Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość niesmiala
witajcie dziewczyny!!! miłego dnia życzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Rok się już kończy, rok się zaczyna, otwórzmy więc nową butelkę wina i razem wypijmy za nasze zdrowie, aż się zakręci nam troszeczkę w głowie. *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Tyle darow rok nam dal. Pszczolom laki kwiatow pelne. Ludziom dal lany zboz Zbozom dal pelen klos. Przykryl pola plachta sniegu aby zima odpoczely. Myslisz ty , mysle ja co nam rok miniony dal. Nieraz nam smutek niosl, nieraz nam radosc niosl. Pierwszej gwiazdy dzis zapytaj co nastepny rok przyniesie Czekam ja, czekasz ty........ Jesli czegos goraco pragniesz, to caly Wszechswiat dziala potajemnie, by udalo ci sie to osiagnac./ Paulo Coelho.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
http://th.interia.pl/50,gc9f50f751150986/i622724.jpg Mroźna zima:-D Mróz na dworze, więc kto może w kożuch się otula, bo wiatr srogi dmie po drogach i po polu hula. Mróz na dworze, więc kto może rad się w cieple chroni, w domu, norze, w dziupli, w borze, gdzie mróz nie dogoni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Noworoczny oberek Mroźną się spotkali nocą, gdy się w górze gwiazdy złocą. Tańcowali bardzo ładnie. Co za jedni? Kto odgadnie? U ha! Hu ha! Hu ha ha! Hu ha! Jeden sobie przytupuje. "Stary jestem, lecz tańcuję!” Drugi drobi na odsiebkę. „Jestem młody, jestem krzepki!” Hu ha! Hu ha! Hu ha ha! Hu ha! Choć ten stary, ten młodzieńczy, razem im piosenka dźwięczy. Nie rozdziela piosnka pary, choć ten młody, a ten stary. Hu ha! Hu ha! Hu ha ha! Hu ha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niesmiala
zimowe opowiadanie na zimowe wieczory M O L L Można być mądrym nie przeczytawszy ani jednej książki; wierząc zaś we wszystko, co jest napisane w książkach, nie można nie być głupcem. Lew Tołstoj Przyglądał się wolno opadającym płatkom śniegu, które układały się czapowo na gałęziach topoli. Nasyciło to ciszą i uspokoiło skołataną duszę. Przypomniała się pierwsza dziewczyna o imieniu wymazanym z pamięci, kiedy posiadał jeszcze choć krztynę rozumu, a może w ogóle nie posiadał? Dziewczyna była wiosną młodości i słońcem wspomnień. Kojarzyła się z lipą i miodem – to zawsze pozostawało. Przy niej był Zbyszkiem z Bogdańca, Skrzetuskim, Kmicicem, Wołodyjowskim; Winnetou – rycerzem bez skazy z zatrzaśniętą przyłbicą. Przeminęły wakacje i została prozaiczna pustka, przeplatana książkowymi marzeniami. Pełnoletność powitała tuzinkowym seksem, a potem głupią miłością, po której dotąd nie mógł się pozbierać. Dorosłość sprawiła przykry zawód, więc wrócił i zamknął się w świecie literackiej iluzji. Powoli oswoił z parszywą egzystencją i zapragnął się ożenić. Znalezienie właściwej partnerki nie było łatwe. Zbiegło na poszukiwaniach i próbach wiele lat. Wszystko rozpoczynało się wiosennie i przechodziło w niechęć. Żadna niestety nie była – Danuśką, Oleńką, Izabelą Łęcką; Brigitt Bardot, Jane Fondą, Lizą Minnelli – więc nie miały specjalnych szans. Dziewczyna najpierw musiała wywołać skojarzenia z postacią, aby pobudzić do głębszych uczuć, które wkrótce niweczył czas. Nie odkrywał nowych walorów, tylko nowe przywary. Musiało nastąpić tradycyjne adie. Potem powrót do pustki wśród antologii. Pojawiała się nowa królewna i zmieniała w kopciuszka. Mijały lata, kiedy bezskutecznie szukał towarzyszki życia. Posiadał przecież tyle zalet – był domatorem, towarzyskim, wesołym, opiekuńczym, pogodnym, rozsądnym, gospodarnym, rodzinnym, wrażliwym, nieśmiałym, skromnym, prawdomównym, rycerskim, z temperamentem – takie miał zdanie o sobie. Za najważniejszą zaletę miał to, że nie pił alkoholu. Chodzący ideał o nieskazitelnej urodzie bohatera książkowego, który spełnia swoją osobą najskrytsze pragnienia każdej dziewczyny. Dlatego uważał, że to dziewczyny powinny zabiegać o jego względy. Zastanawiał się czasem, czy przypadkiem nie popełnia błędu Norwida, ale po namyśle nie miał sobie nic do zarzucenia i uważał siebie za gwiazdę rodzaju męskiego. Patrzył tylko z coraz większym niepokojem na przemijającą młodość, kiedy znajomi zakładali rodziny. On pozostawał sam, sam jeden w coraz dłuższe noce i bezbarwne dnie, w których nie miał się do kogo odezwać. To bolało, tak niemiłosiernie bolało. Czas był najwyższy, aby to zmienić. Wśród znajomych nie spotykał już panienek, lecz coraz częściej rozwódki, których nigdy nie brał pod uwagę. Zakład pracy, gdzie pracował jako magazynier, przynosił podobną sytuację. Dziewczyny stawały się coraz młodsze i nie śmiał się zalecać. Brał pod uwagę różnicę dwóch – pięciu lat. Wpadł w końcu do głowy genialny pomysł, tak przynajmniej uważał, i zgłosił swoją ofertę do Biura Matrymonialnego. Napisał od razu pięć czy sześć listów. Oczami wyobraźni widział stos listów od wszystkich interesujących i bogatych panien. Otrzymał odpowiedź na dwa. Nie przejął się specjalnie i poszedł ochoczo na pierwsze spotkanie. Widział imaginacyjnie super atrakcyjną dziewczynę, która niezwłocznie padnie mu w ramiona. Stał pod umówionym kioskiem, pod pachą ściskał książkę, ustalony znak rozpoznawczy. Przybierał pozy Richarda Burtona czy Henry Fondy. Podeszła nijaka dziewczyna. Spytała o imię – wszystko się zgadzało, to ona, eee. Poszli do kawiarni. W krótkiej rozmowie dostrzegł dwie wady – była strasznie wścibska i miała zeza. Zrobiła dłuższy wykład o emancypacji, dyskretnie ziewał. Przyszła nareszcie kelnerka i zapłacił cały rachunek. Dzięki temu wyrobił sobie zdanie o emancypantkach. Pożegnał panienkę i wrócił zrezygnowany do domu. Zabrał się po raz kolejny do czytania Don Kichota z Manczy. Po pewnym czasie umówił się z inną dziewczyną i od razu oniemiał. Panienka kulała na jedną nogę – straszne. Kiedy uważnie się przyjrzał, dostrzegł uderzające podobieństwo do Farrah Fawcett z Aniołków Charliego. Gdyby nie ta noga, gdyby nie ta noga – targały nim rozterki. Weszli do kawiarni. Dziewczyna okazała się przesympatyczna. Potem wyszli, po doskonale spędzonym czasie na miłych rozmowach, i znów burza hormonów. Gdyby nie ta noga, gdyby nie ta noga! Oglądał ją ze wszystkich stron. Proteza czy hainego-medina? Podejrzenie hainego-mediny odpadło, gdy popatrzył na zgrabne uda. A więc proteza! Pomyśleć tylko, że ukochana codziennie rano i wieczorem będzie przykręcała i odkręcała nogę, to wystarczy. On – wielki esteta, człowiek strasznie wrażliwy – i coś takiego. Nie, nie, nie, po stokroć NIE! Dziewczyna jednak jest piękna, czuła, spokojna, inteligentna; jednym słowem – doskonała partia na żonę. Tylko ta noga, noga, o Jezu! On zawsze taki rozważny, opanowany, wymagający; stwarzający wokół siebie dystyngowany urok, ma teraz mieć chromą żonę? Co na to powiedzą koledzy, koleżanki, sąsiedzi – co powie wielki świat? O nie, co toto to nie! Nie i basta. Za żadne skarby NIE! Targały nim wątpliwości przynajmniej przez miesiąc. Spotkali się jeszcze raz, ale nie śmiał w wprost zapytać – co jej się stało w nogę. Przyzwyczaił się do myśli, że z pewnością ma protezę. Napisał po przemyśleniach krótki list: Bardzo mi przykro. Więcej się nie spotkamy. Pozdrawiam. Wtedy dopiero odetchnął z ulgą. Stracił jednak ochotę do pisania jakiś epistoł. Przyjął postawę bierną. Niech one teraz piszą do mnie – zadecydował. Po dwóch miesiącach dostał cyrograf od nauczycielki. Na spotkaniu od razu się okazało – wyglądała jak zmokła kura, a do tego jak ocenił, była zaawansowaną neurasteniczką. Pożegnał ją szybko i zwiał do domu. Stracił zainteresowanie partnerkami matrymonialnymi. Otrzymał jeszcze list od rozwódki z dwojgiem dzieci, która pracowała jako kelnerka. Potraktował ten list jako bezczelność. Wkurzony zasiadł przy biurku i wysmarował odpowiedź: Kochana, zgadzam się na twoje dzieci i twoje wyskoki w przyszłości, tylko muszę uprzedzić, że jestem zdegenerowanym alkoholikiem, mam pięcioro nieślubnych dzieci, na które nie płacę alimentów, więc mnie ukryj. Mam jeszcze kilka drobnych chorób, czyli – gruźlicę, astmę, anginę i świnkę, i nie mam nóg tylko protezy. Poczuł ulgę na duszy, napił się herbaty, pomedytował i podarł list. Napisał drugi: Szanowna Pani! Bardzo mi przykro, ale nie widzę nas razem. Wrzucił list do skrzynki. Przestał się łudzić i pogodził ze starokawalerstwem. Zajął się obszernymi dziełami filozoficznymi. Przesiedział na wolumenami lato, jesień i początek zimy, ale nie wyglądało na to, żeby mu przybyło rozumu. Idąc z pracy do domu po ośnieżonym chodniku usłyszał, że ktoś go woła. Obejrzał się i poznał dziewczynę podobną do Farrah Fawcett. - Cześć! Gdzie tak pędzisz – spytała wesoło. - Wracam z pracy – bąknął zmieszany. Uścisnęli dłonie, śmiejąc serdecznie. Nagle się zdecydował. Mam w nosie cały świat i to, co ludzie powiedzą. To jest dziewczyna mojego życia – postanowił. Wtedy zauważył obrączkę. - Wyszłaś za mąż? - Tak. Od trzech miesięcy jestem mężatką. Poczuł się rozgoryczony. Popatrzył z wyrzutem. Rozmawiając szli dalej. Nagle spostrzegł, że partnerka nie kuleje. Przystanął. - Twoja noga, no tego, no wiesz... Co jest z twoją nogą? - A co ma być? - No... jakby to powiedzieć... Kulałaś – wydukał. - Ha, ha, ha... Dałeś się na to nabrać? Dałeś się nabrać... A szkoda. Myślałam już, że jesteś inny. - Tak. Głupio wypadło. Dlaczego to zrobiłaś? - Mówiłam ci. Przeżyłam wielki zawód miłosny. Nie chciała znów doświadczyć podobnego uczucia. Postanowiłam udawać kulawą. Chciałam, aby mój wybrany nie dostrzegał jedynie moje ciało, ale moją osobowość. Żeby dostrzegał jaka jestem wewnętrznie. Mój stosunek do świata, ludzi, do niego; a nie wyłącznie moją aparycję. Nie chciałam być nobliwą dekoracją, czarującą kukiełką, którą od święta można pokazać znajomym. Wszystko było jasne i cholernie proste. Wymyślał sobie od osłów dardanelskich, kretynów, idiotów... Nie pragnął wiele. Chciał żonę, dzieci, spokojny dom – kochającą się rodzinę. Pragnął, aby wybranka była miła, czuła – serdecznym przyjacielem. Dlaczego są właśnie takie? – zastanawiał się, patrząc na równo układające płatki śniegu – egoistki, materialistki, mitomanki. Dążą za wszelką cenę, żeby się podobać, dominować; ubierać wyszukanie i otaczać przepychem. Snobki. Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Nagle wiatr poruszył gałęziami, obsypując drwiąco białymi czapami śniegu. Popatrzył posępnie na drzewo i odszedł zniechęcony do domu ze spuszczoną nisko głową, skurczonymi ramionami – mały, wielki człowiek iluzorycznego świata. DO opowiadanko dla tych co się nudzą tak jak ja... ha ha ha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A niedługo wszyscy zaśpiewamy:-D Pij bracie pij Alkohol to zguba ludzkości, Takiego już zdania jest świat, Jest źródłem nieszczęścia, przykrości, Co gnębi wciąż ludzkość od lat. Przyznaję, lecz ma też plus wielki, Bo wśród znojów i szarych dni Nie jeden gość na dno butelki Zagląda, by koić ból, łzy. Pij, pij, pij bracie, pij, Pij, luby, póki jest czas. Pij, żyj i z życia drwij, Trza z życia brać rozkosz raz. Smutki i troski to furda, to bluff, Pij, póki w żyłach drga krew. I Mojżesz swej sekcie czy kaście, Gdy poprzez pustynię ich wiódł, Przykazań im dał jedenaście, A każde z nich jest wzorem cnót. Lecz jedno zginęło albowiem Niejedna tragedia w tem tkwi. Zaś wam, o ludzkości, ja powiem, Jak przykazanie to dziś brzmi: Pij, pij, pij bracie, pij ...itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
ślicznie opowiadania i wierszyki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tesciowo ty stary rowerze
jesteś mi bliska:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jutro śpiewać będziemy. :-D Znają nas knajpki i koty w zaułkach, letnią nocą lubimy włóczyć się. Zgubić nas łatwo i łatwo odszukać, śmiech przed nami biegnie i gitary dźwięk. Refren I: Już późno, a nam się wcale nie chce spać, głęboka północ zegarów graniem wita nas. Znów dzień przeminął - dał może mniej, niż pragnął dać. Czerwone wino będziemy sączyć aż po brzask. Nasze piosenki zbierane z ulicy mają wszystko, co nam przynosi dzień: szczyptę radości i kroplę goryczy, łzy miłości lub zawodu cień. Refren I. Refren II: Już późno, a nam ta noc nie daje spać, głęboka północ cygańską drogą wiedzie nas. Znów dzień przeminął - nie wszystkim jutro szczęście da. Czerwone wino będziemy sączyć aż po brzask. ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu BĄDŹ SZCZĘŚLIWY ! Sposób na szczęście: "Niech Twoje serce będzie wolne od nienawiści, a umysł od zatroskania. Żyj prosto nie oczekuj wiele, dawaj dużo. Napełniaj swoje życie miłością. Rozsiewaj słoneczny blask. Zapomnij o sobie, myśl o innych. Postępuj z innymi tak, jak chciałbyś, żeby z Tobą postępowali. Spróbuj tego przez tydzień, a zdziwisz się." Szczęście jest stanem umysłu, tylko Ty decydujesz czy będziesz szczęśliwy. Nie przyjdzie "samo" kiedy już skończę.... kiedy już zacznę... kiedy już kupię... kiedy już nauczę się... kiedy już załatwię......... Ono nie jest celem, jest dążeniem do celu i poczujesz je po drodze, ale tylko wtedy kiedy masz cel większy niż Twoje potrzeby i dalszy niż sięga Twój wzrok. Taki cel jest bliski Twemu sercu i droga ku niemu otwiera drzwi do szczęścia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już na jutro wszystko przyszykowałam ....:-D Ciesze się na ten bal......Jak małolata....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze otworzyłam szczęśliwą stronkę 233 aż Moje szczęśliwe liczby :-D dwie trojki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny 60
JA ba jutro przytachałem Wam karton pączków... Tu taka tradycja , ze na sylwestra wszędzie na stolach stawiane są (Berliner) to znaczy pączusie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×