Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gałczyński Konstanty Ildefons, Ech muzyka, muzyka O, dajcie mi te małe skrzypce Może na skrzypcach wygram Wiatr i pochyłą ulicę I noc, co taka niezwykła Ech, muzyka, muzyka, muzyka Spod smyka zielony kurz Lecą gwiazdy zielone spod smyka Damy karo, bukiety róż. Uwzględnijcie mizerne granie I nie bijcie, gdy wezmę źle Jakiś ton na strunie baraniej Na g, d, a, czy e. Prowadzi muzyka za smykiem Drzewa w niemej podzięce, Oczami za smykiem suną Zgrabiałe duże ręce Na moście stoją. Przez liście Światło na smyk sypie Słuchajcie - to dziecko nuci W czarodziejskim pudełku skrzypiec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Pozdrawiam 👄 życzę zdrowego i szczęśliwego NOWEGO ROKU👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Ptaki- Bruno Schulz [ Opowiadania ] PTAKI go??bki Nadesz?y ?�?te, pe?ne nudy dni zimowe. Zrudzia?? ziemi? pokrywa? dziurawy, przetarty, za kr�tki obrus ?niegu. Na wiele dach�w nie starczy?o go i sta?y czarne lub rdzawe, gontowe strzechy i arki kryj?ce w sobie zakopcone przestrzenie strych�w - czarne, zw?glone katedry, naje?one ?ebrami krokwi, p?atwi i bant�w - ciemne p?uca wichr�w zimowych. Ka?dy ?wit odkrywa? nowe kominy i dymniki, wyros?e w nocy, wyd?te przez wicher nocny, czarne piszcza?ki organ�w diabelskich. Kominiarze nie mogli op?dzi? si? od wron, kt�re na kszta?t ?ywych czarnych li?ci obsiada?y wieczorem ga??zie drzew pod ko?cio?em, odrywa?y si? zn�w, trzepoc?c, by wreszcie przylgn??, ka?da do w?a?ciwego miejsca na w?a?ciwej ga??zi, a o ?wicie ulatywa?y wielkimi stadami - tumany sadzy, p?atki kopciu, faluj?ce i fantastyczne, plami?c migotliwym krakaniem m?tno?�?te smugi ?witu. Dni stwardnia?y od zimna i nudy, jak zesz?oroczne bochenki chleba. Napoczynano je t?pymi no?ami, bez apetytu, z leniw? senno?ci?. Ojciec nie wychodzi? ju? z domu. Pali? w piecach, studiowa? nigdy niezg??bion? istot? ognia, wyczuwa? s?ony, metaliczny posmak i w?dzony zapach zimowych p?omieni, ch?odn? pieszczot? salamander, li??cych b?yszcz?c? sadz? w gardzieli komina. Z zami?owaniem wykonywa? w owych dniach wszystkie reparatury w g�rnych regionach pokoju. O ka?dej porze dnia mo?na go by?o widzie?, jak - przykucni?ty na szczycie drabiny - majstrowa? co? przy suficie, przy kamiszach wysokich okien, przy kulach i ?a?cuchach lamp wisz?cych. Zwyczajem malarzy pos?ugiwa? si? drabin? jak ogromnymi szczud?ami i czu? si? dobrze w tej ptasiej perspektywie, w pobli?u malowanego nieba, arabesek i ptak�w sufitu. Od spraw praktycznego ?ycia oddala? si? coraz bardziej. Gdy matka, pe?na troski i zmartwienia z powodu jego stanu, stara?a si? go wci?gn?? w rozmow? o interesach, o p?atno?ciach najbli?szego ,,ultimo�, s?ucha? jej z roztargnieniem, pe?en niepokoju, z drgawkami w nieobecnej twarzy. I bywa?o, ?e przerywa? jej nagle zaklinaj?cym gestem r?ki, a?eby pobiec w k?t pokoju, przylgn?? uchem do szpary w pod?odze i z podniesionymi palcami wskazuj?cymi obu r?k, wyra?aj?cymi najwy?sz? wa?no?? badania - nas?uchiwa?. Nie rozumieli?my w�wczas jeszcze smutnego t?a tych ekstrawagancji, op?akanego kompleksu, kt�ry dojrzewa? w g??bi. Matka nie mia?a na? ?adnego wp?ywu, natomiast wielk? czci? i uwag? darzy? Adel?. Sprz?tanie pokoju by?o dla? wielk? i wa?n? ceremoni?, kt�rej nie zaniedbywa? nigdy by? ?wiadkiem, ?ledz?c z mieszanin? strachu i rozkosznego dreszczu wszystkie manipulacje Adeli. Wszystkim jej czynno?ciom przypisywa? g??bsze, symboliczne znaczenie. Gdy dziewczyna m?odymi i ?mia?ymi ruchami posuwa?a szczotk? na d?ugim dr??ku po pod?odze, by?o to niemal ponad jego si?y. Z oczu jego la?y si? w�wczas ?zy, twarz zanosi?a si? od cichego ?miechu, a cia?em wstrz?sa? rozkoszny spazm orgazmu. Jego wra?liwo?? na ?askotki dochodzi?a do szale?stwa. Wystarczy?o, by Adela skierowa?a do? palec ruchem oznaczaj?cym ?askotanie, a ju? w dzikim pop?ochu ucieka? przez wszystkie pokoje, zatrzaskuj?c za sob? drzwi, by wreszcie w ostatnim pa?? brzuchem na ?�?ko i wi? si? w konwulsjach ?miechu pod wp?ywem samego obrazu wewn?trznego, kt�remu nie m�g? si? oprze?. Dzi?ki temu mia?a Adela nad ojcem w?adz? niemal nieograniczon?. W tym to czasie zauwa?yli?my u ojca po raz pierwszy nami?tne zainteresowanie dla zwierz?t. By?a to pocz?tkowo nami?tno?? my?liwego i artysty zarazem, by?a mo?e tak?e g??bsza, zoologiczna sympatia kreatury dla pokrewnych, a tak odmiennych form ?ycia, eksperymentowanie w nie wypr�bowanych rejestrach bytu. Dopiero w p�?niejszej fazie wzi??a sprawa ten niesamowity, zapl?tany, g??boko grzeszny i przeciwny naturze obr�t, kt�rego lepiej nie wywleka? na ?wiat?o dzienne. Zacz??o si? to od wyl?gania jaj ptasich. Z wielkim nak?adem trudu i pieni?dzy sprowadza? ojciec z Hamburga, z Holandii, z afryka?skich stacji zoologicznych zap?odnione jaja ptasie, kt�re dawa? do wyl?gania ogromnym kurom belgijskim. By? to proceder nader zajmuj?cy i dla mnie - to wykluwanie si? piskl?t, prawdziwych dziwotwor�w w kszta?cie i ubarwieniu. Nie podobna by?o dopatrzy? si? w tych monstrach o ogromnych, fantastycznych dziobach, kt�re natychmiast po urodzeniu rozdziera?y si? szeroko, sycz?c ?ar?ocznie czelu?ciami gard?a, w tych jaszczurach o w?t?ym, nagim ciele garbus�w - przysz?ych pawi, ba?ant�w, g?uszc�w i kondor�w. Umieszczony w koszykach, w wacie, smoczy ten pomiot podnosi? na cienkich szyjach ?lepe, bielmem zarosle g?owy, kwacz?c bezg?o?nie z niemych gardzieli. M�j ojciec chodzi? wzd?u? p�?ek w zielonym fartuchu, jak ogrodnik wzd?u? inspekt�w z kaktusami, i wywabia? z nico?ci te p?cherze ?lepe, pulsuj?ce ?yciem, te niedo???ne brzuchy, przyjmuj?ce ?wiat zewn?trzny tylko w formie jedzenia, te naro?le ?ycia, pn?ce si? omackiem ku ?wiat?u. W par? tygodni p�?niej, gdy te ?lepe p?czki ?ycia p?k?y do ?wiat?a, nape?ni?y si? pokoje kolorowym pogwarem, migotliwym ?wiergotem swych nowych mieszka?c�w. Obsiada?y one karnisze firanek, gzymsy szaf, gnie?dzi?y si? w g?stwinie cynowych ga??zi i arabesek wieloramiennych lamp wisz?cych. Gdy ojciec studiowa? wielkie ornitologiczne kompendia i wertowa? kolorowe tablice, zdawa?y si? ulatywa? z nich te pierzaste fantazmaty i nape?nia? pok�j kolorowym trzepotem, p?atami purpury, strz?pami szafiru, grynszpanu i srebra. Podczas karmienia tworzy?y one na pod?odze barwn?, faluj?c? grz?dk?, dywan ?ywy, kt�ry za czyim? niebacznym wej?ciem rozpada? si?, rozlatywa? w ruchome kwiaty, trzepoc?ce w powietrzu, aby w ko?cu rozmie?ci? si? w g�rnych regionach pokoju. W pami?ci pozosta? mi szczeg�lnie jeden kondor, ogromny ptak o szyi nagiej, twarzy pomarszczonej i wybuja?ej naro?lami. By? to chudy asceta, lama buddyjski, pe?en niewzruszonej godno?ci w ca?ym zachowaniu, kieruj?cy si? ?elaznym ceremonia?em swego wielkiego rodu. Gdy siedzia? naprzeciw ojca, nieruchomy w swej monumentalnej pozycji odwiecznych b�stw egipskich, z okiem zawleczonym bia?awym bielmem, kt�re zasuwa? z boku na ?renice, a?eby zamkn?? si? zupe?nie w kontemplacji swej dostojnej samotno?ci - wydawa? si? ze swym kamiennym profilem starszym bratem mego ojca. Ta sama materia cia?a, ?ci?gien i pomarszczonej twardej sk�ry, ta sama twarz wysch?a i ko?cista, te same zrogowacia?e, g??bokie oczodo?y. Nawet r?ce, silne w w?z?ach, d?ugie, chude d?onie ojca, z wypuk?ymi paznokciami, mia?y sw�j analogon w szponach kondora. Nie mog?em si? oprze? wra?eniu, widz?c go tak u?pionego, ?e mam przed sob? mumi? - wysch?? i dlatego pomniejszon? mumi? mego ojca. S?dz?, ?e i uwagi matki nie usz?o to przedziwne podobie?stwo, chocia? nigdy nie poruszali?my tego tematu. Charakterystyczne jest, ?e kondor u?ywa? wsp�lnego z moim ojcem naczynia nocnego. Nie poprzestaj?c na wyl?ganiu coraz nowych egzemplarzy, ojciec m�j urz?dza? na strychu wesela ptasie, wysy?a? swat�w, uwi?zywa? w lukach i dziurach strychu pon?tne, st?sknione narzeczone i osi?gn?? w samej rzeczy to, ?e dach naszego domu, ogromny, dwuspadowy dach gontowy, sta? si? prawdziw? gospod? ptasi?, ark? Noego, do kt�rej zlatywa?y si? wszelkiego rodzaju skrzydlacze z dalekich stron. Nawet d?ugo po zlikwidowaniu ptasiego gospodarstwa utrzymywa?a si? w ?wiecie ptasim ta tradycja naszego domu i w okresie wiosennych w?dr�wek spada?y nieraz na nasz dach ca?e chmary ?urawi, pelikan�w, pawi i wszelkiego ptactwa. Impreza ta wzi??a jednak niebawem - po kr�tkiej ?wietno?ci - smutny obr�t. Wkr�tce okaza?a si? bowiem konieczna translokacja ojca do dw�ch pokoj�w na poddaszu, kt�re s?u?y?y za rupieciarnie. Stamt?d dochodzi? ju? o wczesnym ?wicie zmieszany klangor g?os�w ptasich. Drewniane pud?a pokoj�w na strychu, wspomagane rezonansem przestrzeni dachowej, d?wi?cza?y ca?e od szumu, trzepotu, piania, tokowania i gulgotu. Tak stracili?my ojca z widoku na przeci?g kilku tygodni. Rzadko tylko schodzi? do mieszkania i wtedy mogli?my zauwa?y?, ?e zmniejszy? si? jakoby, schud? i skurczy?. Niekiedy przez zapomnienie zrywa? si? z krzes?a przy stole i trzepi?c r?koma jak skrzyd?ami, wydawa? pianie przeci?g?e, a oczy zachodzi?y mu mg?? bielma. Potem, zawstydzony, ?mia? si? razem z nami i stara? si? ten incydent obr�ci? w ?art. Pewnego razu w okresie generalnych porz?dk�w zjawi?a si? niespodzianie Adela w pa?stwie ptasim ojca. Stan?wszy we drzwiach, za?ama?a r?ce nad fetorem, kt�ry si? unosi? w powietrzu, oraz nad kupami ka?u, zalegaj?cego pod?ogi, sto?y i meble. Szybko zdecydowana otworzy?a okno, po czym przy pomocy d?ugiej szczotki wprawi?a ca?? mas? ptasi? w wirowanie. Wzbi? si? piekielny tuman pi�r, skrzyde? i krzyku, w kt�rym Adela, podobna do szalej?cej Menady, zakrytej m?y?cem swego tyrsu, ta?czy?a taniec zniszczenia. Razem z ptasi? gromad? ojciec m�j, trzepi?c r?koma, w przera?eniu pr�bowa? wznie?? si? w powietrze. Zwolna przerzedza? si? tuman skrzydlaty, a? w ko?cu na pobojowisku zosta?a sama Adela, wyczerpana, dysz?ca, oraz m�j ojciec z min? zafrasowan? i zawstydzon?, got�w do przyj?cia ka?dej kapitulacji. W chwil? p�?niej schodzi? m�j ojciec ze schod�w swojego dominium - cz?owiek z?amany, kr�l-banita, kt�ry straci? tron i kr�lowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wow! widzę , ze się zjawiacie pozdrawiam i pije z wami szampanika z bąblem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.joemonster.org/i/y/wiedzma.jpg No to śpiewam wam:-D Anna Jantar - Zupełnie nowy rok Wokół się unoszą wspomnień serpentyny, jeszcze ta godzina, jeszcze pół godziny. Myśl wspomnienia zmienia, czas wciąż prędzej leci, dni się pomieszały szybkie jak confetti. Coś tam już się kończy, nie doczeka rana, wystrzeliły korki od szampana. Czas wciąż prędzej leci – licho bierz ten czas! Zaraz będzie tu wśród nas. Nowy rok, zupełnie nowy rok. Pierwszy krok, cudowny pierwszy krok. Nowy rok, wróżący wszystko wosk, nowy krok wiodący wszędzie. Jeszcze mrok, a już się spieszy wzrok W nowy los, w taniec szczęść i trosk. Nowy rok, zupełnie nowy rok ulepmy go jak wosk, jak wosk. Nowy rok nadjeżdża bielą pierwszej sanny jeszcze do nikogo zaadresowany. Jeszcze w swe ramiona wziął nie całą ziemię, jeszcze pod jodłami stary niedźwiedź drzemie. Jeszcze świat ma prawo wypić łyk szampana droga jego nie jest zapisana. Jeszcze nie dotknięta jak ten świeży śnieg – napisz na nim to co chcesz. Nowy rok, zupełnie nowy rok. Pierwszy krok, cudowny pierwszy krok. Nowy rok, wróżący wszystko wosk, nowy krok wiodący wszędzie. Jeszcze mrok, a już się spieszy wzrok W nowy los, w taniec szczęść i trosk. Nowy rok, zupełnie nowy rok - ulepmy go jak wosk, jak wosk. Nowy rok, zupełnie nowy rok…. Ulepmy go jak wosk, ten rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was kochani ! I jeszcze raz zdrowia i szczęścia życzę na ten NOWY ROK! Dziewczynki balowaliśmy do 3 nad ranem... To był klub oficerski, znaczy emerytowanych oficerów, do nich właśnie zalicza się mój sąsiad.... Bylo lepiej jak przypuszczałam, powiem nawet, ze było fantastycznie.... Orkiestra to znaczy, starsi panowie śpiewali i grali kawałki z lat 70 i 80 ... Jedzonko. od koloru do wyboru , no i te przeróżne trunki koktajle i nalewki, to się w głowie nie mieści... Nalezę do grona kobiet , które lubią potańczyć i zabawić się w miłym towarzystwie, ale ten bal wywarł na mnie młodości przeżycie i nigdy o nim nie zapomnę...A niektóre kobietki na pewno wiedza co mam na myśli... Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i życzę każdej z was przeżycia takiego balu... Wyobraźcie sobie , ze my dopiero będziemy dzisiaj jedli obiad .właśnie Janusz odgrzewa zrazy.... Pa,👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez się melduje W nowym roku 2008👄 I pozdrawiam cala oazę👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bal był udany , tylko mnie boli cały czas głowa, pewnie było za dozo winka ... A mnie tak po tych tańcach smakowało , ze piłam je jak oranżadkę najlepsza...:-D Teraz wszyscy śmieją się ze mnie ... Nie mogę jeść , ani spać :-D MM mówi od czego zachorowałaś tym się lecz:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nowy Roczek Sylwester w tym roku, to tu, to tu z doskoku. Składamy życzeń moc i tak co rok, w tę każdą noc. Pijemy szampana i bawimy się do rana. Muzyka wciąż gra, a czas do przodu gna. Gwiazdy kolorowe błyszczą co chwila nowe, w tę wspaniałą północ smutki ukrywają się pod koc. Z każdym kroczkiem, z Nowym Roczkiem, nowe przemyślenia i nowe życzenia. Autor: Agath

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zyczę wam wszystkiego najlepszego! Niech ten rok 2008 będzie dla wszystkich ludzi na całym świecie szczodry i szczęśliwy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak to ten drań, tak się mnie wypytywał , a teraz się wszyscy rechoczą... Zrobili ze mnie osła ofiarnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jacek48
🖐️❤️ Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle Siedem lat już siedział diabeł u jednego gospodarza za piecem, a nie mógł w żaden sposób skusić go, ażeby się kiedy pokłócił ze swoją kobietą i żeby stąd była jaka boska obraza. Tak już i wysechł całkiem diabeł za onym piecem, bo się czart tylko złością ludzką pasie. I trza mu było wyleźć stamtąd. Już miał uciekać na bagniska, aż tu spotyka babę jedną, która się go pyta: czemu taki suchy? A on jej opowiedziawszy rzecz całą, tak zakończył: - A może byście wy poradzili co na to? A dałbym wam tak duży worek pieniędzy jak sami jesteście. Tak się i zgodzili, a diabeł i baba razem znowu wrócili do tej chałupy. I zaczęła się pogadanka między kobietami w chałupie. Baba pyta gospodyni o jej chłopa, czy dobry. - A dobry, ani raziczku mnie też jeszcze nie uderzył, ani swarów nie robi nigdy - powiada gospodyni. - A wiecie wy - rzecze znowu baba - on jeszcze będzie lepszy, tylko musicie mu uciąć brzytwą trzy włoski z brody, ale tak, żeby on nic o tym nie wiedział. - Tak mówicie, babko? - rzecze uradowana kobiecina. - O moiściewy, utnę mu, utnę, choćby dziś, zaraz. I podarowała babce nawet serek jeden. A ta baba poszła i do gospodarza, który orał w polu, i zaczęła mu opowiadać, że była na wsi w tej a w tej chałupie (i wymieniła jego własną) i podsłuchała, jak gospodyni z parobkiem się umawiali, aby dziś gospodarza zarżnąć, kiedy tylko ten z pola powróci i spać się położy. Tak już i gospodarz nie mógł dłużej wytrzymać, ino jej się przyznał, że to w jego było chałupie, i prosił zaraz babę o jaką radę. Ona mu powiada, żeby nic o tym nie wspomniał, kiedy do domu wróci, ale po wieczerzy, gdy jak zwykle spać się położy, żeby (jak tylko parobek wyjdzie), udawał, że śpi, a wtedy przekona się, że mu kobieta na zdradzie stoi i zgładzić go chce ze świata, a on będzie ją mógł za ten zamierzony zły uczynek ukarać. Zrobił gospodarz tak jak mu doradziła, i złapał swoją kobietę wtedy właśnie, kiedy z brzytwą szła do niego i nuż ją bić, tłuc, kopać i przeklinać. Natenczas diabeł zza pieca wyskoczył, klasnął w łapy, roześmiał się głośno: ha, ha ha! - ha, ha, ha! - i uciekł. Babie dał obiecany worek pieniędzy i do różnych używał jej posług. Ale kiedy się ta gadka rozeszła po całej wsi i po całej okolicy, wtedy naród tę babę czarownicę utopił w stawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Starsza 65
Witam i o zdrowie pytam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Starsza 65
Czy wszyscy oprócz Sary zdrowi:-D Bo ja tak.... Wiosenko ja ci zazdroszczę takiego balu... Ja dawno bo już jakie 20 lat na balach sylwestrowych nie bywam:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Starsza 65
I PO ŚMIERCI MOJEGO MM nie mogę znaleźć takiego przyjaciela cobym mogla gdzie wyjść...Takie to już życie, widocznie nie mam szczęścia i o takiego w dzisiejszych czasach coraz trudniej...Teraz 70 latki patrzą za 18 nastikami ...:-D miałaś szczęście, ze trafi las na swojego Janusza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JGoor
Ja w sylwestra sobie z kolegami pośpiewałem ❤️ Wypiliśmy sporo , były tez panie to była prywatka... KAŻDY Z NAS LUBI SOBIE POŚPIEWAĆ CZASEM SAM, A NAJCZĘŚCIEJ GDY SIĘ SPOTYKAMY NA RÓŻNYCH IMPREZACH Z RODZINĄ PRZYJACIÓŁMI LUB ZNAJOMYMI MY TEŻ CZĘSTO SIĘ SPOTYKAMY I PRAWIE ZAWSZE SOBIE PODŚPIEWUJEMY . PIOSENEK BIESIADNYCH JEST NIEZLICZONA ILOŚĆ TUTAJ PRZEDSTAWIAMY TE NAJPOPULARNIEJSZE I GDY TYLKO SIĘ SPOTKAMY TO ZACHĘCAMY DO WSPÓLNEGO ŚPIEWANIA. TEKSTY PIOSENEK Biały miś Biały miś dla dziewczyny, Którą kocham i kochał będę wciąż, Lecz dziewczyna jest już z innym I pozostał mi tylko biały miś. Hej dziewczyno, spójrz na misia, Niech przypomni chłopca ci Nieszczęśliwego małego misia, Który w oczach ma tylko białe łzy. Minął czas, naszych spotkań, Minął dzień, zaginął biały miś I pozostał żal i smutek, Po dziewczynie, po misiu i po snach. hej dziewczyno ....... Biały miś, nie kochany, Porzucony już dawno w ciemny kąt, Już dziewczyna go nie weźmie, Nie przytuli do swoich ciepłych rąk. Cyganeczka Z tamtej strony Wisły Cyganeczka tonie gdybym miał łódeczkę popłynąłbym do niej Nie mam ja łódeczki ani wiosełeczka utonie utonie moja Cyganeczka Z tamtej strony Wisły kukułeczka kuka chodzi stary Cygan Cyganeczki szuka Popłynąłbym do niej przez te modre fale nurt wody ją zabrał nie ujrzę jej wcale Wisła jest głęboka fale ją porwały więcej Cyganeczki już nam nie oddały Czerwone jagody Czerwone jagody Spadają do wody Powiadają ludzie Żnie mam urody Czerwone jagody Spadają do wody Powiadają ludzie Że nie mam urody Choć urody nie mam Ale czyste serce za pana nie pójdę Byle kogo nie chcę Za pana nie pójdę Sama się szanuje Niechże mnie byle kto W rączkę nie całuje Raz mi matuś rzekła Córuś moja droga Przecież masz majątek Na co ci uroda? Majątku nie mają A mają urodę Tam się chłopcy schodzą Jak po żywą wódę Mamusiu tatusiu Jam córeczka wasza Kupcie mi korale Do samego pasa Do samego pasa Do samiutkiej ziemi Jam córeczka wasza Tylko do jesieni. Czy chciała by pani .... Czy chciała by pani murzyna Murzyna , murzyna ach nie Bo murzyn z Afryki to kocha jak dziki Murzyna , murzyna ach nie Czy chciała by pani Chińczyka Bo Chińczyk to zdrajca i żółte ma jajca Chińczyka , Chińczyka ach nie Czy chciała by pani Ruskiego .......... Bo Rusek z kołchozu , ma dyszel od wozu Ruskiego , Ruskiego ach nie Czy chciała by pani Araba .......... Bo Arab to pedał , zaraz by mnie sprzedał Czy chciała by pani Anglika .......... Bo Anglik flegmatyk , ma kuśkę jak patyk Czy chciała by pani Francuza .......... Bo Francuz jak liże to bolą go krzyże Czy chciała by pani Polaka Polaka , Polaka ach tak Bo Polak w potrzebie przytuli do siebie Polaka , Polaka ach tak Góralu , czy ci nie żal Góralu, czy ci nie żal Odchodzić od stron ojczystych, Świerkowych lasów i hal I tych potoków srebrzystych? Góralu, czy ci nie żal, Góralu, wracaj do hal! A góral na góry spoziera I łzy rękawem ociera, Bo góry porzucić trzeba, Dla chleba, panie dla chleba. Góralu, czy ci nie żal ... Góralu, wróć się do hal, W chatach zostali ojcowie; Gdy pójdziesz od nich hen w dal Cóż z nimi będzie, kto powie? Góralu, czy ci nie żal ... A góral jak dziecko płacze: Może już ich nie zobaczę; I starych porzucić trzeba, Dla chleba, panie, dla chleba. Góralu, czy ci nie żal ... Góralu, żal mi cię, żal! I poszedł z grabkami, z kosą, I poszedł z gór swoich w dal, W guńce starganej szedł boso. Góralu, czy ci nie żal ... Lecz zanim liść opadł z drzew, Powraca góral do chaty, Na ustach wesoły śpiew, Trzos w rękach niesie bogaty. Góralu, czy ci nie żal... Hej , bystro woda Hej bystro woda, bystro wodzicka Pytało dziewce o Janicka Hej lesie ciemny wirsku zielony Ka mój Janicek umilony Jo ci powiadała Anielo Nie chodź na wesele z kądzielą Bo na weselu tańcują To ci kądzioleckę zepsują. Hej, powiadali, hej powiadali Hej, ze Janicka porubali Hej porubali go Orawiany, Hej, za owiecki za barany. A mówiła ja ci Janicku Nie chodź po orawickim chodnicku Bo ci te orawskie juhasy Długie już cekali han casy. Hej górol , ci ja górol Hej, górol ci jo, górol Hej, spod samiuśkich Tater Hej descyk mnie ukompoł I ukołysoł wiater Hej descyk mnie ukompoł I wiater ukołysoł Hej, cozem sie napłakoł Ale mnie nikt nie słysoł Hej, nicego mi nie żal Hej, ino kapelusa Hej, cok się jej nakłanioł Hej nie kciała, psia dusa! Hej z góry , z góry Hej z góry z góry jadą mazury jedzie jedzie mazureczek wiezie wiezie mi wianeczek roz..(!)..rozmarynowy Podjechał w nocy koło północy stuka puka w okieneczko otwórz otwórz kochaneczko ko..(!)..koniom wody dać Jakże ja mam wstać koniom wody dać kiedy mama zakazała żebym chłopcom nie dawała trze..(!)..trzeba jej słuchać A ty się nie bój siadaj na koniu pojedziemy w obce kraje gdzie są inne obyczaje ma..(!)malowany wóz I jo se tyż musioł... Heca, heca, koło pieca ciele mnie pobodło, Matula mnie smarowali, ale nie pomogło. Jakem służył u kowola, uczyłem się dymać, Kowol wyłóż na kowolkę, a jo musioł trzymać. I jo se tyś musioł, bo mi się porusoł, Hej, mości panowie, kapelus na głowie. I jo se musiała, bo mi się rusała Hej, mości panowie, chusteczka na głowie. Rano wstaje, krowom daje i ubirom chodoki, Biere koszyk i motykę, idę kopać zimnioki. A jo za nią do pszenicy, a jo za nią do żyta, Bo jo myśloł, że to panna, a to była kobita. I jo se tyś musioł itd. Jarzębina czerwona Zapadł cichy wieczór , już ucichł wiatru wiew Gdzieś w oddali słychać , harmonii tęskny śpiew Biegnę wąską dróżką , co pośród gór się pnie Bo pod jarzębiną dwóch chłopców czeka mnie Jarzębino czerwona , któremu serce dać Jarzębino czerwona , biednemu sercu radź Jeden dzielny tokarz , a drugi , kowal zuch Cóż mam biedna robić , podoba mi się dwóch Obaj tacy mili , a każdy dzielny druh Droga jarzębino , którego wybrać mów Jarzębino czerwona ... tylko jarzębina , poradzić może mi Ja nie mogę wybrać , choć myślę tyle dni Przeszła wiosna lato , już jesień złotem lśni Już się ze mnie śmieją , dziewczęta z mojej wsi Jarzębino czerwona ... Kalina Rosła kalina z liściem szerokim, Nad modrym w gaju rosła potokiem, Drobny deszcz piła, rosę zbierała, W majowym słońcu liście kąpała, W lipcu korale miała czerwone, W cienkie z gałązek włosy wplecione, Tak się stroiła jak dziewczę młode I jak w lusterko patrzyła w wodę. Wiatr co dnia czesał jej długie włosy, A oczy myła kroplami rosy. U tej krynicy, u tej kaliny Jasio fujarki kręcił z wierzbiny I grywał sobie długo żałośnie, Gdzie nad krynicą kalina rośnie, I śpiewał sobie: dana, oj dana, A głos po rosie leciał co rana. Kalina liście zielone miała I jak dziewczyna w gaju czekała. A gdy jesienią w skrzynkę zieloną, Pod czarny krzyżyk Jasia złożono,, Biedna kalina snadź go kochała, Bo wszystkie swoje liście rozwiała, Żywe korale wrzuciła w wodę, Z żalu straciła swoją urodę. Karolinka Poszła Karolinka do Gogolina poszła Karolinka do Gogolina a Karliczek za nią , a Karliczek za nią z flaszeczką wina Szła do Gogolina , przed się patrzała szła do Gogolina , przed się patrzała ani się na swego synka szykownego nie obejrzała Prowadźże mnie dróżko , hen w szeroki świat prowadźże mnie dróżko , hen w szeroki świat znajdę tam inszego syneczka miłego co mi będzie rad Nie goń mnie Karliczku , czego po mnie chcesz ? nie goń mnie Karliczku , czego po mnie chcesz ? joch ci już pedziała , nie byda cie chciała som to przeca wiysz Wróć się , Karolinko , bo jadą goście ! wróć się , Karolinko , bo jadą goście ! jo się już nie wróca , jo się już nie wróca boch jest na moście Wróć się , Karolinko , czemu idziesz precz ? wróć się , Karolinko , czemu idziesz precz ? nie odpowiem tobie , po swojemu zrobię to nie twoja rzecz Nie odpowiedziała , synka odbieżała oj , okropno rzecz ! Malowany wóz Hej z góry, z góry jadą Mazury. Jedzie, jedzie Mazureczek, Wiezie, wiezie mi wianeczek Rozmarynowy. Przyjechał w nocy koło północy. Stuka, puka w okieneczko: Otwórz, otwórz, panieneczko, Koniom wody daj. Jakże ja mam wstać koniom wody dać, Kiedy mama zakazała, Żebym wody nie dawała, Muszę jej się bać. Mamy się nie bój, siadaj na koń mój. Pojedziemy w obce kraje, Gdzie są inne obyczaje, Malowany wóz. Przez wieś jechali, ludzie pytali: Co to, co to za dziewczyna, Co to, co to za jedyna Jedzie z chłopcami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JGoor
Ja jutro mam wolne , to jeszcze w oazie pośpiewam.ha haah.... Dziś do ciebie przyjść nie mogę Dziś do ciebie przyjść nie mogę, zaraz idę w nocy mrok Nie wyglądaj za mną oknem, w mgle utonie próżno wzrok Po cóż ci kochanie wiedzieć, że do lasu idę spać Dłużej tu nie mogę siedzieć, na mnie czeka leśna brać Księżyc zaszedł gdzieś za lasem, we wsi gdzieś szczekają psy A nie pomyśl sobie czasem, że do innej spieszno mi Kiedy wrócę znów do ciebie, może w dzień, a może w noc Dobrze będzie nam jak w niebie, pocałunków dasz mi moc Gdy nie wrócę, niechaj wiosną rolę moją sieje brat Kości moje mchem porosną i użyźnią ziemi szmat W pole wyjdź pewnego ranka, na snop żyta dłonie złóż I ucałuj jak kochanka, ja żyć będę w kłosach zbóż Gdybym ja miał gitarę A wszystko te czarne oczy Gdybym ja je miał Za te czarne cudne oczęta Serce, duszę bym dał Fajki ja nie palę Wódki nie piję Ale z żalu wielkiego Ledwo co żyję Ludzie mówią głupi Po co ty ją brał Po coś to dziewczę czarne, figlarne Mocno pokochał? Głęboka studzienka Głęboka studzienka głęboko kopana, A przy niej Kasieńka jak wymalowana. Przy studzience stała, wodę nabierała, O swoim kochanku Jasieńku myślała. Głęboka studzienko, czy mam do cię skoczyć, Za moim Jasieńkiem, co ma czarne oczy. Gdybym cię Jasieńku, w wodzie zobaczyła, Tobym ja za tobą do wody wskoczyła. Naprzód bym wrzuciła ten biały wianeczek, Com sobie uwiła ze samych różyczek. Ale ja nie wskoczę bo jest za głęboka, Daleko jest do dna i zimna jest woda. Ucałuję listek szeroki dębowy, Razem z pozdrowieniem wrzucę go do wody. Zanieś go studzienko do Jasia mojego, Pozdrów go ode mnie - ja czekam na niego. Góralko Halko Ciemna nocka nad górami Świeci księżyc nad szczytami Drży powietrze nad smrekami Góral żegna Halkę swą Lekko wsparłszy się na sośnie W oczy patrzył jej miłośnie Popłynęły w świat donośnie Tęskne słowa pieśni tej Góralko Halko, krasny leśny mój kwiecie Tobie jednej na świecie powiem, co to jest żal Choć serce kocha, jakaś dziwna tęsknota Moje serce omota - szczęście poszło gdzieś w dal Przeszło lato hen, za wody Inną poznał góral młody W księżycową noc pogody Góral żegnał Halkę swą Góralu czy ci nie żal Góralu czy ci nie żal Odchodzić od stron ojczystych Świerkowych lasów i hal I tych potoków przejrzystych. Góralu czy ci nie żal Góralu wracaj do hal. A góral na góry spoziera I łzy rękawem ociera I góry porzucić trzeba Dla chleba panie dla chleba. Góralu wróć się do hal W chatach zostali ojcowie, Gdy pójdziesz od nich hen w dal, Cóż z nimi będzie, och kto wie ? A góral jak dziecko płacze, Może ich już nie obaczę I starych porzucić trzeba Dla chleba panie dla chleba. Góralu, nie odchodź nie Na wzgórku u Męki Boskiej Tam matka twa płacze cię Uschnie z tęsknoty i troski. Hej, bystro woda Hej bystro woda, bystro wodzicka Pytało dziewce o Janicka Hej lesie ciemny wirsku zielony Ka mój Janicek umilony Jo ci powiadała Anielo Nie chodź na wesele z kądzielą Bo na weselu tańcują To ci kądziołeckę zepsują. Hej, powiadali, hej powiadali Hej, ze Janicka porubali Hej porubali go Orawiany, Hej, za owiecki za barany. A mówiła ja ci Janicku Nie chodź po orawickim chodnicku Bo ci te orawskie juhasy Długie już cekali han casy. Hej, górol ci jo, górol Hej, górol ci jo, górol Hej, spod samiuśkich Tater Hej descyk mnie ukompoł I ukołysoł wiater Hej descyk mnie ukompoł I wiater ukołysoł Hej, cozem się napłakoł Ale mnie nikt nie słysoł Hej, nicego mi nie żal Hej, ino kapelusa Hej, cok się jej nakłanioł Hej nie kciała, psia dusa! Hej, chłopcy Hej, chłopcy, bagnet na broń! Długa droga, daleka przed nami Mocne serca, a w ręku karabin Granaty w dłoniach i bagnet na broni Jasny świt się roztoczy, wiatr powieje nam w oczy I odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi I piosenkę, jak tęczę nad nami roztoczy W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy... Hej, chłopcy, bagnet na broń! Długa droga, daleka przed nami Mocne serca a w ręku karabin Granaty w dłoniach i bagnet na broni Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami Długie wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni Nowa Polska, zwycięska jest w nas i przed nami W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy... Hej, chłopcy, bagnet na broń! Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś Przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść... Granaty w dłoniach i bagnet na broni! Idzie dysc Idzie dysc, idzie dysc, idzie sikawica Idzie dysc, idzie dysc, idzie sikawica Uleje usiece, uleje usiece Uleje usiece Janickowe lica Nie lij dyscu nie lij Bo cię tu nie trzeba Obyńdź góry lasy, obyńdź lasy góry Obyńdź góry lasy, zawróć się do nieba Jak długo na Wawelu Jak długo w sercach naszych Choć kropla polskiej krwi, Jak długo w sercach naszych Ojczysta miłość tkwi, Ref.: Stać będzie kraj nasz cały, Stać będzie Piastów gród, Zwycięży Orzeł Biały, Zwycięży polski lud. Jak długo na Wawelu Brzmi Zygmuntowski dzwon, Jak długo z gór karpackich Rozbrzmiewa polski ton, Ref.: Stać będzie.... Jak długo Wisła wody Na Bałtyk będzie słać, Jak długo polskie grody Nad Wisłą będą stać, Ref.: Stać będzie.... Jak dobrze nam Jak dobrze nam zdobywać góry I młodą piersią wchłaniać wiatr. Prężnymi stopy deptać chmury I palce ranić ostrzem Tatr. Ref.: Mieć w uszach szum, strumieni śpiew, A w żyłach roztętnioną krew, Hejże hej, hejże ha, Żyjmy więc, póki czas, Bo kto wie, bo kto wie, Kiedy znowu ujrzę was. Jak dobrze nam głęboką nocą, Wędrować jasną wstęgą szos Patrzeć jak gwiazdy niebo złocą I czekać co przyniesie los. Ref.: Mieć w uszach szum.... Jak dobrze nam po wielkich szczytach Wracać w doliny, progi swej, Przyjaciół jasne twarze witać, O młoda duszo ratuj się. Ref.: Mieć w uszach szum.... Jak dobrze nam tak przy ognisku Tęczową wstęgę marzeń snuć Patrzeć jak w niebo iskra tryska I wokół siebie przyjaźń czuć. Ref.: Mieć w oczach blask i ognia żar, A w duszy mieć młodości czar. Hejże hej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JGoor
StawiamYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY I PIWKO zimne z lodówki:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JGoor
Chyba się naprałem , bo do jakichś emerytów trafiłem ha ha ha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
Och, IGORZE coś asie tak nawalił... Ja tam pije ale herbatkę z cytryna ...:D Milom paniom WBW życzę raz jeszcze Szczęśliwego i zdrowego nowego roku.... Oby zawsze gościł uśmiech na waszych twarzach:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×