Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady_in_red21

jestes gruba bo duzo jesz

Polecane posty

lady, mam taką samą babcię:D najlepsze jest jak się zaczyna odchudzać:P A co do twoich obserwacji, to masz racje. To jest taka samonakręcająca się machina - tłumaczenie się słabą przemianą materii. Pamiętam jak potrafilam wchłonąc na raz całą czekoladę, potem dużą paczkę czpisów, batonika i żelki w ciągu pół godziny, potem nie zjeść obiadu i użalac się po kilku dni na słabą przemianę materii. Mam siebie przed oczami jak mówiłam: \"Prawie nic nie jem i tyję\"... teraz to mi się wydaje takie śmieszne... sama siebie oszukiwalam, a to tylko kwestia nastawienia:) na szczęście trochę zrozumiałam i wyciągam wnioski, ale jak widzę ludzi, którzy idąc ulicą coś przeżuwają, ściskają w ręce batona, to zazwyczaj ci grubsi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shilpa
Ten temat to sama prawda. Zrozumiałam to po takiej historii: mam kolegę, który zawsze był i dalej jest bardzo szczupły - przy czym zawsze się upierał, że je strasznie dużo i ma super szybki metabolizm. Wierzyłam w to, póki nie miałam okazji poobserwować jak wygląda to jego "wielkie jedzenie". Na obiad wchłaniał rzeczywiście ogromne porcje mięsa i surówki, ale wszelkie zapychacze w stylu ziemniaki, ryż zostawiał. Jak zamówiliśmy pizze to zostawił brzegi ciasta, bo przecież "to tylko suche ciasto", jak zamówiliśmy lody włoskie, to wywalił do kosza wafelek. Poza tym gościu jada naprawdę często, ale mało - i zawsze tylko czyste, proste produkty - czarna kawa, jabłko, itp. Nie ma czegoś takiego jak "cudowny" metabolizm. Szczupłość to 90% kwestia nawyków żywieniowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kasia - moze kolezanki dorzucaly do tego jakis ruch albo inaczej jadly w domu. ja tez tak mialam. na studiach imprezowalam na potege i pilam piwsko do oporu. i wtedy chudlam bo malo jadlam. zadna pizza mi nie szkodzila a nawet chudlam no bo jak tu duzo zjesc na kacu ... moze i jadlas to samo co kolezanki na imprezach ale nie wiesz co i jak jadly jak kazda wrocila do siebie. wiec argument niemiarodajny. moj chlopak tez jest chudy i moze jesc wszytko. ale odkad mieszkamy razem to wiedze jak wyglada jego wielkie jedzenie. to samo: jak sie naje to zostawia chocby to bylo pol pizzy nawet, cale frytki itd, jak ma chec to wtrzachnie i pol pudelka ciastek ale jak nie to nie ma szans zeby wcisnac okryuszek. tymczasem ja moge yc najedzona obiadkiem i jeszcze zjesc ciasteczko. chociaz nie mam juz miejsca. dodam jeszcze, ze jakis czas pracowalam w restauracji, gdzie wiekszosc dania serwowana byla z frytkami, puree lub ryzem. jako kelnerka widzialam zaskakujaca rzecz - szczuple osoby czesciej wybieraly ryz lub puree, grubsze zwykle frytki. szczuple osoby potrafili zostawic na talerzy pol dania, grube prosily o dodatkowy sos do frytek albo porcje sera do spaghetti.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sie nie zgadzam, ale jak kazdy czlowiek mam prawo do własnego zdania. Według M. Montignac: "Tyjesz nie dlatego że dużo jesz. Tyjesz dlatego ze jesz żle" To całe motto mojej diety. Podpisuję się 2 ręcyma. Lady...........udzileasz się i piszesz b. dużo i nie mnie Ciebie oceniać. Ale pozwalam się nie zgodzić z twoją wypowiedzią, bo jestem żywym przykładem, ze jedząc nawet duzo mozna schudnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co... jak tak przeczytałam ten temat od poczatku to normalnie zmotywowałyście mnie :) jestem dzisiaj trzeci dzien na diecie i miałam straszna ochote na coś \"grzesznego\" a po przeczytaniu waszych wypowiedzi poprostu mi sie odechciało i wzrosła chec do działania i dalszego chudnięcia :D ps jakby ktos chciał wniknąc to w mojej stopce sa dane sprzed 2 tyg :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shane - ja sie z dieta Montignca absolutnie zgadzam. ale jesli sie jej przyjrzysz dokladnie to zauwayzsz, ze srendio kalorycznosc nie przekracza 1700 kcal dziennie a zwykle jest mniej. To taki eksperyment, ktory zrobilam jak bylam na tej diecie, dziennie jadlam ok. 1500 kcal chociaz nie ograniczalam jedzenia i faktycznie glodna nie chodzilam. Poza tym Montignac eliminuje tez wiekszosc tego co ogolnie jest niezdrowe. ja jadlam duzo - kalorycznie chociaz nie objetosciwo. Jak przeszlam na diete to jadlam wiecej ale tez lepszej jakosci i zdrowsze. zamiast chipsow owoce, zamiast kupy ziemniakow, dwa ziemniaki albo ryz czy kasza, duzo duzo mniej slodyczy, przetalam jesc bialy chleb. No i dorzucilam ruch. ja sie akurat z Montignackiem w pewnych kwestiach nie zgadzam. Nikt nie tyje od ziemniakow czy kukurydzy jesli je te produkty umiarkowanie. ziemniaki stanowily podstawe diety wiekszosci polakow po wojnie, tak samo jak biala maka. Ilez jest roznoarakich plackow, babek, ciasteczek, nalesnikow itd. Ludzie robili to wszytko z biedy i naprawde kilkanascie lat temu nie widywalo sie grubasow a teraz kazdy moze jesc razowca, jarzynki caly rok a grubasow coraz wiecej. kazdy dietetyk powie, ze tyje sie od jedzenia a nie z powietrza. i tyje sie tez od zlego jedzenia ale moge sie upierac, ze nawet jeddzac wedle zasac montignaca mozna utyc jesli sie nie pohamuje swego apetytu. inna sprawa, ze ta dieta wprowadza zdrowe nawyki regularnych posikow i nielanczenia bialek z weglami wiec da sie ladnie schudnac. cheri lady - tak trzymaj, nie zalamuj sie. najgorszy jest wlasnie trzeci czarty dzien, potem idzie z gorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
LADY! Jak sie ucieszylam, gdy znalazlam Twoj temat! Wprawdzie drarzylam forum w poszukiwaniu naszego wspolnego zalorzonego przez Rozmiar44,ale i tutaj milo... Sluchaj, ja znow rozpoczynam odchudzanie, od jakis paru miesiecy porzucilam zdrowe jedzenie, ktorego tak wiernie sie trzymalam i chudlam. Skonczylam swoje odchudzanie wazac 67 kg, poznalam faceta, ktory lubi kobiety z cialkiem i zaczelismy jesc duzo slodyczy. On sam wazy okolo 69 kg przy wzroscie 180 i nie moze za holere utyc, je po 2 czekolady do tego snikersym, ciastka i nic, wrecz potrafi chudnac, to dopiero czlowiek :) No i z moich 67 kg. od dokladnie maja 2007 roku do teraza, czyli styczen 2008 zrobilo sie 71 kg. Utylam 4 kg, ale tak jak mowisz, facet tzn lekarz pewnie powiedzialby mi,ze mam przemiane jak marzenie, bo wciagalam doslownie wszytsko = batony, wszelakie slodycze, obiadki od mamusi, jedynie czasem nie jadlam wieczorfami kiedy wiedzialam,ze przeginam. ale teraz jednak juz zle sie czuje, jak zauwarzalam na wadze 72, bo nie chce wrocic do 80 kg, to bylo by straszne. Poprostu tyak jak mowisz, trzeba zauwarzyc, ze je sie duzo, a nie mamic sie jakimis ubzduranymi rzeczami. Zacznijmy wreszcie trzezwo spogladac na fakty, ktore istnieja. Chce wazyc 60 kg i dopne tego. z tego co widze, to Ty wazysz 58, gratuluje, wiedzialam,ze do tego dojdziesz :) ja musze zapisac sie na areobik, bo co prawda jezdze konno, ale areboki ladnie ksztaltowal cialo i czulam sie swierzo uprawiajac 3 razy w tygodniu sport ktory rozciaga, odpreza, wycisza. POZDRAWIAM DAWNA EKIPE Z KAFETERI!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mówicie, ze szczupłe osoby sa szczupłe, bo się pilnują. Nie do końca mogę sie z tym zgodzić. ja zawsze starałam sie jeśc w miarę rozsądnie tzn. owsianka z otrębami na śniadanie, kolacja o 18, owoce, warzywa, woda. Wprawdzie słodycze w dużych ilościach też,ale zawsze byłam łakomczuchem. poza tym codzienne długie, spacery z chłopakiem. Nie odchudzałam sie, po prostu taki miałam sposób odżywiania. Zyjąc tak ważyłam zawsze 40 kg przy 150cm. wszystko zmieniło sie gdy w październiku wyjecałam na studia. przestałam jeśc owsiankę, potrafię objadać sie czekolada o 12 w nocy, 0 warzyw, 0 owoców, zupki cińskie i codziennie makaron z sosem. sposób odżywiania godny pożałowania, wiem. Jednak wcale od tego nie tyję, chociaz teoretycznei powinnam. moja waga oscyluje w granicach 39-40kg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laolaila
Moje dwie kolezanki sa szczuple. Jedza duzo slodyczy ale co z tego. Jak one zjedza batonika czy jakies inne slodycze to potem juz nie zjedza obiadu bo nie beda glodne. I moga sobie powtarzac ze jedzea mnostwo slodyczy i ze nie tyja. taka jest prawda ze i tak sie mieszcza w okolo 2000 kcal i dlatego sa szczuple.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tam zawsze zjem obiad a potem zwykle sie dopcham słodyczami. nie dlatego ze jestem głodna, tylko dlatego ze mam ochote na słodkie. nie sądze tez zebym sie mieścila w 2000 kcal, chociaz nie wiem, nigdy nie liczyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
twój cyt: ziemniaki stanowily podstawe diety wiekszosci polakow po wojnie, tak samo jak biala maka. Ilez jest roznoarakich plackow, babek, ciasteczek, nalesnikow itd. Ludzie robili to wszytko z biedy i naprawde kilkanascie lat temu nie widywalo sie grubasow a teraz kazdy moze jesc razowca, jarzynki caly rok a grubasow coraz wiecej. a to znacza, ze oni nie przytyli bo jedli ww. produkty w ograniczonych ilosciach, nie powiesz mi ze po wojnie jedzono wyłacznie prod tylko z mąki...... i kukurydzy. gdyby temat twojego topicu brzmiał jestes gruba bo jesz nieodpowiednie produkty zgodziłabym sie z tobą w 100% W dalszym ciagu podtrzymuje swoje zdanie. czy zjedzienie pół kilo sałaty równa się poł kilo kakaronu z taki samym skutkiem? i jak ma sie ilośc do tego? Ciekawe masz obserwcje lady, ale nie kazdy musi sie z nimi zgadzac. I nie twierdze, ze montignac to juz szczyt wszytkich diet bo podziwiam osoby, które schudły na innych dietach będąc konsekwentne. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No no no1
Ja zawsze byłam chuda i dziwiło mnie to ale teraz już wiem. Pisałaś na początku że kiedyś byłaś gruba a teraz nie. W sobote byłaś na zakupach i kupiłaś TYLKO paczkę żelków jakieś ciasteczka i cośtam. Ja takich rzeczy nie jadam w ogóle nigdy nie byłam przyzwyczajona do słodyczy ani do wędlin. Teraz to co kupujesz to może nie jest dużo ale jeżeli mówisz TYLKO to znaczy że kiedyś jadłaś tego bardzo wiele. A wymawiałaś się że miałaś problemy hormonalne. Wkurzają mnie wszystkie dziewczyny które są grube i mówią że nie mogą schudnąć-niech przestaną jeść!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No no no1
A i żadne diety tu nie pomogą trzeba po prostu mniej jeść, pokonać głód. Do grubasek które nie palą (bo jak palą to już 0 wyobraźni) myślałyście kiedyś o palaczach. Dziwiłyście się czemu nie rzucą papierosów. Same nie jesteście lepsze nie mogąc powstrzymać się od jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sie zgadzam
z lady. Sama nie jestem szczupla i probuje zrzucic nadwage. Nawet niezle mi idzie, ale dlatego, ze sie bardzo ograniczam i uprawiam sport. Sama sobie czasem wmawiam, ze ja tak malo jadlam a jak sobie o tym tylko pomysle, to dochodze do wniosku, ze to byly niezdrowe rzeczy i w dodatku w przeogromnych ilosciach. W ogole to nawet sie dzieiwe, ze nie waze wiecej. Prawdopodobnie mam tez niezla przemiane materii. Mieszkalam piec lat w akademiku z roznymi dziewczynami. Tez moglam podejrzec, jak ich odzywianie wyglada. Moja bardzo szczupla kolezanka, ktora wrecz miala kompleksy na punkcie swojej chudosci, twierdzila, ze je jak chlop i nic nie tyje. Z tym jedzeniem, to wcale nie byla prawda. Owszem, jadla wszystko i czasem nawet nie proporcje jak dla wrobelka, ale ona nie jadla praktycznie miedzy posilkami. Jak zblizala sie pora obiadowa i mi burczalo w brzuchu, to ja juz podjadalam a ona czekala, az bedzie obiad gotowy. inne laski mowily, ze jedza tyle czekolady i slodkosci, ze juz nie moga - no tak, jeden batonik na dzien.... Ja moglam zjesc piec naraz i pozniej jeszcze zagryzc czekolada. Moje szczuple wspollokatorki jadly wszystko, ale sie tym nie upychaly tak, ze im to uszami wychodzilo. Jadly tez zupki chinskie i ziemniaki z sosem, ale normalnie, nie zeby sie napchac (tak jak ja to potrafie). Jak byly najedzone, to wiecej juz nie jadly. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykre jest tez to ,że zwykle odchudzanie kojarzy się z katorżniczymi ograniczeniami i niemal jedzeniem kaszy z deszczem. często naprawdę grube osoby mysla,ze musialy by zrezygnować z wszystkich kulinarnych przyjemności swiata - zeby cokolwiek schudnac. ja rowniez wchodze tu rzadko - bardziej z powodu chwilowego braku neta. ale obserwacje dotyczące jedzenia w społeczeństwie ;) poczynam dalej. i moje ostatnie są takie: odchudzanie jest owiane jakimiś takimi strasznymi stereotypami,zabobonami,legendami itp - ze naprawdę ciężko jest dojsc do tego jak to zrobić. zwłaszcza jesli wcześniej napatoczy ci sie ktos z dieta kapusciana itp. może cię przekabacić na swoją stronę i skutecznie zachęcić bo przecież \"dieta mi i tak nie pomaga\". mysle ze problemem jest fakt co jemy i ile jemy ale tez - co sprawia ze tak jemy. i nie mowie tu wlasnie o hormonach czy tendencjach bądz zajadaniu problemów. mówie o tym,ze zdrowe zycie i jedzenie kojarzy sie z czyms niedobrym,przymusowym itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się dołączę kilkoma uwagami. owszem, problem tycia czy nadwagi (nawet duuuużej) większości ludzi to obecnie żarcie, żarcie, żarcie - bez ograniczeń ilości i jakości. + zero ruchu. ale, co do metabolizmu, słusznie ktoś zauważył, ze czasem ów sprzyja lub wręcz przeciwnie. przykład pewnej osoby płci pięknej - szczupła, zero cellulitu, a żre jak świnia. trudno uwierzyć, dopóki się nie zobaczy :D poza tym, spójrzcie, zwłaszcza dziewczyny lat 20, 30 - że często w domu są takie jakieś dziwne zasady praktykowane, że ZAWSZE musi być wielkie żarcie na śniadanie, obiad, kolację, że dziecko ZAWSZE musi zjeść kotlecik, pal licho ziemniaczki, że jak ktoś dziekuje za kolejną porcję to święte oburzenie i tak dalej. może to wyniesione z tak zwanego kryzysu w latach osiemdziesiątych - że jedzenie to świętość (bo kiedyś nie było, kiedyś to kolejki,m kiedyś to blablabla). przynajmniej ja zauważam taką prawidłowośc często ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shane - oczywiscie, ze jest roznica miedzy zjedzeniem pol kilo salaty a pol kilo makaronu. z tym, ze od salaty nie przytyjesz raczej. faktem jednak jeste, ze rozmiawiamy tu jedzeniu roznych produktow w wielkich ilosciach. nie tyje sie od jednego batona na dzien, ani ciastka do kawy z rana. tyje sie od juedzenia tych ciastek dzien po dniu w duzych ilosciach. nawet montignac ci powie, ze mozesz zjesc tego snickersa i nie umrzesz od tego. problem sie pojawia kiedy tych snikcersow jesz kilka dziennie,procz teg normalne sniadanie, obiad i kolacje i jeszcze paczke chipsow, loda, kawe z cukrem i smietanka itd. wtedy jest problem. tez mam kolezanki, ktore twierdza, ze jedza jak chlopy a nie tyja. ale jesli sie dokladnie przyjrzec to one jedza tego cholernego batona i jak im sie juz nie chce to zostawia w polowie albo nawet jeden gyz bo maja dosc. moje kolezanki zawsze potrafili nie jesc brzegow pizzy bo to suche ciasto, jak i czyjs kolega. moj chlopak je ciastka hurtowo ale nie tyje. cala tajemnica tkwi w tym, ze sie duzo rusza. jego ojciec ma 62 lata i po nim nie widac tego. niewiele mlodszy od mojego dziadka a codzienie dojezdza do do pracy na budowie 30 km rowerem w jedna strone, niezaleznie od pogody. w weekendy jezdzi na rajdy, minumum po 80 km, nieraz i ponad 130. ja chociaz mam 24 lata i niby cwicze to po 50 kilometrach jestem bliska wyziniecie ducha. ojciec mojego chlopaka je jak kon a wazy 55 klo przy wroscie 175. malo kto moze zjesc pol solidnego bohenka chleba na sniadanie albo cztrey porcje spaghetti na kolacje. oczywiscie gdyby ktos nie znal jego naywkow to moze sie upierac, ze ma taka przemiane materii. znam mnostwo ludzi, ktorzy mowia, ze moga jesc a içe tyja a tymczasem prawda jest taka, ze albo sporo sie ruszaja albo maja dore nawyki. podam jeszcze przyklad mojej mamy. przez kilkanascie lat nie pracowala i wazyla ok. 65 kilo przy wzroscie 158 czyli nadwaga. jak poszla do pracy to schudla 15 kilo w cztery miesiace a nie je malo. przychodzi z pracy o 19 i wlasnie wtedy je solidny obiad, ktory zwykle sklada sie z jej ulubionych ziemniakow z sosem, mieska, zupy i do tego zwykle jeszcze jakis deserek. tak je moja mama codziennie. pracuje natomiasdt w szkole, do pracy podjezdza 4 przystanki autobusem i zeby nie stac i czekac na nastepny,; ktory jest za 20 minut to idzie piechota rozne 20 minut szybkim tempem. nie tyje chociaz ma 50 lat. dlatego w zasadzie topik powinien brzmiec : jestes gruba bo za duzo jesz albo za malo sie ruszasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najprosze rozwiazania sa najtrudniejsze do stosowania niestety. aha, co zasad na temat jedzenia to u mnie tez bylo niestety tak, ze jedzenie to swietosc. jak bylam mala to mnie przekamiali i tuczyli wiec jako dzieciak bylam gruba. na szczescie jak poszlam do szkoly to zaraz schudlmam bo wiadomo, z dzieciakami po podworku sie ganialam, codziennie latem gralam w gume do upadlego itd. natomiast faktem jest, ze jak nie chcialam jesc to zawsze smyszalam, ze takie dobre, kiedys trzeba bylo w kolejsce stac itd. mam szczegolny uraz do cieleciny bo mama zawsze robila gotowana a ja gotowanego miesa nie znosze. i zawsze slyszlam, ze musze jesc bo to drogie mieso tylko dla hrabiow. babcia tak samo. karmila roznymi bulkami i bron boze powiedz, ze juz masz dosc. toz to swietokradztwo, kiedys tego nie bylo !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shilpa
Maślana, tak się przechwalasz, że jesz wszystko i nie tyjesz, a prawda jest taka, że z tego co piszesz wynika, że to co lady pisała jest prawdą. Jesz tyle ile potrzebujesz, bo się nie opychasz. Nie chodzi o to by się "pilnować", tylko nie jeść kiedy jest się sytym, nie jeść też kiedy nie ma się ochoty (a osoby otyłe często jedzą słodkie bo mają pod ręką, nie dlatego że mają ochotę). W moim najgrubszym okresie jadłam aż do bólu żołądka. Wiedziałam , że jestem pełna a i tak dopychałam się dodatkowym ziemniakiem albo kluską i nawet po bardzo sytym obiedzie dojadałam jeszcze czekoladę i ciastko. I przyznam szczerze, że moim celem nie była sytość, tylko uczucie pełności w żołądku, takiego rozepchania prawie... Brzmi trochę żałośnie, ale tak było. Teraz, gdy czuję że żołądek zaczyna się wypełniać przestaję jeść. Ale wiem, że mogłabym. I wiem, że w dużej mierze to była przyczyna mojego tycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodam swoje dwa grosze
Dużą rolę mają nawyki żywieniowe. Jesli ktoś od dzieciństwa był tuczony trzydaniowymi obiadami, rodzice nie ruszali się wcale, a jedyną formą rozrywki było biesiadowanie - to trudno mu teraz przestawić się na sałatkę i ziołową herbatę oraz spacer po obiedzie zamaiast deseru. Dlatego prosze - nie róbcie swoim dzieciom krzywdy - dawajcie im zdrowy przykład

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodam swoje dwa grosze
Wg mnie ważna jest również świadomośc tego co i jak się je. Co - czyli rezygnacja z wegwt, kostek bulionowych, fixów do.. - odzyskuje się na nowo poczucie smaku, i nareszcie czuć smak potraw i przyprawy a nie obrzydliwej "przyprawy z glutaminianem sodu" drugi plus tego - znikają napady chętki na czipsy i fastfoody Glutaminian sodu uzaleznia - naprawdę Jak - bez pośpiechu, w miarę możliwości powoli, w miłej atmosferze, estetycznie podane. Zamaist telewizora - miłe towarzystwo, ew. świeca, muzyka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
skąd wiesz ze sie nie opycham? właśnie sie opycham. bo czym jest jest jedzenie czekolady po tłustym i sycącym posiłku jak nie własnie opychaniem się? bardzo często też jem z nudów,bo np. nie mam co robić a akurat czekolada leży koło mnie. Mam wrażenie, że próbuje sie tu udowodnić na siłę ze każdy ma identyczną przemianę materii tylko ze grubasy żrą a chudzielce sobie odmawiają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sie zgadzam
nie odmawiaja, tylko jedza tyle, ile im potrzeba.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shilpa
Ok, więc jesteś fenomenem i możesz jeść co chcesz, ile chcesz, kiedy chcesz. Szkoda, że 99% pozostałych osób tutaj tak nie ma. Ciesz się że tak masz i nie dołuj tych którzy muszą się pilnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdoławac nikogo nie chciałam. a jeśli chodzi o jedzenie to z pewnością nie jestem wyjątkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
lady ---> nie spodziewałam się po tobie, że będziesz uogólniać w ten sposób :/ a to czemu? ja miałam nadwagę na tle hormonalnym (w dzieciństwie), jadłam tyle samo co mój brat szczapa. potem przez lata ograniczone słodycze, małe porcje (ale problem hormonów już nie istniał, natomiast nadwaga tak) a i tak byłam grubsza niż brat, który żre 4 razy tyle co ja i niż przyjaciółka która ma BMI może 16 czy 17 i też je o wiele więcej (jakieś kinder bueno, czekoladki). mój facet ma żołądek bez dna, a jest bardzo chudy. ja naprawdę jem niewiele w porównaniu z niektórymi. więc to nie jest tak, że wszyscy grubi się napychają. aczkolwiek znam osoby, które wmawiają że jedzą mało, a nie chudną, a potrafią wepchać całą pizzę (ja max pół, a najczęściej 1/3 - zawsze mój facet je po mnie resztki ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
aha jeszcze co do nawyków... owszem - przyjaciółka nie stroni od słodyczy, ale na codzień je zdrowo i wolno. natomiast mój facet uwielbia fast foody, słodzone napoje najlepiej gazowane, słodycze w każdej postaci, je oczywiście biały chleb... a waży 57-60 kg przy 176 cm wzrostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shilpa
Faceci działają inaczej niż kobiety. Gdy zaczęłam się odchudzać mąż też "musiał" zmienić nawyki żywieniowe i choć jadł znacznie więcej niż ja (ale zdrowo) na moje 2 kilo, on chudł 4. Wydaje mi się, że mężczyźni normalnie mają więcej tkanki mięśniowej, jak i natura tak ich zaprojektowała, że mają mniej tkanki tłuszczowej (wiadomo, nie muszą oszczędzać "dla potomka"), więc mogą jeść więcej, a jak chudną - to o wiele szybciej niż kobiety. Szkoda , ze mają mniej motywacji :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×