Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądralka

Pytania dotyczące Biblii

Polecane posty

po to właśnie Bóg dal Biblię człowiekowi, żeby miał pewność co do Jego woli, Jego spojrzenia na świat, na ludzi, na sprawę zbawienia i nieba, aby nie błądzili w ciemności i nie zastanawiali się , czy to pochodzi od Boga czy nie. Wszystko to co jest z Boga pokrywa sie z Jego Słowem. Biblia chroni przed pobładzeniem. J 8:12 Bw \"A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota.\" Ps 119:105 Bw \"Słowo twoje jest pochodnią nogom moim I światłością ścieżkom moim.\" J 14:23 Bw \"Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy.\" J 8:51 Bw \"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli kto zachowa słowo moje, śmierci nie ujrzy na wieki.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tak - joga, reinkarnacja i pozytywne myślenie to wielkie zagrożenia :P Ciekawe tylko dla kogo? Kto się ich boi? Czy aby nie Ci, których sztywna wizja nie pozwala na istnienie w świecie innych wizji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popieram cię bardzo
Zwłaszcza z tym pozytywnym myśleniem. Uważam, że myśleć należy tylko i wyłącznie negatywnie. Inne myślenie mogłoby nie spodobać się Bogu albo komuś innemu (na przykład kierowcy tramwaju) i nieszczęście gotowe. A jak wiadomo nieszczęście motywuje do negatywnego myślenia więc po co iść okrężną drogą skoro można sobie ułatwić i od razu myśleć w czarnych barwach ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Kto się ich boi? Czy aby nie Ci, których sztywna wizja nie pozwala na istnienie w świecie innych wizji? Właśnie że ja pozwalałam na istnienie innych wizji, innych bytów, innych energii. I taka wielka energia patrzyła na mnie z bliska. Czułam jej obecność.A zainteresowałam się reiki. A wkrótce zaczęły się problemy ze zdrowiem i ze snem. Później było gorzej. Daj jej palca, będzie chciała całą rękę. Po jakimś czasie nie masz już swobody myślenia, jesteś sterowany i nieuchronnie popadasz na zdrowiu, słabniesz, pojawiają się lęki, myśli samobójcze. Wiem, bo przez to przeszłam. A jak chcesz od tego odejść, nie jest to proste. Czasem demon jest tak wściekły, że afiszuje swoją obecność i przestaje się ukrywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty nie masz problemów
z reiki i pozytywnym myśleniem tylko ze schizofrenią a z tego co piszesz wynika, że mocno zaawansowaną :O Rzecz jasna diagnoza oparta o tak krótką wypowiedziedź nie może być wiążąca, ale wizyta u specjalisty (nie egzorcysty, a lekarza psychiatry) jest w twoim wypadku konieczna. Inaczej masz ogromną szansę skończyć jako rozczochrana wariatka zaczepiająca ludzi na ulicy i wygrażająca im ogromnym krucyfiksem mamrocząc coś do siebie ze smętnym glutem śliny na brodzie. Znasz takie obrazki? Znasz. Widziałaś pewnie nie raz takich ludzi. Oni zaczynali podobnie jak ty. Widzieli duchy/energie/bogów, rozmawiali z aniołami/diabłami/widmami a choroba się pogłębia. Życzę rychłego powrotu do zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upppppppppppuppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Widzieli duchy/energie/bogów, rozmawiali z aniołami/diabłami/widmami \" A skąd wiesz, że tego nie można zobaczyć? Dla wielu kultur (np. Aborygenów, Indian) świat magii, duchów, energii jest postrzegany jako równie realny jak ten namacalny. W naszym, zachodnim świecie tak nie jest - ale czy to znaczy, że mamy rację? Jakoś w naszej cywilizacji ludzie wcale nie zbliżyli się do ideału szczęścia - więc trudno mówić, żeby to był idealny sposób postrzegania, choć faktycznie - materialnie przejęliśmy kontrolę nad światem - narzuciliśmy zachodnią dominację - ale to tylko materialność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
do ty nie masz problemów :) no to jestem schizofrenikiem z pogłębiającą się schizofrenią który sie nie musi leczyć psychiatrycznie!!!!!!!! Cud czy fenomen, bo bez leczenia wszelkie objawy choroby ustąpiły, panie/pani doktor :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
proście a będzie wam dane co to jest to jest pozytywne myślenie wersja katolicka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty nie masz problemów
"Dla wielu kultur (np. Aborygenów, Indian) świat magii, duchów, energii jest postrzegany jako równie realny jak ten namacalny." Owszem, ale staje się tak pod wpływem zażytych substancji psychoaktywnych więc wybacz, ale realność tych istot nie jest nawet wątpliwa. One są płodem ordynarnego działania narkotyku :O Chwilowa (a nawet wieloletnia) remisja tego typu objawów jest niewątpliwie wytchnieniem dla chorego lecz nie bywa tak, aby omamy wzrokowe lub słuchowe zniknęły same. Sporadycznie objawy (związane z zaburzeniami hormonalnymi) mogą zniknąć bez śladu po gwałtownym okresie dojrzewania, ale wierz mi, to naprawdę rzadkość. Przebadaj się prewencyjnie. Życzę powrotu do zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Jeszcze raz zaznaczam to, co wcześniej napisałam, nie będę się powtarzać, zachęcam do zajrzenia na powyższe linki. Faktycznie, gdybym sie tym zajęła poważnie, mogłoby się to skończyć dla mnie chorobą. Jednakże reiki prowadzi nieuchronnie do śmierci, a nie do schizofrenii. Ale warto zauważyć że schizofrenii można sie nabawić i bez powiższych działań. Jestem tego jaknajbardziej świadoma, mam na uwadze własne samopoczucie ja, jak i osoby mi bliskie z którymi się każdego dnia stykam, jakoś nikt mnie do psychiatry nie wysyłał, ale wystarczy napisać 2 słowa na forum i proszę. Poza tym rozmawiałam o tym z innymi, mówiłam co przeżyłam i ludzie to przyjęli jako przestrogę. Będę nadal mówić innym by uważali, bo to naprawdę nie są żarty. Poza tym minęło od tego trochę czasu, 4 lata, a zaczęło to o sobie przypominać kilka miesięcy po tym jak z tym skończyłam. Załączam link w którym wypowiada się człowiek również z tym związany w przeszłości. I powtarzam, nic co związuje nas jak narkotyk, uzależnia, nie jest dla nas dobre, nawet jeżeli siebie dobrym nazywa. Poza tym wracając do mojej osoby, nie imam się z narkotykami, alkohol w umiarze - jak każdy rozsądny człowiek, nie palę papierosów. A okres dojrzewania przechodziłam ponad 15 lat temu :) przeczytaj to, a ja jeszcze raz powtórzę, nie trzeba wierzyć w to, że nas kopnie prąd jeżeli wsadzimy palce do gniazda, aby to sie stało http://egzorcyzmy.katolik.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=233&Itemid=66 pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Owszem, ale staje się tak pod wpływem zażytych substancji psychoaktywnych więc wybacz, ale realność tych istot nie jest nawet wątpliwa. One są płodem ordynarnego działania narkotyku \" Piszesz o zmysłowym postrzeganiu tego - przy pomocy \"dopalaczy\". I chyba masz rację. Tyle, że to, że czegoś nie potrafimy zobaczyć wcale nie świadczy o tym, że tego nie ma (jak również w drugą stronę, że to jest). Jeśli np. ja bym był daltonistą i nie widział bym żadnej różnicy pomiędzy czerwonym i zielonym, czy te kolory nie będą istniały? Może nie widząc wielu rzeczy, które być może ktoś widzi, jesteśmy właśnie takimi daltonistami? Czy to, że statystyczny \"ogół\" nie widzi czegoś sprawia, że ktoś inny nie może tego zobaczyć? Zresztą czy niewidzenie czegoś o czymś świadczy - raczej ni widujemy fal radiowych, a radio sobie gra - ale fale radiowe były nawet kiedy ludzie nie potrafili tego udowodnić. Tak samo np. z prądem elektrycznym. Przez tysiąclecia ludzie nie wiedzieli o jego istnieniu (poza np. piorunem). A jest. I ma się dobrze. Więc może pewnych rzeczy tylko nie widzimy, nie potrafimy tego racjonalnie wytłumaczyć, ale one są i bez tego mają się zupełnie dobrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie każdy możne się tym zajmować nap tarot sam wybiera ludzi przychodząc na świat dostajemy zadanie do nauczenia się a nie którzy to kare do odpokutowania http://taw1.republika.pl/ozz2.html DRUGA CZĘŚĆ OSTRZEŻENIE Z ZAŚWIATÓW O KOŚCIELE W NASZYM CZASIE Wypowiedzi demona Belzebuba na podstawie taśmy magnetofonowej przy egzorcyzmie POTWIERDZENIE WYPOWIEDZI TEJ KSIĄŻKI Po uprzednim ataku modlitwy wielu modlących się, po wielu nocach modlitwy wynagradzającej z jedynym pragnieniem aby jedynie spełniła się wola Boża, nastąpił 13 lipca 1977 r. ostatni egzorcyzm przed oddaniem do druku tego drugiego rozszerzonego wydania. W imię Trójcy Przenajświętszej, Niepokalanego Poczęcia, Aniołów i Świętych, zostało nakazane demonom z mocy urzędu kapłańskiego, aby mówiły prawdę i nic więcej jak tylko prawdę, którą musieli z polecenia Królowej Aniołów i Matki Kościoła, dla naszego zbawienia. B.: Ona każe powiedzieć: wszyscy, którzy w tym uczestniczą i będą to czytali, nie powinni negatywnie się do tego odnosić i mówić: nie możemy w to wierzyć, ponieważ poprostu nie zostało to jeszcze w pełni udowodnione. Nie do tych odnosi się to powiedzenie: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. E.: Powiedz wszystko co NMP chce nam powiedzieć...! B.: Na tych wierzących spełnia się i do nich odnosi się to co powiedział Jezus: “Ojcze dziękuję ci, żeś zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi (uczonymi), a objawiłeś je maluczkim\". To każe Ona powiedzieć. Trzeba mieć dziecięcą wiarę. Stałość we wierze. Nie można tak wierzyć: dziś w to jutro w tamto, jak czyni to dzisiaj wielu kapłanów,a także wielu katolików. Nie można ulegać wpływom fałszywym mistykom czy mistyczkom ani każdemu kapłanowi... Nie można po prostu chwiać się jak chorągiewka za każdym podmuchem.Trzeba stać mocno jak dąb (oddycha z trudnością). Ona widzi, że ludzie są niewdzięczni za to, co im przez nas dała, przez nas kazała powiedzieć, a myśmy musieli to wszystko powiedzieć. Dla nas ten przymus był straszny, okropny (burczy zagniewany). Ona kazała nam tak stopniowo, prowadząc nas jakby na sznurku mówić, inaczej nic byśmy nie powiedzieli, a to co mówiliśmy to tylko z trudem i oporem, z trudnością... Ale ludzie chcą to wszystko zmieszać z błotem, zakamuflował, podać jako wątpliwe, chcą to zniszczyć i podeptać. To nie podoba się Tej u Góry. W takiej sytuacji trzeba być prawdziwym bojownikiem Chrystusa i wykazać się odwagą. A jeżeli z tym sobowtórem nie jest wszystko to jasne, i oczywiście do ostatka, to jednak nastąpi, tak każe Ona powiedzieć... Ile razy muszę to jeszcze powtarzać, że jest to prawda (sobowtór) i pochodzi wiadomość o tym od Tej tam u Góry (krzyczy gniewnie i pełen nienawiści).Z wielkim naciskiem żądała Najśw. Maryja Panna przez demony, podczas egzorcyzmu, aby wypowiedzi o Sobowtórze Pawła VI zostały w książce opublikowane, pomimo, że Kardynał Seper zdecydowanie odrzucił tę wersję. Nie mogą wypowiedzi o sobowtórze zostać w ukryciu i nie ujawnione ponieważ książka ta jest dokumentacją naprawdę poczynionych wypowiedzi.WYPOWIEDZI O PAWLE VI. SOBOWTÓRZE I WATYKANIE E.: W Imię Jezusa, mów prawdę Belzebubie! W Imię Najdroższej Krwi — mów! B.: Ona (wskazuje w górę) każe powiedzieć: — “niestety, niestety część kardynałów, którzy otaczają-papieża jest także wilkami i... E.: W Imię Jezusa, w Imię Trójcy Przenajświętszej... mów prawdę i tylko prawdę, co Matka Boża każe ci powiedzieć! B.: ... gdyby nimi nie byli, nie mogliby w tak wyrafinowany sposób zakwaterować człowieka, który odgrywa rolę drugiego papieża, albo wyraziwszy się lepiej — pierwszego; prawdziwy papież stoi na dalszym planie. E.: Mów nadal, co masz do powiedzenia, w Imię Jezusa...! B.: Jest to smutne, że to czynią, ponieważ przez to skazują prawdziwego papieża, na wiele okrutnych mąk, których w przeciwnym razie nie musiałby znosić. E.: Mów nadal, w Imię Jezusa... mów Belzebubie! B.: Tymczasem czynimy wszystko, aby przeszkodzić, by spostrzeżono, że działa tam drugi papież. My jesteśmy więcej wyrafinowani aniżeli wszyscy ludzie razem wzięci. Czynimy wszystko, aby utrzymać to w tajemnicy... E.: Mów Belzebubie w Imię Jezusa! B.: Ja powiedziałem, że potrafią oni to ukrywać z całym wyrachowaniem i że nawet kapłani i laicy tradycjonaliści, nie chcą w to po prostu wierzyć, ani przyjąć tego do wiadomości. Ale niestety — mówię wam — to jest prawda. E.: Mów w Imię Przenajśw. Trójcy...!B.: ... ponieważ (głośnym głosem) panuje naprawdę jeszcze jeden fałszywy papież, imitowany... Ważne jest, aby się ludzie powoli obudzili, ponieważ śpią prawie wszyscy... E.: Belzebubie, co musisz jeszcze powiedzieć w Imię Jezusa... Mów tylko prawdę, czego chce Matka Boża! B.: Wprowadzamy teraz w błąd laików, kapłanów i biskupów i /iem ja, kogo jeszcze. Staramy się czynić wszędzie zamieszanie i wpoić im... Nawet kardynałów, którzy wchodzą i wychodzą z Watykanu, możemy zaślepić. Możemy tak pokręcić, pomieszać, że tego wcale nie spostrzegają. Dzisiejsza chirurgia stoi tak wysoko, że może zewnętrznie człowieka “przeformować\" jak kukiełkę (ma trudności z oddychaniem) a jeżeli jest ktoś w Watykanie zasiedziały jak to jest w wypadku sobowtóra, mogą mu kardynałowie stale wciąż mówić o zwyczajach (tu panujących) i o wszystkim co dotyczy praw papieża i wpoić mu to tak, że on nie ma żadnych trudności naśladować mimikę i co tylko potrzeba. B.: Oni mówią: — “Nie ma sobowtóra, to jest niemożliwe, jest tylko jeden papież. Żyje on (papież Paweł VI) biednie w swych komnatach i czeka na to, by stan Kościoła polepszył się. A wszystko wydaje się być daremnym. Jest on naprawdę dręczony przez swych poddanych, którzy by powinni go wspierać i w tym ciężkim położeniu Kościoła, w jakim się teraz znalazł, powinni mu pomagać we wszystkim i stać u jego boku. Zamiast tego... (nie chcemy tego powiedzieć) zamiast tego możemy naprawdę zrobić to, że on nie jest już więcej kompetentny.My się cieszymy, że tego nie spostrzegają. Gdyby to wyszło na światło dzienne, jakie podziemne machinacje przeprowadzają ci trzej kardynałowie... za to byliby dawniej w 15 wieku spaleni na stosie, jak czarownice. Dzisiaj jednak jest inaczej (i to jest znak czasu) dyskryminowani, dręczeni, prześladowani są ci, którzy głoszą i czynią dobrze (wierni, kapłani, biskupi trzymający się Tradycji Kościoła). Inni natomiast, którzy czynią źle, głoszą fałsz i szykanują współchrześcijan i czynią takie diabelstwa... którzy kręcą, zatacza takie rzeczy... które nigdy albo tylko z wielką trudnością mogą zostać odkryte, tym powodzi się dobrze. Są poważani, szanowani. Tych uznaje się za “kompetentnych\" i dobrych i mówi się że tych trzeba słuchać, bo co od nich wychodzi jest dobre, jest w porządku, bo pochodzi od “kompetentnych\".Aby doprowadzić do odejścia od wiary można posłużyć się “cnotą posłuszeństwa\" (przełożonym biskupom, oni są kompetentni trzeba ich słuchać, nie patrząc na ich ortodoksję, czy to należy do podwładnych?) Co natomiast jest dobre (ale sprzeczne z zarządzeniami kardynałów, biskupów, poza plecami papieża) my demoni sprzeciwianie się temu ukazujemy jako nieposłuszeństwo, i świadomą niewiarę, jako brak pokory, jak np. w wypadku Lefebvra. (Chodzi o arcybiskupa Lefebvra). Z pośród komunistów i wolnomularzy są niektórzy, którzy otrzymują przez nas takie siły (fizyczne), że nie muszą nawet sypiać, mogą stale pracować, aby szkodzić Kościołowi.My dajemy im tę siłę, my to potrafimy. My mamy taką potęgę, że możemy im dać tę siłę, jeżeli są z nami sprzymierzeni, że stają się oni burzycielami Kościoła, o czym nie ma w żadnej książce napisane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Ania 3
Błagam. Nie używaj słów, znaczenia których nie nie znasz. Twoje wypowiedzi stają się przez to absurdalne i... schizofreniczne :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahahhaaaaaaaaaaaaaaaaa
dreamer2006 No to kurwa argumentacja po byku. Daltonista porównany do człowieka, który nie widzi materii duchowej :D Nie widać też u ciebie objawów kiły ale pewnie ją masz tylko nasze postrzeganie nie pozwala jej dojrzeć. A twój ojciec gwałci nieletnie dziewczynki tylko my tego nie widzimy. Ale to, że nie widzimy aktu gwałtu i pokrzywdzonych wcale nie świadczy, że nie jest on obleśnym, starym ruchaczem nieletnich. Wybacz ale twoje sylogizmy nie są nawet prostackie. Są idiotyczne :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaoina
nie ma czegoś takiego jak bóg,jak niebo,piekło.. czytał ktoś Kod Leonarda da Vinvi? Lub oglądał ostatnio program dokumentalny w Tv (niestety zapomniałam tytułu), naukowcy odnaleźli grób jezusa,w którym były jeszcze 2 szkielety.. naukowcy przypuszczają ,że była to Maria Magdalena i ich dziecko. ale kościół zabronił robic badań,ciekawe dlaczego? na obrazie 'Ostatniej wieczerzy' w filmie Kod Leonarda da Vinci również obok jezusa siedzi Maria Magdalena. Jezus nie niósł tak naprawdę krzyża tylko belkę. I zastanawialiście się kiedyś dlaczego stary testament tak bardzo różni się od nowego? przecież ta sama religia..? a dwie różnie BAJKI! Kościół wiele ukrywa,dlaczego nie pozwolono przeprowadzic tych badań? bo cała religia by upadła. i tyle!! pierdoły i nic więcej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Wybacz ale twoje sylogizmy nie są nawet prostackie. Są idiotyczne\" Być może takie są. Nie Tobie to jednak oceniać. Jak każdy mam prawo pisać co myślę, albo co sobie rozważam. Więc swoje oceny o niezwykle kulturalnej formie możesz wsadzić dobrze wiesz gdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a komu oceniać twoje
idiotyzmy pisane z patosem i indyczym napuszeniem? Piszesz na forum-forumowicze oceniają. Piszesz idiotyzmy więc mówią ci o tym wprost. Nota bene mnie też powaliła logika twojej wypowiedzi i absurdalność porównań :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sumie macie rację, skoro tego potrzebujecie to oceniajcie. Za informację o Waszym punkcie widzenia dziękuję :) ale i tak uważam, że nie wszystko da się dopasować w kategorie widzenia i do maksimum racjonalnego udowadniania, \"szkiełka i oka\". Choć kiedyś też miałem inne zdanie. Więc może i będę miał je ponownie. Ale obecnie nie sądzę. Ale akurat nie są to sprawy, które trzeba komukolwiek udowadniać ani nic takiego. Ktoś może się równie dobrze bez nich obejść - to zawsze własna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może zmienisz może nie
teraz twoje wypowiedzi świadczą o braku jakiejkolwiek głębszej wiedzy, nieznajomości retoryki i zamiłowania go płaskich hasełek z agitek🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeden z moich znajomych oznajmił mi kiedyś z wielką radością, że wreszcie znalazł to, czego szukał, ćwiczenia, które go ubogacają i otwierają na świat – jogę. Zapytałem go wtedy czy chce się wyrwać z zaklętego kręgu wędrówki dusz. To pytanie bardzo go poruszyło. System jogi stara się być dzisiaj – w zachodnioeuropejskim ujęciu – systemem filozoficznym a nie religijnym – joga stała się systemem „dobrowolnej samokontroli”, doskonalenia fizycznego i psychicznego. Z drugiej jednak strony joga w rzeczywistości oznacza odpowiednio ukierunkowane działanie człowieka prowadzące do wyzwolenia , czyli inaczej rozumianego na Wschodzie zbawienia. Hinduizm, który jest zbiorem wielu kierunków i ujęć myśli wschodniej a także bazą dla buddyzmu i innych religii wschodnich postrzega świat przez pryzmat nieustannych przemian cyklicznych. Brahman, który jest najwyższym bezosobowym stwórcą wszechrzeczy, jedynym bytem istniejącym naprawdę, czystą świadomością, wyemanował z siebie cały świat i cyklicznie wciąż go z siebie emanuje. Świat więc podlega powstawaniu i zniszczeniu, ciągłemu powtarzaniu narodzin i śmierci. W ten krąg transmigracji włączony jest także człowiek. Według zasady „wędrówki dusz” każde bóstwo, człowiek i zwierzę przechodzi nieustannie z jednej egzystencji w drugą. Jej kształt, a więc powtórne narodziny w bóstwie czy demonie, w zwierzęciu czy człowieku, zależą od postępowania w życiu poprzednim, dobrym lub złym. Łańcuch wcieleń, czyli powtórnych narodzin jest przygniatający, stąd oczekiwanie i dążenie do coraz lepszych narodzin. Hinduizm przyjmuje co prawda istnienie nieba i piekła, ale są one traktowane jako światy stworzone, a przebywanie w nich nie jest wieczne. Po czasowym przebywaniu w szczęśliwości lub potępieniu człowiek ponownie się odradza. Całością tej wędrówki kieruje prawo karmy – prawo przyczyny i skutku, czyli zapłaty za czyny. Wszystko cokolwiek człowiek czyni, cokolwiek mówi lub myśli, przynosi pomyślny albo zgubny, szczęśliwy albo nieszczęśliwy skutek; skutki te nadto mają przedłużenie w życiu nie tylko aktualnym, ale i po śmierci. Dążenie więc do wyzwolenia – zbawienie, rozumiane jest jako unicestwienie skutków czynów, czyli wyjście z zaklętego kręgu wędrówki dusz i powrót do absolutnej jedni – Brahmana. Takie ujęcie podają systemy wisznuickie i śiwackie. Elementy wierzeń w reinkarnację można znaleźć także w innych religiach nie związanych ze Wschodem np. w Afryce czy Ameryce Południowej. Wyznawali ją też twórcy filozofii np. Pitagoras, Platon, Schopenhauer. Dzisiaj w świecie zachodnim dostrzegamy zafascynowanie „modą” na reinkarnację ze względu na wdzierający się w naszą wizję świata New Age, który bardzo lubi korzystać z elementów religii wschodnich. Sposób jednak w jaki postrzegają i głoszą reinkarnację wyznawcy New Age’u różni się znacznie od spojrzenia hinduskiego i buddyjskiego. Według nich krzywa transmigracji zawsze się wznosi – człowiek zawsze „wspina się wyżej”, z jednego życia do drugiego. W religiach Wschodu natomiast istnieje także krzywa spadkowa. Człowiek, którego karma była zdecydowanie negatywna, może stać się po śmierci muchą, żabą lub wężem. Czegoś takiego nie ma w wizji New Age. Tu człowiek nieustannie przenosi się ku „lepszemu życiu”, zawsze piękniejszemu, zawsze doskonalszemu. W New Age’u też nie chodzi – tak jak w hinduizmie – o wyzwolenie, zbawczym staje się utkwienie w procesie transmigracji na zawsze. To właśnie przez przechodzenie od jednej do drugiej reinkarnacji człowiek wznosi się ku swej ostatecznej pełni. Transmigracja jest stanem stałym, wiecznym powracaniem, jest stanem, którego nie opuszcza się nigdy – jest naturalnym składnikiem, w którym człowiek trwa zawsze, jak ryba w wodzie. Chcieć się zeń wydostać znaczyłoby podpisać akt śmierci: „Rodzić się, umrzeć, znów się narodzić i zawsze się rozwijać: to jest właśnie prawo!” Także chrześcijaństwu nie jest obce pojęcie powtórnych narodzin, ale te powtórne narodziny nie tylko nie mają nic wspólnego z wędrówką dusz, lecz wręcz podkreślają jedyność naszego życia. Chodzi oczywiście o te powtórne narodziny, o których Pan Jezus mówił Nikodemowi, że „jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może wejść do Królestwa Bożego” (J 3, 3). Człowiek, który narodził się tylko cieleśnie, a nie duchowo, dla Boga, marnuje nie tylko swoje życie, ale i samego siebie – bo tylko w tym jednym jedynym życiu można szukać i znaleźć Boga. Wyżej wymieniona rozmowa z Nikodemem oraz inne fragmenty Ewangelii, te, w których tłumy uważają Jezusa za Jana Chrzciciela, Eliasza, Jeremiasza lub innego z proroków (Łk 9, 19 i Mt 16,14), gdzie Herod zastanawia się czy Jezus to nie Jan Chrzciciel (Mk 6, 14-16 i Łk 9, 7-9), gdzie Chrystus mówi o Janie Chrzcicielu, że Eliasz już przyszedł (Mt 17, 9-13), oraz samo uzdrowienie niewidomego od urodzenia i pytanie uczniów: „kto zgrzeszył on (sugerowanie poprzedniego wcielenia) czy jego rodzice?” (J 9, 2-3) – są przedstawiane przez zwolenników reinkarnacji jako argumenty z Biblii, które mają potwierdzić, że Kościół pierwotny wierzył w reinkarnację i sam Chrystus temu nie zaprzecza. Kiedy się jednak wchodzi w całość nauczania Chrystusa, dostrzega się bezpodstawność tej argumentacji. Chrystus zawsze podkreślał jedyność ludzkiego życia i jedyność zmartwychwstania po śmierci – nigdy nie mówił o reinkarnacji. Twierdzenia zwolenników reinkarnacji można bardzo prosto obalić czytając dokładniej cytowane teksty. Herod nie mógł myśleć o reinkarnacji jeśli ściął Jana parę miesięcy wcześniej, a Chrystus jest dorosłym człowiekiem. Jezus wprost mówi, że nie jest Eliaszem (J 1, 21), poza tym Żydzi uważali, że Eliasz nie umarł, ale żywcem został wzięty do nieba (2 Krl 2, 11) i oczekiwali jego powtórnego przyjścia – nie może więc być mowy o reinkarnacji. Chrystus gdy mówił, że Eliasz już przyszedł miał na myśli Jana Chrzciciela, który poprzedza samego Pana „z duchem i mocą Eliasza” (Łk 1, 16) – nie chodzi więc o osobę Eliasza, ale o samo posłannictwo. Domyślanie się poprzedniego wcielenia w pytaniu „kto zgrzeszył” nie ma także podstaw biblijnych. Pytanie to opiera się na niesłusznym (co wynika z odpowiedzi Chrystusa) założeniu, że każde nieszczęście stanowi karę za grzech. Pojawiały się w ówczesnym czasie spekulacje, że człowiek może zostać ukarany za grzech, który dopiero popełni albo który popełniłby, gdyby miał ku temu sposobność – Chrystus poddaje w wątpliwość te twierdzenia. Możemy śmiało stwierdzić, że nie ma żadnych biblijnych podstaw dla przyjęcia reinkarnacji. Twierdzenia, jakoby wielu Ojców pierwotnego Kościoła było wyznawcami reinkarnacji oraz, że Kościół reinkarnację odrzucił i potępił dopiero na trzecim ekumenicznym soborze w Konstantynopolu (563) są także pozbawione wszelkich poważnych danych historycznych. W licznych fragmentach biblijnych reinkarnacja została jasno i otwarcie potępiona, przeciwko tym wierzeniom występowali Ojcowie Kościoła, ukazując je jako cudaczne i absurdalne . Ludzie umierają tylko raz, poczym odbywa się nad nimi sąd (Hbr 9, 27-28) – sąd odbywa się zatem po jednym życiu, a nie po licznych kolejnych wcieleniach (Łk 16,19n.; Dz 7, 59). Żadne więc teorie o reinkarnacji nie dadzą się pogodzić z chrześcijańską nadzieją, pokładaną w nowym, wiecznym życiu. Sprzeczne są one z Pismem Świętym oraz z dogmatami Kościoła. Kierują nas one w stronę przeciwną Ewangelii i oddalają od podstawowych idei wiary chrześcijańskiej. Wiara w reinkarnację jest wynikiem zupełnie innego postrzegania świata, zupełnie innego stosunku do rzeczywistości niż chrześcijańska nauka o zmartwychwstaniu. Chrześcijaństwo rozumie świat i czas jako ciągle biegnącą naprzód i nigdy nie wracającą linię, podczas gdy hinduizm nie zna idei nieodwracalności czasu – czas według tej koncepcji biegnie raczej ruchem kolistym i raz po raz powtarza drogę wielokrotnie już przebytą. Hinduizm stara się usunąć czas z ludzkiego przeżywania rzeczywistości. Doświadczenie pozorności świata umieszczonego w czasie staje się dla człowieka Wschodu warunkiem wejścia w rzeczywistość daleko więcej prawdziwszą, duchową – a tylko to co duchowe jest prawdziwe i realnie istniejące Chrześcijańska droga do rzeczywistości duchowej jest z założenia inna. Chrześcijaństwo przyjmuje człowieka i świat w całym ich realizmie – nie pomniejsza faktu, że czas jest istotnym wymiarem świata, w którym żyjemy, a cielesność istotnym wymiarem człowieczeństwa. Chrześcijaństwo podkreśla nawet, że czas jest zupełnie nieodwracalny, a życie jest jedynym darem Bożym, którego nie otrzymuje się dwukrotnie, że ciało jest otwarte na przeduchowienie i tak samo potrzebuje zbawienia jak dusza. Przeszkodą do wejścia w rzeczywistość duchową i zaprzyjaźnienia się z Bogiem jest zło, grzech, a nie czasowość, materialność czy cielesność naszej obecnej egzystencji. Ta wizja znaczenia czasu w naszym świecie wpływa także na wizję osoby ludzkiej. Jeśli odbierze się światu tak istotny wymiar jakim jest czas i zarazem próbuje się traktować rzeczywistość materialną jako coś pozornego, to pozornymi staną się również takie przeżycia jak szczęście i cierpienie, miłość i nienawiść – przeżycia, które nas tworzą i wyrażają. Czymś nieznanym staje się przyjęcie cierpienia jako czegoś realnego, co nie musi niszczyć człowieka, ale może go budować, odpada także wezwanie do aktywnej miłości bliźniego i nienawiści tego co złe. „Jednorazowość życia ziemskiego nadaje katolickiej eschatologii piętno szczególnie poważne. Memento mori, jakie ona nieustannie powtarza, ma w sobie coś z dzwonu bijącego na trwogę: nagli do pośpiechu celem ratowania swej duszy. (...) Wszelkie, nawet najmniejsze spóźnienie, może tu być fatalne w następstwa.” Chrześcijaństwo daje nam również odpowiedź na podstawowe pytanie o ostateczny los człowieka i jego wieczność. Zwykle bardzo mocno doświadczamy „obrócenia się ciała ludzkiego w proch” i trudno wtedy uwierzyć w zmartwychwstanie ciała. Jednak „wskrzeszenie umarłych (nie ciał!), o czym mówi Pismo, dotyczy (...) zbawienia jednego niepodzielnego człowieka, a nie losu połowy (może jeszcze tej drugorzędnej) człowieka” . Zmartwychwstanie polegać będzie na tym, że Bóg swoją mocą przywróci ciałom ludzkim nieśmiertelne życie jednocząc je z ich duszami. Dokona się ono w „dniu ostatecznym”, „na końcu świata” w związku z powtórnym przyjściem (paruzją) Chrystusa. Sposób w jaki się to stanie przekracza naszą wyobraźnię i nasze rozumienie. Zmartwychwstanie ciał nie będzie jednak powrotem do ziemskiego życia – będzie to nowe życie w nowym ciele – ciele przemienionym i niezniszczalnym. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że „przez śmierć dusza zostaje oddzielona od ciała, ale w zmartwychwstaniu Bóg udzieli naszemu przeminionemu ciału niezniszczalnego życia, ponownie łącząc je z duszą” (KKK 1016). Nasze zmartwychwstanie więc zobowiązuje nas do szacunku dla ciała własnego i bliźnich, zwłaszcza ciała dotkniętego cierpieniem. Zobowiązuje też do szacunku dla ciała zmarłego – z tego to względu Kościół sprzeciwiał się kremacji zwłok, gdy wyrażała ona pogardę dla ciała lub chęć zaprzeczenia prawdzie o zmartwychwstaniu ciał. W zamyśle Bożym człowiek nie miał umierać – umiera z powodu grzechu. Chrystus zmartwychwstając zgładził ten grzech. Śmierć więc nie jest naszym unicestwieniem, ale przejściem, wprawdzie bolesnym, do radosnego spotkania z miłującym nas Bogiem w niebie. Do tego spotkania należy się przygotować tu na ziemi. Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy zaraz po śmierci na sądzie szczegółowym otrzymuje zapłatę: niebo, czyściec, albo piekło. W momencie paruzji odbędzie się sąd ostateczny nad światem – nadejdzie czas odnowienia rodzaju ludzkiego i świata w Chrystusie. Zbawionym ukaże się Bóg w sposób niezgłębiony i będzie dla nich nie kończącym się źródłem radości, pokoju i wzajemnej komunii. Wszechświat zaś widzialny, przywrócony do pierwotnego stanu, będzie służył już bez żadnej przeszkody zbawionym. To tajemnicze odnowienie ludzkości i świata Pismo Święte nazywa „nowym niebem i nową ziemią” (2 P 3, 13). Zbawienie to zjednoczenie się z Bogiem w miłości, a miłość nie odbiera osobowości, ani tożsamości, przeciwnie, pogłębia je. Polega ono na uzyskaniu najgłębszej osobowej tożsamości, jest wyzwoleniem z grzechu, który więzi nasze moce duchowe, oraz darem Bożego synostwa, przez który wszystko, co w nas dobre, doznaje przebóstwienia. Logika wiary chrześcijańskiej domaga się więc, aby świat oraz samego siebie – swoje ciało, swoje cierpienia i swoją miłość – przeżywać jako coś rzeczywistego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"teraz twoje wypowiedzi świadczą o braku jakiejkolwiek głębszej wiedzy, nieznajomości retoryki i zamiłowania go płaskich hasełek z agitek\" O wow, jakiś analizator mojej osoby :P A po co miałbym zaświadczać o znajomości retoryki w tym miejscu (abstrahując czy takową posiadam czy nie)? Nie jest moim celem przekonać nikogo do niczego. Staram się nie bawić w perswazję. Przynajmniej w tej tematyce to wg mnie to bez sensu. Cóż głębszą wiedzę możesz zaprezentować swoją, przy okazji pobłyszcz sobie znajomością retoryki. Nie za bardzo orientuję się w hasełkach z agitek, ale trudno. Te ostatnie wypowiedzi to były wyłącznie moje wypłody, gdybanie - to ja je popełniłem bez potrzeby żadnych hasełek (może zacznę takowe pisać, ku radości analizatorów? :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
''O wow, jakiś analizator mojej osoby '' Czym się przejmujesz, ja mam schizofrenię, hehe Jednakże przyznam że tylko niektóre osoby trzymają się tutaj tematu topiku, myślałam że więcej z tego forum wyniosę, że podejmuje się tutaj poważnie temat Biblii i że byle kto się nie dopisuje w celu dokopania drugiemu. Chyba nie tego Biblia uczy. Szczerze zawiodłam się, ale będę tu zaglądać, bo niektóre wypowiedzi są uczące. Co zrobisz, gdy jeden chce w coś wierzyć w co drugi nie chce. Wiara pozostaje dla każdego sprawą indywidualną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem po trzydziestce
O kurwa "analizator mojej osoby". Co za dno :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Czym się przejmujesz, ja mam schizofrenię, hehe\" Nie bardzo się przejmuję. Na forum jest wielu takich typów zajmujących się analizą wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Tak samo jak podszywaczy, trolli i przeróżnych takich. Może jacyś niespełnieni naśladowcy dziadziusia Freuda. Zresztą nie ma co ich karmić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakreconapani
W ostatnich latach pojawiło się wielu tzw. świeckich egzorcystów, którzy wietrząc dobry interes zaczęli samowolnie podejmować się egzorcyzmowania osób i miejsc. Dominika chciała być prymuską za wszelką cenę. Tak bardzo zależało jej na dobrych ocenach, że postanowiła podpisać cyrograf za zdanie matury. Kłopoty zaczęły się na studiach: pojawiła się silna depresja i problemy ze zdrowiem. Dominika udała się po pomoc do homeopaty. Podczas jednej z wizyt homeopata zadzwonił po poradę do świeckiej egzorcystki. Ta przez telefon stwierdziła, że w ciele Dominiki przebywa duch zmarłej osoby. Po tej zaskakującej diagnozie zaproponowała swoją pomoc w uwolnieniu od „dolegliwości”. Cena? – Trzysta złotych za kilka seansów na odległość. Miały pomóc. Wedle opinii egzorcystki duch dręczący Dominikę był „najuciążliwszy z możliwych”. Sam proces uwolnienia miał polegać na „odprowadzeniu do Światła” ducha, który nie czuł się godny, by sam to uczynić. Po pierwszej serii seansów nasza bohaterka dała sobie wmówić drugiego ducha, z czym wiązały się kolejne kosztowne egzorcyzmy. Sytuacja zaczęła się komplikować coraz bardziej. Ale Dominika miała szczęście: krótko po incydencie ze świecką egzorcystką poznała katolickiego kapłana podejmującego modlitwy o uwolnienie. Dzięki jego bezinteresownej pomocy duszpasterskiej wyplątała się z sideł znachorki i zaczęła przeżywać autentyczne nawrócenie. Jak mówi, żywa wiara daje jej radość, przynosi duchową ulgę i pozostawia w sercu prawdziwą nadzieję. Z bólem wspomina okres, kiedy pod wpływem książek pseudoegzorcystki niemal straciła wiarę, plącząc się w sieci spirytystycznych interpretacji świata duchowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Dreamer masz rację. Jest takie powiedzenie: zobaczył drzazgę w czyjimś oku, nie widzi kołka w swojim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×