Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość belissa

CO ZROBIĆ JAK NIE CHCE SIĘ ŻYĆ???

Polecane posty

Gość muminkowy świat
ja juz wole wygarnac komus jak mi uprzykrza zycie niz byc cale zycie nieszczesliwa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muminkowy świat
a inna sprawa to to , ze nie musisz niewiadomo jak sie powiedzmy "wydrzeć" na nich, wystarczy powiedziec jasno i wyraznie ze sobie nie zyczysz tego i tamtego i to nawet spokojnym ale stanowczym tonem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jo2
nie jestem nieszczęśliwa. Mam fajne dzieciaki i dobrego męża, tylko odwiedziny teśiowej i jego siostry mnie dobijają. Szlag mnie trafia po prostu! Mam jeszcze szwagra ale on jest ok. Lubimy się razem spotkać,pośmiać i porozmawiać . No cóż, wybiera się męża a teściową się tylko ma! Weszłam na ten topik i tak się trochę użaliłam, ale mi ulżyło, bo akurat wczoraj wyjechali od nas upierdliwi goście po czterodiowym pobycie. Oj, nasłuchałam się ,nasłuchałam co mam robić i jak............ a ja i tak bedę robić wszystko po mojemu. Dziękuję, że mogłam sobie ulżyć. Pozdrawiam wszystkie teściowe!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muminkowy świat
to jesli jestes szczesliwa to bardzo się cieszę. moze zle cie zrozumialam bo napiasalas akurat w tym topiku wiec myslam ze jest bardzo bardzo źle.... wiadomo rob po swojemu ale jesli ktos ci docina to nie musisz tego biernie sluchac i nawet niby zartujac mozesz komus uszczypliwie odbic pileczke;) trzymaj sie pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jo2
do muminowy świat o kurczę ,ale mi ulżyło miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drapcia25
Moje zycie to doiero porazka.mam 2 dzieci,nie pracuje siedze z nimi w domu i wariuje!!!Moj mąz jest kierowca i calymi dniami go nie ma.Boje sie isc do pracy bo wiem ze se nie poradze.jestem we wszystkim beznadziejna.nic nie potrafie zrobic dobrze.nawet dzieci nie potrafie dobrze wychowac...maz mi w kolko powtarza.wciaz jestem sama tylko dzieci.nie moge nigdzie sie wyrwac zeby odpoczac od tego rodzinnego zycia bo nie mam co z dziecmi zrobic,zreszta maz by zwariowal jakbym chciala gdzies sama wyjsc.nawet na solar nie mam jak isc bo nie wiem co z dzieciakami.czasami mam wszystkiego dosc!zostawilabym to wszystko i wyjechala ale jak?przeciez nie moge.dzieci.dusze sie juz!nie wiem jak dlugo jeszcze wytrzymam.wciaz slysze tylko narzekania a to ze obiad niedobry a to balagan w domu.zadnego cieplego slowa a ja przecierz wychodze z siebie!staram sie we wszystkim zaspokoic meza:poprane,poprasowane,ugotowane ale zawsze cos nie pasuje.wyc mi sie chce z bazsilnosci.mam bardzo slaby charakter nie potrafie wyrazic tego co czuje i mysle,nie potrafie sie klucic zawsze gardlo mi sie zaciska i slowa nie wydusze a maz po mnie z gory na dol.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drapcia 25
wiecie ze takie wylanie z siebie wszystkiego co cie przytlacza pomaga.sam fakt wypowiedzenia co czuje na forum sprawilo ze poczulam sie lepiej jakby pare kilo ubylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POMA=
ja mam tylko albo az jedno dziecko i moge powiedziec dokladnie to samo ZAMKNIETA W 4 SCIANACH z dziekiem caly dzien 6 miesiecznym, facet tylk przychodzi zjesc do kompa usiasc i spac mam dosc a po za tym nie rozumie mnie kompletnie wydaje mu sie ze jestem na wakacjach a moje chumory to dla niego cos niezrzumialego kompletnie a ja juz nie wiem jak mam mu przetlumaczyc ze jestmi strasznie ciezko i te wszystkie klutnie i moje zlsliwosci wynikaja z bezradnosci ja juz nie chce zyc ALE CO Z DZIECKIEM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość omo
ja tez mam dosyc wszystkiego... nie mam dziecka i tu Wam zazdroszcze... zyje nie moim zyciem...sie toczy a ja obok na nie patrze.. zyje tak jak chce moj facet.. choc mi sie to zupelnie nie podoba... i nie potrafie sie z tego wyrwac...nie wiem co robic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość choinka123
Widzę, że nie jestem osamotniona w mojej depresji... Ja również mam problem ze swoim życiem. Nie jestem szczęśliwa, choć teoretycznie do szczęścia nie powinno mi brakować niczego. Mam 25 lat, chłopaka, pracę... i ogromnego doła :( Od kilku lat ciągnie się za mną taki depresyjny nastrój - gdy byłam na studiach, rozpaczałam, że jestem sama - długo czekałam na pierwszą miłość, zwiazek rozpadł się po kilku miesiącach bo czułam się w nim dokładnie tak jak teraz - nieszczęśliwa, wykorzystywana, zmęczona, niedoceniona, samotna. Obecnie jestem z drugim chłopakiem, jeszcze rok temu szczęśliwa, a teraz - czuje sie "niedokochana", samotność mnie dobija, przyjaźnie z czasów studiów jakoś się "rozmyły" gdy wyprowadziłam sie do innego miasta. Mam pracę, której nie lubię, ze względu na jej profll nie mam żadnej znajomej, z która mogłabym np. zwyczajnie pogadac przy kawie czy wyjść na zakupy. Gfy wracam do mieszkania nie mam sie czym cieszyć, a nie chcąc dołować ukochanego swoimi humorami po prostu milczę co jeszcze bardziej go drażni. On tez jest inny niż jeszcze rok temu - smutne jest to co piszę, ale nigdy nie sądziłam, że mój wspaniały romantyk, erudyta będzie spędzał czas przed tv, z piwem, nawet mnie nie zauważając, nie mówiąc choćby jednego miłego słowa, nie dostrzegając jak staram sie ładnie dla niego wyglądać, smacznie gotować... Mówi, że denerwuje go moje milczenie - a ja najzwyczajniej w świecie nie mam o czym z nim rozmawiać - on ma swoją pracę, swoich znajomych, zainteresowania, a ja mam jego i nic poza tym. Jak zauważyły niektóre z Was - żyję jego zyciem i bardzo mnie to frustruje.... Na dodatek zrobiłam sie zazdrosna. Wcześniej, gdy mieszkalismy kilkaset km od siebie mogłam mu ufac bezgranicznie. Obecnie drażni mnie jego postawa, flirty z koleżankami... Widzę jak pisze na forum z obcymi kobietami - niby takie rozmowy bez znaczenia, na wesoło, ale z podtekstami, komplementami, do późna w nocy - mnie nie prawi już komplementów (wiem, to takie dziecinne żądać miłych słów, ale potrzebuję czuć że mu nadal na mnie zalezy) - mam wrażenie że byłam "tą najwspanialszą, najcudowniejszą, najpiekniejszą" tylko w konkretnym celu - by mnie zdobyć, a teraz gdy już jesteśmy razem przestał sie całkiem starać i jeszcze mówi mi to prosto w oczy, śmiejąc się z mojej naiwności - zawsze bawiło go to, że tak łatwo można mi coś wmówić... a ja zawsze wierzyłam w każde jego słowo, bo przecież jest mi najbliższą osobą - nie oszukałby mnie :( Wyżaliłam się dziękuję jeśli ktoś doczytał do końca to co napisałam nie wiem co robić - zmienic pracę? a jeśli nie poradzę sobie w nowej? Boje się zmian.... boję się odważnych decyzji, nie wierzę w siebie, nie wiem czy jestem ładna, czy jestem mądra, czy jestem sympatyczna. Boje się że jestem nudna. I boję sie zycia - tego że nie przezyję go szczęśliwie. Jestem nieszczęśliwa Czy jest dla mnie jakaś rada? proszę pomóżcie mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem że Świeta to moze nie najlepszy moment na takie smutki, ale może ktoś jednak przeczyta i poradzi bardzo mi na tym zależy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem i powiemee
idz do psychologa, pomoze napewno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smakosz wudy
pomodlić się do bozi ona wam pomorze mi pomaga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bcbc
Problem jest w tym,ze ludzie nie zyja dla siebie a dla innych,chca byc lepsi niz sa traktuja innych jak swoja wlasnosc.W wiekszosci nie liczy sie to jak ja sie czuje,a to co powiedza inni gdy sie np.rozwiode i tkwi sie w czyms czego sie nie chce,dla nie wiem moze babci,mamy ,ciotki itd.Staramy sie na zewnatrz pokazac jak to jest fajnie milo,a tak naprawde niczego nie ma ,no ale wazne zeby wszyscy mysleli jak jest super,najlepiej zeby zazdroscili i takich tak zwanych "szczesliwych zwiazkow"jest miliony.Jeden drugiemu zycie sobie marnuje,kazdy stara sie znalezc winnego,a wina zawsze jest z odu stron.Musimy sie w koncu nauczyc rozstawac sie normalnie ze zrozumieniem ,a nie z obwinianiem siebie nawzajem i nie starajmy sie byc lepsi niz jestesmy.O obwinianiu siebie nie wspomne,szukajmy winy tam gdzie ona jest naprawde np.w tym ze nigdy nie powinnem(am)z nim lub znia byc a nie traktowac zwiazku na amen,czy traktowac druga osobe jak swoja wlasnosc.Moim zdaniem rzadko kidy ludzie trafia tak na siebie ,ze sa naprawde szczesliwi,akceptuja sie nawzajem,potrafia bez konca rozmawiac z soba.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuję za porady, szczególnie za tę ostatnią. Właśnie problem w tym, że nie mam pewności czy jestem kochana. Daję z siebie dużo drugiej osobie, ale ta niepewność mnie unieszczęśliwia. Do tego brak satysfakcji z pracy i samotność w nowym miejscu zamieszkania, której ukochany nie może zrozumieć, bo on tam żył od zawsze i niczego mu do szczęścia nie brakuje. Może też troche tęsknię za wolnością? Dawniej poznawałam ludzi, umawiałam się na spotkania, słyszałam komplementy pod swoim adresem. Teraz mój partner sądzi chyba że nie musi sie juz starać. Nie boi sie że od niego odejdę, jest pewny moich uczuć, wie że sprawy w naszym życiu poszły za daleko bym mogła sie teraz wycofać - ja, która nigdy nie rzuca słów na wiatr. Szkoda tylko, że wszystkie jego obietnice okazują sie być pustymi hasłami, głoszonymi w konkretnym celu i zupełnie niewartościowymi gdy cel zostanie osiągnięty. Przykre. Czy zmiana pracy wpłynie na mój związek? Może jeśli znajde sobie jakies zainteresowanie to przestane mysleć o kłopotach w relacjach z ukochanym? Nie wiem... Nie wiem gdzie popełniam błąd - dlaczego mężczyźni po pewnym czasie przestają się o mnie starać? Dlaczego nie zasługuję na ich zaangażowanie? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oddaj zycie bogu i maryji
nie musisz iść do zakonu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryba_k
witam ja uważam ,że każdy przypadek jest indywidualny.niektórzy mają depresje niektórzy chandre ,a jeszcze inni chwilowe pogorszenie samopoczucia.w zwiazku z tym mysle ze kazdy powinien przeanalizowac swoj przypadek i dopasowac odpowiednia ,,kuracje,,do niego. jesli zauwazysz ze twoj problem przedłuża się i pogłębia powiniene(a)ś wybrać się do psychologa.wierze że każdemu uda się przezwyciężyć tej okropny stan!!! życie jest piękne!!!kocham was ściskam mocno i wierze ze kazdemu sie uda jeszcze słońce dla was zaświeci buziole

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje drogie dziecko
wpisz w Google hasło: "Vademecum zdrowia- jak żyć..." , tam poszukaj tematu "Stres" i innych tematów i dostosuj się do wskazówek a będzie OK

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala15073
Witam wszystkie załamane.Czytam to forum juz pare godz i zastanawiam sie jak wiele ludzi cierpi przez depresję....To @ ktora wkrada sie w nasze zycie wtedy kiedy najamniej umiemy sobie poradzic z jakims dolem,@ ktora jest powazna choroba i ktorej cholernie trudno sie pozbyc...Ktora niesie za soba wstyd,upokorzenia,strach,smutek i gniew naprzemian.Czytam to forum i rycze,bo wiem co czujecie piszac to wszystko,sama ze soba tez juz nie daje rady slyszac ciagle pod nosem to powinno byc tak a to tak.Wiele razy chcialam zeby mnie juz zabraklo na tym swiecie,chociaz nie mam odwagi czegokolwiek zrobic,zeby tak rzeczywiscie sie stalo.Jestem dzieckiem alkoholika,od pol roku jestem mezatka i skutecznie ten zwiazek niszcze,nie mam pracy,zadnych perspektyw na zycie+wszystko to co pisalyscie drogie forumowiczki....Chcialabym isc do psychologa na ktorego mnie nie stac,a ostatnie kilka lat uplywa mi nad zastanawianiem sie co zrobic zeby pozbyc sie samej siebie,nie moge juz patrzec w lustro,leze calymi dniami zamknieta w ciemnym pokoju myslc jak bardzo nienawidze siebie;(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
Czesc Dziewczyny:) Mnie tez ostatnio dopada deprecha (mam nadzieje, ze tylko chwilowa). Niedlugo koncze studia, mam fajna rodzine, mam chlopaka i ogolnie nie powinnam narzekac, jednak powoli lapie wielkiego dola:( Nie mam zadnych planow na przyszlosc, nie wiem co tak naprawde chcialabym robic w zyciu, nic mi sie nie chce, nie wyobrazam sobie swojej przyszlej pracy (nie widze perspektyw), z chlopakiem tez coraz czesciej sie kloce, dzieli nas dosc duza odleglosc i zastanawiam sie, czy ten zwiazek jeszcze ma sens. Ja, jak juz pisalam niedlugo zdobede wyzsze wyksztalcenie, a on nie studiuje i nie wiem, czy kiedykolwiek podejmie jakies studia. Jest fajnym chlopakiem, chociaz strasznie upartym. Ciezko pracuje i zarabia sam na siebie, jednak coraz bardziej zaczyna mi przeszkadzac u niego brak wyksztalcenia i brak jakichs wiekszych ambicji:( Co byscie zrobily na moim miejscu? Przeszkadzalaby Wam roznica w wyksztalceniu? Odpiszcie prosze szczerze. I napiszcie co byscie zrobily na moim miejscu. PROSZE O RADE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rowin
Do wszystkich którym nie chce sie żyć!!! zajmijcie się jakimiś ciekawymi rzeczami, znajdzcie sobie jakieś hobby i przestańcie się nad sobą użalać bo to do niczego nie prowadzi (mam nadzieję, że trochę twardej krytyki wam nie zaszkodzi :D)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
Jeszcze raz proszę o radę. Przeszkadzałaby Wam różnica w wykształceniu? Bylabym bardzo wdzięczna, gdyby ktoś mi odpowiedział naprawde szczerze. Proooooosze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamień się ze mną
jestem śmiertelnie chora, chętnie pożyję za ciebie! :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
Do: zamien sie ze mna. To bylo malo zabawne. Nie bylas w takiej sytuacji jak ja i dla Ciebie moj problem moze sie wydawac smieszny. Tez kiedys uwazalam, ze roznica w sykstalceniu nie ma wiekszego znaczenia, jedak teraz z wlasnego doswiadczenia wiem, ze moze to byc przyczyna konfliktow w zwiazku. Prosilam o naprawde szczera i konkretna odpowiedz. Jezeli chcialas odpisac cos tak bezsensownego i pokazac jaka wedlug siebie jestes zabawna, to moglas sie nie wysilac... sorry, ale tak uwazam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
od razu poprawiam "roznica w WYKSZTALCENIU", bo pewnie zaraz sie doczepisz, ze nie potrafie poprawnie pisac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spróbuj
1.trening autogenny wg Mironskiego 2.magnez z B6 3.codziennie oczyszczać organizm z toksyn 4.prowadzić zdrowy tryb życia 5.zastosować się do wskazówek w t. "Stres" SZczegóły znajdziesz pod nw. linkami: www.vademecum.zdrowia.prv.pl http://video.google.com/videoplay?docid=6169050139483021263 Na psychoprochy nie licz!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
Ty pewnie to zastosowałas i jak widac niestety tylko Ci zaszkodzilo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Prosze o rade: Wiesz ja miałam też podobne problemy z chłopakiem poznaliśmy sie na sylwku on za granicą pracował ja w PL widzieliśmy się rzadko on też nie studiował na początku było super starali śmy się jakoś to wszystko układać przyjeżdzaliśmy do siebie, ale w miarę upływu czasu zaczełam dostrzegać różnice i to zasadnicze w tym jak on rozumuje, zachowuje się jakie ma poglądy zaczeło mi to wszystko przeszkadzać miał inne podejście do życia i wogóle można powiedzieć że czar prysł... Rozstaliśmy się i to głównie z tego względu że nie mogliśmy się dogadać, i znów musze stwierdzić że moja mama miała rację mówiąc mi żebym zawsze miała kogoś równego sobie ze swojego środowiska nie mówię tu że jestem na jakimś lepszym poziomie nie..poprostu trzeba mieć z kimś wspólny język bo później można sie nieźle wpakować i w sumie cieszę sie że już nie jesteśmy razem to by było zbyt uciążliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosze o rade
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedz:*:) wreszcie doczekalam sie jakiejs sensownej wiadomosci. My klocimy sie dosyc czesto, ale zawsze udaje nam sie dojsc do porozumienia. Jesli chodzi o Jego zachowanie, to nie mam zastrzezen, bo jest kulturalny, mily, potrafi zachowac sie w towarzystwie. Ma wiele zalet, jest czuly itp. ale jest tez niestety strasznie uparty;( Najbardziej dobija mnie fakt, ze nie jest glupim chlopakiem, a nie potrafi zrozumiec jak wazne jest w dzisiejszych czasach wyksztalcenie, chcialabym bardzo wierzyc w to, ze kiedys to do niego dotrze i skonczy jakies studia. Przeraza mnie rowniez mysl o naszej przyszlosci, o tym czy znajdzie odpowiednia stalą pracę bez wyższego wyksztalcenia, bo jak na razie meczy sie przy pracy fizycznej;( Boje sie, ze w przyszlosci moze znaznie bardziec uwydatnic sie roznica w naszym wyksztalceniu:( nie wiem juz co mam zrobic:( z jednej strony mysle, ze naprawde go kocham ale z drugiej mam rozne watpliwosci:( nie macie pojecia jak ta sytuacja mnie meczy:( on wie co ja mysle, bo wiele razy rozmawialimy na ten temat, wiem, ze bardzo mnie kocha ale mimo to nie wiem co robic:( prosze Was jeszcze o jakies szczere komentarze:( pozdrawiam wszystkie zyczliwe osobki ktore chca pomoc a nie pisac uszczypliwe uwagi:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiecie, że przychylę się do wypowiedzi "spróbuj"? Szczególnie z tym magnezem. Magnez ma działanie antydepresyjne. Wierzcie mi lub nie, ale znałam doskonale to, o czym piszecie - niechęć do życia, ciągły płacz, narzekanie. Potrafiłam złapać doła na 3 dni i płakać non stop, kłócić się o pierdoły z rodziną, nienawidziłam siebie, gapiłam się na odbicie w lustrze, ryczałam, nooo niezłe piekiełko sobie zafundowałam. Aż w końcu mój brat zaczął się interesować zdrowym żywieniem i suplementacją i "kazał" ;) mi brać magnez. Tylko nie z B6, biorę 1 tabletkę dziennie z B6 i po kilka samych jonów magnezu (magnezu nie da się przedawkować, jak coś to organizm nadmiar wydala). Jakoś przeżyłam 1 semestr moich powalonych studiów (a 40 osób już z nich zrezygnowało), teraz przeżyłam sesję, mimo ciągłej nauki i stresu zachowałam dobry humor i chęć do życia - kiedyś to było nie do pomyślenia. Stres, wizja egzaminu po prostu mnie dobijały tak, że płakałam non stop, wyrzucałam sobie, że jestem idiotką i nie potrafię się niczego nauczyć itd itp. Ale magnez i ruch (biegam z psami) po prostu mi dają kopa. Pewnie, że czasem też mam dość i nie chce mi się wychodzić nawet z domu, ale to nie są te zapaści, które były kiedyś.. niszczyłam samą siebie i otoczenie i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. A okazuje się, że to chemia w organizmie - na to wygląda przynajmniej, bo teraz nie mam w ogóle takich problemów. I jest mi taaaaaaaak dobrze ;) Oczywiście to nie rozwiąże żadnych problemów związanych z relacjami rodzinnymi, pracą itd. Ale serio, jest po prostu łatwiej wszystko znosić, bo człowiek czuje wewnętrzny spokój. Polecam też książkę "Antyrak" oraz "Zdrowiej!" Servan-Schreibera - naprawdę warto przeczytać. Trzymajcie się ciepło, kobity :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×