Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ashlee

zajadanie emocji - wyrwijmy się z tego błędnego koła!!

Polecane posty

Ja tkwię w tym od wielu lat...ciągłe diety, głodzenie wykończyły moje ciało... aż w końcu zrozumiałam, ze to nic nie daje. Czuję się przecież jeszcze gorzej niż wczesniej, zanim tak sie objadłam...nauczyłam sie to kontrolować. Nie jest to łatwe, bo jednak wieloletnie przyzwyczajenia dały straszne rezultaty. Nie jedząc czekolad, ciast i wszystkich tych słodkich przekąsek czuje sie zupełnie inaczej...czasem mam ochotę rzucić sie na lodówke, kiedy to dopada mnie smutek, stres...ale to tylko chwilowe zaspokojenie \"bólu\"...potem sie zaczyna ciąg jedzenia. Jestem tego żywym przykładem. Ktos tu napisał że jedzenie to nasz przyjaciel...owszem ale nie wszystko. My jestesmy uzaleznione od jedzenia i nie ma innego wyjścia jak własnie walka ze swoją słabością. Wystarczy jedno małe potkniecie a znowu można popaść w ciąg... wiec jak to inaczej nazwac jak nie \"walką\"? Chwile zwątpienia zdażają sie każdemu. Trzeba sie zdecydowac w która strone chce sie pojść...czy nadal \"ukrywać\" się w domu?, czy może skończyć z ciągłym przyrzekaniem i obiecywaniem, ze od jutra? Wiem, że to nie jest łatwe. Dla mnie początek był najtrudniejszy lecz w koncu wszystko staje sie łatwiejsze... Opróżnić lodówkę to wyjście najprostsze ale najgorsze...bo co to daje? Pustkę... łzy... samotnosć... ja tak własnie miałam. Odsunełam wszystkich a na koncu zostałam sama. Rodzina daleko ode mnie, bo wyjechałam na studia, przyjaciele mieli mnie dosyć, bo wstydziłam sie gdziekolwiek wychodzic. Moja walka, moja odbudowa jest na razie na początku. Strach przed ludzmi istnieje nadal, ale każdego dnia robię malutki krok do przodu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co się stało z wami? Jak wam idzie walka z tym okropnym nałogiem, jakim jest jedzenie. Ja jakoś się trzymam, dużo ćwiczę i spalam ewentualne wyskoki. Mam nadzieję, że wy też sobie radzicie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć eaterka :) Mija mi 14 dzień i żadnego napadu. Nie powiem, że mi się nie chce! chce, ale powtarzam sobie, że jestem istotą myślącą i mam wolność wyboru. Jest ciężko, ale powiedzcie - wychodzenie z którego nałogu nie jest ciężkie. Wiele razy miałam już rzucić te wszystkie postanowienia, najeść się i sobie ulżyć, ale wciąż doskonale pamiętam, że po wszystkim NIE jest lepiej, że to jest początek obłednego objadania się przez wiele dni, tygodni! Trzymam się, chociaż z motywacją bywa różnie, ale nie chcę tak łatwo się poddać, nie chcę znowu wracać do tego, co było. niunka, jak w nowej pracy?? :) asiulek, jak tam, udało się ograniczyć słodyczowy nałóg? :) Loretta, najgorsze właśnie jest to, że od jednego napadu zaczyna się cały ciąg. Co u Ciebie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eyesblue23
Witajcie:) Ja przez wiele lat przechodziłam przez to samo co Wy. I myślę, że do dziś jestem jeszcze nałogowym żarłokiem. Ale poprzez swoje przejścia doszłam do wielu wniosków. Jakies półtora roku temu bardzo mocno schudłam. Byłam bardzo szczęśliwa i oszołomiona swoim szczęściem że udało się własnie mnie. Droga ta nie była łatwa ale udało mi się ja przejść gdyż zerwałam z facetem i chciałam mu udowodnić, że stracił najcudniejszą dziewczynę i że niech żałuje. Ranił mnie przez cały nasz związek a ja ciągle wmawiałam sobie, ze powinnam schudnąć bo dlatego mnie pewnie tak traktuje ze jestem gruba. No i pokazałam mu do czego jestem zdolna. Ludzie nie poznawali mnie na ulicy stałam sie bardziej otwarta i w koncu naprawdę mogłam pokazać kim jestem. No ale moje szczęscie nie trwało długo bo jakiś czas później znowu doznałam małego załamania i zaczęłam znowu jeść. I tak w kółko. Raz chuda raz gruba... pewnego wieczoru wpadł mi w rękę artykuł o „zajadaniu emocji”. Dzięki temu zrobiłam sobie tabele plusów i minusów kiedy jestem szczęsliwa, czy kiedy jem objedzona czy kiedy jestem lekko głodna ale szczupła i „działająca”. Własnie to słowo dało mi do myslenia. Kiedy jadłam nie robiłam nic. Objadałam się, leżałam, płakalam, wpadałam w załamania, nie chciało mi sie wychodzic z domu. Kiedy sie odchudzałam byłam pełniejsza wigoru a kiedy juz byłam szczupła, byłam zupełnie inną osoba. Chodziłam na imprezy, byłam radosna, prawie nie było mnie w domu. Schudnąć nie jest trudno ale najgorzej jest to utrzymać bo odchudzanie to tylko pewien etap a utrzymanie wagi to poczatek drogi. Zrozumiałąm, ze nie można cały czas stac w miejscu. Jestem świadoma tego, ze juz do końca zycia będe musiała uważac na to co jem. Nie dlatego że od razu tyje od główki sałaty ale dlatego, że wtedy jem wszystko. Teraz również dbam o to co jem. Biorę regularnie witaminy. Po za tym lubie dietetyczne dania. Któraś z dziewczyn napisała że jedzenie jest naszym przyjacielem. Ale chyba do konca sie nie zgodze. Nie każde jedzenie jest przyjacielem. Ja na swoim doświadczeniu wiem, ze jesli złamie swoje zasady to zaczyna sie ciąg dosłownie objadania. Nie chce tak życ, nie chce ciągle odkładac swojego życia na potem. Mam 23 lata, ale nie mogę pozwolić na „zastój” w swoim życiu, bo tak wiele juz mnie ominęło, tak wiele ludzi skrzywdziłam myślac ze udają że mnie lubią. A przecież tak myślałam bo nie lubiłam siebie wiec jak mogłam myśleć ze ktoś jeszcze mnie lubi. Pamiętajcie że nic nie zmienia się od raz uale małymi krokami można naprawdę daleko zajść. Kiedyś chciałam miec cos od razu, schudnąć na raz dwa. Nie da sie tak niestety. Wszystko wymaga czasu. A przede wszystkim zmiany. Nie można wszystkiego zwalać na rodziców, ze to jakies urazy z dziecinstwa. Na pewno jest w tym ich wina ale zrobiłysmy sobie też to same. Rodzice sa tez ludzmi i nie każdy potrafi być idealny. Oni byli wychowywani w innych czasach, bardzo surowych i kontrowersyjnych. Teraz są inne czasy. Psychologia nie była tak rozwinięta jak teraz. Dzieci były bite, bo tak trzeba było. Oczywiscie nie tłumacze nikogo ale chyba czas wziąc na barki swoje życie. Bo niestety nikt go za nas nie poniesie! Pozdrówka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hello:D Trzymam sie:) PRzeczytałam co napisała eyesblue23 i jakoś mi raźniej:) To wszystko szczera prawda. Zaczęłam od wczoraj. Jak na razie jest dobrze. Wczoraj wieczorem juz delikatnie sie zachwiało ale sie nie dałam. Dzis czuje sie zdecydowanie lepiej. Biorę regularnie magnez bo tak polecila mi pani Dr i nie mam juz takich ataków złości jak wczesniej no i co najwazniejsze nie mam ochoty na słodycze:) Ashlee gratuluje 14 dnia:) Trzymasz sie fantastycznie i zobaczysz będzie coraz lepiej. Ja wytrzymuje miesiącami bez napadów ale właśnie najgorsze jest kiedy sie zlamie. Dlatego pamietaj, ze jesli przyjdzie kryzys rób wszystko aby nie zjeść nawet kawałeczka czegoś co zaczyna u Ciebie ciąg, bo włansie od tego sie zaczyna. To taka mała przestroga ode mnie:) Ja czuje, ze teraz wytrzymam przez dłuższy czas i będe robiła wszystko aby sie nie poddawać. Damy radę moje Drogie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eyesblue, mi też się zrobiło raźniej :) taki zastrzyk pozytywnej energii :) Widać, że udało Ci się ogarnąć to wszystko, czego z całego serca Ci gratuluję 🌻 też chcę wreszcie wyjść do świata i poczuć się swobodnie :) Loretta, właśnie o to chodzi - omijam moje produkty \"zapalniki\" szerokim łukiem, przede wszystkim muszę się uwolnić od rzeczy zawierających cukier i białą mąkę, bo to one są początkiem końca. Zgodnie z zaleceniem niunki29 mam mnóstwo wody wokół siebie i kiedy nadchodzą dziwne myśli, po prostu dużo piję, pomaga :) Czasem tylko nie mogę znieść myśli, że inni ludzie mogą jeść te wszystkie czekolady itd. i tylko ja ciąglę się muszę kontrolować, jakbym umiaru nie znała, jak jakieś wygłodniałe zwierzę :/ zazdroszczę im.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też zazdroszczę ale cóż zrobic jesli nie zna sie umiaru...? Moja znajoma kieedys powiedziała mi że czasem mi zazdrości, ze mogę wytrzymac tyle czasu bez słodyczy, ale niestety nie wiedziała że juz jesli jem czekoladę to mogę ją jeść jesć i jeść. Z drugiej stronu ashlee są tego plusy bo dzięki temu bedziemy zdrowsze;) Pisałas że wytrzymałaś 6 dnia na wodzie i jesteś na niej do teraz? Czy juz jakas dieta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To było 10 dni oczyszczania mojego ciała i moich myśli, musiałam stanąć w miejscu i jakoś sobie wszystko poukładać, bo wcześniej był jeden wielki chaos i niewiadoma co mam zrobić z tym wszystkim. Uspokoiłam się i zaczęłam czuć i myśleć bardziej pozytywnie. Obecnie jestem na etapie wychodzenia z oczyszczania i trochę czasu to potrwa. Ale nie zamierzam już komponować w moją dietę rzeczy, które prowokują mnie do napadów, chcę zacząć z czystą kartą, rozsądnie układać sobie jadłospis, po prostu nauczyć się jeść normalnie i uwolnić się od nałogu słodyczy i bułek. Głód i apetyt to są dwie różne sprawy. Muszę to wszystko jakoś uporządkować. A wcale nie jest prosto pokonać stare nawyki, kiedy odruchowo chce się sięgnąć po coś do jedzenia. Też sobie tłumaczę, że to dla zdrowia :) nie będzie problemów z zębami, cera gładka, szczupła figura, odpowiednia ilość witamin w pożywieniu - to mnie podtrzymuje na duchu. Loretta, a Ty też tak jak ja chcesz schudnąć czy nie musisz? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Pieknie i madrze piszecie dziewczyny :) Ja też wytrzymuje,już 2 x moja reka wedrowala do ust z czekoladką .......... ale nie ,nie dam sie ,przeciez TO jestem ja i moje życie . Zarcie nie moze mną rządzic i wcale mi nie jest lepiej po............ nazarciu sie,wrecz przeciwnie . Wiec trzymam sie i mam nadzieję ,że w koncu mi się uda i zacznę normalnie sie odżywiac ,a nie zajadac problemy i problemiki Czego i Wam z całego serca życze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ashlee: przez moje ostatni ciąg jedzenia troszke sie nazbierało tu i ówdzie więc musze to zgubić bo w nic sie nie mieszczę. Ja również myśle o tym aby troszke pogłodowac. Wiedze i praktyke mam w małym paluszku na ten temat:D Trzymam sie jak na razie bardzo dobrze. Od wczoraj przygotowywuje sie na głodówke mimo,ze idą świeta muszę byc nieugięta. W moim życiu też zapanował dziwny chaos, do niedzieli miałam wrażenie jakgdyby wszystko wymykało mi sie spod kontroli. Non stop płacze, dziwne huśtawki nastrojów, niepotrzebne kłótnie których teraz żałuje. Teraz staram sie wyciszyc i wiem, że aby świat wokół mnie był przyjazny to sama musze sie do niego przyjaźnie nastawic. Wczoraj czułam jeszcze rozdrażnienie ale dzis jest juz zdecydowanie lepiej. Również pije duzo wody i to naprawdę pomaga. Gratuluje że wytrzymałaś 10 dni:) To naprawdę wielki sukces:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam:) nie odzywałam sie bo nie miałam siły kompa włączyc, pracuje na zmiany , studiuje (całe weekendy mi ta cholerna buda zabiera) no i jeszcze na angol chodze...zero czasu dla siebie...nic dziwnego ze faceta nie mam--przynajmniej wszyscy tak myslą:P ja osobiscie wiem ze przyczyna jest inna, jestem jakas \" zablokowana\" nawet jak mi sie facet podoba to nie potrafie sie zaangazowac i już:( przypadek beznadziejny... zwłaszcza ze mam juz prawie cwierc wieku...aaaa jak to strasznie brzmi:) przez pare dni moje odzywianie było na poziomie no powiedzmy normalnym, czyli bez kit-kata dziennie nie da rady:) brzuszek juz miałam bardziej płaski a nie taki wstretny balon, spodnie dopinałam bez problemu.. ale dzis na wieczór po powrocie z pracy znowu było czyszczenie lodówy:( okazało się ze nie bede miec w pracy umowy na stałe, po wakacjach musze spadac...strasznie się boje bo wiem jak cięzko jest z pracą, a nie mam nikogo kto by mnie utrzymywał:) eee szkoda gadac nawet sie nie próbowałam powstrzymywac wcale...jak mam tylko lekko zły humor to jeszcze jestem w stanie nie pochłonąc całej kuchni...ale przy dołku totalnym to i tak mam za przeproszeniem wszystko w d.... jeszcze swieta się zbliżaja..wcale mnie to nie cieszy, niedawno straciłam 2 najbliższe mi osoby i kazde swieta to raczej trauma niz radosc:( jesli dobrze rozumiem to stosujecie głodówkę tak?? hmmm to może i dobre bo rozepchany żołądek sie kurczy.. ja próbowałam ale nie dam rady, mam chyba taki organizm ktory zle reaguje, mam wtedy potworne bóle głowy, wiec chyba wiecej szkody niż pozytku. ale was szczerze podziwiam bo to cięzka sprawa:) może po swietach zamiast głodówki strzele sobie tez kurację oczyszczająca na warzywkach i owocach... tylko tez nie wiem jak wysiedze w pracy i w budzie z burczącym brzuchem słyszalnym na kilometr:P:P:P własnie kupiłam sobie sliczną turkusową tuniczke na allegro (tuniki super kryją brzuchol:) ) a własnie mam pytanie: czy zakupy tez traktujecie jako lek na frustrację ?? ja taaaak!!!! to nawet nie musi byc jakas droga rzecz, zwykły kolorowy długopis czy gumka do włosow poprawia mi humor:) chociaz niestety przyznaje ze mam pare niepotrzebnych rzeczy kupionych na poprawe samopoczucia. koncze juz, ide spac, głowa mi dzis peka bo miałam zderzenie czołowe z kantem szafki:) mam taki różowy placek na policzku wyglądam jak ofiara przemocy w rodzinie:) papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam o poranku :) Co do głodówki, to nigdy nie stosowałam jej jedynie w celu schudnięcia, to raczej takie wakacje dla organizmu :) trzeba być przekonanym, że się tego chce i mieć dobre nastawienie, nie ma sensu do niczego się zmuszać na siłę, bo każdemu służy co innego. Świąt to chyba u mnie nie będzie, a jak będą to takie \"dla świętego spokoju\" (chociaż osobiście w ogóle sobie tego nie wyobrażam). Między rodzicami nie jest dobrze, między mną a mamą też nie, więc same widzicie jak to wygląda. Nie ma u nas przygotowań, nie było święconej palmy.. pewnych rzeczy nie da się z dnia na dzień wyprostować. Mi osobiście jest smutno, bo takie rzeczy jak tradycja, rodzina, bliskość mają dla mnie znaczenie. asiulek, bardzo mi przykro, że tak Cię urządzili w pracy:/ ale nie martw się! jest trochę czasu, znajdziesz coś sobie napewno, tym bardziej, ze masz już doświadczenie :) Pytałaś o zakupy, ja zwykle idę do rosmanna i wymiatam pół sklepu ;) nic mi tak nie poprawia humoru (poza jednym, co mam nadzieję, już nie wróci) jak ładnie pachnący balsam albo żel do mycia :) Później w domu oczywiście zbiera się tego tyle, że nie mam gdzie trzymać :D ps.uważaj na szafki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja również witam o poranku a własciwie w południe:) Jak na razie czuje sie dobrze. Bardzo pozytywnie sie do tego nastawiam wiec jest dobrze. Ashlee między mną a moimi rodzicami tez jest jako tako. Moja mama zawsze o mnie dbała nawet bardzo. Zawsze starała sie aby niczego mi nie brakowało, cięzko pracowała ale jest osoba dosyc nerwową. Na dzień dzisiejszy jest na wysokim stanowisku, jest poważana wieel ludzi liczy sie z jej zdaniem ale znam ją od zawsze i raczej jest osobą dla ludzi, czyli na pozór, a ja znowu jestem zupełnie inna. Jestem zawsze szczera aż do bólu i nie gram przed innymi i może dlatego tal sie odsunęłysmy. Wiem tez że sporo jest w tym mojej winy ale mam jeszcze jakąś dziwną blokadę w sobie. Wiele razy mnie poniżała wśród moich znajomych i wychowywała dosc surowo wiec może dlatego nie umiem sie przed nią otworzyc. A tato w zupelności jej podporzadkowany, zamkniety w sobie. Dziwna sytuacja ale staram sie to naprawiać. Przede wszystkim muszę naprawić siebie, swoje życie a wiem, ze wszystko będzie na pewno wyglądało inaczej. Rano obudziłam sie z myślą, ze zjem może jednak chociaz ciemną bułeczke ale po chwili powiedziałam sobie \"o nie moja droga, bądz konsekwentna:)\" Jestem troszke nerwowa ale to normalne. Organizm sie burzy i zresztą wcale mu sie nie dziwię, bo dopiero dzis jest 3 dzień jak dzielnie sie trzymam bez napadu na lodówke wiec w końcu wszystko w organizmie wróci do normy. Ashlee a jak Ty znosiłaś głodówkę? Czy miałas jakies stany lękowe? Bo ja takie miewam kiedy przechodze dni oczyszcania. Dosłownie masa dziwnych odczuć od euforii po płacz. Ale podobno tak ma być. Potem przychodzi wyciszenie, zupełnie inne myślenie. To tak jakby na poczatku opuszczały ciało jakies złe moce. A co do Świat to u mnie jest istne szalenstwo. Ale lubię to. Mam nadzieje Ashlee ze jednak uda sie Tobie iTwojej rodzinie spędzic czas w miłje świątecznej atmosferze. Z drugiej strony to tylko 2 dni, gdzie wszyscy siedzą i jedzą. Nam widzocznie w tym roku nie przyjdzie dobrze zjeść ale uwazam ze my za to nie bedziemy cierpiały po świetach wiec głowa do góry:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ha ja tez nie mam zbyt dobrych kontaktów z mamą:) teraz mniej wiecej od 3 tygodni to prawie nie gadamy ze sobą...najwiekszy problem to chyba to ze mam kompletnie inny charakter niz moja mama i inne poglądy na wiele spraw no i stąd ciągłe awantury. Chociaż teraz to raczej \"ciche dni\" mamy:) mam kompletnego fioła na punkcie niezaleznosci a mama przez 25 lat (no jeszcze 24:) ) nie nauczyła sie ze im bardziej mnie sie do czegos zmusza tym bardziej pewne ze tego nie zrobie!! Poza tym to chyba moja sprawa jak wygląda moj pokój tym bardziej ze nie mam np smieci na srodku tylko bałagan kontrolowany i to czasem tylko bo na ogół lubie sprzatac i miec porzadek. A jak słysze teksty :\" co ja z wami mam, inne dzieci to....\" albo \" w innych domach to jest inaczej\" to cholery dostaje bo mama mysli ze inni to anioły tylko jej takie okropne dzieci trafiły. Ogólnie mama jest super i strasznie ją kocham, tylko jakos dogadac sie nie mozemy wcale..zreszta ja tez swieta nie jestem i mam trudny charakter!! a swieta chciałabym zeby mineły jak najszybciej atmosfera u mnie raczej bedzie kiepska i boje sie obzarstwa! a teraz troche z innej beczki:P czy wy tez singielki jestescie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejo:D Ja jestem singiel. Własciwie to miałam dwa powazne związki w życiu a reszta to przelotne znajomości. Nie mogę wytrzymać z facetem dwóch tygodnii. I sama nie wiem dlaczego. Po tygodniu stwierdzam, ze nie jest taki jakbym chciała i poprostu go rzucam. Zaczyna mnie to przerazać bo boję sie że juz nigdy nie stworzę trwałego związku. A Ty asiu też tak masz? Boisz sie zaangazować? A co do Świat to chyba za bardzo sie cieszyłam bo dzis pokłóciłam sie z mamą. Ma ostatnio jakies dziwne nastroje a ja juz nie moge sie doczekac az wróce na studia i odpoczniemy od siebie. A co do głodówki to cholercia musiałam przerwać bo cięzkie kobiece dni nastały. Ale nadal uwazam na to co jem. I wiem, ze na jakis czas mam spokoj z nałogowym myśleniem co by tu przegryźć ale najbardziej boje sie kryzysu. A co u Ciebie ashlee? Asiu pozdrawiam Cie cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przychodzi mi do głowy,że Wy musicie ponieść karę?Jecie,bo wiecie,że będziecie miały wyrzuty sumienia...takie podświadome karanie się.Nie wiem czy dobrze kombinuję,czytam Wasz topik,bo lubię siedzieć w nocy,a teraz już nic się nie dzieje:)I powiem Wam jedno,dziewczyny.Powinien być lekturą obowiązkową dla matak.Sama uświadomiłam sobie błąd jaki popełniam z moimi laskami,dokładnie taki sam jak moja mama.Akurat nie chodzi o jedzenie,ale temat ogólnie daje do myślenia.Pozdrawiam serdecznie,trzymajcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
część Dziewczyny :) mam kłębiaste, ciężkie chmury za oknem, a za chwilę muszę wyjść z domu:/ ale jeszcze na chwilkę wpadłam do Was :) asiulek, mam nadzieję, że sobie wyjaśnicie z mamą pewne sprawy i że Świeta mimo wszystko miną Wam w pogodnej atmosferze :) Ja wciąż mieszkam z rodzicami, a mimo to, nie rozmawiam z mamą już 10 miesięcy..... Co do związku, to tak, jestem z kimś :) ponad 6 lat razem :) nikomu nie pozwoliłam się tak zbliżyć do siebie jak jemu. Loretta, Tobie też życzę, żeby ułożyło się z mamą :) to pewnie tylko chwilowe, wszystko będzie dobrze :) Jeżli chodzi o jedzenie, to trzymam się twardo nowych reguł, ale psychicznie wciąż w tym tkwię, ciagle nachodzą mnie myśli, co mogłabym zjeść, dręczy mnie to bardzo, ale nie poddam się 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemonkowa
znow sie obzarlam,zaczelam okres zarcia,,, a dzis post ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lorretta ilość poważnych związków w moim życiu wynosi 0 ( słownie: zero!!!! ) tak więc mam supeeeerrr :P wyniki??!! nie potrafię się zaangażować-->z tym się absolutnie zgadzam. 2 lata temu myslałam ze poznałam \"tego jedynego\" no ale oczywiscie przestraszyłam sie i sama to ucięłam, w sumie zanim cokolwiek sie zaczeło:) czasem się zastanawiam co by było gdyby...bo miałam wrazenie ze nadajemy na tych samych falach-->wiecie co mam na mysli:) Nieraz jak słucham jakie moje przyjaciółki mają problemy z facetami to cieszę sie ze nie musze się tym martwić ale czasem jest mi baaardzo przykro ze znowu np wychodzimy gdzies ze znajomymi: same pary i ja:( czuje się wtedy jak idiotka z innej planety!! poza tym miło byłoby się czasem do kogoś przytulić:):):) moje zycie towarzyskie tez niezbyt kwitnie bo wiadomo ze pary najczesciej lubią spędzac czas we własnym towarzystwie albo z innymi parami! wogóle to faceci sa jak telefon: pomyłka albo zajety!!!:) albo ( usłyszałam chyba wczoraj) faceci są jak miejsca na parkingu: te najlepsze zawsze są juz zajete a wolne to inwalidzi (czytaj: emocjonalni popaprańcy:):):) ) znikam bo musze jeszcze duzzzo rzeczy zrobić bleee nie chce mi sie, za duze halo z tymi swietami... Ale mimo wszystko dziewczynki dla was: Zeby smiały się pisanki, Uśmiechały się baranki, Mokry śmigus zraszał skronie, Dużo szczęścia sypiąc w dłonie!!! pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane Kobietki z okazji Świąt chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego, przede wszystkim dużo zdrówka, uśmiechu, SILNEJ WOLI i wiary w siebie:D Jesteście naprawdę cudowne i dzięki temu topikowi zaczełam zupełnie inaczej patrzeć na swój problem:) DZIĘKUJE!!!!!!! Asiu, ja może jestem staromodna ale wierzę w przeznaczenie. Wierze ze jesli bedzie sie miał pojawic facet w Twoim życiu to sie pojawi. Znam wiele takich osób, co bardzo długo były same, juz wątpiły w swoje szczęscie a nagle sie zakochiwały i bum....:) Ja tez czasem czuje sie jakas inna bo czasem mam wrażenie że traktuje facetów jak zabawki. Tak bardzo boję sie zaangazowac że oj. Ale mam nadzieje, ze pewnego dnia pojawi sie juz ten własciwiy i watpliwości znikna. A co do mojej głodówki to zaczynam od lanego poniedziałku. Trzymam sie nadal dzielnie, jem rozsadnie i jestem z siebie coraz bardziej dumna:D Ashlee ciesze sie, ze dajesz rade i z tego co zdązyłam Cie poznać jestes silna kobietką wiec na pewno dasz sobie radę:) Mój organizm juz nie jest tak rozchwiany jak tydzien temu kiedy pożerałam ogromne ilości jedzenia. Teraz jest juz zdecydowanie lepiej:) Raz jeszcze życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych:D Pozdrowionka i ściskam Was najmocniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, Dziewczyny, jak dobrze, że tu jesteście. Dziś miałam taki kryzys, że już myślałam, że nie wytrzymam.. W domu pachnie sernik, normalnie wariuję od takich zapachów i nagle wpadam w jakąś dziwną panikę, byle tylko się najeść, byle szybko. Jak jakiś narkoman, czuję się rozpalona, ręce lodowate, rozbiegane spojrzenie, a w głowie tylko jedna myśl. Było mi już wszystko jedno, chciałam się tylko najeść, prawie rzuciłam się na bułkę z nutellą... prawie.... ja nie wiem, czemu ze mną jest coś nie tak, czemu jest tak ciężko pokonać ten nałóg... Wypiłam szklankę wody, potem zrobiłam sobie melisę. Pomogło. Ale na jak długo.. chce mi się płakać z bezsilności... Kto mi da gwarancję, że jutro to się nie powtórzy, jak mam być silna przy tych wszystkich świątecznych potrawach. Jest mi ciężko... :( Pewnie nikogo tu nie ma, wszyscy cieszą się ze Świąt... i dobrze, Dziewczyny, cieszcie się chwilami spędzonymi z bliskimi. Jedzenie to tylko dodatek. Najważniejsza jest ta bliskość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana Ashlee. masz tak dlatego, ze wszedzie wokół tylko słychac co sie nie upiecze na święta i tak dalej. Wiesz mnie przez myśl tez przeszło dzis, a może jednak sie poddam? Przeciez w koncu są Swieta to dlaczego mam sobie załować, ale potem powiedziałam sobie \"nie\"! To tylko dwa dni a jak zacznie się ciąg to bede tego żałowac. wiem co czujesz, doskonale wiem. Ja jak mam ataki to ręce mam zimne, chodze po pokoju, trzese sie w środku i nie wiem co robic. Wiesz gdy jestem poz a moim domem rodzinnym ide na aerobic. tutaj musze jakos sobie radzic. Robie wszystko tylko aby nie myślec. Wiem jakie to trudne! Napisz prosze jak ci idzie? Nie daj sie Ashlee! Nie warto. Cóż sernik to tylko ciasto. A swieta przeminą bardzo szybko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://glodne.pl/elle.png Kochane znalazłam fantastyczną stronkę:D Jak sie trzymacie? Bo ja od wczoraj fatalnie. Zjadłam kawałek placka, potem następny i tak następny. Czuje sie dzis okropnie. Byłam u rodziny. Cały czas ktos mówił..zjedz cos, przeciez są świeta\". Nie miałam nawet ochoty na to aby zjesć kawałek a wieczorem sie skusiłam . Czuje sie dzis beznadziejnie! I nienawidze tego uczucia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KRUSZYNKA INACZEJ
czesc dziewczyny, ja tez zajadam emocje(fajne okreslenie, nie wiedzialam ze tak to sie nazywa) ja tez zajadam emocje, wszystko zaczelo sie od rozstania z moim facetem jakis rok temu, siedzialam, myslalam i jadlam, jadlam jadlam. On, nawet po rozstaniu, pisal do mnie pozno w nocy smsy, wiec ja czekalam az cos napisze, czekalam w kuchni, siedzac obok lodowki, z czasem doszlo do tego, ze potrafilam robic sobie jajecznice na boczku o 1 w nocy!!! przytylam 10 kg, a zle nawyki zostaly:( od poczatku tego roku co rusz podejmuje proby odchudzania, lecz nie moge dopiac swego, mecze sie, nie moge schudnac nawet jedzac bardzo malutko i intensywnie cwiczac, podejrzewam jakies problemy hormonalne, musze sie przebadac, poza tym mam tendencje do tycia, a teraz jeszcze swieta, a ja jem, jem, jem nie czujac glodu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"kruszynka inaczej\" doskonale Cię rozumiem. Ja ostatnio miewam ciągi coraz czesciej. Od poniedziałku byłam juz pewna że dam radę, że znowu przyszedł ten czas uspokojenia i nie rzucania na lodówke ale przez świeta znowu sie zaczęło . Ale obiecuje sobie, ze wczoraj i dzis i cholera wiecej juz nie mam zamiaru. Takie motanie sie jest poprostu straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny jestem :) Zjadłam ciasto, zjadłam sałatki... i wyobraźcie sobie - nie mam wyrzutów :) Ta presja, że muszę sobie odmawiać wszystkiego tylko coraz bardziej nakręca cały stres związany z jedzeniem. A przecież to tylko 2 dni. Jutro mogę znowu zacząć dietę, zdążę schudnąć, nic straconego. Ważne, że wczorajszy dzień był jednym z lepszych od bardzo długiego czasu. Tak jakoś naturalnie wyszło, że wymieniłyśmy z mamą kilka zdań, nawet pośmiałyśmy się razem. Być może to tylko chwilowa poprawa, mam duży dystans, ale nie skreślam jej na wstępie. Przekonałam się, że mężczyzna, z którym jestem daje mi szczęście i bezpieczeństwo. Było dobrze i tak normalnie, z bliskimi, tak jak to bywa w Święta. Jedzenie przestało stań na piedestale wartości, zeszło gdzieś w cień na chwilę, nie będę się martwić, że zjadłam ulubiony sernik, całe życie przede mną. Mam wrażenie, że jak się zacznie żyć tak naprawdę, pełną piersią, to jedzenie będzie już tylko detalem, przestanie być sensem wszystkiego. Człowiek czasami za bardzo skupia się na sobie, mam tendencje do ciągłego analizowania wszystkiego, jestem spięta od ciągłego zastanawiania się, że jestem gorsza, słabsza, że nie potrafię. A może trzeba dać sobie prawo do popełniania błędów i zacząć wierzyć w to, że ludzie doskonali nie istnieją, a ci, którzy sprawiają takie wrażenie pokazują światu przecież tylko pewną część siebie i tak naprawdę to nie wiadomo jacy są naprawdę. Każdy ma jakąś słabę stronę, sztuką jest wykorzystywanie atutów i skupianie się właśnie na nich. Jak dotąd, zawsze wyrzucałam sobie tylko, że nie potrafię tylu rzeczy i że do pięt innym nie dorastam w ambicjach i dążeniu do celu. Żyłam życiem innych, załamując się, że sama jestem do niczego. Ale to do niczego nie prowadzi! Wciąż szukałam swojej drogi, bo chciałam wybrać tą najlepszą, idealną. Ale nie ma tej jednej idealnej, każda jest po prostu inna. Koniec umęczania się na siłę, trzeba znaleźć w sobie odwagę, by żyć, bo kto inny za nas to zrobi jeśli nie my same? Pozdrawiam Was serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×