Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Witam Biesiadę! Kiedyśmy się żegnali Kiedyśmy się żegnali We łzach i w milczeniu, Gdyś się smutna oparła Na moim ramieniu, Twarz miałaś bladą, zimną, Pocałunek zimniejszy, Wróżyła mi ta chwila Okropność dzisiejszej. Zimno na moje czoło Spadła rosa ranku - Przeczułem, że zapomnisz O dawnym kochanku. Dziś zachwiana twa sława, Śluby zniweczone, Dziś słyszę twoje imię I za ciebie płonę. Przy mnie mówią o tobie; Milczę - rozpacz, trwoga, Dreszcz mnie przebiega zimny - Czemuś mi tak droga? Nie wiedzą, że znam ciebie, Jak dźwięk dzwonu ich głosy; Długo, długo klnąć będę Ciebie - i moje losy. W tajniśmy się widzieli - W milczeniu żal tłumię, Że zapomnieć, oszukać Twoje serce umie. Ach! gdy cię ujrzę jeszcze, Jakimż dziękczynieniem Do stóp twoich pobiegnę? - Łzami i milczeniem. - Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Między nami nic nie było\" Adam Asnyk Między nami nic nie było! Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych. Nic nas z sobą nie łączyło -- Prócz wiosennych marzeń zdradnych; Prócz tych woni, barw i blasków Unoszących się w przestrzeni, Prócz szumiących śpiewem lasków I tej świeżej łąk zieleni! Prócz tych kaskad i potoków Zraszających każdy parów, Prócz girlandy tęcz, obłoków, Prócz natury słodkich czarów; Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów, Z których serce zachwyt piło, Prócz pierwiosnków i powojów, Między nami nic nie było!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Sonet" Adam Asnyk Jednego serca! Tak mało, tak mało, Jednego serca trzeba mi na ziemi! Co by przy moim miłością zadrżało, A byłbym cichym pomiędzy cichemi. Jednych ust trzeba! Skądbym wieczność całą Pił napój szczęścia ustami mojemi, I oczu dwoje, gdziebym patrzał śmiało Widząc się świętym pomiędzy świętemi. Jednego serca i rąk białych dwoje! Co by mi oczy zasłoniły moje, Bym zasnął słodko marząc o aniele, Który mnie niesie w objęciach do nieba... Jednego serca! Tak mało mi trzeba, A jednak widzę, że żądam za wiele!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA__________witajcie🖐️ SREBRNA AKACJO🖐️.Dziekuje👄 Ja tez wygladam na nasza kochane JARZEBINKE CZERWONA👄 W cieniu skrzydeł Na niebie gładkim jak tafla oceanu Dostrzegam Anioła, Anioła z obłoków. To jest mój Anioł Stróż. Widzę, jak płynie na swej maleńkiej łódeczce Zmaga się z wiatrem, tańczy ze słońcem. Walczy, walczy dla mnie, o mnie, z miłości. Kiedy nocą razem kroczymy przez bezbrzeżny ocean W modlitwie proszę o jakiś znak, morską latarnię. Aniele mój, schowaj w ramionach mnie i nie wypuszczaj już, Bo tam bezpiecznie jest, tak ciepło jest. I już nie boję się, zasypiam, kołysana na skrzydle Twym. Rankiem swym anielskim śpiewem mnie budzisz Przywdziewasz białą szatę, skrzydła, zaplatasz warkocz. Wciąż jesteś ze mną, jesteś mym cieniem, Prawdziwy Przyjaciel, Stróż, nieodłączny element mojego życia, Wieczny Towarzysz w chwilach smutku i radości. Wciąż razem, zawsze razem, dla siebie dla Niego. To nasza bajka, nasza historia Na końcu poznanie, uścisk dłoni, uśmiech. A teraz trzeba walczyć dalej, dla nas. I ciągle powtarzać, bo życie trwa dalej: Kiedy nocą razem kroczymy przez bezbrzeżny ocean... A potem: Rankiem swym anielskim śpiewem mnie budzisz.... To muszę się uśmiechnąć, nie mogę inaczej... Magdalena Sz. Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bądź jak góra Damian zawsze uważał się za najsłabsze ogniwo całej struktury jego znajomych. To własciwie oni pracowali na jego potęgę i autorytet, nie dostrzegał nigdy tego, jak wiele sam osiągnął. Zawsze się przekreślał, ni potrafił uwierzyć w siebie i był nękany przez wiele złych rzeczy. Widział więcej niż inni, widział anioły. Bał się ich, bo były to upadłe anioły, demony, wysłannicy z głębin piekła. Nigdy nie zobaczył czystego anioła. Pewnego razu Damian będąc w górach usiadł sam na łące. Oglądał, podziwiał piękno szczytów górskich. Gdy tak adorował szczyty wokół siebie, usłyszał głos, wołający: "Bądź jak ta góra!" Rozejrzał się dookoła, ale nic nie zobaczył. Mruknął tylko pod nosem "Nie rozumiem..." Po chwili usłyszał jeszcze wyraźniej ten sam głos krzyczący: "Żaden człowiek nie ruszy tej góry choćby nawet bardzo chciał. A gdy zechce ją zburzyć, staną inni ludzie w jej obronie. Bądź jak ta góra, nie daj się tknąć!" Damian wciąż nie wiedział o co chodzi. Szedł więc dalej wzdłuż szlaku. Idąc kopał kamyk po ścieżce, nagle ujrzał coś dziwnego. Przeniósł się w jednej chwili do świata, rozdzielonego na dwie części. Stał po środku. Z lewej swojej strony zobaczył ciemność, która pochłaniała wszystko, jedynie jej własna armia potrafiła z niej wyjść. Wielki i potężny demon w czarnej zbroi, z zakrwawionym mieczem wyłonil się z ciemności i próbował uderzyć Damiana. Jednak z prawej Jego strony biła wielka światłość, która sprawiała wrażenie bardzo ciepłej. Mimo iż jej blask był potężny, nie oślepiał, a wręcz przeciwnie, Damian widział o wiele więcej niż mógłby się spodziewać. Ze światłości wybiegł mały anioł z twarzą dziecka. Był naprawdę lichy w porównaniu z demonem ciemności. Uśmiechnął się do Damiana i powiedział: "Teraz powiedz, którą stronę wybierasz?". Damian spojrzał na demona ciemności i zorientował się, że jego miecz wcale nie jest skierowany w stronę Damiana, a w stronę światłości. Przestał się bać, zaczął się zastanawiać. "O co chodzi?" - myślał cały czas. Nagle ze światłości odezwał się ciepły głos mówiący: "toczę teraz walkę o Ciebie z ciemnością". Ceną jest Twoja dusza, Twoje życie. Jej los, wynik tej walki zależy teraz od Ciebie. Powiedz, po czyjej staniesz stronie? Nie możesz cały czas stać na środku!". Damian już wiedział o co chodzi. "Odrzucam całe zło, cały syf przeszłości, ciskam nim jak kamykiem w niezmąconą taflę wody, by poruszyć siebie i świat!" Ta zmiana poruszyła Damiana, stanął po stronie jasności, która rozświetliła nagle ciemność. Teraz jednak światłość stała się zbyt jasna, oślepiając na chwilę Damiana. Po krótkiej chwili Damian otworzył oczy, spojrzał w prawo... Nie było już jasności, było jezioro, na którego tafli rozchodziły się kręgi falując i poruszając delikatnie powierchnią wody w jeziorku. Damian usiadł, podziwiał piękno szczytów gór wokół niego. Ta adorację przeszkodził mu wyraźny głos, krzyczący: "Bądź jak ta góra! Wybrałeś swoje miejsce, trwaj w nim!" A fundamentem góry zawsze jest modlitwa i wiara. Im mocniejsze i głębsze, tym stabilniejsza góra. Ty też bądź jak góra, życzę Ci tego z całego serca! Wojciech

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Do miłości" Matko skrzydlatych Miłości, Szafarko trosk i radości, Wsiądź na swój wóz uzłocony, Białym łabęciom zwierzony! Puść się z nieba w snadnym biegu. A staw się na wiślnym brzegu, Gdzie ku twej cci ołtarz nowy Stawię swą ręką darnowy. Nie dam ci krwawej ofiary, Bo co mają srogie dary U boginiej dobrotliwej Czynić i światu życzliwej? Ale dam kadzidło wonne, Które nam kraje postronne Posyłają; dam i śliczne Zioła w swych barwach rozliczne. Masz fijołki, masz leliją. Masz majeran i szałwiją, Masz wdzięczny swój kwiat różany, To biały, a to rumiany. Tym cię błagam, o królowa Bogatego Cypru, owa Abo różne serca zgodzisz, Abo i mnie wyswobodzisz. Ale raczej nas oboje Wzów pod złote jarzmo swoje; W którym niechaj ci służywa, Póki ja i ona żywa. Przyzwól, o matko Miłości, Szafarko trosk i radości! Tak po świecie niechaj wszędzie Twoja władza wieczna będzie! Jan Kochanowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM I POZDRAWIAM! Znajdź \"swój\" kwiat. W wielu kulturach przypisuje się kwiatom znaczenie magiczne. W krajach Wschodu nowo narodzone dziecko wita się kropelką wyciągu różanego nalewaną na serce, a kobiety, chcąc przyciągnąć miłość, okładają się kwiatami i rozmyślają o przyszłym wybranku. Ważnych gości wita się, myjąc im dłonie i stopy wodą, w której pływają płatki róż. A jak na co dzień skorzystać z leczniczych właściwości kwiatów? Pachnącej terapii poddać się może każdy. Nie potrzeba do niej terapeuty i niewiele kosztuje. Znajdź \"swój\" kwiat. Kieruj się intuicją oraz wiedzą na temat kwiatów: astry wspomagają leczenie schorzeń dermatologicznych, chabry (bławatki) są znakomite dla osób, które mają problemy z żołądkiem, fiołki pomagają w chorobach układu oddechowego, goździki na reumatyzm, lawenda działa uspokajająco i łagodzi ból, nagietek regeneruje organizm, niezapominajki pomagają zasnąć, piwonia wzmacnia męskie moce, róże oczyszczają organizm i działają antydepresyjnie, rumianek działa przeciwbólowo, leczy żołądek, stokrotki oczyszczają z toksyn, tulipany działają antydepresyjnie. Znajdź \"swój\" kwiat. /znalezione w sieci/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Możesz także do kąpieli dodać płatki świeżych kwiatów..... Z astrów, chabrów, fiołków, goździków, lawendy, nagietka, niezapominajek, piwonii, róż, rumianku, stokrotek możesz sporządzić specjalne nalewki i odwary (konwalie i tulipany stosuje się wyłącznie zewnętrznie!). Płatki kwiatów zalej zimną wodą i odstaw na 15 minut. Potem gotuj je kwadrans na bardzo małym ogniu. Schłódź i odstaw w ciemne miejsce. Przechowuj około 2 dni. Odwarów możesz używać jako płynu do płukania włosów, dodane do kąpieli regenerują skórę, z powodzeniem zastępują tonik. Aby otrzymać nalewkę, zalej płatki kwiatów 70% alkoholem i odstaw na kilka dni w ciemne miejsce. Możesz je stosować zewnętrznie (wewnętrznie po konsultacji z lekarzem). Nalewki ujędrniają i poprawiają koloryt skóry. Skutecznie zwalczają cellulit (wcieraj w skórę raz dziennie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! \"Erotyk\" Krzysztof Kamil Baczyński W potoku włosów twoich, w rzece ust, kniei jak wieczór - ciemnej wołanie nadaremne, daremny plusk. Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze różą nocy i minie świat gałązką, strzępem albo gestem, potem niemo się stoczy, smugą przejdzie przez oczy i powiem: nie będąc -jestem. Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę, usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte, w muszli twojego ciała szumiące snem; Albo w gaju, gdzie jesteś brzozą, białym powietrzem i mlekiem dnia, barbarzyńcą ogromnym, tysiąc wieków dźwigając trysnę szumem bugaju w gałęziach twoich - ptak. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Miłość" Krzysztof Kamil Baczyński O nieba płynnych pogód, o ptaki, o natchnienia. Nie wydeptana ziemia, nie wyśpiewane Bogu te drzewa, te kaskady iskier, ten oddech nieba, w ramionach jak w kolebach zamknięty. Jak cokoły drzewa z szumem na poły; serca jak dzbany łaski, takie serca jak gwiazdki, takie oczu obłoki, taki lot - za wysoki. Słońce, słońce w ramionach czy twego ciała kryształ pełen owoców białych, gdzie zdrój zielony tryska, gdzie oczy miękkie w mroku tak pół mnie, a pół Bogu. Twych kroków korowody w urojonych alejach, twe odbicia u wody jak w pragnieniach, w nadziejach. Twoje usta u źródeł to syte, to znów głodne, i twój śmiech, i płakanie nie odpłynie, zostanie. Uniosę je, przeniosę jak ramionami - głosem, w czas daleki, wysoko, w obcowanie obłokom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Przeczytajcie! Kiedy folgujemy rozkoszom podniebienia, wątroba pracuje pełną parą, bo jej zadaniem jest trawienie tłuszczów i odtruwanie organizmu. Długo nie wytrzyma przeciążenia, dlatego choć raz w roku warto jej pomóc i poddać się kuracji oczyszczającej. Gdyby wątroba nagle przemówiła, powiedziałaby: \"Proszę, nie jedz zbyt dużo i tłusto. Nie top mnie w alkoholu. Myj ręce przed jedzeniem i nie jadaj w miejscach, gdzie na bakier jest z higieną. Skonsultuj z lekarzem leki, jakie bierzesz na własną rękę, bo to przecież chemikalia. Nie pal papierosów, unikaj spalin i ostrożnie stosuj spraye, bo wszystko, co dostaje się do twoich płuc wraz z wdychanym powietrzem, trafia do mnie do neutralizacji. Pomyśl też o swojej skórze - gdy zbyt często stosujesz preparaty ograniczające potliwość, więcej toksyn pozostaje w twoim organizmie...\" Jeśli w porę posłuchamy wątroby, przez lata będzie nam dobrze służyła. Jeżeli nie - po prostu odmówi posłuszeństwa. Wątroba nie boli, ale gdy narząd ten niedomaga, rozciąga się otaczająca go bogato unerwiona błona otrzewnowa, a to może powodować ból. Ponadto zwiększa się wówczas nacisk na sąsiadujące z wątrobą jelita i żołądek, co sprawia, że odczuwamy kłucia w prawym boku, rozpieranie pod żebrami. Zanim jednak do tego dojdzie, inne sygnały mogą zwiastować gorszy stan tego gruczołu. Jeśli przynajmniej na 7 pytań odpowiesz TAK, twoja wątroba prawdopodobnie wymaga pomocy. Czy masz skłonność do nadwagi i nie widzisz efektów odchudzania? Czy cierpisz na częste wzdęcia, biegunki, zaparcia? Czy czujesz wzmożony apetyt na słodycze? Czy odczuwasz pojawiającą się bez przyczyny gorycz w ustach? Czy odczuwasz przewlekłe zmęczenie (nie tylko po wysiłku)? Czy masz wahania nastroju? Czy masz podwyższone ciśnienie tętnicze krwi? Czy obserwujesz nasilenie się lub ujawnienie się dolegliwości alergicznych (np. katar sienny)? Czy zauważasz przebarwienia i plamki na skórze? Czy odczuwasz nadpotliwość (tzw. zimne poty), także rąk? Czy masz przebarwiony spód języka (żółtawy odcień)? Czy zauważasz zaczerwienione wnętrze dłoni (zwłaszcza w okolicy kciuka oraz małego palca)? Czy męczą cię skurcze łydek (czasem także palców rąk)? ****************************************************************************************************************** O kuracji oczyszczającej innym razem.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA_____________witajcie🖐️ Dziekuje👄 Szczegolne pozdrowienia przesylam mojej kochanej PRZYJACIOLCE____JARZEBINCE CZRWONEJ.👄 Zapraszam Cie do nas.👄 Brakuje mi Twoich pieknych opowiadan👄 Dedykuje WAM wiersz👄 Upajam sie piekna zielenia Florydy.Cos pieknego!!!Brak slow,,,:) \" Rozmyślam coraz częściej od pewnego wieczoru, że chyba moje szczęście jest zielonego koloru. Więc niech ta zieleń we mnie rośnie i niech mnie zewszad otoczy drapieżnie, zachłannie, miłośnie zieleń, jak twoje oczy. Niechaj mi będzie życie oceanicznym dnem, gdzie pływają morskie straszydła o włosach z wodorostów zielone, zielone niesamowicie! i gdzie wszystko jest snem. Przeczytaj tę bajkę nim uśniesz, jeśli chcesz. Szczęście? to co dzień dostać jeden uśmiech i zwrócić jeden wiersz. \" - Władysław Broniewski Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życzę co odwagi,jaką ma słońce, które codziennie od nowa wschodzi nad wszelką nędzą świata. Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwosci, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach,spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce. Ono nie omija nikogo. Ciebie tez nie ominie,jeżeli nie schowasz się w cień. Z każdym dobrym człowiekiem, który zamieszkuje ziemię, wschodzi jakieś słońce. Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Phil Bosmans o przyjaźni Przyjaźń to najwspanialszy i najbardziej kosztowny dar. To sens i znaczenie wszystkich darów, ilekroć ludzie się obdarowywują. Kwiaty nie zakwitną bez ciepła słońca. Ludzie nie mogą stać się ludźmi bez ciepła przyjaźni. Dlaczego tak wielu ludzi nic z tego życia nie ma? Ponieważ nie mają żadnych przyjaciół. Nie znają żadnej bratniej duszy. Nie zauważają żadnych oznak, że ktoś ich lubi. Ponieważ nie ma nawet kwiatka, który by kwitł dla nich. Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły. Nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł, lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy są w potrzebie. Wyciągają ręce i proponują swoją przyjaźń. Przyjaźń. W twoim sercu żyją ludzie, którzy znaleźli tam swój dom. Zamieszkują go nawet wtedy, gdy już dawno umarli. Kto wyrzeka się przyjaźni, mieszka w krainie bez kwiatów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA 🖐️ dziekuje za piekne wiersze, ciekawe posty🌻 KALINKO BIESIADNA 👄 :D dziekuje za pozdrowienia i juz spiesze do Was z opowiadaniem! -------------------CHWILOWE UKOJENIE----------------------- Alex stacza się coraz bardziej. Pije i chce zapomnieć o całym świecie. O muzyce, o fanach, o oczekiwaniach jakie względem niego ma cały świat, o frustracji... Chwilami nawet mu się to udaje, ale nagle napotyka na swojej drodze przeciwnika, którego spotkać się nie spodziewał........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stanęła za barem. Mary miała dzisiaj randkę i poprosiła Joan o zmianę. A właściwie zostawiła ją samą. Ale dzień był dość spokojny, więc nie było się czego bać. Klientów było sporo, ale zawsze tak było przy piątku. Joan podeszła do mężczyzny siedzącego przy końcu baru. Kiwał w jej kierunku. Przed sobą miał już cztery puste szklanki i chciał zamówić kolejną. - Jeszcze raz to samo – powiedział. - Już się robi – odpowiedziała i nalała whisky do szklanki, i postawiła przed nim. Chyba się uśmiechnął. Nie była pewna, bo na twarzy miał okulary przeciwsłoneczne i nie mogła zobaczyć jego oczu. Wyglądało na to, że chce się upić. Joan widziała go tu już wcześniej. Przychodził od kilku dni i w samotności pił alkohol. Kiedy zabierała brudne szklanki z lady, pomyślała, że musi mieć jakieś problemy. Do nikogo się nie odzywał, nawet Mike, idealny barman, nie wciągnął go w żadną rozmowę. Nieznajomy chciał być sam. Ale widziała, że w tej swojej samotności nie jest szczęśliwy. Kiedy skinął głową po następną szklankę, próbowała oponować. - Może już wystarczy na dzisiaj? – spytała, stając przed nim. - Nie prosiłem cię o radę, tylko o whisky – powiedział szorstko. – Jeśli nie chcesz mnie obsłużyć, zmienię lokal. - Ok – uniosła ręce do góry w geście poddania. – Ale jeśli nie będziesz mógł o własnych siłach zejść z tego stołka, a jutro obudzisz się z kosmicznym kacem, nie miej do mnie pretensji… – odeszła, żeby nalać mu kolejną porcję, ale usłyszała jego komentarz, choć powiedział go właściwie sam do siebie. - Co cię obchodzi moje życie – mruknął. – Sam je sobie spieprzyłem i sam je sobie naprawię. Nie odezwała się już ani słowem, tylko zaczęła wszystko analizować. Postanowiła wykorzystać swoją wiedzę zdobytą na studiach. Potrzebne jej były materiały do pracy magisterskiej, a obserwacja tego typu facetów nadawała się idealnie. Każdy z nich żył w swoim własnym świece, często pełnym wyimaginowanych problemów i próbowali utopić to wszystko w alkoholu. Robili to dzień w dzień, a że nie znali umiaru, to nie kończyło się to dla nich dobrze. Staczali się coraz niżej i niżej, aż dotarli na samo dno i już nie potrafili się podnieść. Zastanawiała się, co skłania ludzi, że sięgają po alkohol. Sama nigdy w ustach nie miała ani kropli alkoholu. Poza szampanem, ale to właściwie żaden alkohol. W dzieciństwie doświadczyła przykrych przeżyć związanych z alkoholem i postanowiła, że sama nigdy nie będzie piła. Są inne możliwości rozwiązywania problemów niż picie. Choć kiedy patrzyła na tego mężczyznę przy barze, miała wrażenie, że wyczerpał już wszystkie inne sposoby. Dlatego zrobiło się jej go żal, kiedy wszyscy już wyszli i musiała zamykać knajpę, a on nadal siedział przy barze. - Czas do domu – powiedziała i klepnęła go po ramieniu. Podskoczył i mało nie spadł ze stołka. Nie miał siły utrzymać się samodzielnie na nogach. - Do domu? – zamruczał niewyraźnie. – Do jakiego domu? - Zamówię ci taksówkę, dobrze? – zapytała, kiedy prowadziła go w stronę wyjścia. – Gdzie mieszkasz? - Gdzie? – przystanął. – Nie wiem. - Nie wygłupiaj się – powiedziała zniecierpliwiona. – Jest już późno i nie mam ochoty na takie żarty. - To mnie zostaw – wyszarpnął się z jej pomocnego ramienia i byłby upadł, gdyby nie stali blisko ściany. - Nie mogę cię zostawić w takim stanie – powiedziała i wyszli na zewnątrz. – I zdejmij te ciemne okulary, bo nic przez nie nie widzisz. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co cię to obchodzi? – warknął, ale nadal wspierał się na jej ramieniu. - Usiłuję ci pomóc! – odpowiedziała ze złością. – Miałam ciężki tydzień, jutro też idę do pracy, więc mógłbyś wykazać odrobinę zrozumienia! - Lubię takie dziewczyny, jak ty – zaśmiał się. Podeszli do jej samochodu. - A ja nie lubię takich facetów, jak ty – odpowiedziała. - To się ode mnie odczep – powiedział i puścił jej ramię. Zakręciło mu się w głowie. – Ups, chyba mi niedobrze – powiedział odwracając się w drugą stronę. Nachylił się nad koszem na śmieci i Joan patrzyła, jak wymiotuje. Chyba troszkę przesadził z tym piciem. I co ona miała z nim zrobić? Otworzyła drzwi do samochodu i pomogła mu wsiąść. Nie chciała ryzykować, że się przewróci, bo ledwo trzymał się na nogach. - Powiesz mi, gdzie mam cię zawieść, czy mam cię zabrać do siebie? – zapytała, siadając za kierownicą. - Czy to propozycja? – uśmiechnął się ironicznie. - Nawet, gdybyś był ostatnim facetem na ziemi, nie poleciałabym na ciebie – odpowiedziała równie ironicznie. – Śmierdzisz whisky, jakbyś pił od tygodnia. - Jaki cięty języczek – powiedział. – Mogłoby nam być razem dobrze… – oparł głowę na zagłówku i zamknął oczy. – Może nawet lepiej… – zamruczał i… zasnął. Joan popatrzyła na niego z boku i zaklęła w duchu. Jeszcze tego jej brakowało. Teraz już nie miała wyjścia. Musiała zabrać go do siebie. Dlatego zapaliła silnik i po kilku minutach była na miejscu. Ale tu zaczęły się problemy, bo mężczyzna nie bardzo chciał się obudzić. Musiała potrząsnąć nim gwałtownie, żeby przywrócić go do rzeczywistości. Nieprzytomnie otworzył oczy. - O co chodzi? – zapytał zaspanym głosem. - Podnoś tyłek, przenocujesz u mnie – powiedziała i podała mu rękę. Wysiadł powoli. - A mówiłaś coś o tym, że nawet jakbym był ostatnim facetem… - Powiedziałam, że u mnie przenocujesz – nie dała mu dokończyć. – To znaczy, że położysz się do łózia i grzecznie zaśniesz. Rozumiesz? - Hehe, nikt mnie jeszcze tak nie podrywał – zaśmiał się i weszli do windy. - Nie schlebiaj sobie – powiedziała. Facet zaczynał ją naprawdę wkurzać. Chyba miał przerośnięte ego. Takie dobre mniemanie o sobie widocznie mu szkodziło, skoro konsekwentnie się upijał. Weszli do mieszkania. - Gdzie teraz, moja piękna? – zapytał, kiedy znaleźli się już w środku. Próbował ją objąć, ale nie bardzo mu to wychodziło. - Przez te okulary i tak nic nie widzisz, więc nie musisz mnie na siłę komplementować – odcięła się. – Jak będziesz trzeźwy, to pogadamy. A teraz zapakuję cię do łóżka – weszli do sypialni. Zauważyła szeroki uśmiech na jego twarzy. – Samego – dodała i puściła jego ramię. Upadł na łóżko. - Jesteś brutalna – powiedział. - A ty pijany. - A ty niewrażliwa. - A ty niewdzięczny. - No, dobra, wygrałaś – powiedział. – Jutro sobie pogadamy, bo teraz chciałbym się przespać. Tylko muszę się trochę rozebrać – zaczął od butów. Pomogła mu, a kiedy zobaczyła jego wytatuowane ciało, uśmiechnęła się do siebie. "Jedną rzecz mamy wspólną – oboje kochamy tatuaże." Przykryła go kocem, kiedy już zasnął. I zdjęła też okulary. Wyglądał tak niewinnie, kiedy spał. Nie wydawał się starszy od niej. To jego zachowanie, to była jakaś maska, za którą się chował. Chyba czuł się bezpieczniej, kiedy nosił ciemne okulary i zachowywał się jak dorosły mężczyzna. Prawie ją zmylił, ale teraz widziała, że naprawdę był zagubiony i nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Ale nie wszystko było jeszcze stracone. Był za młody, żeby marnować sobie życie. Potrzeba tylko, żeby sam to zrozumiał… Joan przymknęła drzwi. Ona zawsze miała takie szczęście, że przyciągała do siebie zbłąkane owieczki. Choć ten osobnik za ścianą owieczki w niczym nie przypominał. Zaśmiała się cicho i rozłożyła sofę. A bo to pierwszy raz przyjdzie jej tu spać… cdn........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Otworzył oczy i rozejrzał się wokoło. To nie był jego pokój. To nie był żaden z pokoi, które znał. To nie było żadne z łóżek, które znał. Postanowił poleżeć jeszcze chwilę i przypomnieć sobie, co się stało i jak się tu znalazł. Nic nie pamiętał. A na pewno zapamiętałby wielki plakat Metallicy naprzeciwko łóżka, złotą płytę za czarny album i mnóstwo zdjęć na ścianie. Nie przeszedłby obok takiego widoku obojętnie. Ale nie mógł sobie nic przypomnieć. Zza uchylonych drzwi doleciała go jakaś muzyka i czyjaś rozmowa, a właściwie monolog. - I co, skarbie? – melodyjny głos brzmiał pieszczotliwie. – Jak myślisz, ładna będzie ta różyczka?… Wiem, nie powinnam, ale nie mogę się powstrzymać… Wiesz, jak już się zacznie, to nie można skończyć… Postanowił wstać i zerwał się z łóżka. To był błąd. Nogi się pod nim ugięły, a głowę rozsadził mu ogromny ból. Aż zawył, bo nie mógł tego znieść. Chwilę później do pokoju weszła dziewczyna. - Dobrze się czujesz? – spytała zaniepokojona. Leżał z zamkniętymi oczami, jakby czuł, że słońce go zabije. - Moja głowa… – jęknął. – Chyba przeżywam bombardowanie… - Zaraz przyniosę ci jakąś tabletkę – powiedziała i po kilku sekundach była już z powrotem. Podała mu proszki i szklankę wody. - Dzięki – uśmiechnął się i łyknął tabletkę. - Gdybyś mnie wczoraj posłuchał, nie czułbyś się teraz tak, jak się czujesz – powiedział głos. Powoli otworzył oczy. Miał przed sobą szczupłą blondynkę. Uśmiechała się przyjaźnie. - Wczoraj? – uśmiechnął się blado. – Co się stało?… Co ja tu robię?… Kim ty jesteś?… – pytał powoli. – Choć nie, wiem, kim ty jesteś. Pracujesz w Night Life, prawda? - Yhm... – skinęła głową. – Całkiem nieźle sobie radzisz. Z resztą ci pomogę, bo od tego myślenia znów rozboli cię głowa, a tego byśmy chyba nie chcieli, prawda? – uśmiechnęła się. – Troszkę za dużo wypiłeś i nie mogłeś pojechać do domu, więc przenocowałeś u mnie. - Czy my… no wiesz… – popatrzył na nią zdezorientowany. - Absolutnie – pokręciła głową i wtedy zauważył jej długie włosy, które opadły na ramiona. Wyglądała jak anioł, kiedy tak widział ją niewyraźnie. – Choć nie powiem, żebyś nie był chętny. Gorzej z możliwościami… – zaśmiała się. - Może dobrze, że nic nie pamiętam – powiedział. – Nie mógłbym spojrzeć ci prosto w twarz. - Nie byłoby tak źle – roześmiała się, a w jego uszach zabrzmiało to jak najprawdziwsza muzyka. – Gdyby było inaczej, to sobie nie mógłbyś spojrzeć w twarz – pogroziła mu palcem. - Tak myślisz? – uśmiechnął się. Nie tak łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Miała cięty języczek i cieszył się, że nareszcie znalazł godnego siebie przeciwnika. - Tak naprawdę nie chciałbyś się o tym przekonać – odpowiedziała. – Jesteś głodny? Zrobiłam śniadanie. - A masz jakieś piwo? - Nie znajdziesz tu ani kropli alkoholu – odpowiedziała. – Jestem zagorzałą abstynentką, więc chyba będziesz musiał zadowolić się herbatą z mięty. Dobrze robi na kaca. - Pracujesz w knajpie i nie pijesz? – uniósł do góry brew ze zdziwienia. – Gdzieś ty się uchowała, dziewczyno? - Jakbyś jeszcze nie zauważył, alkohol zamazuje trochę obraz rzeczywistości, a ja chcę widzieć wszystko wyraźnie – powiedziała i wstała. Usiadł na łóżku i postawił nogi na ziemi. - Jestem nagi – powiedział ze strachem i popatrzył na nią zaskoczony. – A ty mi mówisz, że do niczego nie doszło… - Slipki nadal masz na sobie – powiedziała z uśmiechem. – A spodnie masz tutaj – podała mu ciuch. – Pospiesz się, bo zimna mięta nie jest smaczna. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już idę – odparł. – Mogę jeszcze skorzystać z łazienki? - Jasne – powiedziała. – To tam, za Jamesem – wskazała na drzwi oblepione plakatem. Popatrzył w tamtym kierunku. Całe drzwi były ozdobione postacią Jamesa Hetfielda, obejmującego dziewczynę, która właśnie wyszła z pokoju. Stanął zdezorientowany. - Znasz Jamesa Hetfielda? – zapytał, kiedy wszedł do przytulnego saloniku. Dziewczyna stała w kuchni i smarowała masłem chleb. - Tak – odpowiedziała krótko. – Masz herbatę – podała mu szklankę. Podszedł bliżej. - On to dopiero jest pijus – stwierdził. - Już nie – oburzyła się. – Właśnie zgłosił się na leczenie. Mam nadzieję, że z tego wyjdzie. - Jak blisko jesteście? – zauważył dziwny błysk w jej oczach. Zastanawiał się, co taka ładna dziewczyna widziała w takim metalowcu jak James. Jemu zawsze wydawał się w jakiś sposób brudny. - To mój brat – odpowiedziała. – Nie rodzony, ale brat – uśmiechnęła się. – Dlatego nie mogłam patrzeć, jak upada coraz niżej. Nienawidzę alkoholu. - A obracasz się w takim środowisku? – zapytał zdziwiony. - Tym sobie udowadniam, że jestem silna – powiedziała. – Poza tym zbieram materiały do pracy magisterskiej, a bar jest doskonałym miejscem. - Czy mi się tylko wydaje, czy naprawdę jestem królikiem doświadczalnym? – zapytał z przekąsem. - Potrzebowałeś mojej pomocy i znalazłam się we właściwym miejscu o właściwej porze – odparła i wyszli do salonu. Usiedli przy stole. Usłyszał jakieś dziwne chrobotanie. Dziewczyna popatrzyła w stronę regałów. - Przepraszam cię na chwilę – uśmiechnęła się. – Feliks czuje się niedopieszczony – wstała i wyjęła z akwarium łaciatego szczurka. To go totalnie rozbroiło. - Nie boisz się? – zapytał. – Dziewczyny zazwyczaj piszczą na widok takich zwierząt. - Feliks nie jest groźny – powiedziała. – Kochanie, nie mam dla ciebie czasu – powiedziała z uśmiechem do zwierzaka. – Mam gościa. Ale obiecuję, że później się tobą zajmę – dodała i włożyła go z powrotem do akwarium. – Jest przyzwyczajony, że rano siedzi na moim ramieniu i przygląda się temu, co robię, ale nie chciałabym narażać cię na takie widoki. Niektórzy ludzie histerycznie reagują na widok szczurów. - Nie przeszkadza mi to – powiedział głośniej, bo zniknęła w łazience. Pojawiła się po chwili. - Jak herbata? - Dziękuję, jest super – uśmiechnął się. Kiedy jedli, przyglądnął się uważniej dziewczynie. Była szczupła, ale zaokrąglona w odpowiednich miejscach. No i miała długie włosy. To zawsze na niego działało. Nic go tak nie pociągało w dziewczynach, jak długie włosy. Miał obsesję na tym punkcie… - Nie podoba mi się twoje spojrzenie – powiedziała nagle. - Tak? – uśmiechnął się przebiegle. – A co ci się nie podoba? - Chyba masz kosmate myśli – odparła. – To może skończyć się niedobrze dla ciebie. - A dla ciebie? – popatrzył na nią uważnie. - Czy są takie chwile, kiedy jesteś poważny? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Nie – odparł. – Życie jest wystarczająco poważne za mnie. Co w tym złego, że sobie czasem pożartuję? To nikomu nie szkodzi. - Tobie może zaszkodzić – powiedziała. – Alkohol może rozwesela, ale na krótką metę. - Co ty możesz o tym wiedzieć – spochmurniał. – Nie masz o tym pojęcia. - Co ty możesz wiedzieć o mnie – odparła. – Nie znasz mnie wcale. - Ty mnie też, a już wydajesz na mój temat opinie. - Mówię o tym, co widzę – odpowiedziała. Czuła, że dyskusja staje się nieprzyjemna i nie wiedziała, co na ten temat poradzić. Nie chciała ustąpić. - To może źle widzisz – odciął się. - A może to ty chcesz, żebym tak widziała, a sam nie widzisz za dobrze – powiedziała. – Alkohol nie jest dobry. Szkodzi, nie wiedziałeś o tym? – zapytała. - Tobie szkodzi jego brak – powiedział ostro. – Chyba będzie lepiej, jak już pójdę. - Przed problemami nie uciekniesz – powiedziała, choć jego słowa sprawiły jej przykrość. Nie wiedziała dlaczego, ale zaczynała go lubić. Wydawał się całkiem sympatyczny. Gdyby tylko jeszcze posłuchał kogoś, kto ma zdanie odmienne od jego. - Nie powinno cię to obchodzić – mruknął. – Dziękuję za herbatę – dodał i już go nie było. O jego obecności świadczył tylko zapach, który po sobie zostawił. Popatrzyła zdezorientowana na drzwi. Nie był łatwy we współżyciu. Ale udało się jej troszkę przebić przez ten mur obojętności i wyprowadzić go z równowagi, więc uznała to za sukces. Gdyby jeszcze nie był tak uparty… Zastanawiała się, dokąd teraz poszedł. Choć wcale nie powinno to jej obchodzić. Zniknął równie szybko, jak się pojawił… Postanowiła, że nie poświęci mu ani jednej myśli i usiadła do komputera, żeby trochę popracować. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyszła z toalety. Sobota była ciężkim dniem, bo ludzi było więcej niż zwykle, ale jakoś dawali sobie radę. Mike był zabawny, jak zawsze, dzięki czemu lżej się pracowało. - Znów się pojawił – powiedział, kiedy już stanęła za barem. - Kto? – spytała zdziwiona. - Ten chłopak – kiwnął głową w tamtym kierunku. Popatrzyła w róg baru. Uśmiechał się do niej. Na oczach znów miał okulary i to ją zirytowało. Musiał chyba bardzo siebie nie lubić, skoro bal się pokazać swoje oczy. A przecież nie miał się czego wstydzić… Podeszła do niego. - Co podać? – zapytała. - To samo, co wczoraj – odpowiedział. – Tylko bez żadnych komentarzy. - Nie ma sprawy – powiedziała. Nie spodziewała się po nim takiego ostrego tonu. – Mówisz i masz. - Cieszę się – widział, że sprawił jej przykrość swoimi słowami. Ale była jeszcze młoda i niewiele wiedziała o życiu. Nie chciał, żeby wtrącała się w jego sprawy. Nie chciał, żeby nikt nie interesował się jego życiem. Pył panem samego siebie i tak czuł się dobrze. Mógł radzić sobie bez alkoholu, ale wcale nie miał na to ochoty. Dobrze było tak, jak było... Ignorowała go przez cały wieczór. Nic nie mówiła, tylko podawała mu kolejne szklanki. I znów został ostatni w barze. Zamierzała wyjść, kiedy ją zatrzymał. - O co chodzi? – podeszła bliżej. - Kiedy się denerwujesz, oczy ci ładnie błyszczą – powiedział. - Dlaczego miałabym się denerwować? – zapytała spokojnie. - Wiesz, wcale nie muszę pić – odpowiedział. – Udowodnić ci? - Nie potrzebuję, żebyś mi cokolwiek udowadniał – odpowiedziała. – Udowodnij to sam sobie. - Chcesz być świadkiem? - Nie mam ochoty na żarty – parsknęła. – Miałam ciężki dzień i jestem zmęczona. - Przenocujesz mnie jeszcze raz? – zapytał. – Wiem, że nie byłem dla ciebie zbyt uprzejmy, ale potrafię być miły. - Nie wątpię – powiedziała z przekąsem. - Pozwolisz mi się zrehabilitować? – powiedział odważnie. - Zdejmiesz okulary? – podjęła rękawicę. - Nie mogę – pokręcił głową. - Boisz się spojrzeć mi w twarz? – zaśmiała się. - Nie prowokuj mnie – pogroził. - Nie boję się ciebie – odpowiedziała. - Może powinnaś – uśmiechnął się i zdjął okulary. - Teraz lepiej – powiedziała i podała mu ramię. – Chodź, zanim całkiem stracisz do siebie szacunek. Wstał i, zataczając się, doszli do drzwi. Wydawał się mniej pijany niż wczoraj, ale wiedziała, że bardzo się stara. Naprawdę wypił więcej i bała się, że padnie jej w połowie drogi. Wymiotował zaraz po wyjściu z baru. - Tylko nie mów, że alkohol szkodzi – powiedział, wycierając twarz. - Nic nie powiem – uśmiechnęła się i otworzyła drzwi do samochodu. – Poczekam, aż wątroba ci wysiądzie i sam się o tym przekonasz. - Czy ty zawsze musisz mieć ostatnie zdanie? – zapytał i wsiadł. Usiadła za kierownicą. - Coś ci się nie podoba? - Nie – odpowiedział. – Pogawędki z tobą wydają się bardzo interesujące. - Naprawdę? – uśmiechnęła się. – Myślałam, że cię irytuję. - Ale w taki przyjemny sposób – odpowiedział. - Więc nie powiem już nic innego, żeby nie zacząć irytować cię w mniej przyjemny sposób – wyjechała na drogę. - Świetny pomysł – powiedział i zamknął oczy. W milczeniu dojechali na miejsce. Dziś nie miała problemu, żeby go obudzić. Wstał dziarsko, jakby chciał pokazać, że czuje się świetnie. Wysiedli z windy i stanęli na korytarzu. - Ładnie tu – powiedział. – Mieszkasz tu sama? – uśmiechnął się przebiegle. - To jakiś problem? – zapytała. - A nie możesz normalnie odpowiedzieć? – spytał, kiedy weszli do apartamentu. – Zastanawiam się, dlaczego taka piękna dziewczyna, jak ty, mieszka sama – wyjaśnił. - Już ci coś mówiłam o komplementowaniu mnie po pijaku – powiedziała. – Jak wytrzeźwiejesz, odpowiem ci na każde pytanie. - Na każde? – spojrzał na nią podejrzliwie. - No, w granicach rozsądku – sprostowała. Wyglądał na rozczarowanego, ale grzecznie wszedł do sypialni. - A dowiem się chociaż, jak masz na imię? – zapytał. – Nie chciałbym, żebyśmy byli sobie całkiem obcy. Wiem, że spałem w twoim łóżku, ale nie czuję, żeby to nas do siebie zbliżyło. - Masz wybujałą wyobraźnię – roześmiała się. – Mam na imię Joan, a przyjaciele wołają na mnie Jo. - Sugerujesz, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi? - Łapiesz mnie za słówka – prychnęła. – Po prostu lubię swoje zdrobnienie. - Miło mi cię poznać, Jo – delikatnie złapał ją za rękę i uniósł jej dłoń do ust. – Jestem AJ - A-co? – wyszarpnęła mu dłoń. Poczuła dziwne ciepło w miejscu, gdzie ją dotknął. - Alexander James, czyli AJ – wyjaśnił z uśmiechem. - Nie będę cię całować po rękach, ale cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie chociaż tę sprawę. - Co jeszcze chciałabyś wyjaśnić? – usiadł na łóżku. – Bardzo chętnie z tobą porozmawiam. - Jutro, dobrze? – zapytała. – Padam z nóg, a tobie sen też dobrze zrobi. - Wcale nie jestem pijany – poderwał się z łóżka, ale zaraz upadł z powrotem, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa. – Ups, chyba jestem… Ukołyszesz mnie do snu? – popatrzył na nią pytająco. - Nie przeciągaj struny – pogroziła mu palcem. - A co, wyrzucisz mnie na ulicę? – prowokował ją. Rozpiął koszulę i ukazał swoje wytatuowane ramiona. Wstrzymała oddech. Boże, te tatuaże… Szybko się otrząsnęła. - Wykorzystujesz moją dobroć, wiesz o tym? – zapytała. - Wiem – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Ale sprawia mi to dużą przyjemność. Jak mnie utulisz, będę miał piękniejsze sny… - Nie przeginaj, Alex! – powiedziała zirytowana. - Boże, jak pięknie brzmi moje imię w twoich ustach… - Wystarczy! Idę spać! – powiedziała odkładając jego spodnie na krzesło. – Dobranoc. - Nie idź jeszcze – poprosił. - Dobranoc, Alex! – zamknęła drzwi. Zaśmiał się i ułożył wygodnie. Ale była zadziorna… Joan rozłożyła sofę, ale długo nie mogła zasnąć. On potrafił być taki irytujący… Miała ochotę tupać nogami, jak mała dziewczynka, kiedy tak ją wyprowadzał z równowagi. Ale miał w sobie coś, co nie pozwalało jej go nie lubić. Miał tatuaże, a to działało na nią jak najlepszy afrodyzjak… Nie potrzeba było nic więcej… Szybko pozbyła się takich myśli. Nie powinna w ten sposób myśleć. A już na pewno nie powinna pokazać tego po sobie… cdn........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obudził się, bo poczuł, że zaschło mu w gardle. Otworzył oczy. Na dworze było ciemno, ale zorientował się, że jest w jakimś pokoju. To nie był… nie, właściwie znał ten pokój. I znał to łóżko. Wstał i skierował się w stronę kuchni. Nalał sobie wody do szklanki i wypił ją jednym haustem. Odetchnął z ulgą. Tego mu było potrzeba… Wszedł do salonu. Na sofie leżała Joan. Podszedł bliżej. Włosy miała rozrzucone na poduszkach i uśmiechnął się na ten widok. Wyglądała tak uroczo, tak delikatnie, że aż nierealnie. Chciał ją dotknąć, żeby się przekonać, czy jej skóra jest tak miękka, na jaką wygląda. Z trudem powstrzymał się, żeby tego nie zrobić. Co się z nim dzieje? Chyba za dużo wypił, skoro tak się zachowuje. Choć nie czuł w sobie ani kropli alkoholu. Czuł za to czułość, o którą nigdy siebie nie podejrzewał. Kochał Amandę, ale ona po prostu była i nigdy tego nie kwestionował. Teraz, kiedy odeszła, upajał się swoją samotnością. Nie musiał się martwić o inne kobiety. Kiedy chciał – były, kiedy chciał – odchodziły. Nie chciał się z nikim wiązać. I wiedział, że Joan nie była dla niego. Ona miała swój świat, on żył w zupełnie innej rzeczywistości, której ona nie akceptowała. Wzruszył ramionami. O czym on w ogóle myśli… Joan otworzyła oczy. Z kuchni doleciał ją przyjemny aromat. I jakaś rozmowa. A właściwie monolog. Wstała. - Wiesz, zrobimy śniadanie, bo twoja pani jest bardzo zmęczona i musi troszkę odpocząć – w kuchni stał Alex, a na ramieniu siedział mu Feliks. – Dobrze, że już mnie głowa nie boli, bo to jest straszny ból. Ale tobie to nie grozi… – zaśmiał się. - Dzień dobry – odezwała się i stanęła za nim. Właściwie nie mogła myśleć o niczym innym, jak tylko, o tym, co zrobić, żeby choć przez chwilę dotknąć tych tatuaży… Musiał zauważyć, że dziwnie mu się przygląda, bo chrząknął, żeby spojrzała mu w twarz, co oczywiście uczyniła. - Postanowiłem jakoś odwdzięczyć się za nocleg – powiedział. – Mam brudną koszulkę, że tak mi się przyglądasz? Jeśli to cię krępuje, ubiorę się – dodał z uśmiechem. - Nie… – powiedziała cicho. Postanowiła, że tym razem zagra w otwarte karty. – Patrzyłam na twoje tatuaże. - Podobają ci się? – podszedł bliżej. - Mam bzika na punkcie tatuaży – odparła. Wyciągnęła ręce, żeby dotknąć jego ramion, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Zdjęła Feliksa z jego ramienia. – Sama od jakiegoś czasu walczę z ogromną chęcią zrobienia sobie kolejnego. - Masz tatuaż? – jego zdumienie nie miało granic. - Dwa – odpowiedziała. - Dwa? – szeroko otworzył oczy. – Naprawdę?! - Dlaczego tak cię to dziwi? – uśmiechnęła się i wyszła do salonu, żeby odstawić szczura do akwarium. Wyszedł za nią. - Nie spodziewałem się tego po tobie – powiedział. – Wydawałaś mi się taka poukładana, taka… - Normalna? – weszła mu w słowo. Skinął głową. - Moja znajomość z Jamesem powinna ci dać do myślenia – powiedziała. – Mam kilka szalonych postępków na swoim kącie. - Zaskakujesz mnie coraz bardziej – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Pokażesz mi swoje tatuaże? - Jeden – odpowiedziała. - A drugi? - Jeden, powiedziałam – stanęła przed nim. – Chyba, że nie chcesz go zobaczyć. - Nie, oczywiście, że chcę – oburzył się. – Masz go na ramieniu? – podwinął jej rękawy, nim zdążyła zaprotestować. Odsunęła się. - Na kostce – powiedziała i podwinęła nogawkę. Nad kostką był mały delfinek wskakujący do wody. Przyklęknął obok. - Jest słodki – powiedział z uśmiechem. - Podoba ci się? – z trudem wykrztusiła z siebie to słowo, bo, kiedy dotknął ręką jej nogi, czuła, jakby palił ją ogień… Rany boskie, co się z nią dzieje?! Odskoczyła. Udał, że nie zauważył jej dziwnego zachowania. - Jest taki delikatny – powiedział. – A ten drugi? – wstał. - O, nie, tego ci nie pokażę – powiedziała i wyniosła z kuchni talerz ze śniadaniem. - Dlaczego? – zapytał. - Po prostu nie – odpowiedziała i usiedli przy stole. - Dlaczego? – powtórzył. – Jest brzydki? - Nie – odparła. – Po prostu nie zobaczysz go i już. - Nie dam ci spokoju – uśmiechnął się. – Będę cię zadręczał tym pytaniem. Dlaczego? - Alex, daj spokój – powiedziała. - To odpowiedz mi na to pytanie – pozostał nieugięty. Poczuła się zakłopotana, jakby zapędził ją w ślepy róg. - Po prostu mam go nad pośladkiem – wykrztusiła z trudem. - O, rany... – uśmiechnął się. – Niepotrzebnie tak na ciebie naciskałem. Teraz cały czas będę o tym myślał… - Alex – klepnęła go w ramię z oburzeniem. – Nie przeciągaj struny. Opowiedz mi lepiej o swoich tatuażach. - To będzie długa historia… – zaczął i przez następne piętnaście minut opowiadał jej historię każdego z tatuaży. A było ich ponad dziesięć, więc było o czym mówić. Jo patrzyła na jego ciało i wszystkimi siłami walczyła, żeby nie dotknąć tych tatuaży… Nie wiedziała, co zrobić z rękami, więc chwyciła za szklankę z sokiem. Alex był tak zajęty pokazywaniem swoich tatuaży, że nie zauważył jej nerwowego zachowania. Była zadowolona, bo nie wiedział, że ma nad nią taką przewagę… cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po śniadaniu usiedli przed telewizorem, ale Joan natychmiast wstała. - Muszę troszkę popracować – powiedziała. – Możesz sobie coś tu włączyć, a ja sobie usiądę przy komputerze, dobrze? - Jasne, to ja się tu wprosiłem – odpowiedział. – Może powinienem już iść? - A co z twoją wczorajszą obietnicą? - Jaką obietnicą? - Mówiłeś coś o tym, że wcale nie musisz pić… - A ty powiedziałaś, że nie muszę ci nic udowadniać – spojrzał na nią wyczekująco. - Ucieszysz się, jeśli ci powiem, że zmieniłam zdanie? – zapytała. - Nie wiem, a to dobrze dla mnie? – odpowiedział pytaniem na pytanie. - Hmm… – zamyśliła się. – Nie chcę, żebyś myślał, że cię do czegoś zmuszam. - Nikt nigdy mnie do niczego nie zmusi – powiedział zdecydowanie. – Zawsze robię to, na co mam ochotę, a teraz chciałbym pobyć tu troszkę. Mogę? - Czuj się, jak u siebie w domu – ucieszyła się, że będzie tu z nią. Może coś z niego wyciągnie… - Nie powinnaś tego mówić, kobieto – powiedział. – Bo tak naprawdę byś tego nie chciała. Popatrzyła na niego spod oka, ale nic nie powiedziała. Usiadła przy komputerze. - Nie będzie ci przeszkadzał telewizor? – zapytał. - Nie – odpowiedziała. – Potrafię się wyłączyć. Ale, gdyby ktoś dzwonił, to wołaj mnie natychmiast. - Ok – odpowiedział i ułożył się wygodnie na sofie. Oglądał jakiś film, ale jednocześnie obserwował ją, jak pracuje. Zawzięcie pisała coś na komputerze i nic kompletnie do niej nie docierało. Nawet, kiedy zawołał ją na obiad, nie mogła się oderwać. Zjadła w pośpiechu, żeby jak najszybciej wrócić do komputera. Podszedł do niej po cichu i spojrzał przez ramię. Pisała coś o alkoholizmie i bardzo go to zainteresowało. Stał tak przez chwilę, kiedy nagle zadzwonił telefon. Podskoczył, a ona nawet nie drgnęła. Dotknął jej ramienia. - Jo, telefon dzwoni – powiedział cicho. Powoli spojrzała na niego. - Co mówiłeś? – zapytała nieprzytomnie. Wskazał ręką w stronę telefonu. – Dzwoni – wyjaśnił. Poderwała się, jakby się paliło i szybko odebrała. - Słucham? – powiedziała. Patrzył, jak z każdym słowem zmienia się wyraz jej twarzy. – Co?… Naprawdę?… Boże, jak się cieszę! – podskoczyła. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę! – roześmiała się i podbiegła do zdumionego Alexa i mocno go uścisnęła. Jakby tego było mało, to w tej euforii pocałowała go w same usta. Patrzył na nią w głębokim szoku, a ona nadal trajkotała jak nakręcona. – To wspaniale!… James, kocham cię, bracie!… Taka jestem z ciebie dumna!… Kiedy mogę cię odwiedzić?… W przyszłą sobotę?… Będę! – obiecała. – A wiesz, że kończę już ostatni rozdział pracy magisterskiej i za dwa tygodnie się bronię?… Boże, tyle szczęścia!… Trzymaj się!… Do zobaczenia w sobotę!… – odłożyła słuchawkę. W oczach miała łzy. Patrzył na nią zdezorientowany. - Co się stało? – zapytał. - To był James! – wykrzyknęła radośnie. – Ma za sobą pierwszy etap leczenia!… W jego organizmie nie ma już ani kropli alkoholu!… Wychodzi z tego! – stanęła przed nim cała rozpromieniona. – Słyszysz?! Wychodzi!… Boże, jak się cieszę!… Ty też powinieneś przestać pić – powiedziała już dużo spokojniej. - Mogę robić to, na co mam ochotę – odpowiedział chłodno. – Jak mam ochotę pić, to piję, a jak nie, to nie. - Ale po co pijesz? – zapytała i pociągnęła go na sofę, żeby mogli spokojnie porozmawiać. - Mam stresujące życie – odpowiedział. – Masę obowiązków… - A kto nie ma? – oburzyła się. – Alex, życie jest wystarczająco kolorowe bez alkoholu. Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć? - Ty nie wiesz, jak to jest! – powiedział. – Każdy czegoś od ciebie chce, wszyscy oczekują, że będziesz taki, jak oni sobie tego życzą. Wiesz, ile się trzeba natrudzić, żeby temu wszystkiemu sprostać? – popatrzył na nią uważnie. - Kto ci każe to robić? – zapytała. – Jesteś młody, utalentowany, rzuć to w cholerę i rób to, co lubisz – powiedziała. - Kiedy ja właśnie robię to, co lubię – odpowiedział. – Nic innego nie umiem. Nic innego robić nie chcę – dodał cicho. – Nie masz o tym zielonego pojęcia, dlatego nie możesz mi nic poradzić. - Spójrz na siebie – powiedziała. – Jesteś szczęśliwy? Nie. Cieszy cię to, co robisz? Nie. Może czas to zmienić. - Łatwo ci mówić – odburknął. - Czym się zajmujesz? – zapytała. - Nie wiesz, kim jestem? – spytał. Popatrzyła na niego zaskoczona i pokręciła głową. - A powinnam? - Jestem jednym z Backstreet Boys – odpowiedział. Uśmiechnęła się. - To powinieneś być szczęśliwy! – zauważyła. – Jesteś uwielbiany przez miliony dziewcząt na całym świecie… - Co z tego, skoro moje życie osobiste umarło dawno temu – odpowiedział. - To twój wybór – powiedziała twardo. – Pozwoliłeś innym, żeby za ciebie decydowali, pozwoliłeś, żeby alkohol za ciebie decydował. Powinieneś być silny, a tak łatwo dałeś się pokonać… - Wcale nie dałem się pokonać! – oburzył się. – Żyję tak, jak żyję i dobrze mi z tym! - Wcale nie jest ci dobrze! – powiedziała. – Gdyby tak było, to nie zalewałbyś się w trupa co wieczór! - Dzisiaj nie piję i zobacz, jak świetnie się mam! – odpowiedział. Kiwnęła porozumiewawczo głową. - Jesteś pobudzony i ręce ci się trzęsą – stwierdziła. – I to ma być w porządku? - Nie przeciągaj struny – powiedział gniewnie. - Widzę, że stajesz się też agresywny – zauważyła. – I uważasz, że to wszystko normalne?! Alex, spójrz na siebie! Wstał. - Muszę wyjść – powiedział. – Inaczej jednemu z nas stanie się krzywda. Dlaczego ty nic nie rozumiesz?! – krzyknął i już go nie było. Patrzyła w zdumieniu na zamknięte drzwi. - Nie jesteś taki twardy, za jakiego chcesz się uważać… – powiedziała do siebie. – Gdybyś tylko jeszcze chciał zrozumieć pewne sprawy, a nie zarzucać innym, że to oni nic nie rozumieją… Stanęła przed komputerem. Zostało jej kilka zdań do końca, ale nagle zmieniła plany i napisała jeszcze kilka stron. Miała nadzieję, że choć w ten sposób ukoi swoje nerwy. Dużo czasu spędziła nad tą pracą. Alkoholizm był chorobą cywilizacyjną i należało z nim walczyć ze wszystkich stron… cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obudziło ją pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek. Dochodziła druga nad ranem! Wygrzebała się z pościeli i podeszła do drzwi. Przed sobą zobaczyła Alexa. Nie wyglądał najlepiej, ale nie miał większych problemów ze złapaniem równowagi. Bez słowa otworzyła szerzej drzwi, a on w milczeniu wszedł do środka i oboje skierowali się do sypialni. Popatrzył pytająco na łóżko. - Połóż się – powiedziała. – Ja rozścielę sobie na sofie. - A nie możesz tu zostać? – zapytał. - Alex… – popatrzyła na niego z dezaprobatą. - Wcale nie proponuję ci, żebyśmy razem spali – powiedział zdecydowanie. – Po prostu nie chcę być sam. To łóżko jest na tyle duże, że możemy w nim spać zupełnie osobno. - Jesteś pijany – powiedziała i zabrała kołdrę. - Nie jestem – odpowiedział. – Jestem strasznie samotny. - Alex, to nie jest dobry pomysł – powiedziała. Na samą myśl o spaniu z nim w jednym łóżku, zrobiło się jej gorąco. Chyba się jeszcze dobrze nie obudziła… - Chcę tylko, żebyś była obok – odparł. – Obiecuję, że nie spotka cię z mojej strony żadne zagrożenie – dodał i stanął, żeby wziąć od niej kołdrę. - Ja nie mogę sobie tego obiecać – mruknęła do siebie. - Co powiedziałaś? – zapytał. - Nic takiego – uśmiechnęła się. – Chyba nie obudziłam się do końca… - Więc wracaj do łóżka – powiedział. Usiadł i zdjął buty. - Jeśli chcesz ze mną spać, nawet jeśli tylko obok, musisz się umyć, nim wskoczysz do łóżka – powiedziała, chwytając ostatnią nadzieję, że tego nie zrobi i będzie mogła spokojnie zasnąć… - Nie ma problemu – odpowiedział i skierował się w stronę łazienki. - Ręczniki są w szafce koło wanny – powiedziała zrezygnowana. Usiadła na łóżku. Boże, w co ona się pakuje?… Musi natychmiast zasnąć, bo inaczej nie będzie miała spokoju… Wyciągnęła dla Alexa drugą kołdrę i położyła się przy brzegu łóżka. Chciała zasnąć jak najszybciej, ale nie bardzo się jej to udawało. Szum wody w łazience przypominał, że nie jest sama… A, kiedy wszystko ucichło, w napięciu oczekiwała, kiedy Alex się pojawił. Po kilku minutach drzwi otworzyły się i cicho wszedł do pokoju. Nie zapalał światła, ale bez trudu doszedł do łóżka. Wślizgnął się pod kołdrę. - Śpisz? – zapytał cicho. Nie wiedziała, czy się odezwać i milczała. Odwrócił się w jej stronę. Z całej siły zacisnęła powieki, żeby nie widział, że jeszcze nie zasnęła. Wolała nie prowokować niepotrzebnych zdarzeń… - Dobrej nocy – szepnął i ułożył się wygodnie. Joan powoli otworzyła oczy. Był odkryty i miała przed sobą wytatuowane ramię. Boże, to nie był dobry pomysł… Nie powinna była tak łatwo mu ulec… Teraz już w ogóle nie będzie mogła zasnąć. Boże, co zrobić?… Rozmyślała gorączkowo. Czuła, że drży, a jej dłonie same wyciągają się w jego kierunku. Co robić, co robić?… Coś ścisnęło ją w żołądku. Poczuła, że z tych nerwów zrobiło jej się niedobrze. Mdłości narastały i narastały, aż nie wytrzymała. Zerwała się z łóżka i pobiegła do ubikacji. Wylądowała na podłodze i zwymiotowała wszystko, co zjadła tego dnia. Czuła się fatalnie, że dała się pokonać swoim słabościom… Wstała powoli. Spojrzała w lustro. Była blada i cała się trzęsła. Opłukała twarz wodą i otworzyła drzwi do pokoju. Tuż za nimi stał Alex. Był zaniepokojony. - Dobrze się czujesz? – zapytał. - Tak – uśmiechnęła się lekko. – Coś mi zaszkodziło – nie pozwoliła się objąć i sama podeszła do łóżka. Otworzyła szafę i wyciągnęła z niej długą koszulę. - Możesz to założyć? – zapytała, podając ją Alexowi. Popatrzył na nią zdezorientowany. - Nie jest mi zimno… - Po prostu załóż ją, dobrze? - No, dobrze – odpowiedział, w dalszym ciągu nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Nałożył koszulę i wrócili do łóżka. - Może zrobić ci herbaty? – zaproponował. - Nie, dziękuję – odparła. – Śpijmy już, dobrze? - Dobrze – szepnął. – Dobranoc, Jo. - Dobranoc, Alex – odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami. Zamknęła oczy i z całej siły modliła się, żeby sen szybko nadszedł. Tym razem jej prośby zostały wysłuchane i po kilku chwilach zasnęła. Alex patrzył na nią zdezorientowany. Dlaczego tak się zachowywała?… Czy stało się coś, o czym nie wiedział?... Obudził się, bo coś go łaskotało w ramię. Otworzył oczy. To włosy Joan, rozrzucone na poduszkach, dotykały jego ramienia. Uśmiechnął się. Leżała na brzuchu z twarzą w stronę okna. Spała spokojnie. Delikatnie podniósł się i oparł na ręce. Zobaczył, że leżała zupełnie odkryta, a jej kołdra prawie cała była na podłodze. Miała na sobie krótką koszulkę i mógł wyraźnie zobaczyć to, co przed nim ukrywała. Tuż nad krótkimi majteczkami miała tatuaż. Głowę smoka. Usiadł, żeby przyglądnąć się uważniej. Spodobał mu się ten obrazek. Też kiedyś myślał, żeby sobie taką głowę wytatuować. Ale dużo większą. Rozmyślił się, kiedy zobaczył krzyż i to jego sobie wytatuował. Ale ta głowa była naprawdę ładna… Pomyślał, że gdyby wyciągnął rękę jeszcze kilka centymetrów w jej kierunku, to mógłby dotknąć tego rysunku. Nagle poczuł palące pragnienie, żeby to zrobić. I już zbliżał dłoń do jej pośladka, kiedy ona nagle obudziła się i odwróciła w jego kierunku. Szybko zorientowała się, że jest odkryta, więc złapała kołdrę i naciągnęła ją po samą brodę. Uśmiechnął się triumfalnie. - Widziałem – powiedział. - Co widziałeś? – zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. - Tatuaż – odpowiedział. Zarumieniła się po czubki włosów. - Zamiast mnie przykryć, bezczelnie gapiłeś się na mój tyłek?! – oburzyła się, co go rozśmieszyło. - Yhm… – kiwnął głową. – Obudziłbym cię za chwilę, bo chciałem go dotknąć. - Nawet mi nie mów takich rzeczy – prychnęła i wyskoczyła z łóżka. Pobiegła do łazienki, a on roześmiał się głośno. Co ona takiego w sobie miała, że zachowywał się tak, a nie inaczej?… cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, skończyłam – triumfalnie wyciągnęła ostatnią zapisaną kartkę z drukarki. – Ale jestem z siebie dumna! – powiedziała z zadowoleniem. Alex stanął obok niej. - Sama to wszystko napisałaś? – wskazał na stertę kartek, ułożonych na biurku. Skinęła głową. - Mogę przeczytać? – zapytał. - Naprawdę chcesz? Skinął głową. - Przyniosę ci jeden egzemplarz, jak już je oprawię – powiedziała. – Muszę oddać je do promotora. - Wychodzisz gdzieś? – spytał. Przyzwyczaił się już do jej obecności. Całe przedpołudnie spędzili na wesołych pogawędkach. Unikali tematów alkoholowych, a na wszystkie inne świetnie im się rozmawiało. Miał wrażenie, jakby znali się od lat… - Tak – odpowiedziała. – Zajmie mi to najwyżej pół godziny. Zostaniesz tu? - Może zrobię obiad – zaproponował. – Co ty na to? - Przyzwyczaisz mnie do takiej rozpusty i potem będzie mi tego brakowało – uśmiechnęła się. - To dobrze – roześmiał się. – Będziesz o mnie myślała. Nie odpowiedziała. Ale wchodząc do sypialni zdążyła pomyśleć, że i bez tego będzie o nim myślała. A jego tatuaże na pewno nie dadzą jej spokoju… Wróciła do salonu. Nałożyła kurteczkę dżinsową. - Niedługo wrócę – powiedziała nakładając buty. – Tylko nie odbieraj telefonu. - Dlaczego? – zdziwił się. - Możesz usłyszeć niemiłe słowa – odpowiedziała. – Mój były ciągle nie może się pogodzić, że już ze sobą nie jesteśmy i bombarduje mnie telefonami. Ostatnio, jak byli u mnie przyjaciele, to strasznie jednemu naubliżał i przyszedł tu z awanturą. Chciałabym uniknąć takiej sytuacji. - Nie boję się – Alex przybrał groźną pozę. - Nie wygłupiaj się – klepnęła go w ramię. – Ale mam nadzieję, że nie zadzwoni i nie będziesz musiał tego wysłuchiwać – wzięła teczkę z papierami. – Na razie. - Do zobaczenia – powiedział i wszedł do kuchni. Zaintrygowały go jej słowa. Nagle poczuł, że bardzo by chciał poznać tego faceta. Spotkanie z nim było by bardzo interesujące… Uśmiechnął się do swoich myśli i stanął przy kuchence. - Wróciłam! – Joan otworzyła szeroko drzwi i weszła do mieszkania. - Jestem w kuchni! – krzyknął Alex, więc rozebrała się i weszła dalej. Zapach był piękny. - Co robisz? – zapytała zaglądając mu przez ramię. - Spaghetti a’la Alexander James McLean – odpowiedział dumnie. - Pachnie wybornie… – zamruczała. Uśmiechnął się. - I tak samo smakuje – powiedział. - Jesteś bardzo pewny siebie – stwierdziła. - Nie, po prostu znam swoją wartość – odpowiedział i wyszli do salonu. Stół był już przystrojony i Joan uśmiechnęła się. - Rany, ale ty jesteś zdolny – powiedziała. - Prawda? – uśmiechnął się. Usiedli na sofie. - Prosiłeś o jeden egzemplarz mojej pracy – podała mu papiery. - Dzięki – odparł. – Przeczytam w wolnej chwili. - Chciałabym, żebyś też wyciągnął wnioski. - To się zobaczy. - No, dobrze – przytaknęła. – Ktoś dzwonił? – zapytała. - Nie – odpowiedział. I dziwnie się uśmiechał. - Na pewno? – popatrzyła na niego uważnie. - Tak naprawdę nie chcesz tego wiedzieć – odpowiedział. - Alex, odpowiedz na pytanie! – zezłościła się. – Dzwonił Justin? - Nie wiem – uśmiechnął się tajemniczo. Złapała go za ramię. - Nie przeciągaj struny! – parsknęła. – Odpowiedz! – spojrzała mu błagalnie w oczy. - Może tak, może nie – nadal się uśmiechał. - Alex! – krzyknęła, łapiąc go za koszulkę. Ich twarze były oddalone od siebie o kilka milimetrów. – Nie drocz się ze mną! Popatrzył na jej dłonie, zaciśnięte w pięści i na oczy, gniewnie w niego wpatrzone. Pomyślał nagle, że chciałby ją pocałować. Chciałby dotknąć tych miękkich ust i przekonać się, czy są tak słodkie, na jakie wyglądają… Ale zaraz skarcił się za takie myśli. Pochodzili z dwóch różnych światów i nie powinien myśleć, że kiedykolwiek może ich coś połączyć. Chrząknął. Popatrzyła na swoje dłonie i rozluźniła uścisk. - Dzwonił – odpowiedział. – Odbyliśmy bardzo interesującą rozmowę. - To znaczy? – spojrzała na niego pytająco. - Nie chciałabyś znać szczegółów – odparł. – Twoje uszy by tego nie zniosły. Ale daję ci gwarancję, że już nie będzie cię niepokoił. - Alex... – próbowała protestować. - Nie martw się – uśmiechnął się. – Obaj wyszliśmy z tego cało. - Znając ciebie, nieźle mu nagadałeś – uśmiechnęła się na tę myśl. - Powiedzmy, że nie pozostałem mu dłużny – odpowiedział. Westchnęła. - Dzięki – powiedziała. - Nie ma za co – odparł. – Polecam się na przyszłość. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zbliżał się wieczór i Alex stawał się coraz bardziej niespokojny. Nawet gra w karty nie sprawiała mu przyjemności. - Co się dzieje? – zapytała Joan, po kolejnej wygranej partii. - Muszę już iść – powiedział. - Dokąd? - Muszę wracać do domu. Mam pracę, która mnie czeka – wyjaśnił. - Więc dlaczego się tak denerwujesz? – zapytała. Przyzwyczaiła się już do jego obecności, ale wiedziała, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Choć było jej smutno, że muszą się rozstać. Alex był naprawdę fajnym człowiekiem. Gdyby tylko jeszcze przestał pić… - Wcale się nie denerwuję – zaprzeczył. - Przecież widzę – powiedziała. – Ciągnie cię do alkoholu? - Wcale nie! – wykrzyknął. Wstał. - To dlaczego się tak wściekasz? – zapytała spokojnie. - Wcale się nie wściekam! – zaprzeczył. – Tylko ty niczego nie rozumiesz! Spuściła głowę. To nie były miłe słowa. Ale wiedziała, że on w tej chwili nie jest sobą. To wychodzi ta jego zła strona. Ta, która nie umie żyć bez alkoholu. - Wytłumacz mi – powiedziała cicho. – Zrozum, że chcę ci pomóc. - Nie potrzebuję niczyjej pomocy! – krzyknął. – W ogóle nikogo nie potrzebuję! - Nie mów tak… - Nie mów mi, co mam mówić! – przyskoczył do niej, ale nie podniósł na nią ręki. – Jestem panem samego siebie i nikt nie będzie mi rozkazywał! - Właśnie, że nie jesteś panem samego siebie! – stanęła przed nim, zirytowana. – Twoim panem jest wódka! - Co ty możesz o tym wiedzieć! – popatrzył na nią ze złością. – Nigdy w ustach nie miałaś alkoholu! - Za to ty miałeś go aż nadto! – krzyknęła. Nie odpowiedział. Zebrał swoje rzeczy, porozrzucane po pokoju. - Wychodzę! – powiedział. - Tak, będzie lepiej, jeśli wyjdziesz! – krzyknęła. – W ucieczce jesteś najlepszy! - Wcale przed niczym nie uciekam, kobieto! – zawrócił, jakby chciał do niej podejść, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. – Nie mów nic o rzeczach, o których nie masz pojęcia! – dodał i trzasnął za sobą drzwiami. Stała i patrzyła na nie w milczeniu. Wiedziała, że już nie wróci. Za bardzo się otworzył i pokazał, że może być zupełnie innym człowiekiem, żeby teraz pokazać jej, że w dalszym ciągu przegrywa z alkoholem… Westchnęła. W jego życiu działo się dużo niedobrych rzeczy, ciągnął za sobą jakieś urazy z dzieciństwa i nie umiał sobie z tym poradzić. Alkohol był najłatwiejszym sposobem, żeby zapomnieć o problemach. Ale bardzo nieskutecznym. I on o tym wiedział. Ale nie chciał znaleźć innego sposobu na uporządkowanie sobie życia. A może po prostu się bał.... Joan odeszła z baru. Po wakacjach miała rozpocząć pracę w ośrodku dla trudnej młodzieży i chciała się do tego psychicznie przygotować. Dlatego postanowiła wypocząć. Całe dnie spędzała z przyjaciółmi. Wędrowali po górach, urządzali sobie leśne eskapady, ale przede wszystkim spędzali czas na plaży. Uprawiali sporty wodne i generalnie chcieli maksymalnie wykorzystać ostatnie wakacje. Alex już się nie pojawił. Joan widziała w telewizji, jak pokazywali, że zgłosił się na leczenie i strasznie ją to wzruszyło. Ucieszyła się, że nareszcie zrozumiał, że sam z tym nie wygra. Wiedziała, że miała w tym swój udział. Może malutki, ale zawsze coś. Nie szukała z nim kontaktu. On miał do niej telefon. Gdyby chciał się z nią skontaktować, zrobiłby to. Ale może lepiej, że tego nie zrobił. On miał swoje życie, ona miała swoje. Nie musieli tego jeszcze komplikować zdawkowymi spotkaniami. A obok tych tatuaży nie umiałaby przejść obojętnie... Zjechały z drogi przy plaży. Celine usiadła na ławce. - Odpocznijmy chwilkę – zaproponowała. Joan zakręciła się na rolkach. - Zmęczyłaś się? – zapytała. - Nie, jestem rześka, jak skowronek – żachnęła się. – Nie wiem, skąd ty bierzesz tyle energii. - Spójrz dookoła – zakręciła się Jo. – Jaki piękny świat! - Prawda – przytaknął, przejeżdżający obok chłopak, a one roześmiały się wesoło. - To dlaczego, w wieku dwudziestu trzech lat jesteśmy same? – zapytała Celine. - Mogłabyś nie wypominać mi mojego wieku? – oburzyła się Joan. – A kto jest sam, to jest sam. Jim ma na ciebie oko… - No, dobrze – przytaknęła, zrezygnowana. – Może coś z tego wyjdzie. Ale co z tobą? - O mnie się nie martw, dobrze? – uśmiechnęła się Joan i po raz kolejny zakręciła się na rolkach. – Cieszę się z tego, co mam. Dobrze mi z tym! - Oj, przestań! – oburzyła się Celine. – Muszę cię z kimś wyswatać. - Ani mi się waż! – zaprotestowała Joan. – Sama sobie znajdę faceta! - Dobra – ustąpiła Celine. – Masz na to dwadzieścia cztery godziny! - Hej, nie jestem aż taka zdesperowana! - Ale ja jestem! – roześmiała się Celine i wstała. – Jeśli do jutra wieczorem nie znajdziesz sobie faceta, jesteś zaproszona na randkę w ciemno. Zorganizowaną przeze mnie! - Dzięki! – roześmiała się. – Pamiętasz, że jutro Mark ma imprezę urodzinową? - Oczywiście! – zaśmiała się Celine. Ruszyły w kierunku domu. – A tam będzie mnóstwo samotnych facetów. Któryś na pewno się z tobą umówi… - Jesteś stuknięta – westchnęła Joan, kiedy wjechały na swoją ulicę. – Jeśli tylko spróbujesz mnie z kimś umówić, zarobisz w zęby. - Nie będę musiała próbować – odparła Celine. – Jeśli tylko ubierzesz ten komplecik, który ostatnio kupiłaś, sami do ciebie przybiegną. - Jesteś zboczona – parsknęła Joan. - Ja! To ty sobie wytatuowałaś różę na piersi! – oburzyła się Celine. – Że już nie wspomnę o tym smoku nad pośladkiem! W tym komplecie dokładnie wszystko widać! - Wariatka… – roześmiała się Joan i zatrzymały się przed jej blokiem. - Ale będziesz jutro, prawda? – przyjaciółka spojrzała na nią uważnie. - Oczywiście – uścisnęły się serdecznie. – I zamierzam się doskonale bawić. Z facetami, czy bez – dodała. - Z facetami – odpowiedziała Celine. – Nie ma innej możliwości. - Zobaczymy – uśmiechnęła się Joan. - No, a ja zamierzam uwieść Jima, bo coś nie może się zdecydować, biedactwo… – Celine mrugnęła figlarnie okiem i rozstały się. Joan sprawdziła pocztę i wjechała na górę. Weszła do mieszkania i z ulgą zdjęła rolki. Położyła się na sofie, żeby chwilę odpocząć, nim wejdzie do łazienki i weźmie prysznic. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj JARZEBINKO CZERWONA🖐️❤️ Ciesze sie niezmiernie,ze mamy kolejne piekne czytanko:) Dziekuje Ci kochana i czekam z utesknieniem na ciag dalszy. Przytulam cieplutko👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obserwował ją od dłuższego czasu. Zajęta rozmową z koleżanką, w ogóle nie zauważyła, że ją śledzi. Nie zmieniła się od ostatniego razu, kiedy ją widział. Była wspaniale zaokrąglona w tych wszystkich miejscach, w których powinna być. Włosy, związane w koński ogon na samym czubku głowy, radośnie podskakiwały, kiedy się śmiała… Zastanawiał się, czy po ich ostatnim spotkaniu, będzie w ogóle chciała z nim rozmawiać. Powiedział jej kilka przykrych rzeczy. I w ogóle był dla niej nieprzyjemny. Nie lubił tego drugiego gościa w sobie. Zawsze udawało mu się wygrywać w walce z tym dobrym i wtedy stawał się nie do zniesienia dla innych. Ale teraz, po miesiącu kuracji, już się go pozbył i stał się z powrotem normalnym człowiekiem. Wydawało mu się, że świat stał się bardziej kolorowy, a to on sam widział wszystko inaczej… Zaparkował przed wejściem i wysiadł z samochodu. Niepewnie wszedł do budynku, a po kilku chwilach, stanął przed jej drzwiami. Wziął głęboki oddech. Zapukał. Joan właśnie wstała, żeby pójść do łazienki, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła i otworzyła. Spojrzała na osobę, która za nimi stała i… zdębiała. To był Alex! Patrzył na nią bez słów. Choć patrzył to niedobre słowo. Gapił się na nią. A właściwie jej tatuaż, który miała tuż nad piersią. Jej też zabrakło słów. Stał w obcisłej koszulce bez rękawów i znów widziała te tatuaże… Nie, to stanowczo za dużo, jak na jeden raz… Kaszlnęła, żeby ich oboje przywołać do rzeczywistości. Popatrzył jej w oczy z uśmiechem. Wyciągnął zza siebie bukiet róż. - To dla ciebie – powiedział. Czuła, że zaschło jej w gardle. Co ten facet wyprawia?! - Dla mnie? – zapytała cicho i wpuściła go do środka. Wzięła od niego kwiaty i upajała się ich zapachem przez chwilę. Pachniały ślicznie… - Może wstaw je do wody, a potem ci wszystko wyjaśnię – powiedział. Z trudem oderwał wzrok od jej tatuażu. Boże, jak chciałby go dotknąć… Co tam, dotknąć, pocałować… Ona chyba zrobiła go specjalnie. Żeby faceci myśleli tylko o jednym… Usłyszał jej chrząknięcie i spojrzał jej w oczy, zakłopotany. - Może się ubiorę? – zapytała. Pokręcił głową. - Wyglądasz idealnie – powiedział. – Już zapomniałem, jaka jesteś piękna… - Alex… – zmarszczyła brwi. Próbowała w ten sposób ukryć swoje zakłopotanie. Jeśli on w dalszym ciągu będzie mówił takie rzeczy, to ona też powie mu o czym myśli od chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczyła jego tatuaże… A to nie będzie dobre… Znów kaszlnęła. - Przepraszam, że cię zawstydziłem – powiedział. – Przyjechałem, żeby ci podziękować. Za to, co dla mnie zrobiłaś… Popatrzyła na niego pytająco. - Pokazałaś mi, jakim byłem sukinsynem – wyjaśnił. – I zrozumiałem, że tak dalej nie można. Nie można bez końca ranić innych i niszczyć samego siebie. Nie można samego siebie przekonywać, że wszystko jest w porządku, kiedy tak nie jest. I zrozumiałem, że są inne sposoby rozwiązywania problemów. Dużo lepsze… – zauważył łzy w jej oczach i przerwał. – Co się stało? – zaniepokoił się. - Jestem z ciebie dumna – odpowiedziała. – Nie masz pojęcia, jak bardzo. Pokonałeś te złe demony i nareszcie masz odwagę pokazać swoją twarz. Wiem, ile cię to kosztowało. Może i nigdy nie piłam alkoholu, ale wiem, jak ciężko się z tego wychodzi. Niektórym się nie udaje… Cieszę się, że sobie z tym poradziłeś – uśmiechnęła się. Postanowiła, że w tej sytuacji musi być z nim szczera. – Strasznie bym chciała cię uściskać. - Co cię powstrzymuje? – widział, że się waha, ale nie znał przyczyny. Była dla niego taka dobra, wierzyła, że mu się uda, tylko on potrzebował dużo więcej czasu, żeby się o tym przekonać. Też miał ochotę przytulić ją do siebie i pocałować. Pocałować?! - Twoje tatuaże – odpowiedziała. - Coś z nimi nie tak? – zapytał, oglądając swoje ręce. - Nie widzisz, wariacie, że wręcz przeciwnie?! – spytała, zaciskając dłonie w pięści. – Boże, kiedy je widzę, to tak, jakbym dostała obuchem w głowę! Doprowadzają mnie do szału! - Mogę ci jakoś pomóc? – podszedł bliżej. Wiedział, że myślała o tym samym i to wprawiło go w wyśmienity nastrój. Ona też walczyła z takimi samymi pragnieniami… Uśmiechnął się. - Dlaczego się śmiejesz? – zapytała gniewnie. - Myślę, że wiem, jak ci pomóc – delikatnie rozluźnił jej dłonie. Potem zarzucił je sobie na szyję. – Możemy zacząć od uścisku. - Jesteś pewny? – zadrżała, czując jego dłonie na swojej talii. - Nie – uśmiechnął się. – Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy spróbowali – zbliżył swoją twarz do jej. - Mieliśmy się tylko przytulać – głośno przełknęła ślinę. Czuła jego oddech na swoich ustach i nie mogła już rozsądnie myśleć… - Zmieniłem zdanie – powiedział i pocałował ją delikatnie. Czuła, jak ziemia usuwa się jej spod stóp. Trzymał ją mocno, ale jednocześnie delikatnie. Gdyby chciała, mogłaby się wyrwać. Ale nie chciała… - Jeśli pozwolisz mi pocałować swoje tatuaże, ja pozwolę ci dotknąć swoich – mrugnął figlarnie okiem. W głowie mu się kręciło i czuł, że za chwilę eksploduje… Co ta kobieta z nim wyrabiała?!… - Pocałować? – wykrztusiła. – Ledwo stoję na nogach, jak dotknę twoich tatuaży, umrę na pewno, a ty jeszcze chcesz całować moje!… - Możemy przenieść się w wygodniejsze miejsce – uśmiechnął się lekko i wskazał głową w stronę sypialni. – Jeśli chcemy umierać, to tam nam będzie doskonale. - Jesteś szalony… – klepnęła go w ramię, ale pozwoliła wziąć się na ręce i wnieść do sypialni. Kiedy już położył ją na łóżku, a po chwili sam wskoczył obok i mogła bez przeszkód dotknąć tych wszystkich tatuaży, wiedziała, że tak wygląda szczęście… koniec. Milej lekturki! 👄🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×