Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość umarła

Jak przestać cierpieć, gdy nie można żyć z nim i bez niego?

Polecane posty

Umarła i Lamoneczka Witam was ciepło.Odeszłam 3 dni temu...bardzo boli.Odeszłam bo zawsze tylko ja starałam się o nas.Jego milczenie,moja nadzieja,miałam dosyć.Wiecie boję się że nie pokocham nikogo.Jakbym miała kamień zamiast serca.Tak jest od dawna.Nikt nie jest w stanie wytrzymać z nim porównania.Jest obok mnie fajny facet, który mnie wspiera i reanimuje i wiem że coś czuje do mnie.Wiem że jest tego warty żeby go pokochać i nic nie moge poczuć.Wiem że to dziwnie brzmi ale moja sytuacja kiedy zaczęło się psuć trwała 9 miesięcy.Ciągle miałam nadziję że się poukłada...ale nie.Napiszcie jak dać sobie radę,jak zapomnieć,przestać czuć??Trzymam za nas kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
ja jestem jakas mocna teraz..bogatsza o nowe doswiadczenia...juz nie placze ...on mi ciagle cos zarzuca...ze nie odebralam telefonu... ze go olalam ze to ze tamto...zaczal tracic grunt pod nogami ...a ja czuje sie jakby bezpieczniejsza...silna i to rozstanie dalo mi wiele spokoju...jest mi lzej...bez codziennej szarpaniny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Hej kochane:) Zaraz do pracy mykam i chciałam tylko powiedzieć że czuje sie zadziwiająco dobrze. Nie płacze, nie wspominam, nawet nie bardzo mnie boli że on sie w ogóle nie odzywa. Przecież to dobrze bo uszanował moją wole. Ja sama go o to prosiłam. A wiecie czemu jestem tak spokojna i pogodzona? Bo to ja to skończyłam. Do tej pory to zawsze on odchodził a ja bardzo cierpiałam bo byłam przez facetów odrzucana od dziecka. Dlatego właśnie tak bardzo cierpiałam kiedy on zrywał a teraz kiedy to ja skończyłam tą zabawe czuje sie bardzo dobrze. Pewno tez dlatego że odważyłam sie wziąć odpowiedzialność i przestałam sie panicznie bać samotności. Szkoda mi tych wszystkich rzeczy które mielismy jeszcze razem zrobić i szkoda mi wspołnych znajomych bo teraz sie wszytsko rozsypie ale on zrozumie swój błąd bardzo szybko. Tylko że mi już na nim nie zależy tak jak kiedyś. To on umarł, nie ja:) Dziewczynki, musimy być silne i nie tracić nadziei na to słoneczko. To nie byli faceci naszego życia bo gdyby byli to bylibyśmy razem, długo i szczęśliwie. Prawda? Wiem teraz idą święta, długi weekend ale pomyślmy o tym ile sie dla tych kretynów wycierpiałyśmy i ile im poświęciłyśmy. To teraz chyba zacząć być dobrą tylko dla siebie? Porozpieszczajmy sie troche:) A im pies mordy lizał:) Życze Wam miłego i wesołego dnia 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Dziewczyny Ja mam dziś zadziwiająco dobre samopoczucie.Spałam jak dziecko pierwszy raz od....bardzo bardzo dawna.Pierwszy raz od dawna nie było w tych snach jego.Wstałam wyspana i radosna!! Wreszcie wiem na czym stoję i czego mogę się spodziewać.Sama sobie to dałam bo gdybym nie odeszła to bym znowu cierpiała.Zgadzam się to nie był facet mojego życia jeśli nie jesteśmy razem.Trzeba tak myśleć.Ja już jadę do rodzinki na święta ale odezwę się po powrocie.Trzymajcie się dziewczyny.Damy radę.Miłego dnia i wesołych świąt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam trochę inny problem. Jestem w związku od 8 lat. Mam już go serdecznie dość, bo przeginał wiele razy. Zawsze tylko prosiłam...i ....zero rezultatu. Z pół roku myślałam poważnie nad rozstaniem. Zdecydowałam się....i co....? No właśnie, nadal mieszkamy razem, bo na razie inaczej się nie da. Niby nie sypiamy ze sobą, nie jesteśmy już razem a on zaczął się starać. Robi wszystko bym dała mu szansę, codziennie mnie prosi, błaga i twierdzi, że teraz mogę mu zaufać, że nie przypuszczał, że może mnie stracić, że kiedy dotarło do niego stał się innym człowiekiem. Nie wiem co mam już robić, ja już chyba nic do niego nie czuję, jednak tak trudno mi powiedzieć definitywnie żegnaj (nie potrafię chyba tak go zranić). On twierdzi, że życia bezemnie sobie nie wyobraża, że musimy być razem itp. Do niego wogóle nie dociera, że może być inaczej. Wiem, że w takim wypadku powinnnam użyć ostrych słów, żeby do niego dotarło, ale jakoś nie mogę, on naprawdę bardzo się stara.....ale ja już nie chcę. Chciałabym, żeby to w końcu zostawił.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
witam kobietki rano czytalam topic i widze ze wczoraj sobie wzajemnie rozmowa jakos pomoglysmy...dzis rano jakos sie trzymalam...chcociaz popoludniu troszq sie podenerwowalam...odezwal sie do mnie jak zwykle z pretensjami...niewiadomo o co...teraz jest troche lepeij...powiedzialam mu przeciez ze odchodze a on dalej neka mnie swoimi problemami...mowi mi co robic bedzie i w ogole wczoraj pretensje o to ze nie napisalam gdzies wychodze...ze nie odbieralam telefonu specjalnie...nie wiem juz co myslec:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
brak mi sil kochane...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Nie lemoneczko! Nie brak Ci sił tylko jesteś zmeczona tym wszystkim! Tak jest lepiej kochana, nikt nie ma prawa Cie poniewierać i ranić. Nikt! Wytrwasz, zobaczysz:) On sie do mnie kompletnie nie odzywa, ja nawet wczoraj chciałam do niego napisać ale to było chwilowe. Teraz jest ok, wiem, że wytrwam. I Tobie tez tego lemoneczko zycze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
spotkalam sie wczoraj z nim...byla rozmowa...bolesna rozmowa...plakalm bardzo moje zly dla niego nie mialy juz znaczenia..obrocil wszytsko przeciwko mnie...nie zwracajac uwagi na swoje zachowanie w stosunku do mojej osoby...widzial tylko to co ja zrobilam...ze np nie odbieralam telefonu...nie napisalam ze gdzies wychodze...ale dlaczego ja mam sie spowiadac komus skoro on mi o niczym nie mowi?skoro przez ostatnie dwa dni nie odzywal sie do mnie...tak naprawde wyszlam ze swoimi znajomymi na kawke spotkac sie posmiac...on wymyslil juz woja teorie ze przeciez bylam tam z jakims NIM i ze robie z dniego tylko durnia...naprawde opadlam z sil po tym:( on zrobil dokladnie zebym to ja sie czula winna wsyztskiemu...ja wiele razy walczylam o niego wybaczalam...ale juz nie...on nigdy nie zawalczyl o mnie..nigdy!! zawsze ja musialam 1 wyciagnac reke...moglabym tak mowic i mowic...paralizuja mnie te wspomnienia dobrych chwil...najgorsze jest to ze tylko je teraz pamietam...mimo tego ze nikt mnie tak nigdy nie skrzywdzil jak on...ciezko mi jest...chcialabym w tym wytrwac...zapomniec o nim...ale on o sobie zapomniec mi nie da...wiem o tym...powiedzial ze bedzie pisal..dzwonil zapytal sie czy do niego w swieta przyjde...nie chcialam...powiedzialam zero kontaktu i odeszlam bez slowa...brak mi slow by opisac to co czuje...ale chyba nie musze tego robic bo czuje to samo co ja..taka pustke rozrywajacy bol zlosc zal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Lemoneczko:( Ja przez to przechodziłam setki razy, w końcu byłam spychicznym wrakiem i nie wytrzymałam. To będzie wracać kochana, ale musisz być silna mimo wsyztsko. Bo on na Ciebie nie zsługuje. Wiem jak to banalnie brzmi ale to szczera prawda. Zobaczysz, kiedy zaczniesz sie wyzwalać odkryjesz całkiem nowe życie tak jak ja teraz:) właśnie przed chwilą znalazłam jego profil na jednym z randkowych serwisów, przeczytałam opis i sie uśmiałam do łez. Uśmiałam sie z jego głupoty i nieodpowiedzialności. I niedojrzałości. I cięzko mi że tyle czasu zmarnowałam:( Pamiętaj lemoneczko, że nie warto tracić czasu na kogoś z kim nie idzie sie dogadać w prostych sprawach. Bo z kims takim nie da sie nic zbudować. Jesteś młodziutka, jeszcze masa zycia przed Tobą, musisz tylko pamiętać że masz swoją wartość i nie dasz sobą pomiatać. Trzymaj sie kochana :) 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez_ja
umarla------>jak ja Cię rozumiem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
A mnie samą dziwi że tak łatwo przez to przechodze:/ Zazwyczaj jak on odchodził to było ze mną naprawde źle a tu teraz taki spokój:) Musi być lepiej, sama w to nie wierzyłam przez kupe czasu ale teraz wiem, że to prawda:) jest naprawde dobrze bez niego, nie ma nerwów, stresu i tej ciągłej niepewności:) Pozdrawiam was😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
podziwiam cie za twoje pozytywne myslenie! chcialabym tak...napewno przyjdzie czas i na mnie...i ja jakos sie z tym wszytskim uporam...narazie to wszytsko jest swieze...moze kiedys zarowno do ciebie jak i do mnie sie jeszcze slonko usmiechnie...i bedziemy kiedys szczesliwe...i co najwazniejsze kochane!! a co do profilu w serwisie randkowym...to sie az zasmialam jak to przeczytalam...ale ja rowniez znalazlam profil mojego bylego juz...:) ty rowniez sie trzymaj! bardzo ci dziekuje za mase slow ktorymi staralas sie mi pomoc..i w jakims stopniu napewno ponoglas!! mam nadzieje ze z dnia na dzien bedzie nam coraz lze...bedziemy czuly sie spokojne i w koncu bezpieczne i nie bedziemy sie musialy martwic o to co bedzie jutro....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
bo maja uczucia ? dlatego sa glupsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
hmm a nie mam pojecia czy ktos skasowal..ja widze dwie twoje wypowiedzi...widzisz kobiety sa zazwyczaj bardziej uczuciowe niz mezczyzni...nie wstydza sie lez nie wstydza sie swoich uczuc...dlatego moze cie to zdziwi ale taka rozmowa na forum z kobietami majacymi podobne doswiadczenia niesamowicie pomaga...nie wiem co masz na mysli piszac ''glupie'' glupie bo mecza sie w zwiazkach ktre nie maja przyszlosci? czy glupie bo pisza tutaj takie osobiste rzeczy...pozdrawiam ciebie kimkolwiek jestes:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
a no wlasnie czasami tak bywa..ja sama tego nie rozumiem... skoro facet rani poniza to dlaczego kobieta dalej z nim jest? bo kocha?bo sie przyzywczaila?bo boi sie samotnosci..?nie wiem ja sie uwolnilam teraz bedzie juz tylko lepeij! miejmy nadzieje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Abox taki mądrala jesteś, co? widzisz ja mam pecha do facetów, przyciagam same pokomplikowane przypadki, a to wsyztsko przez moje paskudne dzieciństwo. Niestety nie każdy jest idealny i czasem ludzie sa zalezni od utrwalonych w psychice wzorców. A zmienić to wcale nie jest łatwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
jak sie tego nie przezylo... to nie jest sie w stanie tego zrozumiec!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Żaden mój facet nie był mach, wręcz przeciwnie - sami nieudacznicy zyciowi. I kwestia lubienia/nielubienia nie ma tu nic do rzeczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
dlaczego on nie pozwala mi o sobie zapomniec:( odzywa sie prosi zebym do niego cos napisala...czy on nie rozumie ze to boli mnie? :( ciezko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umarła
Puścił mi sygnałą. zaczyna mięknąć a mi sie chce śmiać :) Lemoneczko, wytrzymasz[kwiat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
hyhy ja tez sie nie odzywam ani slowem...a on ciagle pisze i prosi zebym chcoiaz literke jakas napisala na znak ze widze co on pisze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytalam wszystkie Wasze wiadomosci i musze przyznac ze jestescie bardzo silne. Ja tak nie potrafie :( Nie moge uwierzyc ze sie pozbieram do kupy. Rozstalam sie z chlopakiem (po prawie 5 latach) 19 lutego. Troche czasu juz uplynelo ale dopiero teraz boli. To byla moja decyzja. Na powod poskladaly sie rozne rzeczy i zdecydowalam ze tak bedzie lepiej. A teraz mam ochote zasnac i juz nigdy sie nie obudzic. Kazda czescia ciala czuje bol. Nawet nie wiedzialam ze taki bol mozna odczuwac fizycznie, nie tylko psychicznie. Wiem ze sama jestem sobie winna. Kiedy zapytal mnie o powod rozstania to powiedzialam mu ze to przyzwyczajenie. Jak bardzo sie mylilam! Okazuje sie ze nie moge i nie chce zyc bez niego. Jakis czas temu powiedzialam mu ze bardzo tego zaluje ale on stwierdzil ze moze mialam racje. Ze moze to byc przyzwyczajenie i ze teraz on potrzebuje czasu. Musi miec pewnosc czy to milosc czy przyzwyczajenie i czy wlasnie ze mna chce isc przez zycie. Moja sytuacja jest nieco inna bo to ja nie bylam taka jak powinnam. Juz kilkakrotnie z nim zrywalam (az mi wstyd to pisac) i za kazdym razem wracalam. Kiedys powiedzial ze za pierwszym razem to byl koszmar ale potem mial pewnosc ze wroce tylko potrzebuje sobie troche pomyslec. Nie atakujcie mnie, prosze. Odwazylam sie szczerze wszystko napisac bo jestescie dla siebie nawzajem zyczliwi. A ja juz nie wiem co mam zrobic? Kupilam mieszkanie, zmienilam prace i nie mam sily. Czeka mnie generalny remont i nie moge sie za nic zabrac. Calymi dniami placze. Gdyby nie kredyt mieszkaniowy to nie wiem... Moze powinnam zerwac z nim wszelkie kontakty? Duzo rozmawiamy i spotykamy sie. O ile na poczatku wyczuwalam ze ma do mnie zal to teraz jakby mu przeszlo. Sama nie wiem na co licze? Ale jak mam wykreslic z zycia najblizsza mi osoba? To moj jedyny przyjaciel. Zawsze byl przy mnie, nigdy sie na nim nie zawiodlam. Jest jak moje slonce bo odgania wszystkie czarne chmury. Dzieki niemu przetrwalam tyle ciezkich chwil. Paradoksalnie, wlasnie dzieki jego obecnosci jeszcze sie jakos trzymam. Nie wrozy to dobrze na przyszlosc. Ostatnio, jak wybieral ze mna kanape do salonu to powiedzial zebym wziela rozkladana bo jak go wyrzuce z sypialni to bedzie mial gdzie spac. Taki glupi zart a obudzil we mnie nadzieje. No ale co mam zrobic? Z jednej strony mowie sobie: zasluzylas sobie na to a z drugiej: jak on moze mnie tak traktowac? Moze taka kolejrzeczy? Ile krzywdy zaznal z mojej strony tyle teraz ja od niego dostane? Ktos mi kiedys powiedzial ze cokolwiek zrobisz dobrego, wroci do ciebie jako dobro a zlo wraca zawsze jako zlo. Moglabym powiedziec: takie zycie ale nie potrafie. Mam swiadomosc co stracilam i ze to moja wina. Przepraszam ze sie tak rozpisalam. Przynioslo mi to ulge. Poplacze sobie jeszcze troche i ide spac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ali20
tydzień temu zostawił mnie mój chłopak, byliśmy razem prawie 1,5 roku...ciągle nie mogę się pozbierać...na odchodne powiedział,ze nie jestem mu obojętna, ale nie wie czy jestem tą jedyną ;( mam niecałe 20 lat, on ma 24...rozumieliśmy się bez słow, spędzaliśmy razem całe dnie, byliśmy razem na wakacjach, wyjeżdżaliśmy razem na weekendy...myślałam,ze dobrze nam razem...aż tu pewnego dnia to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba...to było w połowie stycznia...powiedział, ze ma wątpliwości, ze nie wie czy mnie kocha...czy wytrzyma z jedną kobietą :O wtedy kazałam mu odejsc...za trzy dni wrocił do mnie, mówiąc, ze wszystko sobie przemyslał,ze jest idiotą i nie chce niczego wiecej mając taki skarb jak ja...później niby mówił,ze wątpliwości mu przeszły...ale ja ciągle nie miałam do niego zaufania, ciągle sie bałam,ze mnie zostawi, ten stres przeżywałam każdego dnia, zadawałam mu różne pytania, widziałam,ze nie jestem już najważniejsza, ale on ciągle mówil,ze bedzie dobrze,zebym sie nie martwiła, ze chce ze mną być...ciągnęło go do innego życia...powiedział,ze musi sie jeszcze wyszumieć(ma samych wolnych kolegów, bez których nie może żyć,a za którymi ja nie przepadałam), ze odpowiedzialność go przytłoczyła :( pewnie typowe...tylko,ze to on tak strasznie zabiegał o moje względy, był chorobliwie zazdrosny, miał pretensje jak mu sygnałka nie odpusciłam...chciał,zebym była w niego wpatrzona jak w obrazek, chciał zamknac mnie w złotej klatce...a ja głupia się dałam, wszystko bym dla niego zrobiła, wszystko poświęciła...heh :/ ale on mnie nie chce już...prosiłam,zeby to sobie jeszcze przemyślał, ale on powiedział mi,ze nie wie, ze na razie nie widzi możliwości wspólnego życia, ze póki co chce być sam;( i faktycznie na razie jest...tak sie starałam...mogłam sie juz do niego nie odzywać, ale nie wytrzymałam, cały świat mi sie zawalił...wszystko razem mogliśmy robić...tak bym chciała,zeby wrócił, ale to niemożliwe, bo już chyba po tym wszystkim nie umiałabym z nim być...tylko te wszystkie piękne chwile...z nim wszystko było takie pierwsze...boję sie,ze juz z nikim nie będę czuła sie tak swobodnie,ze przed nikim sie tak nie otworzę ;( a jak zobacze go z jakąś inną, to chyba serce mi już całkiem pęknie...tak bym chciała,zeby sie odezwał...zeby coś napisał...;( ale on teraz czuje sie górą, lepszy, bo mnie zostawił...przez 3 miesiące prawie codziennie płakałam, nie miałam stałego gruntu pod nogami...tak chciałam,zeby było dobrze,ze aż wszystko sie zawaliło...pewnie dlatego,ze czesto byłam zła i dogryzałam mu na temat dojrzałości i odpowiedzialności, to mnie zostawił :( a jak tak bardzo go kocham :( jak sobie pomyśle o wieczorach bez czułosci, bez niego...strasznie boję sie samotności, mam ciężki charakter, ale dzięki niemu sie bardzo zmieniłam - z podlotka w kobietę...niestety nadal trudno mi nawiązywać kontakty z ludźmi...nie chce być sama....ale też nie chce nikogo innego ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ali20, jesli dobrze Cie zrozumialam to Twoja pierwsza milosc? Nie wiem co Ci powiedziec? Prawda bedzie chyba najlepsza: bedzie Ci ciezko. Ale opowiem Ci pewna historie. Mieli po 17 lat, zakochali sie w sobie. Bylo idalnie, takiej pary nikt nie widzial. Raj na ziemi. Byli ze soba prez 3 lata az On nagle stwierdzil ze teraz chce byc sam, ze nie wie czy Ja kocha, ze sie jeszcze nie wyszalal, ze chce byc teraz sam. Ona bardzo cierpiala, rok wyjety z zyciorysu. Byla pewna ze juz nikogo nie pokocha, nikomu nie zaufa. Az po roku, od rostania, przypadkiem sie spotkali. Ona wlasnie zaczela wychodzic na prosta, nie czula zalu, nie pamietala o tych przeplakanych nocach. Zaczeli sie znowu spotykac. Stali sie ponownie nierozlaczni. Byli troche starsi, dojrzalsi. On sie bardzo staral zeby naprawic krzywde ktora jej wyrzadzil. Ona tez sie starala. Minal kolejny rok. Ona wyjechala nad morze (do pracy jako wychowawczyni na kolonii) i tam poznala ratownika. Wystarczylo 2 tyg i okazalo sie ze to Ten. A tamto uczucie? Milosc sie rozwiala ai pojawil sie zal i poczucie krzywdy. Chcialabym powiedziec ze zyli dlugo i szczesliwie ale niestety :( Moze i szczesliwie ale tylko 5 lat. Latwo sie domyslic ze to moja historia. A jaki z niej moral? Czesto idalizujemy pierwsza milosc, jesli sie konczy wydaje sie nam ze nigdy juz nikogo nie pokochamy. Ja musialam rok cierpiec a i tak dopiero po kolejnym roku dotarla do mnie prawda. Ponoc ten, ktory pierwszy wyleczy sie z milosci jest zawsze lepiej wyleczony. Calkowicie sie pod tym podpisuje. Moge sobie wyobrazic jak sie teraz czujesz bo ja tez nie mam sily by zyc. Trzymaj sie! Musisz byc dzielna. Ja tez musze ale nie potrafie. Czasem az mi sie ciezko oddycha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
drogie kobietki czytajac waszw wypowiedzi az nie wiem co mam napisac...nawet nie wiecie jak bardzo was rozumiem!! ciezko jest mi cokolwiek powiedziec bo ja sama juz nie wiem gdzie mam sie podziac nie moge sobie miejsca znalezc...musimy byc dzielne i silne by stawic czola tym wszytskim niepowodzeniom...ciezko jest...wiem o tym doskonale...ale coz ....zycie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lemoneczka, powiedz lepiej skad wziac sile? Brak mi sily aby byc silna :( Chyba tylko czas moze mi pomoc. Tylko on jest lekarstwem na wszystko. Niestety. Gdybym mogla zasnac na pol roku i obudzic sie wolna, wyzwolona. Albo inne zyczenie, realne: chcialabym przespac chociaz jedna, cala noc. I zybym nie snila o Nim. I zebym nie obudzila sie z takim bolem na sama mysl ze kolejny dzien spedze bez niego. I zebym .... potrafila dostrzec chociaz cien nadziei, wystarczy malutki :( Dziekuje ze jestescie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
czasami sa takie chwile kiedy siadam i placze...poprostu opadam z sil...nie chce mi sie zyc...wiem ze tak nie mozna...ale ja nie potrafie inaczej..bo jak mozna skreslic 3 lata ze swojego zycia w ciagu jednej chwili? tesknie cierpie...i moze gdzies tam w glebi duszy mam nadzieje...ze moze to jeszcze nie koniec?! ale to chyba tylko zludne nadzieje...nie wiem jak zyc...jak sobie poradzic...nie chce mi sie na facetow patrzec nawet...jestem zamknieta w sobie...zawsze sie balam tego bolu bo on jest najgorszy...ale chyba tak jak mowisz najlepszym lekarstwem na to wsyztsko jest czas...napawde to jest wszytsko strasznie trudne...za trudne dla mnie czasem udaje silna twarda a tak naprawde w srodku jestem mieciutka....boli mnie to ze nigdy sie juz do niego nie przytule nie pocaluje...boli mnie to ze juz nie bede spedzac z nim czasu..tak jak do tej pory dzien w dzien razem...wszytsko razem...on znal mnie jak nikt inny znal mnie cala...jak rowniez i ja jego...ale coz nie wiem jak dam rade naprawde...nie wiem jak wam pomoc i nie wiem jak sobie ulzyc...teraz swieta probuje sie czymkolwiek zajac zeby nie myslec...porzadkami sprzatam sobie cos tam...i jakos dzien zlecial... dzien bez niego...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemoneczka
ABOX a po co te zgryzliwe komentarze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja bylam/jestem z nim ponad 4 lata. To byl moj \"pierwszy\" facet. Kłóciliśmy się, ale kochaliśmy. Ostatnio on się zmienił - zaczęło się psuć. 15.03. powiedział, że już mnie nie kocha, że to już trwa, a on poznał inną. Na razie tylko gadają przez telefon, ale on chciał się z nią umówić. Ja płakałam, błagałam go żeby to przemyślał, bo przecież nie można tak nagle przestać kochać...Obiecywałam, że się zmienię, będę dla niego super kobietą, zrobię wszystko bo go kocham. Płakałam tydzień, co dzień przychodziłam do niego, prosiłam. W domu nie mogłam znieść samotności. Schudłam 5 kg, nie mogłam spać, płakałam cały czas. W końcu matka zaczęła się domyślać o co chodzi. Wypłakałam jej się (choć nie należe do wylewnych), ale i tak go broniłam. Napisałam mu sms, że powiedziałam mojej mamie o naszym rozstaniu. Dzień wcześniej wykradłam mu z notesu nr tej dziewczyny co ją poznał. Zadzwoniłam do niej - okazała się bardzo fajną dziewczyną i na szczęście powiedziałA, że On jej się nie podoba, i że ona też właśnie straciła miłość i mnie rozumie. Odetchnęłam. On zadzwonił - chciaŁ się spotkać. PoszŁam.Powiedział MI,ZE przestraszył się tego, że powiedziałam mojej mamie o naszym rozstaniu. Myślał, że jeszcze z tym poczekam. Przytulił mnie. Poszliśmy ze sobą do łóżka. Nagle on powiedział \"kOCHAM CIĘ\", zaraz potem powiedziaŁ \"nie wiem dlaczego to powiedziałem\"... Zaczęliśmi znowu się spotykać - ja zmieniłam się, przekonałam się do pewnych rzeczy, sypialiśmy ze sobą niemal codziennie i niemal codziennie on mi powtarzał, ŻE MNIE NIE KOCHA. Do mnie cały czas to nie dociera. Nadal się spotykamy. On wysyła mi sprzeczne sygnały - czasem mnie przytuli, pocałuje tak po prostu, jest lepiej \"w tych sprawach\", niż jak byliśmy ze sobą. Nie wiem co mam robić, co myśleć, mam sprzeczne odczucia. Kocham Go bardzo mocno, nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale z drugiej strony myślę o sobie że jestem tak jak prostytutka - sypiam z facetem, który mnie nie kocha!!! Jest mi z tym źle...nie wiem co robić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×