Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość akcja

KLAN

Polecane posty

Gość Ana Heakina
Czyżby Elżunia wzorem Rysia szykowała się do opuszczenia tej zacnej produkcji? Dlaczego coraz rzadziej występuje w Klaniku i na dodatek teraz gdzieś wyjechała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rychu zza grobu
wołajosie o pusty worek :-0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość je taime mon amour
Anna Powierza też grała u Wajdy :D szczerze mówiąc te X lat temu w "pannie nikt" była lepsza niż teraz w klanie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rychu zza grobu
w Pannie nikt grala tez mucha :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Klan - odc. 2311 Paweł i Krystyna wybierają się na Dominikanę. Wspólnie wybierają hotel i próbują zorganizować opiekę nad Pawełkiem. Zyta mimo swojej zaawansowanej ciąży również planuje wakacyjny wyjazd. Postanawia wybrać dogodne miejsce w pobliżu dobrej kliniki położniczej. Feliks otrzymuje intratną ofertę pracy, ma szansę zostać prezesem klubu sportowego. Maciek zaręcza się z Martyną. Klan - odc. 2310 Norbert po nieudanej próbie samobójczej przebywa w szpitalu. Jego stan poprawia się, ale nie chce rozmawiać z Olą. Po odsłuchaniu nagranego listu pożegnalnego Ola utwierdza się w przekonaniu, że Norbert bardzo ją kocha i uświadamia sobie, że nie może go teraz opuścić. Bożenka w towarzystwie Miłosza udaje się na zaległy egzamin maturalny z matematyki. Tymczasem Lubiczów odwiedza Vujkowić z Danutą i zapraszają ich na swój ślub. Klan - odc. 2309 Feliks niechętnie zdradza Monice szczegóły swojego wypadku podczas próbnej ewakuacji kibiców. W końcu jednak przyznaje, że przewrócił się na schodach. Grażynę ciągle dręczą wątpliwości, czy dwoje niepełnosprawnych ludzi, Martyna i Maciek, powinno zawierać związek małżeński. Obawia się, że mogą nie poradzić sobie w życiu. Oli coraz trudniej znaleźć porozumienie z Norbertem, którego ciągle przyłapuje na kłamstwach. Po pracy próbuje się do niego dodzwonić, ale telefon milczy. Tymczasem Norbert nagrywa na dyktafon list pożegnalny i wiesza pod sufitem sznur.. Klan - odc. 2308 Surmaczowa po traumie, którą przeszła po spotkaniu z antyterrorystami, zmuszona jest przyjmować tabletki nasenne oraz skorzystać z porady psychiatry. Tymczasem Deptuła ubolewa, że nie zorientował się, w jakiej firmie pracował. Ma poczucie, że jego życiorys zawodowy został splamiony. Vujkowić poczuwa się do przeprosin Deptuły, ponieważ to on pomógł mu znaleźć zatrudnienie. Maciek w towarzystwie Grażynki i Kasi wybiera pierścionek zaręczynowy dla Martyny. Norbert po opuszczeniu szpitala postanawia zrobić Oli niespodziankę i odwiedza ją w sądzie. Podczas próby ewakuacji stadionu Feliks łamie rękę. Klan - odc. 2307 Bożenka złości się na Maćka za skradziony pierścionek. Grażynka, starając się załagodzić panującą w domu atmosferę, proponuje zakup nowego pierścionka dla Martyny i zorganizowanie poważnych oświadczyn. Tymczasem Ola odbiera wiadomość, że samopoczucie Norberta jest już dobre i jutro będzie mógł opuścić szpital. Bożenka podczas próby tańca jeszcze bardziej nadwyręża kontuzjowaną nogę. Gdy Surmaczowa odwiedza w pensjonacie Deptułę, wkracza tam brygada antyterrorystyczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jadę z doktorostwem na Dominikanę! :) Ile koniaku się tam poleje..... Ktoś jeszcze jedzie z nami?! :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholerajasna5
jedź i nie wracaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Fanki Klanu
jadę w Wami!!! :D Muszę wziąc zapas koniaczku i koniecznie często myć rączki,bo na Dominkanie jest gorąco.A na podróż poproszę,any ciocia Stasia nam czaju naparzyła;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przeczytałam te streszczenia
od góry czyli jak się okazało od tyłu. I myślałam, że Norbert będzie miał dwie próby samobójcze, pierwszą przeżyje a potem dopiero się powiesi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niech sie powiesi w koncu ten denny ogr i bedzie miec czas zeby u wajdy grac ale moglby ze soba na sznur wziąc takze jasia rudą agunie malgosie za jej wczesniejsze wyskoki i wielu wielu innnych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zal ciebie to juz szkoda
czytać.... ze ty sie jeszcze nie pogubiles w tych nickach, to dziwota. bo masz az dwa czarne zal i doctor l i piszesz tez calymi dniami z pomaranczowych. musisz miec nudne zycie, patologiczny szczurze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zosia tira kopnie
biedactwo coraz grubsze tam musi być kwiecień, bo w kurtce i czapce mała była Darek mina bezcenna, jest idiotą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uhuha zaal jako wyrocznia
intelektualna oceniajaca Wajdę, zwlaszcza bledy ortograficzne zaaala podnoszą jego autorytet, uśmiałam się:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o tak, nie ma to jak
szczeniak ledwie umiejący poprawnie pisac wydaje opinie o znanym i cenionym rezyserze.... bledy ortograficzne, interpunkcyjne, stylistyczne i ubogie slownictwo, to cale posty zala. sloma mu z butow wystaje, a cwaniaczy na forum, wiesniak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zośka to najbardziej naturalne i najfajniejsze dziecko w Klanie! Urodzona aktorka z niej! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też lubię Zośkę
świetnie gra :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oldgej
06-09-09 Autor: Kot_behemot Tytułem krótkiego wstępu: Zdaję sobie sprawę, że zrozumienie wszystkich wątków i aluzji zastosowanych w tym tekście dla wielu osób może być trudne. Opowiadanie zostało skopiowane z pewnego forum - stąd może jego nieco dziwna pisownia. Uważam jednak, że jest ono warte poznania, przez swoją jak najbardziej aktualną problematykę. Aby zachować ciągłość historii, polecam przeczytać jej 1wszą część, pt. "Przegrywam życie każdego dnia". Oba te opowiadania tworzą logiczną, bardzo poruszającą całość. Mietek_spod_Wawy Witam wszystkich po mojej długiej nieobecności! Przez pewien czas nie miałem możliwości pisać, ostatnio wreszcie udało mi się dostać do kompa. Niestety, z różnych zawiłych powodów, nie jest to mój komp, tylko pewnego starszego faceta, któremu musiałem zapłacić za możliwość surfowania po necie:o. Wali mi teraz przez to z pyska zdechłą rybą, ale zawsze pocieszam się, że lepiej z pyska, niż z dupy... W moim życiu wiele się przez ostatni rok zmieniło - nie powiem, że na lepsze, bo moje życie w dalszym ciągu można o kant dupy potłuc, ale zawsze jest inaczej. No, ale po kolei. Jeśli ktoś śledził mój pamiętnik na tym forum, skojarzy, że ostatnio byłem ścigany w moim mieście w związku z pewnym filmem ze zwierzętami:o Musiałem się przez to ukryć u pewnego gościa, żeby przeczekać nagonkę. Wiedziałem, że jest on pedałem i jakoś przetrzymałem jego bolec ładujący się w mój wyrobiony anus. W końcu chodziło tu o moje zdrowie, a może i życie. Potrzebowałem tej mety. Po pewnym czasie nawet zaczęło mi się to wszystko podobać:classic_cool: Zbyszek ubierał mnie w latexową maskę i pończochy i je.bał mnie, aż podłoga oddawała. Szczerze mówiąc, przy tym, jak mnie życie wyje.bało, to było nic. Zbyszek co prawda za piękny nie był, skur.wiel miał prawie 5 dych na karku i ogólnie był oblesem, ale mogłem zawsze marzyć w trakcie o którymś moim koledze z ławki w szkole;). Pewnego razu zaproponowałem, że może dla odmiany teraz ja mu załaduję w wedla. Zbyszek uśmiechnął się, więc pomyślałem, że spodobał mu się pomysł. Ja również się wtedy uśmiechnąłem i nagle wyrwałem tak w paszczę, że aż się przewróciłem. - Trzymaj pysk, suko - usłyszałem przez huk w czaszce. Wtedy pierwszy raz mi błysnęło, że mój nowy znajomy może mieć zdrowo zryty beret - nawet bardziej niż ja - i że ta meta niekoniecznie musi być bezpieczna. Moje przypuszczenia się potwierdziły, kiedy na drugi dzień Zbyszek powiedział, że idzie do miasta kupić dwie maski przeciwgazowe - to jeszcze mały ch.uj - i gaśnicę. No, gaśnicy to już się przestraszyłem. Pomyślałem, że może kur.wa lepiej już wrócić do domu i niech się dzieje, co chce, niż skończyć z gaśnicą w jelicie:o. Kiedy więc tylko Zbyszek wybył z chaty, ubrałem się - bo kiedy był, kazał mi chodzić po domu w latexowej masce, staniku wypchanym watą i pończochach - i uciekłem z mieszkania. Naturalnie, ten zboczony skur.wy.syn zamknął dobrze drzwi, ale zszedłem po balkonach i długa :classic_cool: Nie powiem, miałem pietra przed powrotem do tej meliny, którą nazywałem swoim domem. Jeśli zadzwonili ze szkoły po moich starych - co było pewniakiem - to tate już pewnie siedział upier.dolony jakąś tanią gołdą i czekał na mnie z kablem w ręce. Sądziłem, że będzie już na takim etapie upicia, iż pewnie nawet nie będzie wiedział, za co spuszcza mi łomot, ale i tak nie omieszka napier.dalać mnie, aż mu ręka omdleje:o. Zanim będę kontynuował tą chu.jnię, którą nazywam swoim życiem, muszę tutaj powiedzieć parę słów o moim tate. Jak uważni czytelnicy zapewne pamiętają, jest to mój ojczym, z którym mame żyje od jakiegoś czasu w konkubinacie. Utrzymujemy się z jego renty, a także pokaźnej emerytury po jego ojcu, byłym esbeku. Tate może nie jest złym człowiekiem, ale trochę za dużo pije. Z tego, co mi kiedyś powiedział po pijaku, wynika, że chociaż w jednym mi się w życiu upiekło. Kiedyś tate, naje.bany jak zwykle, zaczął mi spuszczać wpier.dol ot tak, żeby nie wyjść z wprawy. Leżałem na ziemi i piszczałem jak dziewczynka, okładany kablem od prodiża. I nagle tate się zreflektował, że coś mu się chyba pojebało, bo dziś nie ma mnie za co bić. Odłożył więc kabel i pomógł mi wstać z podłogi. - Masz szczęście, że jesteś już za stary i taki brzydki - powiedział do mnie (miałem wtedy 17 lat) - Masz szczęście, bo jakbyś byś młodszy, to je.bałbym cię równo, jak tą kur.wę, twoją matkę - dodał, prawie z rozmarzeniem. Nie wiem, czy myślał o mojej starej, czy o swojej byłej żonie. Prawdopodobnie o tej drugiej, bo zawsze po pijaku wołał na moją mame "Kryśka", chociaż ma ona na imię zupełnie inaczej:o Tak więc rozumiecie, czemu bałem się wtedy wracać do domu. No ale musiałem. Kiedy wkraczałem na palcach do mieszkania, było już późno, po dziesiątej. W domu panowała cisza, ale była ona bardziej złowieszcza od jakichkolwiek odgłosów libacji. Mame była w pracy na nocnej zmianie. Próbowałem się pocieszyć, że może tate tak się zniszczył, że śpi pod stołem, ale w głębi ducha w to nie wierzyłem. W kuchni paliło się światło. Był to zaje.biście zły znak... Musiałem minąć drzwi do kuchni, to było nieuniknione. Tate siedział przy stole, wpatrzony w wejście, tak jak się spodziewałem. Momentalnie nogi zrobiły mi się miękkie. Przed nim na stole leżało parę pustych butelek po winie i coś, na widok czego omal się nie zesrałem. Masywny pistolet, należący niegdyś do jego ojca, który był jednym z tych smutnych ludzi, pukających do drzwi prywatnych domostw za PRLu. Tate był w stanie permanentnego naje.bania, widziałem to w jego świńskich oczkach. Dawno już orbitował po jakichś wewnętrznych torach własnego mózgu. Wtem nagle zamrugał raptownie. - Stać!! - ryknął, porywając pistolet. Robiłem już odwrót w stronę drzwi wejściowych. Zamarłem, czego nie można powiedzieć o brązowej brei, wsiąkającej już w moje spodnie. - Siądzie!! - ryknął znów tate, strącając ze stołu butelki i wskazując mi miejsce naprzeciw siebie. Rany, pomyślałem, jak we śnie idąc w jego stronę. Odpier.doliło mu całkiem. Przepalił się ostatni bezpiecznik i kabel od prodiża już mu nie wystarczy... Siadłem naprzeciw niego, myśląc, że teraz już nie chodzi o moje przygody z zoofilią. Teraz to już jakaś prywatna projekcja jego zje.banej podświadomości. Widziałem czarny wylot lufy przed moją twarzą. Spociłem się jak świnia i czułem, że zaraz się rozpłaczę. A nie mogłem na to pozwolić, nie wtedy. - Cześć tato - zacząłem drżącym głosem. - Tatusiu... - Nazwisko!! - wydarł się, machając niebezpiecznie klamką. Podałem szybko imię i nazwisko. - Tato, to ja - dodałem już płaczliwie. - Kontakty, nazwiska, adresy, kur.wa! Jak na spowiedzi!! Tate był bardzo zapatrzony w swego ojca i sądzę, że odwaliło mu wtedy z podświadomego żalu, że to nie on wybijał ludziom zęby za Breżniewa. - Tato, jestem zmęczony, muszę się położyć spać - wydukałem i podniosłem się, myśląc, że jak zrobię to stanowczo, to dotrze do niego rzeczywistość. Nie zdążyłem się wyprostować, kiedy kula z pistoletu otarła się o moją czaszkę. Upadłem na podłogę, a tate już odwalał na bok stół, żeby mnie dopaść. - Cicho tam, bo dzwonię na policję, do kur.wy nędzy!! - wydarł się sąsiad zza ściany. Tate skręcił tułów i niczym John Wayne strzelił do ściany kilka razy z biodra. Od huku mało nie rozwaliło szklanek w szafkach. Usłyszałem przerażony wrzask sąsiada - może i oberwał, bo ściany były dość cienkie. Ale pies je.bał tego skur.wiałego radiomaryjca, teraz gra szła o moje życie. Czołgałem się gorączkowo do tyłu, jadąc obsr.aną dupą po posadzce, no lecz przecież nie mogłem być szybszy od kuli. Tate wycelował we mnie - przysiągłbym, że się uśmiecha - i strzelił. Przynajmniej chciał, ale magazynek był już pusty. Tate zdziwiony popatrzył na trzymany w ręce pistolet. Muszę wam powiedzieć, że patrząc wtedy na niego przez łzy, z uje.banymi gaciami i krwią płynącą z głowy, po raz drugi w życiu wkur.wiłem się jak rzadko. Nie dość, że ta świrnięta moczymorda lała mnie ciągle kablem, to teraz jeszcze mało mnie nie zastrzelił. (Dopiero później zrozumiałem, że właściwie byłaby to tylko przysługa:classic_cool:) Wstałem z podłogi, szukając wzrokiem czegoś ciężkiego. Tate tymczasem stał z dziwnym wyrazem twarzy, jakby jakiś matrix mu się właśnie zmieniał w mózgu. Spostrzegłem akurat stojące na segmencie żelazko, kiedy nagle zaintonował pełną piersią: - Sojuz nieruszymyj, riespublik swobodnych, spłotiła nawieki Wielikaja Ruuus!!!! Da zdrawstwujet sozdannyj wolej na...!!! - nie dokończył, bo zaje.bałem mu żelazkiem przez czachę. Tate upadł jak szmata, milknąc jak ręką odjął. Chwilę później usłyszałem odległe jeszcze, ale zbliżające się koguty policyjne. Wypuściłem z ręki żelazko i - zaczynając się już telepać jak galareta - obrzuciłem wzrokiem burdel, który powstał w kuchni. - O kur.wa - zdołałem tylko stęknąć. Cokolwiek miało się zdarzyć w tym mieszkaniu w najbliższym czasie, na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Suki napewno jechały do nas. Czułem to. I musiałem podjąć szybko decyzję. Ruszyłem do swojego pokoju, wycierając po drodze krew z twarzy. To było tylko draśnięcie, ale cholernie krwawiło. W pokoju złapałem plecak( kupiony mi przez mame w wiadomym dyskoncie, z napisem "Happy Poster":o:o:o) i szybko wrzuciłem do niego trochę ciuchów i bielizny (całe dwie pary spranych majtek z Żółwiami Ninja) oraz trochę płyt - żeby policja mi ich nie "wyczesała", jakby tu przypadkiem zajrzeli. A sądziłem, że mają nagrany ze szkoły donos o rozpowszechnianiu przeze mnie zoofilii... Wybiegłem z mieszkania na jednej nodze, patrząc po drodze do kuchni. Tate leżał, jak go zostawiłem. Chyba doje.bałem mu trochę za mocno. Wsiadłem w nocny tramwaj i jechałem, zastanawiając się smętnie, co dalej. Nagle dosiadł się do mnie jakiś śmierdzący menel. Odruchowo przytuliłem do siebie plecak. - Nie ma może młody 'żentelmen paru złotych poratować? - wychrypiał. - Choróbsko mnie męczy, jakieś lekarstwo by się zdało - pokazał mi telepiące się, czarne od brudu, ręce. - Nie... nie mam pieniędzy - wydukałem. Spojrzałem przelotnie w oczy beja i nagle coś mnie tknęło - zobaczyłem bowiem poprzez skorupę zaschniętej ropy smutek w jego oczach. - Wie pan, kiedy zaczyna się prawdziwa samotność? - powiedziałem powoli. - Prawdziwa samotność jest wtedy, kiedy nie ma znaczenia, do którego tramwaju pan wsiądzie, bo gdzie by się nie wysiadło, wszystko jest takie samo - Usłyszałem tą kwestię w jakimś filmie, ale mówiłem z taką artykulacją, jakbym sam rodził właśnie tą kwestię w bólach istnienia. Menel popatrzył na mnie uważnie zaropiałymi oczyma. - Nie pier.dol synek, bo ci morde rozwalę - wychrypiał, po czym podniósł się i odszedł, szukać innych frajerów. Znów pogrążyłem się w moich smutnych rozmyślaniach. Nie widziałem przed sobą żadnej przyszłości. I wiedziałem - podświadomie, nie chcąc wcale tego - że jest tylko jedno miejsce, gdzie mogę się teraz udać... Nagle moją uwagę przyciągnęło dziwne zjawisko, mające miesjce parę metrów dalej w wagonie. Tym dziwnym zjawiskiem był jakiś kolo w ortalionowej kurtce i czarnej czapce z żółtym grzebieniem na czubku. Wyglądał w niej, i z ryja, jak ciota, ale nie to mnie w nim zaciekawiło. Raczej to, co ten gościo robił. A mianowicie stał on, wczepiony w pręt, za siedzeniem jakiejś drzemiącej blond laseczki i kołysał się lekko, udając pijanego. Wrażenie miała potęgować lekko przekrzywiona czapa. Jednakże całość obrazu psuł jeden szczegół - stercząca fujara(!!!) gościa, wystająca mu spod kurtki, której żołądź delikatnie i rytmicznie ocierała się o włosy dziewczyny. Nie sądzę, żeby zauważył to ktokolwiek poza mną, wszyscy inni pasażerowie pochłonięci byli swoimi sprawami. - Ożesz ty, kur.wa - mruknąłem i poczułem rosnące podniecenie. Wyciągnąłem pęto z rozporka i zacząłem sobie walić, pod bluzą. Tymczasem "pijackie" kołysanie tamtego podejrzanie przyśpieszyło - wyglądał teraz raczej jak bujający się, ale przy du.pie samicy, królik. I nagle finito - biały strzał prosto w białe włosy laseczki. Aż jęknąłem, bo też już dochodziłem. Finiszowałem chwilę potem. Ocierający się kolo zapiął tymczasem dyskretnie rozporek i ruszył w stronę najbliższych drzwi, bo dojeżdżaliśmy już do przystanku. Mijając mnie, popatrzył na mnie spod tej pedalskiej czapy. I nagle - to było jak jakiś impuls, krótkotrwała moc, kiedy skrzyżowały się nasze spojrzenia. Przez chwilę jakby zajrzeliśmy sobie nawzajem w głąb umysłów i na nasze usta pocisnęło się jedno jedyne słowo: - F23!! - powiedzieliśmy jednocześnie, z dziwną fascynacją. W tym zaskakującym spotkaniu była jakaś magia, jakaś metafizyka. Nie mogliśmy tego pojąć, ale sądzę, że obaj czuliśmy to całym sobą. Trwało to zaledwie chwilę... a potem tak nagle, jak się pojawiło - znikło. Znów byliśmy tylko dwoma smutnymi, przygarbionymi zerami, mijającymi się w obskurnym, nocnym tramwaju. Stanąłem przed drzwiami Zbyszka - od samego początku, jak tylko ujrzałem pijanego tate, wiedziałem do kur.wy nędzy, że tak się stanie:o - i zapukałem w nie cicho, niepewnie. Po chwili znowu. - Kto tam? - zapytał nieśmiało Zbyszek. Nie miał wizjera. Kolo był jeszcze większym przegrańcem ode mnie - myślał ciągle, że przyjdą do niego z Młodzieży Wszechpolskiej, wypałować go za pedalstwo i inne jego dewiacje. - Wierzejski, otwierać - powiedziałem, tłumiąc cisnący mi się do gardła śmiech. - Ach! - rozległ się cichy krzyk i tupot oddalających się bosych stóp w korytarzu. Kur.wa, ten głupi ch.uj jeszcze wyskoczy przez balkon i będzie po mecie...! - Zbyszek, stój!! - krzyknąłem. - To ja, Mietek! Otworzył po chwili, nadąsany. - To co w chu.ja lecisz?! I gdzieś ty się podziewał? - Rżnąłem się - mruknąłem, znużony. Tak zawsze mówiła moja stara, wracając z pracy, żeby wkurzyć mojego ojca. Zbyszek dał mi w mordę, ale tak lekko, bardziej czule niż boleśnie i pociągnął mnie w głąb mieszkania. Maski i gaśnica już czekały... Jeśli będę miał siłę, wkrótce napiszę więcej:( Może. Kiedyś... Data: Bardzo niedawno Podpis: Kot_Behemot http://www.opowiadania.pl/ main.php?id=showitem&item=27644 Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl. Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szczegóły na stronie op

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość je taime mon amour
coraz bardziej lubię klan :D te postacie są takie przerysowane, komiczne wręcz, dobrze,że powoli robią z tego komedie zamiast poważnego serialu na chwilę obecną najlepszy dla mnie jest Feliks :D co za leń i obibok :D i Monika która to znosi :D on chyba ma dużą pałkę bo jaki byłby inny powód by trzymać takiego nieroba w domu? Grażynka wygrała na loterii, tego nie wiedziałam, a to było po smierci Ryśka? Dużo wygrała? Czemu sie nie wyprowadzili? i jak ona sobie wyobraża mieszkanie z tym facetem co ma dziecko (Mariusz chyba?) Czy ich mieszkanko jest z gumy? Kasia jest bardzo podobna z urody to Maćka :) czy to rodzeństwo? Matka Martyny świetna :D czekam aż Grażka straci cierpliwość i jej wygarnie, że jest pazerna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przecież Grażynka we wczorajszym odcinku już wygarnęła to i owo matce Martyny...:P Powiedziała jej, że chce się dorobić na wspólnym mieszkaniu Maćka i Martyny i przypomniała jej, jak robiła interes życia chcąc wydać Martynę za Tomka. A swoją drogą, to bardzo mi się ta wymiana zdań podobała. W końcu bez owijania w bawełnę każdy powiedział, co mu na wątrobie leży ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sunia__agunia
Tak myślałam, że na Euro ukradną nam Klan :) Ale czy będziemy tęsknić to nie wiem jakoś chyba nie bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sunia, coś w tym jest, bo jak robi się ciepło, słońce świeci, a na dworze pogoda iście letnie, to człowiekowi ciężej przed telewizorem wysiedzieć. Przynajmniej mi :) Może to i lepiej, że w tym roku szybciej zacznął nam się wakacje od Klanu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oby ten badziew juz nie wrocil na antene :) matka martyny daje po garach niezle i tak oto klan zrobil sie bardziej komediowy niz seriale komediowe halszka jaka przykładna gosposia no prosze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zaaal poprosił mnie o rękę
Planujemy ślub i wesele tematyczne w klimacie " Klanu". Każdy zaproszony gość będzie musiał przybrać rolę jakiejś postaci z serialu.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buhahaha a
zal bedzie robił za Maćka bo tak go bardzo lubi:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×