Gość Gabi30 Napisano Lipiec 24, 2009 Z tego co ja wiem i mamie się robi :(To wylewy wewnętrzne to mamie leje się krew z nosa i pluła krwią ostatnio:(:(Ale pewna nie jestem :(Bo drugi brat mi mówił teraz ,ze to przez to,że jej płytki krwi ubywają:(I teraz sama nie wiem co jest oznaką wylewu wewnętrznego:(:(Moja mama w marcu miała grypę tak twierdziła i lekarz jej przepisał antybiotyk ,ale nic jej nie przechodziło:(:(A to był rak płuc i dlatego tak ją kaszlało:(:(Też jej się lała krew z nosa:(I wymiotowała:(Rzuciła palenie bo jej nie dobrze było jak wypaliła:(:(Teraz nie pali ,ale już za......(:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 24, 2009 Do: Gabi30, moja teściowa też już jest bardzo słaba, 3 tygodnie temu była na działce, tydzień temu leciałam do Polski i robiłam z nią krzyżówki, a dziś mój mąż, który został przy niej powiedział, że już nie może nawet sama siedzieć i mówić - to okrutne, ale teraz zostało oczekiwanie na odejście. Ciężko jest komuś doradzać, jak ma pożegnać się z najbliższymi, my po prostu w pewnym momencie zaczęliśmy rozmawiać o pogrzebie, księdzu. o tym jak będzie potem...Zostawiamy sobie wspaniałe wspomnienia, bo muszą wystarczyć na długo...takie jak np. taniec rodziców na naszym weselu 2 miesiące temu...gabi i sylwusia życzę wam zdrowia i waszym maluszkom, ja sama jeszcze nie jestem mamą, ale wiem, że moje dziecko pozna babcię z opowiadań... Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 24, 2009 Była u mamusi i jest bardzo załamana,że nie wyszła do domu dziś....:(:(Bardzo się boję jak sobie poradzę :(:(Ale jak tak bardzo chce iść do domu .........:(:(Będzie dobrze !!Musi......... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość daffy Napisano Lipiec 24, 2009 Dziwewczyny-trzymajcie sie!!!Niestety na tego typu nowotwór nic w koncowym stadium sie nie poradzi, jedynie doradze wam-spedzajcie jak najwiecj czasu z bliskimi!!!niech czuja wasza obecnosc, ze sie o nich troszczycie,okazujcie milosc! Od smierci mojego taty niedlugo minie 2 miesiace-ja nadal nie wierze w to co sie stalo!i....trudno nawet myslec ze juz go nie zobacze-to jest akie dziwne uczucie i nawet trudno je opisac;(((( Co do wylewów-moj tata tez mial jakies, mama dawala mu leki ktore przepisała mu lekarka z hospicjum domowego-mial tak jakby zaschnieta krew w nosie... mojemu tacie robily sie plamy ciemne-nietseety to oznacza gorsze krazenie, a w rezultacie zblizajaca sie smierc;(((ja bylam z tata do ostatniego oddechu;(i nie zaluje,choc bardzo sie bałam ze nie wytrzymam, trzymalałm go za reke i wiecie co -ciesze sie ze mogl odejsc w domu, wsrod najblizszych, a nie w szpitalnej umieralni;(((((( kochajcie bliskich i okazujcie im to!!!! TAK BAAAAAAAARDZO MI GO BRAKUJE ZE NIE POTRAFIE TEGO OPISAC;((((((((!!!!!!!!!!!!! TRZYMAJCIE SIE!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 24, 2009 A jak twój tata umierał??? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość adala Napisano Lipiec 24, 2009 Goraco Wszystkich Pozdrawiam...Wiem jak wam ciezko...1 marca pozegnalam mame... BARDZO mi jej brakuje...z czasem jest coraz gorzej... Mama dostala wylew wewnetrzny,smierc byla krotka...Przez caly czas bolaly ja plecy,z czasem coraz bardziej...Bardzo sie meczyla,pojcie do kuchni bardzo ja meczylo...Przez ostatni tydzien nie mogla nic jesc,ani pic(mimo,ze bardzo chciala)...Podobno tak organizm szykuje sie do smierci,oczyszcza sie...Kilka godzin zanim odeszla,nagle mogla jesc i pic...To tez podobno normalne...Prawie przez caly czas plula krwia...A dwa miesiace wczesniej zaczely dretwiec jej palce u nog...Zaczynala nie miec czucia,chwilowo Nie wykryto u niej zadnych przerzutow,dlatego byla spokoja... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Hayah Napisano Lipiec 25, 2009 kingsol moj tata tez mial guza na prawym plucu tez tej wielkosci i bez przerzutow. Wycieli mu w marcu. Dzis juz wszystko dobrze. Niech mama slodzi miodem, najlepiej takim bezposrednio z pasieki bez dodatkow. Miod jest zdrowy i wzmacnia odpornosc. Pozdrawiam cieplutko. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 25, 2009 HEYAH dzieki za za te slowa:) napisz prosze ile czasu Twoj Tata czekal na operacje i czy teraz przyjmuje jakies leki. Mial podawana chemie po operacji? pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość lemonnka Napisano Lipiec 27, 2009 Witam wszystkich Dwa dni temu dowiedziałam się że mój kochany tata ma raka płuc (7cm) z przerzutami w mózgu - 3 ogniska. Dokładnie nie wiem jaki to rodzaj raka, bo maja dopiero robic biopsje. Tata jeszcze nie wie, że ma przerzuty, mama mu tylko powiedziala ze ma guza na płucu. Mama strasznie to przeżywa, nerwy ma na wykonczeniu, zwłaszcza po wizycie u Pani ordynator, która prosto z mostu powiedziała ze nie ma szans na operowanie mózgu. Zdecydowałam ze lece do Polski (mieszkam w Irl.Półn) we wtorek z moim synkiem, zeby byc z tata i mama, wesprzec ich, chociaz nie wiem czy bede miała siły, ryczę co chwile i nie moze to do mnie dotrzec. Nie mam pojecia jak tata zareaguje, gdy w koncu sie dowie jak źle jest. Na razie podobno czuje sie dobrze, śmieje sie, ma apetyt,wygląda normalnie.Objawy jakie miał, które sklonily do wizyty w szpitalu to zaburzenia ruchu, widzenia, bóle głowy. Może ktos wie, jaki to rodzaj raka, z tomografii wyszlo cos ze struktuta obraczkowata z ogniskami palcowatymi. Nie wyobrażam sobie ze mój kochany tata może odejśc, nie teraz kiedy tak sie ucieszył ze ma wnuczka ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
ines2707 0 Napisano Lipiec 27, 2009 Lemonnka, wiem co czujesz i co przezywasz zreszta jak wiekszosc osob na tym forum.Jest to szok,zwlaszcza jak osobie nic nie dolega a tu nagle dowiaduje sie o takim wstretnym chorobsku.Moja mama tez ma raka płuc (guzki na plucach) z przerzutami do węzłow chlonnych.Dowiedzila sie o tym w grudniu 2008. Byl to szok dla wszystkich ja cale dnie i noce przeryczałam nie potrafilam normalnie funkcjonowac.Nadal to do mnie nie dociera,dlaczego akurat spotkalo to moja mame.Tez obecnie przebywam w Uk,ale bardzo czesto latam do Polski.Za kazdym razem jak wylatuje z Pl,nie mogle opanowac płaczu w samolocie.Dzwonie codziennie do domu.Mama bierze chemie,guzki zaczeły sie pomniejszac i co najwazniejsze czuje sie dobrze,czego i Twojemu tacie z calego serca zycze.Zyje nadzieja ze bedzie dobrze i nie wyobrazam sobie jakby moglo byc inaczej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Hayah Napisano Lipiec 27, 2009 Kingsol tzn u mojego taty najpierw zdiagnozowali drobnokomorkowca, przy tej wielkosci nie mial byc w ogole operowany. Tata dostawal chemie przez 3 miesiace, potem sie zorientowali ze to plaskonablonkowy i w ciagu 3 tygodni od tej diagnozy zoperowali go w Prabutach. (Prof. Rzyman naprawde dobry) Wycieli mu cale prawe pluco. Po operacji dostawal tylko zastrzyki zeby wszystko sie dobrze goilo. No i sie zagoilo. Tatek jest slabszy niz przedtem ale z kazdym dniem wyglada coraz lepiej i wraca do siebie. Z Twoja mama na pewno bedzie tak samo. Po operacji bedzie ja bolalo i nie bedzie mogla sie dobrze do snu ulozyc ale to z czasem minie i dojdzie do siebie. Podrawiam Was cieplutko. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Hayah Napisano Lipiec 27, 2009 lemonnka, ines2707 musicie wierzyc ze bedzie dobrze i nie poddawac sie, lekarze tez sa tylko ludzmi i tez sie myla. Nam powiedzieli ze tata ma najwyzej pol roku zycia. Pomylili sie. Mojej dobrej kolezance, ktorej mama zachorowala na raka jelita z przerzutami pol roku temu kazali sie juz przyszykowac na najgorsze. Chemia zadzialala. Nie ma ma markerow nowotworowych juz od kilku tygodniu. Rak sie cofnal. zeby juz nie wrocil... nigdy... Innemu panu, ktorego poznalam podczas badan kontrolnych taty zdiagnozowali raka 8 lat temu i od razu wydali wyrok smierci. Nie poddawajcie sie. Nigdy nie wiadomo co komu pisane. Cieszmy sie tymi chwilami, ktore nam jeszcze zostaly i miejmy nadzieje, ze bedzie ich jak najwiecej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 27, 2009 Oj jak fajnie przeczytać ,że lekarze się mylą!!Boże jak bym chciała żeby byli omylni z diagnozą mojej mamy(już nie ma szans)Dziś może będzie w domu:)Ale się nadal boję czy dam radę!!Wczoraj się wyspowiadała u księdza .Sama byłam w szoku już się martwiłam ,że czuję że to już koniec!Boże dodaj mi sił abym to przetrwała chorobę mamy i ciąże:(Trza mieć nadzieję !!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość SYL123 Napisano Lipiec 27, 2009 Witam ponownie, to naprawde milo, ze czasem mozna przeczytac, ze lekarze sie myla - trzymam kciuki. Do tych , ktorych najblizsi nie maja juz szans - zycze nam wytrwalosci i sil przed najgorszym. Tak jak pisalam wczesniej 2 miesiace temu mialam wesele, moja tesciowa wygladala pieknie, dzis juz nie siedzi nawet. Maz jest w Polsce, ja poza granicami kraju, przygotowujemy sie psychicznie na odejscie... ale czy tak naprawde mozna sie przygotowac? Zycie pokaze.. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 27, 2009 Mam pytanie do was>Jak można załatwić hospicjum ??W Krakowie??Bo lekarz dziś powiedział ,że mama musi iść do hospicjum :(Bo sobie nie poradzimy w domu z nią !!Ja jestem w ciąży i miała bym się nią opiekować.Proszę o namiary Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 27, 2009 Gabi30, naprawdę chcesz oddać mamę do hospicjum? Wiem, że podejmiesz właściwą decyzję dla Ciebie, ale proszę przemyśl to jeszcze raz. Moja teściowa jest na morfinie cały czas obecnie, już nie ma z nią kontaktu, ale tydzień temu rozmawiała, uczestniczyła w życiu domowym. Wiem, że jesteś w ciąży, ale możesz poprosić o pielęgniarkę, która ma obowiązek przychodzić co drugi, trzeci dzień. Przecież masz kogoś, kto mógłby ci pomóc, rodzina, znajomi...Ja leciałam tydzień temu, żeby się wymienić z bratową męża, która teraz pomaga. Skończyły się odwiedziny i parzenie kawy gościom, każdy dostał przydział - mężczyzni załatwiali maszynę, a teraz leki i kroplówki, kobiety zajmowały się myciem i praniem. Wiem, że bardzo zależało teściowej na byciu w domu, w ostanim dniu w szpitalu, to już nawet nie jadła, tak była przejęta powrotem. Wiele osób doradziło mi na forum, żebym nie odwoływała wesele, i powiem szczerze, była to najlepszy decyzja w moim życiu. Może kiedyś bycie z twoją mamą w domu, do końca, też może się taką okazać. Proszę tylko, nie bierz za złe tego, co piszę, tak jak wspomniałam na początku, to ty podejmiesz tę ostateczną decyzję. Ja po prostu piszę z utopsji...niestety. Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 27, 2009 Masz rację ,ale ja się tego boję ,że sobie nie poradzę :(:(A ona chcę iść do hospicjum :(Lekarz jej wytłumaczył ,że to dobre będzie dla niej.Chcę przyjść do domu na kilka dni a potem do hospicjum:(:(Sama mi o tym mówiła:(:(Mama potrzebuję stałej opieki lekarskiej!!Raki są różne i każdy ma inne działanie!!Ciężko mi jest z tą decyzją:(:(Naprawdę !!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 27, 2009 Gabi 30, dlatego zrób tak, jak czujesz, że powinnaś zrobić. Masz rację, że każda osoba inaczej przechodzi chorobę i innej wymaga opieki. Życzę Tobie, żebyś miała dużo sił, bo to teraz będzie najwaniejsze - dla ciebie, mamy i dzidziusia. Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zelda2 Napisano Lipiec 27, 2009 Cześć, Ojciec ma już przerzuty w głowie ( po tych na płucach i kościach) i jest dziś po pierwszych naświetleniach. Nie wiem, czy to moja bezsilność, czy to arogancja lekarzy z Kielc, ale myślę, że to wszystko trwa za długo, dzieje się zbyt późno. Np. tak jak u innych osób z tego forum, nikt przy pierwszym ataku padaczki nie wpadł na to, aby zrobić tomografię głowy...mniejsza o to, walczymy do końca. Czy ktoś z Was mógłby mi powiedzieć, do jakiego lekarza warto zwrócić się w Krakowie w Szpitalu im JPII? Słyszałam o nich naprawdę wiele dobrego. Nie liczę na cud, tylko trochę więcej życia, jeszcze trochę radości z niego. Z góry dzięki za kontakt Pzdr Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość brazyliaaa Napisano Lipiec 27, 2009 moja znajoma miaal raka pluc :( ale na lecznie juz bylo zapozno Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wstrętne raczysko Napisano Lipiec 27, 2009 zelda kto prowadzi twojego tatę w Kielcach? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość daffy Napisano Lipiec 27, 2009 DO GABI30 Przepraszam ze tak pozno odpisuje, ale juz nie tak czesto tutaj zagladam jak to miało miejsce jeszcze niecałe 2 miesiące tem,u;( Moj tata-jak umierał? Powiem Ci ze czytałam duuuzo artukulów, wypowiedzi osobób ktore miały do czynienia z rakiem, dowiedziałam sie ze jest cos takiego jak kapsaicyna-kotra łagodzi bol i "cofa" nowotwory... poawalismy z mama tacie jak juz bylismy zdani na łaske hospicjum domowego, tata pewnie tez przeczuwał co sie dzieje i nie protestował-chociaz w smaku jest to paskudne i ostre, ale warto bylo i to wyprobowac (tata miał bole całego ciała,głowy...)po podaniu przez kilka dni -naprawde działało chociazby przeciwbolowo-tata do ostatniego dnia nie przyjmował leków przeciwbolowych-morfine dostał w dzisn smierci, bo 4 dni przed mam odstawiła kapsaicyne;( W dzien smierci, tata niby spał, ale strasznie mruczał-z hospicjum pani kazała podac pol ytabletki morfiny, jeszcze przed tym zdjadł dosyc sporo, nawet mowiłam do mamy ze tata jest chyba straaaasznie głodny, pil duzo.....potem poszłam z corka na spacerek i jak wrociłam tata był taki otumaniony ta morfina, ale jak zapytałam czy go cs boli powiedział ze nie, a jak zapytałam czy podac mu tabletke przeciwbolowa to odpowiedział ze tak, wiec mu podałysmy Po ok godziniechciałaysmy podac picie, ale w ogole nie był kontaktowny, i juz nastepnej dawki nie dałysmy. Mama chciała zeby pani z hospicjum przyjechała ze powiedziała ze nie moze i wysle pielegniarke ale i z ta był problem (w koncu yła sobota i pewnie chciałay sobie odpoczac!!!!!!????-pisze to oczywiscie z irnonia!) Wezwałysmy pogotowie, coi tez stwierdzili ze tata jest w agonii-ale g....wno prawda-jak go podniesli zeby zbadac plecy to zaczal krzyczec poniewaz od jakiegos czasu nie mogl w ogole siedziec bo go dusiło,a wogole to od tygodznia mniej wiecej sam nie usiedział bo leciał do przodu jak niemowle;(((( chdzic tez juz nie chodzil od ok 3 tygodni... poza tym pogotowie stwierdzilo ze nie ma pulsu i pokazali na nogach i plecach ze robia sie coemne plamy co oznaczało słabe krazenie;(((ale palanty nawet nie podali mu morfiny!!!!!a biedny nie mogl polknac tej pieprzonej tabletki potem.... Jak tylko wyszli to zadzwoniłam do siostry ktora mieszka za graica zeby sie z tata pozegnała, i wyobraz sobie-tata niby w agonii a rozmawial z nia!!!!cud sie stał!!!ale straciliby niepotrzebnie morfine, a ten człowiek i tak umierał!!!!po to sie płaci ubezpieczenie zdorwotne zeby umierac bez pomocy!!!!!nie dosc ze tata reagował na glos siostry to mama poprosiła go zeby połknał tabletke bo nikt mu nie da zastrzyku i wiecie co-polknal ja!!!!CZLOWIEK NIE BYL W AGONII i TO MNIE NAJBARDZIEJ BOLI!!!!! w koncu po jakis 8 godzinach d pierwszego telefonu przyjechała jakas pielegniarka (do niej nie mam zastrzezen-zrobiła co mogła i była do konca)-wbiła motylek w kaltke piersiowa i podała morfine,tłumaczyła jak podawac, ale w tym czasie tata zacisnał zeby i ....zaczał sie topic, bolgotało jakby ktos sobie płukał usta-wiem ze to jest drastyczne co pisze, wiec wyobrazcie sobie co czulismy;(((oddech byl coraz płytszy, choc trwało to pewnie jakies 10 minut to przynajmniej dla mnie bylo to wiecznoscia, modliłam sie zeby juz był koniec, zeby tata sie nie meczyl;(((i ostatni oddech.....tata nie zamknal oczu, patrzył,leciały mu łzy....ale jak juz całkowicie odszedł,sam je zamknał.....KOCHAM GO, powiedziałam mu to ale załuje ze w ostatniej chwili;((( Gabi, moj tata nie chciał i nie lubił szpitali, tata wiedział ze ma raka płuc i w 3 dni przed smiercia wiedzial ze ma prawdopodobnie raka wodnegow brzuchu i chyba w kregosłupie bo przesłal siedziec tak jak pisałam i chodzic-ale i tak go podziwiam jak walczył do konca i nie pokazywał łez....-pani z hospisjum przy nim to powiedziała choc nie chcielismy zeby wiedział.... ciesze sie ze umwarł w domu... Nie polecam Ci hospicjum ktore jest na ul.nad sudołem-hospicjum domowego, bo panie maja gleboko gdzies-pzrychodziaa lekarka co 2 tygdnie, a pielegniarka co tydzien....i po dodatkowe podpisy!!!!!SZOK!!!!! jAK CHCIAŁABYM porozmawiac-nie ma problemu,podaje ci prywatnego maila:dabka@wp.pl POzdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 28, 2009 Dzięki wielkie >Choć wiem,że Ci trudno było pisać>Mam dylemat co do hospicjum ,ale mama chcę iść do hospicjum:(Bo nam nic nie powie ,że ją boli itd,a lekarce wszystko mówi:)Nie chcę mnie martwić ,że tak żle z nią :(Wie ,że jestem w ciiąży i martwi się o mnie :(Zamiast o siebie!!!!!!Cudowną mamę mam!!!!!!Nawet nie myślę co będzie jak jej braknie!!To moja druga ciąża >Mam synka 7letniego mama nim się opiekowała jak ja chodziłam do pracy:)A ja teraz nie mam jak się nią opiekować !!!!To okropne! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 28, 2009 A w szpitalu w Krakowie JPII.To naprawdę super lekarze !!Mama właśnie tam była!!Wszystkie badania od razu zrobili :)Ma 3dniach wiedziałam wszystko co mamie dolega!!Mama miała lek.Marta Rybak-Bąk Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 28, 2009 Dziś po południu odeszła moja teściowa, ukochana mama mojego męża... kolejna ofiara bezlitosnej choroby... Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi30 Napisano Lipiec 28, 2009 Jak mi przykro!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Frezjaaa Napisano Lipiec 29, 2009 GABI30 A może hospicjum domowe ? żebyś póżniej nie załowała całe życie, ze oddałas mamę do hospicjum. Ja żałuje że pod koniec życia taty przyjechało pogotowie i zabrało go. I nie umarł biedny w domu. Może nie chciał bo byłam sama z nim. Nie wiem. Nie i mam dobrego zdania o NFZ. NAwet z hospicjum domowego nie jestem zadowolona do końca bo pielęgniarka szła 4 dni pobrac krew i w koncu nie doszła !!!! NIe wiem czy oddałabym tatę w ręce obcych ludzi, w domu każda zachcianka była spełniana, czy herbata, czy sok, czy cokolwiek ugotowac co tata miał smak (pod koniec już go nie miał), ale jak sobie coś wymyślił to ugotowałam i było na miejscu. Czy woda podana, czy herbata, wszystko co się chce - zawsze jest ktoś obok aby to zrobić bez proszenia się obcych pielęgniarek. Nie wiem - dla mnie to ważne. Ale każdy podejmuje decyzje swoje w życiu i oczywiście do nieczego nie namawiam bo to osobista sprawa. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 29, 2009 Do Gabi 30, dziękuję za wyrazy współczucia, co do Twojej mamy, rozmawiałam dziś z mężem na temat opieki zmarłej dziś teściowej. Wiem, że ty masz już synka i jestes w ósmym miesiącu ciąży, moją teściową zajmowało się na przemian 2-3 dorosłych ludzi plus kilkoro dochodzących. Sama tobie wcześniej odradzałam hospicjum, ale teraz wiem, że zajmowanie się chorą osobą na tym etapie jest bardzo ciężkie i będzie coraz cięższe niestety...przemyśl wszystkie 'za' i 'przeciw' i jeśli faktycznie nie masz nikogo do pomocy, to postaraj sie znaleźć jak najlepsze miejsce dla twojej mamy i skup się teraz na swoim zdrowiu. Ja lecę jutro na pogrzeb... Sylwia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość monik09 Napisano Lipiec 29, 2009 Mój tata umiera tek mówia lekarze!! Rak płuc i właśnie dowiedzielismy sie ze sa przerzuty!!! prosze teraz tylko cud pomoze niech każdy kto to czyta pomodli sie w intencji mojego taty podpbno gdy wiele osób zwłaszcza obcych modli sie w intencji chorej osoby Bóg wysłuchuje ich próźb!!! Błagam o modlitwe!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość daffy Napisano Lipiec 29, 2009 Monik09-trzymaj sie, jestesmy z Tobą-wiem co czujesz, bo niedawno to samo przechodziłam, badz z tata i modl sie o to zeby zdazył sie cud i przede wszystkim o to zeby nie cierpiał.... Gabi30-wiem ze w JP sa dobrzy lekarze, moj tata tam byl diagnozowany, ale niestety tam mu wydali wyrok w grudniu "wypuszcimy chłopa na swieta bo drugich swiat niedozyje";(((niestety....tata nie bedziemy z nami w swieta;((( Co do hospicjum-oczywiscie do Was nalezy wybór, wiadomo ze w domu pewnie byłoby lepiej dla chorego, ale jesi rzeczywiscie nie ma kogos kto moze sie zajac to nie masz wyboru, przy tacie byla caly czas mama, czasem ja ja zastepowalam, ale trzeba duzzzzzzo sily zarowno fizycznej jak i psychicznej zeby sie zajac z tym typem choroby, tata z calkiem sprawnego silnego chopa, fizycznie pracujacego w ostatnim miesiacu stał sie całkowicie bezradnym człowiekiem (nawet na łózku nie potrafił, nie miał sieły sie przesunac czy nawet przewrocic na bok;() Ja czasem dosławnie wysiadałam psychicznie, jak widziałam jak lezy bezradnie-tj kropny widok i jeszcze do tego swiadomosc ze ktos umiera..... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach