Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ashlee

zajadanie emocji - wyrwijmy się z tego błędnego koła!!

Polecane posty

Gość zielonazaba
Ashlee, Napisalas cos bardzo madrego. W sumie ekstra kg to swietna wymowka na to zeby nie zyc. Bariera ochronna, mamy na co zwalic swoje problemy,nie musimy podejmowac wyzwan, mozemy byc bierne. Fakty niestety sa takie ze bez wzgledu na nasz wage zycie bywa paskudne dla wszystkich ale jak czlowiek ma ekstra kg to latwiej sobie wytlumaczyc ze ktos nas nie kocha,ze w pracy nie wyszlo,ze relacje z naszymi rodzinami sa nie takie jak powinny byc. Ja kiedys popelnilam blad myslac ze jak schudne to swiat sie zmieni,jesli bede idealna to ktos mnie bedzie kochal. Wiecie w sumie to jest okropne jak bardzo nas programuja nasze rodziny domy z ktorych wychodzimy nasze matki. Jak zupelnie podswiadomie kopiujemy wzorce....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda...kopiujemy wzorce zupełnie nieświadomie... I mimo, że będąc dziećmi, wmawamy sobie, ze my takie nie będziemy , podświadomie rozwija sie w nas masę lęków i teraz mają one wpływ na nasze życie. Potrafię przez wiele tygodnii wytrzymać bez słodyczy, bez tłustych potraw ale najgorsze kiedy zacznę. Nie mogę przestać. Czuję sie taka niechciana, niekochana...ale z drugiej strony mi to pasuje bo kiedy cos sie nie udaje zwalam na siebie, ze przecież jestem nieatrakcyjna wiec to pewnie dlatego cos mi sie nie powiodło....i znowu błędnę koło. Ashlee pisałas o tym, ze nie byłas psychicznie gotowa...ja teraz wiem, ze ja też nie byłam. Bardzo mi pomaga to co piszesz, bo czuje sie tak jakbym czytała własne słowa. Walczę, odkąd tylko pamiętam toczę bitwę sama ze sobą i czuje sie jak w skorupie z której nie mogę wyjśc. Trudno jest życ w takim letargu...raz pełna euforii a potem kompletne dno...chciałabym z tego wyjść i wiem też że trzeba stoczyc naprawdę ostrą walkę ze swoimi słabościami, choc to takie trudne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moi znajomi są pewni, że jestem szczęśliwą osobą, wiem też że podobam sie facetom ale odrzucam ich uczucia jakby było to coś złego...na zewnatrz ciepła i serdeczna a w środku zimna jak lód... uciekam do jedzenia, do czekolady bo wtedy jest mi dobrze, przyjemnie a potem cała masa wyrzeczen i płaczu, dlaczego znowu to zrobiłam...zdaje sobie sprawę że jestem uzalezniona... nie wiem czy zdecyduje sie na terapię. Troche sie boje a raczej boje sie tego, ze nikt mnie nie zrozumie i nie pomoże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonazaba
Dorissa, dlaczego walczysz sama z soba ?????????? Nie da sie wygrac z soba. Akceptuj siebie taka jaka jestes i pozwol sobie na to ze nie jestes doskonala.Nigdy nie bedziesz koniec i kropka. Musisz sie jakosc scalic,pozbierac emocje pewne rzeczy uznac za swoje bez wzgledu na to jakie sa. Mnie bardzo pomaga pisanie,zwykly zeszyt w kratke w ktorym zapisuje codziennosc to co co czuje. Ja nie wierze w psychologow,wiem ze bywaja pomocni ale zeby mogli pomoc to trzeba sie na nich otworzyc,a ja nie widze powodu dla ktorego bym miala sie otwierac przed zupelnie obca osoba. W moim wypadku duza przemiana sie dokonala gdy uswiadomilam sobie ze albo polubie siebie ze wszystkimi wadami albo bede gonila za doskonaloscia i sposobem w jaki chca mnie widziec inni. Postawilam na siebie. Przestalo mnie obchodzic co ludzie mysla. Nauczylam sie byc egoistka. Domagac sie swoich praw,szacunku do wlasnej odrebnosci. Mnie wychowano na grzeczna dziewczynke ktora powinna byc cicha,skromna,pomagac innym i starac sie zeby wszyscy wkolo byli szczesliwi. Wielki blad bo dalej gdzies gleboko we mnie ten wzorzec tkwi. Mowie sciszonym glosem i czasami sie zachowuje tak jakbym przepraszala ze zyje. Taki glupi schemat " jestes mila,grzeczna,sympatyczna" to jestes akceptowana, jesli nie to Cie nie lubimy. Mase czasu mi zajelo zeby uswiadomic sobie ze to czy ktos mnie akceptuje czy nie nie ma kompletnie zadnego znaczenia. Przesunelam punkt ciezkosci i zaczelam sobie zadawac pytania " Czy ja chce byc/zadac sie z tym czlowiekiem,czy to dla mnie dobre,czy ta osoba niesie z soba wartosc " Nie walcz z soba... Jestes dobra taka jaka jestes :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonazabo, osiagnęłaś to, do czego ja dążę 🌻 Fragment Twojej wypowiedzi o konieczności akceptacji siebie wraz z wadami i odcięcia się od tego, jak chcą widzić nas inni jest istotą mojego problemu! Nie akceptuję siebie, wydaje mi się, że powinnam być doskonała we wszystkim, co robię, że skoro inni potrafią, to ja też muszę. Na każdym kroku czuję się obserwowana, oceniana. Wydaje mi się, że żyję dla innych! tak naprawdę nie wiem kim jestem ani co lubię, dopasowuję się tylko do oczekiwań innych. Jak odnaleźć siebie?? Jak odnaleźć własną drogę? Do tej pory bałam się podejmować jakichkolwiek decyzji - z obawy, że wybiorę źle. Ale tak się nie da żyć, przynajmniej mi nie żyje się dobrze w ten sposób. Każdy Twój wpis jest dla mnie drogowskazem i nadzieją, że można z tego wyjść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonazaba
ashlee, "Wydaje mi się, że żyję dla innych! tak naprawdę nie wiem kim jestem ani co lubię, dopasowuję się tylko do oczekiwań innych..." I tu jest pies pogrzebany. Ja jak sie w koncu troche otrzasnelam uswiadomilam sobie ze ja nie wiem co ja lubie. Brzmi smiesznie ale tak jest. Nie wiedzialam i dalej nie wiem jakie potrawy lubie,jaka muzyke lubie,co mnie cieszy.... Dostosywalam sie jak kameleon. W zaleznosci od tego co ludzie szukali ja to udawalam. W jakiejs ksiazce jest scena jak bohaterka pewnego dnia zapytana jaki rodzaj jajek lubi uswiadamia sobie ze wlasciwie to nie wie. Wie jak zrobione jajka lubia wszyscy ludzie wkolo ale Ona sama dla siebie nie wie.I robi w koncu te jajka na wszelkie mozliwe sposoby po to zeby sie dowiedziec co ONA lubi.... I to jest chyba najlepsza metoda. Zaczac od pytania "Co JA lubie? Co JA chce? Co JA akceptuje?" Na poczatku to bedzie strasznie zgrzytalo bo pseudo dobre wychowanie zaszczepilo w nas wiare ze skupianie sie na JA to jest egoizm ale to sie da zmienic. Nie jestesmy egoistkami jesli chcemy zyc po swojemu, nie jestesmy egoistkami jesli mamy swoje wlasne plany i pragnienia. Milo jest sprawiac ze ludzie sa z nami szczesliwi ale nie za cene naszego osobistego szczescia i spokoju ducha. Nie warto dawac prezentow na jakie nas nie stac...... Znalazlam ostatnio swoje zapiski sprzed paru lat:" O czym marze ... o niczym chce tylko zeby moja rodzina byla zdrowa i szczesliwa..." I wiecie zrobilo mi sie straszliwie smutno jak to przeczytalam,osoba ktora wtedy bylam nawet nie pomyslala o sobie tak jakby wlasne zycie bylo nic nie warte... Jakby nie bylo przedemna calego ogromnego swiata niezliczonych chwil momentow zachwytu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielonazabo DZIĘKUJĘ!!! Dodałaś swoimi słowami mi wiele siły:)Mnie również wpajano że muszę dawać szczęscie innym a sama byc pokorna i nie mówić czego pragnę, bo przeciez to sie nie liczy. Zawsze wychodziłam z takiej zasady, ze trzeba ludzi uszczęsliwiać, byłam miła, uśmiechnięta, kupowałam prezenciki aby zobaczyc uśmiech na twarzy osoby na której mi zależy a potem one mnie zostawiały albo raniły i stałam sie przez to bardzo nieufna. Do dzis wiele z tego mi zostało. Czuje sie winna kiedy komuś powiem niemiłą prawde w oczy albo kiedy na kogoś nawrzeszczę. A dlatego, ze boje sie odrzucenia. Takie stany też zajadam. Boję sie pokazać że moge wiele osiagnąc a z drugiej strony bardzo tego chcę... Czuje ze mam w sobie ogromny potencjał, masę pragnien i ukrytego szczęscia które boję sie ukazać na zewnątrz. Czuje sie zmeczona takim stanem. I nie chce aby zabrzmiało to jako narzekanie a nic nie robienie ale czuje sie naprawde jak w pułapace. Chciałabym znaleźć jakiś drogowskaz, jakis bodziec... A może poprostu powinnam tylko dobrze sie rozejrzec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czeka na nas tyle pięknych chwil... cały świat stoi przed nami otworem...boimy się tego, ze jesli juz wyjdziemy mu naprzeciw to ktoś nas zrani i zburzy wszystko...ja bynajmniej tak mam. Boje sie porażek. Ale zdecydowałam, ze dzieki temu co tu piszecie Kochanie jest mi lżej na duszyczce. Żyję przeszłością a jesli juz myśle o przyszłości to w taki sposób, ze juz jestem piękna i zgrabna... ale zrozumiałam, ze trzeba cieszyc sie dniem który jest własnie dzis. W praktyce przyjdzie to o wiele trudniej. Życie przelatuje nam przez palce,nie korzystamy z szans jakie nam sie przydarzają a potem żałujemy i znowu zajadamy to wszystko bo przecież jest ku temu powód...jesteśmy w powaznym nałogu, jak alkoholizm. Zajadamy każde niepowodzenie a nawet i radość. Czas cos z tym zrobic i wiem, ze nie pojdzie nam łatwo ale przecież skoro wielu ludziom sie to udaje to i nam sie uda!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fionkaa
Witajcie. Czytam topik z ogromnym zaciekawieniem. Ja też kilka miesiecy temu przezywałam ten koszmar. Miałam fatalne huśtawki nastrojów, nie rozumiałam siebie. Miałam nadwagę, problemy ze sobą. Bardzo często plakałam i jadłam, jadłam a końca widac nie było. Budziłam sie chciałam jesc, kładłam sie spać - myślalam aby jeszcze cos schrupnąc bo przecież od jutra sie odchudzam. I tak kółko sie kręciło. Pewnego ranka sie obudziłam i nie wiedziałam co ze soba zrobic. Nie mogłam juz w nic wejsc, chciałam isc opróżnic lodówke bo miałam dosłownie doła. I powiedziałam nie. Wtedy dopiero kiedy zaczęłam sie odchudzac zobaczyłam ile zostawiłam za soba ile musze nadrobić i ilu ludzi skrzywdziłam tym że byłam taka zgryźliwa bo nie byłam zgrabna. Nie powiem, ze przeszłam ten czas bez szwanku. Cierpiałam, a tak jak pisała dorissa tego bólu sie boimy najbardziej...a jak mamy kaca to jemy kolejną tabliczke czekolady. Postawiłam sobie małe cele. Zaczełam od diety, stałam sie egoistką bo zawsze tylko myslałam o innych a ja byłam ostatnia. Byłam nie miła dla ludzi a jednoczesnie pomagałam im jak tylko mogłam. Dzis jestem szczuplejsza o 13 kg. Nie raz mam napady głodu, wsciekłości ale to juz nie minie. Moze sie jedynie utemperowac ale nałóg pozostanie juz na zawsze. Tak jak alkoholik całę życie będzie marzył o wódce tak ja będe marzyła o nawpieprzaniu sie(wybaczcie za słowo). I teto sie nie da zmienic. Trzeba sobie poradzic z tym na kazdy możliwy dla Was sposób. Trzeba sie stac egoistą, oczywiscie nie tak do konca bo przeciez trzeba zauważac ludzi wokół ale poświecic sie sobie i nie słuchac nikogo jesli czujemy, ze nam źle radzi. Ja np słyszałam często, ze nie schudnę, że zawsze będe gruba a teraz wszyscy patrza i nie wierza. Nie poddawajcie sie. Walczcie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane dziwczyny, ja dzielę wasz los każdego dnia. Tylko ja nie mam pojęcia jaki jest powód mojej choroby, bo moje dzieciństwo to bajka. Mam teraz 19 lat i nadal mam świetny kontakt z rodzicami. Fakt, że od malucha byłam grubaskiem, ale nikt we mnie nie wmuszał jedzenia ani nikt mi nie mówił, że mam być chuda. To ja sobie uroiłam, że jeśli nie będę szczupła to nie będę szcześliwa. Po 4 latach bezowocnego odchudzania, poszłam do psychologa. Chodzę ta od 2 miesięcy i muszę powiedzieć, że jest lepiej. Ale muszę wam powiedzieć że nie ma co oczekiwać od lekarza cudów ani tego że powie ci co i kiedy masz jeść. Trzeba też się przygotować na to, że trzeba będzie się zmierzyć z wszystkimi słabościami i przez lata ukrywanymi uczuciami. To jest takie grzebanie w swoim wnętrzu, żeby wszystko naprawić. Czytam wasz topik od popczątku i wiem, że ja nie histeryzuję tylko jestem uzależniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_tam_pani_psycholog
Tak, to prawda moje Kochane, trzeba zacząc leczyc sie od ducha a nie od ciała, bo inaczej nic z tego. Czasem można sobie pomóc samemu ale trzeba miec bardzo silną wolę. Trzeba poprostu byc gotowym i przygotowanym do zmian a nie pochobnie mówić że cos sie zrobi od jutra. Trzeba miec chociaz jakąś podstawę od której zaczniecie. Nie wolno sie zamykać przed światem, bo to do niczego nie prowadzi a jeszcze bardziej nas od niego oddala. Powoli...macie życie przed sobą i nie poddawajcie sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:” Kto chciałby dostać ten banknot?”. Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział :”Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię” i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał:” Kto w dalszym ciągu to chce ? ”Ręce znowu się podniosły .”A gdybym zrobił to?” -zapytał mówca i rzucił banknot na ziemię . Podeptał go butami i podniósł , był pomięty i brudny .”A teraz kto chce te pieniądze?”- ręce podniosły się po raz trzeci. „Moi przyjaciele ,odebraliście bardzo cenną lekcję . Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości .To jest wciąż warte 20 $. Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi .Ale to nie ma znaczenia co się stało i co się jeszcze stanie – TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy cię kochają. Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY. Jesteś wyjątkowy – nigdy o tym nie zapomnij!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś był ciężki dzień. Dwa razy prawie rzuciłam się na zawartość lodówki, tak niewiele brakowało. Bo przecież \"ten jeden raz nie zaszkodzi\", bo brakuje tego poczucia odprężenia kiedy czuje się w buzi smak czekolady, a w zanadrzu czeka jeszcze cała góra pyszności. Boże, jakie to złudne. Jak łatwo wpaść w sidła nałogu, bo tak! to nałóg! Co mnie powstrzymało? Wy i to, że tu piszecie oraz nadzieja na normalność 🌻 Jest ciężko.. zielonazabo, zawsze zanim coś zrobiłam, nie myślałam, czego ja chcę, tylko: co powinnam, czego oczekują inni. Tylko, że teraz naprawdę nie wiem, co lubię, kim jestem, moje słowa są opiniami innych ludzi. Wydaję się sobie taka nijaka, beznadziejna wręcz, bez osobowości. Może wystarczy spojrzeć w głąb siebie, poszukać.. wciąż poruszam się na ślepo, ale chcę, CHCĘ! dorissa, myślę, że każda z nas ma w sobie ukryte piękno, musimy je tylko w sobie odkryć, a potem wykrzyczeć światu, jak bardzo jesteśmy szczęśliwe! :) Bardzo do mnie przemawia Twoja opowieść o banknocie, dociera gdzieś glęboko i dodaje mi wiary 🌻 fionkaa, zauważyłam, że gdy tyję, to nie mam na nic ochoty i najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z domu, czuję się okropnie,a całą złość za tą sytuację wyładowuję na innych. To nie jest zdrowy układ. Cieszę się, że udało Ci się to opanować :) eaterka, przyczyny mogą być najróżniejsze, brak celu, niepewność co do przyszłości, chęć ciągłego kontrolowania sytuacji, nadopiekuńczość rodziców i wiele, wiele innych. Zwykle problem jest złożony, a przyczyn jest conajmniej kilka. Też wychodzę z założenia, że psycholog jest po to, by towarzyszyć w podróży do naszego wnętrza, ale to my same musimy zmierzyć się z problemem, nikt go za nas nie rozwiąże. taka_tam_pani_psycholog, mam nadzieję, że uda się małymi krokami osiagnąć równowagę. Żebym tylko wiedziała, dokąd zmierzam i czego tak naprawdę chcę od życia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny normalnie powinny byc inny temat tu topiku TERAPIA czytam was i odkrywam to w czym jest problem u mnie dzis juz nie mam czasu na pisanie ale jutro zajrze cudownie ze na swiecie jeszcze chodza takie anioły ja WY całuski 🖐️❤️🌻🖐️❤️🌻 a to zeby zaczarowac wam sny powiem wam ze zakupiłam kasete relaksacyjna jest naprawde swietna i to czesto jak wygladamy odzwierciedla nasz stan ducha dzis jestem fiona jutro bede ksiezniczka....to bledne koło bo piekno jest w nas kazdy musi w sobie odnalez ta kochana czastke te ziarenko i pielegnowac by rozrosła nasze umysły do jutra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Irminna
Abyście wiedziały dokąd zmierzacie musicie znaleźć cele jakie chcecie w życiu osiagnąć. Nie da sie zrobić tak, że nagle świat sie zmieni, ze bedziecie juz innymi osobami niż wczoraj. Każda godzina, każdy dzień daje nam na to szansę...najwazniejsze jest to, ze macie chęci. To juz podstawowy krok do tego, ze CHCECIE a wiem, ze tak jest, bo inaczej by Was tu nie było. Zawsze jest wyjście. Zawsze jest czas na zmiany. Wasze problemy tak jak napisałas ashlee wynikaja z wielu przyczyn. Czy myślałyscie kiedys o hipnozie? Jest pewnie tyle samo zwolenników co przeciwników ale to naprawdę dobra sprawa. I o wiele szybsza niz wizyty u psychologa. Ale jesli chcecie wyjsc z tego same to czeka Was droga, którą musicie ustalic, wytyczyc sobie i trzymać sie jej kurczowo. Znam kobietę, moja była pacjentka która była uzalezniona od jedzenia wlasciwie od zawsze. Dzis mija juz 12 rok jak jest na diecie. Niestety trzeba sie trzymac juz do końca zycia. To jest NAŁÓG z którym trzeba walczyc. Moja pacjentka do dzis mówi mi, ze ma napady głodu, bo to nie mija lecz trzeba umiec z tym walczyc. Mozna to na jakiś czas zatłumić ale ile mozna, prawda? Wiec albo to zatłumimy albo rozpoczniemy raz na zawsze walkę, która chcąc nie chcąc będzie trwała w nas. Wierzcie mi, mozna z tego wyjść ale TRZEBA UMIEC ZACZĄĆ!i trzymac sie tego kurczowo. Powiedziec sobie, ze CHOLERA KTO TU RZADZI JA CZY ZIMNA LODÓWKA?!!! Będzie cięzko i kto z tym walczy jak Wy wie że jest to droga przez mękę psychiczną, walkę z umysłem i ciałem. Od poniedziałku mam pod opieką dziewczynę, która bedzie pod moim okiem chudła w 28 dni. Jest nałogową maniaczką jedzenia i obiecuje Wam pisac jak sprawa wygląda. Będzie mnie na pewno nienawidziec przez pierwsze dni ale to dziewczyna z wieloma problemami emocjonalnymi tak jak Wy Moje Kochane. Wybaczcie szczerość ale inaczej sie nie da. Ciesze sie, ze piszecie i ze Ashlee nadała ten temat. Pamiętajcie że poczatki sa zawsze trudne ale dacie radę!!!!!! Pozdrowienia serdeczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przede wszystkim GRATULACJE dla Ashlee, ze udało się Tobie dzis przezwyciężyc napad na lodówke!!! To juz jest naprawdę ogromny krok do przodu:) Ja jem ale zdecydowanie mniej niz wczesniej. Obiecałam sobie, że będę zmniejszać porcje jedzenia stopniowo. Jak na razie mi sie to udaje. Irminna napisała, ze jesli sie juz zacznie to juz jest walka na całe życie i ma racje. Teraz musimy walczyc i być dzielne bez względu na całe zło wokół nas i na to jak bardzo nasze serduszka cierpią. Psychicznie czuje sie coraz pewniej tego, ze chce zmienic nie tyl moje ciało ale i psychike. Wiem, że nie da sie tak od razu ale chce spróbować. Wracam w niedziele do mieszkanka w któym mieszkam z moim przyjacielem, który wie, ze miewam takie ataki. Przy nim czuje sie jakos pewniej, że jednak nie musze tego robic, ze moge wytrwać. Najgorzej jest wtedy gdy jestem u rodziców...ten stan lenistwa, nic nie robienia doprowadza mnie do furii. I wiem ze tu jest źródło mojego problemu. Zacząć moge tylko tam gdzie wiem, ze wytrwam te najgorsze pierwsze dni. Wiem, ze wyda wam sie to śmieszne ale ja rownież od poniedziałku wyznaczyłam sobie cele, bo wiem, że wtedy będe po za domem a tam mam pewnośc, ze nic mnie nie wyprowadzi z równowagi. Wynioslam lekcje z waszych topików, i wiem, ze to dopiero początek naszej drogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonazaba
Wiecie a ja sie nie zgadzam z ta walka i tym ze ktos ma byc na diecie do konca zycia. Bo jesli walczymy to z kim niby z soba ??? To nie lodowka nami rzadzi jesli mamy ataki jedzenia to nie dlatego,ze jestesmy zle czy slabe tylko dlatego ze z jakis powodow to rozwiazuje jakis nasz wewnetrzy konflikt czy emocjonalna potrzebe. Walka zaklada wygranego i przegranego. Jak mozna walczyc z soba ???? To jest samodestrukcja wiec cos gorszego niz ataki glodzenia. W wyniku jedzenia w najgorszym wypadku bedziemy grube ale jesli zaczniemy same siebie traktowac jako przeciwnika to kompletnie zbzikujemy. Ja nie chce byc na diecie do konca zycia !!!!!!!!!!!! Jedzenie jest czescia zycia .Jesli zaczniemy to ze jemy traktowac jako cos niepozytywnego to jest prosta droga do anorexii czy bulimi. Tak jak z papierosow mozna zrezygnowac tak z jedzenia nie. Kazdego dnia do konca zycia bedziemy jadly. Jedzenie to przyjaciel. Nie walczy sie z przyjacielem i nie walczy sie z soba. My sie mamy kochac i lubic a nie biegac wkolo lodowki i czuc z tego powodu winne. Ja naprawde wierze ze poza tym ze jestesmy poprostu wrazliwe kobitki ktore sobie czasami nie radza z rzeczywistoscia OGROMNA role w tym wszystkim odgrywa zwykla biochemia organizmu. Jesli skacze nam glukoza we krwi to mamy ataki jedzenia. Jesli uklad hormonalny mamy rozchwiany mamy ataki jedzenia, jestesmy niewyspane chce nam sie jesc..... Moze naprawde zanim sie udamy do psychologa na diete do konca zycia warto zaczac od suplementacji. Chrom, B6,B12,L-Karnityna,Q10 i jakas dobra multiwitamina. Wystarczy ze jednego z tych skladnikow brakuje i glukoza szaleje. Wpadamy w deprechy,stany glodu i Bog wie co jeszcze. Moje problemy z zajadaniem emocji zaczely sie tak na serio jak weszlam na tabletki anty.Wyplukaly mi wszystko z organizmu wpedzily w depreche w stan nie ma sensu wychodzic z domu. Do tego moja dieta skladala sie glownie z weglowodanow. Bardzo polecam ksiazke Atkinsa jest w niech pieknie wytlumaczone jak dziala organizm od strony przemian biochemicznych zwiazanych z jedzeniem. Tlumaczy wiele zachowan ktore ja do tej pory uznawalam za przejaw slabej woli a ktore sa zwykla fizyczna reakcja organizmu na konkretne pokarmy. Polecam tez poczytanie sobie o kandydozie.Drozdzycy ukladu pokarmowego.Moim zdaniem to tez jest bardzo mocno powiazane z zajadaniem emocji. Dziewczyny jedzenie to przyjaciel. Jestesmy madre i wrazliwe, moze czasami za wrazliwe ale to ze zajadamy emocje nie jest niczym zlym. Zawsze sa jakies powody i naszym zadaniem jest je znalezc :)))))))) I jesli potrzeba nam ekstra chromu jedzmy chrom ale nie wpedzajmy sie w poczucie winny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja juz na nózkach pozdrawiam zielonazabka wiesz a ja sie z toba nie zgadzam po czesci codziennie o cos walczymy a jesli chodzi o jedzenie to chodzi o to zeby móc nauczyc sobie odmawiania bo tego mozna sie nauczyc jesli sie ma duza nadwage i chudniesz a nie zmienisz nawyków odrzywiania toi tak wrócisz do poprzedniej wagi to ne jest kilka dni to proces wiesz ja np.wiem ze tyje od miesa ,słodycze moga dla mnie nie istniec lubie dobrze zjesc pomyslałam sobie moze jestem uzalezniona od miesa w koncu pomyslałam ze alkoholik ma lepiej bo tylko nie pije a ja jesc trzeba ale wiecie jak sie myliłam jakie to cholernie trudne przestac jesc swoje ulubione potrawy trzeba zaprzyjaznic sie samam z soba pokochac sie pielegnowac znalezdz sobie pasje by jedzenie było tylko dodatkiem bo jemy tez w wyniku lenistwa pozdrawiam was a ta kaseta co wam pisałam relaksacyjna dotyczy odchudzania i jest tam tez hipnoza -to skutkuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odkryłam dziś pewną rzecz. Uzmysłowiłam sobie, że zostałam tak wychowana, by być skromną, dobrze ułożoną dziewczynką bez własnego zdania. Wpojono mi, że wszystko, co odstaje od ogółu jest niedobre, a chwile poświęcone dla własnej przyjemności są czymś, czego należy się wstydzić. Gdzieś w głębi mnie są zakorzenione poglądy, że bliskość i miłość są dla naiwnych i że zawsze trzeba być czujnym, by nie zostać zranionym. Mimo, że dawno dorosłam, wciąż psychicznie czułam się jak dziewczynka - nieudolna, zależna od innych, wciąż kontrolowana, niezdolna do podejmowania decyzji. Ale tak naprawdę to tylko ja wiem, co jest dla mnie właściwe. Może mi się wydawać, że wszyscy mnie obserwują i oceniają, ale każdy ma swoje życie i ma prawo przeżyć je tak jak chce. Zawsze czułam się niepewnie jako kobieta, nie umiałam się odnaleźć w tej roli. Teraz myślę, że musiałam po prostu dorosnąć, jednym przychodzi to łatwo, inni czekają całe lata. Czas przestać opierać się na zdaniu innych i być bezwolnym, bo życie mam tylko jedno. Jestem dorosłą kobietą, która może mieć własne poglądy, potrafi podejmować decyzje i nie musi wstydzić się tego, że kocha się ze swoim partnerem i czerpie z tego przyjemność. Nie jestem już nastolatką! nie trzeba prowadzić mnie za rękę i wskazywać, co powinnam, a czego nie. Czuję się tak, jakbym pokonała pewną barierę, pierwszą z wielu, ale wierzę, że małymi krokami uda mi się uwolnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślałam o tym, co pisałyście i tak sobie myślę, że to nie jest walka Z samym sobą, z lodówką, tylko to jest walka O coś - o nasze szczęście, spokój, to jest walka o nas same. Irminna, cieszę się, że będziesz tu pisać :) Może wnioski, które Ci się nasuną przy leczeniu tej dziewczyny, będą miały również odniesienie do nas, może nam też pomogą. Co do hipnozy, to boję się jej, jakiś nieuzasadniony lęk od dzieciństwa. Nie wiem czy umiałabym się na nią zdecydować. dorissa, powodzenia! :) wierzę, że prędzej czy później w końcu nam się uda! :) zielonazabo, byłam kiedyś na diecie eliminującej węglowodany czyli coś w stylu atkinsa. Przez miesiąc zapomniałam smaku słodyczy, moje ciało nie potrzebowało ich. Ale głód psychiczny pozostał i to on mnie zgubił. Nie chciałam ich jeść, ale jadłam, mimo, że zupełnie zmienił mi się smak i miałam już zupełnie wyregulowany poziom cukru. Podobno na pewną grupę ludzi chrom nie działa i ja chyba jestem wsród nich, bo miałam wrażenie, że wręcz gorzej mi jak go biorę. Przesyłam Wam trochę słońca, które mam za oknem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pełnapodziwu
łoł jakie mądre dziewczyny, czytam was, jesteście super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ashlee-----> odnośnie tego, co piszesz o twoim wychowaniu na \"skromną dziewczynkę\". Rok temu, będąc na terapii, czytałam książkę Eichelbergera (w tytule chyba coś o rozmowach... może znajdę, to wpiszę), zbiór krótkich felietonów. Jeden był dokładnie o tym: stereotyp kobiety-dziewczynki, która musi cichutko i słodko mówić, broń boże krzyczeć!; być leciutka i zwiewna jak ptaszek (jedzenie... się kłania); spełniać polecenia, bo przecież kobieta musi być pokorna i potulna; to samo jest z załatwianiem potrzeb fizjologicznych: sikanie jest niegodne i brzydkie! Więc trzyma się mocz do granic możliwości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześc :) Ja też jeste nadal z Wami ,tylko czas nie pozwala na aktywne uczestnictwo . Czytam Was i podnosi mnie to na duchu ,że jest szansa WYGRAC,, ze można , Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jeszcze ja............ I znowu problem domowy.................i znowu ............sie nażarlam,ja nie mam juz siły. Boje sie swoich mysli....................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pocałuj wujta z kad ja to znam traktujemy naprawde jedzenie jak lekarstwo na stres i o dziwo to pomaga tylko to błedne koło moze w czasie nasilonego stresu powinnismy zajac czyms umysł? oderwac mysli to jak z dzieckiem które sie rozplacze pod sklepem ze chce loda jak zajmniemy mu czyms umysł mysli to zapomina ,,,hmmm trzeba nad tym popracowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej. Ashlee ... temat mi wyjęłaś z ust. Wprawdzie nie uświadamiałam sobie nigdy, że te moje obżarstwo i słodyczholizm są spowodowane stresem, emocjami, ale czasem nachodziły mnie momenty - ile ty jesz? Przed chwilą jadłaś! Piszesz bardzo mądrze :) Ciepło mi się na serduchu zrobiło po przeczytaniu Twoich wypowiedzi, tak jakoś spokojnie, mądrze i ze zrozumieniem problemu który i mnie dotyczy 🌼 Moja mama jest nadopiekuńcza, wciska we mnie jedzenie, choć nie chce, korci mnie, proponuje tysiąc dań, kupi wszystko czego dusza zapragnie (u niej jedzenie to juz choroba, to samo co i ja mam teraz, zjada swoje emocje czy zabija nudę). Do przesady. Jedna dziewczyna tu wspomniała, że czasem nienawidzi swojej matki, a później ma wyrzuty sumienia bo przecież ja kocha. Mam identycznie, jak mam zły dzień, a ona podsuwa mi trzy dania to szczerze jej nienawidze i wyklinam ją w duchu, a kiedy indziej mam pretensje do siebie o takie myślenie o niej. Jem bardzo dużo słodyczy - mase!! Dzien bez przynajmniej kilku kawałów ciasta i batoników u mnie jest niemożliwy!! Nie wiem może dlatego, że kiedyś (pochodze z biednej rodziny) słodycz był rarytasem który gościł u nas np. tylko w niedziele. Teraz kiedy sama siebie utrzymuje i wiem, że stac mnie na to i że mogę w każdej chwili kupić sobie dwa opakowania ptasiego mleczka i je po prostu zjeść - kupuje je, nagradzam siebie, daje sobie odrobine przyjemności - bo mogę. Tak jak piszesz, bo trudniej o miłość, przyjaźń o to o czym się marzy, a jedzenie masz zawsze pod ręką. wystarczy wyjść do sklepu, żadnego wysiłku... Tak jak dziewczyna tu jedna wspomniala, tez miałam takich rodziców którzy chcieli mnie wychować na miłą, skromną, cichą i posłuszną dziewczynkę. Zbuntowałam się, przez co zupełnie straciłam z rodzicami kontakt, dopiero teraz po prawie 10 latach zaczynam żyć z nimi normalnie i potrafie porozmawiać z nimi bez wyzwisk i kłótni. To też miało wpływ na moje zachowanie. Sytuacja w domu na sytuację z innymi ludzmi i na postrzeganie samej siebie. Nie akceptuje siebie i dążę do doskonałości bo myślę, że tylko wtedy będę mogła się wbić w ten piękny świat w którym żyją szczęśliwi ludzie (co za brednie :( ) Dzis bym jak codzien zjadła kolację, potem ciasto, jakieś słodycze...ale od dziś postanowiłam nic jeść po 18, bo często siedze w necie wieczorami i chyba z nudów czy z emocjonalnej pustki jem co pod ręką. z tego wszystkiego mam figurę, że pożal się boze :( Wiem, że głód emocjonalny zastępuję słodyczami... Jak się czuję? Czuję, że życie przecieka mi przez palce, jestem młoda powinnam być pełna życia, a we mnie jest tylko lęk przed życiem, potrzeba akceptacji, miłości...Niespełnione oczekiwania rodziców, uciekający czas, żadnych bliskih przyjaciół którzy po prostu moga się czasem martwić o mnie, żadnej troski, z facetem przed którym się otworzyłam - rozstałam się, na drugim się zawiodłam, straciłam kontakt z większością znajomych, nie wiem dlaczego. Czuje sie samotna, niekochana, niepotrzebna, niewidzialna, marna...teraz dużo pracuję, chcę zabić wolny czas który spędzam w necie nie robiąc nic pożytecznego, obżerając się i dołując, myśląc o szczęsliwym życiu innych znanych mi osób. Po prostu : moje życie jest beznadziejne - dlatego jem, jem, jem. Bo jaka przyjemność mi pozostaje w tym świecie będąc osobą wyalienowaną? PS Do psychologa chętnie bym poszła bo nie potrafię \"wylizać\" się z dziecięcych ran...ale nie mam pieniedzy obecnie. Im jestem starsza tym to spycham głebiej, zajmuje się czym innym, i jakoś żyje - wegetuje... Ciepło pozdrawiam i wracam jeszcze do topicku bo całego nie przeczytałam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Tak Niunka ,masz rację ,to jak dziecko przed sklepem,tak w dziecinstwie \"przekupywano\" mnie słodyczami i wiecie co pamiętam jak bylam chyba bardzo mala nie chcialam jeśc i wiem ,że wszyscy byli na mnie żli ,a potem zauwazyłam ,że mnie \"bardziej kochają\" jak zjadam grzecznie i Babcia która kochałam nad wszystko tak sie cieszyła jak zjadalam jej smakołyki i pamietam,że jadlam \"na sile\" podwojny obiad u Babci również ,bo ona byla taka szczesliwa ......... mam problem z dziecinstwem............. tak bardzo chciałabym skonczyc z tym .Jest mi cieżko............ Im jestem starsza tym bardziej to wraca,OJCIEC,ktory \"niby\" był taki wspaniały .........tylko ja i ,mama i w sumie niewiele osób wie jak na mnie krzyczał,jak mnie bił,jak się go bałam ,jak byłam szczesliwa jak nie było go w domu........... Boze,zrobił dla mnie duzo dobrego.Dlaczego wciaz wraca TO ZLE,dlaczego czuję się jak małe dzicko chowające się \"pod pierzyną\" przed jego razami ,dlaczego wciaż słyszę jego krzyki i przeklenstwa,nie pil alkoholu,zawsze byl trzeżwy,tylko duzo pracował i był zmęczony,a wszystko co złego sie działo to ja :( Potem dorosłość iproblemy z kontaktem z rówieśnikami i tyle zawiedzioych miłości ityle razy zranione \"oplute\" moje serce.Moglabym napisać powiesć>Dlaczego ???????????? Dzis jest dzis i JA muszę przebaczyc.......a nie mogę :( muszę to zrobic dla siebie .Dlaczego wciaz cisną mi się lzy,przecież jes ok ;) Tak chcialaby m przebaczyc ,ale rany dziecięce wciaz krwawią choc minęlo wiele lat .............. Ciągle czuję sie bezwartosciowa/choc wiele osob mi zazdrosci sytuacji? ciągle czuję sie gorsza ale mogę zjeść :(:(:(:(:(:(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam jeszcze tak, że zawsze mówię a raczej ogłaszam wszystkim : od jutra rzucam palenie, albo od jutra przechodze na diete (nie jem słodyczy) i nadchodzi to jutro...wydarzy się coś nie po mojej myśli i nagradzam siebie - jedzeniem! Czuję wstręt do siebie, że jestem taka słaba. A nie chce też kompromitować się przed innymi więc na imprezach nie jem (choc mi sie chce) bo udaje ze jestem na diecie, albo w domu nie chce obiadu, a kiedy wszyscy pojda spac dopadam do lodówki i jem wszystko co popadnie, kotlety, ryby, ogórki, ser, chałke...co jest możliwe do zjedzenia...to jest chore :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×