Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Loczkins24

Napady lęku panicznego, jak sobie z tym poradzić...

Polecane posty

Gość Stokrotka70
Powiem więcej: na nerwicę chorują ludzie prze-wra-żli-wie-ni! I nie jest to obraźliwe określenie z mojej strony tylko stwierdzenie faktu, że to usposobienie, charakter czynią nas podatnymi na zapadnięcie na nerwicę. Podatnymi! Bo jednak musiał być kiedyś gdzieś jakiś bodziec, który uruchomił lawinę lęków, depresji, natręctw i w 99% przyczyny tkwią w dzieciństwie. Pawle, tobie znowu "odezwała" się choroba po tym stresie związanym z pogryzieniem przez psa. Masz rację, pewnie to ten stres znowu uruchomił nerwicę ale przyznasz, że dzieciństwa nie miałeś "kolorowego"...:( Pozdrawiam cię i jestem wdzięczna za to, że modliłes się za mnie i jeśli byś mógł to proszę o jeszcze troszkę modlitwy bo bardzo potrzebuje teraz pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
no i masz racje dziecinstwa niemiałem ciekawego ciagle pijanstwa rodziców awantury do tego ciagły strach przed laniem od ojca ale powiem wam mimo wszystko jakos sie pozbierałem po tych moich dziecinstwie no ale tez wczesnie zostałem ojcem bo jak miałem lat 20 juz urodziła mi sie córeczka i wtedy chyba mnie to przerosła tak teraz wnioiskuje bo pare miesiecy po tym fakcie zaczeły sie kłopoty zdrowotne ale udało mi sie z tego wyjsc nawet zapisałem sie na siłownie po 5latach treningów wazyłem 95 kg przy zwroscie 187cm teraz juz od ugryzienia tego psa i tym stresie i teraz tym nieszczesnym nawrocie choroby schudłem 5kg ale staram sie teraz jesc na siły by juz nieschudnoc ale powiem wam ciezko cos rano przełknoc bo brzuch mnie tak dziwnie ssie czy skreca takie uczucie jak sie człowiek denerwuje lub boji czegos takie mam w brzuchu ....... ps.....stokrotko pomodle sie za ciebie .niepoddawaj sie tylko trwaj dalej w wierze.......pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stokrotka ma rację, paweł pozbierałeś się po dzieciństwie ale to i tak w Tobie siedzi i stąd zachowania nerwicowe. A dziś w takiej książce przeczytałam że takie zaburznia też się dziedziczy po rodzicach czy dziadkach nawet - w takim przypadku psychoterapia nic nie da albo mało da i trzeba się leczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do końca normalna
FRaktycznie coś w tym musi być, bo ja przejmuje się dosłownie każdą pierdołą, na dodatek jestem bardzo nieśmiała, podatna na innych i pozwalam innym robić z sobą na co tylko mają ochotę. Zazwyczaj jak ktoś w pracy wg mnie zbyt wiele ode mnie oczekuje to i tak nic z tym nie zrobię. Czuję tylko wtedy jak ryba wyjęta z wody która próbuje wydobyć z siebie jakieś dźwięki ale bezskutecznie bo nie ma prawa głosu i od razu zostaje przygłuszona pałką. Taka jestem w pracy. Podatna na każdy aburd. Przykładowo ktoś kto pracuje tam 20 lat myśli że może mi wydać każde polecenie żeby sobie ułatwić życie, a ja przyjmę to polecenie mimo że to nie leży w moich obowiązkach i mimo nie mam na nie czasu ale i tak zrobię to choćbym miała potem siedzieć po godzinach. To jest okropne uczucie że nie umiem się przeciwstawić absurdalnym zachowaniom ludzi. To samo również miałam w dzieciństwie kiedy patrzyłam jak ojciec alkoholik awanturuje się i znęca nad matką, a ja czułam niemoc, nie byłam nic w stanie zrobić. Zazdroszcę ludziom z pracy. Z moich ostatnich obserwacji wynika że że wszyscy Ci którzy pracują tam w biurze mają konstrukcję psychiczną cyborga. Tzn. zero stresu, maska totalnej bezuczuciowości, jakby kompletnie żaden problem nie był w stanie ich wyprowadzić z równowagi i olewanie innych, pewność siebie no i oczywiście każdy ma dużo wymagań wobec otoczenia ale nikt nie zrobi od siebie więcej niż to co naprawdę musi żeby pokazać ze on nie z tych co się darzą wykorzystać. Efekt jest taki że np. muszę się dopraszać po kilka razy o coś co jest ich obowiązkiem. Natomiast ja tam robię za przynieś, wynieś, pozamiataj. Jak każą mi zmienić stanowisko to pewnie skończy się na tym, że nadal będę, przynieś, wynieś, pozamiataj tylko że przy okazji pełnienia dużo bardziej odpowiedzialnego stanowiska. Już podejrzewam, że skończy się to tak że wszyscy wyjdą z pracy o 15-tej a ja o 18-tej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie do końca normalna - a jacy byli Twoi rodzice?? PS.przepraszam was za te antykatolickie hasła moje... po prostu jestem ateistka i mam swoje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
lili ana wporzadku nic sie niestało kazdy ma prawo wierzyc w co chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
... i nastała taka niezręczna cisza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do końca normalna
Jacy byli moi rodzice. Mama jest super i jest dobrym człowiekiem, bardzo wierzącym, a ojciec.. no cóż... po trzeźwemu w zasadzie ok, ale jak tylko poczuje w ustach smak alkoholu to zamienia się w kogoś skrajnie innego i wtedy potrafi nie trzeźwieć 24 godz na dobe przez okres w najlepszym wypadku 2 tygodnie a w najgorszym 2 miesiące. To co w tym czasie się dzieje w domu to przechodzi ludzkie pojęcie. Straszne darcie niezależnie od pory dnia i nocy, obelgi, awantury, robienie na złość, znęcanie się, niszczenie. Oczywiście najbardziej wyżywał się na mojej mamie. Mama po wielu tygodniach takiej sytuacji w domu potrafiła się zamienić w emocjonalny wrak człowieka. A ja jako dziecko w tym czasie chowałam się po szafach, pod łóżkiem, na strychu... Wyrosłam na kogoś nienormalnego. Fobie przed ludźmi, zerowe poczucie wartości i inne temu pochodne uczucia towarzyszące mi od wielu lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
masakra miałem to samo czemu tak jest ze człowiek który nas spłodził potem gotuje nam piekło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie do końca normalna
Opowiem wam coś. Co do wiary to wierzę w Boga bardzo, ale paradoksalnie nie praktykuję tego tak jak powinnam. Przykładowo nie chodzę prawie wcale do spowiedzi, choć wiem że to mój największy błąd i być może od tego zależy moje zbawienie. Ale słuchajcie. Jakieś 2 lata temu byłam osobą bezrobotną i nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. W jesieni ogarnęła mnie depresja i takie lęki że myślałam że zwariuję. Do psychologów zraziłam sie i nawet nie szukałam już tam pomocy. Mówiłam mojej mamie że już nie mogę wytrzymać swego stanu że tkwię w jakimś emocjonalnym koszmarze, a mama jak to mama zaczęła znowu mnie namawiać na pójście w stronę Boga i modlitwy. Przerabiałam to z nią wiele razy. Nigdy nie chciałam się modlić, zawsze się buntowałam przeciw Bogu, ale tym razem byłam już na takim skraju przepaści że byłam zdolna do wszystkiego byleby poczuć jakąś ulgę. Wiedziałam że kilkadziesiąt km dalej w pewnym kościele w Zakliczynie organizowane są msze które nie były takimi zwykłymi mszami. Zbierało się tam wiele ludzi, każdy z jakimś problemem i wszyscy modlili się o uzdrowienie. Tam też nie byli zwykli księża tylko specjalni ksieża obdarzeni charyzmatem. Ksiądz dostawał w czasie mszy jakiś przekaz i mówił to całej grupie zgromadzonych, że właśnie w tym momencie Jezus dotyka tego, tego i tego człowieka na sali, że te osoby zostaną uzdrowione ze swoich dolegliwości lub z jakichś chorych relacji z bliskimi. Chodziłam tam nieraz ale nigdy nie czułam żeby to mnie dotyczyło. No w każdym razie w okresie tamtej depresji postanowiłam sobie że wybiorę się tym razem na spotkanie indywidualne z księdzem obdarzonym charyzmatem aby ten ksiądz pomodlił się nade mną i powiedział to co w czasie tej modlitwy mógłby usłyszeć od Jezusa. Pojechałam w tym celu specjalnie do Krakowa do pewnej konkretnej parafii. Tam odbywa się coś takiego, że jak przychodzi do nich człowiek z jakimś problemem to prowadzą tego człowieka do dolnej części kościoła i ten człowiek musi tam usiąść na krześle przy samym Tabernakulum i się modlić a nad tym człowiekiem z kolei stoi ksiądz i pewna starsza kobieta, która jest osobą świecką. Oboje są obdarzeni charyzmatem i oboje się modlą nad tym człowiekiem i w trakcie takiej modlitwy zazwyczaj Ci ludzie słyszą to co sam Jezus chce powiedzieć temu człowiekowi za którego się modlą. Ja poszłam tam pełna skrępowania. Czułam się dziwnie wręcz głupio. Ale oni powitali mnie bardzo serdecznie. Zapytali z czym przyszłam i jaki mam problem. Powiedziałam że mam lęki przed ludźmi. Oni posadzili mnie na krześle przy samym Tabernakulum w takiej pozycji że nawet ich nie widziałam i powiedzieli żeby teraz się pomodliła a oni pomodlą się w tym czasie stojąc nad moją głową . Modliłam się ale czułam się niewymownie głupio i speszona, z myślami "i co ja robię tu", patrzyłam tylko na czubki swoich butów. Nie potrafiłam sklecić żadnej przyzwoitej modlitwy. Powiedziałam tylko: Boże proszę zrób coś z tym moim problemem bo już nie wytrzymuję... Nagle ten ksiądz przerwał modlitwę i mówi do mnie: "Jezus mówi, żebyś nie skupiała się na swoim problemie tylko na Jezusie". Zaszokowało mnie to! Skąd ten ksiądz mógł to wiedzieć ?! Dotarło do mnie że faktycznie. Przyszłam tu zaślepiona wyłącznie moim problemem i wpatrzona w ten problem a przecież to Bóg ma tu być najważniejszy. W końcu jestem w Jego świątyni. Podniosłam więc głowę do góry i zaczęłam się wpatrywać w Tabernakulum próbując się skupić na Bogu, a nie na problemie. Więc modliliśmy się dalej. Po pewnym czasie ta kobieta przerwała modlitwę i powiedziała do mnie że: "Jezus mówi że przyczyna moich problemów ma swoje źródło w relacji między moimi rodzicami". Czułam narastające napięcie.... Ci ludzie nie znali mnie. Widzieli mnie pierwszy raz w życiu. Nie mogli nic wiedzieć o moim życiu. Jednak ta kobieta nie potrafiła w pełni sprecyzować tego co właściwie usłyszała, tak jakby próbowała rozszyfrować o co dokładnie Panu Jezusowi chodziło. Po chwili dopowiedziała jednak że tu nacisk na mojego ojca, że są złe relacje między rodzicami ale ze szczególnym wskazaniem na mojego ojca. Oboje na mnie popatrzyli pytająco a ja nie wytrzymując już napięcia rozpłakałam się jak dziecko, z wielkim trudem przyznając tym obcymi ludziom, że mój tato jest alkoholikiem. Nie potrafiłam jednak potem wydusić z siebie żadnego słowa, jakby jakaś obręcz zacisnęła mi się na szyji. Próbowałam tylko powstrzymać lecące ciurkiem łzy. Ta kobieta i ten ksiądz nakazali mi abym wypowiedziała na głos Panu Jezusowi że wybaczam wszystkim ludziom, którzy mnie w życiu skrzywdzili, że wybaczam mojemu ojcu, wybaczam pracodawcom którzy mnie odrzucali, że wybaczam wszystkim ludziom którzy mnie w moim życiu odepchnęli czy w jakikolwiek sposób nie akceptowali. Było to dla mnie bardzo trudne, ponieważ zawsze byłam osobą bardzo pamiętliwą i wybitnie "pielęgnującą" wszelkie urazy. Jednak musiałam robić wszystko co mi polecono. Wypowiedziałam na głos że wybaczam wszystkim. Po chwili któreś z nich znowu się odezwało, że Jezus chce mi jeszcze powiedzieć abym wybaczyła jeszcze pewnemu młodemu człowiekowi... Zgłupiałam. Wyobraźcie sobie od razu skojarzyłam o kogo dokładnie chodzi. Faktycznie był jeszcze ktoś kto przez wiele lat wmawiał mi jak bardzo jestem beznadziejna i jak bardzo jestem nikim aż w końcu uwierzyłam że to prawda. Byłam w szoku. W rzeczywistości chodziło o mojego brata, o którym nawet nie pomyślałam w tym momencie ponieważ od kilku lat nie było go już w moim życiu i stał się dla mnie odległą przeszłością. Na końcu usłyszałam jaką drogą powinnam podążać aby otrzymać łaskę uzdrowienia zranionej duszy. Za pośrednictwem tej kobiety Jezus powiedział mi , abym... przestała już dłużej unikać spowiedzi. Żebym przestała postrzegać konfesjonał jako miejsce dla księdza, a uwierzyła w to że w konfesjonale jest Jezus prawdziwy i żywy który słucha bardzo uważnie co mam Mu do powiedzenia o swoim życiu, że w trakcie spowiedzi kiedy ja wyjawiam mu swoje słabości On dotyka i uzdrawia moje rany na duszy. Ja wtedy wiedziałam już, miałam pewność że Jezus istnieje! Niby wiedziałam o tym od zawsze ale wtedy odczułam prawdziwy dowód istnienia Jezusa i jego prawdziwą obecność. Nigdy nie sądziłam że mozliwe jest to aby Jezus zwrócił swoje słowo bezpośrednio do mnie. Nie sądziłam że jest to mozliwe, a jednak taki zaszczyt mnie spotkał. Ale najgorsze wam powiem na koniec. Od tamtej chwili minęły prawie dwa lata a ja od tamtej pory może tylko ze trzy razy byłam do spowiedzi z czego jedna tylko była z mojej własnej woli a dwie inne wymuszone przez procedury przedślubne z moim mężen. Od roku chyba nie chodze w ogóle do spowiedzi. Nie skorzystalam z propozycji i zachety Pana Jezusa !!! Odrzuciłam Jezusa! Dlaczego odrzuciałam Jezusa? Bo wygodniej mi było żyć w grzechu. Życie w grzechu wydało mi się atrakcyjniejsze. Idąć do spowiedzi musiałabym pozamykać wszystkie bramki prowadzące do grzechu, a ja nie potrafiłam pozamykać tych furtek, nie potrafiłam zrezygnować z grzechu bo uznałam że życie bez tych moich ulubionych grzeszków stałoby się już całkiem nudne i nieznośne. Czy głupota ludzka może być większa ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jesteś głupia to bardzo
ludzkie, uwierz!:) Spróbuj znaleźć stałego spowiednika, przewodnika duchowego, możesz się modlić w intencji by Bóg postawił kogoś takiego na Twojej drodze:) Obiecuję Ci dzisiejszego wieczoru modlitwę, pozdrawiam!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u u u u u
nie do konca normalna, urzekła mnie twoja historia :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
nie do końca normalna, czy zdajesz sobie sprawę z tego jak ty zajmująco potrafisz opowiadać? Być może przez swoją nieśmiałość nienajlepiej rozmawia ci się z ludźmi bezpośrednio ale pomyśl o pisaniu. Ja twoją historie przeczytałam z zapartym dechem:) Pozdrawiam cię cieplutko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
dokładnie niedokonca normalna pełen szacunek dla ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam napady lęku gdy jestem chora i wogole jak mam brac jakies leki na recepte to czytam ulotki i wtedy wariuje:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
witaj w klubie Zuzza2008 ja mam to samo ale jest jedna recepta na to nieczytaj ulotek-bo nawet jak przeczytasz ulotke z polopiryny jakie sa skutki uboczne to mozna zwariowac -tez zwasze czytałem ulotki i jak tam widziałem skutki uboczne to zaraz lek za ja tez bede miał te objawy -ale odkad przestałem je czytac jest oki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
Mam to samo. A jak jeszcze w ulotce pisze, że to jest na objawy, których przykładowo nie mam to jestem spocona z przerażenia, że dostanę jeszcze tych "z ulotki"... Totalna korba:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm, a ja tak raczej nie mam :) akurat chorób to sobie nie wkręcam - tak a propo to sie hipochondria nazywa. Ostatnio tylko czasem myślę że chyba mam raka ale to dlatego że niedawno moja przyjaciółka zmarła na to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ooo tak przypadkowo odkrylam temat:) dołacze do was tez sie boje czytac ulotek, mam wtedy wiele skutkow ubocznych, ale chyba takich urojonych:/ no i chorowac tez się boję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
widze ze nikt juz nic niepisze temat sie urwał czy co lub wszyscy wszystkim przeszły leki cóż wakacje sa wszyscy chyba sie relaksuja pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doti666
witam wszystkich ,wczoraj szukalam informacji o leku ,dzisiaj wpadlam na ten temat,jakze mi bliski.Od dwoch dni lezy mi kolejna recepta,nie kupuje ,bo niestety tez nie moge sie powstrzymac od przeczytania ulotki,a po przeczytaniu ,wiem ze nie bede znowu brala lekow.I kolko sie zamyka.Mam juz w domu mala kolekcje ,lekow i niewykupionych recept.Z dnia na dzien narastaja moje leki,a ja nie chce(nie moge) nic z tym zrobic.Od ponad roku nie pracuje (ludzie w ostatniej pracy dali mi bardzo silnie odczuc ,ze dla takich jak ja nie ma miejsca wsrod nich).Nie moge sie pozbierac po tym wszystkim ,nie mam odwagi aby pojsc i szukac pracy ,gdyz boje sie ,ze bedzie tak samo.Siedze wiec w domu,bardzo rzadko wychodze sama,boje sie dzwieku dzwonka telefonu i domofonu.Oczywiscie musze wychodzic ,nie jestem sama ,ale kazde wyjscie to dla mnie ogromny wysilek ,nie tylko psychiczny ,ale i fizyczny.Po kilkudziesieciu metrach juz jestem zmeczona ,ide coraz wolniej,niemalze ciagnac nogi za soba.Po powrocie do domu musze sie polozyc.Podsumowujac ,moje zycie staje coraz bardziej koszmarne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
witamy cie bardzo serdecznie . z tego co napisałas to jestes w dołku psychicznym moja droga -ja juz to przerabiałem i nikt tak jak my tutaj wszyscy cie niezrozumie jak my bo zeby zrozumiec ta nasza dolegliwosc to trzeba samemu przez to przejsc a tego nikomu niezycze.niejestes sama z tego co wywnioskowałem to w takich momentach ta druga osoba powinna cie wspierac jak tylko moze bo poczucie ze jest sie potrzebnym i ktos cie kocha jest najlepszym lekarstwem jak wiesz ze masz kogos na kogo zawsze mozesz liczyc zawsze mozna sie wyzalic ja przynajmniej tak mam - a co do leków to ja ja jestem mistrzem swiata wkrecania sobie chorób i skutków ubocznych bezkitu to jest masakra jak brałem jakies leki i przeczytałem skutki uboczne caly czas sie martwiłem jak je zazywałem ze dostane takich o to objawów ale odkad doszlem do wniosku ze od dzis nieczytam ulotek to mam swiety spokój na swój sposob bo tak gdyby miało mi cos zaszkodzic to lekarz by mi tego nieprzepisał a jak czuje faktycznie ze cos jest nietak to odstawiam i po kłopocie wiem ze to sie latwo mowi ale wszystkiego trzeba spróbowac-mam nadzieje ze kiedys te leki mina i nerwica zniknie ale sa dobre dni i złe jak mam dobry dzien to staram sie go wykorzystac na maksa rano biegam potem prace w ogródku poptem jakies zabawy z dziecmi potem wieczorem jakis trening z ciezarkami a mam tez takie dni ze chodze przybity i musze sie polozyc by sie zrelaksowac najgorzej miałem jak na nic niemiałem ochoty i byłem tak juz wymeczony psychicznie i jakowo fizycznie ze juz myslałem sobie czy ja umre czy co do cholery ale tak zdrowo myslac ja młody chlopak umre -wstałem i poszłem biegac chodz stan psychiczny był fatalny odwayłem sie przebiegłem z 5km i taak sobie pomyslałem gdyby cos z moim organizmem było nietak niedałbym rady na taki wysiłek a przebiegłem tyle bo czesto biegałem przed ta naze ja dolegliwoscia -sport to zdrowie i to szczera prawda chodz jak lekarz przepise cos to tez sie nieobejdzie przepisal mi leki i kazal brac po jednej tabletce ale ja od 3 tygodni je dopiero biore i szczerze biore po pol tabletki i widze wyrazna poprawe chodz bywaja dni przygnebienia ale i sa dni radosci pozdrawiam wszystkich nerwusów i lekajacych sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doti666
Witam ,dzieki za odpowiedz.Wiem doskonale ,ze kto tego nie przerabial ,nie jest w stanie zrozumiec.Kiedys probowalam to tlumaczyc ,ale to bez sensu.Pare lat temu ,pracowalam wtedy jeszcze,nastapilo pogorszenie ,nie jadlam ,nie spalam.Bylam wychudzona,wszyscy wokol mowili ze mam anoreksje ,nie jem bo chce byc szczupla.Tlumaczenia ,ze nie jestem w stani nic przelknac ,ze na widok jedzenia mam odruch wymiotny nie dawaly nic.Przestalam mowic cokolwiek.Final byl taki ,ze wyladowalam na oddziale na trzy tygodnie ,ustawili leki ,poprawilo sie nieco na jakis czas.A skoro bylo dobrze ,odstawilam leki po jakims czasie.Znalazlam nowa prace,niestety ,czynniki zewnetrzne ,atmosfera w pracy,dla takich przewrazliwiencow maja ogromne znaczenie.Gdybym byla silniejsza zapewne nic bym sobie z tego nie robila ,a ze jestem jaka jestem -siedze w domu i coraz bardziej boje sie tego co na zewnatrz. Piszac ,ze nie jestem sama ,mialam na mysli dzieci,wiec niestety nie moge obarczac ich swoja choroba.To ja powinnam byc dla nich oparciem .Wlasnie ,powinnam ,ale czy jestem?One wiedza duzo ,widza jeszcze wiecej .Nie maja wiec pretensji o to ,ze mama znowu nie ugotowala obiadu,nie posprzatala,nie wstaje z lozka.Sa wyrozumiale i na ile moga to pomagaja,jednakze nie mam prawa mowic im o wszystkim co czuje i jak czuje.Nie wiem czy potrafilyby to uniesc,wiec czesto ,gesto zartuje z pewnych swoich zachowan ,aby sie nie baly o mnie,gdyz pamietam ich strach ,kiedy to musialam isc do szpitala.Zazdroszcze Ci ,ze potrafisz sie zmusic do sportu,mnie jest ciezko zmobilizowac sie aby wyjsc na zakupy.Kazde wyjscie planuje z conajmniej jednodniowym wyprzedzeniem,musze sie do tego przygotowac,a i tak bardzo czesto nic z tego nie wychodzi.Z doswiadczenia wiem ,ze bez lekow nie rusze z miejsca,wiec chyba wykupie recepte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
Kochana Doti, bardzo mnie poruszył twój wpis. Ja doskonale znam te stany, o których piszesz i to poczucie winy wobec dzieci, że nie mają "normalnej" mamy. Moim największym problemem też jest lęk przed wychodzeniem. To koszmar , z którym zmagam się naprawdę długie lata. Nie obca jest mi też depresja. I wiem jacy ludzie potrafią być okrutni jak się dowiedzą, że "masz coś nie tak z nerwami". Bardzo, bardzo ci współczuję. Znajdziesz u mnie pełne zrozumienie jak i u Pawła z tego co czytałam. Zaglądaj tu na naszą stronę a my postaramy dodać ci otuchy. Spokojnego dnia, Doti i Pawle! Stokrotka70 P.S. Ja nawiasem mówiąc od czterech dni zażywam nowe leki i jestem przerażona, mam częstsze napady paniki ale sobie obiecałam, że wytrzymam co najmniej dwa tygodnie zanim odrzucę coś co może mi pomóc. Pochwalcie mnie:) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
i tak trzymac stokrotko to sie chwali niemozemy pozwolic sie zniewolic-ostatnio lekarz rodzinny stwierdził ze zródło moich problemów zdrowotnych ta sa nerwy i stres Ameryki to on nieodkrył bo ja o tym wiem ale dał diagnoze taka niedenerwować sie -łatwo sie mówi he he miłego dnia wszystkim życze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doti666
Witam i dziekuje za mile slowa.Doskonale zdaje sobie sprawe ,ze na zrozumienie "normalnych" ludzi nie mozemy liczyc.Jak pisalam byl czas ,kiedy probowalam szczerze odpowiadac na pytania dotyczace mojego samopoczucia,reakcja byla prawie zawsze ta sama -polusmieszek,drwiaco-ironiczny.Co najsmieszniejsze ,czesto reaguja w ten sposob ludzie zwiazani z medycyna ,lekarze ,pielegniarki.Podczas jednej konsultacji psychiatrycznej pan doktor(specjalista)byl niemalze oburzony tym ,ze potrafie nie ugotowac obiadu i calymi dniami nic nie robic.Kiedy spotykasz sie z takimi reakcjami u ludzi ,od ktorych przeciez oczekujesz pomocy,jest jeszcze gorzej.Wzrasta poczucie winy,chcesz sie "wziasc w garsc" i pomimo najszczerszych checi nie potrafisz.Ilez to razy postanawiam sobie ,ze zrobie to czy tamto,wstane rano i bede sprzatac ,pojde na zakupy ,czy zwyczajnie polazikowc z dzieciakami.Wstaje i co?Jestem juz tak zmeczona ,ze potrafie tylko siedziec.Moje leki przeniosly sie nawet na komputer ,siadam tu zwykle tylko wczesnie rano,sprawdzam poczte ,poczytam troche wiadomosci i uciekam.W poszukiwaniu opinii na temat leku ,znalazlam ten temat,wiec przelamalam sie i zaczelam pisac.Tez ze strachem ,balam sie ,ze znajdzie sie ktos ,kto wykpi ,wysmieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
Ja też korzystam z komputera rano:) Robię sobie kawkę-lurę i siadam na pół godzinki jednocześnie biegam do kuchni i gotuję obiad i doglądam brzdąca, który budzi się jak tylko mnie rano usłyszy:) Ale to i tak jest "moje" pół godzinki:) Doti, nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem! MOŻNA nie zrobić kompletnie nic a czuć tak ogromne zmęczenie i brak jakiejkolwiek energii życiowej, oj można:( Proszę napisz mi nazwy leków jakie masz przepisane (może wiem coś o nich i ich dziełaniu z autopsji bo z ulotki....sama wiesz:) ) W jakim wieku są twoje dzieci, Doti? Czy masz od kogoś wsparcie? Wiem, że jestem "pytalska":) ale tutaj jesteśmy anonimowo i dlatego się ośmielam:) Pozdrawiam was moi panikarze:)! Aha, co do "fachowej" służby zdrowia to szkoda gadać. Spotkałam się również wręcz z nietolerancją i to na oddziale szpitalnym!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka70
Pawle! Ale mi rada: "nie denerwować się". Facet chyba nigdy nawet nie otarł się o nerwicę... Szkoda gadać. Ty w każdym razie poszukuj sam dla siebie takich działań, które tobie akurat pomagają. My sami znamy siebie najlepiej. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paweł 26 Panika
ja jak sie zle czuje to kłade sie do łóżeczka i staram sie wyciszyc chociarz nieda sie zabardzo bo serduszko wali jak oszalałe ale juz jakos tak niepanikuje ze umieram i dzwonie po karetke poprostu mysle sobie co ma byc to bedzie -i oczywiscie zawsze ustaje ale leki pozostaja -chodz moim lekiem jedynym jest to ze przez te wszystkie dolegliwosci kiedys sie wykoncze jak pozbede sie tego leku to bede najszczesliwszym człowiekiem na swiecie chodz i tak w sój sposób jestem szczesciarzem dzieci zdrowe zona kocha -takze czego chciec wiecej ludzie maja gorsze problemy a sami widzicie nerwicy niewybiera tylko atakuje he he

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×