Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Fiiona...29

jeszcze słowo o alkoholizmie - proszę o opinię osoby znające się

Polecane posty

Gość Fiiona...29
ok, ale sama chyba wiesz ilu alkoholików jest na świecie? Masa. Nie znam statystyk, ale jest to na pewno MINIMUM kilka procent społeczności w Polsce. Wg tego co piszesz - oni nie powinni mieć nikogo kto ich kocha, powinni być i umrzeć sami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
fkakakak--> dokładnie jak u mnie. ja już raz tak nawet uciekłam. i będę uciekać zawsze, ilekroć facet z którym jestem choćby się wstawi - kompletnie tracę do tej osoby szacunek w takim momencie, wszystkie pozytywne uczucia. bo wiem z doświadczeń całego swojego życia, że ci ludzie nie zasługują na nic poza potepieniem. przepraszam, jeśli kogoś urażam, ale mam prawo. wyjątkowo mam.. te kobiety alkoholików działają na zasadzie "ja cię uzdrowię" jak będę ci pomagać, kryć itd.. BZDURA ale na własne życzenie staczają się razem z nimi, tylko inaczej. a jeśli ciągną za sobą dzieci to są okrutnijesze niż ten ojciec pijak.. moja matka też wiele razy straszyła ojca rozwodem, a potem wiele razy płakała że tego nie zrobiła, że dała się nabrac jeszcze raz.. do dziś zresztą płacze, tylko mnie to już nie dotyczy Fiona - chcesz, to spróbuj, ale zrób to, jeśli już zaczęłaś, tak jak trzeba. bo zaprzepaścisz znów wszystko a już weszłaś na dobrą drogę.. nie lituj się się, on z tobą gra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
oho! zaczęło się!!! Właśnie napisał że nie kocham go, że skoro zostawiam go samego z problemami to widocznie moja miłość jest słaba. Nie bójcie się, nie dam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jetseś książkowym przykładem osoby współuzależnionej..Powinnaś iść na al-anon (czy jakieś inne spotkanie z psychologiem,który podejmie decyzję o spotkaniach grupowych lub indywidualnych). I nie dla niego..Dla samej siebie. A tego,jak potępować z nim dowiesz się też. Jestem córką alkoholika...Tez nie był agresywny po alkoholu ani nic z tych rzeczy..ale to nie zmienia fakty,że jest alkoholikiem. Niepijącym,ale alkoholikiem jest się juz do końca życia. Z jakiego jesteś miata?Mogę pomóc Ci z adresami w razie czego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
mam nadzieję, że nie odpisujesz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez to znam
Fiiona, tak masz trzymać! niech mu dobrzy koledzy pożyczą na detoks, ci, z którymi pije, moze wreszcie to sposób , by sie od niego odkleili. Kiedyś, jeśli będzie chciał naprawdę przestać pić, MUSI zerwać te kontakty. Chyba, że i oni przestaną pić. ON Tobą manipuluję, że aż to załosne i śmieszne, te jego argumenty, ech. Ja tak nigdy nie mówiłam, ale kochający mnie bardzo mąż przynosił mi wyjęczaną przeze mnie flaszkę. Bo byłam "umierająca". Tak jak Twój , hehe Jesli to TY dasz mu teraz na detoks, to jakbyś mu dawała na kolejną flaszkę, rozumiesz? Niech sam zakręci sie koło własnej dupy, skoro mu tak ciężko. Jeśli znów zrobisz to TY, nigdy sie sam nie podniesie, przeciwnie, bedzie spadał wciąż na dół, ciągnąc Ciebie za Twoją wspaniałą, pomocną dłoń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
Tak, odpisałam mu. Napisałam maila. " Kiedyś zrozumiesz że właśnie pozostawienie Ciebie z Twoimi problemami to był największy dowód miłości. Opuszczenie Cię i odebranie Ci komfortu picia to najlepsza rzecz jaką mogę dla Ciebie zrobić. Jestem teraz przygotowana na wszystko. Na Twoje wchodzenie na moją ambicję, wmawianie mi że Cię nie kocham, szantaże, bluzgi. To ponoć normalne u alkoholika - zrzucanie odpowiedzialności za swoje picie lub niemożność skończenia z piciem na innych. Będę absolutnie trzymać się swojej decyzji. Jeśli nie przestaniesz pić i nie zaczniesz się leczyć - po prostu nigdy więcej się nie zobaczymy. Moja rola się skończyła, reszta zależy od Ciebie. A tymczasem - dopóki nie wytrzeźwiejesz - proszę, nie kontaktuj się ze mną w żaden sposób. Pozdrawiam Cię" mam nadzieję że ok?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
no skoro już napisałaś, to trudno. tylko od tej pory NAPRAWDĘ zero kontaktu z nim. ZERO bo on tylko na te esemesiki, maile czeka. żeby wiedzieć, że się martwisz i może tobą manipulować - chyba to nie dociera do ciebie...:) szkoda, że nie dodałaś, że dajesz konkretny czas - bo tak, to moja droga, za przeproszeniem, do usranej śmierci będziesz czekać.. aż przepije mieszkanie czy dom, w którym mieszka, samochód itp - wszystko.. powinnaś mu była dać maxymalnie 2 może 3 miesiace i potem na serio podjąć kroki.. wstrząsać nim, a nie abstrakcyjnie straszyć - jak się nie pozbierasz to zobaczysz.. co zobaczy? nic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
i pierwsze co, to powinnaś zmienić numer tel tak, żeby on go nie znał. ty dzwoń z zastrzeżonego co jakiś czas (na razie przez jakiś czas NIE) zeby skontrolować jak postępuje (chyba że masz kogoś, znajomego czy z rodziny kto mógłby co jakiś czas zdać relację z tego co u niego - tak by nawet było lepiej) aha, i nie detoks, tylko odwyk. jak nie zaboli, to nie poczuje.. kroplóweczka i na razie to nie jest lekarstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
masz rację, nie będę już wiecej odpisywac :) Jestem dumna ze swojej decyzji, wcześniej nie miałam o tym zbyt dużego pojęcia, i słuchałam go, wierzyłam mu, że miłość jest na dobre i złe i skoro on jest chory to mam "obowiązek" mu pomagać. Wmawiał mi że jeśli go nie uratuję, jeśli nie dam pieniędzy (na np. detoks) to dla niego jest równoznaczne z tym że go nie kocham. Jest jeszcze jeden mały problem o którym nie wspomniałam wcześniej. Obok niego kręci się jego była, która chyba wciąż go kocha. Z tego co się orientuję, ona czasami dowozi mu alkohol i namawia go do powrotu do niej. Dopóki był trzeźwy, ona trzymała się od nas z dala, ale teraz jakiś życzliwy jej doniósł że on pije i jest załamany, więc wykorzystala okazję. Fajnie, co? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
to niech go bierze. jeśli poleci za nią, bo daje mu wódę to, wybacz za okrucieństwo, lepiej dla ciebie.. jeśli ma być z tobą, to się podniesie SAM, jeśli ma popłynąć, to popłynie - i z tobą i bez ciebie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sięgnęłam dna
Fiiona----> nie będę komentować czy dobrze czy źle postapiłaś.Bo są chętne do zlinczowania:o Ale jeśli uważasz, że słusznie to temat masz "z głowy".powodzenia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
jak widać, większość osób znających ten problem sugeruje to samo rozwiązanie co ja. ale niektórzy mają taką naturę, że lubią się użalać nad sobą i chcą żeby ich prowadzić za rączkę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To nie tak+++++++++
"wszystkie pozytywne uczucia. bo wiem z doświadczeń całego swojego życia, że ci ludzie nie zasługują na nic poza potepieniem. przepraszam, jeśli kogoś urażam, ale mam prawo. wyjątkowo mam.." Słowa "Ja to znam" - chyba nie do końca. Jasne, potępieni, straceni, zostawieni.Nie wiem ila masz lat.Fora Ci nic nie dały.Jesteś córką alkoholika? Słowa autorki topiku: "Mam być kochająca i wspomagająca, ale na odległość, czy mam być wredną suką która nie widzi kompromisu? "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
cytujesz moje słowa a nie wiesz, co pisałam wcześniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez to znam
Fioona, Twój smsbrzmi trochę tak, jakbys właśnie dostała "instrukcję obsługi alkoholika ", hehe. Zwłaszcza to "podobno" brzmi fajnie . Nie "podobno", ale "na pewno" .Twój może się skapnąć, że ktoś Cię ustawia i wykorzystać Twoją ewentualną niepewność.On nie może wyczuć cienia zawahania w Twoim głosie. Ja to znam ma rację w kwestii przystawiającej się panienki. Jeśli Twój chce płynąć, niech płynie razem z nią, ciekawe jak "rybka" długo wytrzyma. nie nie zrywaj z nim kontaktu, jeśli zadzwoni, to rozmawiaj tylko o tym, co robi dla siebie. Jeśli zacznie jęczeć i się nad sobą użalać, odkładaj słuchawkę. Niech wie, że ta gałąź, której może się uchwycić jest, ale sam musi do niej dodrałować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez to znam
No i czywiście nie tylko detoks, ale pełna terapia, najlepiej w odpowiednim szpitalu. Nie moze mieć za duzo wolnego czasu, teraz, kiedy nie pracuje. Utrata pracy była dobrym pretekstem do napicia się. Poza tym potrzebna jest mu izolacja od pseudo przyjaciół i panienki. Mój mąż nigdy mnie nie podstawił pod ścianą, nie groził, że mnie opuści. Dlatego piłam wiele lat ze spokojem. Wiedziałam, że dowiezie mnie na detoks, jak ja zechcę, oczywiście. To co, że na drugi dzień po takim zabiegu znów piłam. Zawoził mnie ponownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój syn też
zaczyna pić. Ma dopiero 18 lat. jest jedynakiem. Zaczęło się w III klasie LO, klasie maturalnej. Zaprzyjaźnił się z dwoma kolesiami, jeden z klasy, drugi--student prawa. Ten drugi zwłaszcza, bardzo mu imponuje. Wiem, że syn potrzebuje towarzystwa rówieśników, ale trafił na najmniej odpowiednie towarzystwo- w pierwszym przypadku-rodzice wiecznie za granicą, w drugim-liberalne wychowanie i maximum wolności. Obaj chłopcy to miłośnicy domowych imprezek. Syn zaczął wracać do domu pod wpływem alkoholu. Nie było to jeszcze pijaństwo, ale często spędzali nocki na filozoficznych pogawędkach (wszyscy marzyli o pójściu na filozofię, nawet ten, który studiował prawo) W efekcie nie przygotowywał się do matury w ogóle, ale jakoś ją zdał, choć nie najlepiej. Prysnęły marzenia o studiach, zero pomysłów na przyszłość. Więc zagnałam go do pracy. Załatwiłam mu pracę u jego chrzestnego, fizyczna, ale nie za ciężką. Dalej spotyka się z kolesiami, dalej urzęduje do 2-giej, 3-ciej w nocy, albo i do rana , wraca po piwkach lub po wódeczce. Śpi w opakowaniu, mąż z trudem wyszarpuje go z barłogu, by poszedł do pracy. Ostatnio zaczęło się już regularne, nocne picie. Dziś wrócił o 6-tej i żadna siła nie mogła zewlec go z łóżka. Po raz pierwszy nie poszedł do pracy. Pewnie myśli, że wujek mu wybaczy, bo oni rozpływaja się nad pupilkiem. i tu się myli. Od początku, gdy zauważyłam problem, postawiłam na to, zeby sam ponosił konsekwencje picia. Byłam przeciwna budzeniu go do pracy, gdy wracał nad ranem, ale mąż , jak zwykle, powtarzał, ze mamy go tylko jednego. Popełniliśmy mnóstwo błędów przy jego wychowaniu, choć starałam się nie wychowywać go na egoistę. A jednak mimowolnie zmiatałam mu pyłki sprzed stóp, sprzątałam burdel w pokoju, gdy się łaskawie chciał uczyć, podawałam żarcie pod nos. Prasowałam koszulki, składałam skarpetki, porządkowałam szafki...i skończyłam z tym. Mam spora wiedzę o alkoholiźmie i zaczęłam walczyć o niego będąc "złą matką". Przestałam robić cokolwiek za niego, ma chlew w pokoju, niech ma.Nie ma czystych majtek i skarpetek, niech pójdzie na strych. chce jeść, niech sobie zrobi. Nie zmywam po nim i kategorycznie zakazałam tego mężowi. nie daję pieniędzy na fanaberie, tylko pożyczam. a, ze lubi szastać kasą, to prawie nigdy jej nie ma. No to zaczął podkradać pieniądze mi, chowam portfel. Podkradał papierosy, chowam je. Dostał mandat za wypalanietraw, leży do tej pory, nie zapłaciłam. Pójdę dalej, po pierwszej wypłacie pójdzie na swój garnuszek-ma pokój z kuchnią, więc bez problemu może sobie gotować. Wyznacze mu półeczkę w lodówce. Będzie sie musiał dokładać do stałych opłat, w przeciwnym wypadku, zakaz korzystania z internetu i telefonu. Włśnie dziś rano skonfiskowałam mu komórkę, która wypadła mu z kieszeni, gdy padł na łóżko. Wiele razy jej szukał, więc teraz też pewnie pomyśli, że ją zgubił. Po którymś pijaństwie przyszedł tak nawalony, że walnął się na podłogę i zaczął chichrać.Ale zanim go wpuściłam urządził walenie w drzwi i wycie na całą okolicę. Gdy chciałam mu cos powiedzieć, krzyknął , że mnie zastrzeli i popełzał po wiatrówkę. Wie, ze nie zaczepia się ludzi nawalonych, więc nie robię tego już. Rozmowy na trzeźwo, to jak rzucanie grochem o ścianę. Jest w fazie buntu, spóźnionego, i autorytet dorosłych u niego nie istnieje, Na razie neguje wszelkie wartości. Jego dewiza-być WOLNYM. Tłumaczę mu , że na wolność trzeba sobie zarobić. więc zarabia, hehe, dostanie 800zł wypłaty. Przekona się, jak ciężko trzeba pracować, a jak łatwo wydawać. Wiem, że on się dopiero kształtuje, zachłysnął się dorosłym życiem, urwał się jak pies z łańcucha, choć naprawdę nigdy go nie trzymałam pod spódnicą. Wręcz przeciwnie, zachęcałam go do wyjazdów na wycieczki, do pójscia na dyskotekę, do kontaktów z kolegami, bo był typowym domatorem . Prawie sie do niego nie odzywam, bo wypychał mnie ze swojego pokoju, raz przytrzasnął mi rękę, warczy, obudził się w nim agresor. Kiedys w takich sytuacjach sama wyciagałam do niego rękę. Dawno temu znał słowo "przepraszam", ale go już zapomniał. Więc czas, zeby sobie przypomniał.On nie wie , co go czeka, będę bardzo konsekwentna w swoich decyzjach, bo do tej pory bardzo nie byłam... dzis porozmawiam z kolegą, który dał mu pracę, żeby mu ostro nagadał i dał naprawde ciężką robotę. Musi mu powiedzieć, ze następne nieprzyjście do pracy, to koniec pracy. Muszę ustawiać tych, co go chołubią, do zmiany postaw, męża zwłaszcza. Jedynym rozsądnym wyjściem w tej chwili jest jego wyjazd dpo Anglii, jest taka możliwość. Tam, po pierwsze odseparowałby się od kolesiów, przemyślałby, co zrobić z dalszym życiem, zarobiłby kase na ewentualne studia ( jest zdolny ). Ale on nie bardzo się na to pisze, bo tu koledzy, darmowa chata, wikt i opierunek-tak sobie wyobraża, ale to na razie.. Wie, ze jesli nie wyjedzie, ścignie go wojsko. ale też jest pewien, że mój brat, który jest wojskowym w wysookiej randze i ma szerokie znajomości, mu tę służbę załatwi, czyli "umorzy". Gówno prawda, o której synuś jeszcze nie wie. Mój brat wie, że nie ma prawa mu pomóc , nawet w załatwieniu najbliższej jednostki, czy lzejszej. Na początku jego zawirowania, doznałam szoku, ale zdązyłam się do pewnych sytuacji przyzwyczaić, nie przeżyję za niego życia, on sam musi znaleźć swoją drogę.Jestem spokojna. W tej chwili jest bardzo niedojrzały, muszę pomóc mu w tym, nie chroniąc go. To typ, który musi grzmotnąć się w dupsko, żeby zakumać.. Ale sie rozpisałam :). Chciałam opowiedziec o swojej walce z wódką. Jak widzicie, idę tym samym tropem. 🖐️ Trzymaj się Fiiona .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
mój syn też - jejku, współczuję.. ale obrałaś najlepszą możliwą taktykę moim zdaniem.. wiesz, moi znajmi mają syna który staczałs ię przez prochy.. wynosił z domu przedmioty typu tv czy mikrofala jak mu zabrakło kasy.. i zawsze było głaskanie po główce - jak nabroił, ukradł itp.. kilka rzy już go podnosili w szpitalu bo był w stanie śmierci klinicznej - a potem wracał do domu, w którym miał przyzwolenie na ćpanie i robił to dalej. ojciec w końcu twardo postawił, że jak kolejny raz nie wróci z jakiejś meliny czy skądś, to go nie szukają. wrócił ale wyminili zamki, kazali mu natychmiast iść na odwyk i się ogarnąć - wiadomo. oczywiście odmówił i odgrażał się - standard. aż stoczył się tak, że sam zgłosił się do jakiegoś miejscowego ośrodka po pomoc. i nie ćpa już kilka miesięcy, wrócił do domu, pracę chyba zaczął ostatnio u znajomego - da się, tylko ta uzależniona SAMA musi chcieć.. ja nie wierzę, że taki alkoholik jak go ktoś wyciągnie z nałogu przestał pić. on zawiesił picie na razie - widziałam masę takich przypadków i tak uważam.. podziwiam oczywiście rodziny takich osób, które walczą z wiatrakami na siłę, przekonują, błagają itp aż ta osoba przestaje pić - ja bym nie mogła. wolałabym patrzeć jak się na własne życzenie stacza, może to okrutne, ale jakoś mam to w głowie zakodowane.. z dzieciństwa.. podsumowując, bo trochę bredzić zaczynam nie na temat:) "mój syn też" świetnie postępujesz, tylko oboje z ojcem chłopaka musicie być silni i nie poddawać się w tym, co robicie. co z tego że ty coś zabronisz czy zabierzesz pieniądze na życie, a mąż mu za plecami pożyczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To nie tak++++++
Fiiona? Zamilkłaś?????? Coś nie tak? Pisz! Ja to znam - No nie wiem czy Ty to tak znasz.Wiesz, Twoje "wywody" w stylu" ja nie wierzę, że alkoholik przestaje na zawsze pić itd.są bzdurą.Osobiście znam ludzi , którzy nie piją po 20 i 30 i więcej lat.Nie musisz wogóle podziwiać rodzin, którzy jednak te walke z wiatrakami WYGRALI.Nie rozumiesz i nie zrozumiesz bo w główce zakodowałaś coś z dzieciństwa - wylecz sie z tego a poźniej doradzaj tu piszącym osobom.Masz ojca alkoholika,to nie zrozumiesz problemu alkoholizmu w relacji żona - mąż, czy syn-matka!!!!! i na odwrót.Może i bredzisz ale nim to napiszesz zastanów sie najpierw!!!! Nikogo nie obchodzą Twoje jak to sama oresliłas bredzenie. Tu trzeba rad, szybkich, sprawdzonych.Udało mi sie postawić na nogi wielu narkomanów - dziś wspaniałych normalnych ludzi.Trzeba tylko CHCIEĆ IM POMÓC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To nie tak++++++
-------> "mój syn też" - wybacz ale nie mam juz czasu.Podaj mi województwo, w który mieszkasz.Podam namiary, gdzie uzyskasz pomoc.Głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to znam
si, znam aż za dobrze. a 'wyleczona" też jestem. w przeciewiństwie widać do Ciebie - naciskam ci na jakiś odcisk? najwyraźniej.. mój osobisty przykład - mojej rodziny - jest straszną porażką - ale to nie jedynym który znam, więc nie wmawiaj mi swoich racji. owszem, są ludzie którym się udało pokonać nałóg, ale osoby którym ktoś na siłę pomagał w moich obserwacjach - wróciły do tego. nie po 5, to 15 latach ale wróciły. bo to są osoby słabe a nikt im siły ba stałe "nie pożyczy" - i kiedy dzieje się coś wstrząsającego a oparcie w swojej grupie minimalnie tracą - nawet tylko wg nich a wszystko jest normalnie jak było od początku leczenia, zaczynają wracać do swoich przyzywyczajeń - ja widziałam wielokrotnie takie przypadki przez wiele lat i nie zamierzam przed kimś ukrywać, że jak zmusi syna czy męża do leczenia bo ona tak chce to on przestanie pić na zawsze. to jest bzdura powtarzana chyba przez samych byłych alkoholików.. nie wiem.. na pewno nie terapeutów itp.. nie wiem, czy ty jesteś osobą która pić przestała - choć tak mogę przypuszczać. ja niestety w ramach terapii mam styczność z takimi wychodzącymi alko i oni sami mówią tak jak tu ktoś napisał - póki mieli komfort picia i oparcie (czy w partnerze, czy w dzieciach) nawet nie widzieli sensu przestawania. prośby, groźby - bez znaczenia. dopiero odsunięcie się tych osób, najbardziej właśnie dzieci, dawało tym ludziom (i kobietom i mężczyznom, choć częściej kobietom) kopa do jakiegoś działania. do pdjęcia leczenia. siedzą teraz w ośrodku i piszą codziennie jeden list do wybranej osoby - często dzieci - co dzień kolejny list.. po miesiącu wysyłamy partię.. wyznanie grzechów takie.. więc ja WIEM, że ludziom takim najbardziej pomaga zrównanie z błotem przez najbliższych i sięgnięcie samodzielne dna - jeśli mają siłę sami się podnieść - to wyrali. jeśli ktoś jest słaby żeby sam się podnieść i oczekuje pomocy na przykład dzieci - na zasadzie - wyciągnijcie mnie bo sama nie dam rady i się zapiję w końcu - jeszcze tej siły nie osiągnęły i nie wyjdą z nałogu choćby im się nie wiem co wydawało. te osoby picie mają zawieszone masa takich wraca do ośrodka a ja na to patrzę więc nie wmawiaj mi, że nie znam problemu. osobiście znam ze swojej relacji z ojcem, natomiast "resztę" relacji znam chyba dokładniej, bo poznawanych na spokojnie. jeśłi ty wyszłaś z nałogu bo ktoś ci pomógł, to, choć nie mówię, że na pewno, ale mżna przypuszczać że kiedyś wrócisz na leczenie.. zależy, jak silne autorytety będziesz mieć obok siebie. ludzie z grup też się starzeją i odchodzą.. i wali się świat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój syn też
No więc wczoraj mój syn nie poszedł do pracy.Ocknął się około 14-tej i od razu zaczął szukać komórki. Węszył po całym mieszkaniu i..wziął najzwyczajniej w świecie moją i zadzwonił na swoją. I guzik z mojego fortelu, że też nie pomyslałam , by wjąć kartę...;) No nic, przyszedł z pracy tatuś i od razu zepsuł dziecku humor, bo wygłosił monolog, ze jest nieodpowiedzialny, że straci pracę itp.Synek zaczął sie kręcić po pokoju, pakować manatki do plecaka. Okazało się, że realizuje swój pomysł wyjazdu do Kołobrzegu na koncert piosenek Kaczmarskiego. To nic, ze zadzwonił kolega, u którego pracuje (zakład państwowy, kolega jest kierownikiem działu), przygadał mu ostro, ze robi mu wstyd, że to ma być ostatni raz itp. Na to mój synek, że jutro i w sobotę też nie przyjdzie, bo wyjeżdża . Kolega o tym wiedział, bo go uprzedziłam.. . W innym przypadku byłoby postępowanie dyscyplinarne, tu kolega ma przeprowadzić z nim ostra rozmowę w poniedziałek. O ile do pracy dziecko pójdzie. Za moment przyszedł jeden z tychże kolesiów i obaj poszli na miasto. W tym czasie schowałam śpiwór, który kupił za pożyczone ode mnie 200zł, a których mi nie oddał, mimo, że obiecał to-z pieniędzy z pieniędzy za wcześniejszą pracę na budowie. Nawet nie wspomniał, że moze odda później, bo ma jakieś wydatki. Wrócił , zaczął się pakować i spostrzegł, ze nie ma najważniejszego (oni tam śpią pod gołym niebem ). Gdzie mój śpiwór?-wycharczał. Spokojnie odpowiedziałam, ze śpiwór jest póki co mój, bo ja go kupiłam za swoje pieniądze. Trzeba było widzieć, jak latał od piwnicy po strych i szukał ukochanego, wymarzonego śpiworka wojskowego;). Ale ja tym razem byłam cwańsza i schowałam śpiwór u sąsiadów . Wziął więc stary kocyk, nieźle się wymarznie. To jego kolejna eskapada, kiedyś pojechał stopem do Torunia na taki koncert, w ogóle nic nam nie mówiąc, innym razem do Poznania, też po angielsku. W czasie jego pakowania tatuś powiedział synkowi, że z nerwów wszystkie stawy i mięśnie go bolą(choruje na RZS ), na co synuś: -A mnie to, kurwa, gówno obchodzi, co ciebie boli. Okazało się, że tatuś wczoraj, za moimi plecami dał synkowi 50zł, -były jego imieniny- mimo, ze mówiłam, by nie dawał żadnej kasy. No to synek miał za co zachlać, a potem tatusiowi pięknie podziękował. To juz nie pierwszy taki numer. Mam nadzieję, ze chłop wreszcie coś zrozumiał. I pojechał, pewnie znów autostopem. Wychodząc plunął mi pod stopy ze złości za ten śpiwór. No to ja z uśmiechem-wesołej podróży , synuś haha -do niego. Tydzień temu był 2 dni na jakimś rockowisku. Wracał nad ranem i gdy przestał dwie godziny na szosie (30 km od domu), to zadzwonił do ojca, by po niego przyjechał, bo jest zmęczony i głodny. Tatuś pojechał. Ale ostatni raz, jeśli teraz sytuacja się powtórzy, niech radzi sobie sam. Muszę dodać, ze wojenka się zaczęła na ostro, gdy nie chciałam dać mu kasy na wpisowe ,na filozofię. Po pierwsze, by się nie dostał, bo słabo zdał polski Nie stać mnie na wydatek comiesięczny rzędu 1000 zł na utrzymanie go w odległym mieście. Chciał tam iść, bo tam idą kolesie. Żaden zawód, ale to najmniejszy argument. Jest umysłem typowo ścisłym i szybko by się znudził studiami, znając jego zapał. To nie tak++++++---mieszkam w podlaskim. Jeśli jestes terapeutką , psychologiem, czy generalnie znasz problem od podszewki, napisz, co myślisz o moim postępowaniu. Ja nie mam dystansu, bo to moje dziecko i ja go bardzo kocham. "Ja to znam"-rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale gdybyś w sercu potrafiła przebaczyć ojcu, i przyjęła, ze jest to choroba, choroba emocji, byłoby Ci o wiele lżej. Nie musisz tego akceptować, ale uwierz, on Was krzywdził, wiem, ale nieświadomie, bo wódka odbiiera lub całkowicie zmienia świadomość. Krzywdzi sie osoby, które naprawdę się kocha, potem jest nienawiść i pogarda dla samego siebie tak silna, że sie pije, by nie czuć i znów się krzywdzi. Smutne, ale prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
Jestem. U mnie sytuacja bez zmian, poza tą że przestał się odzywać. Od paru dni, co w jego przypadku jest wręcz nieprawdopodobne. Dzwoniłam kilka razy z ZASTRZEŻONEGO numeru, ma wyłączony telefon. Trochę się martwię. Rozmawiałam z jego ojcem który mieszka w sumie niedaleko niego, powiedzial że też się nie może dodzwonić. Żaden z naszych znajomych nie wie co się dzieje, nie odbiera telefonów. Jego kolesie są tacy jednak że nie pojadą sprawdzić co u niego, z 2 strony głupio mi trochę - tak się wygrazalam mu i tyle obiecywałam, a teraz by się okazało że nasyłam znajomych żeby zobaczyli co się z nim dzieje i pomogli mu. Martwię się... :O Ja panikara jestem, wyobrazam sobie że leży martwy gdzieś na korytarzu.... Tydzień temu własnie tak umarł mój dawny znajomy... też alkoholik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
mój syn też>>> Trzymaj się postanowień i dopilnuj by Twój mąż nie działał za Twoimi plecami. Mój mąż miał nieodpowiedzialnych rodziców i sądzę że to przez nich się stoczył... Pić zaczął gdy był nastolatkiem. Jego mama tylko załamywała ręce, płakała, mówiła "obiecaj że już nie bedziesz", on mowil "dobrze, nie będę", ona "to dobrze, syneczku, masz tu pieniądze", a on szedł pić dalej. Jego ojciec w sumie niewiele się interesował rodziną (też alkoholik, który dopiero od niedawna żyje w normalnych warunkach). Sądzę że gdyby wtedy jego matka ostro wzięłaby się do roboty, on miałby mniej problemów w dorosłym życiu. Ona ciągle mu pomagała i ślepo wierzyła że to był ostatni raz. Najśmieszniejsze jest to, że w tej chwili oni są kochającą rodziną. Jego matka wciąż popełnia te same błędy. Np. mój mąż pił, ja dzwonię po teściową żeby go uspokoiła (tak, wczesniej robiłam takie cyrki), ona przyjeżdża, on mówi "bo wiesz mamo, ona jest taka wymagająca! chce ze mną rozmawiać w nocy, gdy ja jestem zmęczony!". To teściowa do mnie mówi "słuchaj dziecko, nie rób tak, bo on potem zaczyna pić". Czyli - że on pił przez mnie. Tak jest zawsze. Ona mi wmawia że to dobre dziecko, tylko ja muszę go zrozumieć, bo on jest zagubiony i nie prowokować go żeby pił. No ludzie!!! :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
szkoda że nie piszecie, bo potrzebuję porozmawiać z kimś... właśnie sie dowiedziałam - wrócił do swojej byłej. Zamieszkał w jej domu. Upiłam się. Teraz nic mi nie pozostało jak tylko złożyć papiery rozwodowe... byłam taka naiwna,za dobra, złamał mi serce nigdy więcej alkoholików, nawet niepijących żyć mi się nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój syn też
Fiiona, to Ty, czy podszyw :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiiona...29
to ja :( czemu podszyw? bo wrócił do tej kurwy? Boże... :( Spierdolił mi parę lat życia wybaczcie za słownctwo, pijana jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój syn też
Jeśli to Ty... wierzę, że boli, ale to by znaczyło, ze jest słaby, ze właściwie potrzebuje mamusi, a nie żony. Słaba tez jest jego miłość do Ciebie, skoro przy pierwszej okazji dał dyla. Zrobiłas dla niego bardzo duzo, jesli tego nie zrozumiał, to nie jest wart jednej Twojej łzy. Wiem, że łatwo się mówi, ale zasługujesz na kogoś lepszego. Fiiona, jeśli kiedykolwiek miało się coś takiego stać, to lepiej teraz, kiedy jestes młoda i całe życie przed Tobą. Nie zdał egzaminu jako mąż, a ta panienka jescze gorzko pożałuje swojego wpieprzania się w cudzy związek. Zupełnie mozliwe, że on to zrobił pod wpływem impulsu, chcąc zrobić Tobie na złość. Szybko morze otrzeźwieć i zechce wrócić do Ciebie. Jest niedojrzały, nie ma co do tego wątpliwości. Może myśli, to ja ci teraz pokażę i zakłada, że będziesz go chciała odbić dziwce :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×