Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
Uwierz mi bedzie lepiej......wiem to po sobie, ale zanim będzie lepiej pierw będzie gorzej.............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bepcia
droga kasi2.Gdy przeczytalam Twoja wypowiedz poczulam sie tak jakbym ja to napisala ...Czuje to dokladnie tak samo .Boje sie gdy nadchodzi wieczor...boje sie tego postego zimnego lozka ,w ktorym nikt juz na mnie nie czeka... i tylko te wspomnienia z ostatnich dni ,godzin...tyle jeszcze chcialam mu powiedziec ...nie zdazylam odszedl gdy bylam w drodze do szpitala...spoznilam sie o 10 min,...czesto budze sie w srodku nocy i studiuje coby bylo gdyby...wiem ze to rozmyslanie nie ma sesu ,bo i tak nie zmieni to nic ....leze tak godzinami krecac sie z boku na bok...rano wstaje gorzej zmeczona niz sie polorzylam ,nie mam sily na nic ,nic mi sie nie chce wszystko mnie boli i tylko jedno trzyma nmie przy zyciu ...nasze dzieciaczki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sandruśka
witam was dziewczyny . mam na imię Sandra i mam 21 lat jestem wdową . mąż zginął w wypadku samochodowym kiedy ja rodziłam jechał do mnie bo był w pracy . wypadek nie był z jego winy , kierowca tira zasnął za kierownica , nawet nie zdazył synka zobaczyć , nawet nie wiecie jak mi ciężko minęł 4 miesiace a ja mam wrażenie że to jakiś sen że mąz zaraz wróci z pracy i jak to w jego stylu powiesi kurtkę na krzesle zamiast na wieszaku . ic mnie nie cieszy . nawt to wyczekiwane przez nas dziecko nie daje mi tyle radości ile bym chciała . czasami trace na to wszystko siłę .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
SANDRUŚKA....WSZYSTKIE PRZECHODZIMY TO SAMO....KAŻDEJ Z NAS JEST BARDZO CIĘŻKO....I MUSIMY SOBIE JAKO,S RAZEM POMAGAĆ.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandruśka
wiem że próbujesz mnie pocieszyć ale ja cierpie . jestm młoda mam małe dziecko którym sie sama zajmuje rodziców już nie mam a na teściów nie mogę liczyc bo oni obwiniają mnie za smierć męża że to moja wina . musze sama sobie ze wszystkim radzic raptownie wszystko sapdło na moja głowe , tak bardzo tęsknie . biore jakies laki na usokojenie , nie moge jeśc , nie moge spać nawet pokarm mi zanikł i nie karmie małego piersią . czasami płacze razem z synem z tej bezradności .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
SANDRUŚKA WIEM CO CZUJESZ,A CZY CIĘ CHCĘ POCIESZYĆ???OCZYWIŚCIE ŻE CHCĘ!!!MÓJ MĄŻ ZGINĄŁ W WYPADKU PÓŁ ROKU TEMU....ŚWIAT ZAWALIŁ MI SIĘ NA GŁOWĘ!MAMY SYNKA 8 LAT,TERAZ IDZIE DO SZKOŁY!!ALE ON JUZ TEGO NIE ZOBACZY!!!UWIERZ MI WIEM CO CZUJESZ,JA PŁACZĘ NAWET TERAZ...I WIEM, ŻE BĘDĘ JAK TYLKO SOBIE WSZYSTKO PRZYPOMNĘ!JA TEŻ ZOSTAŁAM SAMA!!!NO MOŻE NIE TAK JAK TY,ALE TEŻ SAMA!WSZYSCY SĄ DALEKO A JA ZUPEŁNIE ODCIĘTA OD NICH...ZDANA TYLKO NA SIEBIE...MNIE NIKT NIE OBWINIA,TO CO SIĘ STAŁO BYŁO CZYMŚ KOSZMARNYM,ALE TERAZ WIEM,ŻE TAKIE RZECZY SIĘ ZDAŻAJĄ,,,,NIE ŁATWO SIĘ TO MÓWI,ALE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST CIUT ŁATWIEJ....JEST CIĘŻKO...TO NIE ZAPRZECZĘ!!!W KOŃCU KOCHA SIĘ SWOJĄ DRUGA POŁÓWKĘ I PRAGNIE SIĘ Z NIĄ SPĘDZIĆ RESZTE SWOICH DNI....ALE CZASEM PRZYCHODZI TAKI MOMENT...STRASZNY MOMENT I TRZEBA SIĘ JAKOŚ PODNIEŚĆ...JEDNYM PRZYCHODZI TO ŁATWIEJ INNYM TRUDNIEJ....UWIERZ MI BĘDZIE LEPIEJ.....TYLKO CZAS TERAZ JEST NASZYM SPRZYMIERZEŃCEM....MUSI GO MINĄĆ SPORO,ŻEBYSMY ZNÓW MOGŁY W MIERE NORMALNIE FUNKCJONOWAĆ.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Sandruska
zgadzam sie z innymi dziewczynami...musicie byc silne dziewczyny. PROSZE...znajdz kogos kto ci pomoze, kogos znajomego,z dalszej rodziny czy sasiadow...spotkalo cie nieszczescie i wielkie szczescie w postaci twojego dziecka. musisz z kims porozmawiac, odpoczac, pospac troche. kazda z nas wie, jak to jest z niemowleciem....czasami nawet nejlepszy niemowlak potrafi nie spac pol nocy, czy plakac godzinami. piszac to nie mam na mysli cie urazic, tylko po prostu uwazam,ze powinnas po prostu byc odwazna i po prostu powiedziec sobie i komus glosno,ze potrzebujesz pomocy!!!! to co cie spotkalo, to zdecydowanie za duzo jak na jedna osobe, szcegilnie taka mloda jak ty, oraz osobe, ktora opiekuje sie caly czas takim malenstwem. prosze pisz...moze nawet tutaj znajdziesz kogos ze swojego miasta, kto by cie wsparl/pomogl. ja nie mieszkam w Polsce,ale doslownie moje serce i mysli sa z toba i twoim skarbem. ja nie jestem wdowa,ale wiem ze niedlugo bede. moja maz ma bardzo zadkiego raka, i mamy jedna coreczke, ktora ma roczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny mam teraz 48 lat. Owdowialam jak mialam 26 lat.W jednym dniu stracilam meza i syna,mieli wypadek samochodowy!! Dlugo potrzebowalam zeby dojsc do siebie .Zapomniec nie mozna ale juz tak nie boli!Teraz juz nawet potrafie sie cieszyc zyciem.Wyszlam w tym roku 2 raz za maz i jestem szczesliwa!! Zycze wam z calego serca zeby wam sie tez udalo!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
ZGADZAM SIĘ Z OSOBĄ KTÓRA NAPISAŁA ŻE MOŻNA ZNALEŚĆ TUTAJ OSOBĘ Z KTÓRĄ MOŻNA SIĘ PODZIELIĆ SWOIM SMUTKIEM I BÓLEM....JA ZNALAZŁAM...I JESTEM W CIĄGŁYM KONTAKCIE!PISZEMY DO SIEBIE I RAZEM PRZECHODZIMY RÓŻNE SYTUACJE I TE CIĘŻKIE I TE RADOSNE....ALE TRZEBA CHCIEĆ!NIE MOŻNA CIĄGLE PŁAKAĆ....JA WIEM,ŻE NA POCZATKU NIC NIE CIESZY!!!UWIERZCIE.....CHOĆ TO NIGDY NIE PRZESTANIE BOLEĆ,TO JEDNAK PRZYCHODZI TAKI MOMENT W KTÓRYM SIĘ CIUT LEPIEJ POCZUJEMY....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo ważne jest że ktoś nam w tych ciężkich chwilach pomaga,tylko ciężko jest się przyznać do tego że tej pomocy potrzebujemy.Warto jest powiedzieć bliskim o swoim problemie.Ja na przykład powiedziałam że czasem nie daje rady z dziećmi ,bo po prostu nie mam siły.Czasem chcę odpocząć.Teraz potrzebuje żeby się ktoś z nimi więcej pobawił np moja siostra, bo dzieci tego potrzebują.Jak poproszę rodzinę to opiekują się nimi. Ja przyznaję się,że nie ma we mnie tej radości co kiedyś , a moje dzieci to czują. Moje dzieci pilnują mnie na każdym kroku,a jak idę do pracy to jest tysiące buziaków i nie chcą mnie puścić. (pewnie dlatego że mąż nie wrócił z pracy) Rodzina i znajomi mi pomagają i bardzo im dziękuję,dzięki nim się trzymam. Sandruśka napisz skąd jesteś i trzymaj się,a dzieci nasze są teraz najważniejsze trzeba Je wychować na porządnych Ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
Dziś mój synek poszedł do szkoły- 1 klasa- mój mąż nie mógł już tego zobaczyć!!! Od wczoraj nie za fajnie się czuję...Dopadło mnie jakieś przygnębienie i strach związany z tym wszystkim...Kto go będzie prowadził i odbierał ze szkoły!! Już od samego początku będzie musiał się nauczyć samodzielności...Nie mam nikogo do pomocy, musimy radzić sobie sami- więc klucz na szyję i nic innego nie pozostaje:( a tak chciałam tego uniknąć... Boję się tego okropnie...Tak jak boję się jesieni i zimy...Przyjdą długie i smutne wieczory, i czuję że po prostu zwariuję!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wspolczuje wam... sama jestem mama rocznego synka nie czytam juz dalej bo juz rycze;/ obyscie daly rade i badzcie silne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Gosi -od daleko mieszkam
Do Gosi i innych dziewczyn....od daleko mieszkajacej znajomej przeczytalam twoje wpisy...dziewczyno dasz rade!!! chyba mieszkasz daleko od rodziny, ale pomysl, moze gdzies w poblizu mieszka jakas starsza, samotna pani, ktora by z checia spojrzala na twojego synka , jak wraca ze szkoly, nawet jak otwiera dzrzwi? ja mieszkam bardzo daleko od rodziny,wiem,ze pewnego dnia zostane sama z corka. czasami sie rozgladam i mam wrazenie,ze bedziemy takie same... :( chociaz sa momenty kiedy patrze na ludzi i oni sa otoczeni tymi wszystkimi bajerami,ale sa tacy samotni. dlatego ostatnimi czasy wychodze z incjatywa, pytam sie sasiada czy sasiadke czy znajomych czy chca isc z nami na spacer itd pamietaj....ludzie sa zabiegani,ale jezeli sie zapytasz o jakas przysluge to ci nie odmowia. moze tez sa nieszzcesliwi, i moze usmiech twojego synka wniesie promyk slonca w ich zycie. moze ktos sie na ciebie spojrzy krzywo,ale nie moze to cie zniechecic. tym bardziej potrzebujesz kogos/ jakies zajecia na jesienne/ zimowe wieczory. ja sie jak najbardziej z tym zgadzam. podnies glowe do gory i zacznij zdobywac zycie od nowa. tak jak napisalas....trzeba sie nauczyc zyc od nowa! i ja wierze, ze ci sie uda!!!!!!! gratulacje dla synka, bo pierwsza klasa to faktycznie nowa przygoda w zyciu. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia1977
Witam wszystkich.Mam 32 lata i 27.08.09 straciłam męża w wypadku.Miał 38 lat.Zostałam sama z dziećmi 8 , 6 i 2 latka.Jest mi strasznie ciężko codziennie chodzę na grób ,jak tu teraz dalej żyć, jak wychować dzieci????????Tyle planów, marzeń było przed nami,,,,,,,,,,,A co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fassiiooll
Witam Współczuję wszystkim osobom które spokała taka tragedia. Sama jestem młodą męzatką i nie dopuszczam nawet myśli, ze cos mogłoby się stać mojemu męzowi. Moja ciocia miała podobną tragedię jakieś 15 lat temu. Mąż z 3 córkami jechali po ciocię i jej malutka córeczkę nad morze. Mieli wypadek zginęli wszyscy. Ciocia wpadła w taką depresję, ze nie była w stanie nic sama zrobić, ta mała trafiła do jej brata i on ją wychowywał. Teraz ciotka juz trochę się pozbierała i zaczęła sie dużo modlić, jeździ na pielgrzymki, do Watykanu i ma obsesję na punkcie wiary, gdzie przed ich wypadkiem nawet do koscioła nie chodziła. Podobno to jej pomaga zrozumieć tą tragedie i ma oparcie w Bogu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
Cześć Monia...jedyne co mogę powiedzieć, to musisz być silna i jakoś się trzymać...wszystkie tu wiemy doskonale co czujesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia1977
Ciągle tylko oglądam zdjęcia i wspominam ...a tak bardzo to boli .Szczególnie wtedy kiedy synek pyta dlaczego tatuś nie mógł zginąć po jego komuni bo kto teraz z nim będzie.??jak takie rzeczy wytłumaczyc ,jak rozmawiać kiedy dziecko ma żal??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
Monia a myślałaś żeby skorzystać z pomocy psychologa? Ja sama chodziłam przez dłuższy czas tak samo mój synek...Bardzo mi to pomogło...Czasami nie wiedziałam jak odpowiadać na pytania zadawane przez mojego 8letniego synka,i ona mi pomogła....A jesli chodzi o oglądanie zdjęć,to ja akurat nie mogłam...to za bardzo boli...nawet teraz kiedy minęło pół roku...To za bardzo boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Mój mąż zmarł 30 maja zostałysmy same ja i moja 11letnia corka.Do tej pory jakoś dawałam sobie rade a tak mi sie przynajmniej wydawało to chyba był szok i ogrom spraw jakie na mnie spadły przyćmilo wszystko.Dzisiaj byłam na cmentarzu a przyznam szczerze ze nie bywam tam często,bo nie mam sily.Mam wyrzuty sumienia z tego powodu ale nic nie poradze.Boli mnie cały czas a kiedy natknę sie w domu na jego rzeczy to mam dośc mam ochote wyć i ryczec ale nie zawsze moge ukrywam sie przed córką. wszyscy bliscy mówią ze to minie że bede jeszcze szczęśliwa ale powiedzcie jak w to wierzyć ? odwiedzają mnie znajomi,rodzina ok jest miło ale kiedy wychodzą z domu ta pustka jest jeszcze wieksza a cisza jaka panuje w domu rozrywa mi głowe. mam chyba głupie pytanie ale czy też macie tak jak ja ze kiedy sobie go wspominam nie widzę jego twarzy patrze na jego zdjęcia to jedyne co czuje to to ze jest tak daleko. Pozdrawiam was będe tu wpadać a zycze Wam i sobie...nie wiem czego ale chyba tego zeby chociaz trochę przestało bolec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
DO NIRLAM :) Piszesz że nie widzisz JEGO twarzy....to normalne....ja też mam to samo...Ja weszłam tu pierwszy raz niedługo po śmierci mojego męża...znajduje tu czasem ukojenie i wiem przynajmniej że akurat te osoby co tutaj wchodzą przechodzą to co ja i co za tym idzie wiedzą co czuję doskonale...pisz i odzywaj się a zawsze ktoś z nas coś mądrego napisze....i pomoże wirtualnie :) Pozdrawiam smutna Gosia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania.20....
bardzo mi przykro z powodu tragedi jaka Was spotkala, ja jeszcze nie zalozylam rodziny, nie mam nawet chlopaka tak na powaznie, ale mysl o tym ze mnie kiedys moglaby spotkac taka tragedia jak Was przeraza mnie :( nie wyobrazam sobie jaki musi byc w was bol, ale z drugiej strony jestescie bardzo dzielnymi kobietami, wierze w Was i trzymam za Was mocno kciuki! dacie rade! jeszcze los sie do Was usmiechnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja koleżanka kiedys straciła męża w 5 minut. Brzmi dość smiesznie ale rano przy śniadaniu facet zakrztusił się kęsem i zwyczajnie zszedł. Koleżanka w tym czasie brała prysznic. Ot i taka historia. Przyjechało pogotowie i stwierdziło zgon. Dziecko - chłopiec 4 latka, zostało bez ojca. Smutne... Ułożyła sobie życie i dziś jest OK ale czy czuje ból po stracie tamtego... ? Czasem pewnie tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem wam coś wiecej o całej sprawie moze was to zainteresuje.Mój maz o chorobie dowiedzial sie w styczniu zeszlego roku wirusowe zapalenie wątroby typu B. niby nic strasznego ale... wirus w nim siedzial kilkanascie lat dodam że bezobjawowo a że nigdy nie chorowal to badań żadnych sobie nie robil.Kiedy stwierdzono u niego chorobę okazalo się że jest tak zaawansowana ze musi miec przeszczep .Bagatelka czas oczekiwania 8lat...Zaczeło sie "leczenie" czyli pobyty w szpitalach dieta itd.Zmienił sie nie do poznania,Dodam jeszcze ze ja tylko wiedziałam że ma żółtaczke reszte przedemna ukrywal.Nic nie wiedzialam o tym że musi miec przeszczep owszem wspominal ze lekarze mu proponuja ale on woli sie leczyc.Jego stan nagle sie pogorszył w lutym tego roku zdecydowano ze przeszczep musi byc natychmiastowy pojechal do warszawy a ja gluia myslalam ze już najgorsze za nami ze za kilka tyg wróci.Zaklepałam dla nas wakacje nad morzem,,, kiedy pojechalam do niego do W-wy było z nim zle ale on nadal mówił że to normalne i ze bedzie ok.raz tylko sie poplakał kiedy mu powiedzialam że nasza córka chce zeby nauczyl ja lowic ryby.Jaka ja byłam głupia że sie nie zorientowałam On wiedział że umiera został z tym sam nie chcial mnie martwic kurcze jak to boli.Jak moglam być tak slepa. W środę 27.05 śnił mi sie ze przyszedł ja tak bardzo sie ucieszyłam że znów jest w domu a on mi na to że juz wychodzi przyszedł tylko sie pożegnac.I uwierzcie mi lub nie w czwartek rano dostalam tel ze szpitala że zapadl w spiączke a w sobote ze już odszedł. Jakbym wiedziala ze on umiera może zdążyłabym mu jeszcze kilka rzeczy powiedziec pożegnać sie,,,przepraszam jesli znudziłam was ale musiałam o ty powiedziec.pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bepcia
nie rob sobie wyrzutow , napewno wtedy robilas wszystko od serca i tak jak uwazalas ,ze bedzie najlepiej nie moglas wiecej bo nie wiedzialas calej prawdy...twoj maz tak chcial ...ja tez robilam sobie wyrzuty ,ze nie probowalam rozmawiac z moim skarbem o smierci , co bedzie , kiedy od nas odejdzie...dlaczego nie zdazylam... on umarl gdy ja bylam w drodze do niego do szpitala...pewnie tak chcial...te wyrzuty nikomu nie pomoga, a nam napewno zaszkodza sie" jakos pozbierac"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ja nie jestem wdowa,ale wiem ze niedlugo bede. moja maz ma bardzo zadkiego raka, i mamy jedna coreczke, ktora ma roczek. " Ja mam kilka metod co podobno działają na nowotwory: http://www.wba52.fora.pl/medycyna-i-weterynaria,42/lekarstwo-na-raka-i-inne-nowotwory,48.html :classic_cool:.W razie problemów połączyć odnośnik:O.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje Wam za wszystkie te ciepłe słowa .:) Z moją córką nie rozmawiamy już na ten temat wyłumaczyłam jej jakoś że tata odszedł że już nie cierpi ale caly czas jest z nami i sie opiekuje nami.Nie wiem co bym jej mówiła gdyby moj maż zginol nagle tak jak meżowie niktórych tu kobiet ja mogłam sie "wykręcić" tym ze On już nie cierpi ale Wy...? Moja córka nie chce chodzic na cmentarz nie zmuszam jej bo po kazdej wizycie na cmentarzu plakala i wszystkie pytania padaly ponownie.Ona każdy swój maly lub duży sukces tlumaczy że to TATUŚ jej pomaga że jest tak jak mowie On cały czas czuwa. Cieszę się ze tutaj trafiłam nie pamietam kiedy czułam się tak "wygadana" i zrozumiana.Pozdrawiam Was dziewczyny glowy do góry bo tutaj na ziemi zostały "cząstki" naszych mężów ,które nas teraz potrzebują bardiej niż kiedykolwiek i chcac nie chcac musimy byc silne.A co do tego ktoś napisal że takie rzeczy spotykają tylko osoby silne moim zdaniem nie jest to prawda my po tragedi robimy sie silne bo musimy.możemy sie albo zalamać albo iść dalej.I my tak zrobimy.:).PA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magenta75
dzisiaj minął tydzień od pogrzebu mojego męża. Dwa tygodnie od kiedy odszedł. A ja nie mogę w to uwierzyć. Robert miał 35 lat, zachorował 5 lat temu na nowotwór mózgu, ale wtedy cudem się udało, operacja i tak dalej. A dwa miesiące temu zaczęło się od nowa. I już po wszystkim. Czy można się na to przygotować? Myślałam, ze tak. Przez miesiac dzień w dzień jeździłam do hospicjum i modliłąm się tylko, aaby miął lekką śmierć, aby sie nie bał i żeby nie był wtedy sam. Odszedł we śnie. Po cichu. A ja ciagle nie wierzę. Mała ( ma 6 lat) płacze i krzyczy, zeby oddać Tatusia z powrotem. A ja nie moge płakać. I codziennie czekam aż wróci z pracy. W szafie ciągle jego koszule, na pólce jego zegarek.Czy to kiedyś się skończy? nie wiem czy chcę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj Magenta 75! Szkoda że musiałaś wejść na to forum jak my ale z drugiej strony ja tu jestem od wczoraj i jest mi lepiej. Współczuje Ci to takie świeze... Nie bede nic tobie radzić bo kazdy jest inny ale ja rzeczy mojego męża pozbyłam sie już po tygodniu.Wyłam ile sie dało .zostawiłam tylka kilka pamiątek takich jego osobistych i jedną jedyną koszule w której go uwielbialam i ktora pachnie nim do dzisiaj.zakładam ja na chwile wtedy kidey jest mi najciężęj.Nie wiem czy dobrze ale jeszcze troszkę ją potrzymam.A z dzieckiem to jeszcze maleństwo nie wiem moze pomysl o psychologu.Chciałabym powiedzieć coś co by cię podnisło na duchu ale nie wiem co .Może to zdanie bardzo wyświechtane ,że będzie lepiej...ale kiedy będzie dobrze tego nikt nie wie. Pozdrawiam Ciebie PS.placz ile wejdie to pomaga.Wiem pewnie ukrywasz sie przed dzieckiem tak jak my wszystkie.Ściskam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bepcia
do Magenta75 wyrazy mojego glebokiego wspolczucia... to co cie spotkalo jest prawie identyczne z moja historia...tez myslalam , ze mozna sie na "to"przygotowac ...tak samo modlilam sie , zeby nie cierpial...po 2 miesiacach przegral walke z rakiem , odszedl we snie...minelo 4 miesiace nie czuje sie teraz duzo lepiej ale wiem , ze te pierwsze tygodnie sa najgorsze...trzymaj sie ! mogliscie spedziz ze soba jeszcze5 lat, napewno jestes za to wdzieczna...Pozdrawiam i zycze duzo sily...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×