Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kaasia27

praca w sądzie

Polecane posty

Gość gość
świnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale jaja, ale tak jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lata wyrwane z życiorysu
Doszłam do jako takiej równowagi psychicznej przez tych kilka dni. Pozytywne skutki pozostawienia pracy w sądzie już jakieś są, udało mi się z dobrym skutkiem dociągnąć do końca kilka spraw wiszących na włosku. Kilka osób też się wypowiedziało w podobnym tonie, małe to pocieszenie, ale zawsze to coś, że nie tylko ja czuję się gnębiona przez kierownictwo i pozostałych pracowników. Z perspektywy tego krótkiego odpoczynku doszłam do wniosku, że będę bardzo tęsknić za aktami, za tym, że ta praca była konkretna, potrzebna, możliwa do rozplanowania. Moim zdaniem winny takiemu stanu rzeczy, że pracownicy odchodzą i mają problemy psychiczne jest bardzo zły podział obowiązków. Nowym pracownikom szuka się zajęcia, np. dam ci zwrotki, dam ci kwity, dam ci korespondencję, idź na salę jak dobrze piszesz, itp. Są od wszystkiego i od niczego. Bardziej doświadczonych pracowników odciąża się, lub obciąża w zależności od potrzeby i widzimisię kierownika. Chciałam odpowiedzieć osobie, która napisała, że nie szukała w pracy koleżanek i przyjaciół, a potem nikomu na takiej osobie nie zależy. Nawet gdybyś ich szukała to wiedz jedno: "w tej pracy nie ma czegoś takiego jak koleżanka lub przyjaciel". Jest współpracownik i współpracowniczka. Czy myślisz, że gdybyś znalazła taką "koleżankę" to do jakiego momentu to koleżeństwo by trwało? Widziałam takie "koleżanki". Niby ćwierkały do siebie, a jak się drzwi za którąś zamykały to zaczynały się "pół-sylaby". Jestem przekonana, że jedna drugą wypchnęłaby przez okno z 10 piętra, gdyby coś przy tym ugrała. Ja koleżanek szukam poza sądem i uważam, że to najrozsądniejsze wyjście, żeby nie zostać w obecnej sytuacji z nożem w plecach. Jeśli chodzi o traktowanie przez sędziów i prezesów. Ci drudzy nawet nie mieli pojęcia, że istniałam w tym wydziale, a sędziów miałam naprawdę w porządku. Wiem, że z tym mogłam trafić gorzej, ale nie czułam się przez nich poniżana, bo i oni i ja wiedzieliśmy po co się na tej sali znaleźliśmy. Moim zadaniem było zapisanie możliwie najdokładniej przebiegu rozprawy, przygotowanie sali do sesji i współpraca z sędzią jaki by on nie był. Znałam szablony protokołów, wyroków i postanowień na pamięć. W 90% wiedziałam jaki wyrok i postanowienie sędzia wyda nim mi powiedział co chce zrobić. Na sali w kontaktach z sędziami bardzo ułatwiało mi to pracę, ale w sekretariacie... do końca życia nie nauczę się stosowania maksymy "nigdy nie wychodź przed szereg". Taka już jestem jak coś robię, chcę robić to dobrze i strasznie za to obrywałam. Niby żartami, że jestem za dobra, więc się więcej od innych wymaga. Nie wiem co w takiej sytuacji miałam zrobić, obniżyć loty, żeby wszystkie orły-sokoły mogły mnie szybciej zadziobać? Następna osoba napisała, że w sądzie są też inni ludzie. I co z tego? Kolejna złota maksyma "co się dzieje w wydziale - zostaje w wydziale". Na własnej skórze przekonałam się o tym po pierwszych kilku miesiącach w pracy kiedy z płaczem poszłam do dyrektora (jeszcze wtedy ds. ekonomicznych). Co zrobił dyrektor? Wszystko co do słowa przekazał kierownikowi, który już w odpowiedni sposób się tym zajął, czyli kazał mi trzymać język za zębami. Wytrzymałam do kilkunastu dni wstecz. Czuję, że gdybym stamtąd nie odeszła to komuś stała by się krzywda. I wiecie co? Naprawdę myślę, że jeśli kierownicy nie przeorganizują swoich wydziałów, jeśli nie będzie reformy zatrudniania pracowników, ich wynagradzania i systemu organizacji pracy w wydziałach to dojdzie do jakiejś tragedii. Wspomnicie moje słowa, bo wiem w jakim stanie stamtąd odeszłam. Ktoś się poczuje postawiony bardziej pod murem niż ja, bez wyjścia, bez możliwości odwrotu. Chciałam napisać coś więcej, ale dam spokój, bo wszyscy wiemy o co chodzi. Mam dobrą radę do zaczynających pracę w sądzie. Pierwsza sprawa to wyczucie, czy kierownik i zastępca jest wam przychylny, bo jeśli tak to dalej jest już z górki. Jeśli nie to szukajcie sobie innej pracy, bo później będzie już tylko gorzej. U mnie kierownicy mnie nie akceptowali od samego początku. Myślałam, że to się zmieni jak będę rzetelnie pracowała, ale nie miejcie złudzeń, jak jesteście szmatami od rzeczy, których nikt nie chce robić to tak już zostanie. Sorry, że tak ostro, ale taka jest prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Można by było napisać o wiele więcej,ale po co,każdy kto pracuje w tym ... - wszystko dokładnie wie o co chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, ja odeszłam, byłam chora i wiem, że nie dałabym sobie rady psychicznie, po powrocie ze zwolnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze to płakać mi się chce jak czytam wasze wypowiedzi. Myślałam, że tylko ja tak mam, a tu widzę, że wiele z was czuje to co ja czyli wstręt do tej pracy. Nie mogę uwierzyć w to jak co niektóre z was piszą, że musiały się leczyć u psychiatry gdzie ja też jestem już na skraju wyczerpania psychicznego, ale nigdy w życiu nie chciałabym siebie doprowadzić przez głupią pracę do takiego stanu. Powiem tak jakbym wiedziała jak się pracuje w Sądzie to nigdy w życiu nie podjęłabym tej decyzji aby podjąć tam pracę. Presja niesamowita stres, moje życie prywatne które jeszcze trochę i nic by z niego nie było, wiecznie smutna, ciągłe myślenie o pracy po pracy - coś strasznego nikomu tego nie życzę. Miałam kilka prac w swoim życiu, ale z perspektywy czasu chyba w żadnej nie było tak źle. Ja już podjęłam decyzję i powiedziałam KONIEC szkoda mi życia na takie coś. Proszę zastanówcie się dwa razy jak chcecie podjąć pracę w tej instytucji, zarobki są kompletnie nieadekwatne do wykonywania pracy protokolanta KOMPLETNIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak trochę może Was rozbawię tym co napiszę " bo najgorzej jak wieśniak zamieni widły na broń" i może kogoś traktować jak śmiecia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem tylko jedno, ja juz jestem na wylocie, tzn. choruje ile sie da i nie mam zamiaru wracac. Mam tylko taka satysfakcje, ze jak odejde to zabieram ze soba etat bo sa redukcje i nikt mi nie bedzie grozil ze jest na moje miejsce tysiace. Tylko niektorych dziewczyn mi szkoda a poza tym olewam juz wszystko. Nikt nie wspomnial ile sedziowie maja przywilejow i ze w odroznieniu od nas maja co rok podwyzki. A przywileje? glupi zwrot kosztu biletu komunikacji miejskiej podczas gdy nam urzednikom nawet znizka nie przysluguje, kredyty na specjalnych warunkach, jak i zakup auta i wiele wiele innych o ktorych wam nie powiedza. A my? biedne urzedniczyny robimy po godzinach chociaz nam nie wolno (bo kto nam za to zaplaci i kazdy przymyka oko, mam wrazenie ze PIP tez. Jesli sa normalni sedziowie to mozna to jakos wytrzymac ale najgorzej jak sie trafi na takiego ktory chce szybko awansowac i ma chore ambicje. Wtedy traktuje Cie jak wycieraczke. Nie odbiera korespondencji? wezwac jeszcze raz przez poczte, policje i telefonicznie. Jak nie odbiera telefonu musisz dodatkowo byc detektywem i szperac w aktach czy ktos z rodziny ma dostepny telefon zeby ustalic jakis kontakt, dodatkowo poruszasz wszystkie instytucje ZUSy, PIPy, US itp zeby namierzyc goscia bo chory sedzia chce awansu. Jakis biegly nie odbiera telefonu przed 16.00? No to prosze zostac po 16.00 i dodzwonic sie! Moglabym tu caly elaborat napisac ale mi sie nie chce. To jest tylko przestroga i niech nikt sie nie dziwi ze mam dosc. Chcesz pracowac w sadzie to najpierw skonsultuj sie z psychiatra czy dasz rade. Na koniec przepraszam za brak polskich znakow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Acha i jeszcze jedno. Serdecznie pozdrawiam "lata wyrwane z zyciorysu". Mam takie samo wrazenie. Odebrali mi czlowieczenstwo, radosc zycia. Zrobili ze mnie psychiczna kaleke do tego stopnia ze psychiatra na wstepie chcial mnie do szpitala wyslac. I podzielam to, ze jesli chcesz sie tam jakos trzymac to nigdy nie pokazuj jaka jestes dobra, musisz udawac glupa totalnego bo inaczej Cie zagnebia robota. To tyle narazie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjeeeeeeeeeeeeeeeee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gdziekolwiek nie bede zawsze bede gnebic i szydzic z polskiego wymiaru niesprawiedliwosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszystko co tu piszecie niestety polega na prawdzie:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To prawda najlepiej jest udawać debila. Takim więcej pracy nigdy nie dołożą i wypłaty nie zmniejszą. A ty człowieku tyraj, tyraj.... a i najlepiej mieć na karku 50+ , bo te panie już się napracowały :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie, bo jak nowa przyjdzie, to musi wszystko od razu umieć, a te co pracują po kilkanaście lat pracują i nie umieją, trzeba im pomagać... też miałam taką inteligentną, wielka pani starszy sekretarz, a ciągle o coś pytała. Ja jak o coś zapytałam, to usłyszałam, że po takim czasie w pracy tu powinnam to wiedzieć. To prawda, trzeba udawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta starsza w sądzie
Ci zaczynający pracę w Sądzie i Ci młodzi, zapewniam, jak pstryknięcie ręka, tak szybko mija czas i to Wy będziecie ci starsi, a jak wówczas będą o Was mówić młodzi. Zapewne tak jak Wy obecnie, albo dużo gorzej. Zamiast w jedności siła pracowników sądu, jest jad. Dlatego nie mamy szans jako pracownicy sądu u siebie, społeczeństwa i ministra. Dlatego piszemy, chcemy podwyżek pensji i nami się nikt nie przejmuję. Radzę przeczytać i zapamiętać, to się przyda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do - ta starsza w sądzie- ja nie zaliczam się do najmłodszych w sekretariacie i też tyram. Mam powyżej 40 lat, ale te panie po 50+ nawet nie potrafią " kopiuj, wklej" wykonać. I tak jest w moim wydziale, a jak Pani praca wygląda- tego nikt z nas nie ocenia, więc o co chodzi? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po 40 jesteś już za stara do pracy w sądzie i nic nie umies

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nic nie umiesz, ja młoda to umiem wszystko. Po 40 stara do domu i garów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak tak wszystko umiesz, co robisz w sądzie? do ministerstwa idź, wykaż się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odezwała się stara 40

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi. Jest ich dużo. Te wypowiedzi przerażają. Są ohydne. O to jest właśnie kultura, wszystko umiejących i wykształconych młodych ludzi. Kultury się młodzi ludzie nie nauczyli. Na szczęście ja takimi się nie otaczam i nie pracuję. Ta straszą pani po 50+.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czas opuścić to forum i już więcej tu nie zaglądać :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
super, że nie masz takich osób, ale jak widzisz inni muszą z takimi pracować, widać po wypowiedziach, więc się raduj, a innym współczuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kultury z wykształceniem się nie zdobywa. Można być sędzią, prezesem i mieć zero kultury. Prawda!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy wreszcie będzie podwyżka dla pracowników sądu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do sądu też coraz częściej zgłaszają się do pracy radcy prawni którzy nie mają pracy i startują w konkursie na asystenta sędziego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 07.04.14 r.godz.17.48 Prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lata wyrwane z życiorysu
Kochane "przedmówczynie" nie skaczcie na siebie, od tego jest sekretariat sądu a nie forum ;) Przez lata przepracowane w sądzie nasz nazwijmy go "kolektyw" stanowił zlepek dość młodych ludzi wiekiem, a na pewno duchem. Faktem jest jednak i to niezbitym, że starsi pracownicy mają problem z ogarnięciem komputera. Nie chodzi o szybkość pisania, ale o proste zasady działania komputera i współdziałanie programów zewnętrznych z Currendą. I mnie jako młodej zdarzyło się wpaść w panikę, bo drukarka nie działa, a okazało się, że kabel się odpiął :P informatyk obrażony bo z pierdylionowego piętra się fatygował. Ale nie w tym rzecz, ja to rozumiem, że w pewnym wieku ciężej przyswoić sobie obsługę komputera. Tylko szkoda, że nie wszyscy potrafią się do tego przyznać. Doświadczenie to dzisiaj nie wszystko. W rejonówkach w dużych miastach jest zapieprz po uszy, wszystko na wczoraj i tam panie 50+ to prawdziwa rzadkość, bo zazwyczaj są już w okręgu. Najwięcej jest w małych powiatach, bo stołki są zajęte latami. Chciałam jeszcze poruszyć inną kwestię. Kwestię skrzywionego spojrzenia na pracę przez to, że pracowałam w sądzie. Ostatnio o godzinie 14-tej (!) spotkałam znajomą na zakupach. Wiem, że pracuje w banku. Zszokowana zapytałam, ale jak to w godzinach pracy??? Jak to możliwe??? Znajoma spojrzała na mnie jak na nienormalną i odpowiedziała, że nie ma problemu z wyjściem na godzinę czy dwie, nikt ich nawet nie sprawdza, praca ma być zrobiona i jest. Większość moich koleżanek w korporacjach na tzw. "lunch" biega do knajpy i nikt im minut nie wylicza. Uważałam siebie za normalną jeśli chodzi o spojrzenie na pracę, czas pracy, urlopy itp. Okazuje się jednak, że chyba nie bardzo jest to normalne podejście, bowiem ten pogląd jest wypaczony. Zachowuję się jak idealny niewolnik, który przez 8 godzin pracy jest na każde skinienie swojego pana. Niewolnik nie oddala się od miejsca pracy bez uprzedniego pisemnego zgłoszenia, ustnego poinformowania wszystkich współpracowników, a przede wszystkim bez zgody najwyższego. Boję się co będzie jeśli znajdę następną pracę. Jeśli będzie mniej pracy niż jestem nauczona. Każą mi przerobić przykładowo 20 teczek, a ja przerzucałam setkę. Będę wynajdywać sobie robotę, lecieć na ilość bo tak jestem nauczona a jeśli pracodawcy będzie chodziło bardziej o dokładność i precyzję? Jeśli stracę kolejną robotę bo znam tylko pojęcie szybciej i szybciej? Ciężko jest mi bez pracy, ale boję się iść do jakiejkolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też słyszę, że koleżanki, nawet w urzędach wychodzą sobie na miasto załatwić sprawy, zakupy, a w sądzie? Urlop mi kiedyś kierowniczka chciała przyblokować 1 dzień, to jej powiedziałam, że jak mi nie da to na żądanie wezmę, takie cyrki, a to, że inne biorą zwolnienia na dzieci, nie stanowiło dla niej problemu... Ludzie są wredni, po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×