Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Raz zdarzyło mi się prowadzić jogę… dla samego siebie. Nikt nie przyszedł na zajęcia, więc pomyślałem, że skoro już tu jestem, to będę się śmiał. I udało się, bez żadnych ćwiczeń, po prostu się śmiałem. Kto przychodzi na jogę śmiechu? Nie ma reguły. Rozstrzał wieku: od dziesięciu do 60 lat. Po równo kobiety i mężczyźni. Czasem ludzie przychodzą i mówią, że to jest chore – tak się śmiać prawie bez powodu. A potem przychodzą znowu i znowu, i przyprowadzają znajomych, i dalej przychodzą. Najcenniejsze jest dla mnie, kiedy widzę, że ludzie nieśmiali na jodze śmiechu pokonują swoje bariery. Pytałeś, z jakimi oczekiwaniami ludzie przychodzą na zajęcia i co z nich wynoszą? Mówią, że chcą się wyluzować, rozładować stres. Ktoś kogoś przyprowadza, bo uważa, że komuś przyda się otwarcie, więcej spontaniczności. Inni donoszą, że potem cały tydzień mają lepszy, poprawa humoru przychodzi na dłużej. Dużo osób przyznaje, że później z większą łatwością śmieją się w miejscach publicznych, w jakichś grupach, mniej się krępują własnego śmiechu. Jakie są zalecenia? Czy na jogę śmiechu warto chodzić systematycznie? Czy wystarczy pochodzić tylko trochę, a potem człowiek radzi już sobie sam? W Indiach są kluby jogi śmiechu. Ludzie codziennie przed pracą spotykają się w parku, by przez 15 minut się pośmiać. W Polsce ze względu na klimat to się może nie udać. Poza tym w Europie głośny śmiech na ulicy budzi strach. Nie polecałbym straszyć biednych przechodniów, śmiejąc się o 6 rano gdzieś w bramie. Dopóki nie wpadnę na jakiś pomysł lub nie poprawi się klimat, choć nie jestem zwolennikiem globalnego ocieplenia, śmiejmy się w takich miejscach, jak zajęcia z jogi śmiechu. Zalecenie jest jedno – im częściej, tym lepiej. Nie można się śmiać samemu? Można, jak ktoś umie. Myślę jednak, że trudno byłoby mi wstać rano i śmiać się 15 minut na upartego przed lustrem. Ze spotkania z innymi zawsze przecież coś wynika. A teraz ludzie coraz częściej robią coś indywidualnie. Do kina nie chodzą, bo filmy ściągają z internetu, w gry wspólnie nie grają, bo mają komputerowe. Czemu zatem nie połączyć przyjemnego z pożytecznym i z jeszcze bardziej przyjemnym i po prostu spotkać się z innymi? (cd)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Co roku w okresie przesilenia letniego, 23 czerwca, obchodzona jest od wieków Noc świętojańska. Wigilia (czyli noc poprzedzająca dany dzień) 24 czerwca to dzień, w którym poganie czcili dwa potężne żywioły - ogień i wodę. Najważniejsze obrzędy związane były z rozpalaniem ognia i zanurzaniem się w wodzie. Tak właśnie obrzędowo zaczynało się lato . Święto Kupały----Inna nazwa tej wyjątkowej nocy to kupalnocka. Tak poganie nazywali święto poświęcone Kupale - bogini miłości i leczniczych roślin, a także patronce mądrych kobiet, które znają zioła i dobre czary. Nazwa Sobótka wzięła się natomiast z tego, że chrześcijanie chcieli włączyć kupalnockę do swojego kalendarza, ale obchodzili ją najpierw w sobotę poprzedzającą Zielone Świątki, stąd nazwa sobótka. Odpowiednie powitanie lata miało zapewnić pomyślność zbiorów, dobrą pogodę i obfitość plonów. Jednocześnie młode dziewczęta i chłopcy wróżyli sobie, jakie powodzenie w miłości przyniesie im gorące lato. Sobótkowe obrzędy musiały zaczynać się przy ognisku. Jedno większe lub kilka małych ognisk musiało być rozpalonych ze świeżego drewna, nad brzegiem rzeki lub na szczycie wzgórza. Wokół ognia tańczono, śpiewano i odprawiano magiczne obrzędy przez całą noc. Tradycyjnie skakano przez ogień w wieńcu lub opasce z ziół, co miało chronić przed duchami, demonami, czarownicami i chorobami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobiety paliły swoje, osobne ogniska. Nad brzegiem rzeki odprawiały obrzędy chroniące je przed złymi mocami. Tańczyły i rzucały w ogień siedem magicznych ziół, z których plotły również wianki świętojańskie: rosiczkę, płomyk, bylicę białą, dziewannę, rutę, szałwię i dziurawiec. O północy puszczały na wodę jeden wianek i uważnie śledziły jego bieg na rzece. Jeśli zniknął w ciemności nie tonąc i nie zaczepiając o nic po drodze, wróżyło to całej wsi szczęśliwy rok, brak kłopotów i nieszczęść. Kąpiel zapewniająca moc, ochronę i pomyślność. Bardzo ważnym rytuałem świętojańskim była nocna kąpiel w rzece lub jeziorze. Zapewnia ona zdrowie i pomyślność, dodaje sił i energii seksualnej, a także poprawia urodę. Kiedy w średniowieczu dzień ten poświęcono świętemu Janowi, przyjął się zwyczaj, że dopiero po św. Janie (czyli po 24.06) kąpiel w rzece czy jeziorze jest całkowicie bezpieczna. Wcześniej można się było utopić za sprawą złego ducha, strzygi lub rusałki. Chrześcijanie święcili wodę podczas przesilenia letniego, co odbierało wodom ich złą moc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiat paproci------W Noc świętojańską szukano kwiatu paproci, który miał znalazcy przynieść wielkie szczęście, mądrość i zdolność widzenia wszystkich skarbów ukrytych w ziemi. Młodzieńcy szukali go z nadzieją na bogactwo, dziewczęta - marząc o idealnym mężu. Jednak rzadko można znaleźć i zerwać kwiat paproci, który dobrze strzeże swojej tajemnicy. Musi to być osoba odważna, ale i szlachetna. W tę wyjątkową noc odprawiano też wiele wróżb miłosnych. Oprócz kwiatu paproci dziewczęta szukały ziół na wianek i małej paprotki zwanej nasięźrzałem (ophoglossum vulgatum), która wpleciona we włosy czyniła dziewczynę niezwykle powabną i miała moc wywoływania miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Moja miłości Andrzej Już ciemna noc, gwiazdy zerkają w okna Ty zasnęłaś, snem głębokim Po trudach dnia zmęczona Usiadłem cichutko obok Zerkając na ciebie skrycie Na miłość moją wielką Czując serca bicie Będąc urody twej zachwycie I cóż widzę na twarzy, Która stała się dla mnie odbiciem Ujrzałem moje niezwykłe życie Poranki budzone twoim uśmiechem Słowo,wstawaj płynące echem I pocałunek otwierający me oczy Budzik, po namiętnie spędzonej nocy Wieczory przy świecach My wtuleni w siebie Marząc byśmy razem byli również w niebie W dialogu płynącym w Bożej obecności By trwać do siebie w ciągłej miłości Radości, smutki na drodze krętej W rozumie ludzkim tak niepojętej W chmurze burzowej, w kroplach łez deszczu I w słońcu, co tęczą zachwyca Budzi nadzieją do nowego życia Będąc Zawsze razem Z moją miłością, żoną niezwykłą Wtulony powoli zasypiam Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Modlitwa skrzypka Yehudi Menuhin Błagam Cię o to, byś ocalił mnie przed gniewem i potępieniem, przed moim własnym potępieniem innych i potępieniem innych w stosunku do mnie, proszę, pozwól mi bezkarnie żywić niechęć wobec tych, którzy wykorzystują lub nadużywają władzy i pieniędzy dla zaspokajania własnych żądz lub dla większego zadowolenia; małostkowym biurokratom, nieświadomym i uprzedzonym, pomóż ujrzeć i wyznać Tobie błędność ich postępowania. Oświeć ich, oświeć mnie i pomóż nam przebaczyć sobie nawzajem. Pomóż mi odróżnić sprawy, w których mogę zgodzić się z moimi wrogami, od tych, w których nie powinienem się z nimi zgadzać. Zachęcaj mnie, bym w każdy możliwy sposób szukał tych pierwszych, unikając tych drugich, ucząc się od obydwu i nie skłócając rozmyślnie żadnego. Daj mi natchnienie, jakie dałeś ludzkości, do szanowania i naśladowania żywych wcieleń relikwii Twojego ducha - ducha w każdym z nas i poza nami - ducha Jednego i Wielu - objawienia Jezusa, Buddy, Laocy, a także proroków, mędrców, filozofów, poetów, pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, wszystkich twórców i artystów, wszystkich bezinteresownych ludzi, świętych, matek, znanych i nieznanych ludzi, egzaltowanych i pokornych, mężczyzn, kobiet i dzieci wszystkich czasów i miejsc - których duch i przykład pozostają z nami i w nas na zawsze,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życiorys Żyjącego Człowieka Ł.T. Młody człowiek postanowił pomagać innym w potrzebie z całych jego sił. Udało mu się to Było to bardzo trudne życie, ale czerpał je z radości innych ludzi Chociaż, nie żył długo ludzie go pokochali, Gdy umarł na jego pogrzeb przyszło ogrom ludzi, A na nagrobku widniał napis "Ten, który Żył" Żyć to dawać siebie Innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Jak pięknie by mogło być Jak pięknie by mogło być Na ziemi wiecznie zielonej Wystarczy wiedzieć, gdzie wstaje świt I pójść, i pójść w tę stronę Wśród szczęku broni, zgiełku spraw Krzyczą Kasandry wszystko wiedzące: Tu mądrość świata na nic się zda Tu trzeba umieć spojrzeć w słońce Jak pięknie by mogło być Ziemia jest wielką jabłonią Starczy owoców, wystarczy cienia Dla tych, co pod nią się schronią Jak pięknie by mogło być Bo przecież jesteśmy ludźmi Jest sen zbyt straszny, aby go śnić Obudźmy się, obudźmy! Wśród krwi, pożogi toczy się gra Codziennie jest Sąd Ostateczny Tu mądrość świata na nic się zda Musimy znów stać się dziećmi Jak pięknie by mogło być Ziemia jest wielką jabłonią Starczy owoców, wystarczy cienia Dla tych, co pod nią się schronią Jak pięknie by mogło być... Przecież tak dobre jest życie Jonasz Kofta Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM i POZDRAWIAM! Na jogę śmiechu przychodzą ci, którzy wiedzą, że coś ich łączy. Mają na tyle odwagi, żeby się głośno śmiać. Każdy ma poczucie humoru? Czy jest ono potrzebne na zajęciach? Fajnie jest mieć poczucie humoru, ale jak ktoś uważa, że nie ma, nie jest to przeszkodą. Barierą może być raczej brak dystansu do samego siebie. Ktoś może myśleć, że na przykład głupio wygląda, bo się śmieje jak wariat. Nie wiem zresztą, skąd w ogóle takie powiedzenie, przecież wariaci w ogóle się nie śmieją. Jeśli ktoś nie potrafi wziąć samego siebie w nawias i trochę się powygłupiać, może być problem. Spotykamy się zazwyczaj wieczorami i często gasimy światło. Ludzie czują się lepiej, gdy nikt ich nie widzi i wyraźnie słychać – bo nie można powiedzieć „widać” – że niektórym jest to potrzebne. Po ciemku mniej się krępują. Brak dystansu do siebie może wynikać z różnych rzeczy, na przykład z niskiego poczucia własnej wartości. Czy joga śmiechu okazuje się wtedy pomocna? Joga śmiechu nie jest psychoterapią, która pozwoli przepracować trudne, głębokie zranienia, poważne problemy. Ale wiem, że ludzie wplatają ją w inne działania terapeutyczne. Przecież chorym na raka przynosi się do szpitala kasety z komediami z instrukcją: „śmiać się głośno”. Śmiech to sposób na radzenie sobie z niewygodnymi emocjami. Dlaczego nastolatki chichrają się na widok przystojnego chłopaka? One dopiero borykają się z tym problemem i śmiech im w tym pomaga. Ludzie śmieją się w stresie. To tak zwane głupawki, kiedy przychodzi zmęczenie. Myślę też, że jak warto umieć śmiać się na trzy, cztery, to dobrze jest umieć przestać się śmiać na trzy, cztery. To jest element zarządzania emocjami. Śmiać się tak zupełnie bez powodu – to byłoby niepokojące. Zawsze jest jakiś kontekst, niuans, który wywołuje śmiech. (cd)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Rozkład jazdy, dla... ...podróżujących w stronę NIEBA!!! Odjazd - nie znacie dnia ani godziny. Przyjazd - zależny od nas samych. Ceny biletów - życie święte, wypełnianie rad ewangelicznych, pokuta, ufność Bogu, modlitwa, post, jałmużna, przestrzeganie przykazań Bożych, wypełnianie obowiązków. Dla spóźnialskich - specjalny posiąg ratunkowy - pojednanie w godzinę śmierci. Ze względu na rygorystyczne godziny odjazdu nie polecamy - można nie zdążyć. Uwaga... - Bilet bez pieczątki łaski uświęcającej jest nieważny. - Bilety są ważne tylko w jedną stronę. powrotnych biletów bnie wydaje się. - Nie radzimy wyjazdów w celach wycieczkowych. Zbyt wiele można stracić. - Uprasza się aby podróżni nie zabierali ze sobą zbędnego bagażu, bo mogą niezdążyć albo będą musieli czekać w czyśćcowej poczekalni bagażu, aż zostaną od niego uwolnieni. - Podczas podróży dozwolone jest przechodzenie z klasy niższej do wyższej; w drugą stronę jest to surowo zabronione. Trzeba o tym pomyśleć podczas kupowania biletów. - WSZYSTKIM PASAŻEROM ŻYCZYMY PRZYJEMNEJ PODRÓŻY - Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W Twoich rękach... Piłka do kosza w moich rękach jest warta 19 dolarów. Piłka do kosza w rękach Michael'a Jordan'a jest warta około 33 milionów dolarów. To zależy w czyich jest rękach. Kij do baseballa w moich rękach jest warty około 6 dolarów. W rękach Mark'a McGwire'a jest warty 19 milionów dolarów. To zależy w czyich jest rękach. Rakieta tenisowa jest bezużyteczna w moich rękach. Rakieta tenisowa w rękach Venus Williams jest zwycięstwem Turnieju. To zależy w czyich jest rękach. Laska w moich rękach może chronić mnie od dzikich zwierząt. Laska w rękach Mojżesza rozdzieliła morze. To zależy w czyich jest rękach. Proca w moich rękach jest zabawką dla dzieci. Proca w rękach Dawida jest potężną bronią. To zależy w czyich jest rękach. Dwie ryby i pięć bochenków chleba w moich rękach, to kilka kanapek z rybami. Dwie ryby i pięć bochenków chleba w Bożych rękach nakarmi tysiące. To zależy w czyich są rękach. Gwoździe w moich rękach mogą stworzyć domek dla ptaszków. Gwoździe w rękach Jezusa Chrystusa dały zbawienie i życie wieczne. To zależy w czyich są rękach. Jak już widzisz, wszystko zależy od tego w czyich jest rękach. Więc złóż swoje troski, obawy, nadzieje, marzenia, rodzinę i relacje w Boże ręce, ponieważ... to zależy w czyich są rękach. Ta wiadomość jest teraz w twoich rękach. Co z nią zrobisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwolnij swoje tempo Czy widziałeś już kiedyś dzieci bawiące się na karuzeli lub słuchające deszczu? Skaczące po dachu? Tropiłeś radośnie fruwającego motyla albo obserwowałeś zachód słońca? Powinieneś się zatrzymać. Nie tańcz za szybko, bo życie jest zbyt krótkie, muzyka nie trwa wiecznie. Czy jesteś zabiegany całymi dniami, wiecznie zajęty? Jeśli zadajesz pytanie "Co słychać?", czy masz chwilę żeby usłyszeć odpowiedź? A gdy wyciągasz się w łóżku po całym dniu, czy myślisz o 1.000 różnych rzeczach, które plączą ci się po głowie? Powinieneś zwolnić tempo. Czy mowiłeś już do swojego dziecka "zrobimy to jutro" i przekładałeś to na pojutrze? Czy straciłeś już kontakt z przyjacielem, pozwoliłeś umrzeć przyjaźni, bo nigdy nie miałeś czasu żeby zadzwonić i spytać jak leci? Byłoby lepiej gdybyś zwolnił tempo, nie tańcz zbyt szybko, bo pewnego dnia muzyka ucichnie, życie jest takie krótkie. Gdy biegasz gdzieś tak szybko żeby gdzieś zdążyć, tracisz połowę przyjemności bycia tam dokąd biegniesz. Gdy zawracasz sobie głowę i zbyt się codziennie przejmujesz, to tak jakbyś wyrzucał prezent którego nawet nie otworzyłeś. Życie to nie wyścig, powinieneś zwolnić tempo, znajdź chwilę na wysłuchanie muzyki zanim się skończy piosenka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Puszczanie wianków! Puszczanie wianków na wodę to wróżba dla panien i kawalerów, ponieważ dotyczy zamążpójścia i wyczekiwanej miłości. Każda dziewczyna plotła wianek z trzech gałązek bylicy i wkładała do środka zapaloną świeczkę. Należało potem puścić wianek z nurtem rzeki i obserwować jego tor dryfowania. Panny przechadzały się wzdłuż brzegu rzeki, a kawalerowie wskakiwali do rzeki i wyławiali je. Który zebrał najwięcej wianków, temu sprzyjało większe szczęście w miłości. Jeżeli chłopak nie wyłowił żadnego wianka, samotnie czekać musiał do przyszłego roku. Jeżeli wianek nie został przez nikogo wyłowiony, panna była skazana na staropanieństwo. Jeśli wianek utkwił w zaroślach, wróżyło to nieślubne dziecko w tym roku. Najgorszą jednak wróżbą było zatonięcie wianka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróżby na Noc świętojańską! Miłosne wróżby w noc świętojańską można również odprawiać i w obecnych czasach. Oprócz puszczania wianków można wróżyć w inny sposób. Aby poznać wygląd przyszłego partnera, należy w noc świętojańską wybrać się w trzy osoby na łąkę (mogą być to grupy mieszane chłopcy i dziewczęta). Każda osoba powinna wyciągnąć z ziemi jakąś roślinę wraz z korzeniem. Z wyglądu korzonków określa się wygląd partnera. Długi korzeń - wysoką i szczupłą, krótki i szeroki - osobę krępą, pulchną i niewysoką. Korzeń przekrzywiony wróży partnera o skrytym i nieszczerym charakterze, a korzeń prosty - osobę uczciwą i prostolinijną. Korzeń bardzo twardy oznacza partnera upartego, a miękki - ugodowego i niezdecydowanego. Im bardziej oblepiony ziemią korzeń, tym zamożniejszy będzie przyszły mąż lub żona. Aby utrzymać i wzmocnić istniejącą już miłość, należy wziąć dojrzały czerwony owoc (może być jabłko, nektarynka, truskawki itp.) i spalić świętojański wianek, okadzając owoc w jego dymie. Potem należy poczęstować owocem ukochaną osobę. Jeżeli przyjmie i zje w całości owoc, wróżba powinna zadziałać. Należy też pamiętać, że 23 i 24 czerwca wróżby miłosne udają się najlepiej! Inna popularna wróżba sobótkowa ma zapewnić nam szczęście w interesach. Należy w tym celu spalić w ognisku pędy paproci, a dymem okadzić portfel. W ten sposób ma on być przez cały rok pełen pieniędzy. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ Nowi czarownicy czyli zioła ze Szklarskiej Poręby__________opowiada Marek Bryza Przez setki lat w Karkonoszach żyli ludzie, których zwano laborantami. Umieli robić ziołowe leki na każdą chorobę. Niestety, ich cech zlikwidowano, a wiedza popadław zapomnienie. Dziś próbuje ją odtworzyć kilku zapaleńców ze Szklarskiej Poręby. Po raz pierwszy usłyszałem o nich daleko od gór, na Mazurach, gdzie Joasia Posoch uprawia lawendę i eksperymentuje z ziołowymi maściami. – Przeczytałam książkę Henryka Wańka o mistycznej podróży do „laboratorium żywiołów” – powiedziała któregoś wieczoru. – Niesamowita historia. Opowiada o słynnych w całej Europie mistrzach ziół. Sporządzali mikstury, które potrafiły wszystko: od leczenia kataru po ratowanie życia po ukąszeniu żmii. Szkoda, że ich wiedza poszła w zapomnienie. – No cóż, przegrała z „naukową medycyną” – rozkłada ręce Grzegorz Szklarz, którego koledzy zwą zielarzem Gregoriusem (zdjęcie na sąsiedniej stronie). – Lekarzom i farmaceutom nie w smak była konkurencja zbieraczy ziół, więc władza zakazała sprzedaży eliksirów. Od tej pory nauka miała być receptą na wszystko. I co się okazało? Owszem, człowiek stanął na Księżycu, rozbił atom i pochłania masę antybiotyków... Ale czy jest szczęśliwszy? Albo przynajmniej zdrowszy? – Laboranci byli przekonani, że za każdym razem to dusza choruje, a ciało tylko doznaje objawów – mówi doktor Przemysław Wiater. – Uważali więc, że to ją trzeba uleczyć, jeśli ciało ma być zdrowe. W całej ich historii właśnie to zainteresowało mnie najbardziej. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzy tajne związki.......... Wiater – historyk sztuki, muzealnik i publicysta – wydał właśnie rozprawę o laborantach. Została opublikowana w piątym tomie „Spisków”, naukowej serii wydawnictw Bractwa Walońskiego. Stowarzyszenie, kierowane przez mistrza Jula Naumowicza, powstało w Szklarskiej Porębie, aby podtrzymać 800-letnią tradycję poszukiwaczy złota i klejnotów. – W Karkonoszach były trzy tajne związki – mówi Gregorius. – Walończycy, którzy potrafili odnajdywać złoto i drogocenne kamienie. Hutnicy, którzy posiedli sekret produkcji szkła. I laboranci, co rozwikłali tajemnicę ludzkiego ducha. Wszyscy oni posługiwali się zestawem tajemnych znaków, a ogromu wiedzy, jaką zdobyli, strzegli bardziej niż życia. Laboranci czerpali swoją wiedzę od mistrzów bractwa i z obserwacji przyrody. Już opowieść o powstaniu Jeleniej Góry to legenda laborancka: oto rannemu Bolesławowi Krzywoustemu jeleń przynosi gałązkę ziela, którą książę przykłada do rany i powraca do zdrowia. Jeleń niosący liście babki stał się herbem miasta. Wystarczy położyć tę roślinę na ranę, żeby nie owrzodziała i zaczęła się goić. Odpowiednio przyrządzona leczy wrzody żołądka, kaszel i zapalenie płuc. Najpilniej poszukiwanym lekarstwem był jednak korzeń mandragory, który daje szczęście, nieśmiertelność i wieczną młodość. Wierzono, że jest pamiątką po nieudanej próbie stworzenia człowieka: Bóg miał go wyrzucić, bo okazał się zbyt mały i pokraczny. Od tej pory rósł w ziemi, żywiąc się ludzką krwią. Ale potrafił leczyć bezpłodność, padaczkę i uśmierzać ból. Wystarczyło odciąć kawałek i dać choremu do żucia. Botanikom z Karkonoskiego Parku Narodowego wprawdzie nie udało się odnaleźć tego korzenia, ale każdy może go zobaczyć w Muzeum Sportu w Karpaczu. Jest tam to, co udało się zachować z laboranckiej chaty, która została rozebrana tuż po ostatniej wojnie. W szczelnie zamkniętym słoju tkwi mandragora niczym mały człowieczek. Ma ręce, nogi, oczy i nos. Podobno rosła pod Śnieżką w Diabelskiej Dolinie. Ale żeby ją zdobyć, trzeba było przestrzegać ściśle określonego rytuału. – Wedle legendy, gdy ktoś próbował wyrwać korzeń, to wydawał on z siebie tak przeraźliwy pisk, że człowiek nie miał szans na przeżycie – opowiada doktor Wiater. – Dlatego zielarz musiał w piątek przed wschodem słońca zatkać uszy woskiem, uczynić trzykroć znak krzyża i zakreślić magiczne kręgi wokół rośliny. Potem upuszczał krwi w ziemię, a kiedy mandragora się pokazała, przywiązywał ją sznurem do psiego ogona, pokazywał zwierzęciu kiełbasę i umykał. Krzyk zabijał psa, a człowiek mógł zabrać wyrwaną z ziemi roślinę do domu. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co na szyi robi wąż???? Nie tylko mandragora kusiła zielarzy. W górskich parowach rosły dziesiątki cennych gatunków: bylica pospolita, która leczyła choroby kobiece, goryczka żółta dobra na żołądek, arcydzięgiel, co przynosił ulgę w ropieniu płuc i osłabieniu, oraz pierwiosnek lekarski, który potrafił odstraszać złe duchy i zwalczać uroki. – Ludzie leczyli się tym, co dawała im matka natura – przypomina Gregorius. – Ale laboranci obserwowali przyrodę uważniej od innych, wiedzieli więcej i umieli to wykorzystać. Dlatego uważano, że posiedli wiedzę tajemną. Oni zaś podsycali wyobraźnię ludu opowieściami o mocach piekielnych, z jakimi muszą się mierzyć, by zdobyć cudowne ziele. Ducha Gór, Karkonosza, zwali Korzennikiem i Strażnikiem Magicznego Ogrodu. Dbali też o wizerunek. Nosili zielone szaty, wieńce z ziół, a na szyi żywego węża. Na jarmarkach kąsał on zielarza, a ten demonstrował cudowne właściwości swoich maści. – Ludziom się zdawało, że to czary, ale to była głęboka wiedza – mówi Gregorius. – Lecz niełatwo ją teraz odzyskać, bo w 1948 roku komuniści zlikwidowali laborancką pracownię, która przez kilkadziesiąt lat pełniła rolę muzeum. Receptury przepadły. Na cmentarnym murze w Miłkowie porastają mchem tajemnicze epitafia. Ktoś odłupuje z nich kamienne anioły, które pewnie kiedyś pojawią się na jakiejś aukcji w dalekich krajach. Ale laborancka legenda przetrwała do dziś. Głównie za sprawą karkonoskich przewodników, a zwłaszcza twórcy Bractwa Walońskiego. – To właśnie Julo Naumowicz namówił mnie do badań nad laborantami – uśmiecha się doktor Wiater. – I cieszę się z tego, bo w powojennym piśmiennictwie żałośnie mało po nich śladów. Mam więc olbrzymie pole do popisu. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielarnia zamiast obory..... W Starej Chacie Walońskiej półki uginają się od skarbów ziemi: ametystów, agatów, opali i granatów. Na organizowanych tu spotkaniach bractwa można posłuchać, jak brzmi bęben wisielców. Ten niezwykły instrument powstał z kilkusetletniej lipy sądowej, na której wykonywano wyroki śmierci. Można też spróbować laboranckich nalewek. – Każda flasza jest czarna, każda dojrzewała w piwnicy dwa lata: miodówka, co dobrze czyni kobietom, orzechówka, co leczy żołądek i wątrobę, oraz cykuta, w której nie brak piołunu i grzybów – żartuje Julo Naumowicz, napełniając gliniane kubki. A może wcale nie żartuje? Kiedyś, gdy twierdził, że udało mu się odszyfrować sekretne znaki walończyków, śmiali się, że robi ich w konia. Przestali, kiedy odnalazł miejsca pełne szlachetnych kruszców. Może więc naprawdę odkopał gdzieś w archiwach recepturę na piołunowy trunek? Ten sam, po którym profesor Will-Erich Peuckert, rektor uniwersytetu w Getyndze, „doznał wrażenia, że unosi się w powietrze i ktoś przemawia do niego z wysokości”? To on odkrył, że w średniowieczu bazą laborancką była Stara Wieś Szklarska nad Szklarskim Potokiem. Złoty okres zielarstwa w tym regionie związany jest jednak z Karpaczem, który stał się na przełomie XVII i XVIII stulecia sławny z laboratoriów pełnych zakurzonych kolb, w których bulgotały tajemne eliksiry. Miasto pod Śnieżką odwiedzali wówczas alchemicy poszukujący recept na miłość, szczęście i wieczną młodość: Pietro Matioli ze Sieny, Johannes Montanus i Anselmus Boetius (poddani cesarza Rudolfa II) oraz naukowcy: Hendrich Mattuschka i Caspar Schwenckfeldt. Ten ostatni zresztą zasłynął potem jako reformator luteranizmu. Około 1690 roku do miasta przybyli Mikołaj i Salomon – dwaj absolwenci medycyny z uniwersytetu w Pradze. Teoretyczna wiedza renesansowych medyków splotła się wówczas z wielowiekową tradycją i laboranci stali się sławni w całej Europie. Dziesięć lat później spośród 57 domów stojących w Karpaczu aż 40 należało do nich. Stodoły i obory zamieniano na destylarnie i suszarnie ziół. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdrowe ciało, zdrowy duch..... W 1740 roku królestwo Prus rozpoczęło z Cesarstwem Austriackim wojnę o Śląsk. Zbliżał się nieuchronnie zmierzch laboranckiej sławy. Jeszcze w tym roku lekarzom akademickim udało się skłonić władcę do wydania dekretu o ograniczeniu liczby zielarzy do zaledwie 30 osób. Od tej pory, aby uzyskać królewski patent, czeladnik musiał zdobyć uznanie i czekać, aż któryś z członków cechu skona. Dopiero wtedy mógł zająć jego miejsce. Ale im bardziej laboranci byli gnębieni przez władze, tym większe stawało się zapotrzebowanie na ich produkty. Od Moskwy po Paryż poszukiwano sławnych w całej Europie karpackich kropli, nalewek i eliksirów. Potrafiły bowiem wyleczyć 150 różnych przypadłości, od zgagi po problemy z erekcją. Podobno zielarze oferowali nawet destylat, po którego zażyciu można było widzieć w ciemności albo na kilka chwil stać się zupełnie niewidzialnym. Lekarze nie mogli się z tym pogodzić. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W 1796 roku Fryderyk Wilhelm III wydał edykt zezwalający na handel już tylko 46 specyfikami. Trzy lata później zakazał sprzedaży kropel krumhubelskich, które pomagały w leczeniu grypy, przeziębień i chorób płuc. Przyczyna tej krucjaty była dwojaka. Z jednej strony król pragnął zbudować nowoczesne europejskie państwo protestanckie, wolne od zabobonów. Z drugiej strony pruskie uniwersytety kształciły kolejne pokolenia lekarzy i farmaceutów, którym nie w smak była homeopatyczna konkurencja. – Ostatnim akordem sławy laborantów była zaraza z lat 1831-1832, gdy król wezwał zielarzy na pomoc, bo lekarze nie radzili sobie z powstrzymaniem epidemii – rozkłada ręce doktor Wiater. – Ale kiedy wygrali z chorobą, to władca „w nagrodę” zakazał im dalszej działalności. Leczyć mogło odtąd jedynie dwóch – i to tylko do śmierci. Pierwszy odszedł z tego świata Ernst Friedrich Riesenberger. Dłużej żył Ernst August Zwölfel, który zmarł w wieku 73 lat, 2 kwietnia 1884 roku. Został pochowany na cmentarzu w Miłkowie. Był ostatnim królewskim laborantem... Zwyciężyła medycyna, którą popierał Fryderyk Wilhelm III i jego nadworni lekarze. Dziś więc, kiedy boli nas głowa albo dziecko ma 40 stopni gorączki, sięgamy po aspirynę lub antybiotyki, by pozbyć się problemu. Ale nie znamy ceny, jaką trzeba płacić za wyjaławianie organizmu chemią. A cierpi na tym przede wszystkim nasza dusza. Bo przecież depresja, apatia i melancholia nie biorą się znikąd. – Może brak duchowego podejścia do choroby to najpoważniejsza z różnic między współczesną medycyną a naukami laborantów? – zastanawia się Gregorius. – Powtarzamy, że w zdrowym ciele zdrowy duch, ale nie rozumiemy, że jeśli duch jest zdrowy, to i ciało nie potrzebuje prochów. Święta prawda. Warto ją zapamiętać. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W Starej Chacie Walońskiej co pewien czas odbywają się spotkania bractwa. Można wtedy spróbować laboranckich nalewek i posłuchać fascynujących opowieści Jula Naumowicza (w środku, z brodą). Doktor Przemysław Wiater niedawno wydał rozprawę o laborantach. Ale ciągle na nowo odkrywa ich historię. Pozdrawiam serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Nie pragnę... Kasia Nie pragnę miłości. Której nie ma za dnia. Tylko nocą się budzi. Nie pragnę miłości. Na jeden moment, chwilkę. Przemijającej bez echa. Nie pragnę miłości. Płytkiej, bez głębszych uczuć. Takiej z próżności. Pragnę miłości stałej. Która mi zawsze pozwoli. Mieć w sercu radość. I na zawsze słodko zniewoli Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez prawdy nie ma miłości Valerio Albisetti W związku opartym na miłości szczerość powinna od początku znaleźć swoje miejsce. Osoby dojrzałe, które podejmują relację we dwoje, jako wspólne wzrastanie w miłości i wzajemnej szczerości, powinny już na początku jasno ukazać swą postawę i oczekiwania co do szczerości. Powinny rozważyć, czy tolerują jakąkolwiek postać kłamstwa. Niektórzy wolą usłyszeć jakieśkłamstwo niż zaakceptować rzeczywistość. Inni mogą myśleć, że będzie lepiejraczej nie wiedzieć, niż spotkać się zniepokojem i bólem, których przyczynąbyłaby prawda. W obu przypadkach takie osoby nie mogąstanąć ani wzrastać na drodze świadomościpsychologicznej, duchowej. Z drugiej strony, nie istnieje przyczyna, która uzasadniałaby zaprzeczenie prawdzie. Pomyślcie: W trudnej sytuacji szczerość rozładowuje napięcie i staje się podłożem zmiany. Zbyt często przeżywamy szczerość jako brutalny sposób komunikowania. Nic bardziej fałszywego. Prawda jest istotą komunikowania się osób. Bez prawdy nie byłoby życia. Bez życia nie ma miłości. Z drugiej strony, w kłamstwie zawsze istnieje element ryzyka: kłamca może zostać zdemaskowany. Kto nie jest szczery w relacji dwojga ludzi, ten powinien zawsze uważać na wszystkie wypowiedziane lub uczynione kłamstwa, z biegiem czasu będzie zmuszony do usprawiedliwienia się wciąż nowymi oszustwami. Mówi się bowiem, że kłamcy powinni posiadać dobrą pamięć, ponieważ raz odkryte kłamstwo, pociąga za sobą następne, jak nieszczęścia. W każdym razie, Nieszerość jawi się jako jedna z pierwszych przyczyn separacji, zerwania relacji miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Co to jest miłość" Jonasz Kofta Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chce cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ Miłość i długa droga życia.... Jak może dwoje ludzi tak do siebie się zbliżyć, tak blisko się zejść, że oboje w tkliwym przywiązaniu lub namiętnym uwielbieniu, pragną razem przez całe życie iść? To baśniowa tajemnica. Nie można wytłumaczyć, co tych dwoje do siebie tak przyciąga. Może jakiś błysk oka, jakieś poruszenie, uwaga jakaś lub uśmiech Przy każdym spotkaniu biło serce coraz prędzej, żywiej. Każde z nich śniło o tym drugim i razem postanowili wspólnie zamieszkać. Czuli się jak w domu, wchłonięci w tę fascynującą tajemnicę, którą ludzie nazywają miłością. Wrastało się w życie tego drugiego, tak jak dwie gałęzie z jednego pnia i z jednego korzenia wyrastają. Lecz droga życia jest długa. Nie każdego dnia biją świąteczne dzwony. Uwielbienie i zachwyt przemijają i przychodzi wiele zwyczajnych monotonnych szarych dni. Z upływem tych dni zauważa się, że ter. drugi posiada nie tylko dobre cechy. Denerwujesz się i myślisz: \"Niestety, pomyliłem się\". cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to nieprawda. Ty się nie pomyliłeś. Jesteś tylko człowiekiem, jak i wszyscy inni ludzie. Każde życie podlega rytmowi dnia i nocy, prawom niżu i wyżu. i zasadom przypływu i odpływu. Każdego roku będzie wiosna i jesień, lato i zima. Miej cierpliwość w stosunku do samego siebie, a jeszcze więcej w stosunku do partnera. Nie opuszczaj nigdy domu miłości i wierności. Może się zerwać namiętność jak sztorm, który wyrywa wszystko z korzeniami. Jej gwałtowność rzuca jednych ludzi w stronę drugich, innych znowu rozdziela. Jednak pewnego dnia najgwałtowniejszy nawet orkan ucichnie. Wtedy dopiero widzi się rozmiar zniszczenia, które wyrządził. Gdy ukazują się zwiastuny nadchodzącej burzy, nie daj się ponieść panice. Nie rzucaj wszystkiego. Trzymaj się mocno korzeni. Czekaj i miej cierpliwość, bezgraniczną cierpliwość. Sztorm przeminie, prawdziwa miłość pozostanie. Phil Bosmans Pozdrawiam serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dekalog odpowiedzialnej miłości_________________Dekalog odpowiedzialnego chłopaka Silny mężczyzna nie traci kontroli nad swoimi zachowaniami. Darzę uczuciem swoją dziewczynę. Zależy mi na niej i nie traktuję jej jak zabawki. Lubię z nią przebywać, lecz pragnę jej dobra. Chciałbym dać mojej dziewczynie wszystko to, co najlepsze i nie chcę od niej fizycznych "dowodów" miłości. Akceptuję jej godność tak jak szanuję moją siostrę i matkę. Cenię w mojej dziewczynie wspaniałą kobietę, która kiedyś zostanie matką. Ja sam w przyszłości zostanę ojcem, od mojego zachowania dzisiaj zależy jak będzie wyglądała moja rodzina. Od poczęcia będę kochał wszystkie moje dzieci, bez względu na to jakie one będą. Nie pozwolę ich skrzywdzić. Zadbam o to, by w naszym domu niczego nie brakowało. W moim życiu spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Chciałbym umieć przekazać swoim dzieciom to, co otrzymałem od nich. Silny jestem w Bogu, który mnie umacnia: mam prawo wyrażać swoje zdanie i szukać tych, którzy myślą podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dekalog odpowiedzialnej miłości___________Dekalog odpowiedzialnej dziewczyny... Nie jestem zabawką, moje ciało jest dziełem Boga. Czystość jest wciąż dla mnie cenną wartością, której nie mogę podarować byle komu i byle jak. Chciałabym mieć męża i dzieci. Zachowam moją czystość i miłość dla nich. Kiedyś mój chłopak zostanie mężem i ojcem. Chcę mu pomóc, aby był KIMŚ w oczach żony i dzieci. Mój sposób bycia nie jest obojętny dla chłopaka. Zwracam uwagę na moje zachowanie dla naszego wspólnego dobra. Pierwsze "NIE" może być trudne, każde następne będzie łatwiejsze. Moje pocałunki wyrażają dar mojej miłości i są o wiele więcej warte niż udana impreza lub kino. Kocham moich rodziców; nie zawiodę ich zaufania. Gdy zostanę matką, będę kochać każde swoje dziecko od poczęcia i chronić je niezależnie od trudności, jakie staną na mojej drodze życia. Nie dam sobie wmówić, że jestem gorsza, bo mam takie niedzisiejsze poglądy. To po prostu nie jest prawdą! Human Life International

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM i POZDRAWIAM! Romans z żonatym mężczyzną.....To trudny związek bez perspektyw na trwałość i wspólną przyszłość. A jednak wiele kobiet decyduje się na taki \"trójkąt\", na układ nie dający im poczucia bezpieczeństwa. Dlaczego? Rozmawiała Irena A. Stanisławska z Krzysztofem Klajsem, dyrektorem Polskiego Instytutu Ericksonowskiego - Mężczyźni z reguły uważają, że rodzina to rzecz święta i nigdy nie posuną się do jej rozbicia. Chyba kobiety decydujące się na romans z żonatym mężczyzną o tym wiedzą? - Niektóre wiedzą i dlatego wiążą się z żonatymi, ponieważ taki układ jest dla nich bezpieczny. One nie chcą być z nikim za blisko, a taki mężczyzna daje gwarancję, że nie zwiąże się z nimi do końca.(cd)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×