Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość przyszła abstynentka

alkoholizm

Polecane posty

Gość -buraczek
Przyszła abstynentko, jakbym widziała siebie sprzed lat. Kobiety tak piją-do lustra i w ukryciu. I to myślenie...aby do wieczora. Cały dzień, to przykładna praca, porządny obiad, porzadek w domu, dzieci zadbane...a wieczorem "w nagrodę" drink-jeden, dwa, trzy. Najgorsze jest to, że człowiek myśli, że w każdej chwili jak zechce ,może to przerwać, że jeszcze nie jest tak źle. Ale jest już źle. W końcu nadejdzie taki dzień, że sięgnie sie po alk. po pracy i przy takim szmerku spędza się miło popołudnie. Z czasem , niestety, zaczyna sie wypijać coś od rana -niedużo, żeby móc jakoś przezyć ten dzień. W trakcie też cos się łyknie. I ciagle się oszukuje samego siebie, ze to jeszcze nie tragedia.A to już jest początek końca. Przechodziłam przez wszystkie te fazy. Aż do fazy krytycznej.Ale o tym pisać nie będę. Abstynentko, teraz jest najwłasciwsza pora, zeby zerwać z takim sposobem na zycie. Alkohol oszukuje i wpędza w pułapkę, z której niektórzy nigdy nie wracają. Szukaj pomocy. Warto znaleźć coś "w zamian". Jesli w Twoim mieście jest Poradnia AA, możesz zwrócić się o pomoc do doświadczonego terapeuty. To nie wstyd.To walka o siebie. Jesli nie bedziesz chciała, nie będziesz przerabiała całej terapii, ale bardzo dużo daja rozmowy indywidualne. Pewne niezałatwione wewnętrzne konflikty trzeba z siebie wyrzucić, a nie zagarniać pod dywan za pomocą alkoholu. Jak ja.Przez takie myślenie i naiwna wiarę, że wygram z alkoholem, zmarnowałam wiele lat zycia. Powodzenia i wytrwałości!!!❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
facet 78----> dzięki buraczek----> dzięki W moim mieście jest poradnia AA. Ale... Jakoś nie mam odwagi do niej pójść. Boję się. Przede wszystkim czy będę umiała otworzyć się przed kimś , usiąść twarzą w twarz. I szczerze, do bólu opowiedzieć o sobie. Po prostu boję się. Dlatego postanowiłam , przynajmniej na razie, popisać tutaj. Może znajdą się jakieś życzliwe osoby, które dzień po dniu pomogą mi przetrwać. Wiem, zdaję sobie sprawę, że mogę pisać jedno a robić drugie i tak naprawdę nikt mnie nie przypilnuje oprócz mnie samej. Ale szansa jest. buraczek, a jak jest teraz z Tobą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Sama do końca nie wiem, jak to ze mną jest dziś. Fakt, jestem trzeźwa...od 2 miesięcy. Piłam-piję od 15 lat, nawet więcej, od 10 lat ciagami nawet półrocznymi ,z róznymi okresami przerwy. Najdłuzszy, to 3 lata. Dość szybko zorientowałam sie, że mam problem, ale byłam święcie przekonana, ze sobie z nim poradzę....tylko jeszcze nie dziś, jeszcze trochę. To "trochę" pprzeciagało sie, a mój organizm był już na tyle przywiazany do alkoholu, ze myśli o przerwaniu tej ściezki schowałam głęboko w podświadomość.Na zasadzie-będzie, co ma być. Dość długo udawało mi się ukrywać przed mężem, mamą, tym bardziej dzieckiem, że moje zycie zmienia się powolutku w koszmar, którego nawet sobie nie wyobrażałam. Czasem z mężem wypijalismy po drinku, ale ja zawsze miałam ukrytą butelkę "tylko na własny uzytek". W końcu zaczęłam sobie popijać po kryjomu- w dzień i choć mogło mi się wydawać, że nikt nie zauważy, to w końcu i mąż i mama zorientowali się, że coś ze mną nie tak. Mimo, ze zawsze byłam zwarta i gotowa, "odrabiałam" wszystkie prace domowe...no i było mi wesoło i przyjemnie. I tu zaczęła kończyć się sielanka. Organizm domagał się większej ilosci alkoholu, były kombinacje, jak przemycic butelki do domu, gdzie ukryć, zaczynały się kace, dołki , obwinianie się, próby przerwania ciagów (to nie był jeszcze ten okres, kiedy przewalałam się na podłogę, czy przesypiałam dni). To był najwyższy czas, zebym zwróciła się o fachową pomoc. Ale tego nie zrobiłam. Bo też mi się wydawało, że nie będę umiała rozmawiać o tym z "obcą" osobą, bo się wstydziłam. Tyle że to potem dopiero nastapiły momenty, których mogłam się mieć naprawdę powody wstydzić . Uwierz mi, z taką osoba, która Cię nie zna, a która zna ten temat, rozmawia się najlepiej. Ona Cię nie będzie oceniała, krytykowała, bo to nie jej rola, będzie zadawała pytania tak, żebyś sama się uzewnętrzniła. To jak katharsis. Akoholizm jest chorobą.Mówi się, że niejako na własne życzenie, po części może tak.To choroba emocji. Ale da sie z tego wyjść, tylko im wczesniej podejmie się radykalne leczenie, tym większe prawdopodobieństwo wyjścia z nałogu. Spróbuj na początek CODZIENNIE rano, jak mantrę ,mówić "dziś nic nie wypiję". i dotrzymac przyrzeczenia. Przekonasz się, jak lepiej poczujesz sie nazajutrz po przebudzeniu. Masz dla kogo być trzeźwa, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
Jestem trzeźwa od....wczoraj. Czyli tak jak w postanowieniu. Nawet poszłam wczoraj do kościoła, czego normalnie nie robię. Modliłam się, że by Bóg dał mi siłę. Ale.... Wracając zobaczyłam sklep, otwarty. Jak na Nowy Rok, sklep otwarty o dziewiętnastej, to dziwne. A z drugiej strony nic dziwnego bo to nie była piekarnia, tylko MONOPOLOWY. Strasznie miałam ochotę wejść po coś do picia, choćby małą ,, dwusetke,,. Nie wiem co byłoby gdybym zabrała ze sobą torebkę. Ale nie zabrałam, miałam tylko w kieszeni jakieś drobne na tacę. Bo do kościoła szłam z mocnym postanowieniem, ze od dziś,na pewno i nieodwołalnie a wracając pomimo, że popłynęły mi łzy jak ksiądz błogosławił ludzi na Nowy Rok, jak błogosławił aby wytrzymali w swoich postanowieniach.....mimo to miałam ochotę wejść i kupić WÓDkĘ. Mogłam się wrócić do domu po kasę, mam blisko. Nie zrobiłam tego. Ale po przyjściu do domu to pierwsze co zrobiłam, to jakąś śmieszną awanturę mężowi, o jakąś bzdurę, bo musiałam się wyładować, że nie mam czego się napić. I wtedy zobaczyłam szampana, pól butelki. Nalałam sobie lampkę i....powąchałam. Nie wypiłam tego. Bo wiedziałam, że jak wypiję tą lampkę i następną, to i tak będzie mi ZA MAŁO. I że i tak ubiorę się z powrotem i pójdę po tą cholerną wódkę, bo ja niestety lubię wódkę, tzn drinki.I to dużo. W końcu zrobiłam sobie herbatę i położyłam się spać. I tu kolejny problem. Jak tu zasnąć na trzeźwo ? męczyłam się strasznie. Zaczęla boleć mnie wątroba, chyba trzustka...moje ciało domagało się alkoholu.......Było mi zimno, zwłaszcza w ręce i w nogi. W końcu wzięłam tabletkę nasenną i jakoś około 1 w nocy zmorzył mnie sen. Ale rano, chyba po tej tabletce, nie mogłam otworzyć oczu, czuję się strasznie. Niby powinnam być dumna, że nie złamałam się wczoraj, a tak naprawdę jestem załamana co dalej. Jak będzie dziś, jutro...... Zdaję sobie sprawę, ze to nie sztuka nie napić się , bo nie ma alkoholu, tylko odwrotnie. Mieć alkohol przed nosem i odmówić. I sztuką jest nie nie myśleć o ...A ja myślę. Do tej pory dzień upływał mi na myśleniu, że jeszcze trochę, pare godzin i wreszcie będę mogła się napić, poczuć to rozgrzewające ciepło....a potem nic już nie czuć.... Straszne, obrzydliwe, nie wiem jak mogłam do tego dopuścić, jak SAMA mogłam tak nisko upaść. Sama, bo nikt mnie nie namawiał. buraczek---->dzięki za odpowiedź. Tak czytam co napisałaś i powiedz, czemu po tej 3 letniej przerwie ,, popłynęłaś,, ? przecież to bardzo długa przerwa. W ogóle jak udaje Ci się wytrwać na tych przerwach. A jak z Twoim zdrowiem ?Jak się czujesz ? I jeszcze jedno. Masz rację, mam dla kogo być trzeźwa. Mam dzieci. Starszy jest prawie dorosły, ale młodszy mnie potrzebuje. I nie raz rano budziłam się z przerażeniem, że gdyby w nocy zagorączkował albo coś innego się stało to nie byłabym w stanie mu pomóc...bo nic nie pamiętałabym. A czasami bywało tak ,ze rano mówił mi ,,mamo, ja wczoraj coś Ciebie pytałem, ale Ty tak mocno SPAŁAŚ....,, Nie synku, ja nie spałam, ja byłam nieprzytomna z upojenia.......................................................................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starg
rzucić picie???? nic trudnego... rzucałem tysiąc razy :)))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaqub
nie piję dwa lata jestem po terapii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaqub
cześć starg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przyszła abstynentko 3 lata to wcale nie dlugo. Jak ktos jest alkoholikiem to na cale zycie. Nawet terapeuta może być niepijącym od 10 lat. Jak na imieninach się napije to popłynie. Tak oststnio powiedział jeden z nich, który w moim miescie prowadyi grupy wsparcia (to nie to samo co grupa AA. Dobrze ze trafilas na buraczka Ktos z doswiadczeniem wlasnym bardzo duzo ci podpowie. Milego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
facet78--->dziękuję Ci. Ze czytasz co napisałam, że może czasem coś do mnie napiszesz, skomentujesz i doradzisz. Ja też cieszę się, że jest buraczek. Oby wytrwała ze mną. Jak z Twoim postanowieniem o papierosach ? starg----> rzucałeś, ale czy rzuciłeś ? jaqub---->podpowiesz coś ? pomożesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przyszla abstynentka Nikt ci tak dobrze nie doradzi jak niepijacy alkoholicy. Bo watpie bys na tym forum trafila na terapeute. Ale stworzcie sobie internetowa grupe wsparcia. Ja jedynie jestem bylym cpunem. I to sa stare dzieje z przed 13 lat. A w komisji uzaleznien, niespecjalnie chcialem byc w grupie motywujacej. Jest podzial i ja glownie zapisalem sie na kontrole sklepow i knajp pod katem koncesji na alkohol. Choc grupa motywujaca ma coraz lepsze efekty. Ostatnio mieli skierowanych 6 osob. Wszyscy poszli na rozmowe z terapeuta. Ich obowiazuje zelazna dyskrecja. Znajdz strone internetowa takiej komisji w swoim miescie. Oni juz dokladnie beda wiedziec gdzie poslac na dyskretna i niezobowiazujaca rozmowe. Albo i na swojej stronie beda miec namiary. buraczek ma racje. To jest silnie zwiazane z psychika. Wiec specjalista bardzo zwieksza szanse. Ps. Nie pale, he, he.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
facet78---->nie pal !! I jeszcze raz dzięki za wsparcie. A moja psychika..........no , cóż, jest do dupy!!!!!! Bo inaczej nie spadłabym tak nisko. Ale muszę, MUSZĘ z tego wyjść. I CHCĘ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Abstynentko, tyle Ci napisałam i wszystko zeżarło. Więc w skrócie: -objawy odstawienne (rozdrażnienie, niepokój, bezsenność, doły) miną, daj sobie dwa tygodnie.Wiem, wiem, łatwo powiedzieć, gorzej z realizacją. Ale i tak nie jest u Ciebie źle. -dawaj na tę grupę wsparcia, ale poszukaj i terapeuty-alkoholika i psychologa ze sporym doświadczeniem.Takich, którzy powiedzą: dziewczyno, nie ogladaj sie wstecz, bądź dumna, ze chcesz z tego wyjść i patrz tylko w przyszłość.Moze ci sie wydawać, że dużo złego zrobiłaś, ale popatrz, ile zrobiłaś dobrego. Zawsze można się wesprzeć pomocą psychiatryczną, ja tak zrobiłam, bo nie wyrabiałam-krótkie, miesięczne, delikatne leczenie postawiło mnie na nogi. ...ale nie chodzi mi o to, żeby Cię namawiać na zamianę jednej chemii na drugą. Alkoholizm często prowokuje stany depresyjne, które mnie dopadły. Wyzwalacze, ha, bedziesz jeszcze walczyć z widokiem wódki na półkach, bo nie walnęłaś się twarzą o dno tak naprawde. . Póki co, zaglądaj do kościółka, jeśli Ci to pomaga, RÓB cokolwiek, żeby zająć ręce i umysł, zeby nie myśleć o przeniesieniu sie w świat iluzji, , który, sama wiesz, nie istnieje. I cały czas bede cię przekonywać, zebyś skorzystała z pomocy psychoterapeutów. Oni pomoga zmienić Ci zalęgłe w Tobie schematy myślowe. W uproszczeniu to się nazywa:"nauczyć się żyć od nowa". A czemu sięga się ponownie po kieliszek? Następnym razem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Będę drobiła kroczkami, więc o zdrowiu, . Chyba pisałam, ze 6 razy byłam na detoksie, moze więcej (ani razu na pełnej terapii). Zazwyczaj miałam niezłe wyniki, ale nie po wyglądzie sie sądzi . Trafiałam na detoks, bo nie potrafiłam przestać pić. Przyszło, że musiałam pić rano, w południe, wieczór i w nocy.Spałam dosłownie z butelką pod poduszką. Kiedy przestawałam , usiłowałam nie pić, piekło stawało się moją ziemią. Wtedy prosiłam o pomoc i najbliżsi targali mnie o każdej godzinie doby na detoks , z dwoma promilami najczęściej, bo to była moja górna dawka we krwi, kiedy przestawałam "żyć". Mąż, który jest świetnym i świętym facetem ubłagiwał lekarzy, żeby mnie przyjęli. Na ogół nie było problemów, z tym, że trafiałam zazwyczaj na oddział dla psychicznie chorych, na ogół brakowało miejsc na oddziałach "specjalistycznych". Ostatni raz mój pobyt przypadł na drugą połowę listopada. Miałam skaczace wyniki cukru(300-40) czyli prawdopodobnie podrażniona trzustka, znacznie zwiększone leukocyty >20000, niespecyficzne załamki w EKG.Wszystko to mam skontrolowac, ale jeszcze nie zebrałam się w sobie.No i po raz pierwszy zwiększone transaminazy wątrobowe. Jakoś dzieki instynktowi samozachowawczemu, przy ogólnej wiedzy na temat toksycznego wpływu alk. na organizm, starałam sie stosowac , mój Boże ,środki zachowawcze-heparegen, Essentiale forte(wątroba), propranolol(serce), magnez ( Magne B6), wit. B-szczególnie B2 i B1 , wit.C no-spa na stany skurczowe mięśni gładkich Nie mogę , nie mam prawa dawać Ci porad lekarskich, ale te medykamenty z powodzeniem możesz brać, są bez recepty, zalecane przez prywatnych detoksykologów-tak, tak, też bywałam. CDN :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
..i nigdy mie mów sobie "nigdy". mów "teraz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabellllllllka
Hej:) Ja przez rok piłam dzien w dzien po 3-4 piwa,upijałam sie aby zaleczyć lęki,chorowalam na depresje i taki znalazłam sobie sposob:/Potem stwierdziłam ze tak dłuzej nie moze byc i poszłam do psychiatry,z dnia na dzien przestałam pic,zaczełam brać leki przeciwdepresyjne ,wyleczyłam sie z depresji.Nie piję ponad 3 lata,nie myslę wogole o alkohollu,brzydze sie soba ze wstydziłam sie isc do lekarza,a pic sie nei wstydziłam:/Według lekarza nie zdążyłam wpaśc w alkoholizm a moje picie mialo inne podłoze,niemniej wykluczyc tego nie moge ze jestem alkoholiczką,niepijaca alkoholiczką i wiem jedno ze jak cos mnie nie zabije emocjonalnie to nie bede piła nigdy.Nie potrzebuję tego aby się dobrze bawic,aby coś zagłuszac,chociaż zycie mnie nie oszczedza.Tak naprawde coraz wiecej kobiet pije i to mnie przeraża bo widze co sie z nimi zaczyna dziac.To mnie trzyma przed siegnieciem do kieliszka.Za to palę papierosy,ale rzucę je,tak sobie obiecałam i wiem że predzej czy później uda mi sie,musi się udac bo jestem silna.Kazdy człoaiek jest w stanie przestac pic jak tego pragnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Izzziuu, brawo, tak trzymaj!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
A ja toczę walkę z niepciem swojego synka, niemal też mi się zdawało ,dojrzałego synka, ,..ma 19 lat. Abstynentko, takie dzieci widza więcej i mocniej, to nic, ze maluchy bardziej nas potrzebują. Pomyśssl!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alkoholikiem człek się rodzi
I taka jest prawda. U mnie w rodzinie mama nie pije wcale. Tato okazyjnie. We wcześniejszych pokoleniach były przypadki nadużywania alkoholu, ale ja tego nie widziałem, nie miałem złego przykładu... Pierwszy raz, w wieku 13 lat, miałem okropny, rzyganie co 50 metrów przez kilka godzin. Ale potem organizm przyzwyczajał się już błyskawicznie. W szkole średniej piłem już prawie codziennie. Potem, na początku studiów, musiałem przestać na ponad dwa lata (stały aparat na zębach) i wytrzymałem to bez większego problemu, ale w końcu wróciłem do picia. Na chwilę obecną są to jedyne chwile prawdziwego szczęścia w moim życiu. Praktycznie nic mnie nie cieszy - z wyjątkiem alkoholu. Wtedy o wszystkim zapominam, o niczym nie myślę, nie mam żadnych problemów i po prostu jestem sam z siebie szczęśliwy. W swoim życiu próbowałem też różnych innych środków - leków, narkotyków - ale tylko alkohol mnie tak wciągnął. Pewnie dlatego, że do tych innych środków byłem mocno uprzedzony: bałem się, że np. narkotyki mogą mieć groźne domieszki (bo często mają), a przedawkowywanie pewnych leków na dłuższą metę też jest bardzo szkodliwe (wymioty, możliwość szybkiego uzależnienia fizycznego i drgawek, itd.). Alkohol stał się więc środkiem z wyboru; mało tego - najlepszym środkiem, bo dawał mi więcej szczęścia niż jakikolwiek inny narkotyk czy lek. Był też łatwo dostępny, legalny i tańszy (piłem głównie jabole). No i "nie uzależniał", tzn. wierzyłem wtedy, że alkoholikiem to można zostać po 15 - 25 latach picia, nie wcześniej. Może i jest to prawdą jeśli idzie o uzależnienie fizyczne, ale psychika uzależnia się znacznie szybciej. Jeśli nie piję przez więcej niż trzy dni, mam wszystkiego dosyć. Po dwóch tygodniach przerwy przestaję już myśleć o alkoholu, ale w końcu i tak wracam do picia i piję po kilka dni z rzędu. Boję się, że to się źle skończy nie dlatego, że piję często (bo miewam co jakiś czas dłuższe przerwy) i nie dlatego, że piję dużo (bo piję dość niewiele - standardowo równowartość 200 - 300 ml 40% wódki w tanich winach), ale dlatego, że tylko będąc pod wpływem alkoholu jestem szczęśliwy, przestaję być skrajnie nieśmiały i czuję się naprawdę wspaniale, wręcz cudownie... Wiem, że alkohol u każdego poprawia nastrój, ale chyba u nikogo aż tak silnie. Zdarzało mi się już po pijaku płakać ze szczęścia, a jestem dorosłym facetem. Bez alkoholu nie wiem, co to szczęście, radość, zabawa. Mam do wyboru: pić i być szczęśliwym przez jakiś czas, by potem za to płacić, albo nie pić - i być nieszczęśliwym przez całe życie. Tak funkcjonuje moja porypana psychika... I co ja niby mam robić? Iść do psychiatry? Lekarz przepisze mi pewnie jakieś leki SSRI, których celem jest poprawienie nastroju. Alkohol też mi go poprawia (i to zapewne znacznie skuteczniej), więc co za różnica? Chyba urodziłem się, by zostać pijakiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
buraczku---->popłynęłam Jestem beznadziejna. Ani nic się takiego nie wydarzyło, nic się nie stało.. Po prostu miałam ochotę się napić. Nawet z tym nie walczyłam, nie próbowałam czymś się zajać, odwrócić moje myśli....Miałam ochotę i ....najpierw jedna ,,dwusetka,,- o naiwna , myślałam, że wystarczy. Potem druga, wypita raz, dwa, bez delektowania się. Szybkie drinki z jakimś sokiem. I już mi było dobrze. Do łóżka, tv, ale jak skończył się film- nie pamiętam, bo zasnęłam. Ale....obudziłam się o 1 w nocy i wierz mi buraczku, gdybym miałam co- wypiłabym. na szczęście, nie miałam. Więc pół tabletki nasennej, i jakoś zasnęłam dalej. Nie ma to jak tabletka, która działa na krążący jeszcze w organizmie alkohol..... A dziś jeden wielki wyrzut sumienia. Dół, głęboki dół....Jak z niego wyjść ? Jak nie powtórzyć dnia wczorajszego ? A miało być tak pięknie. Nowy Rok - nowe życie. buraczku- jeśli chodzi o kościół. Normalnie nie chodzę. Wierzę, ale nie chodzę. Znane jest powiedzenie-jak trwoga to do Boga. I coś w tym jest. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt,że poszłam w Nowy Rok ? Chciałam w ten sposób pomóc sobie, rozpocząć Nowy Rok godnie, normalnie...I co z tego ? buraczku-masz rację. Muszę poszukać psychoterapeuty. Sama nie dam rady.Teraz to wiem. I wiesz co ? Zazdroszczę Ci męża. Moje małżeństwo w zasadzie nie istnieje. Właściwie nie wiadomo, dlaczego jesteśmy razem. O nawet nie wie , że ja piję. Owszem, wypijamy czasem drinka, ale ja w międzyczasie wypijałam ,, swojego,, w drugim pokoju, a on później śmiał się, że mam słabą głowę. Ze po jednym, dwóch idę spać bo się upiłam. Ha, ha, oficjalnie dwa, nieoficjalnie pięć. Potrafię wypić pół litra wódki, chyba sporo jak na kobietę ? dzięki za te leki, o których napisałaś.Niektóre z nich biorę. Ale czy pomagają ? I jeszcze jedno mamy wspólne. Ja też boję się o mojego syna. Coraz częściej pociąga piwko z kolegami. izabelllllka- gratulacje ! alkoholikiem człek....-masz problem, taki jak ja .Nawet nie wiem co Ci napisać. Ja nie umiem pomóc sobie a co dopiero komuś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Czytam Was, czytam i myślę, że taka z nas grupa wsparcia, że o kant pupy pobić. Ale nie można się poddawać.Ja sama ze sto razy upadałam na pysk i się podnosiłam. Podnosiłam, ale znów padam, czasem. Niestety. Dlatego nie jestem dobrym przykładem dla Was, Kochani. Co z tego, że mam "piciorys", którym mogłabym obdzielić kilka osób, co z tego, że sama wytargałam z nałogu kilka dziewczyn, chłopaków, osób-ale ile leży "w piachu", nie zliczę. Byłam t.zw. pomagaczką, mój zawód. O paradoksie, Facecie78, działałam w podobnej komisji, a z jakim świetnym skutkiem. Tyle, że sama się wrąbałam w to tatałajstwo. Przy okazji.Nigdy nikogo o nic nie obwiniałam. Mam świętego męża, który donosił mi butelki, jak skamlałam. Nie myślcie, że wyglądam, jak nałogowa pijaczka, mimo że nią jestem.Teraz bywam.Nie wiem, ale jakimś cudem czas się dla mnie zatrzymał. Mentalnie również. Ilekolwiek razy, gdziekolwiek nie przebywałam, polecano mi terapię. Nigdy nie skorzystałam. Zawsze było jakieś "ale"-chora mama, (rzeczywiście chora, po bardzo ciężkim zawale), którą tylko ja się mogłam zająć najlepiej (prawda), mąż i synek, którzy mnie potrzebowali natychmiast (prawda), praca, w której nikt nie mógł mnie lepiej zastąpić (prawda do tej pory). Ja byłam najmniej ważna.Zawsze żyłam dla innych.Nie żałuję, ale w którymś momencie się zapałętałam dokładnie. A nie powinno tak być!!! Ja uczyłam dzieci asertywności, a byłam przykładem dokładnego przeciwiwieństwa. Ja poświęcałam czas innym , obcym pozornie, , nie dbając o swych najbliższych . To się strasznie mści.Teraz, chodzi mi o mojego 19-letniego synka. Dlatego proszę Was, moja Ty Abstynentko :), pijący "z urodzenia", korzystajcie z terapii. Ja to wszystko przerabiałam teoretycznie , przeczytałam moc książek, ale NIC TAK NIE POMAGA, JAK ROZMOWA Z ŻYWYM CZŁOWIEKIEM!!!!!! Mnie się zdarzyło pogadać z fajną, sympatyczną, pełną dobrych chęci dziewczyną-psycholog z zerowym doświadczeniem. Mało ważne, co Ona miała w zanadrzu doświadczeń, ważne, że była miła, wyrozumiała...i strasznie dużo chciała wiedzieć. Prawda jest tylko jedna: TYLKO SAMI MOŻECIE SOBIE POMÓC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
A teraz idę robić się na bóstwo, bo będę miała gości. Nie przechwalajac się ;), ciągle jestem pięknym babskiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
buraczku- dziękuję. Może i kiepska z nas grupa wsparcia, a może i nie. Okaże się. A może nam się uda ? I Tobie , i mnie ? I innym, jeśli przyłączą się do nas. Ty z doświadczeniem, ja kompletnie bez. Tak bardzo bez, że w starym roku pisałam, że od 01.01 nie piję i proszę...wielka cwaniara, jeden dzień potrafiłam przetrwać. Jeden. Żenada. A dziś na nowo powtarzam, od dziś nie piję. Co będzie dalej, nie wiem. Ale dziękuję Ci ,że jesteś. Bo fajna jest świadomość, że ktoś czyta, i odpisuje.Że nie piszę sama do siebie. o, właśnie przeczytałam Twoją drugą wypowiedź. Piękna kobieto, a ile masz lat ? Bo ja w tym roku zaliczę czterdziestkę i chciałabym do tej magicznej bądź co bądź cyferki wytrzeźwieć. Ale tak na dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Te, mała, mam pięćcdziesiąt laat, jestem na wcześniejszej emeryturze, z czego cholernie się cieszę. Ale wyglądam jakoś chyba "laskowato", bo podrywają mnie chłopaki w wieku 20 i parę lat, co niezmiernie wkurza mojego stetryczałego, choć o 5 lat młodszego męża :) A tak, nawiasem, miałam wielkie wzięcie na oddziałach psychiatrycznych,jeden bez przerwy mówił do mnie : mamusiu , inny koniecznie chciał się u mnie wyspowiadać.... Przemyśl...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
buraczku-dawno się tak nie uśmiałam. Normalnie leżę i kwiczę.:):) Ładna ze mnie ,, mała,,- raczej -rycząca czterdziestka. Ale jak nie mam opuchniętej gęby ,,po,, to też nie wyglądam na swoje latka. A za oddział to na razie dziękuję. Z całym szacunkiem dla Ciebie. Nawiasem mówiąc--fajna babka z Ciebie. Lubię ludzi z poczuciem humoru.A ty takowe posiadasz. To idź dalej robić się na bóstwo i szykować dla gości. A ja idę po jakieś zakupy, bo tak czy siak to obiad muszę zrobić, a trochę robi się późno. Mam nadzieję, że nie zahaczę o monopol.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Trochę pożartowałam, mimo że mój jedyny żółw wodny domaga się chlanka, drugi-lądowy wylazł zza pieca, kotka ułożytła mi się na brzuchu (niestetyż, ciąglem w szlafroku), a psinka koło nóżzek. Coś cudownego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła abstynentka
No to masz niezłe ZOO.:):):) A teraz wyskakuj z szlafroczka, wskakuj w jakąś kieckę i czekaj na gości. To jakaś specjalna impreza ? I czy oni bądź inni wiedzą o Twoim problemie ? Bo ja wśród znajomych uchodzę za prawie abstynentkę, czyli coś do czego dążę. Dążę bo muszę, żeby nie zapić się na amen. A jak już będę zawsze trzeźwa to może, może kiedyś opowiem im albo innym co by było gdyby.....Gdybym nie zaczęła się zatracać, gdyby to tak nie ,,smakowało,,............. Wiesz buraczku, od kilku miesięcy zadaję sobie pytanie , jak to się u mnie zaczęło. I nie umiem na nie odpowiedzieć. Mniej więcej wiem kiedy ale nie wiem dlaczego. Tzn. domyślam się , gdzie leży przyczyna, ale sama przed sobą chowam ją w głąb mojej świadomości. Rety, ale przynudzam. Baw się dobrze. Do potem albo do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -buraczek
Skarbuniu, nie łudź się, ale muszę spadać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Widzę ze humor wam sie poprawił. Do fajnie :-) buraczek A miałaś doświadczenia z wszywkami ? Wczoraj siedziałem z kumplem w lokalu. Pił jedynie pepsi i soki. Mówił ze się zaszył. Zareagowaliśmy tolerancyjnie i wyrozumiale. Bo to porządny i bystry człowiek, ciężko pracuje . Wiec dobrze ze zadbał by się nie zmarnować. przyszła abstynentko Jesteś miła. Trzymaj się buraczka. Zawsze to łatwiej unikać cudzych niepowodzen. ps: piszecie o grupach wsparcia. Znam tych ludzi z racji funkcji. Ta nazwa bardzo pasuje do tego czym to jest. Pomagają sobie w zwykłych problemach, smutkach. Tam wywiązują sie silne przyjaźnie (i nie tylko ;-) ). O wiele łatwiej trwają w abstynencji. I odzyskują swoje życie. Można powiedziec ze alkohol jest dla ludzi a nie ludzie dla alkoholu. Jednak osoby z podatnością na alkoholizm to nie dotyczy. Dla nich on się staje zniewoleniem i złodziejem wszelkich plusów życia. Pozdrawiam :-) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps: mój ojciec był alkoholikiem. Na 3 miesiące jezdził do Niemiec a później cały rok pił na maxa. Przemoc była na porządku dziennym. W wieku 34 lat przeszedł śmierć kliniczną. Przestał pić . Stał się innym człowiekiem. zostało mu mało życia, Starał sie naprawić błędy na ile to było możliwe. I zapewnić byt. Został przemytnikiem. I tak nic nie miał do stracenia. Dwa lata później zmarł. Ale przez 2 lata miałem zwykłe dzieciństwo. To było cudowne (tym bardziej ze wczesniej było to tylko marzeniem) Pa 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×