Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość Katarzynka36
Witajcie! Od 8.00 jest operacja, jest 13.00 i żadnych wieści nie mam:( dzwoniliśmy ale na OIOmie nie ma Go jeszcze:( boje się.... tak długo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pocieszająca 42
Katarzynka 36, jestem z Tobą. Trzymaj się. Czasem brak wieści, to dobre wieści. Będzie wszystko dobrze, operacja tego typu tak właśnie długo trwa, już tu ktoś o tym pisał. Przecież gdyby się coś stało, to już by dzwonili do Was. Nie daj się złym myślom - JEST DOBRZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarzynka36 No wlasnie.Nie panikuj. Jestesmy w myslach z Toba i Twoim Tatą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Witajcie KOchane:) Bardzo, bardzo Wam dziekuję za wsparcie:) Na razie wiemy tylko tyle, ze jest już po operacji:) Dzwonilismy, dzwoniliśmy i nikt nic nie wiedział, w końcu poinformowano nas, że jest być może jeszcze na sali operacyjnej...no i był (6 godzin), pani powiedziala, tyle, ze jest po operacji, zwiozą Go na intensywną troche później, po wybudzeniu... No i tak od pół godziny jest na tym OIOmie, gdzie się trafia po operacji... jedziemy tam pod wieczór, ale nie wiadomo czy nas wpuszcza:( Stres nie minął, bo martwimy się dalej jak sie czuje... i modlimy by nie miał żadnych powiklań... Dzięki KOchane!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarzynka36 No to polowa stresu za Wami teraz trzeba byc tylko dobrej mysli i wspierac Tatę! Pisz,czekamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dorka83 co tam u Ciebie? Jak sytuacja z powodzia i jak sie czuje Twoj Tata?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże Dorka jeszcze do tego wszystkiego powodzie naprawde bardzo wspolczuje..gdyby mozna bylo tak wirtualnie pomóc ...wszystkie zakasałybyśmy rekawy:) Katarzynko pisz pisz jeszcze raz pisz.......co u was>> sciskam Paula

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lena W Mama miała operację 10.05.10 - resekcja klinowa płuca prawego. Operacja trwała ponad godz. Po zabiegu mama cierpiała bardzo ale przynajmniej mogłam z nią być i chociażby zwilżyć jej od czasu do czasu usta czy potrzymać za rękę. Trzymajcie się cieplutko i dużo zdrowia dla wszystkich :-)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Witajcie dziewczyny:) Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i dobre slowa:) no i za zainteresowanie moim Papa:) Strasznie długo ta Jego operacja trwała... w sumie przewiexli Go z bloku operacyjnego na salę z dozorem - jakby OIOM - po 6,5 godzinach... Jak długo trwała sama operacja jak dlugo potem wybudzanie trudno mi powiedzieć, ale myślę, że jednak operacja koło 5 godzina jak nic, więc jak dla mnie to potwornie długo... Tata potwornie wymeczony, oslabiony, oszolomiony i obolały... monitorowany i podłaczony do wszytskich monitorków... Na początku był jeszcze tak spiący, że podzcas rozmowy zasypiał i odpływał..,. ale w miare upływu czasu bło już ciut lepiej... nie chcielismy Go meczyć, bo wiadomo, że musi się regenerowac... DR, ktory Go operowa powiedział, że wycięli wszytsko to chcieli, co bylo w planach i że wyszło ok, byle dalej tak się wszytsko ukladało jak operacja... tak powiedział... Mam nadzieję, że jutro juz Tata bedzie troche silniejszy i odstresowany... no i że nie przyplaczą mu się żadne powikłania, bo tego się cholernie boje:( Szczęście - u nas w Poznaniu nie zalewa, przykro mi, bo to straszna trauma, jak woda podchodzi do domów... Trzymajcie sie KOchane cieplutko i jeszcze raz bardzo Wam dziekuję za slowa otuchy.... mam nadzieję, że dzisiaj się wyśpie, bo wczoraj był stres, dzsiaj caly dzień stres..a na dluższą metę z takim poziomem adrenaliny odwieźli by mnie do czubków:( ech buziaczki z Poznania:) papappa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezsilnao9
Od śmierci mojego tatusia minęło ponad rok.RAK PŁUC -niestety to najczęściej Wyrok, i to wyrok śmierci.Chemia w większości wypadków dodatkowe cierpienia ,dajcie im wszystko co naj -bo niestety to ich ostatnie NAJ-----------------------Najczęściej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siorka
Bardzo Wam wszystkim współczuję.Przeglądam to forum od jakiegoś czasu, szukając wsparcia i pocieszenia, oczekując CUDU. A może towarzystwa do łez? Bo przy rodzinie muszę być dzielna Niestety każdy dzień potwierdza okrutną , nieuchronną prawdę. Mam chorą siostrę.Rak szyjki macicy.Zbagatelizowany a może nieumiejętnie oceniony guz rozwinął się w zastraszającym tempie,Radio-chemioterapia+curieterapia- niestety przerwane ze względu na "zły stan zdrowia pacjentki i ogólny rozsiew choroby". W dużym skrócie:zajęta jama brzuszna i niestety prawdopodobnie przerzuty na kości.(28 badanie- tak chcę wierzyć , że nie będzie tego dziada w kościach!!!) Pocieszające jest tylko to, że od lutego moja siostra jest pod opieką WSPANIAŁYCH LEKARZY- tylko wszystko co robią nie przynosi efektów! :( Jest już pacjentką paliatywną...Dostaje chemię, ból wyregulowany lekami, ale co z tego??? Niknie mi w oczach... Heh nie mogę nawet pisać , może innym razem ... Bądźcie dzielne i dzielcie się każdą dobrą nowiną!Ale jak trzeba wykrzyczcie się tutaj, popłaczemy razem. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie.m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" siorka Bardzo Wam wszystkim współczuję.Przeglądam to forum od jakiegoś czasu, szukając wsparcia i pocieszenia, oczekując CUDU. A może towarzystwa do łez? Bo przy rodzinie muszę być dzielna Niestety każdy dzień potwierdza okrutną , nieuchronną prawdę. Mam chorą siostrę.Rak szyjki macicy.Zbagatelizowany a może nieumiejętnie oceniony guz rozwinął się w zastraszającym tempie,Radio-chemioterapia+curieterapia- niestety przerwane ze względu na "zły stan zdrowia pacjentki i ogólny rozsiew choroby". W dużym skrócie:zajęta jama brzuszna i niestety prawdopodobnie przerzuty na kości.(28 badanie- tak chcę wierzyć , że nie będzie tego dziada w kościach!!!) Pocieszające jest tylko to, że od lutego moja siostra jest pod opieką WSPANIAŁYCH LEKARZY- tylko wszystko co robią nie przynosi efektów! Jest już pacjentką paliatywną...Dostaje chemię, ból wyregulowany lekami, ale co z tego??? Niknie mi w oczach... Heh nie mogę nawet pisać , może innym razem ... Bądźcie dzielne i dzielcie się każdą dobrą nowiną!Ale jak trzeba wykrzyczcie się tutaj, popłaczemy razem. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie.m " Przecież pisałem o tym: http://www.faceci.com.pl/r_rak_metody_konwencjonalne.html :O.Widac tam ze te oficjalne kuracje to syf:O.A polecam te metody-przynajmniej nie zaszkodzą: http://www.wba52.fora.pl/medycyna-i-weterynaria,42/lekarstwo-na-raka-i-inne-nowotwory,48.html :classic_cool:.A co do tamtych to chyba tak naprawdę to są pracownicy firm farmaceutycznych:O. Moi wrogowie doprowadzili że wyszedłem z siebie i tak powstałem:P. http://images.gildia.pl/film/filmy/der_clown/poster/w200/ Farmacja została stworzona aby przynosić zyski a nie leczyć:P. Nie stosowanie moich dobrych rad grozi kalectwem lub śmiercią:P.Bo jestem kafeteryjną krynicą wiedzy i zwłaszcza skromności:classic_cool:. http://www.youtube.com/watch?v=JmmIYgUPss4:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siorka na temat tego raka nie wiemy wiele nasi bliscy tutaj maja raka płuc.. ale wiemy co czujesz ..mam dwie siostry i nie wyobrazam sobie bym mogła je stracić.. badz dzielna ...''.łatwo powiedziec'' ---a siostrze jak najmniej bólu z calego serca życzę.. :( powinnąs wejśc na forum o raku szyjki macicy..ale zawsze mozesz też zostac z nami .. ************* ************** **************** *************** ************** *********** King twoja Mame też pobolewa wszystko w środku skarzy sie na jakies dolegliwosci po operacji?pytam bo moja cos ostatnio jak to mówi bolą te strzepy płucne-wizyta za pare miesiecy zastanawiam sie gdzie by tu iśc by zasiegnąc porady na szybko..eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aggulka1
witam wszystkich!!! Wiem kochani co przezywacie...U mnie w rodzinie ta okropna choroba przyplatala sie rok temu...Najpierw mama walczylaz rakiem szyjki macicy pozniej tata z rakiem pluc...Mama nigdy sie nie poddala i nigdy nie dopuscila do siebie zlych mysli..i pokonala raka. Radosc jednak nie trwala dlugo tydzien pozniej tate zdjagnozowali z niedrobnokomorkowym rakiem pluca prawego,zajete byly tez cale wezly chlonne i ogolnie byl to bardzo zaawansowany stan.Zaliczal sie tylko do leczenia palitywnego.Jednym slowem wedlug lekarzy nie bylo zadnych szans. Nie musze pisac co czulam bo wszyscy na tym forum wiecie co w takich momentach sie czuje szczegolnie kiedy lekarze beszczelnie mowia ze zamiast waczyc z choroba lepiej spedzic te ostatnie miesiace zycia z rodzina. My postanowilismy zrobic inaczej.Tata rozpoczal chmemioterapie, a my cala rodzina zadbalimy o reszte.Odpowiednia dieta i wiara so najwazniejsze. Tata pil takze sok z noni 4 razy dziennie. Mama tez stosowala rozne domowe sposoby o ktorych uslyszala od znajamoych... po ok 2 miesiach tata poczul sie lepiej.Chemie znosil dobrze chociaz normalne objawy jak wymioty wystepowaly.po 4 miesiach chemie lekarz postanowil powtorzyc badania. Zrobiono tomograf i wszystkie pozostale badania. Tata nie cierpial szpitali wiec nie czekal na wyniki.Dwa dni pozniej zadzownili ze szpitala. Nie ma sladu po raku.pozostala mala blizna na plucu.wezly chlonne tez so czyste.lekarz nie wiedzial co powiedziec...Kochani nie poddajcie sie nawet w krytycznych sytuacjach. Cuda sie zdarzaja. Jesli macie jakies pytania to piszcie.Pomoge jak tylko moge.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aggulka1
Jeszcze jedna rada...Wiem ze w takich momentach wszyscy zaczynamy sie modlic i prosic o cud.Moi rodzice so bardzo wierzacy ..i modlitwa jest wazna. Ja osobiscie nie bylam az tak pozytywnie nastawiona ..niby wierzylam ale glebko w sercu czulam okropny strach i wyobrazalm sobie najgorsze.. Az do dnia kiedy moja mama powiedzial mi..Modlitwa jest wazna ale nie modl sie o cud. Tylko zaufaj..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pauli... teraz moja mame nic nie boli, ale na poczatku tak jakby dusilo ja w klatce i te szwy ja bolaly i ciagnely. ale odkad pije tego grzyba wszystko jej przeszlo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SIORKA wiem co czujesz! moja siostra z tym walczy. na szczescie na chwile obecna sytuacja jest opanowana,ale ciagle musi sie kontrolowac. o raku szyjki macicy dowiedziala sie w pierwszych miesiacach ciazy. zanim zaszla w ciaze miala takie dolegliwosci jak uplawy i bardzo silne bole podbrzusza. poszla do gina ale ten glupek przebadal ja tylko, nie zrobil cytologii, i stwierdzil ze nic jej nie jest. gdy byla juz w ciazy poszla prywatnie do innego gina i ten wyznal jej okrutna prawde. w gnieznie chcieli jej usunac od razu wszystko, razem z plodem:( na szczescie trafila do poznania i tam przeciagano operacje tak dlugo, jak to bylo mozliwe. uratowano dziecko, i dopiero po porodzie usunieto siostrze szyjke. na szczescie nie musieli usowac wszystkiego. od tej pory ciagle zyjemy w nerwach, bo co jakis czas pojawia sie stan zapalny, i wyniki bywaja rozne. niestety przez nerwy ktore siostra miala w czasie ciazy , dziecko nie nalezy do najzdrowszych, ma problemy z nogami , nigdy nie bedzie normalnie chodzic o ile nie wyladuje na wozku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Witajcie KOchane! bardzo podnoszą na duchu nas walczących o Bliskich takie informacje, jakie napisała Aggulka:) Mój Tata też ma niedrobnokomórkowego... szczęście w tym nieszczęsciu, że zakwalifikowali Go jeszcze na operację, ale musieli wyciąc całe prawe płuco... operacja byla wczoraj... prawie 6 godzin... strasnzie ciężka operacja... dzisiaj jest tak obolały, strasznie oslabiony, zły i marudny... leży z jeszcze jednym pacjente po operacji płuca na pooperacyjnym OIOMie i oboje strasnzie marudza, wkurzają się, że są tacy słabi, obolali i ze nie bardzo się ruszają...ech... to straszna ingerencja w organizm... no ale szansa na życie, chociaż na kilka lat mam nadzieję.. pozdrawiam wszystkich serdecznie i cieplutko:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pamietam jak moja mama byla na pooperacyjnej.koszmar. kiedy pierwszy raz ja zobaczylam to az plakac sie chcialo. nie odbierala od nas telefonu bo... nie mial jej kto podac. pielegniarek nie smiala prosic chociaz byly bardzo mile, a kobieta z ktora lezala normalnie brak slow.lezala tam dluzej od mamy, miala tylko drobny zabieg nie byla chora na raka. kobieta byla tak nieprzyjemna ze mialam ochote ja zabic. kiedy mama prosila ja o pomoc ta odpowiedziala ze nie jest sluzaca! kiedy mama to opowiadala myslalam ze wyjde z siebie. na szczescie to jedyna taka"persona" jaka mama spotkala na swej szpitalnej drodze. pozniej miala to szczescie ze kiedy lezala z innymi paniami panowala prawie rodzinna atmosfera. pomagaly mamie bardzo kiedy ta nie mogla jeszcze wstawac. a kiedy mama poczula sie lepiej pomagala slabszym od siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Kingsol! No mój Tata wlasnie się czuje koszmarnie... jest totalnie zdolowany dzisiaj, dostał troszkę dietetycznej zupki, normalnei to jest wielkim żarłokiem i uwielbia jeść, A TUTAJ ZERO APETYTU... wziął kilka łyżek zupki i więcej owiedział, że nie jest w stanie, bo to dla niego za duży wysiłek... dostaje kroplówki wzmacniające - znaczy glukozę, ale wiadomo, że jak nie będzie jadł to osłabnie nam a musi walczyć... być może to jeszcze pooperacyjne samopoczucie, że taki obolały słaby to i apetytu nie ma ale się strasznie od razu zdenerwowałam, bo wiem jak Tata kocha jeść... Dorko! Czy Twój Tata też tak marudził i dzień po operacji nie za bardzo był w stanie jeść? Jedyne na co wyraził ochotę to to, żeby Brat go ogolił... ech, cięzko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej kobiety, właśnie mam chwilowo prąd zaraz go znów wyłączą, bo zalewa nam transformator...:( Przed domem około 60cm wody...eh (opolszczyzna). Katarzynko mój tata nie marudził, sam się ogolił i apetyt miał od razu po operacji. Pewnie mi nie uwierzycie, ale tata wczoraj przyszedł do mnie (ok 500m) żeby przed powodzią zobaczyć sie z moimi córkami. Przyszedł sam pieszo, przyniósł soczki i wafelki dla dzieci, 8 dni po operacji! nawet szwy ma jeszcze nie wyjete, właśnie dlatego, że nas zalało i sobie taką wycieczkę zrobil. Także ogólnie jest super, owszem boli go strasznie ale nie narzeka. Pozdrawiam Was trzymam kciuk:)i

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katarzynka, moja mama po operacji tez nie chciala za bardzo jesc, a pozniej kiedy chciala to miala zamulony zoladek. lekarz kazal kupic mamie nutridrinki. jeden drink zastepuje jeden posilek, wiec jesli tata nie bedzie chcial jesc to kupcie te nutri, zeby nie stracil sil. sa w roznych smakach i kosztuja ok 9 zl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dorcia,Twoj Tata to jakis Supermen jak ktos tu chyba juz pisal. Moze sie myle. Ale dzielny z niego chlop i oby tak dalej sie trzymal i wierzyl w najlepsze. Pozdrawiam Was i zycze wszystkim i w osobnosci TYLKO DOBRYCH WIADOMOSCI!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie po operacji nie ma sie apetytu ale to chyba normalne tez kupywałam w aptece nutridrinki,tylko ponoc niedobre w smaku i juz moja MAM.marudziła;) pozniej tak jak pisalam przyniosłam kurczaczka z rożna i zjadła ze smakiem ...:) teraz znow ja cos pobolewa ,to tez jest/był rak niedrobnokomórkowy.. Troche sie martwie bo nastepna badania za pare miechów eh POZDR.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie po operacji nie ma sie apetytu ale to chyba normalne tez kupywałam w aptece nutridrinki,tylko ponoc niedobre w smaku i juz moja MAM.marudziła;) pozniej tak jak pisalam przyniosłam kurczaczka z rożna i zjadła ze smakiem ...:) teraz znow ja cos pobolewa ,to tez jest/był rak niedrobnokomórkowy.. Troche sie martwie bo nastepna badania za pare miechów eh POZDR.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Cześć dziewczęta:) Dzięki za odpowiedzi. No Tata slabiutki strasznie, oszolomiony i senny... Przed oludniem jak Mama Niego była to marudził strasznie, normalnie co chwilę 'odpływał", to znaczy mowił cos mówil i zasypiał, albo troszkę gadał bez sensu... no ale jego sasiad podobnie, tylko on jest w lepszej kondycji fizycznej, no bo i mlodszy 10 lat i jego operacja trwała 3 godziny a mojego Ojca 5 godzin... Generalnie to chyba dostają jakies narkotyczne srodki przeciwbólowe, bo Papa wyglada jak o dwóch kielonkach.... Inna spawa aetytu- odmówił wpoludnie jedzienia dietetycznej zupki...no tylko się okazało chwile później, że dostał goraczki (i znow stres) i jak dostał pyralginę na zbicie to po południu jak juz ja pojechałam to wypił dwie herbaty no i zjadł 4 kawałki chleba:) Tylko tyle dostał na kolację więcej nie chcieli mu dać, nutrudrinków na razie nie kazą podawać, bo same dietetyczne... moze jutro pozwola... dzisiaj chleb był tylko z samym masełkiem... dietka, dietka... NO ale słuchajcie... W nocy Tata był tak oszolomiony, w akims amoku czy co - czy po tych tabletkach, że zapomniał, że jest w szpitalu, usiadl na łózku i zaczął sobie odłaczać kabelki i monitorki - odlaczyl się od pulsu i ciśnienia bo chciał iśc zrobić siusiu... Boże dobrze, że nie spadł z tego łóżka na ziemię, bo boje się myslec o tej Jego ranie... Biedna pielęgniarka przestraszyła się chyba nie na żart, jak zobaczyła, ze Taty parametry zyciowe sadły - zaczęło u niej dzownić, ze ciśnienie i puls zniknęły.... ech... generalnie podsumowując chyba nie zdawałam siebie jednak sprawy jak cięzka to operacja wycięcie płuca i jak wyczerpuje organizm... Dorko, Twój Papa to jest naprawdę chyba z żelaza...pODZIWIAM gO OGROMNIE!!! Odjeżdżałam ze szpitala przed ósma i tata byl juz nowu oszolomiony i senny ale jeszcze o 21.00 zadzwonił do Nas, a biorąc od uwagę, że normalnie jako człek starej daty dzownienie z komórki przynosi mu pewne trudności, więc dzwonienie w takim staanie po operacji uwazam za sukces...:) na razie to tyle z frontu walki z wycietym płucem... dzięki za slowa otuchy, mam nadzieję, że z każdym dniem, Tata będzie dochodził do siebie i odzyskiwał siły.... buziaczki z Oznania:) Leno! Przed operacją Męza staraj się Go wzmocnić maksymalnie, bo naprawdę operacja jest wyczerpująca fizycznie i spychicznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pauli zawsze mozesz sie skontaktowac z lekarzem prowadzacym w szpitalu, i lepiej z tym nie zwlekac. albo niech mama idzie do lekarza rodzinnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pauli jeszcze jedno - dziwie sie ze tak rzadko mama jezdzi na kontrole, po takiej operacji i z nowotworem kontrole i badania powinny byc czesciej.moja mama , nie liczac co tygodniowej chemii, miala srednio co miesiac badania,teraz jedynie miala przerwe 6 tygodni, jedzie 26,05 i 1,06.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
no wlasnie Pauli! Też jestem tego samego zdania co Kingsol, nie czekaj lepiej tak długo, z tego co słyszałam pdstawowe badanai robi się raz w miesiącu, raz na trzy miesiace tomograf ewentualnie rtg płuc, jezeli mama się skarzy na jakies dolegliwości, to nie czekaj!!! Dorko! Współczuję tego zalewania... bardzo mi przykro, to jakiś koszmar:( Dobrej, spokojnej nocy! PS. KIngsol, czy Twoją Mame chcieli wyslac ze szpitala po operacji do sanatorium w Ludwikowie niedaleko Poznania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doka83
Hej kobiety, wiem, że to nie forum dla ofiar powodzi:( ale w sytuacji, kidy tata tak dobrze się czuje to mój największy problem... więc Wam się wyżalę... Jakis czas temu nie mielismy prądu a teraz metr wody przed domem, piwnica zalana, a elektryczność nadal mamy, hmmm. Przynajmniej ciepła wode i ogrzewanie mamy, bo temperatura tez nas nie rozpieszcza. Dzieci w szoku (pewnie się ciesza) a ja jestem przerazona. Tacie powiedzieli, że najpóźniej w poniedzialek trzeba szwy wyjąć, a my jesteśmy od świata odcięci i nie wiem jak to będzie. pewnie ssam sobie je wydłubie:) Juz go trochę poznałyście;) Pozdrawiam Was, i czekam na pomocników do sprzątania po ty syfie...Buźki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×