Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Paula_20

chcę się tylko wygadać...

Polecane posty

Błagam wszystkie forumowiczki (-ów) o jedno - nie krytykujcie mnie po przeczytaniu tej wypowiedzi. Jest mi i tak wystarczająco smutno i każdy kolejny zły bodziec działa na mnie ze zdwojoną siłą... Nie wiem właściwie od czego zacząć... Mam 21 lat. Często zaglądam tu, na kafe, teraz chciałabym się przed Wami wygadać, wyżalić, bo nie czułabym się dobrze, gdybym musiała przed kimś usiąść i mu to wszystko powiedzieć. Jestem sama, nie mam chłopaka. Ponad rok temu rozstałam się z kimś, z kim myślałam, że będę na całe życie. Jednak nasz związek nie wytrzymał próby czasu, okazało się, że nie pasujemy do siebie. On jest teraz za granicą, nie mamy kontaktu. Podczas tego czasu, gdy była sama, czyli ostatni rok, spotykałam się z kimś, ale poprosiłam go, żebyśmy się rozstali. Powód? Nie widziałam wcale po nim, żeby mu choć troszkę na mnie zależało. Był indywidualistą, całkiem różnił się od innych facetów, których poznawałam, trochę mi imponował tą swoją \"innością\", niebanalnością, ale stało się to nieco uciążliwe, znosić wszystkie te jego zachowania odbiegające od wszelkich norm, nieprzewidywalność działań, nieodzywanie się całymi dniami... Mam strasznego pecha w miłości... I to chyba właśnie to mnie najbardziej przygnębia. Widzę dokoła zakochane pary, na imprezach zwykle jako jedna z nielicznych siedzę przy stole sama, pomiędzy szczęśliwymi parami, czując się wtedy okropnie... Obserwuję zakochanych na ulicy i myślę sobie, że przecież ten chłopak wcale nie ma idealnego nosa, a tamta dziewczyna nie ma talii osy, a mimo to ktoś ich pokochał, zaakceptował, nie może bez nich żyć... Stąd też wniosek, że nie wygląd się liczy, że tak naprawdę tylko osobowością można w sobie rozkochać drugiego człowieka, więc jak bardzo muszę być beznadziejna, że nikt się nie zakocha we mnie? Nie użalam się nad sobą, naprawdę nie lubię biadolić nad swoim losem, ale te uczucia, które Wam tu teraz opisuję, towarzyszą mi od co najmniej paru tygodni i nie umiem sobie z nimi poradzić, odpędzić ich, bo nic nie wskazuje na to, żebym miała się mylić... Kolejnym moim problemem jest mój ojciec. Alkoholik, ale nie jest to typ menela spod trzepaka... Na codzień wzorowy pracownik, na pozór fantastyczny mąż i ojciec, ale tylko ja wiem co się dzieje w naszych czterech ścianach, kiedy dopadają go \"ciągi\" alkoholowe. Wtedy moje (i nie tylko moje, mam jeszcze siostrę i mamę) życie zmienia się w piekło. Modlę się o koniec tego wszystkiego, jakkolwiek ten koniec nie miałby wyglądać. A w tym czasie w mojej głowie dzieją się takie rzeczy, że czuję, że jestem bliska obłędu. Ten ciągły strach, co będzie jutro, kiedy wróci normalność w naszym domu, kiedy ten koszmar się skończy i będę mogła spokojnie pójść spać. Ale prawdą jest też, że nawet kiedy ojciec trzeżwieje, wraca do pracy i wszystko niby wraca do normy, dla mnie koszmar trwa nadal. A to dlatego, że mój ojciec gnębi mnie psychicznie, upokarza mnie nie tylko gdy jesteśmy sami, ale także przy moich znajomych, czy na rodzinnych imprezach, a nawet przy okazji świątecznych spotkań przy stole... Jest to dla mnie powód do strasznych kompleksów, ciągle słyszę od niego, że jestem pusta, niczego nie potrafię zrobić (w przeciwieństwie do mojej siostry), te nieustanne odniesienia do mojego koloru włosów, który jest dla niego niezbitym dowodem mojej głupoty... Naprawdę miewam takie wieczory, że po całym dniu słuchania tego, po prostu siadam i płaczę z bezsilności, nie umiejąc się z tym uporać. Dużo mi się nazbierało tych powodów do złego nastroju, czuję, że wszystko się tak skumulowało i nie dam sobie rady. Może chociaż teraz zrobi mi się lżej, że to z siebie wyrzuciłam. Dzięki, jeśli ktoś zechce to przeczytać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www dda.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www dda.pl
oraz topik dorosle dzieci alkoholikow na dyskusji ogolnej jesli sie nie myle kwiat]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję za odesłanie mnie tam, na pewno odwiedzę ten adres, ale proszę Cię, nie wyganiaj mnie stąd, bo problem ojca nie jest jedynym problemem, z którym się teraz borykam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadz sie z domu
i to jak nakszybciej wiem co mowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję Ci, bławatku, za życzliwy ludzki gest :) co do wyprowadzki z domu - owszem, myślę o tym coraz częściej. Moja sytuacja wygląda tak, że jestem na dziennych studiach, w weekendy pracuję, ale to, co zarabiam, nie pozwoliłoby mi na wyprowadzenie się z domu i utrzymanie. Wiem, że to byłoby najsensowniejsze wyjście, wtedy mogłabym odzyskać rownowagę psychicznę, nikt by mnie nie gnoił we własnym domu. Ale pozostaje też kwestia mojej mamy. To najlepsza osoba, jaką znam, kocham ją nad życie i nie chciałabym jej zostawiać z ojcem, bo ona też często pada ofiarą jego docinek, złościwości, agresji (na szczęściej słownej), mimo że moim zdaniem jest wzorową, oddaną żoną. Nikt nie zmieni mojego ojca, jest już po prostu takim człowiekiem, związął się z kimś po to, żeby go przez następne lata nienawidzić... Tak więc moja mama jest kimś, kto mnie trzyma w tym domu, wspieramy się nawzajem, gdy ojciec dokuczy którejś z nas. Jestem rozdarta wewnętrznie i zazdroszczę młodym ludziom, którzy bez żadnych obaw mogą się wyprowadzić w pewnym momencie z domu i pójść na swoje, nie martwiąc się, co teraz zacznie się dziać w ich domu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rhyme
ja tez przytulam:) najmocniej jak mozna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadz sie z domu
sluchaj to ze Twoja mama jest w tym domu to (niestety) jej wybor ..musisz to odgraniczyc ... nie daj sie swoim wyrzutom sumienia zwiazanych z jej obrona bo dziewczyno przez lata bedziesz sie zbierac z tego syfu musisz zrozumiec ze w takiej sytacji nic nie zmienisz.. bedzie tak samo albo gorzej ... tylko ze to juz dzialka mamy aby tez to zrozumiala to juz JEJ wybor !! nie zmusisz nikogo do zmiany zycia jesli sam tego nie chce i na prozno Twe wysilki teraz ratuj siebie ..a jak bedziesz silniejsza ..moze dawac mamie do zrozumienia ze to co on robi jest chore ... co do wyprowadzki to szukaj sposobu .. zawsze jest jakies wyjscie ... uwierz w to :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wybacz, że zboczę nieco z tematu, ale chciałabym spytać, czy Ty byłaś może w podobnej sytuacji? naprawdę wyprowadziłabyś się z domu na moim miejscu? może te ciągłe wyrzuty sumienia i poczucie winy jest po części wynikiem tego, jak mnie traktuje mój ojciec, ale to właśnie to blokuje mnie przed podjęciem takiej decyzji. Ciągle myślałabym o tym, co dzieje się w domu. Wiem, że mama nie sprzeciwiałaby się, gdybym jej powiedziała o swoich planach opuszczenia domu itd., ale ja sama wyobrażałabym sobie ciągle, czy może nie kłocą się teraz, albo czy nie płacze przez niego... Bardzo to trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie, co jeszcze mi dokucza oprócz tego że ojciec mnie upokarza? to, że ja sama mam o sobie jak najgorsze zdanie. To jest naprawdę chyba gorsze od wysłuchiwania od innych komentarzy na swój temat. Gdybym sama miała jako-taką samoocenę, wtedy olewałabym wyzwiska ojca, bo sama wiedziałabym, że mam jakąś wartość. A tak, żyję w głębokim przekonaniu, że jestem najbardziej beznadziejną, niezaradną osobą, jaką znam. Ale z tym już całkiem nie umiem walczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadz sie z domu
ja mialam ojca ktory nie to ze pil ale byl niezlym skurwysynem wyprowadzilam sie z domu, i odzylam po roku teraz jestem silna ,poradzilam sobie z niskim poczuciem wlasnej wartosci, z niesmialoscia, wyrzutami sumienia, pokochalam siebie..chcialam to zmienic i bardzo mocno pracowalam nad soba..teraz czasem przychodze do mamy..ale ona nic nie zmienia .. jej jest "dobrze" szanuje jej wybor moze to starszne ale tak jest ...ludzie czesto nie chca sie "budzic" . nawet w najwiekszym syfie jst im dobrze bo boja sie zmian..wola najwieksze gowno niz nieznane moze to boli i jest b.trudne..ale Twoim rodzice sa dorosli i wiedza co robia ... dobrze czasem jest byc "egoistka" poza tym w jaki sposob pomagasz swojej mamie bedac z nia w tym domu ?ze wspieracie sie jako ofiary? mamie pewnie ciezko ze i Ciebie dreczy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jest sporo racji w tym co piszesz, że to są dorośli ludzie, a ja powinnam pomyśleć o sobie, swojej psychice i swojej przyszłości. Ze wszystkim tym zgadzam się jak najbardziej, ale naprawdę brakuje mi odwagi, żeby podjąć zdecydowane kroki. Nieraz już obiecywałam sobie, że ojciec upokorzył mnie po raz ostatni, że następnym razem ucieknę stąd, nieraz zresztą miałam spakowaną torbę i siedziałam w pokoju ubrana i gotowa do wyjścia, zalewając się łzami, gdy z pokoju rodziców dobiegały odgłosy kłótni, a ja ucieczkę odkładałam na następne 5 minut i znowu następne 5 minut... Podziwiam Cię, że się zawzięłaś, że odzyskałaś siebie. Ja jestem od Ciebie słabsza... Gratuluję Ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz zaniżoną samoocenę
i podświadomie przyciągasz pewnien typ "partnera" który jest jakby kopią Twojego ojca, wpychasz się w model relacji, które znasz z domu, ojciec-agresor i Ty -ofiara. Trudno nauczyc się inaczej budowac relacje, ale im bardziej z dystansu będziesz w stanie ocenic swoich dotychczasowych partnerów tym łatwiej będzie Ci w przyszłości w porę wychwytywac symptomy niewłaściwych partnerów i nie angażowac sie w krzywdzące Cię relacje. Głowa do góry, wszystko w Twoich rękach, jesteś tak silna jak tylko zechesz byc. To zależy tylko od Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadz sie z domu
nie jestes slabsza, to ze piszesz tutaj tzn ze chcesz cos z tym zrobi, niesmialo szukasz pomocy- to bardzo dobrze kochanie, nieodrazu rzym zbudowano kazdy czlowiek ma w sobie niesamowita sile ktora odkrywa predzej czy pozniej ,ja tez zaczynalam od lez, zbierania ubran rzeczy do torby Ty narazie jej nie widzisz bo zyjesz w toksycznym domu ktory nie pozwala Ci na rozwijanie sie i nie wpoil wiary we wlasne sily w siebie , nie nauczyl jak normalnie zyc , nie pokazal tego normalnego zycia.. to sie zmieni gdyzmienisz otoczenie z jakiego jestes miasta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ja nie miałam do tej pory żadnego partnera, który miałby pociąg do alkoholu czy byłby agresywny wobec mnie a ja przyjmowałabym postawę ofiary. Moje problemy z facetami wyglądają zupełnie inaczej, to jest raczej coś w rodzaju: jesteśmy ze sobą coraz dłużej, coraz bliżej i w pewnym momencie ja z niejasnych powodów zaczynam nagle odczuwać, że to nie jest to, że to nie jest właściwy dla mnie człowiek, wtedy zrywam i uciekam. To jest na pewno strasznie głupie i dziecinne dla osoby patrzącej na to wszystko z perspektywy widza, ale ja sama nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie umiem żyć w relacji z drugim człowiekiem (tzn. z mężczyzną), bo w pewnym momencie zapala mi się czerwone światło i uciekam. To o to chodzi. Ale oczywiście zgadzam się z wypowiedzią osoby wyżej, że tak się właśnie często dzieje, że dzieci alkoholików związują się z osobami również mającymi zapędy do alkoholu, mam tylko nadzieję, że ja nigdy tego błędu nie popełnię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest Ci trudno zaufac facetowi
bo najwaznijeszy "pierwszy" mezczyzna w Twoim zyciu takCie skrzydzwil i dalej to robi ja mialam tak samo ...facet -2 miesiace - tyl wzrot i juz mnie nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co, Ty masz rację! ja naprawdę się z Tobą zgadzam. Myślę, że nastąpi ten moment, kiedy wybuchnę, powiem "dość", spakuję się i postawię wszystko na jedną kartę. Jestem coraz starsza, coraz dojrzalsza i coraz łatwiej przychodzi mi mówienie o tym wszystkim, co czuję i co mnie boli. To chyba znaczy, że mam umiejętność spojrzenia na to wszystko z dystansem. Ale powiedz mi, czy myślisz, że problemy w domu mogą mieć jakieś znaczenie w moich niepowodzeniach w miłości? Bo powiem szczerze, pisząc ten post, bardziej skupiałam się chyba na opisaniu problemów z facetami, bo z domu wyprowadzę się prędzej czy później i kiedyś ta gehenna skończyć się musi, natomiast problemy z facetami niekoniecznie same się rozwiążą i ja nie mam najmniejszego pomysłu, co z tym zrobić. Co mam zmienić w swoim zachowaniu, żeby wreszcie poznać kogoś, kto mnie pokocha, kogo ja pokocham i przy kim będę chciała zostać na całe życie, a nie od niego uciekać... (nie chciałabym pisać, z jakiego jestem miasta, w każdym razie jest to dość duże miasto we wschodniej Polsce)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do poprzedniczki - ale co z tym fantem zrobić? jakoś się z tym uporałaś czy Twój problem trwa nadal? jest jakieś wyjście z tej sytuacji? terapia u psycjologa może?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Słoneczko :-) Rozumiem, rozumiem, rozumiem i rozumiem Nie mogę Ci radzić co powinnaś zrobić. Byłabym bardzo agresywna w stosunku do Ciebie, gdybym uznala że wiem czego Ci trzeba bby rozwiązać Twój problem. Powiem Ci jednak jakie masz opcje. NIe tak dawno założyłam taki sam topik, jest tylko jedna różnica, jestem o 8 lat starsza, jestem jesynaczką, a moja Mama zmarła. Do rzeczy: To z czym się zmagasz, nie jest banalną sprawą, którą da się załatwić ot tak. Dlatego potrzebne Ci wsparcie, nie tylko forumowiczów. Potrzeba Ci stałego wsparcia, dyskrecji i wyłączności. Psycholog... To brzmi pewnie jakbyś była w sytuacji bez wyjścia. A tak nie jest. Za to potrzeba Ci wparcia i zrozumienia. Zapytasz czego. A ja odpowiem, że choćby tego: - odchodząc z domu idziesz w nieznane - a przecież Ty czasem boisz się własnego cienia = > jak to zrobić, by uwierzyć? - odchodząc z domu dajesz sobie prawo do życia inaczej, szczęśliwiej - a przecież zostawiasz siostrę i Mamę => jak to zrobić żeby nie czuć z tego powodu wyrzutów sumienia - odchodząc z domu uwalniasz się od Ojca => ale jak sprawić wyjść z roli ofiary i wreszcie - odchodząc z domu masz przeświadczenie że jedynie Ojciec był oprawcą = > a przecież gdyby Matka chciał Was ochronić dałaby Ci inny wzorzec, osoby walczącej o własną godność A na zakończenie dobrze przeprowadzony trening pod okiem profesjnalisty, pomoże Ci nie chwać w sobie urazu, nie tłamsić uczuć, dusić emocji, okłamywać samej siebie i zapominając o Nich, iść do przodu z podniesioną głową. Zyczę Ci powodzenia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem dlaczego, ale właśnie się rozpłakałam po przeczytaniu posta a_abdanq ... oczywiście wcale nie dlatego, że mnie uraził... zaczyna do mnie docierać, że naprawdę muszę wziąć swoje życie w swoje ręce i to skończyć. Dziękuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest Ci trudno zaufac facetowi
kochanie tak dlatego nie pisalam o problemach z facetami bo wolalam napisac o przyczynach -domu ktory raczej nie dal Ci dobrego wzorac jaki powinien byc dom pelen milosci akceptacji wsparacia..jak powinien wygladac normalny ojciec oraz normalne cudowne relacje kobieta-mezczynza. majac taki wzorzec poprostu sie boisz pokochac mezczyzne..bo bronisz sie podswiadomie przez nimi zeby nie zrobili Ci tego samego co ojciec.. ale skup sie teraz nad tym zeby pracowac nad zwiazkami swoimi, nie zwalaj wszytskiego na ojca bo wejdziesz wlasnie dalej w role ofiary - "ja pokrzywdzona - to wszytsko jego wina",trudne sytuajce sa po to aby je pokonywac i znajdowac w sobie sile .twoj ojciec zapewne tez byl b.skrzywdzony w dziecinstwie tylko ze niestety on z tym nic nie robil .. Ty wlasnie nie chcesz zmarnowac swojeg zycia:* naprawde widze w Tobie potencjal ..widze ze w srodku nie ulegasz. nie poddajesz..szukasz.. probuj malym kroczkami a jak poczujesz odpowiedni momnet zrobisz co bedziesz czula i to bedzie dobre. tak swojego czasu tez chodzilam do psychologa ,potem czulam ze sama sobie poradze zaczelam czytac mnostwo ksiazek psychologicznych filozozicznych ,,, aha zeby pokochac kogos, najpierw staraj sie pokochac siebie .. jestes mloda nie musisz miec jeszcze faceta,,uporzadkuj sobie zycie zebys byla szczesliwa a facet odpowiedni sam sie znajdzie pytalam o miasto bo tam gdzie ja mieszkam jest fajny klub dla mlodziezy z poradami psychologicznymmi ide spac juz , jesli bedziesz miala jakis problem i bedziesz chciala sie wygadac napisz mi maila bubbcia@interia.pl, postaram sie jakos doradzic czy cos trzymaj sie cieplutko glowka do gory !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo Ci dziękuję za wsparcie i za maila. Naprawdę bardzo mi pomogłaś... Dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana! To właśnie jest w tym najlepsze. A to co najlepsze w życiu jest najtrudniejsze do osiągnięcia. Dlatego samodzielność tak Cię przeraża. Co do Twoich związków... Agresją również jest nadmierna opiekuńczość, może nią być narcyzm mężczyzny, autoagresją nazywa się wszystkie działania deprecjonyjące własną wartość, te z nich które zmuszają nas do wysiłku ponad nasze siły, a także te dzięki którym tworzymy wokół siebie iluzje szczęścia. Dlatego płacz kidy chcesz, szukaj pomocy, bo na nią zasługujesz i nie zrażaj się jeśli niewielu Cie zrozumie. To normalne. I raczej zaakceptuj to kim jesteś, skąd jesteś i co przeżyłać. Tkwi w tym ciężki ale ogromny potencjał i potęga! Trzymaj się :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Ci za te słowa! :) Naprawdę dziękuję Wam, że mnie wysłuchałyście, pomogłyście ocenić sytuację obiektywnie, wsparłyście. Chciałabym móc spotkać takie osoby jak Wy i mieć je na codzień, pod ręką, a nie tylko na forum :) Dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mana87
kochana jestem z toba.. jestes naprawde silna i wiem co czujesz mam dokladnie tak samo wierze ze chociaz tobie zycie ulozy sie po twojej mysli badz silna i powtarzaj to sobie w duchu wiem ze to trudne ale rozumiem cie uwierz mi myslami jestem z toba mimo ze w ogole cie nie znam 3maj sie i badz dzielna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Eh. Rozumiem. Facetami się nie przejmuj, to wtórny objaw. Wynieś się z domu, to Ci zrobi chyba najlepiej. Znajdź sobie robotę w trybie zmianowym (KFC, czy sieci kawiarni wcale nieźle płacą), wynajmij mieszkanie z kimś trochę ciężko będzie ale co zrobić? Twój stary Cię niszczy i niszczyć będzie nadal, takie typu juz tak mają. Na poprawę jego stosunku do Ciebie liczyć możesz jedynie jak mu juz wątroba siądzie i będzie 3 ćwierci do śmierci. Z mamą kontaktu zmywać nie musisz. Zawsze może wpaść do Ciebie, możesz umówić się na mieście etc. Skoro ona chce tkwić w tym piekle jej wola - jest już ukształtowaną, skrystalizowaną osobą. Ale Ty niel. Szkoda by było jakby ten jad panaojcowy został w Tobie już na zawsze i zatruł Cię resztę życia (tak, tak - po przekroczeniu pewnej magicznej liczby latek, już bardzo, bardzo ciężko zmienić siebie i swoje zycie) . Uwierz mi, że przeniesienie się na własne śmieci pomaga i to bardzo, choć nie od razu. Żyjąc na własny rachunek otrząśniesz się nabierzesz pewności siebie,zobaczysz że świat nie sprowadza się li tylko do czterech ścian i piekła we wnątrz, ale naprawdę jest pełen możliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
A propos trybu zmianowego, jeśli nie wyraziłem się wystarczająco jasno -> kumpel tak studiuje, pracuje i jakoś żyje. ;) Trzym się ciepło. 3mam kciuki. Qrwa, jakiś się ostatnio strasznie pozytywny robię :P :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jesli chodzi o facetow to rzeczywyscie biadolisz strasznie, nie uzalaj sie nad soba, nie od razu rzym zbudowali (czy jakos tak :P ) a co do sytuacji w domu to dlaczego sie nie wyprowadzisz? (sorki jesli sie powtarzam, ale nie chce mi sie czytac reszty postow ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×