Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cierpliwosc do cudzych dzieci

cudze dzieci w twoim domu

Polecane posty

I zakładasz komitet wygnania niewygodnych osób proponuje zażalenie złożyc do redakcji kafeterii bo ktoś ma inne zdanie autorytetem nie jestem ani ja ani TY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Narazie to ty wszystko komplikujesz i wszystkie wypowiedzi krytykujesz nie wiadomo z jakiego powodu...Chcesz sie wyżyć?? Idź pobiegaj albo na spacer z dzieckiem sie wybierz. Nie każdy chce odczuwać jaki masz humor niedobry....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość migiooo
Załóż sobie topik MATKI PEŁNE NIENAWIŚCI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakbyś umiała czytac to byś wiedziała że napisałam że zabardzo się uniosłam i dlaczego ale to wy najwyrazniej macie potrzebe wyrzycia sie na kimś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety nie umiesz przyjąć krytyki. Gdyby to 1 osoba ci to zarzucała, a to kilka- to musi być w tym coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cocoshka
spokój dziewczyny :) po co zaraz skakac sobie do uczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie umiem dlatego to wczoraj napisałam ale ty chyba nie rozumiesz nadal więc skończmy ten temat najlepiej poszukajcie sobie innej ofiary do wyżycia się,bo ja swojego zdania na temat nie zmienię podobnie jak wy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje dzieci to byly diably , ale gdy z nimi gdzies poszlam zawsze mialam pod kontrola , i zawsze sie pytalam czy te czy inna zabawka moga sie pobawic , i zawsze zbieralam z nimi graciarnie ktora narobili , nie pozwlam na piloty od sprzetu rtv i rozne rzeczy u kogos podczas wizyty .dzieci sa takie jak my nimi pokierujemy!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cocoshka
kasia28, ale Twoje zdanie o nas jest takie, ze jestesmy niewyrozumiale i falszywe, bo obgadujemy kolezanki za plecami na forum. A my ich nie obgadujemy, po prostu przedstawilysmy pewne sytuacje i swoją reakcje, natomiast w towarzystwie okazujemy jak najwieksza wyrozumialosc. chcoiaz nie wiem, jakbym zareagowala, na to, ze jakies dziecko tluklo by, czy popychalo mojego malucha z rączka w gipsie. nie stwarzamy mamusiom z dzieckiem sytuacji konfliktowych, natomiast mamusie same musza wiedziec, ze niekiedy trzeba uwazac, zwalaszcza w domu kogo, gdzie nie ma dzieci. Twoja sytuacja i Twoich kolezanek jest o tyle inna, ze macie dzieciaki i tu juz nietrudno o porozumienie. Moj maly tez bedzie mial swoj pokoik i niech tam robi co chce, zaprasza gosci, niech szaleja, byleby sie krzywda nie dziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariaNNa32 2dzieci
przegladam sobie tak ten topik i pytaneczko, czy ludzie "dorosli" moga miec zespol nadpobudliwosci ADHD bodjrze bo jezeli tak to wiem juz co KASI 28 dolega

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja coś nie na temat powiem: ADHD, dyslekcję, dysgrafię, dys-cokolwiek mają teraz wszyscy , bo jest modnie to mieć :P A ja uważam, że to tylko : brak wychowania i brak chęci do nauki, a nie dys.....coś tam. Choć oczywiście wiem wiem, zaraz się rzuci tłum, który ma pieczątkę lekarska na zaświadczeniu, że Jacuś, Wacuś i Zofieńka po prostu nie są w stanie usiedzieć w miejscu, czy nauczyć się ortografii.... Taaa, dla mnie pic na wodę. Ciągle znajdujemy medyczne usprawiedliwienia dla wszelkiego rodzaju lenistwa, nieróbstwa, chamstwa, nietaktu i rozhisteryzowania. A czas się wziąć za siebie i za własne dzieci, bo rośnie nam pokolenie analfabetów i \"wojowników\" :) Z harcerskim pozdrowieniem! czuwaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, nie masz racji. Dysleksja to nie jest wymysł psychologów. Wiem że często nadużywa się tego pojęcia, ale zaręczam że taki problem, o ile jest prawdziwy, naprawdę jest nie do usunięcia. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dysleksja Mój najstarszy syn jest dyslektykiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciekawy temat ja mam 5 dzieci z których najstarszy syn był właśnie takim diabełkiem-w gościach wszystko otwierał,dotykał,sprawdzał i wizyty z nim u kogoś kto nie miał dzieci były koszmarem,dlatego nigdy nie zabrałam go do mojej koleżanki,która za dziećmi nie przepada-wolałam pójść sama na godzinkę i spokojnie ja spędzić a młodego zostawić z babcią lub tatusiem:) i uwierzcie mi zwracanie uwagi nic nie pomagało,on po prostu nie potrafił skupić się na zabawie,dlatego pierwsze jego lata to przede wszystkim zapraszanie gości do nas-w swoim domu zachowywał sie troszkę lepiej;) teraz mamy znajomych z takim diabełkiem i mimo moich doświadczeć z własnym dzieckiem ograniczyłam kontakty z nimi do minimum-najgorsze jest to,że ich syn jest nieobliczalny i w każdej chwili może podejść i walnąć kogoś np.swoją szablą albo tłuczkiem ,mój młodszy syn boi się go ,siedzi cały czas przy mężu,tamten dzieciak biega ,niesamowicie krzyczy,nie mozna przy nim porozmawiać-koszmar!!! i tu moja cierpliwość do tego dziecka się kończy,myślę,że nie muszę na siłę uszczęśliwiać siebie i dzieci takimi gośćmi i zamiast spokojnie spędzać czas siedzieć -jak na szpilkach i czekać co się za chwile złego wydarzy :o ja wiem,że dziecko nie będzie siedziało 3 godziny na tyłku,są różne dzieci ale takie wizyty są dla mnie męczarnią i tak jak ktoś wcześniej napisał czekam kiedy sobie pójdą mamy wielu znajomych,dzieci czasami się bawią, czasami hałasują i biegają-takie jest ich prawo i dopóki nie zagraża to zdrowiu i życiu nie zwracam uwagi,tak wogóle uważam,że to rodzice powinni zwracać uwage swoim dzieciom na ich złe zachowanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O! I to jest mądre podejście! Oby więcej takich mam. Eugleno, no dobrze, ja fachowcem nie jestem. Być może, skoro tak wiele dzieci teraz nagle w to obrodziło, to jakiś procent z nich rzeczywiście ma problem. Ale... Ale powiedzcie mi w takim razie jak się wychowało nasze pokolenie??? W mojej klasie ( ponad 40 osób ) nie było żadnego dyslektyka, dysgrafika itd. Jak ktoś miał koszmarny charakter to siedział i przepisywał piórem literki przez 50 stron, aż się nauczył je ładnie stawiać. Wiele zależy od nauczyciela. Jeden staje na uszach, żeby odczytać gryzmoły, a drugi wzywa rodzica, mówi o problemie i każe ćwiczyć - tak długo, jak będzie trzeba. Kto miał problemy z dyktandami, to je pisał i pisał i pisał i były lekcje wyrównawcze i były korepetycje i zajęcia dodatkowe dla takich dzieci. PRACOWAŁO się z nimi. A nie wystawiało świstki usprawiedliwiające. Może ja jestem niesprawiedliwa, ale mam w sobie szczere przekonanie, że całej tej rzeszy \"dys-dzieci\", jaka nas teraz zalewa, jedynie ułamek procenta ma rzeczywiście problem nie do pokonania. I mówię to także ze swojego doświadczenia, kiedy w początkach nauki w ogóle nie wstawiałam litery Y. Nigdzie. Jakbym jej nie widziała, nie słyszała. Godzinami pisałam i czytałam, żeby pojąć konieczność wstawiania literki Y w wyrazach. A można było łatwiej.... wystawić mi zaświadczenie, prawda ? :) A wracając do tematu niegrzecznych dzieci. Nowym pomysłem na usprawiedliwie karygodnego zachowania jest właśnie ADHD. Po cóż wziąć się za dzieciaka, kiedy przecież znajomi MUSZĄ zrozumieć, że biedne dziecko jest chore, a nie niegrzeczne i trzeba mu wybaczyć, że w czasie półgodzinnej wizyty zwiedził takie kątky, o których nawet roztocza nie wiedziały, doprowadził psa do obłędu i pozbawił tapety pół łazienki... Ktoś powie - mądrzy się, jakby idealne dziecko miała! NO właśnie nie mam. W tym rzecz. Zawsze mnie wkurzały dzieci rozkapryszone ( a jeszcze bardziej ich rodzice ) i zawsze mówiłam, że nie wyobrażam sobie takiego terrorysty małego w domu. Cóż... los bywa okrutny i właśnie taki model mi się trafił :) Że tak delikatnie powiem: dziecko z charakterem. Mogłabym więc położyć uszy po sobie i wstąpić w szeregi dawniej potępianych. Ale nie. Nie lubiłam i nadal nie toleruję takiego zachowania u dzieci, więc los wystawił mnie na potężną próbę charakterów. Póki co wygrywam :) Wiem już na własnej skórze, że nie jest proste poskromienie małego zlośnika, ale apeluję do wszystkich mam - WARTO!!!!! Ten wysiłek naprawdę się opłaci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shalla tez uwazam
ze z dysgrafią i dysortografia czesto sie przegina. Są oczywiscie ludzie o mniejszej koordynacji wzrokowo-ruchowej, sa tez mniej wprawione.Wiele rzeczy mozna wycwiczyc,zeby potem zylo sie wygodniej, bo trudno wszytkim do konca zycia pokazywac stosowne papiery. Z perspektywy czasu wiem,ze gdybym sie urodzila pozniej, wtedy kiedy moje dzieci, zostalabym zaliczona do dysgrafikow. Do tej pory pisanie to dla mnie męka, nie mam charakteru pisma. Ale w szkole trzeba bylo miec ladne zeszyty, wiec walczyłam, nawet je przepisywalam. Mozna powiedzic - rysowalam litery. Teraz nareszcie mam komputer do pisania. Wtedy wsadzalam w to wiecej wysilku . cwiczyłam rękę i byl efekt. U mojego syna psycholog kategorycznie orzekl dysgrafie i dysortografię. Dysgrafia - pewnie po mnie, ale dysortografia - chyba glownie dlatego,ze uczyl sie za granica i mial mala wprawe w pisaniu po polsku, mimo,ze znal zasady, na pewno byl tez mniej oczytany. Ale jakos sam sie wzial na ambcje,zacząl pracowac nad tym pewnie wiecej niz kto inny i nigdy nie korzystal z tych papierow .Mysle,ze dzieci teraz w ogole o wiele mniej czytaja,piszą, wiec zupelnie brak im wprawy. Na podstawie przypadku syna widze,ze swiadectwa psychologowie wydaja zbyt hojnie. Bo cos w tym jest, ze inteligenci tzw mojego pokolenia robia mniej blędow niz obecni. Trzeba sie jednak za wszelka cene starac przystosowac dzieci do zycia spolecznego, duzo wiecej nad nimi pracowac, jesli tego wymagaja.Bo co komu z papierow na ADHD czy wszelkich dys- , skoro i tak trzeba normalnie zyc, funkcjonowac? Zycie to nie tylko chodzenie do szkoly i pokazywanie zaswiadczen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 4 pory roku
hej wam...wiecie co ja tez tak mialam...bylam w 1 ciazy a kolezanka przychodzila do mnie z corka ok 1.5 roku to byl koszmar sciagala mi z polek wszystko pamiatki ,zdjecia poszla do kuchni wyciagnela mi wszystkie gary lyzki miski i ciagala po podlodze...oczywiscie potem musialm to zmywac... dodam ze mialam juz przygotowane lozeczko dla dzidzi a corka kolezki poprostu w nie wlazla i je skotlowala...oczywiscie tez wszystko zow musialam prac od nowa o rozmowie nie bylo mowy bo dziecko ciagle czyms stukalo ,wrzeszczalo i wlazilo na glowe cos ciagle chcialo....po godzine harmideru usnelo i to tez bylo straszne bo tez nie mozna bylo pogadac bo musiala panowac cisza.....nawet tv musialam wylaczyc na zadanie kolezanki rozmowa pol szeptem nie wchodzila w rachube... po jej kazdej wizycie mialam kupe sprzatania i bylam wykonczona... minelo troche czasu..i powiem tak moja cora ma tera 6 lat..i przez ten caly jej zywot nie mialam znia takich klopotow...bawila sie zabawkami ktore ja przynosilam do znajomych nigdy nie wyciagala codzych rzeczy nie zagladala po szawkach...sadzalam ja zawsze przy sobie na kocyku by kruszyla tylko na niego potem mozna bylo to strzachnac do kosza i po krzyku.... nigdy nie smarowala scian firanek itp....poprostu jej tlumaczylam ze trzeba szanowac codze rzeczy...mimo ze malo rozumiala to nigdy nie bylo mi przez nia wstyd... tak wiec to chyba zalezy jak mamy wychowuja swoje dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shalla tez uwazam
a w ogole to mi się wydajesz bratnia duszą. Ile masz dzieci? Duze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpliwosc do cudzych dzieci
tak, ten pomysl z przynoszeniem swoich zabawek, kocyka, dvd jest dobry. bede pamietala, jak moje bedzie w tym wieku.nich sie zajmie tym na 40 minut chociaz-to juz dobrze, kawe zdazy sie wypic... teraz wiem tez, dlaczego mojej maymy kolezanka, ktora wpada conajmniej raz na tydzien, nie przyprowadzala, ze soba wnuczki, a jak raz przyszla, to dziecko(3 lata) nudzilo sie, bylo marudne, nie chcialo nic zjesc. wlaczylismy jej program dla dzieci, a tam jakies roboty, nie wiadomo co-bala sie tego. ta wizyta wygladala calkiem inaczej niz zwykle i koleaznka szybko poszla do domu, glownie zeby mala cos zjadla. a mozna przeciaz wziac dziecku jakies danonki czy co tam lubi, bajeczki itd. poki co wszystko co dla mie cenne (glownie porcelanowa figurka z tortu weselnego) przenioslam do sypialni, ktora bede zamykac jak przyjda. to co mam w domu na razie sluzy do ozdoby a nie do zabawy dla malego dziecka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpliwosc do cudzych dzieci
nie ma co-jak sa male dzieci to zycie towarzyskie sie zmienia. ale sa sposoby aby nie zaniknlo calkowicie :) troche pomyslowosci rodzicow i znajomi nie uciekna (lu bie beda udawac,ze nie ma ich w domu :) pamietam sytuacje;wychodzimy cala grupa cos zjesc. jedna para z malym dzieckiem (ok 2 lata). wszyscy jedza, dziecko jje, pokreci sie, wraca jje...nagle-czuc kupe. wiec ci co blizej siedzieli "UUUU, OOO. FUU" faceci zaczeli krecic beke, laska-matka dziecka wkurzona(nie na dziecko), ale nic nie powiedziala....najwiekszy problem miala, ze nie mial gdzie lub jak mu zmienic pieluchy trzeba dziecko polozyc?mi sie wydaje ze od biedy mozna na stojaco mu zmienic..... a wlasnie:chyba nie za bardzo mozna powiedziec czy dac do zrozumienia czy moze nawet skrzywic sie,ze kupa dziecka smierdzi... inny przyklad: bylam jakis czas temu u tej samej koleaznki. pocztki mojej ciazy-mdlosci, mdlosci i wymioty. 2 reklamowki zawsze w torebce....do zlweu z naczyniami nie podchodzilam przez miesiac na dystans blizszy niz 1.5 metra co najmniej :) itd.... siedze u niej...mala zrobila kupe. biega i sie cieszy, bo cos sie dzieje. koleaznka w lazience juz puszcza wode, a mala lata kolo mnie i oznajmia po raz n-ty ze kupa i kupa...a mi tylko takiej biegajacej kupy do pelni wymiotnego szczecia bylo potrzeba wiec ja do niej"idz do mamy...costam cos tam" nie pamietam czy nawet powiedzilam, ze smierdzi, ale nos zakrywalam (i buzie) no i slysze z lazienki "co A. powiedziala,ze Kasia smierdzi? Kasia nie smierdzi..cos tam cos tam......" ale nie zlosliwie, bo w sumie w porzadku jest. nie znamy sie dlugo, a wprowadzila sie niedaleko nas....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miło mi, że ktoś podziela moje \"potworne dla coponiektórych\" teorie :) Dzięki! Dzieci mam mało, bo dopiero jedno ( 2,5 roku ), za to.... że się tak wyrażę, to dziecię ma - jak często mawiam - napęd atomowy i żywotność radzieckiej łodzi podwodnej. Ciekawe, bo ja podobno ( według relacji rodziców ) i mój mąż ( teściów ) byliśmy bardzo spokojnymi i łągodnymi dziećmi nie sprawiającymi kłopotów. tak też wyobrażałam sobie moją córeczkę, kiedy jeszcze była w brzuchu. Jaki to będzie cudny aniołeczek, rzucający powółczyste spojrzenia, płacący za wszystko uśmiechami, delikatna, subtelna, z włoskami zaplecionymi w warkocze. A ja cała dumna z niej, bo jakaż to odmiana na tle rozwrzeszczanych bachorów sąsiadów i znajomych.... O litości, jak mnie Bozia za takie dumanie pokarała :) Dostałam po nosie za durną wyobraźnię i mam model w portkach z procą w kieszeni, kochający dawać koncerty ( a repertuar piosenek ma bogaty jak na swój wiek ) dokładnie w czasie teleeksperessu i wiadomości.... A jednak jakimś cudem udaje mi się uniknąć kompromitacji towarzyskich i z moich dumań ciążowych przynajmniej jedno się sprawdza: jestem dumna z mojej córeczki i nie wstydze się jej zabierać na koniec świata ( a jak pisałam bardzo dużo podróżuję z nią ). Nikt nie zatrzaskuje mi drzwi przed nosem, a moje dziecko zbiera wiele pochwał. Nie jestem idealną matką, o nie. Daleko mi do tego. Ale każdy wybryk córki uważam za moją porażkę wychowawczą i staram się nad sobą popracować, znaleźć inną drogę do małej, inny sposób, żeby do niej coś dotarło idt. Nie wzruszam ramionami, że dzieci takie są i już. Bo nie są. Moje nie jest. I choć kosztuje to nie raz wiele nerwów, złości, której nie można dać upustu i poczucia bezsilności czasami, to jednak nie przestanę wymagać, żeby moje dziecko umiało się zachować. Wymagam od innych i wymagam od swojego dziecka. Bo według mnie, to jest kapitał na przyszłość. Na całe jej życie. Ludziom posiadającym dobre maniery chyba jednak łątwiej się żyje. Nawet w tym naszym świecie \"wilków\". pozdrawiam Acha, tak sobie jeszcze w jednej sprawie powymądrzam się. Może ktoś skorzysta z rady, a może nie. Jeśli jestem w gosciach i po dłuższym czasie widzę, że córce skończyła się cierpliwość do bycia grzecznym dzieckiem i zaczyna się rozkręcać, to wizytę kończe natychmiast. Bo wolę wyjść i pochwalić córkę, że była cudowna, że zachowywała sie wspaniale i że jestem z niej dumna, niż posiedzieć te 20 minut dłużej i być zmuszoną do upominania jej przy gospodarzach, zwracania uwagi i ostrzegania, że coś tam coś tam, jeśłi nie będzie grzeczna. Po co? Mnie te 20 minut nie zbawi, w końcu nie omawiam ( zazwyczaj :) ) ważkich kwestii obronności kraju przy kawie :) Ploteczki więc mogą zaczekać do następnej wizyty, a wszyscy rozstajemy się zadowoleni: znajomi zachwyceni grzecznym dzieckiem, dziecko z zachowaną w pamięci miłą wizytą i dobrą zabawą, ja ze spokojem i uśmiechem, zamiast nerwów i wstydu. Polecam wszystkim takie rozwiązania, bo widzę, że zdają egzamin ( no, oczywiście nie ma jednej recepty na wszystkie dzieci, ale może komuś akurat ten sposób się spodoba ).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpliwosc do cudzych dzieci
tak, tak zgadzam sie :) Shalla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podnosze temat, bo znowu jest dla mnie aktualny i dodaje, ze powoli trace cierpliwosc takze do sasiadki (wczesniej nazwalam pochopnie kolezanka, bo sie poznalysmy i zawiazala sie znajomosc) teraz chce ta znajmosc rozluznic, jak nie zakonczyc, bo jest dla mnie po prostu uciazliwa a z sasiadkami jest tak, ze wstapia po drodze niezapowiedziane, czy jestes w pizamie, czy kroisz salatke, czy wlasnie wlaczyliscie sobie film-a male wpada, po prostu w innum miejscu niz u siebie dostaje szaleju no i zaszla tak wczoraj (wczesniej wyjechala na dwa tygodnie to mialam troche spokoju), nie wchodzila, bo gdzies tam szla gadu gadu,ze przyjdzie kiedy indziej, pierdu pierdu, ze mala podziebiona ja prosto z mostu, zeby przyszly dopiero jak mala zadrowa boshe ile trzeba miec wyobraznie, zeby wiedziec, ze do kobiety w ciazy nie przychodzi sie chorym, ani z chorym dzieckiem ma ktos podobne doswiadczenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że zaszło tu miejscami pewne niezrozumienie.Też nie lubię wizyt z dziećmi, które są zwyczajnie rozpieszczone. Bezstresowe wychowanie NIE JEST GłUPIE. Głupi są rodzice, którzy pozwalają dziecku dosłownie na wszystko. Nie mieszajcie tego, bo bezstresowe wychowanie na tym nie polega.Dziecko powinno znać granice, wiedzieć co mu wolno, a czego robić nie może. Dziecko to dziecko, będzie broić i zdaje mi się, że nie o to ma pretensje większość wypowiadających się tutaj.Przeczytałam sobie całą dyskusję i stwierdziłam, że główny problem leży w braku reakcji, gdy dziecko w gościach celowo psuje coś, co należy do Gospodarza. Matka ma obowiązek zareagować - Gospodarz ma prawo czuć złośc, gdy matka siedzi i uważa, że zachowanie Jej dziecka jest normalne.Zrozumcie mamy, że nie każdy ma ochotę znosić rozkapryszenie cudzego dziecka i patrzeć na to, jak mama spokojnie pije kawę w czasie, gdy Jej ukochany trzylatek właśnie demoluje koleżance zastawę po prababci.Dziecko MUSI znać granice i jeśli ktoś nie umie poradzić sobie z wychowaniem, to powinien zapraszać do siebie, lub - jak ktoś już aznaczył - zostawić dziecko z nianią/ciocią/babcią.Uwielbiam dzieci. Zarówno te grzeczne jak i te brojące. Powiem, że (na szczęście!) skrajnie rzadko mam do czynienia z rodzinami, które nie umieją zapanować nad dzieckiem. A gdy tak się zdarza, po prostu nie zapraszam Ich. I w nosie mam, co sobie pomyślą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie do szewskiej pasji doprowadzają teksty w rodzaju \"nie ciągnij kota za ogon bo cię podrapie\", jakby nie wypadało dziecku wyjaśnić że go to boli :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I potem nie ma się co dziwić, że psy są wyrzucane z 5tego piętra, bo dziecku się znudziły. Albo - że dzieciak morduje kolegę, bo w dzieciństwie mama nie reagowała na bicie innych dzieci - ciesząc się w dodatku, e jej dziecko jest \"takie zaradne\".To jest głupotaa nie bezstresowe wychowanie.Bezstresowe wychowaniepolega na wyznaczeniu granic i konsekwentnym wychowywaniu, nagradzaniu i mądrym karaniu - gdy trzeba. Nie używa sie kar fizycznych.Teoretycznie wiele z nas zostao bezstresowo wychowanych, tylko nie mwiło się o tym \"po imieniu\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maria348
Dzieci to zywe srebro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już mam dziecko, na razie takie stacjonarne więc jedyny problem to taki że czasem marudzi :) ale niemal zawsze gdy przychodzi do mnie ktoś z dzieckiem to jestem spieta. Absolutnie nie przeszkadza mi, gdy dzieci halasuja. Są jednak rzeczy które mnie bardzo wkurzaja: rzucanie zabawkami - zawsze boję się że walnie w tv i zniszczy. Rzucanie metalowymi autami o podłogę i szorowanie po niej ( mam ciemne panele, od razu widać rysy, nie mówię tu o normalnym jezdzeniu po podłodze), ruszanie zabawek mojego dziecka i szorowanie nimi po podłodze ( tych zabawek które ona teraz bierze do buzi), ruszanie zabawek którymi moje dziecko się jeszcze nie bawi i rzucanie nimi, gryzienie, branie ze stołu jedzenia, brudzenia się nim i nie mycie rąk, wylewanie wszystkiego na stół/podłogę, skakanie po moim lozku (dodam że mam w sypialni szafę ze szklanymi drzwiami i nie chce nawet wiedzieć co by było gdyby ktores uderzyło głową i rozbiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×