiecie. Bedzie na piekny prezent.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lalcia. W tamtych latach, o ktorych pisalam...ze czulam sie paskudnie - tak jak Ty - w tym sensie, to czulam sie \"gorsza\" od tutejszych. Wydawalo mi sie, ze nie umiem wystarczajaco dobrze \"sprzedac sie\", ze wzgledu na slaba wtedy znajomosc jezyka. Oraz czulam sie non stop oceniana. To oczywiscie bylo tylko w mojej glowie. Zajelo mi okolo 5 lat zrozumienie ze nie jestem oceniana za to. Ze poprzez to i tak widac kim jestem. Ale okolo 5 lat balam sie non stop. Stale czulam diskomfort. To bylo takie \"robaczywe\" uczucie. To przejdzie lalcia. Emigracja jest wsciekle trudna dla niektorych. Szczegolnie dla tych, ktorzy maja w sobie tyle strachow co ja wtedy mialam. Wlasciwie przez cale zycie mialam. Dopiero od okolo 6 lat jest pomalu inaczej. Na dzien dzisiejszy jest dobrze. Chociaz uwazam, ze \"jakosc i gruntownosc\" duchwosci opiera sie na podstawach samodyscypliny. A z tym u mnie to jeszce o...lalalala!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mrówuś!!! się kureffffa popłakałam, po tym co napisałaś o umniejszaniu siebie; boshe - ja to robiłam całymi latami;żeby innych nie kłuć w oczy; żeby nie odstawać:o mimowolnie narzucałam sobie jakieś inne obce twarze:o w szkole sredniej - słodka idiotka - tak było najprościej; ładna, trochę niesforna dziewczyna nie mogła być mądra; to się kluciło z ich stereotypami; łatwiej było mi z nimi żyć na co dzień, kiedy usmiechałam się słodko i kiedy w trakcie różnych dyskusji klasowych niechący zabrałam głos, to mi jakieś \"mądre\" kwestie \"niechący\" wychodziły; i postawa kupmla przy wszystkich znajomych męskich idamskich męża; żeby on nie czuł się zagrozony; i one również; bal sylwestrowy ostatni - garbiłam się i czułam do samego końca nieswojo, bo okazało się, że większość pań ( nieznanych mi) w towarzystwie miała małe piersi, albo ukryte gdzieś głęboko,a ja ze swoim cycem kłułam w oczy bezlitośnie - samą siebie:o czułam się tandetna i nieelegancka:o z ulgą położyłam się na wznak w łóżku po tym wszystkim - serio plecy bolały mnie od naciągania łopatek do przodu:o maski powoli spadają; sama nie wiem, ile ich było; tfuu - do licha z tym:) pomalutku:) pozdrawiam was kobietki:) mrówcia - jaz kolei w pełni sobą czuję się będąc z sobą; i córeczką:) poza tym moim miniświatem zawsze gdzieś mam założoną maseczkę:o boję się ludzi; ot co; no zmykam pomalutku spać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mrówko, być może to o czym piszesz wiąże się z tym, że kiedy jesteś w towarzystwie nie musisz wypracowywać wizeruku swojej osoby od \"zera\". Będąc w gronie ludzi, których chociaż część Ciebie już zna, możesz zachowywać się z większą swobodą, nie ryzykując poddania się pochopnym sądom. Wśród obcych każde drobne potknięcie może nabrać zbyt dużych proporcji. Tak trochę ogólniej, to ten temat zasługuje na własny topik. Myślę, że wiele z czytających te posty osób odnajduje w nich wiele własnych demonów, z którymi żyjemy od tak dawna, że przestajemy o nich myśleć tak jak o nich myśleć należy: obce, destruktywne, wdeptane w nas uczucia, które w wielu krajach są traktowane na pograniczu okaleczenia. Jakże często doświadczam zdziwienia rozmawiając z osobami wychowanymi w innych kulturach, gdy widzę jak dalekie jest im \"garbienie sie aby nie urazić niedorostków\"; ta \"wbudowana\" w ich charakter pewność, że sprawy ułożą się dobrze - być może dopiero za jakiś czas - ale napewno się ułożą. Inną refleksją jest to, jak bardzo my (kobiety i mężczyżni) jesteśmy do siebie podobni. Jak bardzo przytłoczeni własną niepewnością, nie dostrzegamy jak wielką przyjemnością może dla innych być z nami spędzony czas. Jak cenne w morzu głupoty i niehamowanej bezmyślności może być spotkanie z wrażliwą, myślącą osobą. Pozdrawiam j45+

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo ❤️Może Mróweczko, zbyt wiele od siebie wymagasz tzn. cos w Tobie naciska, żeby robic coś, co na dobra sprawę na dzień dzisiejszy nie sprawia Ci przyjemności... Present ❤️Lalcia czy Ty od siebie nie wymagasz za duzo - w sensie za szybko? Tak jak napisala ewa? Lalcia: Jak sie chce za szybko, to sie cos blokuje idalka-dokladnie mnie ten tekst tez uderzyl,bo robilam to samo.. dzis juz sie nie garbie,nie umniejszam,,,staram sie swiecic dobrym przykladem i pewnoscia siebie..zobacz idalko jak roznie mozna rozumiec \'\'dobroc\'\' i moralnosc.. Buzka John54plus_:Mrówko, być może to o czym piszesz wiąże się z tym, że kiedy jesteś w towarzystwie nie musisz wypracowywać wizeruku swojej osoby od \"zera\". Będąc w gronie ludzi, których chociaż część Ciebie już zna, możesz zachowywać się z większą swobodą, nie ryzykując poddania się pochopnym sądom. Wśród obcych każde drobne potknięcie może nabrać zbyt dużych proporcji. Dziekuje wam❤️ ❤️ ❤️. Macie racje,wymagam od siebie wiecej niz rodzice odemnie wymagali bedac dzieckiem,a wymagali strasznie duzo..Zawsze sprawiamam duzo problemow nauczycielom-rodzica-pielegniarka(gdziekolwiek bylam-wakacje,sanatoria,czy kolonie),bylam wszedzie ta czarna owca.Kiedys nawet z tego sie cieszylam ze jestem inna,ze jestem hmm,bardziej mocniejsza.... a okazalo sie ze tak !..mocniej to ja niz ktokolwiek inny zaslanialam swoja prawdziwa delikatnosc przed swiatlem dziennym,swoj bol,swoje rozczarowanie, swoja samotnosc, i poczucie odepchniecia od rodziny.Swoja mniejszosc i swoj strach,swoja potzrebe akceptacji i zrozumienia..:) to wszystko znalazlam po drugiej stronie siebie..To kim udawalam ze jestem pokazalo mi to co pod spodem bylo ukrywana mna:). tutaj john ma racje,kiedy jestem w towarzystwie jestem mniej spieta,bo Olewam.Bo nie musze pracowac na moj wlasny wizerunek od zera..znowu autorytet...znowu sie klania chcec AKCEPTACJi.. Czyzbym byla taka glodna na akceptacje MNIE? Widze ze mam duzo pracy nad zaakceptowaniem siebie i przyjeciem wszystkich swoich podosobowosci do grona mojego swiatka..musze przestac walczyc z soba sama,musze przestac sie odrzucac,musze zaakceptowac to kim jestem... a ponadwszystko musze przestac musiec.:) Bo nie musze nic.. Lubie i przynosi mi to przyjemnosc zbieranie wszystkich moich kawaleczkow,ktore uwieraly mnie,ktore mnie okaleczaly,ktore pokazywaly ze nie jestem jeszcze pelnia..Pelnie moze dac mi akceptacja..z tego co obserwuje...to wlasnie najbardziej to sie oddzywa w kazdym aspekcie mojego zycia.. Nawet gdy nie lubie obcokrajowcow...Bo mysle ze oni mnie nie lubia,,podlozem tego jest usilna chec bycia przez nich akceptowana.. Boze... ile tego:)) dzieki wam raz jeszcze pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze cos napisze zwiazanego z samoobserwacja siebie. tutaj opisze jak dzialal u mnie symptom (bycia wykorzystywanej) Nie chodzi tu tylko ,o sexualne wykorzystywanie,ale wogole oo wszystko. Oczywiscie zdaje sobie sprawe ze w dziecinstwie bedac 9 letnia dziewczynka mialam swoje obowiazki:obieranie pyrek,scielenie lozka, odkurzanie,dogladanie brata,zmywanie calej zmywalki krupow.To wszystko musialo byc do godziny 15_00 zanim rodzice przyszli z pracy..Wiele innych rzeczy z mojego dziecinstwa wskazywalo na to ze jestem wykorzystywana,wysysana z dziecinnej beztroski. a wiec po tylu latach schemat ten sie we mnie strasznie ugruntowal,i wyobrazcie sobie zaczelam o sobie myslec jako o kibiecie ktora mozna tylko wykorzystac do czegos..Nie kochac za nic,a wykorzystac- a) sexualnie b)materialnie c)troszczyc sie i wiele innych aspektow ktore przyczyniaja sie na to by MNIE URZYC. :) Zorientowalam sie ze nie jestem schematem za co Bogu dziekuje. Mala sytuacja otwarla mi oczy,bylam chora..i zamiast martwic sie o swoje zdrowie,,martwilam sie : JAK ON TERAZ BEDZIE MNIE MOGL WYKORZYSTAC?.. Jestem chora i nic nie warta.Nic ze mnie nie bedzie mial, i moze byc zly,albo mnie zostawic.. Zobaczcie jak niezle czlowiek sam o sobie mysli,jak niezle sam sie podsuwa na talezyku ,dla 2 osoby ktora w schemacie ma wykorzystywanie innych:))) I tak oto tworzymy calosc tanga..Bo do tanga trzeba dwojga:) ALe ja juz to wiem. WIem jak sama o sobie myslalam, i wiem jakie wysylalam sygnaly,mowy ciala i w dzialaniu innym ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-Milosc jest BEZWARUNKOWA Kocha sie bezwarunkowo Jestem warta bezwarunkowej milosci. Mozna mnie kochac za nic. ❤️ ❤️ ❤️ Milosc jest dzieleniem sie,dzielenie sie jest szczesciem. Jestem otwarta na odbior ❤️ Potrafie brac bezwarunkowa milosc i wszystkie aspekty jej dawania Pozwalam milosci sie o mnie troszczyc ,za nic. Oddaje siebie-w rece milosci-aby sie o mnie troszczyla. To kolko dawac i brac.. Jestem warta bezwarunkowego kochania mnie ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ otwieram sie na odbior ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.... ...i dlatego do tej pory jestem sama. Poniewaz myslalam o sobie jako o kobiecie do uzycia jedynie. Podswiadomnie mnie to bolalo,kazdy partner jakiego wybralam mial byc kluczem do zmnienienia swojego wlasnego wizerunku siebie. Jestem do uzycia ok,ale ja udowodnie na TObie -kicius-Dareczku ze ty mnie kochasz za Nic,a zanim ty mnie uzyjesz:) Ja wykorzystam ciebie-ja ciebie uzyje.Bo tak naprawde nienawidze jak sie mnie uzywa:) Ale Dareczka nie moglam zmienic.Tak jak Dareczek nie mogl zmienic mnie. Poniewaz w schamacie dareczka bylo uzywanie kobiet,a w moim bylo uzywanie mnie. Paradoks w tym ze ja chcialam Uzyc dareczka,zeby zmienic swoje postrzeganie siebie jako kobieta do uzycia:) no nie da sie tak....zeby cos rozplatac trzeba to zauwarzyc,pozatym prace tzreba wykonac samemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...dlatego tych wszystkich facetow zostawialam...-im sie wydawalo ze mnie wykorzystuja:) ale prawda byla inna.To ja wykorzystywalam ich Odwet za lata dzieciece-chcialam to zmienic .chcialam zeby rodzicie pozwolili mi byc dzieckiem.akceptowali mnie.Kochali za nic. Dawali mi,a nie brali. Przyciagalam takich ktorzy lubia wykorzystywac ,jak modliszka.. a potem chcialam zmienic swoje wlasne myslenie o sobie.Walczylam z nimi o siebie.Bralam ile sie da.wykorzystywalam,a jak nie udalo mi sie poczuc bezwarunkowej milosci do mnie ZA NIC.Gdy smak wykorzystywanie MNIE byl jeszcze w moich ustach. ZOstawialam kazdego,kazdziudkiego.Plakalam,meczylam sie..myslalam ze umre z bolu.Ale podswiadomie musialam zostawic wykorzystywacza... Bo oni sie nigdy nie zmieniali.A tym samym moj schemat TRWAL-kobiety do uzycia.Nie zmienial sie. a problem tkwil w moim wlasnym postrzeganiu siebie.. jestesmy tym kim myslimy ze jestesmy.❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonim_ona
Witajcie! jestem tu calkiem nowa, trafilam przypadkiem...mam problem tzn tak m isie wydaje ze mam i prosilabym o wypowiedzi tych ktorzy wiedza o czym pisze..moj facet notorycznie jest o mnie zazdrosny o to ze zaloze raz na rok spodniczke, obraza sie po czym wyskakuje z tekstem "najlepiej chodź na golasa" sytuacja powtarza sie dosc czesto..raz we wakacje byla awantura ze zlaozylam zbyt skapy kostium kapieliwy chodź byl normalny, taki jak wszystkie..czesto gdy sie o cos pospieramy on traci kontrole i mowi takie rzeczy ze az trudno mi uwierzyc ze slowa wyszly z jego ust...na co dzien wszystko jest normalnie, ale zdarza sie ze gdziekolwiek wyjde on zaraz podejrzewa zdrade, wypytuje mnie o wszystko, sprawdza czy jestem w domu...pewnego razu mialam impreze klasowa to wiadomo-poszlam z nim, bawilismy sie razem ale kolega z klasy zaprosil mnie do tanca, normalny taniec techno, bez zadnych tam przytulen itp gdy on to zobaczyl wpadl w furie, skonczyla sie piosenka to poszla do niego dalam buziaka na co on sie odsunal i mowi: " nie odzywaj sie do mnie, brzydze sie Toba, jak moglas mnie zostawic, spierdalaj dziwko jebana" zrobilam oczy jak dwa ksiezyce i nie wiedzialam co powiedziec, zatkalo mnie po czym zamiast strzelic mu w twarz wyszlam wyzywajac go, ze nie chce go wiecej widziec , ze jest nienormalny, zrobilo sie male zamieszanie a wtedy chyba sie opamietal i przyszedl do mnie, poklocilismy sie, on sie poplakal i wyszedl..na co dzien m isie wydaje ze jest dobrym chlopakiem, wrazliwym ale zazdrosc rujnuje nasz zwiazek..to jest chore...tymbardziej ze nigdy nie dalam mu powodow do zazdrosci...aha nie moge robic sie dostepna na gg bo uwaza ze pisze wtedy z innymi facetami...jestesmy ze soba rok..zero zaufania...gdy jestesmy sami dobrze nam razem, ale on najlepiej zamknalby mnie w zlotej klatce i ograniczyl wszystko...nie wiem co mam robic,,chce mu pomoc, chociaz sprobowac, nie chce tak od razu porzucac jak psa bo prawdopodobnie jest po prostu chory...czy to zespol Otella/?? moze poczatki choroby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonim_ona
bardzo zalezy mi na odpowiedziach...opiniach na ten temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana: Zajrzyj tutaj...tu jest masa dziewczyn z podobnym problemem. Ja tez sie tam \"wcinam\" czasem. Badz ostrozna. Jego zachowanie nie jest zachowaniem normalnym. Koniecznie wejdz na ten topik. Ostatnio bylo mase wlasnie o zazdrosci. Pozdrawiam Cie mocno. 🌻http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
toksyczny zwiazek to taki w ktorym nie mozemy byc za siebie odpowiedzialne-Reszta jest kwestia wyborow i naszych potrzeb. Dziewczyny prosze o rade. Nie mieszkam w polsce od kilku lat to ze nie wrucilam do pl(a moglam),spowodowane jest jedynie tym ze mam corke(16) lat-ktora sie tu uczy i nie zamierza wracac ze mna.Ojciec u ktorego by przebywala -gdybym ja wrocila do pl.. Jest niedopowiedzialnym,olewajacym draniem.Ktory sprzedal by ja najchetniej i wydal za maz-zeby pozbyc sie problemow.Jej tato -nie pracuje -zyje z mamusinych napiwkow i w mamusinym kacie.Co oznacza ze moja mala ,nie byla by tylko zalezna od tego olewajacego obowiazki drania, ale rowniez od jego mamusi-ktora nie za bardzo chce brac sobie nowe obowiazki (Moja mala) na glowe.(poniewaz tato ma nowa zone i i juz 2 malych dzieci)Ktore zyja na koszt jego mamy. Byla zadowolona (ona i on)jak ja zajmowalam sie caloksztaltem obowiazkow zwiazanym z wychowaniem nastolatki .Wszystko na mojej glowie. Nigdy nie prosilam jego o alimenty,nigdy nie robilam wojny.Po pierwsze dlatego ze ja tu jestem na niepewnym gruncie,no i to nie moj kraj,a zadza tu bardzo inne prawa. Present wie i szklancia chyba tez. Wiec zeby moc byc z dzieckiem.Uzaleznilam sie od faceta ktory mnie utrzymywal.Oczywiscie ze moglam isc dopracy-Ale 5 lat temu zdecydowalam ze nie odlozyla bym wiecej niz to co mam od niego,wiec pojscie do pracy jest zbyteczne. Przez to 5 lat zakrecilam sie w spirale-niska samoocena,powracajaca depresja, odizolowanie od ludzi,nerwica,poczucie winy,agresja. S A M O T N O S C . Przez jakis czas internet zabieral mi kupe wolnego czasu0ktorego nienawidzilam poniewaz nie wykorzystywalam go dla mojego dobra. Egzystowalam i wiedzialam o tym. Ale jak na kazda dobra kochanke przystalo-bylam wierna i uczciwa-dla czlowieka ktory juz ma zone i 5 dzieciakow.Ktorego nie widuje,i ktoremy wlasciwie oddalam cala ODPOWIEDZIALNOSC za moje zycie. Jak dziecko-ktore nie chce byc za siebie odpowiedzialne. No coz. Teraz gdy widze to bardzo wyraznie,gdy obudzilam sie i widze ze kur... przespalam cale zycie.. Gdy zrozumialam ze ochajtalam sie rowniez dlatego zeby oddac komus za mnie odpowiedzialnosc,zlapalam kochanka rowniez z tego powodu. I mialam toksyczne zwiazki z facetami nadzianymi kur.., rowniez z tego samego powodu. Nie mialam ochoty wziasc za siebie odpowiedzialnosci. Teraz-nie wiem co mam zrobic. Corka nie chce kategorycznie ze mna wracac.Chce tu skonczyc szkole. A ja nie widze dla siebie juz tu miejsca.Nigdy nie bede miala tu praw socjalnych,ani obywatelstwa.Kochanek -jedynie daje jesc. Zycie mi mija. starzeje sie. Nic jeszcze nie zrobilam ze swoim zyciem. Ale mam obawy ze mala tam sobie nie poradzi,raz juz zwialam w toksyczny zwiazek i do polski...Bo mialam nadzieje ze ON cos z NAMI ZROBI.Da nam jakies zycie-cos nam zapewni Boze ryczec mi sie chce jak to pisze.. Mam obawy ze corka bedzie cierpiec,jestem pewna ze bedzie cierpiec.. Ja sie robie coraz to bardziej agresywna gdy widze w co sie wjeba... i zutuje cala zlosc na mala, az mi dzieciak ostatniosie trul.. Najadla sie antybiotykow i ponedolu.. Nie jestem szczesliwa i nie potrafie jej dac szczescia. I wlasnie tego co tu napisalam wstydzilam sie i wstydze najbardziej. Prosze dziewczyny poradzcie cos. Jak mam sie z tym uporac. Czy ja mam zostawic dzieciaka na jakis czas?boje sie tych ludzi u ktorych mi ona bedzie-to ludzie bez uczuc(matka zostawila 2 synow )zeby sama drugi raz mogla wyjsc za maz. A moj ex maz-byl tym zostawionym ktory matke poznal jak mial 18 lat. Teraz mamusia potrzebuje kogos na starosc,a on potrzebuje dziecinstwa . Zajeba !!#$^ sie mozna. A ja...musze wydoroslec wkoncu..... Boze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa 🌼 Aby doszło do uzdrowienia, pojawić musi się niewinny głupiec. Z perspektywy Zeusa, zachowywać się naiwnie lub niewinnie znaczy być głupcem. Dla dobrze osadzonego autorytetu ryzykowanie, ze wyjdzie się na głupca, wymaga odwagi, podobnie jak odsłonięcie swej słabosci czy wejście w nowa sytuację z otwartością dziecka i niezgrabnościa amatora.. Zeus jednak musi to uczynić, jeśli chce się rozwijać i uleczyc rany.”” Moze ja to nie zeus-ale tego co napisalam najbardziej sie wstydzilam ze wyjde na glupca ,naiwniaka-no i zaryzykuje przedemna i innymi swoj autorytet. Ale mam to gdzies-to stalo sie zbyt uciazliwe.. boze jak to wszystko sie zgadza. Nadal mam dylemat i tak. co zrobic z dzieciakiem-to boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A O TO KIM JESTEM: Osoby które to dotknęło próbują tłumaczyć to na różne sposoby. Przeważnie zasłaniają się miłością do rodziców(w tym wypadku corki), przywiązaniem do nich, do domu czyli tak zwanej rodziny,Jednak pod tymi słowami kryje się strach. Odwracają głowy nie patrzą w oczy. Z postawy, formy i treści wypowiedzi można z łatwością wyczytać wstyd i strach przed zdemaskowaniem. Co taki człowiek ma do stracenia, że zgadza się z taką formą bytu? Czy dorośli i co niektórzy samodzielni już ludzie muszą się godzić na takie traktowanie i czy tak do końca rzeczywiście są przekonani, że nie ma innego wyjścia? Czy może pozostają w takich sytuacjach ponieważ to jest wygodniejsze, ponosi się mniejszą odpowiedzialność za siebie, i łatwiej jest rozłożyć koszty na kilkoro domowników. Czy może jest to ukryty strach przed odpowiedzialnością, samodzielnością, życiem. Najczęstszym argumentem jest, że nie ma możliwości pracy, zarabiania, zakupu czy chociażby wynajmu mieszkania. Potem jest długa lista powodów mniej lub bardziej absurdalnych. Choroba w domu, konieczność pracy w ogródku, jakieś terminy w kalendarzu, śmierć kota. Skonfrontujmy to z życiem człowieka, który podjął decyzję wyprowadził się i żyje na własny rachunek. Nawet jeśli popełnił błędy to jego życie wygląda zupełnie inaczej. Ma więcej swobody i większą motywację do działania czyli w efekcie ma większe szanse na zdobycie lepszej pozycji w życiu. Po dokładnym przyjrzeniu się powodom pozostawania w domu, żaden z nich nie wytrzymuje krytyki. Wszystkie one sprowadzają się do dwóch kategorii. Pierwsza grupa - wygodnictwo - sztuczne przedłużenie młodości, zrzucanie odpowiedzialności na innych i wiara (jakże złudna) że rodzice zawsze zapewnią dach nad głową. Tendencję do tego mają ludzie, którzy, nazwijmy to, na prawo i lewo kombinują. Mają jakieś możliwości ale wygodniej jest trwać w danym miejscu Druga grupa - strach przed życiem - poczucie własnej słabości, lęki przed otoczeniem, braki w komunikatywności, brak wiary we własne siły (co zresztą i tak zafundowali nad opiekuńczy rodzice). To grupa życiowych niedowiarków. W obydwu przypadkach zachowania takie sprawiają wrażenie niegroźnych. Jednak na dłuższą metę w następnym pokoleniu może dochodzić do dramatów. Ludzie w średnim wieku wyrwani ze stagnacji dziecinnej i z przyzwyczajeniami. Nie potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji. Może dochodzić do aktów przemocy. Tak - nic czego już nie mamy. Zmienią się jednak przyczyny. Aktualnie za tego typu sytuację obwinia się alkohol i wyniesienie z domu. Teraz zaczną bić ludzie którzy nie doznali przemocy fizycznej. Nadrabiając brak zaufania i wiary w siebie jak zaszczute zwierzątko będą próbować przemocą wprowadzać swoje zasady (chociaż w gruncie rzeczy sami do końca nie wiedzą czego chcą - bo zupa była za słona). Podsumowując: Czytanie wiadomości partnera czy śledzenie go jako akty zazdrości jak również poniżanie, upokarzanie i siłowe rozwiązania w monologach domowych (panie również maltretują panów i wcale to nie jest takie rzadkie) wynikają ze słabości i braku wiary w siebie (nawet, jeśli jestem pewna to nie potrafię się obronić)a ujmując rzecz ściśle ze strachu przed zdemaskowaniem. Uważam że bez względu na wszystko ludzie powinni opuszczać dom rodzinny po szkole średniej. Wtedy jest duża szansa na realizację zamierzeń. W przeciwnym wypadku oddajemy nasze życie w ręce innych ludzi i możemy je stracić. Pozdrawiam. 2000r Niejednego z nas lękiem napawa współczesne życie: strach przed przyjęciem na siebie jakiejś odpowiedzialności, strach przed egzaminem, strach przed odpowiedzialnością w pracy, strach przed poczuciem braku sensu życia… Najczęściej odczuwamy strach przed przyszłością, strach przed bezrobociem, strach przed chorobą, śmiercią, samotnością, życiem małżeńskim… To doprowadza nas często do agresji, do zakompleksieni, a to na dłuższą metę rodzi jeszcze większy strach. Czy jest możliwe przezwyciężenie strachu? Strach można pokonać tylko ufnością bo to zaufanie rozprasza strach. Ale my niestety ufamy tylko sobie, liczymy na swoje pomysły, swój majątek czy karierę – i bardzo szybko przekonujemy się jak bardzo jesteśmy bezradni. Prorok więc mówi nam: Przeklęty człowiek, który na ludziach polega. Ale jest jednak nadzieja – nadzieja, która sięga daleko poza grób, która wyrasta z ufności w miłosierdzie Boże. Ufności, która przenika nasze serca, nadając życiu głęboki sens – szczęśliwy człowiek, który na Bogu polega. Tak jak św. Paweł po życiu pełnym przeciwności i doświadczeń mógł powiedzieć: Wiem, komu zawierzyłem. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. A ja komu ufam i w czym pokładam nadzieję? ks. Piotr Iwanek Strach przed samym sobą, strach przed innymi, strach przed zmianą, strach przed odpowiedzialnością. strach przed strachem. Czy istnieje antidotum na lęk przed życiem? Jeśli pomyślimy o naszym życiu jako o fragmencie wieczności, której jesteśmy przeznaczeni, nasza perspektywa się zmienia, a strach nabiera nowych znaczeń... Jeśli pomyślimy o naszym życiu jako o fragmencie wieczności, której jesteśmy przeznaczeni, nasza perspektywa się zmienia, a strach nabiera nowych znaczeń... Nie piszcie juz nic dziewczyny..musze to przegrysc:(( ..ide

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem uzalezniona. Jestem toksyczna, sama dla siebie. Nie umiem nawiązać zdrowych relacji. Umiem grac w podchody: Ty gonisz ja uciekam, Ty uciekasz ja gonię. To jedynie, perfekcyjnie mi znana gra. Cholera, dla alkoholików są co krok kluby AA, dla narkomanów, też są ośrodki, dla bitych błękitna linia. Dla mnie nic?! Ja jestem, ale nie daję sobie rady :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie w klubie ciężko mi samej ponosić odpowiedzialność za życie; dlatego wciąż szukam czyjejś miłości, żeby móc zrzucić z siebie ten ciężar; wychowanie, jakie dostałam od mamy, nie pozwala mi zostać utrzymanką, ale coraz częściej myślę o tym, że zmieniam się i pod tym kątem; bo okropnie trudno ciąnąć cały ten wózeczek zwany życiem, kiedy trzeba ponosić odpowiedzialność za kogoś ważniejszego - za swoje dziecko; były momenty, kiedy gdyby nie moje kangurzątko - pieprznęłabym wszystkim i albo skończyła z sobą, albo zwiała gdzieś na mazury, jak najdalej ... skrzywdziłabym tym najokrutniej maleństwo swoje, zostałam więc; jak ja1972 wciąż myślę, że to ja sama jestem toksyczna; że to ja nie nadaję się do życia we dwoje; że to ja lubię tak gonić króliczka i odpuszczam, kiedy go łapię; taka księżniczka z wiecznie skwaszoną miną kręcąca nosem; ale nie poddaję się; wciąż i wciąż od nowa staram się zmieniać siebie; od środka; niekiedy to katorżnicza praca; niekiedy budzę się radosna i szczęsliwa i taka zasypiam, niekiedy budzę się w tak wielkim smutku, że pęka mi serce; spać wtedy idę jeszcze bardziej smutna i zbolała; ja1972 - są dla nas grupy wsparcia; tyle że nie w każdym mieście; tyle że nie można dostać się tam z ulicy; trzeba odwalić wizytę u pschiatry, psychologa, dostać skierowanie - bleeeeeeee:o polska służba zdrowia; odechciało mi się po indywidualnej terapii; musialabym udowodnić pani psycholog,że nic mi ona już nie może pomóc:o kretyństwo:o większą pomoc dostałam od was i od najbliższych, którzy mnie wspierali i wspierają; nie mają fachowej wiedzy, ale mają serce; mrówcia - poddajesz się zbyt łatwo; pamiętam twoje życie opisywane ze szczegółami na forum kiki; z jednej strony nabywasz taką wiedzę teoretyczną,a z drugiej - krzywdzisz dziecko własne; chcesz zgotować jej los podobny do twojego? ma 16 lat, a jeśli zrobi każde głupstwo, byleby wyrwać się i uciec od takiej matki??? podejmij trud walki; podejmij trud pracy; jakiejkolwiek, byleby uczciwej; żadna uczciwa nie hańbi; skostniałaś siedząc w domu; może masz zbyt wiele czasu, by mysleć nad sobą i o sobie??? nie mam pojęcia, ale gdzieś jest mała śrubka, którą jesli dokręcisz, wszystko zacznie powoli układać się w całość porządną; zagłębiając się wciąż i wciąż w przeszłość, w motywy działań twoje i twoich krzywdzicieli, gubisz codzienne życie; to nic dobrego wciąż pamiętać; nie uwolniwszy się od przeszłości czyli i ciągłej pamięci o niej, nie można zacząć nowego zycia; być może, wszystko co tu piszę nie pasuje do ciebie mrówcia; piszę tylko to, co sama przeżyłam i do jakich wniosków doszłam; może nie masz nikogo obok siebie, który by tobą potrząsnął, jak mną potrząsnęła matka grożąc, że jesli nie pozbieram się do kupy, to zabierze mi dziecko; może próba samobójstwa twojej małej to nie próba samobójstwa, tylko próba zwrócenia na siebie twojej uwagi??? próbowałaś zapomnieć o sobie na krótki choć czas i skupić się na niej??? ale tak prawdziwie, nie na jej fizycznych potrzebach,ale duchowych??? siedzę trzy miesiące w domu; złozyłam wypowiedzenie, byłam na chorobowym, wykorzystuję zaległe urlopy; odpala mi ta bezczynność już; a mam studia, robię wciąż remonty kolejnych pokoi, więc niby mam zajęcie; ale siedzę w domu; sprzątając, myjąc, piorąc, ustawiając meble, wciąz mogę mysleć o sobie, rozmyslać,analizować, mam mnóstwo czasu ,aż za dużo; twoje pięć lat mnie przeraża; rok temu byłaś radosna, dumna z siebie; wróć do tego; pamiętam że chciałaś wrócić do pracy; jeśli nieszczęsliwy jest rodzic, dziecko - choćby miało gwiazdki z nieba, nie będzie szczęśliwe; wielu rzeczy nie mogę dać swojej małej; ale daję jej swoją miłość, zainteresowanie głębokie, czas, po prostu siebie; jak ogromnie samotna i nieszczęsliwa musi być twoja córka:( mialam 19 lat, kiedy najadłam się leków nasennych mojej matki;to były wakacje; nie zdałam do następnej klasy; nikt się nie zainteresował, dlaczego bardzo dobra uczennica nagle odpadła; ani wychowawca, ani pedagog szkoły,ani własna matka; a ja nie miałam motywacji; niekiedy zachowywałam się jak autystyczne dziecko, bo uciekałam wgłąb siebie; w marzenia, które nie były zimne i szare,ale kolorowe, pełne miłości i radości; to lubiłam najbardziej; marzyć; nawet tego nie mogłam robić; któregoś popołudnia wakacyjnego, po kolejnych awanturach mamy, po prostu wyszłam z domu i najadłam się pigułek; na ławce w pobliskich alejkach; miałam dosyć obojętności mamy; nie chciałam umrzeć; ale mialam tak dosyć wszystkiego, tak dosyć, że musiałam coś zrobić; choć na chwilę uciec od tego wszystkiego; nie pomyślałam,że mogę umrzeć; chociaż wydawało mi się, że tego chcę; nie pamiętam co było dalej; otworzyłam oczy u koleżanki w domu;jej mama robiła mi zimne okłady i lała po twarzy; pobiegła do mojej matki i zrobiła jej awanturę, że doprowadziła mnie do tego; a moja matka długo długo wykrzykiwała mi z ironią przy każdej okazji, jak brałam na litość innych; z perspektywy czasu wiem,że ona była wtedy zbyt zajęta sobą; dbała o pełną lodówkę, chodziła na wszystkie wywiadówki i pilnowała, żebym nigdzie nie wychodziła z domu; reszta była nieważna; mrówcia ... masz chyba ostatnią szansę na to , by nie spieprzyć życia swojemu dziecku ... i sobie ... przestań czytać dla siebie i o sobie; przestań mysleć o sobie i dla siebie; zrób coś tylko i wyłącznie dla niej; jeśli uważasz,że nic nie możesz zmienić - walnij zdrowo czółkiem w ścianę i spójrz w lustro; jeśli nadal nic, powtórz; aż do skutku; aż zaczniesz mysleć inaczej; aż znajdziesz pomysł na życie i siebie; zobacz, co ty robisz! wciąż rozstrząsasz i analizujesz postawy i życie swojego byłego męża i jego mamusi; po kie licho???!!! nie mam pojęcia, jakimi prawami rządzi się kraj, w któym żyjesz; ale wiem, że moi znajomi bez znajomości języka wyjeżdzali i znajdywali pracę; sprzątali, wywozili śmieci; sortowali je nawet; podcierali tyłki staruszkom w domach starców; jak popukasz głową w ścianę, być może dostrzeżesz nowe możliwości dla siebie; ja je widzę! więcej odwagi i wiary w siebie!!! i mniej lenistwa i niewiary!!! energia wytwarza energię, zaskocz tylko w odpowiednie trybiki mrówka i nos do góry; wiara czyni cuda; niewiara - sieje spustoszenie; się napisałam:o starałam się być delikatna - mrówka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wrrrr .... tak nastukałam literek,aż zeżarło końcówkę:o oto ona i sobie ... przestań czytać dla siebie i o sobie; przestań mysleć o sobie i dla siebie; zrób coś tylko i wyłącznie dla niej; jeśli uważasz,że nic nie możesz zmienić - walnij zdrowo czółkiem w ścianę i spójrz w lustro; jeśli nadal nic, powtórz; aż do skutku; aż zaczniesz mysleć inaczej; aż znajdziesz pomysł na życie i siebie; zobacz, co ty robisz! wciąż rozstrząsasz i analizujesz postawy i życie swojego byłego męża i jego mamusi; po kie licho???!!! nie mam pojęcia, jakimi prawami rządzi się kraj, w któym żyjesz; ale wiem, że moi znajomi bez znajomości języka wyjeżdzali i znajdywali pracę; sprzątali, wywozili śmieci; sortowali je nawet; podcierali tyłki staruszkom w domach starców; jak popukasz głową w ścianę, być może dostrzeżesz nowe możliwości dla siebie; ja je widzę! więcej odwagi i wiary w siebie!!! i mniej lenistwa i niewiary!!! energia wytwarza energię, zaskocz tylko w odpowiednie trybiki mrówka i nos do góry; wiara czyni cuda; niewiara - sieje spustoszenie; się napisałam:o starałam się być delikatna - mrówka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki idalcia ❤️ tu nie mam prawa otworzyc nic na siebie,tu nie mam prawa nawet po nosie sie podrapac bez sponsora. Nie moge tu planowac nic,Bo ta sytuacja co jest teraz dorwie mnie predzej czy puzniej.Teraz lub jutro bede musiala wracac,lecz gdy zrobie to wczesniej tym lepiej.To co sie teraz stalo otwarlo mi oczy na to ze 1 to nie kraj dla mnie 2 nic tu nie znacze i znaczyc nie bede 3 ZADNYCH PRAW-kazdy po kilku latach zwiewa do siebie To samo tyczy sie mojej malej. Lecz ona chce tu siedziec i konczyc szkole,mowi ze jak dokonczy to do mnie przyjedzie, fakt ze sie boje, i trudno mi ja zostawiac u takich ludzi..Masz racje-nie widze jej oczami,a ogladam ja swoimi problemami..to przykre.Ale siedziec tu i co? Jak dlugo jeszcze czekac? i na co czekac..nawet pracujac?Pracujac co sie zmieni? NIC Ja musze swoje zycie wziasc-bo z tad musze i tak wiac-predzej czy puzniej. Obudzilam sie z reka w nocniku,nie to ze mi sily i dowcipu zabraklo.Poprostu otwarly mi sie oczy na to przespane zycie. To nie jest polska,ze tu moge planowac,tworzyc kreowac,myslec i mam prawa do wszystkiego.. Ja predzej czy puzniej z tego kraju 3 swiata bede musiala zjezdzac,bo bezprawie tu zadzi,pozatym zadnych praw nie mam tu.Zadnej szansy na cos swojego,paszport zielona karte czy cokolwiek.Koniec wizy-WON. Komus podpadniesz-WOn Cos sie komus niespodoba WON Mam ich dosyc,prawde mowiac.. A dlaczego bylam radosna i usmiechnieta Idalus?-bo ja nie widzialam problemu slonko:) Teraz jak to ujzalam to za glowe sie chwytam w przerazeniu BOZE CO JA TUTAJ ROBIE 30 na karku...itd:) za karkiem juz:) lol Dlatego pisza ze prawda boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooo matkooooo
boże to ile lat miałaś jak to dziecko urodziłaś? obie jesteście dzieciakami bierz córke i wracajcie nie zostawiaj jej tam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mrówcia - bierz córkę i spadajcie do kraju, jeśli wiesz, że masz tu schronienie! ona ma dopiero 16 lat i niekoniecznie sama wie, co dla niej najlepsze!!! niech ma pretensje do ciebie, o to że zabrałaś ją, ale niech nie ma za kilka lat, kiedy dojrzeje - że ją zostawiłaś!!! doczekaj końca szkoły córki i wypad z tego miejsca, które doprowadza cię do obłędu! tylko jeden szkopuł mrówka - jesteś pewna,że w kraju będzie inaczej??? bo jeśli chcesz znów jechać w nieznane .... echh .... kobieto ... miej świadomość,że zostawiając dziecko, stracisz je na zawsze; ona ma tylko 16 lat; rozpieszczą ją; kupią; przekręcą prawdę; ty nie będziesz mogła się obronic jako nieobecna; co jest dla ciebie najważniejsze mrówcia??? oto jest pytanie; i nie działaj pod wpływem emocji; nie uprzedzaj dziecka, że wywieziesz ją tam, gdzie ona nie chce jechać; bo zwieje sama wcześniej:o jesteś mądrą babą mrówa; przemyśl wszystko solidnie; skalkuluj; zanim podejmiesz decyzję o wyjeździe, zapewnij sobie i dziecku wszystko co najlepsze w mozliwej chwili; a kiedy już tu będziecie, musisz przede wszystkim być dla niej; bo inaczej ją stracisz, w taki czy inny sposób; pamiętaj, co ty przeżyłaś ze swoją mamą; i nie powtarzaj historii; jestem z tobą, mrówcia:) całym sercem:) rzadko to komuś mówię:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mrowa: Podzielilas sie swoja \"tajemnica\". Hm? Wiesz co? Nie wiem ile lat corce zostalo do skonczenia szkoly. Nie wiem tez, czy ona chce zostac z babka? I z ojcem tez Lalcia? Odpwiedz z kim by ona zostala tam dokladnie i czy chce. Ja mysle tak. Przemysl, co dla corki jest najlelpsze... 1. Jaka matka Ty bedziesz dla niej...zwazajac wlasny \"egzystencjonalny\" kryzys w ktorym siedziesz aktualnie. 2. MUSISZ wziac pod uwage co corka chce....tu sie nie zgodze z Idalia, ze nie musisz. 2. W tym co podejmiesz ma nie byc za grosz Twojego zasranego matczynego egoizmu, ma nie byc tego, co ludzie pomysla ani co corka pomysli o Tobie. ma byc wziety pod uwage: 1. Interes dziecka wylacznie. Ale interes dziecka widziany przez boga, a nie przez ciebie. Rozumiesz co mam na mysli.? Jak corki sprawy meterialne (z babcia - a jak z Toba?) Jesli corka chce absolutnie zostac i ma z kim, oraz akceptuje tego z kim ma zostac...i to nie sa zli ludzie oraz jesli Ty aktualnie nie jestes w stanie byc dobra matka...to ja nie widze powodu, dla ktorego corka mialaby zostac, tam gdzie jest. Co ty jej w zamian dasz w Polsce?. Nic nie rob wbrew corce. pamietaj jej mentalnosc moze sie juz bardzo roznic od mentalnosci Polakow. Oby ci w Polsce nie popelnila skutecznego samobojstwa. Nie wiadomo! Badz ostrozna. I szanuj jej wybory.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Matka Cie nie szanowala, o ile pamietam. Ty szanuj ja. A do powrotu do Polski masz pelne prawo... do wziecia odpowiedzilanosci za swoje zycie masz obowiazek. Pozdrawiam!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×