Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mary z cleveland

jezyki polski w ameryce pojechalem kara do bary

Polecane posty

Gość siedze na porciu
te dziury to dobre! moze diamonty co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość swinkowaaaaaaaa 24
ja chyba tez jakies flu mam i fivera. strasznie zimno dzis. niestety w ofisie jestm do 6 i nie mam ani blanketa ani nie moge wziac szalera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
a co tu taki sailens? A zauwazyliscie, ze po jakims czasie poslugiwania sie angielskim nie mowi sie, ze cos mi sie podoba tylko ja to lubie... hahaha i w ogole uzywaa sie osob, np mowisz ja rozumiem zamiast zwyklego - rozumiem, najt wszystkim ide spac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj jak ja kocham te klimaty :D jak bym ludzi na Grinponcie slyszala :D :D :D najpierw stoisz w trafiku a pozniej idziesz do banku skeszowac czeka, ale tam big lajn to na kornerze sode kupujesz, haj do frend powiesz. wieczorem na pary pojdziesz podansujesz z menem albo huzbendem. wracajac na hals buma na lawce miniesz i pojdziesz pod szaler i slip bo bizi dzien miales/as . zadzwonisz jeszcze na sel by baj powiedziej i najs dzien :D kocham Grinponcik :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a nie zapomnij
zostawic gazety na drajwleju allbo w postboksie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siedze na porciu
evica:) tez to zauwazylam, a jeszcze znajomi wytykali mi cos takiego ze naduzywam po polsku slowa "uzywac".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
no ja raz jak napisalam maila do kolegi w Polsce, to mi odpisal, ze widac od razu ze z emigracji przyszlo, wszystkie pytania typu, ty widziales?, ja bylam, my poszlismy, sama na to w ogole nie zwrocilam uwagi wczesniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez cos
KOMPUTEROWE: musisz zasetapowac zasejwuj albo sejwnij

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość swinkowaaaaaaaa 24
a ja czekam az moja boska przyjdzie, bo mi sie czek baunsnol i musi mi dac nowego i musze od razu jechac go skeszowac, bo si eboje ze znowu sie bausnie :( ale ja nie lubie takich skamow !!! co tam u was? ja nie z greenpoint ja z oak forest , il jestem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
haloween, uuuuuuuuuuuuuu, co robicie? ja ide na impre przebierana do znajomych, bede hipis woman a moj maz bedzie hipis man

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siedze na porciu
a porcz przystrojony w spaidery i inne gousty. Zaraz childerny przyjda po kendi - pozdrawiam!!!!!!!!!!!!! ja sie nie przebieram w tym roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak tam po swiecie turka
jak turek sie udal;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Turek for egzampel udał się oł rajt, i jeszcze bezy i kukisy jami jami sama ukukłam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siedze na porciu
:) jestem jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
a bo same halideje i czlowiek bizi, ze nie ma czasu na nic, tylko gifty i gifty kupowac, halowiny, turki a za pasem krismesy i niu jer tuz, tuz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
a i jeszce dobry tekst slyszalam ostanio: w samolocie: - podac cos do picia? - whiskey on the rocks, bez lodu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siedze na porciu
a na kristumus idziecie moze do starego kraju?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evica
ja zostaje tu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
pisali o nas w wiadomosciach! WOW!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Brejkam wszystkie rule – śpiewa Marcin Świetlicki o buncie wobec otaczającej rzeczywistości. Ta dziwna konstrukcja językowa to w tym wypadku zabieg celowy, podkreślający rewolucyjne nastawienie nawet do zasad rodzimego języka. Jednak w skupiskach Polaków pozostających dłuższy czas za granicą procesy prowadzące do powstawania podobnych zachowań językowych stają się mimowolne. Oto przykłady podsłuchane w konwersacjach pośród żyjących na Wyspach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Partacz na frajernicy Początkowo wtrącanie spolszczonych wyrazów angielskich pojawia się jako forma żartu, jak na przykład przezwanie frytkownicy słowem „frajernica”, od angielskiego "fry", czyli smażyć lub nazwanie osoby pracującej na pół etatu "partaczem", gdyż wyrażenie praca w niepełnym wymiarze godzin brzmi w języku angielskim "part-time". Sami o sobie coraz częściej powiemy "Pollocks", zamiast Polacy, co jest nieco żartobliwym, ale i pogardliwym połączeniem angielskich wyrazów "Polls", czyli Polacy właśnie, i "bollocks", czyli najdelikatniej tłumacząc "bzdury". Podobnie żartobliwe spolszczenie spotkało powszechny w Londynie środek transportu, o którym często powiemy, że "pojedziemy tubą", bo metro w brytyjskim angielskim to "tube". Spolszczonych nazw dorobiły się też konkretne linie podziemnej kolejki. Piccadilly Line to "pikadilka", Central Line to "centralka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Niektórych nazw po prostu nie mamy siły tłumaczyć. No bo jak właściwie nazwać po polsku "payslip", czyli dokument z wyliczeniem, ile przelano na nasze konto i dlaczego właśnie tyle, który co miesiąc powinien nam wręczać pracodawca. Kto powie "urząd pracy" zamiast "job centre"? Może dlatego, że mimo podobnych funkcji, zupełnie są do siebie niepodobne. A jaki odpowiednik w języku polskim ma "council"? Rada dzielnicy? Chyba niewielu rodaków ma w swych doświadczeniach kontakt z tą instytucją w Polsce. Raczej już z urzędem miasta. I właśnie wielkości całych polskich miast są dzielnice, a w związku z tym i szczeble załatwiania spraw urzędowych w Londynie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Po pewnym czasie intensywnego kontaktu z językiem obcym, w rozmowach z rodakami zaczyna czasem brakować polskiego słowa. Odruchowo zastępujemy je angielskim. Nikt już nie składa podania o pracę. On "aplikuje", od angielskiego "apply". Ale przecież nie lek sobie aplikuje. Nikt nie idzie na rozmowę kwalifikacyjną. Każdy ma za to "interview". A co zrobić z Oyster Card lub telefonem na kartę... no właśnie – "pre paid". Dopłacić? Uzupełnić? Doforsić? Nie, trzeba je "natopować" od angielskiego "top up". Robotnik budowlany, ulubiony zawód chłopaków z Polski, też wymaga zbytniego strzępienia języka. Prościej "bilder". Jesteśmy bardzo "busy", bo na Wyspach nie bywa się już po prostu zajętym. Na mieście jest okropny "trafik", bo określenie "ruch" czy "korek" za bardzo kojarzy się z polską, prowincjonalną sielanką. Stopniowo coraz częściej zaczynamy układać zdania używając polskich wyrazów, ale zestawiając je ze sobą w szyku, jakby obowiązywały w nim reguły angielskiej gramatyki lub wręcz żywcem tłumaczymy angielskie związki frazeologiczne. "Wezmę pociąg" lub "wezmę autobus" da się słyszeć coraz częściej, zamiast "pojadę pociągiem lub autobusem", bo po angielsku powiemy właśnie "to take train / bus". Podobnie "mamy sex", zamiast go uprawiać. Najlepiej rano, kiedy mamy "offa", czyli dzień wolny, od angielskiego "day off".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Żeby chociaż szła za tym coraz większa biegłość w języku angielskim. Niestety, słownictwo coraz bogatsze, czego skutki powyżej, ale znajomość reguł językowych, frazeologizmów i łączliwości wyrazowej wciąż kuleje. Usiłując powiedzieć coś po angielsku, używamy polskiego szyku wyrazów, nie znając odpowiedniego wyrażenia, zastępujemy je bezpośrednią kalką z języka polskiego. Być może nie powiemy "Thanks from the mountain", mając na myśli polskie "z góry dziękuję", które po angielsku powinno brzmieć "thank in advance". Być może nie powiemy też "tower me" mając na myśli "uwierz mi" i nawiązując do podobnego brzmienia w języku polskim wyrazów "wierzę" i "wieża", które niestety w języku angielskim wcale nie są do siebie podobne ("to trust" i "tower"). Aż tak się nie ośmieszymy, chyba że dla żartu właśnie. Warto może jednak pamiętać, że angielskie "ordinary" wcale nie jest tożsame z polskim "ordynarny" i oznacza tylko "zwyczajny", a "hardly" oznacza zaledwie, a nie twardo, i używamy go, gdy ktoś lub coś "zaledwie" jest jakieś, a nie, gdy jest takie w dużym, czyli "hard" stopniu. Żeby nie zdarzyła nam się sytuacja, jak w tym dowcipie o Polaku, który w brytyjskim sklepie bardzo długo udaje piłkarza, żeby sprzedawca odgadł, że chce kupić piłkę. Sęk w tym, że do metalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
To już nie język polski. To "język polonijny", jak go elegancko określają językoznawcy. Jednak ulica ukuła dla niego bardziej chwytliwą nazwę: "ponglish", "poglish" lub "pinglish". To pomieszanie słów, struktur gramatycznych czy składni języka polskiego i angielskiego. Najczęściej przypadki tego zjawiska można spotkać wśród Polaków usiłujących porozumiewać się w języku angielskim poprzez tłumaczenie w dużym stopniu słowo po słowie wyrażeń angielskich. Według niektórych językoznawców jest to pośród osób dwujęzycznych wręcz nieuniknione, a wykorzenienie tych nawyków wymaga ogromnego i świadomego wysiłku. Pojawienie się elementów poglish w rozmowie może powodować zawstydzenie, zakłopotanie lub rozbawienie. Bywa jednak użyte celowo, w formie żartu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bronkaa
Ze szczególnym nasileniem językoznawcy obserwowali dotąd to zjawisko w skupiskach polonii w Ameryce Północnej. Anegdotyczne są już kwiatki językowe podsłuchane wśród Polaków żyjących wiele lat w polskiej dzielnicy Chicago, które lubią żartobliwie przezywać "ciupago", w Jackowie. "Luknij przez łyndoł, czy stoi nasza kara na kornerze", albo "Kolnij po plambersa, bo pajpa brejknęła" to potworki językowe z tamtejszego życia wzięte. Zjawisko to ośmieszył w swoim opowiadaniu opublikowanym na łamach polonijnej prasy w Stanach Zjednoczonych Jan Latus. Autor zakończył tekst dopiskiem "Przetłumaczył dla polonii w USA": "Jak na hauskiperkę i bejbisiterkę zarabiała całkiem dobrze, i wszystko keszem, tak że nie musiała płacić taksów. Wyklinuje plejs i może już wracać sabłejem do domu. Przedtem jeszcze kolnie do swojego kazyna". To jednak jeden z prostszych wyimków. Co można powiedzieć o tym: "Ma ważny lajznes z njudżerzy. Lajznes ważny, ale sekura i permit były nieważne, nie mówiąc już o grinkard". Na szczęście mowa tu o Polakach, którzy poza granicami kraju pozostają bez przerwy od kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu lat. Czasami są to wręcz potomkowie emigrantów w drugim pokoleniu. Kto wie jednak, co czeka w przyszłości i nas. A jeśli tylko tanie linie lotnicze nie zdrożeją, choroba ta może rozprzestrzenić się i do Polski znacznie przyspieszając plagę anglicyzmów, nad którą już teraz larum podnoszą co poniektórzy puryści językowi. Póki co jednak, nie ma się co załamywać. Obok Ponglish istnieją także Czenglish, Franglais, czy Spanglish. Nie jesteśmy sami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×