Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

aj em de czołzen łan

ODESZŁAM....6 LAT RAZEM

Polecane posty

a ja 10 minut temu rzuciłem palenie... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość napisz dlaczego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
nic sie nie martw! pewnie na to zasluzyl!!! skoro po 6 latach podjelas taka decyzje, to znaczy, ze juz nie moglas inaczej, ze wykorzystalas juz wszystkie mozliwosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bombowiec
kochałas go? Czesto sie widywaliscie? To był luzny zwiazek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
ja kiedys skonczylam po dwoch latach. wciaz mi sie wydawalo: daj mu szanse a on cos zrozumie i zmieni. bylam w bledzie. dopiero zrozumial jak odeszlam. juz po 3miesiacach od naszego rozstania kupil dzialke...wybral projekt domu i kupil pierscionek zareczynowy... przez 2 lata bronil sie przed tym jak tylko mogl...mowil ze kocha ale wolnosc swoja chcial miec jak za kawalerskich czasow. powiedzialam KONIEC tego.. teraz bede zyla wedlug moich marzen i znajde kogos kto bedzie ze mna je dzielil. Nie ma kompromisu w kwestiach fundamentalnych, bo one prowadza tylko to samodestrukcji wczesniej czy pozniej. Dzielna jestes! dobrze zrobilas!!! cokolwiek Ci teraz do glowy przychodzi zlego odrzuc to... tylko Ty jestes wazna. nie chodzi o to by ranic wszystkich wokol ale o to by byc wierna sobie...tylko to moze w konsekwencji dac radosc TEMU WYBRANEMU :-) ZAWSZE I WSZYSTKO SIE KONCZY DOBRZE.. A JAK SIE NIE KONCZY DOBRZE TO ZNACZY ZE TO JESZCZE NIE KONIEC :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
teraz widzisz to dobre bo wychodzi z cieie poczucie winy, bo to Ty zerwalas. to normalne! ale popatrz na to tak: nie zrobilabys tego, gdyby on byl tym jedynym, tym, ktory daje Tobie poczucie bezpieczenstwa, jest oddany i jest fundamentem waszego zwiazku. Dlaczego odeszlas??? i jeszcze cos: mezczyzna ryzykuje utrate kobiety, ktora mu sie podoba, ale nigdy kobiety ktora kocha... Niech Ci to tez da do myslenia!!! Jestes naprawde dzielna...bo walczysz o swoje marzenia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
co z tego, ze tuli i jest kochany, jak nie daje Ci poczucia bezpieczenstwa, ktore dla kobiety jest NAJWAZNIEJSZE !!!???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
niestety mam... a wlasciwie STETY :-) Bo po tym doswiadczeniu juz wiem co dla mnie jest wazne i na co sie juz godzic nie bede :-) teraz jestem szczesliwa i wiem, ze najgorzej jest na samym poczatku...potem zycie juz sie wypelnia...a to nowym hobby a to spotkaniami z kolezankami... zawsze cos... a czasami nawet nie zdazysz wypelnic zycia drobiazgami... gdy nagle pojawia sie TEN JEDYNY.... u mnie tak wlasnie bylo :-) I nie zaluje ani troche tego, ze odeszlam wtdy, bo dzieki temu znalazlam MOJEGO UKOCHANEGO.... Pamietaj co Ci napisalam na poczatku.. wszystko sie dobrze konczy!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
acha.. z ciekawosci... ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... No to NIE ZYCZE Ci, zebys NIE BYLA ta jedyna dla Twojego ukochanego. Zebys NIE DAWALA mu tego co potrzebuje. I zeby za dwa lata NIE DOSZEDL do wniosku, ze musi dbac przede wszystkim o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej dziweczyny
u mnie bylo tak samo odeszlam we wrzesniu po 8 latach bo czulam ze to nie to, ale teraz mam juz mieszane uczucia, on jest szczesliwy z inna dziewczyna, ja takze probuje sobie ulozyc zycie na nowo, mam chlopaka ktory kocha mnie ale ja jakos chyba nie potrafie, conoc sni mi sie byly juz nawet nie pamietam od jak dlugiego czasu i cierpie przez to nie moge przestac rozpamietywac tych wszystkich lat :( mam nadzieje ze twoje dobre samopoczucie nie minie i pozostaniesz taka radosna i pewna siebie -pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
czraodzieju... nie zrozumiales mnie. Jesli jest sie w zwiazku, w ktorym sie jest nieszczesliwym, to tej drugiej osobie tez szczescia nie dasz. Bo po pewnym czasie staran o zwiazek bez rezulattow stracisz radosci i cala ta twoja "depresja" przejdzie na te druga osobe. to nie ma sensu. Najlepiej jest miec marzenia i do nich dazyc. jesli podstawa jest poczucie bezpieczenstwa, to jaki jest sens tkwic w zwaizku gdzie go nie ma??? na poczatku to moze fajne, bo ma sie motyle w zoladku i szumi w glowie ale gdy emocje opadna to wtedy dla kobiety bardzo wazne jest, oprocz samego uczucia, poczucie, ze ma przy sobie silnego mezczyzne, ktory zapeni jej poczucie bezpieczenstwa. gdy tego nie ma kobieta instynktownie boi sie o zwiazek, siebie, ze ktoregos dnia ja mezczyzna zostawi i o dzieci, ktore kiedys przyjda na swiat...Jak ona ma budowac rodzine gdy nie ma fundamentu jakim jest bezpieczenstwo. ja tego nie wiem, ale mysle, ze autorka tego tematu walczyla o zwiazek (tak przynajmniej zakladam). a to, ze odeszla...to tylko ostatecznosc. Sam pomysl dlaczego godzic sie na pol-srodki? czy mamy wychodzic z zalozenia, ze lepszy wrobel w garsci niz golab an dachu... i caly czas sie godzic na niespelnienie marzen. Czy ona ma byc z mezczyzna, ktory jej nie daje szczescia tylko dlatego, ze jest z nim 6 lat??? skoro on byl taki zakochamy i tak mu zalezalo i nie umial bez niej zyc, to dlaczego nie byli malzenstwem??? moge jedynie zakladac... ze wygodnie mu bylo tak jak bylo i nie mial ochoty niczego w ich zwiazku zmieniac. zwracam honor jesli sie myle... Czy Ty zostalbys z kobieta, ktora nie daje Ci szczescia??? Ja nie... Mysle, ze kazdy odwazny czlowiek zrobilby tak jak zrobila autorka tego topica

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 22 lata.Jeszcze za wcześnie było dla nas obojga na małżeństwo,jednak prawda jest taka,ze w większości spraw mogłam liczyć tylko na siebie.Nie chcę tracić młodości na czekanie aż On się zmieni,obudze się za kilka lat i okaże się,że nie mam tak na prawdę nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybka_79
ja mam 28. cale zycie przed Toba!!! nie sluchaj tych wszystkich: a moze jednak, a moze by tak, a czy na pewno, ale moze to on...itd. To sa jakies brednie! Jak to ma byc on to i tak bedzie... "ani roznica pogladow, ani wieku, ani nic w ogole nie jest powodem zerwania wielkiej milosci...nic procz jej braku!!!!!!!!!!!!" jestes dzielna i walcz o marzenia!!! jestem z Toba!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my jestesmy 2 lata razem, tydzen temu byla nasza rocznica.... tez czesto sie boje, ze odejdzie do innej, ze ktos bardzej zawroci mu w glowie niz ja, ze gdy osoba z jego rodziny, ktorej bardzo ale to bardzo pomaga w codziennym azyciu w zalatwianiu najdrobnejszych blachych spraw, zacznie przekonywac go ze nie jestesmy dla siebie, ze powinien byc z inna... mieszkamy razem, wczensiej nie mielismy wiele czasu dla siebie, bo pomagal tej osobie z rodziny, to cholernie boli, bo nie zawsze nawet teraz nie zawsze moge na niego liczyc... bo wystarczy jeden telefon z rodziny a on juz biegnie aby pomoc, malo sie nie zabje... ostatnio nawet umowil sie ze mi pomoze, prezynioslam prace do domu, a pozniej sie okazalo, ze zapomnal o tym i poszedl naprawic kompa koledze, bo jego zona musiala sie uczyc czegos na kompa... cholernie bolalo... znowu ktos a nie ja... czy ja mam jakies urojenia czy jednak cos w tym jest???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jasne ze nalezy odejsc. Nie twierdzilem inaczej. To najlepsze rozwiazanie dla obojga... Tylko, ze to ze ON NIE JEST DLA CIEBIE nie oznacza ze TY NIE JESTES DLA NIEGO. Badz odwrotnie. Chyba to nawet mezczyzni czesciej krzywdza :-( Odchodzac robisz mu przysluge. Zgadza sie. Tylko, ze nikt postawiony w takiej sytuacji nie przyzna ukochanej racji. Cierpi jak jasna cholera. I az sie gotuje, i az jestem czerwony jak burak, gdy czytam teksty \"on mi nie dawal... on nie byl... ona nie dbala... ona zdradzala... musze myslec o sobie... chce byc szczesliwy... ma prawo...\". A ten co odchodzi, to co? Taki swiety? Bez winy? Troche pokory - gdy ktos przez nas cierpi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×