Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

13.❤️❤️❤️ Jana poznałam w kawiarni. Któraś z koleżanek go przyprowadziła. Był już po studiach, miał dwupokojowe mieszkanie w Nowej Hucie. Przystojny, pozował na artystę. Zawsze otaczał się ładnymi dziewczynami. Cieszył się reputacją podrywacza. Na mnie nie zwrócił szczególnej uwagi. Za to ja na niego - tak. Szybko ustaliłam gdzie mieszka, pracuje, gdzie najchętniej przebywa. Postanowiłam go uwieść. Dwa tygodnie chodziłam jego śladami bezskutecznie. Zawsze jakaś wymalowana dziewczyna wisiała u jego ramienia. Na nocne imprezy nie miałam szans. Ciotka zawału by dostała. Postanowiłam uwieść go w świetle dnia. W niedzielny poranek wybrałam się do jego domu. Miałam nadzieje, że będzie sam. Zadzwoniłam do drzwi z biciem serca. Raz i drugi. Cisza... Zaczęłam więc stukać. W końcu musiałam się pogodzić z tym, że albo go nie ma, albo nie chce otworzyć. Wyszłam przed blok i usiadłam na ławce. Tego nie przewidziałam. Kiedy tak zastanawiałam się, co robię, podjechała taksówka. Wysiadł z niej Jan. Pijany. Zastąpiłam mu drogę. Najpierw mnie nie poznał, a potem chwycił w serdeczno-pijacki uścisk. - Monika, a to niespodzianka! Co ty tu robisz? - Przechodziłam - powiedziałam, patrząc na niego i chłodno oceniając swoje szanse. - Postanowiłam zrobić ci niespodziankę. - I zrobiłaś - śmiał się. Lekko się zataczając prowadził mnie w stronę drzwi wejściowych. - Skoro już tu jesteś, nie puszczę cię - cuchnął jak stara gorzelnia. Weszliśmy do domu. - Tak mieszkam - zawołał. - A tu śpię - pokazał rozbabrane loże. - Śniadanie już jadłem - odsunął mnie od siebie. - Teraz chcę spać. Możesz ze mną - zaproponował, rzucając marynarkę na podłogę. Bez słowa zrzuciłam żakiet, potem bluzkę. Rozbierałam się, patrząc mu prosto w oczy. Nie wyglądał na zaskoczonego. Leżał na łóżku i czekał. Położyłam się obok. Bez słowa rzucił się na mnie. To był szybki seks. Żadnych czułości. Bardziej gwałt niż miłość. Zsunął się ze mnie i w tym samym momencie zasnął. Pozbierałam swoje rzeczy. W łazience doprowadziłam się do porządku i wróciłam do ciotki. Zdążyłyśmy na sumę. Po mszy, jak zwykle, poszłyśmy do ulubionej kawiarni ciotki, gdzie spotykała się ze swoimi znajomymi. Jan znalazł mnie trzy dni później. Wyglądał na zakłopotanego. - Musimy porozmawiać - powiedział. Siedzieliśmy na plantach, patrząc na spacerujących ludzi. Był piękny jesienny dzień. - Monika, czy ja? Czy to był twój pierwszy raz? - spytał wreszcie. - Co?! - Kaśce wypadł pomidor z ręki i głośnym plaśnięciem rozbił się na podłodze. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14.❤️❤️❤️ Dobrze słyszałaś. Znalazł trochę krwi na pościeli i się przestraszył. Był pijany. Nie bardzo mógł sobie przypomnieć, co się działo. Tak jak on miał opinie podrywacza, tak ja zakonnicy. Pamiętaj o tym. - Monika, myślałam, że już nic w życiu mnie nie zaskoczy - Kasia patrzyła na przyjaciółkę z podziwem. - No i... - domagała się dalszego ciągu stojąc z nożem w ręku. - Mów. - No i miał straszne wyrzuty sumienia - kontynuowała Monika. Nie wiedział, jak ma się zachować. Chyba pierwszy raz w życiu czuł się zakłopotany. - Dlaczego to zrobiłaś? - dopytywał. - Bo... bo cię kocham - wyjąkałam czerwona ze wstydu. I uciekłam. Plan zadziałał. Teraz on chciał się ze mną spotykać. - Monika, ty wtedy miałaś dziewiętnaście lat! Dziewczynka z dobrego domu, pobożna i posłuszna rodzicom - Kaśka z przejęcia wypiła duszkiem zawartość kieliszka. - O seksie nie miałaś prawa wiedzieć niczego! Skąd u ciebie ta premedytacja, że nie powiem - perfidia? - Determinacja, moja droga - Monika też wypiła swój koniak jednym tchem. - Jakbyś kiedyś miała problemy z wyjaśnieniem słowa \'determinacja\' lub \'zdeterminowany\', spójrz na mnie. To ja. Iwo odmienił mnie całkowicie. Wszystkie nauki, wpajane mi przez rodziców, okazały się nic nie wartymi słowami. Chciałam żyć tak, jak on żył. Wyruszyć na podbój świata. Dowiedziałam się, że świat to nie tylko opłotki naszego miasteczka. Zrozumiałam, że cnotliwe panienki, grzeczne, ze spuszczona głową stoją w kącie. A te puszczalskie zdobywają świat. Nie chciałam być więcej grzeczną dziewczynką. Chciałam zdobywać świat. Mężczyzn. Chciałam zdobyć Iwo. - Idąc do łóżka z Janem? - A co miałam zrobić? Wyjść za mąż za Krzysia i pogrzebać się żywcem w miasteczku? Jan był przepustką do nowego życia. Postanowiłam wykorzystać go bez skrupułów. On też nie był święty. Miał stanowić ten wytrych, którym ja sobie otworze drzwi do wielkiego, upragnionego świata. Środkiem, dzięki któremu zdobędę wymarzony cel. A jaki to był cel? Sama nie bardzo wiedziałam. W każdym razie pewna byłam jednego. Muszę wyrwać się z miasteczka. Jego marazmu. Beznadziejności. Prowincjonalizmu. Gdzie każdy dzień był lustrzanym odbiciem poprzedniego. Gdzie szczytem marzeń był talon na \'malucha\'. Czułam, że umrę tam z braku powietrza. Potrzebowałam tlenu. Szeroko otwartych okien. Jan miał mi to umożliwić. W marzeniach już widziałam siebie jako wolną od przesądów kobietę sukcesu. Seksowną, elegancką femme fatale, na widok której mężczyźni tracą głowy. Iwo miał też stracić swoją dla mnie. Chyba to wtedy był mój cel - Monika ściskała w dłoni pusty kieliszek. - Tak wtedy czułam - dodała szeptem. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15.❤️❤️❤️ Kasia bez słowa dolała do kieliszków. Spojrzała pod światło na butelkę. Rozlała tę smętną resztkę, która ledwie zakrywała dno. Poszła do barku po następną. Przysunęła półmisek kanapek w stronę Moniki. - Jedz i mów dalej - zażądała. - Herbaty? - spytała widząc, że przyjaciółka z trudem przełyka kęsy. - Już robię - nalewała wodę do dzbanka. - No i co dalej? - dopytywała niecierpliwie. - Dalej? Jan przyszedł z wizytą do ciotki Honoraty. Ta przyjęła go jak księżna, udzielająca audiencji intruzowi. To chyba zaimponowało mu jeszcze bardziej. Ciotka ze słodyczą w głosie wypytywała go kim jest, skąd, z jakiego rodu, jakie ma koneksje i tym podobne bzdury. Jan z każdą chwilą tracił pewność siebie. Na mnie też patrzył inaczej. Zaimponowały mu stare, krakowskie koneksje. - Tymczasem ja z przerażeniem odkryłam, że jestem w ciąży. To był dla mnie cios. - Dlaczego? Przecież ciąża powinna być dla ciebie błogosławieństwem - wtrąciła Kasia. - Teraz Jan nie mógł się wykręcić od ożenku. - - Masz rację - przytaknęła Monika. - Nie mógłby, gdyby to dziecko było jego. - Na litość boską, Monika! Myślałam, że cię znam. Tymczasem okazuje się, że nie znałam cię wcale. To z kim byłaś w tej ciąży? Czyim synem jest Maciek? - No właśnie - Monika obracała kieliszek w ręce. - To nie jest takie proste. Maciek... Maciek jest mój - podniosła kieliszek. - Maciek nie ma z tym nic wspólnego. - Czekaj... Z kim lub czym nie ma nic wspólnego? Przecież chyba ma jakiegoś ojca? - Każdy ma - filozoficznie zauważyła Monika. - On też. Tyle, że to trochę skomplikowane. - Skomplikowane? - Kasia wpatrywała się w przyjaciółkę. 4. Ślub cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16.❤️❤️❤️- Monika, zadziwiasz mnie. No to z kimś byłaś w tej ciąży? - Z Krzysiem, niestety. Z Krzysiem - Monika z trzaskiem postawiła kieliszek na stole. - Wyobrażasz to sobie? Z Krzysiem. A to znaczyło, że jednak wyląduję w miasteczku. Będę żyć tak jak moi rodzice. Znasz to powiedzenie pogrzebana żywcem? Tak się czułam. Koniec marzeń, planów. Będę femme fatale w bawełnianych majtasach. Królową miasteczka. Muzą Krzysia, którego marzenia nie sięgają poza obiad na stole. Znów płakałam kilka dni. Nad sobą, swoim losem. Czułam się jak Emma Bovary. Nie chciałam jednak tak skończyć jak ona. Mariola mi pomogła. Ona zawsze widziała tylko to, co chciała widzieć. Jej obce były rozterki moralne. - Szkoda, że nie jesteś w ciąży z Iwo - skomentowała. - Miałabyś chociaż alimenty w dolarach. Skoro nie chcesz Krzysia, powiedz, że to dziecko Jana. Jaki problem? - dziwiła się. Czy wiesz, że ponad dziesięć procent mężczyzn wychowuje cudze dzieci nie wiedząc o tym? Historia stara jak świat. Nie ty pierwsza i nie ostatnia tak zrobisz - dodawała mi otuchy. Prawdę mówiąc, od początku miałam ochotę zrobić to, co sugerowała Mariola. Tylko sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Jakieś resztki przyzwoitości we mnie jednak były. Przez jakiś czas walczyłam z oporami natury wewnętrznej. Jednak wychowanie swoje robi. Bałam się mimo wszystko jakiejś piekielnej kary za grzechy. Pojechałam do domu na Wszystkich Świętych. Znów obiad rodzinny. Krzysiu grający w warcaby z moim ojcem. Ci sami ludzie z tymi samymi tekstami na cmentarzu. Nowinką było, że zmarła stara Kusiowa, a jej dzieci walczą o spadek w postaci drewnianego domku. Proboszcz na obiedzie dopytujący bezustannie, kiedy damy na zapowiedzi i czy przypadkiem - Broń Boże, żeby nie - dotrzymujemy czystości przedmałżeńskiej. - Teraz co i raz muszę dawać zezwolenie - mówił, spoglądając na nas groźnie - na śluby pod przymusem. Panny młode w wiankach, które dawno straciły. Młodzież potrzebuje autorytetu, przykładu. Wy będziecie takim przykładem dla innych - grzmiał przy stole. - Monisia zawsze była uosobieniem wszelkich cnót. Za zdrowie rodziców, którzy ją tak dobrze wychowali - wzniósł toast winem domowej roboty. Krztusiłam się, pijąc kompot. Ja w roli przykładu dla młodych panien! Wzruszony Krzysiu nawet nie próbował mnie pocałować. - Jakoś przebłagamy proboszcza - szeptał mi do ucha, pojęcia nie mając o naszym dziecku. Nie miałam ochoty błagać nikogo o cokolwiek. Postanowiłam, że wmówię Janowi, iż to jego dziecko. Mariola miała racje. Nie ja pierwsza tak zrobię. W miasteczku czułam się jak przybysz z obcej planety. Ja tam już nie należałam. Jan dawał mi nadzieję na lepsze życie - skoro nie mogłam mieć Iwo. Sam wykształcony, nie będzie zabraniał mi studiować. Pozujący na kogoś z artystycznej bohemy nie zamknie mnie w czterech ścianach domu. To była kalkulacja, nie miłość. I nie zawiodłam się. Na wieść o dziecku wprawdzie nie wykazał nadmiernego entuzjazmu, ale - jak stwierdził - Czas się ustatkować tak czy owak - a jeśli już, to dlaczego nie ze mną. - Pobierzemy się - oświadczył po namyśle. Tylko o ślubie kościelnym słyszeć nie chciał. Wiedziałam, że sprawię rodzicom zawód. Nie wiedziałam, że złamię im serca na zawsze. Tego nie przewidziałam. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17.❤️❤️❤️ Zresztą, chcę być szczera. Wtedy byłam skłonna zapłacić każda cenę, żeby wyrwać się z miasteczka. Tak ja mówiłam, Jan o kościelnym ślubie słyszeć nie chciał. Dla moich rodziców z kolei inny się nie liczył. Próbowałam go przekonać - bezskutecznie. Załamałam się. Dla moich rodziców życie na „kocią łapę”, jak nazywali związki zawarte w urzędzie, było gorszą hańbą niż panieńskie dziecko. Awantury o ślub kościelny spowodowały, że Jan zaczął się wycofywać z obietnicy małżeństwa. Wpadłam w panikę. - Co ja zrobię? - wypłakiwałam się Marioli. - Przecież nie wrócę z bękartem do rodziców. Ciotka Honorata mnie wyrzuci z domu. - Dasz sobie radę - Mariola zawsze widziała jakieś wyjście z sytuacji. Nawet tam, gdzie go nie było. - Pójdziesz do pracy, wynajmiesz mieszkanie i jakoś to będzie - pocieszała. - Gdyby to było dziecko tego przystojnego marynarza to przynajmniej nie martwiłabyś się z czego będziesz żyć - dodawała. Gdyby! Przecież z pensji bibliotekarki nie wynajmę mieszkania. Zresztą, kto je wynajmie pannie z dzieckiem? Za co będę żyć? I wtedy wpadałam na szatański pomysł. Napisałam do Iwo list. Poinformowałam go, że jestem w ciąży, że sprawy się skomplikowały. Nie, niczego się od niego nie domagałam. Napisałam, iż dam sobie jakoś radę. Pamiętam przecież, że lojalnie uprzedził mnie, iż jest żonaty. Odpowiedź przyszła, jak byłam już oficjalnie zaręczona z Janem. Iwo odpisał mi, że będzie łożył na dziecko pod jednym warunkiem: nie będę domagać się od niego oficjalnego uznania go. On ma szczęśliwa rodzinę, której nie chce rozbijać. Mam założyć konto w banku, a on będzie mi przysyłał regularnie alimenty. Miałam też te pięćset dolarów od niego. Nie wydałam ich, bo jak? Wszystkie prezenty, które mi podarował, nadal leżały w walizkach w mieszkaniu Marioli. Założyłam dolarowe konto. Iwo dotrzymał słowa. Zasilał je konto regularnie. - Poczekaj - Kasia z wrażenia aż się zakrztusiła. - To napisałaś, że to jego dziecko? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-19.❤️❤️❤️ Tak. Widzisz, zaraz po naszym rozstaniu Iwo wypłynął w ośmiomiesięczny rejs. Zakładałam, iż nie będzie zbyt dociekliwy. Bardzo zależało mu na rodzinie. Kochał żonę, dzieci. Ja byłam tylko przygodą. Alimenty za uniknięcie skandalu i małżeńskich komplikacji to była niewygórowana cena. Zgodził się płacić mi za milczenie. - No, no! Jak na dziewiętnastoletnią panienkę z dobrego domu to zaskakujące zachowanie. Jakie ty książki czytałaś? Skąd te pomysły? - Z rozpaczy. Ja naprawdę nie wiedziałam, co mam robić. Oczywiście, najprościej byłoby wyjść za mąż za Krzysia. Proboszcz udzieliłby nam rozgrzeszenia, rodzice zachwyceni perspektywą posiadania wnuka wybaczyliby nam bez słowa. Tylko że ja nie chciałam Krzysia. Jan po długich namowach zgodził się złożyć wizytę moim rodzicom. Ja nic im nie mówiłam. Ze strachu napisałam tylko, że przyjadę z niespodzianką. I żeby nikogo w ten dzień nie zapraszali. Zjawiliśmy się w sobotę na obiad. Rodzice patrzyli na Jana bez cienia sympatii. Już od pierwszego momentu zaczęli coś podejrzewać. Usiedliśmy do stołu. Jan bez wstępów oświadczył, że prosi o moja rękę, bo jestem w ciąży. Zapadła cisza. - Monika, to prawda? - chciał się upewnić ojciec. Gdyby wzrok mógł zabijać, padłabym trupem na miejscu. Przytaknęłam. Spuściłam głowę. Nie miałam odwagi spojrzeć na matkę. - Jak pan to sobie wyobraża? - zagrzmiał ojciec, z furią ciskając łyżkę na stół. Nigdy nie widziałam go zdenerwowanego. Nigdy nie podnosił głosu. Teraz ledwo hamował się, żeby nie krzyczeć. Jan spokojnie wyjaśnił, że dlatego tu jest, bo jest człowiekiem honoru. Skoro jestem w ciąży - on się ze mną ożeni. Jest dorosły, ma mieszkanie i pracę - utrzyma rodzinę. - Pan? Człowiekiem honoru? Uwiódł pan niewinną dziewczynę i śmie mówić o honorze? Myślałam, że ojciec dostanie apopleksji. - Jak mogłaś nam to zrobić? - wyszeptała blada jak ściana matka i wyszła z pokoju. Płakałam. Głowę spuściłam jeszcze niżej. Chciałam uciec, ale nie miałam siły wstać. Jan też się zdenerwował. - Nie ma powodu robić scen i awantur - stwierdził wstając od stołu. - Nie ma powodu?! - ojciec szarpnął krawat, jakby go dusił. - Jeszcze raz pytam, jak pan to sobie wyobraża? Na wieść, że planujemy ślub cywilny, poczerwieniał, walnął pięścią w stół i krzyknął: - Tego już za wiele! Moja córka nie będzie żyć na kartę rowerową! - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zabrakło mu głosu. Zaczął się naprawdę dusić. Wpadła z krzykiem matka. Jan się przestraszył, że będzie miał go na sumieniu. Rzucił się na ratunek. Ja siedziałam jak sparaliżowana. Obiadu nie jadł nikt. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19.❤️❤️❤️____________powyzszy post byl 18 Kiedy ojciec doszedł do siebie i zaczął znów normalnie oddychać, Jan przestraszony nie na żarty oświadczył, że skoro to takie dla nas ważne, on właściwie nie ma nic przeciwko kościelnemu ślubowi. - Dla nas ważne a dla pana nie? - spytała cicho matka. Myślałam, że serce mi pęknie z rozpaczy, jak patrzyłam na moich rodziców. Runęły ich tak pieczołowicie pielęgnowane marzenia o spokojnej starości wśród wnuków. Jan tutaj nie pasował, to nie był ich wymarzony zięć. Wiedziałam, że mi nigdy nie wybaczą. Zdrady, Krzysia, którego ubóstwiali, sprzeniewierzenia się wszystkiemu, co mi od zawsze wpajali. Patrzyli na mnie z takim wyrzutem, że serce mi pękało. Na następną niedzielę zaprosili jednak Jana z jego rodzicami, bo skoro już doszło do czego doszło - jak smutno stwierdził mój ojciec - to jakoś trzeba będzie z tym żyć. Prosto z mojego domu pojechaliśmy do jego rodziców. Patrząc na nich zaczynałam dopiero rozumieć Jana. To byli inni ludzie i inny świat. Matka Jana, kobieta na wskroś światowa, wyglądała jak moja koleżanka. Ubrana w młodzieżowe ciuchy, wymalowana, z burzą rudych włosów przywitała mnie serdecznie w progu. Ojciec, duchem nieobecny naukowiec, przywitał się z roztargnieniem. Wieścią o planowanym przez nas ślubie oboje nie wydawali się zaskoczeni. - Monika, musisz być naprawdę wyjątkowa, skoro nasz syn zmienił poglądy na małżeństwo - ojciec pokiwał z uznaniem głową. Matka Jana perspektywą posiadania wnuka nie wydawała się być zachwycona, ale też starała się nie dać tego po sobie poznać. Zaproszenie do moich rodziców przyjęli bez wahania. - Cieszę się, że poznamy się bliżej - powiedziała moja przyszła teściowa. Mieszkali w dużym mieszkaniu, pełnym książek i obrazów. U mnie w domu były haftowane serwetki, szydełkowe narzuty i wypolerowane kryształy za szkłem. Tutaj nieład, czasopisma rzucone za fotelem, papierowe serwetki i uginające się pod stosem książek biurko pod oknem. - Postanowiliśmy - powiedział z wahaniem Jan - że weźmiemy ślub kościelny. - O - ucieszyła się jego matka - biała suknia, wianek mirtowy, ksiądz i druhny trzymające welon. Stary kościółek, zapach świec, organy. Jak romantycznie! - wzruszyła się. Dla nich to był szczegół bez znaczenia. W tej ceremonii widzieli jedynie malowniczą scenerię. Wiedziałam, że te dwa światy - moich i jego rodziców - nigdy się do siebie nie zbliżą. Było mi przykro, ale już za późno było na żal. Przy obiedzie w zasadzie mówiła tylko matka Jana. Moja podawała do stołu i nie mogła zdobyć się nawet na nikły uśmiech. Mój ojciec zadawał pytania prokuratorskim tonem. Pozycja ojca Jana nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Moja matka na wieść, że rodzina bez żenady przyznaje się do tego, iż nie chodzi do kościoła, cierpiała w milczeniu. - Świetnie pani gotuje - starała się jej przypodobać matka Jana. - I wszystko domowej roboty - zachwycała się. - My jesteśmy rodziną, hołdującą wartościom tradycyjnym. Monika tak właśnie została wychowana - oświadczył mój ojciec. Uzgodnili szczegóły wesela. W zasadzie to moi rodzice przedstawili scenariusz, a rodzice Jana zaakceptowali bez zastrzeżeń. Mój przyszły teść zobowiązał się pokryć połowę kosztów. Mój ojciec z godnością odmówił. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- W takim razie damy te pieniądze młodym na zagospodarowanie się - rozstrzygnął sprawę ojciec Jana. Na ślubie moja matka płakała jakby to był pogrzeb. Bo dla niej był. Pogrzeb jej marzeń i nadziei. Ojciec stał z kamienną twarzą. Oczywiście, rodzice Krzysia nie przyszli. On sam gdzieś wyjechał. Wesele przypominało stypę. Nawet najbardziej rozrywkowi goście ze strony Jana tracili humor, patrząc na zaciśnięte usta i skrzywione twarze moich rodziców. Wiedziałam, że rodzice nie wybaczą mi tego nigdy. Po mojej stronie stała tylko ciotka Honorata. Na wieść o tym, co się stało spytała mnie: - Czy ty Jana naprawdę tak bardzo kochasz? Pokiwałam potakująco głową. - To walcz o swoje uczucie - powiedziała z mocą. - Nie pochwalam tego, co zrobiłaś, ale skoro go kochasz, walcz o swoje szczęście. Nie daj go sobie odebrać, bo będziesz tego żałowała całe życie. Nawet próbowała przekonać moich rodziców, żeby wybaczyli mi to, co zrobiłam, skoro zrobiłam to z miłości. Niestety, nie potrafiła ich przekonać. Za to oni zaczęli ją obwiniać za to, co się stało. - Gdybyś lepiej pilnowała naszej córki - powiedziała cicho matka - nie doszłoby do tego. Ciotka poczuła się tak urażona, że więcej się z nimi nie spotkała. - Zamieszkałam z Janem. Tę część mojego życia znasz już dość dobrze - zwróciła się do Kasi. - Tak mi się wydawało. Byłam przekonana, że ciebie też znam. Ileśmy to godzin przegadały - zaśmiała się Kasia. - A teraz widzę, iż wcale cię nie znałam. Nie podejrzewałabym nawet, że kryjesz takie tajemnice. Musze powiedzieć, iż zadziwiasz mnie. - Poczekaj, zanim całkowicie zmienisz o mnie zdanie i potępisz moje postępowanie. Poczekaj, bo to nie koniec. cdn PS Odpoczne sobie,,,,wychodze!:D Bedzie cd,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21.❤️❤️❤️ Monika sięgnęła po kieliszek. - Nalej nam - poprosiła. - Na trzeźwo chyba nie starczy mi odwagi dokończyć tej spowiedzi. - Nalać mogę, czemu nie, a potępiać cię nie mam zamiaru. - Naprawdę? - Moja droga, kto jak kto, ale ja życie znam. Dwadzieścia pięć lat temu byłaś inną osobą, robiłaś to co uważałaś za słuszne. Teraz nie ma sensu zastanawiać się, czy to było słuszne, czy nie. Było i koniec. Nie należy żałować przeszłości i rozpamiętywać jakichś starych grzechów. Z przeszłości trzeba jedynie wyciągać wnioski. Któż z nas jest całkowicie bez grzechu - stwierdziała filozoficznie. - Nie mam zamiaru potępiać cię, Monika, ani oceniać. Twoja historia jest tak frapująca, że jedyne o co proszę to ciąg dalszy. Co tam jeszcze chowasz w zanadrzu? Jan był dobrym mężem. Miły, zabawny. Tyle, że nie zamierzał porzucać kawalerskich przyzwyczajeń. Znikał na całe dnie, a często i noce. Przysięgał, że mnie nie zdradza, ale nie będzie przecież narażał zdrowia naszego dziecka, zabierając mnie z sobą na imprezy. Nie robiłam mu wyrzutów. Skoncentrowałam się na nauce. Chciałam skończyć szkołę, mieć zawód. Dla Jana oczywiste było, że pójdę do pracy. Często odwiedzałam ciotkę Honoratę. Odkąd wyszłam za mąż i byłam w ciąży, zbliżyłyśmy się do siebie. Ciotka od początku uczyła mnie francuskiego. Zawsze rozmawiałyśmy w tym języku w domu. To ona namówiła mnie, żebym zaczęła studiować romanistykę. Dzięki niej nie miałam czasu myśleć o niczym innym. Moje studium, lektury narzucone przez ciotkę, jej odpytywanie mnie z zadanego materiału nie pozostawiały czasu na roztkliwianie się nad sobą. Jestem jej ogromnie wdzięczna za to, co dla mnie zrobiła. Na Uniwersytet Jagielloński dostałam się bez przeszkód. Maćka urodziłam w czerwcu, egzaminy zdałam w lipcu. W wakacje zajmowałam się tylko Maćkiem. Od października zaczęłam studiować i pracować w bibliotece. Dzieckiem, na szczęście, zajęła się sąsiadka. Mieszkała dwa piętra wyżej. Miała dwoje dzieci. Jedno tylko miesiąc starsze od Maćka. Jej mąż pracował razem z Janem. Nawet się ucieszyła, że dorobi sobie nie wychodząc z domu. Bo ona nie chciała iść do pracy. - Miejsce matki jest przy dzieciach - powtarzali oboje z mężem. Mnie było to na rękę. Mogłam robić to, co chciałam. Przez pięć lat w zasadzie to ona wychowywała Maćka. My z Janem byliśmy rodzicami z doskoku. Każde z nas miało własne życie, dziecko było miłą rozrywką w niedzielę. A i to nie w każdą. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22.❤️❤️❤️ Moi rodzice odwiedzili nas tylko raz. Źle się czuli w naszym domu. Nie potrafili zaakceptować Jana. Pamiętam jak matka zobaczyła moją bieliznę w łazience. - Przyzwoita kobieta nie nosi czegoś takiego - zawyrokowała. - Czy on cię naprawdę szanuje? Ja też odwiedzałam ich coraz rzadziej. Nie mogłam znieść wyrzutu w ich oczach. Skończyłam studia, podjęłam pracę w szkole. Moi sąsiedzi wyprowadzili się. Sąsiadka urodziła trzecie dziecko i kupili domek na wsi. Zawsze marzyli o takim życiu, od jakiego ja uciekłam. Maciek jakby się dopiero dla nas urodził. Już nie było go komu podrzucić na dzień czy dwa. Teraz mieliśmy obowiązki. Odprowadzić go do przedszkola, we właściwym czasie odebrać. Przynajmniej jedno z nas musiało być z nim w domu. Kiedy zachorował trzeba było brać zwolnienie z pracy. Nasze życie zaczęło się komplikować. Janowi szczególnie trudno było raptem się ustabilizować. Zmienić wieloletnie nawyki. Jan był świetnym kompanem do zabawy, ale jeśli chodzi o obowiązki, nigdy nie można było na nim polegać. Ja też nie byłam idealną matką. Miałam żal, że to ja muszę być stale w domu. Gotowałam obiady, nie mając pewności czy mój małżonek się na nich zjawi. Maciek był bardzo absorbującym dzieckiem. - No, a Iwo? - spytała Kasia. - Co z nim? - Nic. Miałam wyrzuty sumienia. Napisałam mu, że wyszłam za mąż za kogoś, kto zaakceptował nasze dziecko, więc teraz nie musi mi już przysyłać alimentów. Odpisał, iż bardzo się cieszy, że ułożyłam sobie życie, życzy mi szczęścia, na dziecko jednak płacić będzie. I płacił. Regularnie. Dolarowe przekazy przychodziły co miesiąc. W banku podałam adres ciotki Honoraty. Jej powiedziałam, iż to moje konto, na które wpływają pieniądze za korepetycje. Zrozumiała, że kobieta powinna mieć swoje pieniądze, nie uzależniać się całkowicie od męża. Nie pytała o nic. Kasia kręciła głową. - I na co je wydawałaś? - dopytywała. - Nie wydawałam. Przez lata ich nie ruszałam. Nie miałam odwagi. Bo co miałam powiedzieć Janowi? Doskonale wiedział, że od rodziców nie dostaję nic, a ciotka Honorata sama ledwo wiązała koniec z końcem. Oficjalnie miałam tylko moją nauczycielską pensję. Odkąd sama zaczęłam zajmować się Maćkiem, przestałam też udzielać korepetycji. Więc jak mu miałam wytłumaczyć, skąd są te pieniądze? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
23.❤️❤️❤️ - Nie wydawałam. Przez lata ich nie ruszałam. Nie miałam odwagi. Bo co miałam powiedzieć Janowi? Doskonale wiedział, że od rodziców nie dostaję nic, a ciotka Honorata sama ledwo wiązała koniec z końcem. Oficjalnie miałam tylko moją nauczycielską pensję. Odkąd sama zaczęłam zajmować się Maćkiem, przestałam też udzielać korepetycji. Więc jak mu miałam wytłumaczyć, skąd są te pieniądze? Mój ojciec miał pierwszy zawał. Pojechałam do rodziców na kilka dni z Maćkiem. Ich świat się zawalił, odkąd ja ich zdradziłam. Całe życie pielęgnowali marzenie o słodkiej córeczce. A gdy już wreszcie się mnie doczekali, zaplanowali mi całe życie. Więc kiedy ja zaczęłam realizować swój scenariusz - ich życie legło w gruzach. Stracili cel, radość, chęć do życia. Zostało im tylko rozczarowanie, żal, poczucie wychowawczej klęski. Mój widok tylko te uczucia potęgował. Nie potraili nawet przełamać swojej niechęci do Maćka. Wnuka, o którym zawsze marzyli. Ale w ich marzeniach ojcem wnuka miał być Krzysiu. Zięć, który grałby z ojcem w warcaby, a matce pomagał w ogródku. Tymczasem z Janem nigdy nie znaleźli wspólnego języka. Maćka właściwie nie znali. Swoją niechęć do Jana przelewali bezwiednie na niego. Próbowałam być dobrą córką, ale moje wysiłki z góry skazane były na niepowodzenie. Matka nie potrafiła ukryć żalu do mnie. Jej zdaniem, to przeze mnie ojciec dostał zawału. Nigdy nie powiedziała mi tego głośno, ale czułam, że tak myśli. Z Krzysiem, chociaż mieszkał w miasteczku z rodzicami, nie widywałam się. W czasie moich rzadkich wizyt schodziliśmy sobie z drogi. Wiedziałam, że ożenił się i ma dwoje dzieci.. Ojciec zmarł, kiedy Maciek szykował się do komunii. Matka została sama. Nie chciała przeprowadzić się do nas, chociaż proponowałam jej to nie raz. Mieliśmy już większe mieszkanie, mogliśmy dać jej osobny pokój. Nawet Jan próbował ją przekonać, niestety, bezskutecznie. - Tu się urodziłam i tu umrę, powtarzała. -Kto będzie pielęgnował grób twojego ojca? - pytała oskarżycielsko. - Ty o nasze groby na pewno nie zadbasz - mówiła z wyrzutem. -Dopóki ja żyję, będzie inaczej. Nie żyła długo. Bez ojca jej życie zupełnie straciło sens. Codziennie przesiadywała na cmentarzu lub w kościele. Tak mijały jej dni. Nie uprawiała ogródka, straciła zainteresowanie nawet swoimi kwiatami. Potrafiła godzinami wpatrywać się w okno, rozpamiętując przeszłość. O tym, że jest ciężko chora, dowiedziałam się od Krzysia. Okazało się, że to on jej pomagał. Opiekował się nią, ale na jej prośbę nie mówił mi, jak bardzo jest z nią źle. Dopiero kiedy już było tragicznie, powiadomił mnie, zresztą wbrew jej woli. Przyjechałam w ostatniej chwili. - Mamo - całowałam ją po rękach - wybacz mi - prosiłam. - Niech ci Bóg wybaczy, ja nie potrafię - to były jej ostatnie słowa. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
24.❤️❤️❤️ Maciek zdał do renomowanego liceum. Rodzice Jana w nagrodę zabrali go na całe wakacje do Anglii. Mój teść wykładał w jakiejś tamtejszej wyższej szkole. My na urlop nie wyjechaliśmy. Jan miał już swoją własną firmę i był zajęty. Ja miałam wakacje, więc postanowiłam spędzić trochę czasu w domu rodziców, który po śmierci mamy stał zamknięty. Tylko Krzysiu zaglądał tam od czasu do czasu. Nie miałam serca sprzedać domu, choć Jan mnie namawiał, bo pieniądze były mu potrzebne. Nawet zastanawiałam się, czy nie wypłacić moich dolarowych oszczędności od Iwo, ale jakoś stale odkładałam tę decyzję. Powiedziałam Janowi, że wreszcie na spokojnie przejrzę zawartość domu. Zastanowię się, co zabrać i chyba w końcu wystawię go na sprzedaż. Siedziałam na podłodze obłożona albumami ze zdjęciami, zatopiona całkowicie we wspomnieniach. Tak zastał mnie Jan, który postanowił zrobić mi niespodziankę i przyjechał. Widząc, co robię, postanowił pójść na spacer. Wstąpił do baru, wypił kilka drinków, a po powrocie, oświadczył, że położy się spać. Nie wszystkie zdjęcia były powklejane do albumów. Znalazłam kilka dużych kopert z luźnymi fotografiami. Rozsypałam je na dywanie. Prawie na każdym z nich ja z Krzysiem. Od zabawy w przedszkolu, przez szkołę podstawową, aż do średniej. Całe moje życie w miasteczku to byli rodzice i Krzysiu. Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z zamyślenia. Otworzyłam. W progu stał Krzysiu. Zupełnie jakbyśmy się porozumieli telepatycznie. - Mogę wejść na chwilę? - spytał. - Jasne, właśnie wspominam nasze wspólne lata - zaprosiłam go do środka. Sposępniał patrząc na nasze zdjęcia. Nie rozmawialiśmy z sobą od czasu, kiedy postanowiłam być z Janem. Toteż na początku rozmowa nie bardzo nam się kleiła. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25.❤️❤️❤️ - Twój mąż w domu? - zapytał. - W domu, śpi. Zmęczony - wyjaśniłam. - Napijesz się kawy? - zaproponowałam. Zrobiłam kawę i po solidnym drinku. - Przyszedłem spytać cię, co zamierzasz zrobić z domem - zaczął Krzysiu po długiej chwili milczenia. - Jesteś zainteresowany? - wyrwało mi się. Popatrzał na mnie z wyrzutem. - Nie mógłbym tu mieszkać - powiedział cicho. - No tak, przecież mieliśmy tu mieszkać razem, były plany zrobienia osobnego mieszkania dla nas na piętrze - ugryzłam się w język. - Moja siostra jest zainteresowana - przerwał milczenie Krzysiu. - Rozwiodła się i teraz z dwójką dzieci mieszka u nas. Postanowiła zostać w miasteczku. Już sobie znalazła pracę, a teraz szuka jakiegoś mieszkania. Ten dom bardzo jej się podoba. - To nawet dobrze się składa, bo zdecydowałam że wystawię go na sprzedaż. W ten sposób będę miała problem z głowy. - Myślałaś już o cenie? Spytał nie patrząc na mnie. - Nie, nie zastanawiałam się nad tym. A ile proponuje twoja siostra? - Wiesz co, najlepiej będzie jak uzgodnicie to miedzy sobą, powiedział wstając z fotela. - Miło było cię widzieć. - Krzysiu, poczekaj, złapałam go za rękę. Przecież spędziliśmy z sobą kawał życia. Nasze najlepsze lata. Porozmawiajmy. Nie moglibyśmy znów zostać przyjaciółmi? Nie chciałam żeby tak po prostu sobie poszedł. - Nie wydaje mi się, spojrzał mi w oczy. Nie wyobrażam sobie siebie w roli twojego i twojego męża przyjaciela. - Nawet nie podziękowałam ci za to, że opiekowałeś się moją matka, szepnęłam. - Nie ma o czym mowić. Wyszliśmy przed dom. Siedliśmy na schodkach. „Ile razy tak siedzieliśmy?” - przemknęło mi przez głowę. - Widziałam twoją żonę -zaczęłam. - Szczęśliwy jesteś? - A ty? - odparował pytanie. - Masz do mnie żal - stwierdziłam. - Mam. Przykro mi to mówić, ale mam. - Nawet teraz, kiedy jesteś żonaty i masz dwoje dzieci? - Dwie córki - sprostował. - Nawet teraz. - Widzisz... - chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale co mogłam powiedzieć? Zrozumiał i przerwał mi: - Nie musisz się tłumaczyć. Ja tylko się zastanawiam, w czym on okazał się lepszy ode mnie. Przecież byliśmy razem. Mówiłaś, że jesteś ze mną szczęśliwa i raptem on. Spałaś z nami obydwoma na zmianę? Przeprowadzałaś jakieś testy, kalkulacje? Ile razy żałowałem, że Maciek nie jest moim synem. Przepraszam - zreflektował się - nie mam prawa pytać cię o nic. - Nie chciałam wrócić do miasteczka - wyznałam prawdę - za żadne skarby. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
26.❤️❤️❤️ - To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Przecież mogliśmy wyprowadzić się dokądkolwiek. Byłem przekonany, że to ty nie wyobrażasz sobie życia gdzie indziej. Widać nie znaliśmy się tak dobrze jak nam się wydawało. - Widać. Krzysiu, przecież to ty nigdy nie chciałeś opuścić miasteczka. - Ja? - roześmiał się. - Odrzuciłem propozycję pracy w Słupsku. Dla ciebie. Kolega z wojska proponował mi spółkę. - Nigdy o tym nie mówiłeś. - Przecież ty nie wyobrażałaś sobie życia bez mamusi i tatusia. - Jak widać, wyobrażałam sobie. - Właśnie widzę - Krzysiu wstał. - Pójdę już, nie ma co rozdrapywać starych ran. Nie doszedł do furtki, kiedy zobaczyliśmy jego siostrę. - Przechodziłam - zaczęła - i proszę, jakie spotkanie. - Wejdź - zaprosiłam. - Krzysiu mówił mi, że jesteś zainteresowana domem. - Jestem. - To dobrze się składa, nie musze szukać kupca. Myślałaś o jakiejś cenie? - spytałam. - To ty sprzedajesz dom - roześmiała się siostra Krzysia. - Ty zaproponuj. - Nie mam pojęcia - wyznałam szczerze. - Dom stary, wymaga remontu, ceny w miasteczku na pewno się różnią od tych w Krakowie. O jakiej sumie myślałaś? - Szczerze mówiąc pytałam tu i tam - powiedziała po chwili. - Gdybyś zgodziła się sprzedać za pięćdziesiąt pięć tysięcy, mogłabym ci zapłacić od ręki. - To załatwione - powiedziałam bez namysłu. - Skoro uważasz, że ten dom tyle jest wart możemy nawet jutro iść do notariusza. - Poważnie? - Najzupełniej. - Monika, to wspaniale! Siedzę rodzicom i Krzysiom na karku już prawie pół roku. To cudownie! Zostawiasz meble? - Wszystko. Zabiorę tylko pamiątki. - To ja ci dopłacę - siostra Krzysia była uszczęśliwiona. - Nie musisz, to nie antyki. Niewiele warte. To do jutra. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
27.❤️❤️❤️ Patrzyłam, jak odchodzą oboje. Ona aż podskakiwała z radości, Krzysiu szedł ze spuszczoną głową. - Nie miałam pojęcia, że Jan słyszał naszą rozmowę. Byłam przekonana, że śpi. - Teraz zaczynam rozumieć dlaczego się rozwiedliście - wtrąciła Kasia. - Jan dowiedział się prawdy. - Właśnie. Długo nic nie mówił, a ja niczego nie podejrzewałam. Słyszał nie wszystko, ale wystarczająco, żeby nabrać podejrzeń. Najpierw zaczął się bacznie przyglądać Maćkowi. Maciek, jak wiesz, jest podobny do mnie. Każdy mógłby być jego ojcem. Na szczęście. W tajemnicy studiował fotografie Krzysia z różnych okresów jego życia. Nie mógł uwierzyć, że tak perfidnie go oszukałam. Przecież był przekonany, że jest moim pierwszym i jedynym mężczyzną. Wreszcie postanowił poznać prawdę. Cały czas w tajemnicy przede mną wysłał gdzieś do badania próbki DNA. Wyniki, oczywiście, wykluczyły jego ojcostwo. - Wyobraź sobie, że on nadal nie wierzył. W końcu te badania dopiero zaczynały wchodzić w życie. Dla sądów to wtedy jeszcze nie były dowody. Sam też poszedł na badania. A na dodatek odkrył istnienie mojego dolarowego konta. Ciotka była już bardzo chora. Opiekowały się nią pielęgniarki, ale my wpadaliśmy prawie codziennie do niej. No i pewnego dnia zobaczył na komodzie list adresowany do mnie. Z banku. Otworzył i zdębiał. Chciał wiedzieć, jak mogłam ukrywać przed nim ten fakt i od kogo są te pieniądze. Tego dowiedział się także. Maciek był w maturalnej klasie, kiedy mój mąż odkrył swoje karty. Siedzieliśmy wieczorem sami w naszym ogromnym mieszkaniu. Jan włączył naszą ulubiona płytę, nalał whisky do szklanek. Zapowiadał się miły, romantyczny wieczór we dwoje. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-28.❤️❤️ Wiem wszystko - powiedział, patrząc mi w oczy. - Maciek nie jest moim synem tylko Krzysia. Przy okazji dowiedziałem się, że ja w ogóle nie mogę mieć dzieci. Komplikacje po śwince. Wiem, od kogo dostajesz regularnie dolarowe przekazy. Tylko nie wiem, niestety, za co. Dowiem się tego od ciebie, czy mam spytać nadawcę? Szklanka wypadła mi z ręki. Tego się nie spodziewałam. Jan bez słowa położył przede mną dwie koperty. Jedna w wynikami DNA, druga z dowodami na to, że jest bezpłodny. - I co moja piękna? - spytał. - Dowiem się szczegółów z twojej mrocznej przeszłości dobrowolnie, czy będziemy brudy prać przed sądem? To był długi wieczór. Jan spokojnie wysłuchał mojej spowiedzi. Nie dał po sobie poznać, jak bardzo go dotknęłam. - Dam ci szansę na polubowne załatwienie sprawy - usłyszałam jego zmieniony głos. - Maciek zostanie moim synem. Jemu nie zamierzam komplikować życia, on nic tu nie zawinił. Pojedzie, jak było ustalone, na studia do Anglii. Aty, moja dziewico, jak tylko on wyjedzie, wyprowadzisz się stąd. Nie interesuje mnie dokąd, Przypuszczam, że do ciotki Honoraty. Te dolary są twoje. Domyślam się, że zarobiłaś je uczciwą pracą - nie mógł darować sobie złośliwości. - Natomiast wszystko inne moje. Zrzekniesz się notarialnie praw do naszego mieszkania, mojej firmy, pieniędzy na koncie. Jednym słowem, zrzekniesz się praw do wszystkiego. I dopiero potem weźmiemy rozwód. Bez orzekania o winie. Za obopólnym porozumieniem stron. Jasne? - Zgodziłaś się? - A co mogłam zrobić? Potulnie zgodziłam się na wszystkie warunki. Byłam szczęśliwa, że Maciek nie dowie się o niczym. - A Krzysiu? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29.❤️❤️❤️- Jemu też nie było sensu jeszcze bardziej komplikować życia, skoro Maciek miał pozostać synem Jana. - Ciotka Honorata zmarła. Okazało się, że mieszkanie zostawiła Maćkowi. Mnie zapisała prawo do mieszkania w nim tak długo, jak to będzie konieczne. Gdybym wyszła ponownie za mąż, mam je opuścić. - Coś takiego! - Kasia nie mogła usiedzieć spokojnie. - Czyli masz tutaj bardzo ograniczone prawa. - Bardzo. Mogę mieszkać tak długo, jak długo będę sama. I jak długo będzie to tolerował mój syn. - A co on na to? - Na razie nie jest zainteresowany. Skończył studia, znalazł w Londynie pracę. Ale sama wiesz, jak to jest. To mieszkanie w starej kamienicy w centrum Krakowa warte jest fortune. Jak się ożeni może zmienić zdanie. - I co wtedy zrobisz? - Zaczęłam oszczędzać na własne. Część pieniędzy wydałam na remont tutaj, cześć jednak zachowałam. Dobrze zarabiam, odkąd mam stałe zlecenie na tłumaczenia. Poza tym udzielam korepetycji. Tu, w Krakowie, zawsze będzie wystarczająca liczba snobów chcących nauczyć się francuskiego. Mogę dyktować ceny, jakie chcę. - To wiem, że nie żyjesz w nędzy - Kasia zamyśliła się. - Myślisz, że Iwo też chce wyjaśniać przeszłość? - popatrzyła zatroskana na Monikę - Tego się boję. - Jan chyba mu nie powiedział... - Kiedyś byłam tego pewna, teraz nie wiem - Monika rozmazywała plamę na stole. - Ta twoja przyjaciółka wiedziała o tym? - Mariola? Tak, tyle że ona zniknęła dawno temu. Nawet szkoły nie dokończyła. Poznała jakiegoś bogatego Nowozelandczyka i wyjechała na Antypody. Przez pierwszy rok pisała, potem nasze kontakty się urwały. Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje. - E nie, nie ma się czym martwić. Monika, on zatelefonował z sentymentu. Wiesz, jak to jest po latach. Może też robi jakiś rachunek sumienia? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
30.❤️❤️❤️ A jak będzie chciał poznać Maćka? Przecież on jest przekonany, że to jego syn. - Teraz? Sama mówiłaś, że kocha żonę i tamte dzieci. - Kochał. Przez dwadzieścia pięć lat mogło się wiele zmienić. - Monika, nigdy nie przepadałam za twoim byłym mężem, ale jego zachowanie w sprawie Maćka... Muszę przyznać, że to facet z klasą. Jego postawa zasługuje na najwyższy szacunek. No, słów mi brakuje, zachował się jak dżentelmen. Taki ze starych powieści. Przepraszam, zaczyna mi się trochę plątać język, ale to nie znaczy, że jestem wstawiona - zastrzegła. - Nie jestem. Aż dziw mnie ogarnia, ale nie jestem. - Jan zachował się wspaniale - przytaknęła Monika. - Też jestem pod wrażeniem. I wiesz, szanuję go za to. Całe nasze życie to była pomyłka. I zobacz. Zdradzał mnie, to fakt. Chociaż był przez lata przekonany, że był moim pierwszym i jedynym mężczyzną, nie szukał zemsty za urażoną męską dumę. Nie starał się ukarać mnie za to, że go perfidnie okłamywałam całe życie. Dla Maćka zawsze był dobrym ojcem i nic nie zachwiało jego do niego uczucia. Może przez to, że dowiedział się, iż nie może mieć własnych dzieci? A może Maciek - on zawsze to powtarzał - jest takim synem, o jakim marzył? W końcu to on go wychował. Maciek nie zna nikogo innego. - Fakt. Ludzie adoptują dzieci, kochają jak własne - dodała Kasia. - Niemniej, postawa twojego byłego męża zasługuje na najwyższe uznanie. Wypijmy za jego pomyślność. - Wypijmy, bo zasłużył. Zaczęłam go doceniać dopiero po naszym rozwodzie. Nasze małżeństwo było grą pozorów. Teraz jest z tą swoją Myszką i chyba po raz pierwszy w życiu jest szczęśliwy. Jej nie zdradza. Tego jestem pewna. Ja wyszłam za niego z rozpaczy, on ożenił się ze mną z obowiązku. Po co? Jak dziś się nad tym zastanawiam, żałuję, że nie miałam więcej odwagi. Zmarnowaliśmy sobie nawzajem tyle lat. Często o tym myślę. Ale nie odwrócisz zdarzeń, które już się dokonały. - Nie zawrócisz Wisły kijem - dodała Kasia. - Właśnie. Maćkowi starałam się wpoić jedną zasadę. Rób, co chcesz, byle byś był szczęśliwy. Nie sugeruj się nigdy opinią innych. Ani moją, ani ojca, ani środowiska, ani babci, ani dziadka. Jak kogoś naprawdę pokochasz - walcz o swoje szczęście. To chciała mi przekazać ciotka Honorata. Ona też z powodu jakichś durnych konwenansów zmarnowała swoją szansę na szczęście. Taka widać wasza rodzinna tradycja. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
31.❤️❤️❤️ - Widać.,,,,, - Moi rodzice byli wyjątkowi. Kasiu jak ich wspominam - sielanka. Zawsze i w każdej sytuacji. Jedno za drugim wskoczyłoby w ogień bez chwili namysłu. Tak się dobrać - to cud. Pasowali do siebie jak te przysłowiowe dwie połówki jabłka. Dokładnie. Dla matki ojciec był alfą i omegą. Bogiem i carem. Wyrocznią, która się nigdy nie myli. Ideałem, któremu nikt nie jest w stanie dorównać. Dla niego ona była najdoskonalszą kobietą. Zawsze młoda i piękna. Dla nich czas nie istniał. Nie widzieli swoich zmarszczek ani nadwagi. Jak sięgnę pamięcią, zawsze trzymali się za ręce. Nie do wiary! - Nie do wiary. Moi wręcz przeciwnie - Kasia wpatrywała się w przestrzeń. - U nas zawsze były kłótnie, awantury no i w końcu rozwód rodziców. Ja rozwodziłam się cztery razy. Nawet chodziłam na sesje do terapeuty. Obwiniałam swoje zwichrowane dzieciństwo o to, że sama sobie nie potrafię ułożyć życia. No właśnie, ja mogłabym mieć jakieś usprawiedliwienie. Ale ty? Z takiej idealnej rodziny? - Chyba wrodziłam się w jakąś prababkę ze złymi skłonnościami. - Eee, nie jest tak źle. W końcu miałaś tylko tych trzech mężczyzn, jak na dzisiejsze standardy to niewiele. - Jak już mam być szczera do końca, to muszę się przyznać, że nie tylko tych trzech. Kiedyś próbowałam odegrać się na Janie i miałam dwie przygody. Tak, to nawet nie były romanse. - Ale odkąd Jan cię opuścił, to chyba nikogo nie miałaś? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szmat zycia Moniki za nami,,,,,a teraz bede codziennie dopisywac ciag dalszy jej losow,,, Jeszcze tyle przed nia,,,,,, Pozdrawiam biesiadniczki i czytajacych 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PSOTNY WIATR Powiało chłodem - jesień zostawiła swoje pierwsze ślady i tylko księżyc drwi sobie malując prześwit blady Samotna brzoza.... naga i odarta z pięknych liści korona i pośród wielu ta jedna ma nader chwytne ramiona. Spokojna, niewinna, kruszona światłem wody po dnie sobie brodzi i tylko cisza ze smutkiem odchodzi, a powiew wiatru co w lesie echem imię nawołuje i w gąszczu słów roznieca ogień uczuć, emocją pulsuje, krąży wokół, podaje serce na swej chudej dłoni i ze śmiechem skrywa zamiary pod płaszczykiem ciepłej ironii. Alina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam biesiadnikow.🖐️ Droga Jodlo, czytalam z zapartym tchem opowiesc Moniki. Przyznam sie ,ze przez to odwleklam klka swoich obowiazkow. Warto bylo. Coz za niesamowita historia.Nie moge sie doczekac nastepnych odcinkow. Jarzebinko wroce do tego co pisalas o podziekowaniu dla rodzicow. Ja tez tak uwazam,ze tu akurat slowa sa mile ,ale nie zawsze potrzebne . To sie poprostu czuje. Drogi Grabie mam nadzieje ,ze szybko uporasz sie z komputerkiem. Pozdrowienia dla Wierzby 🌼 🌼 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Jodlo ,a czy mogla bys napisac jeszcze jeden odcinek . Tak do podusi dla mnie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Wiazku!🖐️ Naprawde przecztalas wszystkie odcinki? Sadzilam,ze bedzie tego czytania na cala niedziele i troche,,,,A tu prosze,jednym tchem. Nic dziwnego,ze nieco obowiazki ucierpialy :D Kochana,coz nie robi sie dla przyjaciol ❤️. Dla Ciebie__________kolejny odcinek! Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Raz. Pamiętasz tego twojego dostawcę z Berlina? - Coooo? Naprawdę? Kiedy? - Romansowaliśmy przez cztery miesiące. On był, on jest - poprawiła się - nadal żonaty. Trzymaliśmy nasz związek w tajemnicy, a jak się rozpadł, to już nie było o czym mowić. - Monika, czy ty nie przestaniesz mnie zaskakiwać? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. - Jesteśmy, przynajmniej ja mam taką nadzieję. Nie gniewaj się. Jednak wychowanie swoje robi. Ja nie potrafię mówić o swoim prywatnym życiu, a już na pewno nie o seksie. Sama się dziwię, że tak się dzisiaj rozgadałam. - I broń Boże nie przerywaj w połowie! Wyrzuć z siebie wszystko. My się chyba przyjaźnimy na zasadzie przeciwieństw. Monika, a może ja tak zawsze zajęta sobą nigdy cie nie prosiłam o zwierzenia? - Kasia poczuła wyrzuty sumienia. - Może jestem egoistką, zapatrzoną w czubek własnego nosa? Przecież zawsze wpadałam do ciebie wygadać się, pożalić, pochwalić chwilowym szczęściem. Chyba nigdy tak naprawdę nie interesowałam się twoim życiem. Byłam pewna, że u ciebie zawsze wszystko jest pod kontrolą. - Jak widzisz, nie wszystko. Nie, nie obwiniaj się. Pomogłaś mi wiele razy. - Ja? - Tak, ty. Zawsze byłaś obok, zawsze miałaś na wszystko zdrowy, racjonalny pogląd. Naprawdę wiele ci zawdzięczam. - Nie żartuj. - Nie żartuję. Dla mnie byłaś zawsze, mistrzynią błyskawicznego rozwiązywania wszystkich problemów. Ty jak Damokles - ciach i supeł przecięty. Nie doceniasz się, Kasiu. - Jak Damokles mówisz? Pierwszy raz ktoś mnie obdarzył takim komplementem. Ja sobie to na ścianie zapiszę. Wielkimi literami. A ty się pod tym podpiszesz. Niech zawistni i potomni wiedzą, że sroce spod ogona nie wypadłam. Śmiały się obie jak szalone. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiedzze...
UPRZEJMOSC czyni cuda,zmienia ludzi i swiat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
33.❤️❤️❤️ Mamo, nie obudziłem cię? - dopytywał Maciek. - Nie, wyciągnąłeś mnie spod prysznica - odparła. - Jak dobrze usłyszeć twój glos. - Twój też - zrewanżował się. - Co dobrego u ciebie? - Stale ta sama historia - odparła. - Wakacje. Mam tylko kilku uczniów, niewiele tłumaczeń z firmy, jednym słowem nic ciekawego. Opowiadaj co u ciebie. - A u mnie zmiany. Dlatego właśnie dzwonię. - Mam usiąść, czy mogę sobie zrobić kawę? - Możesz - uspokoił. - Wieści, jakie mam, nie są szokujące. - Opowiadaj, kawę już mam. Właśnie siadam w swoim ulubionym fotelu - Monika ostrożnie postawiła filiżankę na stoliku. - Przede wszystkim - zakochałem się. - To wspaniale! Polka czy Angielka? - Nasza mamo, nasza. Ania. Polka z krwi i kości. Blondynka, sto sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu, czterdzieści osiem kilogramów wagi, zielone oczy, włosy o barwie lipcowego miodu. Z wykształcenia polonistka. Dyplom zdobyła na naszej starej Jagiellonce. Pochodzi z podtatrzańskiej wsi. Góralka. Nie wyobrażasz sobie, jak pięknie potrafi opowiadać góralską gwarą. Do tego zapalona narciarka. Dziewczyna, jakich dziś się już nie spotyka. Umie nie tylko pięknie opowiadać, ale jeszcze piękniej słuchać. Mamo, pokochasz ją. Na pewno. Jej nie można nie kochać. - Ooooo! Jeszcze nigdy tak o żadnej nie mówiłeś. Widzę, że wpadłeś po uszy, syneczku. - Gorzej, ja bez niej nie wyobrażam sobie życia! To nie prawda, że wpadłem po uszy. Mnie już nie ma. Ja bez niej nie istnieję. - A ona bez ciebie? - Mamo, sama zobaczysz. już wkrótce. - Nie mogę się doczekać. cdn _______________________________________________________ PS.Wiazku_______dodatkowy odcinek,,,,:D Pa kochana 🖐️ Do jutra :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za kolejne odcinki. Niesamowite opowiadanie, uwielbiam takie. Bardzo prawdziwe. Ile zyciowych watkow zawiera to opowiadanie?........... Dzis jednak juz powiem dobranoc wszystkim.🖐️ 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×