Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Nie, stanowczo nie mogłam czekać, aż mój związek dojdzie do tego punktu. Musiałam coś zrobić. Postanowiłam uciec, zanim będzie za późno – zanim nie będę już w stanie. Muszę wyjechać daleko – czułam podświadomie – a czas i odległość ostudzą mnie, zdmuchną to uczucie jak wiatr świeczkę. A Krzyś nie protestował. Zaskoczył mnie. Zgodził się na mój wyjazd. Nie czynił trudności przy rozwodzie. Nie walczył. Spytał tylko: Czy dobrze to wszystko przemyślałam i czy jestem pewna, że tego chcę? Nie było agresji, scen, krzyków. Tak zwane klasyczne "kulturalne rozstanie". – Będę czekał – powiedział tylko, gdy z torbą pełną rozmaitych rupieci wychodziłam z domu, by zdążyć na samolot. W Londynie moje życie zmieniło się zupełnie, wywróciło do góry nogami. Uniwersytecki campus, nowi znajomi, wykłady po angielsku, wieczorna praca w barze, żeby się utrzymać. To wszystko spowodowało, że wcześniejsze dylematy zbladły, oddaliły się. Żyłam z dnia na dzień, w biegu, nie miałam czasu, by zbyt często myśleć o przeszłości. Ale później samotność, brak bliskich, obcość otoczenia i ciągłe kłopoty materialne, z którymi się borykałam, zrobiły swoje. Zaczęłam odczuwać brak wsparcia, które wcześniej miałam od Krzysztofa, również jego nieobecność. Łapałam się na tym, że myślę o nim mimowolnie, a nawet wbrew woli. Walczyłam z tym z całych sił, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać, by nie sprawdzać sms–ów w komórce, by nie zajrzeć do skrzynki na listy. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A przecież to nie tak miało być. Nie po to jechałam prawie 2 tysiące km, żeby tęsknić za czymś, co chciałam zamknąć i zostawić za sobą, marzyć o kimś, o kim miałam zapomnieć. A on, jakby nigdy nic, pisał regularnie, choć już bez zwykłej u niego natarczywości – dwa, czasem trzy razy w miesiącu. Były to banalne informacje o tym, co się wydarzyło, jakie ma plany, a czasem po prostu jakieś kurtuazyjne: co słychać? Albo życzenia z okazji czegoś tam. Początkowo nie odpowiadałam, bo naprawdę chciałam to przerwać, ale nie byłam w stanie zupełnie się odciąć. Te listy i sms-y, a czasem też telefony, tam w Anglii, były dla mnie ważne. Pomagały mi przetrwać w obcym zimnym kraju, podtrzymywały na duchu, dawały poczucie ciągłości. Zwyczajnie wzmacniały. A później, po dwóch latach, przyszły pierwsze wakacje spędzone w kraju. Spotkaliśmy się i ze zdziwieniem spostrzegłam, że w naszych relacjach nic się nie zmieniło. Przyrzekliśmy sobie przecież przed rozwodem, że pozostaniemy przyjaciółmi. Więc już jako dwójka przyjaciół przesiadywaliśmy razem w knajpkach, odwiedzaliśmy wspólnych znajomych. A później on zaproponował żebyśmy na kilka dni wyskoczyli razem nad Zalew Zegrzyński, popływać łódką. Wiedziałam, że to brak konsekwencji, że nie powinnam, ale pomyślałam sobie – To są przecież moje wakacje. Zasłużyłam na nie. To tylko dwa tygodnie. Zresztą cóż złego może być w spędzeniu kilku dni z przyjacielem, nawet jeśli to eksmąż? Przecież to retoryczne pytanie, a ja potrzebowałam wakacji. Tempo pracy, które sobie narzuciłam w Anglii, było szaleńcze i moje akumulatory były na wyczerpaniu. Byłam zmęczona. A poza tym przez dwa lata byłam sama. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie wysłuchał, przed kim mogłabym się wygadać. A Krzyś zawsze potrafił mnie słuchać i rozumiał bardziej niż ktokolwiek inny. Więc pomyślałam: Czemu nie? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
– Dlaczego wciąż jesteś sam? – spytałam, kiedy siedzieliśmy przy wieczornym ognisku na jakiejś plaży koło Pułtuska. – Przecież jest tyle ładnych dziewczyn wokoło. – Gdzie? – zaśmiał się w odpowiedzi. – Nie wygłupiaj się, pytam naprawdę poważnie. – Przecież ci powiedziałem, że zaczekam na ciebie. – Nie rozumiem cię. Dlaczego chcesz na mnie czekać? Przecież cię zostawiłam, zerwałam nasz związek, odeszłam... – Nie, Kama. Nic nie zerwałaś – odparł. – Rozwiązałaś tylko nasz urzędowy kontrakt i zmieniłaś miejsce zamieszkania. A związek to nie jest ani papier z pieczątką, ani nawet wspólne przebywanie razem – odpowiedział. – Więc co? – To twoje sms-y, które mam w komórce, to fakt, że przez te dwa lata z nikim się nie związałaś mimo, że byłaś sama w obcym kraju i to, że po tym wszystkim wróciłaś i teraz jesteś tu ze mną i rozmawiamy, choć mogła byś być gdzie indziej i z kimś innym. I... zawahał się przez chwilę... Chyba ci się jednak nie udało... – Co takiego? – Uciec od naszej miłości. Przecież po to wyjechałaś. Nieprawda? – uśmiechnął się. – Chciałam uciec, bo bałam się, że... – Wiem – przerwał mi, ale od tego nie da się uciec, bo idzie za tobą aż na koniec świata. To jest jak ze świecą – kiedy próbujesz zdmuchnąć to czasem tylko rozpalisz ją jeszcze bardziej. – Skąd ty to wiesz? – Bo próbowałem zdmuchnąć, gdy wyjechałaś... – Masz rację, mnie też się chyba nie udało – szepnęłam. – Przepraszam. – Nie masz za co przepraszać. Pamiętasz sentencję wyroku? To miało być bez orzekania o winie. Czasem żeby coś zobaczyć, trzeba od tego odejść, bo dopiero z oddali dobrze widać, co zostawiasz... – To prawda. Dopiero jak byłeś daleko, zobaczyłam, jak jesteś blisko. – Więc jeszcze trochę na ciebie poczekam. A jak wrócisz już na dobre, to może damy sobie drugą szansę. – Tak, damy sobie drugą szansę – szepnęłam. – To będzie nasza sesja poprawkowa. Ale tym razem będziemy lepiej przygotowani. Uczyliśmy się przecież całe dwa lata. Przytuliłam się do mego mężczyzny z ufnością, jak oswojony kotek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SZYBKOŚĆ DZIAŁANIA
Tak jak ziemia nie dotknie nieba.... tak jak ogień nie spali wody.. tak i moja droga.. zawsze będzie różna od Twojej... (bo TY kurcze po krzakach chodzisz chyba!!!! ) i tak musi być.... musi musi.... nie wyobrażam sobie innej sytuacji... ale.. jednak... czuję, że ... echh....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SZYBKOŚĆ DZIAŁANIA
To były moje ostatnie słowa, żegnam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W przeciwienstwie do ciebie,nie zakladam maski. Widze,ze bardzo tesknisz za moim towarzystwem,skoro tu wlazisz bez zaproszenia.hihihi,,,:D Zostawiam cie na naszej BISIADZIE____popisz sobie,wylej zolc ,moze zaczniesz normalnie funkcjonowac.Miejsca jest duzo,,,,,:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomagam......
zglos pomarancze na smietnik to poleca jej posty z innych topikow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! *** Świecą gwiazdy, Płonie świeca, A ja szukam wciąż natchnienia; Wiatru w polu, Skwaru słońca, Blond Twych włosów, Dni, miesiąca . Chodzę w koło. Nie! Świat się kręci. Świat wiruje i się zmienia. A ja szukam snu spełnienia. Pocałunków moc, tysiące. Spojrzeć w oczy Twe błyszczące. Ściskać, pieścić, obejmować, dotknąć, poczuć i zwariować! I zazdrosnym nie być wcale. Kochać wiernie i wytrwale. Kłaść się wcześnie - nie o pierwszej. Zamknąć oczy.... Wsiąść do łodzi... Na bezludnej wysiąść wyspie. Gdzie ogromny pałac stoi. W nim kominek - oczywiście. W bibliotece mnóstwo książek. A w sypialni z baldachimem, Stoi łoże na sześć łokci. W nim przecudna śpi dziewczyna. Blond jej włosy wiatr rozwiewa... W suknie cudnie uwikłana, Koronkami pierś zasłania. Swym oddechem spokój daje.... Świecą zgasła, księżyc zbladł, Spoczynkowi nadszedł czas. 26.VII.99r Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem Twoim Przyjacielem. Kiedy potrzebuje twojego wsparcia... Zawsze mi pomozesz, Gdyz jestes moim przyjacielem... Kiedy cos mi sie stanie... Zawsze mi pomozesz, Gdyz jestes moim przyjacielem... Kiedy popadne w nalog... Zawsze mi pomozesz, Gdyz jestes moim przyjacielem... Kiedy cos... Lub ktos... Tobie bedzie zagrazac... Pamietaj, schronienie i spokoj zawsze znajdziesz u mnie, Gdyz... Jestem Twoim Przyjacielem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do pomagam! Dziekuje! Pozniej zrobie porzadek z ta grafomania \"szybkosci dzialania\".Niech jeszcze sobie posiedzi na naszej BIESIADZIE ,,,:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas Przeznaczenia Dawno temu był sobie człowiek, który nie chciał mieć własnego Anioła Stróża i robił wszystko, aby się go pozbyć. Kąpał się w najgłębszych jeziorach, wystawiał na błyskawice, błądził w najgłębszych lasach. Zawsze w ostatniej chwili czyjaś dłoń wyławiała go z zimnej wody, wyprowadzała z ciemnośći, chroniła przed piorunami. Anioł przychodził do niego w snach błyszczący i pewny siebie. \"Ja jestem, tak jak byłem i będę dopóki świat się nie skończy\" - powtarzał. Pewnego dnia człowiek wszedł na Najwyższą Górę Świata i skoczył. Lecąc w dół pomyślał, że nareszcie pozbędzie się swojego Anioła i już go nikt nie ochroni. Nagle zauważył, że przestał spadać i unosi się w powietrzu. -Chyba fruwam - powiedział na głos. -Fruwamy - poprawił Anioł, który trzymał go mocno w objęciach. -Po co to wszystko? - zapytał wtedy zaciekawiony człowiek. -Po to, aby ci pokazać, że możesz się mnie pozbyć tylko wtedy, kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas - odpowiedział spokojnie Anioł. -Jaki czas? -zapytał gorączkowo zaniepokojony człowiek. -Czas przeznaczenia - odpowiedział Anioł i puścił człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla WAS KOCHANE DRZEWKA!!!!! .............@@@.............@@@ ..........@@@@@@......@@@@@@ .........@@@@@@@...@@@@@@@ ...........@@@@@@.....@@@@@ ...............@@@.........@@@ ......................##### ...@@@@@@....#######.....@@@@@ .@@@@@@@@..######...@@@@@@@@ ..@@@@@@@.................@@@@@@@ .....@@@@........@@@.........@@@@ ....................@@@@@ ...................@@@@@@ ....................@@@@@ ......................@@@ ..............................## ...............................##..........### ................................##........#### ...................###.........##......##### ..................#####........##...#### .................. ######......##..## .....................######....## ..........................####..## .................................## ................................## ...............................## Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólna sprawa
Dlaczego wciąż jest ten bełkot pomaranczowy? Przecież tego nie da się czytać! Więc? Posprzątajcie wreszcie.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Anonim \"Czyż nie lepszy byłby nasz świat, Gdyby słyszeć od spotkanych osób: Wiem o tobie coś dobrego, I widzianym być w ten właśnie sposób? Czyż nie byłoby cudownie, Gdyby dłoń napotkanego Niosła z sobą zapewnienie: Wiem o tobie coś dobrego? Czyż nie byłoby szczęśliwiej, Gdyby dobro, które jest w nas Było rzeczą, tą jedyną, Pamiętaną w każdy czas? Czyż nic słodsze dni byłyby, Gdyby sławić dobroć znaną? Wszak jej tyle jest na świecie, Nawet w wadach, jakie mamy. Czy nie warto by spróbować Tak o innych myśleć sobie: Ty znasz jakieś dobro we mnie, Ja znam jakieś dobro w tobie? \" - Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żegnajcie... Żegnajcie moje fałszywe marzenia, zmienni małżonkowie z dziwacznymi obietnicami, którzy przychodzą i odchodzą czepiając się twarzy przechodniów, i ścigając mnie nieznużenie aż do drzwi nocy. Żegnajcie kochankowie, zwiewni jak wiatr, który wślizguje się do mojego łoża, zwracacie się ku mnie i odwracacie, lecz rankiem ulatujecie. Postanowiłam rozwieść się z wami, Chcę wyzwolić się od was, by mieć wolność kochania. Przebiegłam pierwsze drogi i pierwsze sidła mojego życia, Prowadziło mnie moje wierne serce i moje kroki, aż doszłam do Nieznanego Zakrętu. Stałam zatrzymana na skraju drogi, rozważając, modląc się, a może i płacząc moje oczy wreszcie zgodziły się spojrzeć NAPRZÓD na pejzaż mojego życia. Zobaczyłam drogę... jedyną i jasno oznaczoną. Nie ma jej na mojej mapie, gdzie naniosłam tylko drogi moich pragnień, ale ona narzuca mi się jako jedyne przejście, aby mnie zaprowadzić na liczne spotkania gdzie beze mnie na mojej marszrucie zapisano tysiące zdarzeń. Odpowiem na "wezwanie", dziwne "powołanie" tyle razy odpychane, I mimo wszystko gotowa na nieprzewidziane zdarzenie, którego wcale nie szukam pomaszeruję ku ołtarzowi, gdzie oczekuje mnie mój Pan, i wypowiem "tak" moich godów, zdecydowana, przeżywszy tak długie narzeczeństwo. Tak, przybywajcie, wszyscy przyjaciele, na te uroczyste zaślubiny, Ale nikt z was nie zobaczy mojego małżonka - On ma tysiąc twarzy A ja jedna rozpoznam Go, jak zbliża się do mnie nie znużony, z sercem osłabionym, poszukując chleba przyjaźni i ofiarnego życia. Choć długo wierzyłam w smutny los, że trzeba mi będzie poślubić ponurą samotność, ale dzisiaj odrzucam ją, aby poślubić wielką rzeszę. Michael Quist

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️ SREBRNA AKACJO❤️____piekne wiersze!!!🖐️ JARZEBINKO______relaks,relaks,relaks!🖐️ ORZECH_____na wyjezdzie,,,,,????🖐️ A teraz posluchajcie Magdaleny,,,, Nie zdążyłam mu tego powiedzieć Wiecznie między nami iskrzyło. Ale wobec obcych zawsze tworzyliśmy wspólny front. To było nasze życie, nasze kłótnie, nasza miłość. Pierwsza Wielkanoc bez taty. Siedzę przy świątecznym śniadaniu, patrzę bezmyślnie przed siebie, jakbym czekała, że za chwilę wejdzie i zapyta, puszczając do reszty domowników oko, dlaczego mama go nie pospieszyła. To był taki świąteczny rytuał. Wszyscy wiedzieli, że tato spóźnia się na posiłki, bo podkrada w spiżarni niedozwolone tłuszczyki. Był słusznej budowy, słusznej tuszy, i był łasuchem, który stroił sobie żarty z zaleceń lekarzy. – Życie – powiedział któregoś dnia – jest pełne różnych zakazów. Nie mogę przestrzegać ich wszystkich. Nie słuchałem \"czerwonych\", więc nie będę też słuchał doktorów. Uwielbiałam te jego żarciki, ale nigdy mu tego nie powiedziałam. Uwielbiałam także jego metody wychowawcze, choć się im nie podporządkowywałam. Z dzieciństwa najbardziej utkwiła mi w pamięci śmierć Stalina i przeżycia z tym związane. Miałam niecałe 4 latka, gdy zszedł z tego świata, ale wszystko pamiętam. W przedszkolu zrobiono apel, postawiono nas w szeregu i zaczęto snuć opowieści o jego niezwykłej dobroci. Gdy po południu wróciłam do domu, zalewałam się łzami. Wyrwałam z książki portret wodza, wyjęłam z bieliźniarki czarną pończochę mamy, przymocowałam to wszystko do ściany i zaczęłam szlochać. Tato wrócił z pracy, spojrzał i zapytał: – Co to wszystko znaczy? Co ta pończocha robi na ścianie? A ja zalewając się łzami odrzekłam: – Nie wiesz? Odszedł najlepszy człowiek na świecie. Nasz prawdziwy ojciec. Wszyscy w przedszkolu płakali, a ty jeszcze pytasz, co się stało? Ojciec zdjął pas, przełożył mnie przez kolano i przylał solidnie, tak, abym poczuła. Byłam tak zdumiona, że przestałam płakać i tylko spytałam za co to? – Gdy dorośniesz, wszystko ci wyjaśnię – powiedział ojciec. Nie musiał, wódz prześladował mnie jeszcze wiele lat. Nawet na egzaminie wstępnym na polonistykę zapytano mnie o stosunek do tyrana. To było już po słynnym wystąpieniu Chruszczowa. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiętam też paczkę od babci z Kanady. Mieszkaliśmy wtedy na wsi. Bieda wszędzie aż piszczała, a myśmy otrzymali tę niewiarygodną przesyłkę. Parę kilogramów rodzynków, tyle samo czekolady i kilka paczek kakao. Tato poszeptał z mamą, po czym ogłosił, że jutro będziemy mieć dużo gości. Nazajutrz po lekcjach przyszły dzieciaki ze szkoły, której tata był kierownikiem. Usiadły na podłodze, każde z dzieci dostało pół tabliczki czekolady i kubek kakao. Rodzynki leżały w dużej misce, każdy mógł wziąć tyle, ile zechciał. Jak bardzo te dzieciaki go kochały, pojęłam dopiero na pogrzebie taty. Na cmentarzu zjawili się chyba wszyscy jego wychowankowie, choć nieraz traktował ich mało życzliwie. I wtedy, gdy nie byli przygotowani do lekcji, i gdy przyłapał ich na paleniu papierosów. Podchodzili do mnie i mówili: – Kochaliśmy go, bo był sprawiedliwy i bardzo dużo nas nauczył. Geografii za siebie, matematyki za kolegę, historii, bo lubił. Mnie również podsuwał dyskretnie książki, zabierał na szkolne wycieczki w góry (kocham ten zakątek Polski do dziś), podpowiadał, jak postępować. Nie wybierał mi szkoły, nie marudził, gdzie powinnam studiować. Mimo to czułam, że akceptuje moje wybory, choć nigdy mi tego nie powiedział. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Któregoś dnia przyjechał do mnie do szkoły. Byłam wtedy licealistką i jak każda dziewczyna marzyłam o ładnych ciuchach. Pojechaliśmy do Krakowa po prawdziwą budrysówkę. Gdy wracaliśmy, tato nagle powiedział. – Wiesz, Magdusiu, że mama jest bardzo oszczędna. – Wiem, nie na darmo nazywamy ją skneruskiem – zażartowałam. – Dlatego nie możemy pozwolić, żeby cierpiała z powodu tej kurtki. Musimy zmienić cenę na tym ciuszku, przynajmniej o połowę. Innym razem zabrał mnie do restauracji. Usiadłam w kąciku, tyłem do sali. Był zdziwiony. Gdy powiedziałam, że wstydzę się jeść, bo jestem mańkutem, roześmiał się i oznajmił: – Nie mogę wojować z całym światem. To, że nauczyciele bili cię po łapach za leworęczność, nie jest moją winą. Pamiętaj jednak, że masz robić tak, jak jest dla ciebie lepiej. Powiem ci tylko, że znam wielu leworęcznych ludzi wyjątkowo zdolnych. To była fantastyczna lekcja. I skuteczna. Już nigdy później nie przyszło mi do głowy wstydzić się tego, że trzymam łyżkę w lewej ręce. Ale jakoś nie przyszło mi do głowy, że tę zmianę zawdzięczam właśnie ojcu. Nie zauważałam też, że zawsze jest po mojej stronie. Pewnie dlatego dość często dochodziło między nami do ostrych sprzeczek. Buntowałam się, gdy pytał, o której wrócę do domu i gdy miał mi za złe, że nie wywiązuję się z niektórych obowiązków. W każdym razie nie tak, jak jego zdaniem powinnam. Gdy jednak nad moją głową zbierały się chmury, pędził do szkoły i walczył o mnie jak lew. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drażniło mnie, gdy wychowawczyni w liceum stawiała mi go za wzór. Gdy po takiej rozmowie wracałam do domu, zawsze mu to wypominałam. Byłam wściekła, że zapisał mnie do klasy, którą opiekowała się jego przedwojenna nauczycielka. Po maturze zabrał mnie na lody. – Z tą moją solidnością w szkole to spora przesada – powiedział. – Nie byłem ani dobrym, ani grzecznym uczniem. Można nawet powiedzieć, że sprawiałem nauczycielom sporo kłopotów. Nigdy ci tego nie mówiłem, bo i tak byś mi nie uwierzyła. Na studiach też uczyłem się tylko tego, co mnie interesowało. Taką ekonomię socjalizmu musisz zdać, ale wolałbym, żebyś tych bzdur nie starała się zapamiętać... Moje życie zawsze go interesowało, lubił wiedzieć, co się dzieje, a mimo to umiał zachować dystans i niczego mi nie narzucał. Uważnie przyglądał się moim kolejnym narzeczonym, ale ich nie oceniał. Czasami tylko pozwalał sobie na żarty. Krzyczałam, złościłam się, nawet przeklinałam. Śmiał się i powtarzał: – Czy rzeczywiście nie widzisz, jaki to mało rozgarnięty dżentelmen. O czym ty z nim możesz rozmawiać, bo chyba nie o literaturze? Zwykle miał rację i to mnie najbardziej bolało. Ale nawet gdy dochodziło do rozstania, nie przyznawałam się do błędu. Mojego męża zaakceptował bez słowa, ale to też mi się nie podobało. Do tego stopnia, że kilka miesięcy po ślubie pozwoliłam sobie nawet na drobną uszczypliwość: – Nareszcie masz syneczka. Chyba teraz już jesteś szczęśliwy. – Jeszcze nie – odparł z uśmiechem. O co mu chodziło zrozumiałam dopiero, gdy na świat przyszła na świat moja córka. Tato oszalał. Biegał po mieszkaniu i powtarzał: – Ona ma takie wąskie paluszki jak kosteczki żeberek (to był chyba najwyższy komplement). I jest taka foremna, i taka śliczna. Mała szybko owinęła sobie dziadka wokół palca. Był na każde jej zawołanie. Przyznam się, że byłam trochę zazdrosna, co oczywiście też wykrzyczałam. Śmiał się jak dziecko i powtarzał. – Niby wykształcona a nie wie, że to całkiem inne uczucie. Dzieci się wychowuje, wnuki kocha. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezkompromisowy i dość namolny stawał się tylko wtedy, gdy zaczynaliśmy rozmawiać o pracy. – Pamiętaj – powtarzał – nie wolno ci pracować w jednej firmie dłużej niż pięć lat. W przeciwnym razie przestaniesz się rozwijać. Poza tym nie słuchaj, gdy opowiadają ci, że prawdziwy obywatel powinien w jednym zakładzie przepracować całe życie. To celowa robota "czerwonych". Chcą przywiązać, uzależnić i stłamsić. Pracownik, który siedzi pod butem, jest bardziej posłuszny. Tak, w tym jednym przypadku się z ojcem zgadzałam. Nie tylko dlatego, że zależało mi na tym, by nauczyć się wiele i od wielu, ale i dlatego, że widziałam, jak sam się męczył przez lata, gdy musiał rozmawiać z władzami oświatowymi. – Jak to się dzieje, że do urzędniczej pracy zgłaszają się osoby, które były beznadziejnymi nauczycielami – powtarzał po każdej wizycie inspektora. – Szkoda, że przyszło mi żyć w takich czasach – wzdychał. Tak się zatopiłam we wspomnieniach, że dopiero po chwili dotarło do mnie pytanie mamy, czy chcę mazurka? Obudziłam się z chwilowego letargu i przyjrzałam zebranym przy stole. Bezwiednie wzięłam kawałek ciasta. – Szkoda, że nie ma mojej ulubionej słoniny z papryką. Zjadłabym plasterek. – Nigdy tego nie jadłaś. To ulubiony przysmak taty – mama spojrzała na mnie zdumionymi oczami. – No, tak, ale wy byliście jak jedna osoba. Nawet gdy się kłóciliście, używaliście podobnych słów. Nie na darmo wszyscy mówili, że z ciebie taka nieodrodna córka tatusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wspolnej sprawy! Myslalam,ze tylko ja nie moge zrozumiec tego belkotu,,,hihihi Dziekuje za troske :D Postaram sie zrobic z tym porzadek!!!:D Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapraszam na ciasto !!!!:D Składniki: Na ciasto: - 30 dag biszkoptów - 12 dag masła - 5 dag cukru - 1 żółtko Na nadzienie: - 50 dag truskawek - 50 dag twarogu (jak na sernik) - cukier do smaku - budyń śmietankowy - 1,5 szklanki mleka - 2 łyżeczki żelatyny - 1 galaretka cytrynowa - liście mięty Biszkopty zemleć z ukrem, rozetrzeć z masłem i żółtkiem, zagnieść, włożyć do lodówki na pół godziny. Ciasto rozwałkować, wyłożyć dno i boki tortownicy, upiec na rumiano w 220°C. Ugotować budyń w 1,5 szklanki mleka, dodać rozpuszczoną żelatynę, ucierając, dodawać po łyżce do twarogu, posłodzić, napełnić ciasto, włożyć część truskawek, schłodzić. Obłożyć truskawkami, zalać rozpuszczoną galaretką, ozdobić liśćmi mięty. SMACZNEGO!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! \"Wzbij się wysoko\" Autor nieznany Gdy ktoś obedrze nas z piór sensu życia... połamie skrzydła wolności i radości... czujemy się jakby wszyscy odeszli... jakbyśmy zostali sami... pośrodku mroku i ciszy... wśród własnych krzyków i łez... lecz nie zapominajmy o tym co nadal mamy... o ludziach co nadal nas kochają... potrzebują... o miejscach wciąż na nas czekających... i o tym ile jeszcze pięknych rzeczy się wydarzy... ile lotów wśród błękitów i promieni słońca... Więc każdego ranka spróbujmy choć na chwilkę unieść się w górę... oderwać się od ziemi i zatopić w wolności... Gdy skrzydła nas wciąż bolą... nie bójmy się poprosić o pomoc... jeśli będziemy czegoś naprawdę pragnąć... osiągniemy to wcześniej niż się spodziewaliśmy... A więc odkurzmy nasze szydła z pyłów bolesnych wspomnień... nabierzmy wiatru nadziei... poczujmy ciepło promyka wiary i wzbijmy się wysoko... wysoko w błękicie zatopmy nasze ręce... otulmy chmury marzeń... i z podniesioną głową lećmy ku słońcu... naszemu największemu marzeniu... ...nawet gdy oznacza ono tyle co dla Ikara... Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Może ty mi serce przyślij " Bogna Lewtak-Baczyńska Leżą wokół smutku myśli Może ty mi serce przyślij Może ja ci przyślę róże I utoną w czerwień burzę Jeśli latem liść opadnie To pomyślę, że to jesień I gdy nawet myląc składnię Runę w twego serca wrzesień To schodami skrzypiącymi Wciągnę ciebie za rękawy Na strych zimy noworocznej Ot tak sobie dla zabawy Otworzymy komin dachu Wyplujemy wszystkie sadze Posadzimy krasnoludki Tam gdzie ciebie zaprowadzę I opowiem wszystkie rzeczy Nie zdarzone, nie przebyte Aż nam ultramaryn niebo Runie w oczy wraz z błękitem. Jeśli nawet się nie spełni To co by się gdzieś spełniło Pomyśl jak ciekawa miłość Jeśli nawet jej nie było Jeśli nawet na straganie Wiatr rozdmucha kwiatów tęczę I krzykliwe stare baby Wróżby ptasie i zajęcze Rzodkiewkami pomalują Na bazarze kolorowym To ja tobie nie odmówię Nawet wianka z mojej głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ SREBRNA AKACJO___🖐️ Niedziela zapowiadala sie bardzo ciekawie,gdy tymczasem wczesnym rankiem rozszalala sie burza.Na szczescie jest juz po,,, Ciagle jest ponuro i deszczowo.Mam cicha nadzieje,ze rozpogodzi sie :D JARZEBINKA nasza na weekendowym wyjezdzie z dala od domu,,, Mysle,ze pogoda WAM dopisuje____zycze relaksu👄 ORZECH____czy juz wrocilas z wojazy? Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bruno Ferrero - Świerszcz polny Pewien mądry Hindus miał przyjaciela, który mieszkał w Mediolanie. Poznali się w Indiach, dokąd Włoch udał się z rodziną na wycieczkę. Hindus był przewodnikiem włoskich turystów i pokazał im najbardziej charakterystyczne zakątki swej ojczyzny. Zaprzyjaźniony Mediolańczyk wdzięczny za to, zaprosił Hindusa do swojego miasta. Hindus długo nie mógł zdecydować się na wyjazd, ale w końcu uległ namowom przyjaciela i pewnego pięknego dnia wysiadł na lotnisku Malpensa pod Mediolanem. Następnego dnia mieszkaniec Mediolanu i Hindus spacerowali w centrum miasta. Hindus o czekoladowej twarzy, z czarną brodą i w żółtym turbanie przyciągał spojrzenia przechodniów. Mediolańczyk był ogromnie dumny ze swojego egzotycznego przyjaciela. W pewnym momencie na Placu San Babila, Hindus zatrzymał się i spytał: - Czy słyszysz również i ty to, co ja słyszę? Mieszkaniec Mediolanu, trochę zaskoczony, natężył słuch, ale przyznał, że słyszy jedynie wielki hałas wywołany ruchem miejskim. - Tu w pobliżu znajduje się śpiewający świerszcz - stwierdził Hindus. - Mylisz się - powiedział mieszkaniec Mediolanu. - Ja słyszę jedynie zgiełk miejski. A zresztą tutaj nie ma świerszczy. - Nie mylę się. Słyszę śpiew świerszcza - upierał się Hindus i zaczął poszukiwania wśród liści kilku nędznych drzewek. Po chwili pokazał przyjacielowi, który sceptycznie obserwował go, małego owada. Wspaniały świerszcz niezadowolony, starał się ukryć przed osobami zakłócającymi jego koncert. - Widzisz świerszcza? - spytał Hindus. - Rzeczywiście - przyznał Mediolańczyk. - Wy Hindusi macie słuch bardziej wyostrzony od białych... - Tym razem ty się mylisz - uśmiechnął się mądry Hindus. - Zobacz tylko... Hindus wyciągnął z kieszeni małą monetę i rzucił ją na chodnik. Natychmiast cztery czy pięć osób odwróciło się i spojrzało. - Widziałeś? - spytał Hindus. - Ten pieniążek zadźwięczał o wiele słabiej od śpiewu świerszcza. A jednak tylu białych usłyszało go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
_______Anegdoty o sławnych osobistościach__________ 🌻🌻🌻 Pewien młody poeta przyniósł Voltaire'owi swoją odę pod tytułem "Do potomnych". Voltaire przeczytał odę i powiedział: - Niezła. Ale myślę, że pod podanym adresem nie dojdzie. Król Fryderyk II pewnego razu zaproponował Voltaire'owi przejażdżkę łódką. Pisarz zgodził się chętnie, ale gdy zobaczył, że łódka przecieka, szybko z niej wyskoczył. - Ależ pan się boi o swoje życie - zaśmiał się król - a ja się nie boję. - To zrozumiałe - odpowiedział Voltaire. - Teraz na świecie królów dużo, a Voltaire jest tylko jeden.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś zapytał Heinego, czym był zajęty przed obiadem. - Przeczytałem wiersz, który napisałem wczoraj, i w jednym miejscu postawiłem przecinek. - A po obiedzie? - Przeczytałem ten wiersz jeszcze raz i skreśliłem przecinek, bo okazał się zbyteczny. W rozmowie z Heinem jedna z jego wielbicielek wykrzyknęła: - Oddam panu swoje myśli, duszę i serce! - Chętnie przyjmę - z uśmiechem odpowiedział poeta. - Maleńkie podarki wstyd odrzucać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Balzaka przyszedł rzemieślnik i zażądał zapłaty za wykonaną pracę. Balzac wyjaśnił, że nie ma teraz pieniędzy i poprosił go, żeby przyszedł kiedy indziej. Rzemieślnik się zdenerwował i zaczął krzyczeć: - Kiedy przychodzę po pieniądze, to pana nigdy nie ma w domu, a gdy nareszcie pana zastałem, to pan nie ma pieniędzy! - To zupełnie zrozumiałe - powiedział Balzac. - Gdybym miał pieniądze, to bym nie siedział w domu. Pewnego razu, kiedy Balzac jak zwykle przyszedł do wydawcy po zaliczkę, zatrzymał go w drzwiach sekretarz i powiedział: - Bardzo mi przykro, panie Balzac, ale pan wydawca dzisiaj nie przyjmuje. - To nic - odpowiedział Balzac - najważniejsze, żeby dawał. Pewnego razu, kiedy Dumas wrócił z proszonego obiadu, jego syn zapytał: - No i jak tam, wesoło było? - Bardzo - odpowiedział ojciec - ale gdyby mnie tam nie było, to umarłbym z nudów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewien bankier poprosił Verneta o jakiś rysunek. Malarz przez pięć minut zrobił niewielki rysunek i powiedział: - To będzie kosztować 1000 franków. - Jak to, 1000 franków za rysunek, na który stracił pan tylko pięć minut?! - Tak - odpowiedział Vernet - ale ja straciłem 30 lat życia, żeby nauczyć się robić takie rysunki w ciągu pięciu minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×