Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Platoniczna

Mężatki zakochane...nie w mężu...

Polecane posty

Aby cos sie zdarzylo, zeby moglo zdarzyc..........trzeba marzyc marzenia to jest cos czego nikt nie odbierze. czy sie spelnia czy nie..........???????? infantylne to moze, glupie moze, a moze pelne nadzieji i znakow zapytania? bo o czym marzy kazda z nas na tym topiku?/ o chwilach -zapomnienia, -uniesienia, -z dala od zycia codziennego, -o takich, ktore przypominaja nam, ze jestesmy kobietami, ktore moga kochac - ktore chca byc kochane -ktore zapomnialy, jak to jest byc dla kogos kims tak waznym, ze ......... hmmmm, ten ktos moze sie dla nas poswiecic????? ze nie dotknie nie przytuli ze stoi obok, cierpliwie ze mowi, wiesz ze nie mozemy??? ze patrzy, mowi, ale nie dotknie? bo dotyk to ten zmysl ktory doprowadzil do takiej sytuacji, w ktorej sie znalezlismy? ze cialo drzy, serce drzy, a rozum nie chce? albo nie moze? Bo jeszcze zachowal jakies tam resztki logicznego myslenia? sorry za pytajniki, myslniki, ale staram sie poukladac to co sie ze mna dzieje. tylko tutaj jest to na miejscu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Twój mail nie doszedł..sprawdzę jutro i dam Ci znać... To smutne,co napisałaś... "Stoi obok..i nie może dotknąć..." Wieczory są najgorsze,bo zbieraja się wszystkie czarne myśli..a tęsknota szczególnie daje o sobie znać.... Kobiety potrafią dorobić ideologię do swoich marzeń...poświęcić się im bezgranicznie...jeśli cos ..albo ktoś zadziała na podświadomość to prawie przepadłyśmy.. Nie wiem,czy dałbym radę ,jak ty..gdyby był blisko mnie nie umiałabym się chyba powstrzymać...aby nie przytulic się.. Marzę,aby obudzić się koło niego...aby czuć jego zapach..słyszeć smiech..i znów mieć poczucie,że ktoś jest za mnie odpowiedzialny..że liczę się najpierw ja..potem on.. A moze to wszystko mi się wydawało..? może..jego sms..słowa to banały bez pokrycia...przecież to też jest mozliwe..taka gra.. Znałam kiedyś faceta,który widział rozkosz w zabawie ludzimi uczuciami,sam ich nie posiadając... Wszystkie jego słowa to były wierutne kłamstwa..zawsze może na mnie liczyć...mial być przyjacielem do końca zycia..bo tyle razy mu pomogłam..byłam przy nim,kiedy wszyscy sie od niego odwrócili.. Płakał ,szlochał..a ja wierzyłam,że dzieje mu się krzywda..ot taki prawdziwy przyjaciel..tyle razy zapewniał.Zawsze możesz na mnie liczyć..do momentu,kiedy naprawde potrzebowalam tej pomocy..wtedy nie odbierał telefonów..właśnie był w Niemczech etc.. Kilka miesięcy trawiłam swoją głupotę,naiwność.. A może to dotyczy większości facetów..może lepiej nie angazować się..brać na chłodno.. A sms..traktować,jak jakaś bajkę ,która i tak skończy się żle... Trochę zamieszalam...ale myslę,ze nasze postepowanie jest w dużej mierze wynikiem naiwności... W życiu piekne sa tylko chwile...ale dla nich też warto żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez sie zastanawiam czy sobie nie dorabiam ideologii do tej calej sytuacji. mam mieszane uczucia-mozna kogos pokochac nie znajac go? a moze nie kochamy, tylko sie ludzimy kochaniem? moze tak potrzebujemy tej iskierki w zyciu,ze nie widzimy ze to tylko zludzenie? nie wiem? zadaje sobie to pytanie miliony razy dziennie i nie znam odpowiedzi. mam watpliwosci, ktore znikaja gdy tylko odezwie sie telefon, pokaze sms i licze dni do spotkania mam tysiace pytan, ktore mozna zadac w cztery oczy co bedzie?-zobaczymy pewnie wam powiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Zapewne i tak nie otrzymamy odpowiedzi na te pytania.. Chciałam powiedzieć,że odrobina dystansu przydałaby sie nam wszystkim...może wtedy rozczrowanie tak by nie bolało... Masz rację...życie z jego sms ,telefonami,jego myślami jest jakieś piękniejsze.. Spokojnej nocy..i miłych snów z 2...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Platonicznej
Sledzialam tutaj Twoja historie prosze napisz co sie stalo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zastanawiam sie czemu jestem taka zaklamana. czemu tak latwo przychodzi mi udawanie? dlaczego potrafie usmiechac sie, prowadzic normalne zycie, udawac, ze wszystko jest w porzadku? z jednej strony 1 z drugiej 2. codziennie sobie mowie:skoncz z tym. wczoraj poszlam spac pelna marzen nad niepewnym..... dzisiaj rano ....... okazuje sie ze to co stare, sprawwdzone jest takie swojskie, normalne........... kawa, smiech, plany na przyszlosc, i to take delikatne, niepewne, pelne czulosci klepanie po plecach z tymi slowami, waznymi, najwazniejszymi..... dylematy moralne i mysli, mysli, ktore buzuja w glowie moja 2 powiedzialami kiedys,ze czeka kiedy powiem dosc, nie pisz, nie dzwon musze to powiedziec ale kiedy???? dzieli nas tak niewiele, zeby sie spotkac... dzisiaj mu powiedzialm, ze boje sie spotkania, bo nie chce zeby mnie dotkna, patrzyl na mnie i mowil, bo boje sie nastepstw..... powiedzial, ze ze mnie nie dotknie, oczy ma wiec bedzie patrzyl i nie wie jak ma nic nie mowic????????? hehehehhe co mam powiedziec???ze poznalam zmysly:dotyku,wzroku sluchu, ktore doprowadzily mnie do takiego a nie innego stanu, ze nie chce poznac nastepnego zmyslu-smaku? mysle o tym jednym malym nawet takim wykradzionym, spontanicznym pocalunku ktory bedzie mi towarzyszyl do.................................. no wlasnie do czego???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wierze pinezka
Jeszcze tu piszesz? A gdzie Satinell? Tez wpada? Kiedys sie tu wymadrzalam na tym topiku .Potem 4 miesyace bylam na robotach zagranicznych i dupa blada .Kocham nie meza:P Popapraniec ze mnie!!! Tez mi pijanowato

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam serdecznie szukałam Was chwilkę ...ale skutecznie:) Obiecałam, że zajrzę i jestem :) Jak sobie radzę? Chyba jestem dowodem na to, że czas czas czas i jeszcze raz rozum - jest jedynym lekarstwem na beznadziejne zakochanie się w niemężu. Zakręcona ...da się z tym żyć. Bardzo się staram być duchem w domu...wspólny krótki urlop, i jednak pilnowanie myśli aby były z domownikami. Niestety ..dopóki nie zaakceptowałam tej sytuacji w pełni...nie miałam spokoju. koszmar. Ustaliliśmy z moją 2 że wracamy do stanu poprzedniego...nie wypierając się niczego i nie negując tego co jest między nami. Mamy szczęście, że mamy siebie i potrafimy szczerze o tym rozmawiać. Wiemy obydwoje, że nie można tego ciągnąć dalej bo zwariujemy i zakochamy się w sobie tak mocno..., że będziemy po prostu bardzo nieszczęśliwi. I nie będziemy wiedzieli co z tym zrobić. bo...i tu milion powodów (!). Może to zbyt banalne. Ale tak jak w każdej miłości, nawet w tej platonicznej ..miłość nie podgrzewania i zaniedbywana ..sama wróci do rozmiaru, który nie jest bolesny...Są jeszcze momenty w których mam ochotę wyć i gryźć ściany, ale odpowiedzialność za nas i za nasze rodziny każe nam zejść na ziemię. On jest bardzo opanowany i to chyba nam pomaga, nam obojgu. Ciągnie nas do siebie potwornie, ale rozum każe myśleć nie tylko o sobie. Nie ma nas w innej wersji i muszę to zaakceptować, a czas pokaże jak będzie dalej. Staram się być pogodną i uśmiecham się chyba częściej niż dotychczas, mnie to pomaga i jemu widze daje spokój, który jest mu bardzo potrzebny...chyba bardziej niż mnie. Będzie dobrze bo musi być. Nie żałuję niczego i jestem szczęściarą, że dostałam taki prezent od losu. I nie zamierzam być nieszczęśliwą. W życiu piękne są tylko chwile....A teraz posłucham \"boże daj dom\" dżemu ...to mi da równowagę ..i spokój. Pozdrawiam Was mocno, szczególnie ciebie Zakrecona, czarna_ines, złota rybko, nulinkę i ciebie Pokrako :) martwi mnie bardzo platoniczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem jak to sie stalo,ze Was wczesniej nie znalazlam.....zalozylam nawet topic ale chyba lepiej bedzie tu sie wygadac;moze cos poradzicie... jestem mezatka od kilku lat;na poczatku wiadomo-sielanka teraz codziennosc;staram sie jak moge zeby urozmaicac to nasze zycie pod kazym wzgledem bo bardzo kocham mojego meza ale ostatnio cos nie wychodzi....najawazniejsza dla mojego meza jest tylko praca a potem jego hobby;roumiem ten stres i ze potem trzeba odreagowac ale my juz prawie ze soba nie rozmawiamy;nie ma czulosci..ja sie staram ale on nie reaguje.... Mam kolege na studiach z ktorym zawsze bardzo sie lubilismy;ostatnio bylismy na jakims piwku pare razy na spacerze;fajnie sie nam gada...ostatnio to wlasnie jemu mowie o moich roznych sprawach bo on mnie slucha i mam wrazenie ze rozumie a ja potrzebuje czasem sie po prostu wygadac;wczoraj mnie pocalowal...a ja dalam sie calowac;nie powinnam ale czulam sie tak dobrze,bezpiecznie...tegu uczucia wlasnie brakuje ostatnio w moim malzenstwie...nie chce zdradzac,bo bardzo go kocham,ale brakuje mi pewnych rzeczy...mowie czego oczekuje,czego mi brakuje ale to jak rzucanie grochem o sciane... jestem w rozterce;jak przetlumaczyc mojemo mezowi,ze dzieje sie cos niedobrego i ze to nie tylko moja wina.... pozdrawiam Was cieplo!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokraka intelektualna
takie coś droga deltho rozwaliło nasze małżeństwo po 20 latach. twoje pruby "urozmaicenia " jak sama piszesz, to właściwie na czy one polegają . po drugie twe oczekiwania spowodowały całkowite poczucie bezpieczeństwa w pewnych sprawach u twojego męża i tylko coś co będzie w stanie zobaczyć coś namacalnego będzie mogło wyrwać go z tego letargu , aostrzeżenia twoje lub grożby odbierze tylko jako babskie gadanie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokraka intelektualna
acha cześć wszystkim :) i zakręcona co u ciebie [kwiatek}

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokraka intelektualna
🌼 🌼 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj grypa, grypa wykancza na maxa. witam was wszystkie. Jeszcze z katarem i ogolnym oslabieniem. I jak ja bede z czerwonym nosem w piatek wygladac?:) trudno, moze sie 2 wystraszy?? ;) kilka godzin,kilka chwil, a potem.........spotkanie przed nami, a ja juz sie martwie co bedzie po. Ech, tam......co ma byc niech bedzie. Byle mi z nosa nie kapalo.:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezakochana w nikim
szkoda mi kobiet..i mężczyzn też. Ciągle za czymś tęsknimy....mężczyzna za kobietą marzeń a kobieta...za mężczyzną z marzeń....szkoda,że w realu tak ciężko sobie dawać nawzajem...w związku. żal,rozgoryczenie,nuda...i pretensje wzajemne zabija każde uczucie......ech.życie !!!,,jak to być mogło,że ona i on osobno przez tyle lat?????????????żyli nie wiedząc o swoim istnieniu ..no jak?.jak to się mogło stać?...........po paru latach:),,jak to być mogło,że ona i on.razem.przez tyle lat???? żyli nie z sobą,lecz całkiem obok.no jak?.jak to się mogło stać??????hehehe.....samo życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Cześć dziewczyny! Złota rybko ,dziś sprawdzę swoja pocztę...i odezwę się na maila...Trochę zazdroszczę ci,że masz mozliwość tak szybkiego kontaktu ze swoją 2... Piątek rzeczywiście niedaleko...Może postarasz się go dotknąć...na pewno będzie fantastycznie... Ja ,aby to zrobić muszę czekać jeszcze ponad dwa miesiące...:( Dziś napisałam swojej 2 ; szkoda,że Ciebie tu nie ma ..tak bardzo chciałbym sie przytulić ..chociaż na 5 ,10 min...zapomnieć o całym świecie..poczuć, jak może być dobrze.. Odpisał,: jak to ,coś się zmieniło..? przecież cały czas jestem obok ciebie... Owszem czuję jego myśli..ale czasami chciałabym jego obecności... Dużo myślę o tej sytuacji..i nie wiem, co zrobię..ale boję się przegapić coś ważnego..boję sie stracić szansę na to ,aby znów móc się czuć fantastycznie.. Myślę,że gdybym naprawdę się zakochała z wzajemnością..to wtedy potrafiłabym zmienić swoje życie..mnie o tyle jest prościej,że nie kocham swojego męża już od kilku lat..i o tym wie...po prostu powiedziałam mu o tym... Zdenerwował się w pierwszym momencie..ale stwierdził,że jego miłość jest tak wielka ,że wystarczy... Jak wyglądałoby moje życie bez 2..?Szare..smutne..smutne...smutne..nie chcę tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Złota-rybko,twój mail nie doszedł....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Jestem wsciekał na maxa..a to wsdzystko przez tych facetów..doprowadxaja nas do takich stanów ze nie potarafimy sobie z tym poradzic:(.....jestesmy naiwne wswojej głupocie..bo chcemy wierzyc w potege milosci..bo chcemy czuc sie wazne kochane..to wszytko jest do dupy....oszustwo i wielkie kłamstwo..chciałabym zasnac i sie obudzic na nowo ..bez uczuc ..emocji..ehhh...jak widze ze ktos cierpi to cholera mnie bierze ze nie potrafie pomóc..ze to wykracza poza moje mozliwosci..bo jezeli chodzi o sfere uczuc i emocji nie zawsze jestesmy w tanie komus pomóc..kazdy ta droge musi przejsc sam..chore to i trudne....czemu jeden człowiek potrafi drugiemu zrobic tyle krzywdy ..naruszyc jego sytan emocjonalny..zburzyc swiat ..a potem podeptac i odejejsc.. Chciałbym byc \'\'tawarda\'\'..podetpatac swoja wrazliwosc..i zyc sobie spokojnie bez emocji...zimno kalkkulowac...tylko czy ja tak potrafie...napewno by mi było lzej i łatwiej... albo tak jak opisuje de Mello W KSIAZCE..NIE PRZYWIAZYWAC SIE DO OSÓB NIE UZALEZNIAC SWOICH ODCZUC OD INYCH OSÓB I RZECZY..zyc swoim zyciem, obudzic sie zyc tylko dla siebie i w zgodzie ze soba..tylko do cholery jak to zrobic ..jak wyzbyc sie w sobie starych pobubdek ze jak sie kocha to chce sie miec tego kogos dla siebie ..chce sie zeby zachowywał sie i robił jak my tego oczekujemy..bo jezeli tak nie jest ..to zaczyna nas cos uwierac ..bolec ..przeszkadzac..jak zyc w zgodzie ze samym soba..zeby nik nas juz wicej nie ranił..zeby jego ciosy nas juz nie bolały..ja na dzien dzisiejszy tego nie potrafie... ehh ..sory za potok słow i mysli ..moze nie składnych ..ale musiłam to z siebie wyrzucic... nulinko❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SLUZHSDAS
BZDETY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jasne dla kogos kto nie ma o tym pojecia to bzdety..ale mam to gdzies..:):):):) zapomniałam rano pozdrowic wszystkich piszących i czytajacych:):)ale mnie tak nosiło ze nie potrafiłam zapanowac nad soba:( pokrako co u Ciebie??juz wyszłes z dola??🌼 mrsfox---podziwiam ciebie za takie podejscie i chyle czoła..naprawde ..własnie wazne jest podejsc do tego ze spokojem zrozumiec siebie..i nie walczyc ze soba..piekne zdanie \'\'miłość nie podgrzewania i zaniedbywana ..sama wróci do rozmiaru, który nie jest bolesny.\'\'pozdrawiam serdecznie..🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Myślę,że życie bez uczuć i emocji nie miałby kompletnie żadnego sensu... I w sumie nieważne..jakie te emocje są..ale są..to one powodują,że czujemy ,że żyjemy...że świat nabiera nagle rózowych kolorów... że chce nam się żyć i walczyć dalej z przeciwnościami losu.. Nie chciałabym nic nie odczuwać..jak kamień... To nic,że przez to dostajemy po d.....sku...ale przecież nie zawsze... zakrecona...to chyba prawda... A jeśli ktoś pisze o tym ,co przeżywamy ,że to bzdety..to po pierwsze nie zna życia...po drugie nie ma kompletnie żadnego pojęcia, co my przeżywamy... Czy dwa światy..to koniec świata..? Chyba nie... Pozdrawiam, trochę lepiej się czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam... lubie_13---wiesz to wszytko jest bardziej złozone....zresztą jak wszytko w zyciu..nic nie jest proste i bez bólu...stram sie zrozumiec siebie..wyciszyc i obserwowac....moze masz racje co by zycie było warte bez emocjii...ale czsami juz ma sie dosyc..i nie chce sie juz nic czuc..nie myslec, nie czuc..zapomniec..a tu znowu problem bo sie nie da..nie da sie przeskoczyc pewnych sytuacji i odczuc... pytałas czy czuje sie lepiej ..poczuje sie dopiero jak dowiem sie ze u pewnej osoby jest..ok...tak bym chciała jej pomóc a nie potrafie..ta bezsilnosc..czsami jest dobijajaca..ale trzymam za nia cały czas kciuki i wierze ze wszystko skonczy sie dobrze...optymizm to jest chyba jedyna rzecz która potrafi zdziałac wiele..jesem szczesliwa ze jestem nia obdarzona po \'\'brzegi\'\'..hahaha ..ale zabrzmiało.. pozdrawiam wszystkich..zycze miłego ..słonecznego dnia..:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lubie_13, a moze po kobieta ma byc spacja albo_. nie wiem czemu nie dochodzi. zaloze sobie inny e-mail to podam go tutaj na topiku. sorry ale starego nie moge podac. I juz po piatku :( Jeszcze wiekszy balagan w glowie,jeszcze wieksze motylki w brzuchu. No i stalo sie, poczulam ten ostatni zmysl-smaku. Jeden maly, niespodziewany pocalunek, przy ktorym swiat zawirowal. Jeden maly, niespodziewany pocalunek, ktory przerodzil sie w nastepny i nastepny.......... . Ktory sie skonczyl, a swiat nadal wiruje.:) I ta swiadomosc, ze przekroczylismy pewna granice, ktorej nie mielismy przekraczac.Przekroczylismy i bedzie nam jeszcze trudniej. Jak odchodzilam to sie nie odwrocilam. Dlaczego ? Bo chyba nie mialabym dosc silnej woli, zeby nie wrocic do niego, przytulic , pocalowac. Tylko ile razy mialabym tak wracac?? Przeciez wiadomo, ze zostac nie moge. Pozwolilam sobie na chwilke melancholii, ale motylki w brzuszku trzepocza i tego nic nie zmieni. I smucic sie dzisiaj nie mam zamiaru :). Bylo pieknie, wspaniale tylko szkoda,szkoda ze tak krotko. Odezwe sie pozniej, bo teraz musze jeszcze troche ochlonac. trzymajcie sie dziewczynki, zakrecona-glowa do gory, bedzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Platoniczna
Chcialam wierzyc, starac sie, walczyc o malzenstwo. zatracilam siebie, aby maz byl "zadowolony". Chcialam walczyc ze soba.... ze swoimi myslami, slabosciami, marzeniami, wyobraznia... aby mąż był 'zadowolony"....abym mogla stwierdzic, ze JEDNAK WARTO walczyc o cos, do czego sie wczesniej zobowiazalo..... Do tego przyslowiowego..."na dobre i na zle..."... Chcialam dac mu duzo, aby poczuc, ze maz tez moze mi to jeszcze dac. Chcialam wierzuc ze warto.... ze dojrzale osoby tak postepuja, ze osoby z pewnym systemem wartosci wiedza co to kompromis, silna wola i ponoszenie odpowiedzia;lnosci za swoje zobowiazania.... Jak jest dzis..... Czuje sie jak schizofreniczka, pieprz..... schizofreniczka... Tylko myśl o NIm daje mi sily aby codziennie rano wstac z lozka.. aby ladnie wygladac, aby robic obiad, aby pracowac, aby.....wszystko inne.... przykre...przyznaje. Moja osobowosc zostala przez meza calkowicie stlamszona, on nawet nie wie jaka ja jestem. A rowniez nie rozumie ze czlowiem moze sie zmieniac...chciec czegos wiecej niz "nastoletnia pseudo milosc" . To nie tak, ze wierze w swoje wyobrazenia...nie jestem juz nastolatka. Umiem obserwowac i wyciagac wnioski, to moja zmora... Nie wiem juz do konca kim jestem. Wiem tylko ze przy NIM czuje sie soba....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Platoniczna-nie wiem co powiedziec. Wszystko to co powiedzialas wyjelas mi z ust. Stlamszona osobowosc??? Czy to jest to ze masz swoje zdanie, a mimo wszystko zastanawiiasz sie czy aby na pewno to zdanie jest prawidlowe? czy to jest to, ze wiesz ze myslisz racjonalnie, ale mimo wszystko udowadnia ci ktos,ze wcale tak nie jest, a im bardziej bronisz swoich racji, tym bardziej sie pograzasz? czy to jest to ze kochasz, kochasz, kochasz bezgranicznie, stanowicie jedno a w pewnym momencie uswiadamiasz sobie ze jestes odrebna istota? i czy ta nowo wykluta odrebna istota, czy to po 5,10,15,20 latach wspolnego pozycia,moze czegos chciec? ja chcialam a moja , nastoletnia milosc, ktora jest moim mezem, chyba powoli sie tego uczy. tylko dlaczego nie chciala sie uczyc, kiedy mi na tym najbardziej zalezalo? tylko dlaczego teraz, kiedy widzi, ze powoli mnie traci, zaczyna dostrzegac we mnie kogos, kto nie jest dodatkiem do rodziny? i dlaczego tak wolno sie uczy, w momencie, kiedy ja galopuje naprzod? Nie jestem juz tym do konca tym kim jestem. Odkrywam siebie na nowo, jestem jaka jestem. I taka juz chyba pozostane. Nulinka, jestes teraz na koncu tej drogi, do ktorej my zmierzamy. Bo nie oszukujac sie, powiedzmy prawde, kazda z nas chyba o tym wie, ze ten koniec nie bedzie z happy endem.# Zdrowy dystans zatracilam w momencie kiedy spotkalam 2. I nie potrafie sobie wytlumaczyc dlaczego, mimo moich lat doswiadczen, zdrowego rozsadku i wyksztalcenia, nie potrafilam powiedziec stop. Moze bym to-stop-powiedziala, ale nie oszukujmy sie, nie chcialam. teraz nie chce tym bardziej. Nulinka trzymaj sie cieplutko. Bardzo mi przykro, ze tak sie stalo.Dziekuje za to ze bylas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przekroczylam pewna bariere.Zrobilam cos co jest zakazane.Moze bylo to spontaniczne, spowodowane chwila,troche to bylo niesmiale, z mala doza ciekawosci? Stalo sie. Stalo sie, zakazany owoc posmakowal. nulinka ma racje.juz mysle o posmakowaniu nastepnego kawalka. do czego mnie to doprowadzi??? nie wiem. wiem ze chce posmakowac, mimo tego ze moj zdrowy rozsadek mowi stanowcze-NIE. On gada sobie a serce sobie. Kocham i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie_13
Jak zawsze decyzję musimy podjąć same... Ja w takim związku tkwię już kilka lat..dla dobra dziecka..dla świętego spokoju..dla tej małej stabilizacji..sama już nie wiem z jakiego powodu..ale dziecko stawiam na pierwszym miejscu..jej spokój.. Myśl o 2..powoduje,że chce mi sie rano wstac z łóżka..iść do pracy..i wiele wiele innych rzeczy... Tzn myślę,ze i tak robiłabym je..ale tak mam wiekszą ochotę... I czuję się znacznie lepiej , kiedy wiem ,że on o mnie myśli...dostanę od niego sms..itp.. Szaleństwem jest to, co chcę zrobić za 2 miesiące..podążę za głosem swojego serca..bardzo daleko... To będą najcudowniejsze wakacje od bardzo długiego czasu...Przynajmniej mam taką nadzieję.. Potem zastanowię się, co ztym zrobić..czy pozostawić to w sferze wspaniałych wspomnień ,czy starać się to urealnić... Zawsze ktoś bedzie cierpiał..mąż , bo może się rozstaniemy..2..bo może się rozstaniemy... Ja bo nie mogę zamienić 1 na 2-kę...ot takie przeniesienie w czasie.. Czasami myślę,że los śmieje się z nas i naszych rozterek...bijemy sie z myslami dniami i nocami.. Analizujemy nasze zachowanie..postępowanie.. A przecież i tak uczucia są silniejsze..i podążymy za nimi... Gdyby nie starczyło nam odwagi to pośrednio obarczymy swoich mężów za zaistniałą sytuację...bo to dla nich zrezygnowałyśmy z czegoś superastego...:) Tak czy siak kanał... Ale lepiej popełniac błędy niż żałować przez całe życie,że się ich nie popełniło... Złota rybko, nareszcie sie odważyłaś..ale co dalej.. Widzisz, boję sie tego samego...że mogę posmakować 2...i nie będę chciała z tego zrezygnować... Może nie jesteśmy jednak na tyle odważne,żeby postawić przysłowiową kropkę nad i... Bo gdyby tak było...to juz dawno nie byłybyśmy żonami..1.. A przecież 1..akceptują nas takie ,jakie jesteśmy.. To wszystko jest nie tak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×