Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tylkonieto

Jak wyglada uspienie psa?

Polecane posty

do UlkaZeSkokówki Niestety stało się najgorsze i 12 lipca musiałam uśpić psiaka... Serdecznie Ci współczuje. Postawa Twojego weterynarza była karygodna. Brak mi słów na opisanie takiego potwora. Jedno Ci tylko powiem. Nasze pieski już nie cierpią. Wiem, że najgorzej mają Ci, którzy zostają tutaj. Wiem jednak, że nasza miłość do piesków była bardzo mocna i prawdziwa. Wiesz po czym to wnioskuję? Bo jeżeli kogoś kochasz prawdziwie, to jesteś w stanie pozwolić mu odejść dla jego dobra. Minął już ponad miesiąc a ból po stracie Dinusia jest coraz większy. Może wyda to się dziwne, ale na początku bardziej się trzymałam niż teraz. Po tym czasie na samą myśl o nim zaczynają mi napływać łzy do oczu. Może dopiero teraz zaczyna do mnie docierać świadomość, że już go nigdy nie zobaczę. Nie chciałabym tego przechodzić jeszcze raz. Mam nadzieję, że jednak czas będzie koił rany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glloria
jest wykastrowany :/ Iracka jest uważana za jednego z lepszych jeśli nie najlepszych specjalistów. możesz mi kogoś polecić ? zrobię wszystko żeby mu pomóc. dziś na spacerze w ustronnym jak zwykle miejscu, gdzie nigdy nikogo nie spotkałam i puszczam go wolno, spotkałam innego gościa z owczarkiem niemieckim. bałam się że pogryzie tego pana i prosiłam żeby puścił swojego owczarka (mój jest mały, do kolan sięga) może jak dostanie po tyłku to nie będzie tak kozaczył...mimo iz było gorąco, bo ja go nie mogłam złapać tamten kolo nie puścił swojego.potem jak rozmawialiśmy, powiedział że pierwszy raz widział psa w takim amoku, że nie puścił swojego bo by go od razu zagryzł...to mój pierwszy pies, nie znam się. ten pan powiedział że raczej coś ma z psychiką, że skoro jest kastartem i brał leki i nic to widocznie z nim coś nie tak... tyle przeszłam z tym psem...chcę mu pomóc ale sama nie umiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsza decyzja w życiu :-( Witam kochani ja także borykam się z tą trudną do podjęcia decyzją,mój yorczek jest bardzo chory od czterech miesięcy miał zapalenie mózgu ma parezę prawej strony tylną łapką szura po ziemi jak chodzi a tak w ogóle to chodzi w kółeczko(kręci się w lewo)cały czas,nie widzi na oczko prawe dobrze, miski wywraca je tylko z ręki bo z miski nie potrafi do tego jedzonko cały czas wypada mu z pyszczka chyba dziubek też ma sparaliżowany i strasznie zgrzyta zębami jak je , ma chorą wątrobę czasami dostaje ataku i piszczy w nocy z bólu wtedy daję mu tramal i przechodzi.Sika na podłogi i kupy też na podłogi potem to rozdepta.W nocy się budzi i drepta w kółeczko.Jeszcze dostał grzybicę w szpitalu oczko i główkę ma zaatakowane.Na nosku wypadają mu włoski.Lekarka oświadczyła że jest w kiepskim stanie i nie podejmie się leczenia.Leczyło go sporo weterynarzy i nikt do końca mi nie powiedział co mu jest.Miał robiony tk głowy i nic nie wyszło.Nie wiem co robić,za każdym razem jak rozmawiamy o uśpieniu go jemu nagle się poprawia,nie wiem tylko czy taki jest fakt czy to ja sobie wmawiam.Może się wydać że jestem egoistką ale nie umiem się z tym pogodzić że mogłabym odebrać mu życie :-( Proszę poradźcie mi co wy zrobilibyście na moim miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ---smutno mi..:(( cd..
-nikomu nie jest łatwo podjąc tę decyzje.. codziennie modliłam się gdy cierpiał,by sam odszedł,bym nie musiała to ja o tym zadecydowac kiedy ma odejść.. ale stało się:(( ..niestety! ..mojego psiuńcia nie ma już,nie ma go już ze mna pół roku i jest mi smutno bez niego!!! ..bardzo:(( wspominam,tesknię i płaczę.. na zawsze bedzie w moim sercu ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małgosia Małgosia
Małgosia Małgosia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emanujesz złą energią
"jest wykastrowany :/ Iracka jest uważana za jednego z lepszych jeśli nie najlepszych specjalistów. możesz mi kogoś polecić ? zrobię wszystko żeby mu pomóc. dziś na spacerze w ustronnym jak zwykle miejscu, gdzie nigdy nikogo nie spotkałam i puszczam go wolno, spotkałam innego gościa z owczarkiem niemieckim. bałam się że pogryzie tego pana i prosiłam żeby puścił swojego owczarka (mój jest mały, do kolan sięga) może jak dostanie po tyłku to nie będzie tak kozaczył...mimo iz było gorąco, bo ja go nie mogłam złapać tamten kolo nie puścił swojego.potem jak rozmawialiśmy, powiedział że pierwszy raz widział psa w takim amoku, że nie puścił swojego bo by go od razu zagryzł...to mój pierwszy pies, nie znam się. ten pan powiedział że raczej coś ma z psychiką, że skoro jest kastartem i brał leki i nic to widocznie z nim coś nie tak... tyle przeszłam z tym psem...chcę mu pomóc ale sama nie umiem" (((:classic_cool:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Współczyciel
chłopie mam tera taką prawie samą sytuacje tylko moja to suczka i ma 13 lat od 4 lub 5 dni nic nie je , głowa sie jej trzęsie nie wiem co robić w kółko wymiotuje jak wróciłem cały dom opsikany i w wymiotach :( nie wiem co dalej robić z moim tatą (pomóżcie) prosze nie chce by zdechła:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój pies - najlepszy przyjaciel, jakiego można mieć - od ponad 2 miesięcy jest niemal całkowicie sparaliżowany, tylko na jednym boku może podnosić główkę i minimalnie poruszać przednimi łapkami. Leczenie nie przyniosło żadnej poprawy, wszyscy uważają, że nie ma szans i ja wiem, że mają rację, ale nie potrafimy odebrać mu życia.. Jakoś tak się ułożyło, że ostateczna decyzja należy do mnie. Może to szczyt egoizmu, ale po tych pięknych 12 latach, jakie z nami spędził, mimo że widzę go w tym tragicznym stanie i to tak bardzo boli, to za każdym razem gdy do niego przychodzę i widzę ten cień radości na jego pyszczku, tak bardzo się cieszę, że jeszcze z nami jest i odkładam tę najtrudniejszą decyzję z dnia na dzień.. Ale ile można? To już przecież trwa ponad 2 miesiące.. "Czekam" na to aż odejdzie sam, tyle że to może jeszcze trwać tygodniami. Byłam przy uśpieniu jego mamy, to było straszne przeżycie, ona tak bardzo cierpiała. Zabieg zrobił kiepski, ale wtedy jedyny dostępny weterynarz i to chyba nie jest normalne, prawda? Z tego co tutaj czytam i co słyszałam od innych, uśpienie nie powoduje bólu i pies po prostu zasypia.. Ale czy nam wybacza i czy rozumie, że ktoś kto całe życie go chronił i to ze wzajemnością, zamiast pomóc mu wzywa człowieka, który podaje mu zastrzyk i odbiera życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiat lodu
popłakałam sie naprawde :-( . ja znam psa co był bardzo chory i lekarz powiedział żeby go uśpić. ale właściciel tego nie zrobił! i pies żył jeszcze długo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda_MAX
Od trzech dni nie ma mojego psiaka:( Płaczę non stop, wszystko mi go przypomina, nadgryziony kocyk, sierść na dywanie, jakas piłka na ogródku...I ta obezwładniająca, wszechobecna cisza...Nie ma tego charakterystycznego stukotu pazurków na podłodze, chrapania, mlaskania, wzdychania, nie ma tych oczu wpatrzonych we mnie...odruchowo podczas posiłku wyciągam rękę z kąskiem chleba...I ryczę, ryczę, ryczę...Maksio, uroczy bokser był z nami od 13 lat, był cudownym, wiernym i najlepszym przyjacielem, od ponad roku chorował, mial problemy z wypróżnianiem (przepuklina okołoodbytowa), później doszły problemy z pęcherzem moczowym, ze stawami. Schudł bardzo w ostatnich tygodniach, pomimo ze dawałam mu same jego ulubione potrawy nie miał już takiego apetytu...do końca pił wodę. Na spacery nie chciał już za bardzo wychodzić, robił pare kroków i już chcial wracac do domu...Ostatnie chwile spędził z nami wszystkimi, umarł w domu, w otoczeniu najbliższych, w swoim łóżeczku, mam to szczęście, że nie musiałam podejmować decyzji o eutanazji...tak się tego bałam. Ciałko Maksia zawiozłam do weterynarza, nie myślę w ogóle co było dalej, chcę mojego kochanego przyjaciela zapamiętać takim, jakim był...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fox1960
06.10.2012r też zmuszony byłem uśpić swoją ukochaną suczkę,najwierniejszego przyjaciela,który nigdy nie zdradził,w przeciwieństwie do ludzi-SONIĘ która żyła ze mną 16 lat.Była to foxterierka szorstkowłosa.Też nie mogę się odnależć,ciągle spoglądam na miejsce,w którym stał jej koszyk do spania.Strasznie mi Jej brakuje.W ciągu 3-ch dni strasznie schudła,nic nie jadła tylko piła wodę i zaraz po tym straszna biegunka i wymioty,też miała ropomacicze leczenie nie dało rezultatu.Odeszła i pozostawiła smutek i żal w moim sercu.Nigdy Jej nie zapomnę bo drugi taki mądry pies napewno mi się już nie trafi.Niech odpoczywa w spokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień po moim poście tutaj wezwałam weterynarza do mojego przyjaciela, w końcu przestałam czekać aż naturalnie odejdzie, miał ogromne odleżyny, nic tu nie pomagało i na pewno cierpiał. Później żałowałam, że zrobiliśmy to tak późno, miał już tak zwiotczałe ciało i żyły, ze płyn słabo przechodził ze strzykawki, więc lekarz musiał wbić się w serce. Ostrzegał, że będzie "dość drastycznie" i było. Znów pojawiło się to, że go zawiodłam, że nawet śmierć zgotowałam mu okropną. Dlatego chciałabym Wam doradzić, że jeśli jest tak, że zwierzę naprawdę nie ma już szans na przeżycie, nie odwlekajcie tej decyzji zbyt długo, bo im później tym gorzej dla Waszego przyjaciela i dla Was zresztą też. I jeszcze jedno.. często słyszy się wiadomości, że znów znaleziono zakatowane zwierzę, że człowiek znów okazał się potworem.. Ale gdy czytam właśnie takie wypowiedzi, jak Wasze, to naprawdę przywraca mi to wiarę w ludzi, w to że potrafią jeszcze być dobrzy. Pozdrawiam wszystkich tu piszących!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja żałuję....
Gdy przedwczoraj wróciłam z pracy, nasz 13-letni sznaucer olbrzym leżał w swoich odchodach i strasznie szczekał. Przy misce znalazłam śluzowatą plwocinę. Nie mógł wstać, nawet z moją pomocą. Nie pomógł Metacam. A przynajmniej nie pomógł w ciągu ok. 2 godzin od podania. Mąż nie mógł znieść leżącego i szczekającego bez ustanku psa. Pojechał z nim do lecznicy, gdzie stwierdzono, że ma wszystko zdrowe - poza mięśniami, które mu zanikają. Został uśpiony. Ni zawalczyłam o niego, pozwoliłam, żeby kilkugodzinna słabość doprowadziła do jego śmierci. Będę miała wyrzuty do końca życia. To był niezwykle radosny pies, miał niesamowitą chęć życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mrągowo
Eutanazja. Kilka lat temu rodzina zmuszona była na uśpienie psa, z przyczyn zdrowotnych. Z tego co czytałam na różnych forach. Podaje się środki uspokajające ,później dożylnie zastrzyk ,który powoduje zatrzymanie się akcji serca. U nas tak nie było. Wyglądało to o wiele gorzej. Nie chcę nikogo przestraszyć ,ale MY po prostu szczęścia nie mieliśmy co do lekarza. Tak jak trzeba było tata postawił psa na specjalnym stole ,przyszedł lekarz z WIELKĄ igłą ,którą wbił psu prosto w serce, postawił do na podłogę i pozwolił z bólu biegać po sali ,wykrwawiając się. Krew leciała z uszu, pyszczka, oczu, nosa. To był STRASZNY widok. Nigdy nie widziałam płaczącego taty do tego właśnie momentu. Gdyby wiedział jak będzie wyglądało uśpienie nigdy nie zgodziłby się na eutanazję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie najpierw został uśpiony jeden pies, który chorował od około roku. na koniec nic nie jadł, było mu widać wszystkie kości, ledwo stał. mama walczyła o niego, jeździła co chwile do weterynarzy. ostatecznie zdecydowała się na uśpienie. wszyscy w domu bardzo płakali. minęło dwa lata i uśpiona została jego siostra. chorowała na to samo, ale mama obiecała sobie,że już nigdy nie wymęczy tak psa.dotego weterynaż uśpił moją małą perełkę, która miała 18lat. sama musiałam podjąć tą decyzję. nie było łatwo, tym bardziej, że piesek ten był ze mną od mich 7. urodzin.wiem, że teraz postąpiła bym tak samo. Perła nawet nie była w satnie wychodzić na dwór. stała i przeraźliwie jęczała. to było straszne.do dziś płaczę. Teraz mam innego psa.Mówiłam, że nie pokocham go tak jak tamtych, ale jak myślałam,że mi uciekł to byłam przerażona.praktycznie codziennie myślę o tamtych psach,czasami jest naprawdę ciężko, ale wiem, że się nie męczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
daja zastrzyk w lapke o piesek zasypia,,ja po stracie swoich psow bylam bardzo smutna nawet scielam wlosy na znak zaloby..po smierci niektorych czlonkow rodziny tak nie rozpaczalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie do Mrągowo
co ten konował powiedział na ten widok? jak się wytłumaczył, czemu tak to wyglądało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziś odeszła nasza Bafi. Miała 17 lat i od kilku lat chore serduszko. od trzech miesiecy duzo spala, ale miala apetyt i ochote na spacery kilka razy dziennie. Podawalismy jej leki na serce, ale z dnia na dzien widac bylo postep choroby. Od dwoch tygodni czesto kaszlala. Jeszcze wczoraj jadła i piła, wychodzilismy z nią na krótkie spacery. Dziś w nocy prawie nie spala , cały czas chodziła po mieszkaniu. Kiedy zmęczona wchodziła na swoje posłanie i zaczynała zasypiać, natychmiast zrywala się i znów zaczynała chodzić. Tak jakby czuła że jak zasnie to już się nie obudzi. Tuż prze odejściem zaszczekala dwa razy, przywołała nas w ten sposob bo Chciała, żebyśmy byli przy niej , może się bała śmierci? Chwilę później przestało bić małe serduszko. Zasnela na zawsze na naszych rękach. Jak dobrze że byliśmy przy niej w chwili śmierci. Do końca czuła że jest kochana . Jak trudno uwierzyć, że od jutra po powrocie z pracy nie będzie nas witał przy drzwiach uradowany pysio . Łzy nie chcą przestać kapac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość Ale ona była uśpiona? Bo z Twojego opisu wnioskuję, że nie. Mój piesek też żył tyle ile miał żyć. Nie zamierzałam uśpić, bo czułam, że zabrałabym jej tym szansę na poprawę jej stanu, szansę na dłuższe życie. Nigdy nie wiadomo co się stanie. Było leczenie, ale zostawienie decyzji o śmierci w rękach losu. Moja psinka też dużo chodziła tamtego dnia, a później wcisnęła się w legowisko i tam przestała oddychać. Później tam leżała długo tak jakby spała, ale widać było, że klatka piersiowa nie unosi się. Później była już sztywna. Nie było widać oddechu, ale woleliśmy odczekać, bo mógł być jeszcze bardzo płytki. Zresztą nie spieszyło nam się z tym żeby od razu wynieść ją z domu. Myślę, że jej śmierć nie była zła. Jakby dostała zastrzyk to mogłaby gorzej cierpieć, a tak po prostu to stało się jak leżała. Była w domu wśród swoich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To dokładnie tak jak u nas. Nie chcieliśmy jej uśpić i cieszymy się, że nie mu sieliśmy podejmować takiej decyzji. Miała duszności ale nie. odczuwala bólu - o tym zapewnił nas weterynarz. Również myśleliśmy że może jeszcze płytko oddychać wiec cały czas byliśmy przy nie, oglądaliśmy i mówiliśmy do niej. Dopiero dzisiaj pochowalismy nasza Bafunie. Nie dajemy sobie rady z żalem i pustką. Wiedziałam, że kiedy przyjdzie moment rozstania, będzie ciężko. Ale że aż tak... Nie możemy znaleźć sobie miejsca. Ciągle wydaje nam się, że za chwilę dotknie nas mały posiwialy pysio i popatrzy na nas wierne kochającego oczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to czytam to ryczę.. nie mogę sobie wyobrazić jak będzie to czekało mojego psa! nie chce tego ;c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzisiaj wszyscy usiedlismy i długo wspominalismy Bafi. A jest co wspominac- była z nami od momentu, kiedy tylko mozna bylo odstąpić ja od matki. Uwielbialam obgryzac nogi stołu kuchennego. Z uporem odbierała tapete w przedpokoju -tuż przy drzwiach wejsciowych. Jak zdarla, przestawalo ja interesować to miejsce. Do momentu, kiedy nie zakleilismy dziury. Jak tylko klej wysechl wracała do skubania. Sytuacja powtórzyła się kilka razy i wreszcie skapitulowalismy - przestaliśmy zaklepać. Pewnego razu zaprowadziła nas do wyskubanej dziury. I z wyrzutem zaszczekala: jak mozna nie załatać dziury, co ja będę teraz skubac? Albo jak skradala się do naszej sypialni w nocy, nasluc***ac czy już na tyle mocno śpimy, że może wskoczyć na łóżko i od strony nóg powoli przesuwać się w stronę wezglowia aby za chwilę rozłożyć się w poprzek łóżka i zamruczec z niezadowoleniem, kiedy usilowalismy przesunąć ją, żeby odzyskać dla siebie trochę więcej miejsca do spania. Kiedy sadzilismy kwiaty w ogrodzie, pracowała razem z nami: ekspresowe kopala głębokie doły w wypielegnowanym trawniku, po czym oczekiwała pochwały za dobrze wykonana robotę. I chwalilismy , nawet wtedy gdy mąż na takim dołku skręcił nogę. Takich wspomnień mamy tak wiele! Pisze o tym dlatego, że ta rozmowa bardzo mam pomogła. Może jutro pójdziemy do pracy bez zapuchnietych oczu. I to, że dziele się z Wami tym bólem też bardzo mi pomaga. Są tu tylko Ci którzy kochają swoich czworonoznych przyjaciół i rozumieją, co czuje. Dobrze, że jestescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam, że tekst jest miejscami mało czytelny i trzeba się domyslac niektórych słów. Korzystam ze smartfona i nie dość że dran zmienia słowa to nie za bardzo mogę je poprawic bo widzę tylko kawałek tekstu, na dodatek nie te bieżąco wpisywane słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mrągowo, to chyba jakis rzeźnik był, a nie weterynarz!!! Moja sunia odeszła w domu na moich rękach. Pan doktor, bardzo miły, młody człowiek, dał jej najpierw lek na uspokojenie, po którym spokojnie zasnęła, a ja mogłam się z nią jeszcze pożegnać. Potem wbił się w żyłę, wstrzykując cos na zatrzymanie akcji serca. Sunia wyglądała tak, jakby spała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My w zeszłym roku usypialiśmy kotkę, wezwaliśmy weta do domu. Najpierw podała lek uspokajający a potem założyła wenflon i przedawkowała narkozę. Kotka po prostu usnęła, nawet nie zauważyłam kiedy przestała oddychać. Odeszła bardzo spokojnie, weterynarz cały czas ją głaskała. Lepiej zaplanować pożegnanie zanim stan zwierzaka będzie już agonalny lub zwierzę będzie trzeba usypiać w trybie pilnym lub wieźć specjalnie do lecznicy. Zazwyczaj gdy zwierze nie chce już jeść i pić to znak że nadszedł na niego czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam was opowiem wam moja historie piesek kundelek Dingo najlepszy mój przyjaciel i najbardziej go kochalem na swiecie tak naprawde zawsze bede go kochal az sam nie zejde z tego swiata mialem 13 lat brat przyniósł małego szczeniaka caly czarny a jak tylko z nim wyszedlem na pole z taka małą kuleczka wszyscy sie nim interesowali pamietam jak go trzymalem za kurtka puchowa by mu nie bylo zimno bylo to w zimie w grudniu w 1999 roku od tamtej pory byl moim oczkiem w glowie wszedzie chcialem go brac ze soba jezdzilismy nad wode latem bralem go czasami na dlugie spacery w domu spał w łóżku przy mnie zawsze w kolderce ten jego cieply brzuszek gdy sie wtulil dobra mijaly lata zaczolem mieszkac sam i piesek mial tylko mnie ja go karmilem ja po pracy z nim lecialem na pole ja go tulilem i calowalem piesek zaczynal z wiekiem slabiej widziec nie slyszec schody juz byly prawdziwym problemem pewnego dnia wracajac z pracy zobaczylem cos na jego ustach jakas opuchlizna nastepnego dnia rano zabralem go do weterynarza okazalo sie ze kiel mu wypadal ze ma zapalenie zabki poniszczone juz po tych wszystkich latach zbadano mu serduszko duże szumy ze jest slabiutkie i musislem podjac decyzje albo leczenie kosztowne ktore nie da gwarancji i bylo by bolesne gdyż ze względu na serduszko nie dostal by żadnego znieczulenia albo ostateczna decyzja by nie pozwoloc mu sie wiecej meczyc z wielkim bolem podjolem decyzje te ostatnia plakalem jak dziecko nad nim caly czas go przytulalem ryczalem nie moglem nabrac powietrza bylem do samego końca przy nim nie wiedzial ze odchodzi czulem ze mi wtedy uffa bo pan go znowu tuli jak zawsze a wtedy byl najbezpieczniejszy nie wiedzial ze go tule poraz ostatni odszedl ..... zawinolem go w koc i do samochodu na dzialce wykopalem gleboki dół i sam go pochowalem a teraz nie potrafie sie pogodzic z tym Dingo mial 15 lat i byl moja najwieksza miloscia to co pisze i tak nawet w jednym procencie nie daje tego jak bardzo go kochalem Dingo odszedl 10.11.2014 a czesc mojej osoby odszedla razem z nim Kocham cie piesku .... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalamana7741
czytalam tez watek poniewaz moj piesejk jest ciezko chory ma wrodzona wade sera starsznie sie meczy najbardziej jak gromadzi mu sie wodaw oraganizmie wtety kaszle nawet biedny polozyc sie nie moze go zaraz go dusi. lekarz powiedzial , ze jak nie bedzie reagowal na leki trzeba bedzie spic nie chce tego ale nie moge patrzec jak biedny sie meczy:(( to baradzo ciezka decyzja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile ma lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w czerwcu bedzie mial 4 lata to bardzo mlody pies ale urodzil s ie z wrodzona wada serca od malego szybko sie meczyl teraz choroba sie rozwinela na tyle ze jego stan jest bardzo powazny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×