Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Przygnebiony

Jak odzyskać straconą miłość??

Polecane posty

Gość zła_dziewczyna_20
No i tak.. coś ciągle sie zmienia.. tylko szkoda ze u Niego.. ciagle wątpi i nie wierzy ze mnie pokocha.. Ja juz sie zmienilam..Nie jestem ta sama osoba co kiedys..Jestem ta Kasia, która On moze pokochac,jesli tylko zechce..i uwierzy w szczerosc mojej zmiany i intencji... Jestesmy ze soba nadal.. po 17 imiesiacach na etape początkowym..o tyle trudnym, ze nasze relacje oziębiły sie, ochłodziły z temp100 stopni na 0.. :( Ale wierze, i pokładam wszelkie nadziejew przyszłych dniach.. juz ie w przyszłosci ktora z Nim planowalam tylko teraz z dnia na dzien,, by moc zyc obok niego.. patrzec, na Jego usmiech,, dawac Mu wszystko najlepsze..Wierze, ze to uczucie tylko spi.. a wydaje Mu sie tylko ze nic nie czuje poniewaz spotęgowały to zaistniale wydarzenia..zlosc zal i rozczarowanie moja osoba.. wierze.ze jesli kochał( a kochał prawdziwie sam powiedział) to nie bedzie w stanie sie odkochac tak łatwo.. wierze.. i wiem, ze zakocha sie we mnie jesli tylko uwierzy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak z tym zyc? po prostu.rano wstawac, oddychac, w ciagu dnia pracowac/uczyc sie/ bawic/ smiac , a wieczorem klasc sie nie zapominajac o oddychaniu itd. i niech kazdy oddech, kazde mrugniecie oczami nie bedzie poswiecone Jemu/Jej. po prostu. przestac zyc nadzieja a zaczac zyc dla siebie. trzeba dopuscic do swiadomosci, ze ICH juz nie ma. nie wmawiac sobie, ze wroca. przeciez to, ze czlowiek przestaje zyc zludzeniami nie znaczy, ze przekreslil szanse na powrot. ale mysl o powrocie nie moze stac sie obsesja. drugi czlowiek nie moze byc calym sensem, trescia naszego zycia. zwlaszcza, jesli ten czlowiek postanowil nas zostawic. moze na zawsze, a moze na jakis czas. zacznijmy podejmowac wlasne decyzje, ktore nie maja zadnego zwiazku z Nimi.dajmy sobie szanse na zapomnienie, a przynajmniej na zlagodzenie bolu. ja wiem, ze to wszystko nie jest latwe. dojscie do tych radosnych wnioskow zajelo mi chwile i bylo okupione lzami, bezsennoscia, chudnieciem. ale w koncu zaczyna do mnie docierac,ze teraz licze sie ja. nie On, nie nasze sprawy, nie jego sprawy.JA! moze tak czasami trzeba - stac zdrowym egoista. backforgood co do zapomnienia - nie ma recepty. gdyby byla, chyba nie byloby tego forum i setek jemu podobnych. ja spotykam sie z przyjaciolmi, chodze na spacery, czytam, chodze do kina, pracuje i pije wino / piwo/ kawe/ herbate z ludzmi, z ktorymi czuje sie fajnie. moze nie od razu, ale pomaga. pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
innabajka 26 bardzo Ci zazroszcze podejscia, to jest wlasnie to. tak nalezy podejsc do sprawy. nic nam nie da zamarwianie sie, wspomnienia i zale. to juz nic nie zmieni. Jeżeli Oni sie nie zmienia my już nic nie zrobimy. ja ciągle mam nadzieji i czekam.a mialam rozne fazy, myslalam, ze juz bedzie dobrze ze zapomnialam ale niesytety wszystko wrocilo bardzo szybko. a teraz mam znow etap zapominania. jak wczoraj przeryczalam caly dzein bez powodu (bez??) powiedziałam sobie po raz kolejny dość. na jak długo? nie wiem. ale może tak własnie ma być i bedzie. na zmiane bede cierpiec, sama sie męczyć (bo teraz juz sama sobie to wszystku funduje bo on sie nie odzywa ,bo jego już przecież nie ma) a potem dochodzic do wniosku że to już nie ma sensu. aż w koncu naprawde zrozumiem że nie warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten_zły
Witam,trafiłem na to forum przypadkiem, no możenie był to przypadek. Szukałem miejsca w którym mógł bym się wygadać. Moja sytuacja różni się i to bardzo od większości z was (przebrnąłem tylko przez ostatnich kilka kartek z tych 115) Nie będę wam doradzał jak co macie zrobić żeby On/Ona wrócili, bo ja sam sobie ze swoim życiem nie radzę, ale powiem wam jak to wygląda z tej drugiej strony... tej strony która jest postrzegana jako ta "zła" strona. Bo to On/Ona zostawili i odeszli. Nie będę wam opisywał całości mojej historii opisze tylko uczucie jakie czułem do mojej "EX" (bardzo nie lubię tego słowa) Wiecie jak to jest kochać... ale tak na prawdę, bez graniczne, poświęcając się całkowicie tej drugiej osobie, gdy Jej/Jego dobro stawia się ponad swoim. Gdy kupując produkty na obiad zastanawiasz się co Ona/On lubi najbardziej a ja się dostosuję. Gdy kocha się miłością bez graniczną i jest się zaślepiony tym uczuciem... Wiecie jak to jest? Jak już uświadomicie sobie jak wygląda taka miłość to sięgnijcie jeszcze o krok dalej, o dwa kroki to może dopiero otrzecie się o uczucie jakie jakim ja obdarzyłem kobietę... Ale bardzo trudno jest kochać bez wzajemności... choć Ona twierdziła że kocha ale ile tygodni można czekać na test na słowo które w miłości powinno być czymś naturalnym, na pocałunek na przytulenie na choćby na spojrzenie w oczy i zobaczenie w nich tej radości gdy widzi się ukochaną osobę i w tym spojrzeniu widać wszystko.. nie trzeba wtedy słów... Nie chcę tu bronić waszych "EX" bo nie znam ich, a każda historia różni się. Ale jeżeli Ktoś z Was został obdarzony przez drugą osobę takim uczuciem jakie ja czułem... To byliście najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem.. jeżeli zrobiliście/zachowywaliście się jak moja "EX" to byliście najwierniejszymi ... sami sobie odpowiedzcie kim... Wielu z was pisało, że przychodziliście, dzwoniliście, pisaliście jednak bez odpowiedzi z ich strony. Przecież On/Ona mógł odebrać czy odpisać. Ale czy było by wam łatwiej? A może uznali byście to za kolejną szansę, nadzieję której My ci "źli" nie chcieliśmy wam dać ale martwiąc się o was, o wasze zdrowie, samo poczucie odebraliśmy, napisaliśmy. Nawet nie wiedzie jak to jest dusić w sobie chęć odpisania czy zadzwonienia... Bo jak zadzwonię to Ona/On pomyśli że chcę jej dać szansę. Wielu z was pisało o tym, że było już dobrze ale Ona/On zadzwonili i znowu się rozsypałam/em. Bardzo trudno jest mi pozostawiać na Jej próby kontaktu, to bardzo boli.. bardziej niż Ona może to sobie wyobrazić. Po jej ostatniej wizycie to ja się rozsypałem chyba bardziej niż Ona. Jednak bardzo się o nią barwię ale wiem że już nigdy nie będę z nią... Odchodząc od niej umarła połowa mnie... straciłem coś więcej niż ukochaną osobę... jednak pomyślcie co musiało się stać, że podąłem taką decyzję, że uznałem że ja też mogę i chcę być szczęśliwy, że zasługuję na miłości taką samą jaką sam ofiaruję drugiej osobie... pomyślcie ile kosztuje powiedzenie sobie i tej drugiej osobie "...dość ja też chcę być szczęśliwy... zasługuje na to.." Piszecie że się zmieniliście, że teraz kochacie tak naprawdę... zastanówcie się co robiliście wcześniej i jaką krzywdę wyrządziliście, że tacy ludize jak ja ... odchodzą. Nie jestem wyjątkowym człowiekiem, jest taki sam jak każdy, kocham i chcę być kochanym... czasem myślę, że mój charakter to moje przekleństwo, że bardzo bym chciał być inny bardziej na chłodno przyjmować to co się dzieje w koło mnie. Nie bronie waszych "EX", nie usprawiedliwiam ich za to że odeszli... jednak jeżeli kochali tak jak ja kochałem... to bardzo przeżyli rozstanie i naprawdę musiała to być dla nich ostateczność... Przykro mi że cierpicie, bo sam wiem jak to jest, wierze że wielu z was się zmieniło, proszę Was tylko nie traktujcie "nas" jak wrogów jak tych złych, zrozumcie, że cierpienie jest po obu stronach... Nie znam waszych historii, ani osób z którymi byliście, może moja historia nie pasuje do was bo każdy kocha inaczej ... pozdrawiam "Ten_zły"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten_zły
Witam,trafiłem na to forum przypadkiem, no możenie był to przypadek. Szukałem miejsca w którym mógł bym się wygadać. Moja sytuacja różni się i to bardzo od większości z was (przebrnąłem tylko przez ostatnich kilka kartek z tych 115) Nie będę wam doradzał jak co macie zrobić żeby On/Ona wrócili, bo ja sam sobie ze swoim życiem nie radzę, ale powiem wam jak to wygląda z tej drugiej strony... tej strony która jest postrzegana jako ta "zła" strona. Bo to On/Ona zostawili i odeszli. Nie będę wam opisywał całości mojej historii opisze tylko uczucie jakie czułem do mojej "EX" (bardzo nie lubię tego słowa) Wiecie jak to jest kochać... ale tak na prawdę, bez graniczne, poświęcając się całkowicie tej drugiej osobie, gdy Jej/Jego dobro stawia się ponad swoim. Gdy kupując produkty na obiad zastanawiasz się co Ona/On lubi najbardziej a ja się dostosuję. Gdy kocha się miłością bez graniczną i jest się zaślepiony tym uczuciem... Wiecie jak to jest? Jak już uświadomicie sobie jak wygląda taka miłość to sięgnijcie jeszcze o krok dalej, o dwa kroki to może dopiero otrzecie się o uczucie jakie jakim ja obdarzyłem kobietę... Ale bardzo trudno jest kochać bez wzajemności... choć Ona twierdziła że kocha ale ile tygodni można czekać na test na słowo które w miłości powinno być czymś naturalnym, na pocałunek na przytulenie na choćby na spojrzenie w oczy i zobaczenie w nich tej radości gdy widzi się ukochaną osobę i w tym spojrzeniu widać wszystko.. nie trzeba wtedy słów... Nie chcę tu bronić waszych "EX" bo nie znam ich, a każda historia różni się. Ale jeżeli Ktoś z Was został obdarzony przez drugą osobę takim uczuciem jakie ja czułem... To byliście najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem.. jeżeli zrobiliście/zachowywaliście się jak moja "EX" to byliście najwierniejszymi ... sami sobie odpowiedzcie kim... Wielu z was pisało, że przychodziliście, dzwoniliście, pisaliście jednak bez odpowiedzi z ich strony. Przecież On/Ona mógł odebrać czy odpisać. Ale czy było by wam łatwiej? A może uznali byście to za kolejną szansę, nadzieję której My ci "źli" nie chcieliśmy wam dać ale martwiąc się o was, o wasze zdrowie, samo poczucie odebraliśmy, napisaliśmy. Nawet nie wiedzie jak to jest dusić w sobie chęć odpisania czy zadzwonienia... Bo jak zadzwonię to Ona/On pomyśli że chcę jej dać szansę. Wielu z was pisało o tym, że było już dobrze ale Ona/On zadzwonili i znowu się rozsypałam/em. Bardzo trudno jest mi pozostawiać na Jej próby kontaktu, to bardzo boli.. bardziej niż Ona może to sobie wyobrazić. Po jej ostatniej wizycie to ja się rozsypałem chyba bardziej niż Ona. Jednak bardzo się o nią barwię ale wiem że już nigdy nie będę z nią... Odchodząc od niej umarła połowa mnie... straciłem coś więcej niż ukochaną osobę... jednak pomyślcie co musiało się stać, że podąłem taką decyzję, że uznałem że ja też mogę i chcę być szczęśliwy, że zasługuję na miłości taką samą jaką sam ofiaruję drugiej osobie... pomyślcie ile kosztuje powiedzenie sobie i tej drugiej osobie "...dość ja też chcę być szczęśliwy... zasługuje na to.." Piszecie że się zmieniliście, że teraz kochacie tak naprawdę... zastanówcie się co robiliście wcześniej i jaką krzywdę wyrządziliście, że tacy ludize jak ja ... odchodzą. Nie jestem wyjątkowym człowiekiem, jest taki sam jak każdy, kocham i chcę być kochanym... czasem myślę, że mój charakter to moje przekleństwo, że bardzo bym chciał być inny bardziej na chłodno przyjmować to co się dzieje w koło mnie. Nie bronie waszych "EX", nie usprawiedliwiam ich za to że odeszli... jednak jeżeli kochali tak jak ja kochałem... to bardzo przeżyli rozstanie i naprawdę musiała to być dla nich ostateczność... Przykro mi że cierpicie, bo sam wiem jak to jest, wierze że wielu z was się zmieniło, proszę Was tylko nie traktujcie "nas" jak wrogów jak tych złych, zrozumcie, że cierpienie jest po obu stronach... Nie znam waszych historii, ani osób z którymi byliście, może moja historia nie pasuje do was bo każdy kocha inaczej ... pozdrawiam "Ten_zły"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten_zły
Witam,trafiłem na to forum przypadkiem, no możenie był to przypadek. Szukałem miejsca w którym mógł bym się wygadać. Moja sytuacja różni się i to bardzo od większości z was (przebrnąłem tylko przez ostatnich kilka kartek z tych 115) Nie będę wam doradzał jak co macie zrobić żeby On/Ona wrócili, bo ja sam sobie ze swoim życiem nie radzę, ale powiem wam jak to wygląda z tej drugiej strony... tej strony która jest postrzegana jako ta "zła" strona. Bo to On/Ona zostawili i odeszli. Nie będę wam opisywał całości mojej historii opisze tylko uczucie jakie czułem do mojej "EX" (bardzo nie lubię tego słowa) Wiecie jak to jest kochać... ale tak na prawdę, bez graniczne, poświęcając się całkowicie tej drugiej osobie, gdy Jej/Jego dobro stawia się ponad swoim. Gdy kupując produkty na obiad zastanawiasz się co Ona/On lubi najbardziej a ja się dostosuję. Gdy kocha się miłością bez graniczną i jest się zaślepiony tym uczuciem... Wiecie jak to jest? Jak już uświadomicie sobie jak wygląda taka miłość to sięgnijcie jeszcze o krok dalej, o dwa kroki to może dopiero otrzecie się o uczucie jakie jakim ja obdarzyłem kobietę... Ale bardzo trudno jest kochać bez wzajemności... choć Ona twierdziła że kocha ale ile tygodni można czekać na test na słowo które w miłości powinno być czymś naturalnym, na pocałunek na przytulenie na choćby na spojrzenie w oczy i zobaczenie w nich tej radości gdy widzi się ukochaną osobę i w tym spojrzeniu widać wszystko.. nie trzeba wtedy słów... Nie chcę tu bronić waszych "EX" bo nie znam ich, a każda historia różni się. Ale jeżeli Ktoś z Was został obdarzony przez drugą osobę takim uczuciem jakie ja czułem... To byliście najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem.. jeżeli zrobiliście/zachowywaliście się jak moja "EX" to byliście najwierniejszymi ... sami sobie odpowiedzcie kim... Wielu z was pisało, że przychodziliście, dzwoniliście, pisaliście jednak bez odpowiedzi z ich strony. Przecież On/Ona mógł odebrać czy odpisać. Ale czy było by wam łatwiej? A może uznali byście to za kolejną szansę, nadzieję której My ci "źli" nie chcieliśmy wam dać ale martwiąc się o was, o wasze zdrowie, samo poczucie odebraliśmy, napisaliśmy. Nawet nie wiedzie jak to jest dusić w sobie chęć odpisania czy zadzwonienia... Bo jak zadzwonię to Ona/On pomyśli że chcę jej dać szansę. Wielu z was pisało o tym, że było już dobrze ale Ona/On zadzwonili i znowu się rozsypałam/em. Bardzo trudno jest mi pozostawiać na Jej próby kontaktu, to bardzo boli.. bardziej niż Ona może to sobie wyobrazić. Po jej ostatniej wizycie to ja się rozsypałem chyba bardziej niż Ona. Jednak bardzo się o nią barwię ale wiem że już nigdy nie będę z nią... Odchodząc od niej umarła połowa mnie... straciłem coś więcej niż ukochaną osobę... jednak pomyślcie co musiało się stać, że podąłem taką decyzję, że uznałem że ja też mogę i chcę być szczęśliwy, że zasługuję na miłości taką samą jaką sam ofiaruję drugiej osobie... pomyślcie ile kosztuje powiedzenie sobie i tej drugiej osobie "...dość ja też chcę być szczęśliwy... zasługuje na to.." Piszecie że się zmieniliście, że teraz kochacie tak naprawdę... zastanówcie się co robiliście wcześniej i jaką krzywdę wyrządziliście, że tacy ludize jak ja ... odchodzą. Nie jestem wyjątkowym człowiekiem, jest taki sam jak każdy, kocham i chcę być kochanym... czasem myślę, że mój charakter to moje przekleństwo, że bardzo bym chciał być inny bardziej na chłodno przyjmować to co się dzieje w koło mnie. Nie bronie waszych "EX", nie usprawiedliwiam ich za to że odeszli... jednak jeżeli kochali tak jak ja kochałem... to bardzo przeżyli rozstanie i naprawdę musiała to być dla nich ostateczność... Przykro mi że cierpicie, bo sam wiem jak to jest, wierze że wielu z was się zmieniło, proszę Was tylko nie traktujcie "nas" jak wrogów jak tych złych, zrozumcie, że cierpienie jest po obu stronach... Nie znam waszych historii, ani osób z którymi byliście, może moja historia nie pasuje do was bo każdy kocha inaczej ... pozdrawiam "Ten_zły"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ina30
TEN ZŁY... ja właśnie sie tak zachowywałam, robiac obiad myslalam tylko o tym czy mu smakowac bedzie, robiłam wszystko by jemu było dobrze, jak najlepiej... kochalam zawsze tak samo mocno jak teraz... gdy ktoregos dnia zapytałam czy jest mu dobrze ze mna, odpowiedział ze baaaardzo a po miesiacu?.... wszystko prysło... jak to mozliwe? ja w tym czasie nadal tak samo go zadawalałam tak samo kochałam... tak bardzoo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Ten_zly powiedz, czy to że ja kochasz nie jest najważniejsze i nie liczy sie nic więcej? nie uważasz, że pewne rzeczy dzieją sie tylko po to aby zrozumiec jak bardzo nam zależy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten_zły
Mała26 Gdy mieszka się razem można dużo zrozumieć, gdy spędza się każdą chwilę razem... czasami jednak to "zrozumienie" przychodzi za późno i nie chodzi mi o to, że nagle nie ma kto wyprowadzić psa czy odebrać poczty od listonosza... zaczyna brakowac dotyku, zapachu, smaku... czegoś czego wcześniej nawet nie byliśmy świadomi... A pomyśl proszę jak się czuję osoba która bardzo się stara a w domu jest traktowana jak powietrze, jak sama nie wyciągnie ręki to nie ma na co liczyć z drugiej strony... jak długo można znosić taką sytuację? dzień po dniu, tydzień po tygodniu zasypiasz obok kochanej osoby i boisz się jej dotknąć bo boisz się odrzucenia... a rano trzeba wstać do pracy i rozpocząć kolejny monotonny dzień w nadziei, że może tym razem wracając do domu będzie inaczej i oprócz radosnych oczu psa ... ktos jeszcze Cię przywita, pocałuje... Mała26 jak długo można nie dbać o własne życie emocjonalne? jak długo można dawać wszystko a dostawać tyle co nic? Każda historia jest inna, inni ludzie, inne uczucia... Ina30 trudno jest powiedzieć dlaczego... ja sam tak do końca nie potrafię powiedzieć dlaczego któregoś dnia nie wytrzymałem, dlaczego postanowiłem zrezygnować z mieszkania razem i innych planów... Ina30 wiem jakie to uczucie zostać samemu... bez wyjaśnień, bo tez byłem w tej sytuacji. Nie znam Twojego EX ani waszej historii. Ale wiem że jeżeli Twoja miłość była podobna do mojej to On był głupcem, że zrezygnował. Nie wiem jak długo byliście razem i jakie mieliście plany na przyszłość, ale musisz być świadoma swojej wartości jako kobiety, kochanki, matki... stań przed lustrem i powiedz sama sobie... "zasługuję na miłość co najmniej tak mocną i szczerą jaką sama daję..." Zacznij żyć!! zaszalej... idź na zakupy z przyjaciółką, do kina, na lody, choćby na karuzele jeżeli lubisz ;).... tak wiem, pewnie nie masz ochoty... ale ina30 życie nie kończy się na nim choć może trudno w to uwierzyć, wiem to po sobie. ale najgorsze co możesz zobić to zadręczać się pytaniami dlaczego? co zrobiłam nie tak? może gdyby... Nie będę sie bawił w psychologa i doradzał Tobie czy innym bo sam sobie z własnym życiem nie radzę... Przepraszam jeżeli uraziłem kogoś moja wypowiedzią, nie chciałem tego, nie znam was ani waszych historii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mala26 wiecie co? ja jednak mysle, ze rozstanie z milosci (?!) to paradoks, jakis oksymoron. moze takie przypadki sie zdarzaja, ale tak czy siak - jest to jakas drobna paranoja. i ten_zly - nie moge mowic o reszcie piszacych tutaj, ja mojego nie nienawidze, kocham go nadal.mam jednak w sobie mnostwo pytan, na ktore nie znajduje odpowiedzi. i nie, nie czuje zalu. jestem moze nieco rozczarowana, czasami zrozpaczona, ale nie zycze mu zle (raczej umiarkowanie dobrze:)) mala zebys ty wiedziala, jakie ja mam potwornie dziwaczne nastroje! raz jest git, a innym razem klops.raz placze, raz sie ciesze, a innym znowu razem chce znowu walczyc o niego. ale nie odezwe sie do niego! klamka zapdla i tyle. musze jeszcze dokonac podzialu wspolnego majatku, oddac mu jego ruchomosci i koniec. jesli bedzie chcial - wie, gdzie mnie szukac. a jesli nie - no coz, glowa muru nie przebije, bo szkoda glowy, a i mur chyba nie jest tego wart. bedzie zle, ale kontakt z nim nie jest tym, czego moja psychka teraz potrzebuje. i jesli chce sie kontaktowac, zeby zapytac, co u mnie, to jego sprawa. niech ruszy glowa i zastanowi sie - co do jasnej anielki moze byc slychac?! hmmm... nie trzeba byc einsteinem, zeby wpasc na pomysl, ze bywalo lepiej, prawda? wiec jak powiedzialam, jesli ma sie odzywac tylko po to - niech sobie daruje. jesli bede chciala mu opowiedziec, co slychac, odezwe sie. dzis odnioslam sukces - odezwal sie a ja nie odpisalam. wprawdzie odezwal sie w zwiazku z rzeczonymi ruchomosciami, ale nie to jest wazne. wazne jest to, ze nie pobieglam jak radosny zajaczek po zielonej laczce, zeby jak najszybciej wyslac smsa. ok, wiem, ruchomosci trzeba podzielic i w zasadzie juz to zrobilam, czekaja tylko az znajde czas,zeby je oddac, ale zrobie to, kiedy JA bede tego chciala, nie kiedy on znajdzie czas w napietym grafiku. moj tez jest napiety:) nie bede zmieniac moich planow tylko dlatego, ze hrabia raczyl sie odezwac i zakomunikowac mi, ze wlasnie jest na gg, wiec powinnam zapewne jak najszybciej podreptac jak posluszna gejsza i napisac mu, ze zajade jutro z tobolami, azeby on sie nie fatygowal zanadto. i niech nie szuka glupkowatych pretekstow, zeby mnie sprawdzic czy aby nie zaczelam zyc normalnie. bez tych kilku koszulek przezyje, a jesli nie - zapraszam po odbior. przykro mi, ale czesciowo to on obudzil tego wstretnego babiszona, ktorego w sobie nosilam. i chyba chwala mu za to :) kurcze, alez sie rozpisalam:) dobrej nocy wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ina30
te zmiany nastroju sa koszmarne... budze sie rano radosna, juz mi lepiej a potem kurcze znowu rozpacz...czasami sobie mysle ze moze fajnie by bylo jakiejs amnezji dostac:) TEN ZŁY... Ty byłeś traktowany jak powietrze, wyobrazam sobie jak musiales sie czuc paskudnie, meczyc sie lezac przy niej i spotykając sie z taką neichęcią. Powiedz mi co teraz Twoja Ex robi?, walczy o Ciebie czy dała sobie spokoj? Czy Ty ja kochasz jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ina30
ten zly... prosze odezwij sie do mnie na meila:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten_zły
Ina30 Znalazłem Twój pierwszy post na tym forum, pisałaś tam o Kubusiu, nie wysłanym liście do "niego". Twój związek był dużo dalej niż mój, ja bardzo bym chciał mieć dziecko... ale do tego trzeba dwojga chętnych. No ale dość już o mnie. Prosisz o kontakt na maila, wiesz nie wiem czy to dobry pomysł, choć wiem, że czasem rozmowa z kimś obcym pomaga. Zauważyłem że swoistym "guru" na tym forum jest LISTONOSZ wiec może on? LISTONOSZ to nie jest sarkazm, nie czytałem zbyt wiele Twoich postów i nie wiem jaki jesteś, ale chyba potrafisz słuchać i trafnie oceniać wypowiedzi innych. Czasami człowiek mówi to co czuje, czasami to co inni chcą usłyszeć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TEN_ZŁY Czy Twoja była przychodziła, przepraszała, prosiła, błagała, mówiła jak bardzo Cię kocha i jak bardzo jej na Tobie zależy? Jeżeli tak to może właśnie się zmieniła dlaczego nie chcesz jej uwierzyć. Może coś zrozumiała, późno ale zrozumiała, może jesteś dla niej wszystkim i bez Ciebie jej życie nie ma większego sensu. Może od dnia gdy odszedłeś jej życie jest bezbarwne, czas się zatrzymał i jedyne o czy może myśleć to Ty. Dlaczego to pisze, bo właśnie ja jestem w takiej sytuacji, ja postępowałam jak Twoja EX i nigdy sobie tego nie wybaczę. Mój ukochany nie chce dać mi szansy, ja się zmieniłam wiem o tym kocham Go na życie ale On nie chce już mnie. Nie wiem już co mam robić, więc nie robię nic. Czekam na cud, bo tylko on może spowodować, że coś się zmieni. Jeżeli nic się nie zmieni to zostanę najbardziej nieszczęśliwym i samotnym człowiekiem na świecie. Ludzie naprawdę mogą coś zrozumieć, bardzo żałować swojego postępowania i od dnia rozstania się obwiniać. Ja zrozumiałam to zanim On odszedł i zaczęłam zachowywać się inaczej ale dla Niego było to dziwne, wydawało Mu się nienaturalne i że się do czegoś zmuszam. A ja właśnie się zmieniłam moje zachowanie dlatego się zmieniło, bo zrozumiałam ile On dla mnie znaczy, jak bardzo jest dla mnie ważny i jak bardzo Go kocham. Nie dostałam szansy chociaż w ciągu ostatnich 2 miesięcy prosiłam o nią nie raz. Może nie miałam prawa o to prosić po tym jak się zachowywałam ale bez Niego czuję się strasznie nieszczęśliwa, dlatego to zrobiłam. Teraz wiem jak On zawsze się czuł, bo moja miłość moje ogromne uczucie do Niego zostało odrzucone. Choć kocham Go nad życie zamilkłam, nie chce Go dłużej krzywdzić, chociaż myślę o Nim w każdej sekundzie mojego życia i z każdym dnie bardziej tęsknię. Choć telefon miałam już nie raz w ręce milczę, bo On o to prosił. Jedyne o czym marzę to żeby dostać szansę o nic więcej nie proszę tylko o szansę. Wierzę, że możemy być szczęśliwi razem, wiem o tym. Ale jak mam to udowodnić skoro nie dostałam na to szansy. Czy to tak dużo? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na tym forum można zauważyć na pierwszy rzut oka 2 grupy ludzi:1 grupa to ludzie,którzy w stounku do swoich exów zachowywali się jak do rany przyłóż i poświęcali im swoje życie i zainteresowanie,po prostu byli w stanie zrobić dla drugiej osoby wszystko...a druga grupa to ludzie,którzy mieli wszystko a tego po prostu nie doceniali i może ciągle chcieli więcej...Nie chcę żadnej z grup osądzać,ale w obydwu grupach życie dało nam pożądną naukę,którą do końca życia zapamiętamy.Dzięki tej lekcji będziemy mogli stać się lepszymi.Teraz cierpimy,ale z perspektywy czasu ją docenimy,bo pomoże nam być naprawdę szczęśliwymi :) Ja w stosunku do mojego ex byłam jak do rany przyłóż i ostatnio zastanawiałam się,czy nawet jeśli robiłby wszystko,to czy wróciłabym do niego i stwierdziłam,że nie,ponieważ cały czas żyłabym w strachu,czy za chwile nie bedzie to samo...nie wiem,czy nawet podświadomie nie dążyłabym do rozpadu związku... Wszyscy cierpimy,ale nie warto patrzeć w tył....przed nami jeszcze wiele szcześliwych chwil... Życzę dużo wytrwałości i cieplutko pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo czesto zmiany sa na potrzebe chwili... a takie zmiany to mozna potrzaskac o kant pewnej czesci ciała:( osobiscie nie wierze w jakies bezsensowne szansy powrotu... jezeli oboje partnerów tego nie chca,to nie istnieje takie cos jak "dawanie sobie szansy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo czesto zmiany sa na potrzebe chwili... a takie zmiany to mozna potrzaskac o kant pewnej czesci ciała:( osobiscie nie wierze w jakies bezsensowne szansy powrotu... jezeli oboje partnerów tego nie chca,to nie istnieje takie cos jak "dawanie sobie szansy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ten_zły Piszesz, że chciałeś bardzo mieć dziecko. Pewnie taką małą istotkę, która kochałaby bezwarunkowo i bezgranicznie. Myślisz, ze taka miłość jaką darzyłeś/darzysz (nie piszesz o tym) swoją byłą może się powtórzyć? Wybacz mi szczerość ale myślę, że nie taka miłość trafia się raz w życiu. Nie da się pokochać drugi raz taką bezgraniczna i bezwarunkowa miłością. Piszesz, że ona przychodziła do Ciebie, po co? A gdy przychodziła patrzyłeś na nią, patrzyłeś w jej oczy? Jeżeli tak to co w nich widziałeś? Nie piszesz o tym ile czasu ze sobą byliście, jakie mieliście plany, czy mieliście wspólne zainteresowania, czy nudziliście się ze sobą? Ja też chciałam mieć dzieci oboje tego chcieliśmy, dwójkę kochanych istotek. Chociaż kiedyś dawno temu mówiłam inaczej. Moje podejście do tej sprawy zmieniło się po tym gdy bardzo często zaczęłam się zajmować córeczką koleżanki. Wtedy poczułam co to znaczy naprawdę kochać. Dzięki tej małej osóbce zrozumiałam także, jak bardzo kocham mojego cudownego mężczyznę i jak bardzo chciałabym mieć z Nim dziecko. Żałuję tego, że nie jestem w ciąży wtedy wiem, że On nigdy by nie odszedł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żaba, czy warto zatrzymywać chłopaka na ciążę, na jego poczucie obowiązku a nie miłość.. no ja nie wiem, czy to byłby taki dobry pomysł..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żałuję tego, że nie jestem w ciąży wtedy wiem, że On nigdy by nie odszedł. zaba...dziecko to nie jest karta przetargowa i wyznacznik szczesliwego pozycia dwojki osób !!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kici-kici Źle mnie zrozumiałaś, On mnie kochał/kocha nie wiem jakiego czasu mam używać i nie chodziło mi o łapanie nikogo na dziecko. Proszę przeczytaj sobie wypowiedź Ten_zły to co On piszę o Swojej byłej jak to czytam to mam wrażenie, że to o mnie. To nie jest tak, że Mój odszedł bo przestał kochać czuł się nieszczęśliwy, bo kochał mnie bardzo tego jestem pewna jak niczego innego i wydawało Mu się, że bez wzajemności. To nie jest prawdą jest dla mnie wszystkim ale niestety nie wierzy mi i nie słucha tego co mówię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Miłość jest dziwna. nie ma zadnych zasad i reguł. ktoś cierpi i zostawia kochana osobe inni cierpią bo zostaja sami, inni są zdradzeni, oszukiwani itp. itd.. czemu tyle sie pisze o miłości że jest czyms pięknym i cudownym jak zawsze towarzyszy temu ból. czemu to musi iść w parze. ten_zly naprawde chce wierzyć, ze w życiu pewne rzeczy dzieją się tylko po to zeby otworzyć nam oczy w odpowiednim momencie. że chęć zmiany nie jest chwilowe i że strata drugiej osoby musi nastapić żeby coś sobie w końcu uświadomić. może nie będzie powrotów do naszych Ex ale niech do cholery te sytuacje nas czegos nauczą. wstałam rano i jedyna moją myslą jest to że kocham mojego Exa i nic na to już nie poradze, nieważne jak bardzo bede sie starała o nim nie myslec i tak to sie nigdy nie zmieni. wiem że kocham jak nigdy wcześniej, wiem co robiłam źle i wiem na 100% ze umiałabym to naprawić i nie na chwile tylko NA ZAWSZE tylko musze dostać jeszcze jedną szanse, ostatnia. moge próbowac to w sobie tłumić ale co z Tego jak i tak zawsze jest w moim sercu. a niemyślec też sie nie da, przynajmniej ja nie potrafie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polinka87pk
to wszystko jest takie dziwne. niektórzy piszą że rozstali się po 1,5 , 2 latach!! , a co ja mam powiedzieć jak mój chłopak rzucił mnie po prawie 6 latach związku??!! jestem załamana totalnie, nic nie przechodzi i jest coraz gorzej! nie mam innych myśli tylko o nim!! Szczerze to nie rzucił mnie tak wprost tylko powiedział że nie wie czy kocha i potrzebuje czasu! ale ile można czekac i cierpieć?, powoli mnie to zabija!! byliśmy tacy szczęśliwi i wszystko runęło w jeden tydzień praktycznie!! nie mogę sobie tego wybaczyć!!:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polinka87pk
to wszystko jest takie dziwne. niektórzy piszą że rozstali się po 1,5 , 2 latach!! , a co ja mam powiedzieć jak mój chłopak rzucił mnie po prawie 6 latach związku??!! jestem załamana totalnie, nic nie przechodzi i jest coraz gorzej! nie mam innych myśli tylko o nim!! Szczerze to nie rzucił mnie tak wprost tylko powiedział że nie wie czy kocha i potrzebuje czasu! ale ile można czekac i cierpieć?, powoli mnie to zabija!! byliśmy tacy szczęśliwi i wszystko runęło w jeden tydzień praktycznie!! nie mogę sobie tego wybaczyć!!:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polinka87pk
to wszystko jest takie dziwne. niektórzy piszą że rozstali się po 1,5 , 2 latach!! , a co ja mam powiedzieć jak mój chłopak rzucił mnie po prawie 6 latach związku??!! jestem załamana totalnie, nic nie przechodzi i jest coraz gorzej! nie mam innych myśli tylko o nim!! Szczerze to nie rzucił mnie tak wprost tylko powiedział że nie wie czy kocha i potrzebuje czasu! ale ile można czekac i cierpieć?, powoli mnie to zabija!! byliśmy tacy szczęśliwi i wszystko runęło w jeden tydzień praktycznie!! nie mogę sobie tego wybaczyć!!:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzejwor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polinka87pk
proszę, co o tym myślicie?? :(:(:( ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polinka87pk
proszę o odpowiedź co o tym sądzicie, bo się chyba do końca niedługo załamę;(;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×