Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Ja nie biorę rozwodu z samą sobą. Wręcz przeciwnie. Ale moja sytuacja jest inna. Między nami nie było miłości. Tylko uzależnienie. I widzę, że wciąż mam ciągoty, żeby się na kimś zawiesić. Czasem czuję się bezradna jak mała dziewczynka. Pracuję nad sobą, żebym uwierzyła, że potrafię żyć sama. Takie uwieszenie się nie ma nic wspólnego z uczuciem. Powoduje tylko masę złych emocji. Jest wygodne, bo zawsze można winę za niepowodzenia przerzucić na drugą osobę. Ale to rodzi agresję płynącą w obie strony. Po jakimś czasie można się znienawidzić. Nauczyć się rozróżniać te wszystkie uczucia. Różnicę między uzależnieniem a miłością, osamotnieniem a samotnością. Tylko w ten sposób mogę powoli zbliżać się do życia w harmonii, zgodzie ze sobą i światem. Nie wiem czy będzie mi to dane. Zaczynam żyć świadomie od bardzo niedawna. I mam nie tak wiele czasu. Ale co mi się uda zrobić ze sobą, to moje. Innej drogi już nie ma. Powolutku zaczynam składać się ponownie w całość. Mam uczucie, jakbym rozpadła się na tysiąc kawałków. Teraz cała sztuka polega na tym, żeby z tych kawałków nie ułożyć ponownie tego samego wzoru. Czego i Wam życzę Paszczaki kochane ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, ja na chwilę Jakie to wszystko pop*****.... Ja znowu miałam dość tego, że mąż na mnie wisi (?). Miałam dość noszenia spodni w tym małżeństwie. Co ciekawe, mój facet chyba też ma właśnie tego dość :) Chciałby trochę \"skobiecieć\", a ja też...hihihihi I co najlepsze, świetnie nam to właśnie wychodzi razem. Mamy wszystkiego, jak trzeba. On się nie boi ze mną wsiąść do samochodu (że bedę jechała z hamulcem ręcznym zaciągniętym na przykład :D ) a ja się nie boję, że pójdzie do serwisu i nie bedzie wiedział, jaki mamy piec gazowy... E, to takie trywialne przykłady, może nie warto roztrząsać. W każdym razie jakieś zachwiane proporcje mielismy w naszych małżeństwach...oboje bylismy \"głowami rodzin\" i obojgu nam to uwiera już. Bliskoznaczna, tak sobie teraz pomyslałam - na czym to Twoje \"uwieszenie się \" polegało? Na tym, że mąż Cię miał chwalić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, ja się nie mogłam uwiesić na mężu. Jeśli to tak wyglądało z zewnątrz, były to tylko pozory. To ja zrobiłam w wieku 45 lat prawo jazdy. Kupiliśmy samochód... ale on nie chciał ze mną jeździć. To był wieczny powód konfliktów. Utrwalał we mnie poczucie, że jestem złym kierowcą. On prawa jazdy nigdy nie zrobił. To ja założyłam firmę, na którą on pracował, jak mi to teraz wypomina. Ja załatwiałam fachowców, kupowałam piecyki, młotki, śrubokręty. Prowadziłam dom, wychowywałam syna. Cholera. Koło gospodyń wiejskich - tańczy, śpiewa, recytuje, daje d... i gotuje. Czasem wydawało mi się, że marzę, żeby być słodką idiotką, która nic nie umie i wisi na swoim mężczyźnie. Pewnie mi się tylko wydawało. Ale byłam potwornie zmęczona. Nie wzięłam do końca życia w swoje ręce. Bałam się. Byłam tchórzem. Wciąż oglądałam się na niego. Wiedziałam, że nie mam w nim oparcia, a cały czas liczyłam się z jego zdaniem. A on rzadko miewał wątpliwości. Zawsze zazdrościłam mu pewności siebie. Nieuzasadnionej ale niewzruszonej. A ja wiecznie rozdarta. Cały czas żyłam wbrew sobie. I podświadomie to czułam. Ale naginałam się. Nigdy nie zaznałam poczucia bezpieczeństwa. Musiałam całe życie walczyć. Bez poczucia własnej wartości, wiary we własne możliwości, bez wsparcia. Słyszałam - nie zaprzątaj sobie tym główki. A potem musiałam sprzedawać jakieś resztki złota albo niepotrzebne książki, żeby móc zrobić zakupy. I słowa \"będzie dobrze\", budziły we mnie już tylko wściekłość. Od dawna w to nie wierzyłam. Sama widzę, że w tym co piszę, jest sprzeczność. To się kupy nie trzyma. Tak, jak nie trzymało się kupy moje dotychczasowe życie. Nic nas nie łączyło. Tylko uzależnienie. Teraz mój syn ma problem z ojcem. Dwa dni temu ojciec totalnie skrytykował jego projekt. \"Papier wszystko przyjmie\". Ja to znam. Do kosza, nie nadaje się. Wszystko, co zrobili inni to g... I syn to wie. Ale on też podlegał tej przemocy. I wciąż mu się zapala to cholerne światełko w głowie. On nie może odciąć się od męża, tak, jak ja to zrobiłam. Zero kontaktów. Tylko w ten sposób trucizna nie ma do mnie dostępu. On musi się z tym zmagać. Musi też radzić sobie ze stosunkiem ojca do jego dziewczyny. Brak akceptacji to mało powiedziane. Ale to osobny i bardzo trudny temat. Tak, jak trudna jest jej choroba. Koniec świata. Jak ja się rozpisałam. :-) Czas kończyć Całuję wszystkie paszczaki ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bliskoznaczna 😍 \"Nauczyć się rozróżniać te wszystkie uczucia. Różnicę między uzależnieniem a miłością, osamotnieniem a samotnością. Tylko w ten sposób mogę powoli zbliżać się do życia w harmonii, zgodzie ze sobą i światem. Nie wiem czy będzie mi to dane. Zaczynam żyć świadomie od bardzo niedawna. I mam nie tak wiele czasu. Ale co mi się uda zrobić ze sobą, to moje. Innej drogi już nie ma. Powolutku zaczynam składać się ponownie w całość. Mam uczucie, jakbym rozpadła się na tysiąc kawałków. Teraz cała sztuka polega na tym, żeby z tych kawałków nie ułożyć ponownie tego samego wzoru.\' To k....de wlaśnie ja. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bliskoznaczna bardzo dobrze, bardzo dobrze sama widzisz, że nie mozna wszystkiego nazwać jednym zdaniem. Ja też nie wiedziałam, czego ja w końcu od tego męża chciałam? Nie chciałam przytulania od kogoś, za kogo (w moim mniemaniu) musiałam podejmować decyzje. Miałam wrażenie, że jakbym go nie popchnęła w jakimś kierunku, toby stał w miejscu...z domu też musiałam ja go wyrzucić, bo On się bał podjąć tę decyzję... Ale to jest ciągle inna warstwa związku i miłości...najpierw jest brak miłości własnej, potem wymagania od patnera, potem niechęć. To, co my piszemy to tylko efekty końcowe, tak ja myślę. A teraz na razie zmykam do miasta i do domu :) W domu powita mnie święty spokój ! I z córką mamy pogadać, bo rano dzwoniła z pewnym problemem...gadałyśmy pół godziny! Czułam się, jak w telefonie zaufania (ja jechałam samochodem). Narka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem już w domu, a Wy nic nie napisałyście....:) Nie chciałabym jednego, żebyśmy teraz zaczęły pisać \"listę win\" naszych mężów... To nie o to chodzi...Ja dla mojego męża byłam bardziej toksyczna, niż on dla mnie, tak myślę. Ale On, z kolei, był tym, który pozwalał po sobie jeżdzić...Był zły na mnie i na siebie, że ja go tak popycham, bo On sam nie umie...Ale trzeba było podejmować decyzje, ktoś to MUSIAŁ robić. Decyzja o małżeństwie była moja. Decyzja o jego przeprowadzce z jego miasta do mojego, była moja. Decyzja o pracy (jego), była moja. Decyzja o miejscu zamieszkania (hotel pracowniczy) - była mojej mamy...Data ślubu była wybrana przeze mnie.......tzn, poszliśmy do urzędu, pani spytała, czy pierwsza wolna data nam się podoba....i spojrzała na mnie.......i tak już do końca, wybór mebli i najmniejszej pierdoły do łazienki. Kolor ścian, kafelki, w końcu cały dom. Działkę pod dom wyznaczyłam ja, palcem na mapie (nota bene mamy nr domu...11 [czyli mój], wyszło \"przypadkiem\"). Po 13 latach małżeństwa, okazało się u psychologów, że oboje czujemy się nie doceniani. Ale, tak, jak pisałam kiedyś, ja myślę, że psychologowie są przyzwyczajeni do pracy z \"normalnymi egami\" swoich pacjentów. Co oznacza, że \"ktoś Ciebie nie docenia\" i że możesz robić komuś z tego zarzuty? - według mnie, tylko to, ze Ty sama nie doceniasz siebie. Że jesteś uzależniona od czyjegoś uznania, bo inaczej czujesz się \"nie-dowartościowana\" - czy tak? A więc \"niewiele warta\". Teraz odpowiedz sobie - w czyich oczach? Do czego potrzebne są Tobie czyjeś oczy, żeby uznać swoją wartość? ........ Jednocześnie, jak prosto i łatwo, czuć się dobrze wtedy, kiedy kochasz...że tak powiem, prawdziwie....... Nie rozumiałam tej różnicy, dopóki tego nie doświadczyłam na sobie. Najpierw mój mąż znalazl taka osobę. Opowiadał mi, jak się z nią czuje. Że to jest coś, czego do tej pory nie doświadczył, i nie rozumie. Ale z tą osobą wszystko wydaje się być takie łatwe. Mąż wie, że ta dziewczyna ma różne wady (poza tym ma dużo cech wspólnych ze mną :) ) I ja starałam się zrozumieć, ale to było jak gadanie ze ślepym o kolorach. Aż i ja poznałam mojego. Nagle wszystko zrozumiałam :). I też nie potrafię wytłumaczyć :D Wszystkie \"dowartościowania\" mogą zawisnąć na kołku. Wszystkie \"starania się\", postępowania według przewodników, można sobie o kant dupy rozbić. To się dzieje samo. Mój mąż jest szczęśliwy. Ma mnóstwo pomysłów, jest kreatywny, pełen wigoru, jest wymarzonym partnerem dla tej dziewczyny. Oni się po prostu kochają. Wtedy wszystko wychodzi :). A ja się z tego cieszę, bo ciągle miałam wyrzuty sumienia, że go jakoś tłamszę. Niczego nie żałuję, mamy superowe dziecko :D Ja sobie mieszkam w wymarzonym domu, który de fakto sama zaplanowałam i urządziłam. I jest ok. Wykazałam swoją kreatywność wtedy, mam też o czym porozmawiać z kochankiem :D. Nie tylko to. Wiem, że potrafię...to jest ważniejsze. I w sumie.........nie mam na co narzekać :D Wiem już, że potrafię kochać w różnych wariantach...a więc jestem człowiekiem, który ciągle czegoś doświadcza. Teraz staram się doświadczyć bardziej świadomej kreacji własnego życia. Właśnie dowiedziałam się, że na te ustawienia Hellingera, przeszłam z numero uno na liście rezerwowej, do listy \"pewniaków\". Czyli ktoś zrezygnował. A ja i tak nie miałam wątpliwości, że mi sie uda to zrobić za pierwszym podejściem :) I od razu wpłaciłam całą sumę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present napisała tu pewne rzeczy, moją myślą......w natchnieniu...z góry...... nie chciałam jakoś się wtrącać do tych jej myśli. Ale tak sobie tu piszemy, co każdej przyjdzie w danym dniu..... Dezyderata powinna byc przewodnikiem dla KAŻDEGO człowieka na Ziemi. Codziennie. List do Koryntian......jest trudniejszy, ale jest uzupełnieniem. Tak sobie myślę. Staram się przypomnieć sobie, swoje własne wahania nastroju i wątpliwości - kim jestem? To jest najważniejsze pytanie. I tak sobie myślę, że pamiętam, z tych moich rozmów z mężem, który doświadczył pięknej miłości, a ja jeszcze nie, że nie mogliśmy się zrozumieć. Dlatego czasami piszę dla Was....tylko po to, żebyście sobie kiedyś przypomniały ( i tak wiem, że tu żaden mężczyzna nie zagląda.......). Wierzę, że te dziewczyny, które są na tym topiku, mają w planach (tzn. ich dusze mają w planach), doświadczyć tej właśnie miłości, o której ja się tak rozpisuję, i Ewa, i Present. Że nie po to się męczyły z toksykami, żeby nie zaznać czegoś innego... :D:D:D:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziele sie z wami moja karta z pamietnika - data styczen 22 2007. Jest mi smutno. Wiem, ze to przejdzie. Ale sie chce podzielic. Fragment - mysle- pokazuje moje \"bycie\" czlowiekiem. Kate - to moja corka Rob to moj syn. R to moja milosc. XXXXX 22 stycznia poniedzialek Tesknie. Mam uczucie straty. Czasem nadzieja w \"sens\" odchodzi. Tyle kilometrow nas dzieli. Oprocz kilometrow dziela nas tez SPRAWY. Nie dam sie. Nie oddam. Nie zaniecham. Hm.... Z Kate byla bardzo trudna i wazna rozmowa. Duzo placzu. Bardzo. Obie plakalysmy. Bylo o \"niedostepnosci jednej dla drugiej\". Tak....... - \"niedostepnosc emocjonalna\" u osoby kochanej przez nas - to straszny bol. Bedziemy uwazne - to sobie obiecalysmy. Rob ma sie dobrze. M z AA poinformowal mnie wczoraj, ze zauwazyl u mojego syna wielki \'wzrost\'. Ja tez widze. I inni. Kocham Cie boze. Dzis bardzo dziwnie sie czuje. Bardzo powaznie. I smutno. Martwie sie bardzo o sece R. Martwie sie calkiem powaznie i nie z \"przywiazania\" do trosk. Czuje niepokoj. Jak ja kocham Cie boze..Naprawde kocham cie i mam Cie w sercu. Pisalam Ci boze, ze bardzo kocham R. Wiem , ze nie mozna kochac \"mniej\" lub \"wiecej\". Ze kocha sie - lub sie nie kocha. Ale ja go kocham bardzo. I juz. Twoja - h.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja h. ........ ja się tylko domyślam, dlaczego On pojechał do Polski. I wiem, dlaczego musiał...... Jeżeli Ciebie to może w jakikolwiek sposób pocieszyć, to tutaj nic mu się nie stanie, pod tym względem. Jeżeli się stanie, to wiesz, dlaczego...Tylko wtedy, kiedy wybór jednoznaczny został już dokonany, kiedyś tam.. Jeżeli była zostawiona możliwość innego wyboru, to On z niej właśnie korzysta. A Ty ufaj, że jesteś na jego ścieżce życia.....❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo❤️ Co u mnie słychać? Jeden dzień. Rada od Was :) Czasem zapominam, włączam stare mechanizmy. Ale jak powiedziała moja pani psycholog, mimo że zakończyłam wizyty- uczymy się siebie każdego dnia. Moje małżeństwo po półrocznek obecności tutaj-nie oceniam. Może dlatego, że ocenianie jakoś wiąże mi się z oczekiwaniami. Nie staram się zmieniać nikogo- choć moja wielka chęć kontroli nad innymi czasem się odzywa ;) A wiemy juz skąd się bierze ;) I pewnie też z tym wiąże się coś co chciałabym rozgryżć- moje wenętrzne napięcie. Szukam żródła, chyba narazie błądzę. Ale każdy dzień daje mi szansę by go znależć ;) Ale streszczenie wyszło:) Pozdrawiam bardzo ciepło. 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Quest :) Weź w ten weekend i pójdź na saunę? Najlepiej na basen, a potem na saunę. Tylko nie gap się na tych ludzi, co też włażą na tę saunę, odstosunkuj się od nich. Albo powitaj przychylnie - zależy od Twojego nastroju. Albo zrób coś, czego normalnie nie robisz. Nie wiesz, co Cię potrafi oderwać od stresu...próbowałaś kiedyś? Nawet nie chodzi o stres taki silnie odczuwany. Ale właśnie o napięcie. Ja łaziłam kiedyś po lesie. Ala las musi być znajomy. Sauna na imprezie firmowej, wyszła rewelacyjnie. Więc może i z obcymi ludźmi da się wytrzymać. Dzisiaj rozmowa z córką przez telefon, dała mi poczucie wartości (przyznaję się do tego.........:) Córka w wieku dojrzewania, 14 lat, dzwoniła do mnie 3 razy, żeby pogadać ! Bo MA PROBLEM ! ludzie! słyszeliście ? :D:D:D:D:D) I jadę na te ustawienia Hellingera. Córka wie o tym, i na czym to polega. Sama jest ciekawa, co mi wyjdzie. Czy ja mam powody do narzekania??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prezenciku kochany ❤️ Taka smutna jest ta Twoja kartka z dziennika. A ja bardzo chciałabym żebyś była szczęśliwa. Radosna. Tyle w Tobie ciepła, miłości, mądrości. I nie zatrzymujesz tych skarbów dla siebie. Dzielisz się z nami. Wspaniałe jednak jest i to, że dzielisz się swoim smutkiem. To bardziej intymna strona naszego życia. Uśmiechniętą stroną naszego ja zwracamy się do obcych. Na luksus pokazania swojego smutku czy cierpienia możemy pozwolić sobie tylko w stosunku do naprawdę bliskich ludzi. Tylko tych, których obdarzamy pełnym zaufaniem. Pomyślałam teraz, jakby to było, gdybyśmy się wszystkie spotkały w tzw \"realu\". Dużo, dużo łatwiej jest otworzyć się anonimowo. To daje poczucie bezpieczeństwa. Wyrzucać z siebie to wszystko, patrząc jednocześnie w oczy... byłoby na pewno niepomiernie trudniej. Ja też Prezenciku rozmawiam z Bogiem i proszę Go żeby poprowadził mnie dobrą drogą. Po prostu dobrą. Nawet, jeśli dla mnie jest trudna. Żeby pozwolił mi odróżniać uczucia. Żebym nie skrzywdziła na niej nikogo. A zwłaszcza ludzi, którzy są dla mnie ważni. Ważni, bliscy i których kocham. Ściskam mocno Ciebie Prezenciku i wszystkie kochane dziewczynki ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baloniku: Ja bede w Polsce okolo wiosny. Po 10 latach nieobecnosci.Moi rodzice zyja jeszcze i mam tam siostre z rodzina. Pojade do Warszawy. Pochodze z Centrum Warszawy. Kolo Pl. 3-Krzyzy. Zachacze o Krakow - chyba. Mozemy sie spotkac. Z przyjemnoscia. Skad jestes?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz Bliskoznaczna balonikowa...:) rozmawiac i patrzac w oczy jest znacznie piekniej niz pisac. Choc trudniej. Piszac oczyszczamy sie - to prawda. Ale rozmawiajac i pokonujac wstyd...cos sie dzieje..wytwarza sie jakas energia pomiedzy ludzmi. Energia Milosci chyba!! Obdarzajac zaufaniem te osobe siedzaca na przeciwko, ktora nas uwaznie slucha obdarzamy ja miloscia. A ona sluchajac i dajac nam 100% swojej uwagi - darzy nas tez miloscia.. Dobre dzialanie przy nalepszych intencjach, wobec drugiego czlowieka jest Miloscia. I to powoduje wielka radosc. Pomimo smutku - radosc. I smutek i radosc moga istniec razem. Oba sa pieknymi uczuciami. Oba bardzo tworcze i oba bardzo plodne. Sciskam Cie.❤️ PS Ja kiedys probowalam troche pisalam...kiedys...teraz zaczelam na nowo. I zupelnie inaczej. To jest ta plodnosc Milosci. Wiele pieknych rzeczy przed Toba i Wami. A co z Mrowka?👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do prezent
czy wg Ciebie, zwiazek Szklanki, jest kreatywny i płodny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do prezent
a w czym sie wyraża owa kreatywność, prócz oczywiście w wymyślaniu sposobów na oszukiwanie jego rodziny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie do prezent
na czym polega kreatywność i płodność związku, opatrego na oszukiwaniu osoby trzeciej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie pisze o zwiazku..ja pisze o plodnosci i kreatrywnosci milosci. Na tym zakanczam dyskusje z pomaranczowa osoba. Pozda\\rawiam serdecznie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo ty
szklanko nie masz wiele już poza swoim bełkotem do powiedzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do prezent
no niech mi ktoś wytłumaczy, bo ja laik jestem. W czym objawia się płodność i kreatywność miłości, zbudowanej na oszukiwaniu osoby trzeciej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A o sprawy szklanki trzeba pytac szklanke. Bo tylko ona wie. Ja jak mam zapytac o wyniki przedsiebiorstwa X...bo mi potrzebne...to nie pytam przedisebiorstwa Y.;) I mam nadzieje ze nie dojde do takiego stanu umyslu, ze bede pytac Y-eka o X-a. Zycze pozbycia sie niecheci. Bo ona zaslepia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szklanko🌻 \"Nie wiesz, co Cię potrafi oderwać od stresu...próbowałaś kiedyś? \" Wiem co mnie odrywa od stresu. Mam takie swoje zajęcia, czasem wysiłek fizyczny, w czasie których i po których jestem zupełnie odprężona. Ale to bardzo pomocne środki dorażne. Bo napięcie jednak znów się rodzi. Gdzieś się wylęga ;) A najlepiej mi gdy nikt ode mnie nic nie chce, nic nieoczekuje. Tylko, że nie sposób tak ustawić rzeczywistości. Czytałam też o ustawieniach. Ogromnie jestem ciekawa jak to wygląda. Mam nadzieję, że zdasz relację. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×