Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 10m-cy zona

Już cię nie kocjam - po 10 m-cach małżeństwa

Polecane posty

Gość trudna sytuacja...
10 m-cy Super, ze bylas na urlopie:-). Ciesze sie, ze daliscie sobie jeszcze szanse:-). Dobrze, ze powiedzial Ci prawde, ze otworzyl sie. Zycze Ci duzo sily, a mezowi rozwagi i odpowiedzialnosci, moze go to cos nauczy. Napisz jak tam teraz u Ciebie? 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Trudna sytuacja - dziękuję za słowa otuchy, które we mnie wtłoczyłaś w trudnych chwilach. Jak jest? Ciężko powiedzieć - mieszkamy razem, próbujemy ratować co się da, ale jest bardzo trudno. Kiedyś było między nami 100% zaufanie - a teraz wszystko prysło. Ja nie jestem gwałtowna - wszystko muszę sobie przemyśleć, poukładać i dopiero po pewnym czasie zaczynam składać sobie wszystko w całość. I teraz dopiero dociera do mnie sens słów męża. Powiedział, że zaczęło go denerwować moje zachowanie i nie mógł ze mną wytrzymać - gdy w końcu wyciągnęłam z niego o co chodzi okazało się, że on obarcza mnie winą np za zachowanie mojej mamy na weselu. Tyle miesięcy kisił w sobie żal za jakąś totalną duperelę. Inna sprawa - zawsze podziwiałam męża, że broni swoich koleżanek i rodzeństwa, miałam nadzieję, że mnie również by tak bronił i próbował wytłumaczyć moje postępowanie. Nic z tego - okazało się że w stosunku do mnie jest najsurowszym cenzorem. I teraz robiąc cokolwiek zastanawiam się, czy nie zostanę za to za kilka miesięcy "podsumowana"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
No i jeszcze ta dziewczyna - dowiedziałam się, że spotkał się z nią w tajemnicy przede mną, pół roku temu. Jak się rozstaliśmy to całe noce rozmawiał z nią przez telefon, zwierzył się ze wszystkiego. Mówi, że między nimi jest tylko przyjaźń. Ale kiedyś był w niej szaleńczo zakochany, kiedyś poświęcił się dla niej. Obiecał, że zerwie z nią wszelkie kontakty, ale nie wiem jak długo wytrzyma, bo przed ślubem też z nią zerwał znajomość, a jednak po kilku miesiącach się z nią spotkał. Czasami myślę, że małżeństwo ze mną było tylko plastrem na nieodwzajemnioną miłość tamtej. Dziewczyna go naciągnęła na kasę a potem zostawiła, teraz zgrywa wspaniałą przyajciółkę. Jak na to wszystko patrzę, to nie wiem co mam robić. Mój mąż jest dobrym człowiekiem. Ma mnóswo zalet. Jednak nie wiem co będzie dalej, jak mam zaplanować życie. Chcieliśmy mieć dzieci, zacząć budowe domu, ale skąd mam wiedzieć, że za 2-3 miesiące mąż nie odkryje, że np nasze małżeństwo to totalna pomyłka i nie odejdzie. Utknęłam w martwym punkcie - nie idę do przodu, nie mam planów, tylko wciąż się zastanawiam, co będzie dalej. A to mnie psychicznie rujnuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyno! Ja Cię normalnie podziwiam. Widzisz sama, jaki Twój mąż jest - MENE , TEKEL, FARES. Czekasz teraz, aż on Cię znowu podliczy? Nie chcę uprawiać czarnowidztwa, ale przy takim podejściu ślubnego, to ja Cię tu pewnie za parę miesięcy zobaczę na topiku: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800 (Czy jesteś w związku, w którym facet molestuje Cię psychicznie?). Zastanów się, co jest dla Ciebie naprawdę ważne - bo jeśli się okaże, że nie jesteś dla siebie samej najważniejsza, to on to wykorzysta przeciwko Tobie. Szacunek dla własnej osoby wzbudza szacunek innych do Ciebie. Czemu to Ty przeżywasz jego słowa o "kanapkach robionych bez miłości" - już on Ci najlepszą "kanapkę" Twojego życia zafundował. Nie jestem Tobą, ale ja bym poszukała w sobie siły, żeby to uciąć. Z tym, że ja już byłam w takiej sytuacji i o tyle jestem mądrzejsza po szkodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
El Bathory. Z jednej strony - myślę sobie, że masz rację - życie w ciągłym strachu, że dostanę rachunek za zachowanie i nic mi nie będzie wybaczone-do niczego dobrego nie doprowadzi. Z drugiej strony powiedziałaś, że nauczyłaś się na swoich błędach - dlaczego mam nie dać szansy takiej nauki własnemu mężowi. Popełnił błąd- to fakt i jeżeli teraz go spakuję niczego się nie nauczy. Ani on ani ja. Każdy kryzys w ewentualnych przyszłych związkach będę kończyć wystawieniem walizek? W ten sposób zostanę mistrzynią otwarć i liczbą rozwodów pewnie dorównam Elizabeth Taylor. Nasze małżeństwo, nasz związek był fajny, miał solidne podstawy, więc dlaczego mam o niego nie walczyć. Może uda się wypracować sposób na rozwiązywanie problemów w przyszłości? Bo przecież nie tylko ja przeżywam kryzys małżeński. Teraz jeżeli jest szansa powinniśmy chyba popracować nad tym, żeby nas to umocniło a nie rozsypało. Myślę, że tylko pozornie najlepszym rozwiązaniem jest natychmiastowy rozwód. Oczywiście - nie jestem zwolenniczką trwania w związku za wszelką cenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierowana krytykantka
o matko dziewczyno. jesli pozwolisz to ja ci nazwe sprawy po imieniu bo jeszcze nikt tu tego nie zrobil po pierwsze. na jakim etapie glebi emocjonalnej moze byc uczucie po roku spotykania sie. twojemu mezowi mogl podobacsie sposb w jaki ukladasz nadgarstek, gdy opierasz reke o stol itp. na podstawie tego zauroczenia przypisal ci inne cechy. waszym bledem bylo znacznie za wczesne malzenstwo. widac ze obojemielisciewyobrazenie idealnego zwiazku i wcieliliscie je w zycie kazdy na wlasna reke. nie wiem, czy ten zwiazek utrzymalby sie tak czy siak, bo wyglada na to, ze twoj maz jest mitomanem, ktoremu przeszkadza kazda rysa i budujesobie zamki na lodzie. w drobiazgach sie zakochal, dopowiedzial sobie reszte, oswiadczyl sie a teraz na podstawietakich samych drobiazgow wszytsko zburzyl. wyglada na to, ze komletnie sie nie znacie. a ty sienabralas na jego milosc bo chcialas wierzyc, ze on oglada cie na wskros. nic dziwnego. druga istitna rzecz to to, ze przezyliscie wspolnie smierc dziecka i jestescie w okresie zaloby. tegozupelnie nie akcentujesz. bycmoze tozbyt prywatne, byc moze nie doceniasz rangi tego wydarzenia na waszesprawy. twoj maz jestostatnim skurwielem, bo trzeba nie miec minimum wyobrazni czlowieczenstwa i wrazliwosci, zeby w trakcie pierwszej ciazy swojej niby ukochanej zony i smierci swego dziecka ciagnac jakis niedojrzaly romans w swej wlasnej wyobrazni. i co z tego, ze robil ci sniadanie do lozka? to potrafi kazdy. nie kazdy potrafi towarzyszyc w istitnych momentach zycia. tez jestes troche niedojrzala ale wydaje mi sie ze to idealizm. przeanalizuj to sobie i uloz sobie zycie drugi raz madrzej. nie wiem, czy z tym facetam sie to uda aledobrze sie stalo, ze ten wasze teatr sie posypal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierowana krytykantka
aha i fatalnie zrobilas ze zarzadalas zerwania kontaktuz ta osoba twoj maz to niedojrzaly mitoman i on WOLI zwiazki w wyobrazni teraz wmowi sobie, ze to milosc jego zycia, romanyczna i nieszczesliwa, na ktora szanse zabralas mu ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabilam wszystko
Ja znam troszke podobna sytuacje. Laska wyszla za maz we wrzesniu, i juz sie rozwodzi. Wiaze sie z moim eksem,tzn teoretycznie juz sa razem,chociaz chyba jeszcze mieszka ze swoim mezem. Ona w Polsce a moj eks tu gdzie ja na obczyznie Mojego eksa znala przez prawie caly nasz 3,5 letni zwiazek. Wiedziala o nas wszystko , utrzymywali kontakt przez internet. Brakowalo im tylko spotkania na zywo,a mieli do siebie tak blisko ,jak jeszcze on byl w kraju nim go tu sciagnelam.Zawsze zazdroscila mi ze mam tak fajnego faceta.Podobal jej sie a ona jemu,ale rzekomo mnie kochal najbardziej na swiecie. Chociaz teraz slyszalam inna wersje,ale to juz nie wazne. Bylam pewna ze ten facet kiedys bedzie moim mezem,ale zawsze na temat slubow znajomych wyrazal swoje ogromne wpsolczucie,czulam ze nie jest gotowy,dojrzaly. Mozna powiedziec ze z brzydkiego kaczatka stworzylam pieknego labedzia. Pokazalam mu jak zyc,jak sie ubierac,jak pachniec,robilam prezenty,ubrania,buty ktore zawsze pasowaly bez mierzenia.Wczesniej byl facetem ktory nic nie wiedzial o zyciu,bylam jego pierwsza kobieta. Niby niczego nam nie brakowalo,ale w pewnym momencie zycie zrobilo sie monotonne,bezplciowe. chyba zaczelam odczuwac brak spontanicznych wypadow,jakiegos kina,restauracji, tego czego mialy inne pary. Mala namiastke tego dostalam bedac na wakacjach ,ale nie od niego,on musial wrocic wczesniej. Dzieki wypadom ze znajomymi czulam,ze zyje ze sie cos dzieje. Moje zycie nabralo obrotow,z ktorych zrezygnmowalam dawno temu dla domatora. Po powrocie tutaj ,troszke mi tego brakowalo. Ciezko mi bylo sie przestawic znowu na te "nude".Jakims cudem zauwazyl to i powiedzial ze z nami koniec, chyba w tamtym momencie nie dotarly do mnie te slowa,i zgodzilam sie na to. I wtedy wkroczyla ona,pocieszycielka a zarazem pokrzywdzona przez los.A ze u niej w malzenstwie nastaly ciche dni to sie do siebie jeszcze bardziej zblizyly.Pisywali dniami i nocami,zalil sie na mnie ona na meza. Poznala wszystkie moje wady,zachowania itp Wtedy o tym nie wiedzialam nie wiedzialam ze to wlasnie ona ,myslalam ze probuje kogos poznac,kogos nowego zeby o mnie zapomniec. W tym czasie poznalam kogos ale jeszcze teoretycznie mieszkalam z eksem. Wyjechalam,zeby mogl zapomniec,ale po powrocie mowil ze mimo wszystko wciaz mnie kocha i zebym sie jeszcze zastanowila i dala mu odpowiedz po nowym roku Bo on mial w planach poprosic o moja reke , bo on dojrzal do tego by miec rodzine itp itd. Z jednej strony kierowal do mnie takie slowa,a z drugiej oczernil mnie przed wszystkimi ludzmi drugiego dnia po zerwaniu. W tym czasie dowiedzialam sie wszystkiego, z kim pisuje,co i jakie ma plany. Bylam wsciekla ,ze jest to nie obca mi osoba.Jechal sie z nia spotkac,zdobyc,ulozyc sobie zycie,na nowo. W dniu jego wyjazdu ,zrozumialam ze nadal go kocham,ale ukrylam to. Nie chcialam psuc jego planow i zamierzen.Bylam pewna ze mnie juz przekreslil Powoli godzilam sie z ta mysla i ukladalam sobie wszystko od nowa ,z kims nowym. Po powrocie,bylam mu winna rozmowe,chociaz w glebi myslalam ,ze to i tak niczego nie zmieni, bo juz jest z nia. Ale mimo wszystko chcialam,zeby wiedzial o moich uczuciach. W koncu to zrozumialam, ze go kocham. Czlowiek glupi po stracie. Nie spotkal sie z nia,bo w gleby serca bylam ja. To byla moja ostatnia szansa, ta ostatnia z wielu,i nie skorzystalam. Plakalismy oboje,wspominalismy przeszlosc,wyznalismy plany. Duma, wstyd i wiele innych rzeczy nie pozwolily mi zostac. A teraz mecze sie wiedzac ze z nia bedzie szczesliwy, bo ona na pewno nie popelni moich bledow. Zaraz minie pol roku a ja wciaz nie moge zapomniec. Wiem ze jestem sama sobie winna,i mam to wszystko na swoje zyczenie. Nie umialam wypracowac kompromisu . W pewnych momentach bylam niecierpliwa i draznilo mnie to ze byl zawsze o 2 kroki w tyle,i moze dlatego nie umielismy podjac tej samej decyzji jednoczesnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabilam wszystko
Przepraszam ze na twoim watku przytoczylam swoja historie. Mam nadzieje ze podejmiesz wlasciwa decyzje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Zmanierowana krytykantka Myślę, że masz duży % racji co do przyczyny zawarcia małżeństwa ze strony moje męża. Z dzieckiem sprawa jest trochę bardziej skomplikowana - wiedziałam, że mogę mieć trudności w zajściu w ciażę i potem jej utrzymaniu. Poroniłam w pierwszym trymestrze i powiem tak - nie myślę o tym, po prostu tak bywa i koniec. Mój maż uwielbia dzieci - swoich kuzynów, dzieci swoich znajomych itd - wiem że dla niego dziecko jest bardzo ważne. Zarządałam zerwania kontaktów z tą dziewczyną z kilku powodów. Nie chcę żeby była zorientowana w naszym życiu. Nie chcę żeby pod pozorem przyjaźni, dzwoniła do mojego męża, zapraszała go do siebie itd. To bardzo wyrachowana i interesowna osoba, która nie ma żadnych skrupułów ( własnej siostrze odbiła narzeczonego). Myślę, że mój mąż ma na tyle zdrowego rozsądku, że zdaje sobie sprawę, że nie miałby u niej żadnych szans poza byciem sponsorem i kierowcą. A ona interesuje się nim tylko ze względów finansowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Zabiłam wszystko Przykro mi, że tak się skończyła Twoja historia. Nie martw się - widocznie to nie był "ten".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
"Mane, thekel, fares" wg Kopalińskiego :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 m-cy żona Tak jak pisałam wyżej - podziwiam. Można dać komuś szansę, pewnie, tylko że w wielu przypadkach jest to "chowanie głowy w piasek", bo brakuje nam odwagi na radykalne cięcia. Wiem, co mówię. Ja pisałam o uczeniu się na błędach typu: dobrze, dajmy sobie jeszcze jedną szansę. Tak się na tym sparzyłam, że szok. Ludzie się nie zmieniają pod wpływem takich sytuacji! Nawet jeśli im się wydaje, że mogą. Jeśli uważasz, że to najlepsze rozwiązanie i nie będziesz tego żałować, jeśli będziesz potrafiła żyć nie myśląc o tym, jak Cię zranił, jak skopał bezlitośnie Twoją ufnośc i wiarę w niego, to oczywiście możesz spróbować. Mi to przypomina sklejanie rozbitego dzbanka. Niby ten sam kształt, ale coś z nim nie tak - i wody nie trzyma. Ale - tak czy owak - powodzenia. Obyś miała szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabilam wszystko
10 miesiecy zona masz racje , taka dobra kolezanka raptem zmienia sie w cud natury ,a dlaczego? Poniewaz skrzywdzony maz,facet zwierza sie takiej z wszystkiego no i oczywiscie najwiecej zali ma na nasz temat tych kobiet ktore tak krzywdza..... Dzieki. Powoli sie lecze,ale to nie jest proste. Chcialabym zeby stad wyjechal ale to nierealne,zalatwilam mu taka prace ze z niej nie zrezygnuje i jeszcze sciagnie ja do siebie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
El Bathory Żebym miała szczęście!:) Dzbanek nie jest już taki sam. Ale wciąż jest całkiem dobry, mam nadzieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trudna sytuacja...
10m-cy zona Dziekuje:-) Ja tez jestem w mlodym malzenstwie i tez w takiej sytuacji probowalabym je ratowac, wiec rozumiem Cie dobrze, szczegolnie tez jakim szokiem musiala byc dla Ciebie ta sytuacja:-(. Teraz faktycznie przede wszystkim Ty potrzebujesz spokoju, zeby powoli wszystko znow sobie ulozyc. Zupelnie zrozumiale, ze nie masz teraz do niego juz takiego zaufania. On musi sie nauczyc, zeby nie dusic w sobie emocje i problemy, tylko spokojnie z Toba rozmawiac. Musi chciec sie zmienic, popracowac nad soba, bo Ty jestes wspaniala i odpowiedzialna kobieta, a On musi dojrzec. Nie zastanaiwaj sie czy za kilka miesiecy bedziesz podsumowana, bo to On powinien byc podsumowany za to, ze nie umial porozmawiac o tym co go boli. Teraz jego kolej na to, zeby Ci udowodnil, ze jest Ciebie i Waszego zwiazku wart... Trzymaj sie cieplo i pisz jak tam ❤️ 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyno, pozwól, że się wypowiem - trochę też jako psycholog, ale głównie jako obserwator i doświadczacz, a także jako młoda żona (4 lata małżeństwa, 6 bycia razem) ;) Po pierwsze - mimo wszystkich zalet męża, jakie podałaś, nie posiada on jednej, bardzo ważnej - dojrzałości. Miłość to nie coś, co wisi sobie samoistnie w powietrzu i może nagle zniknąć. Miłość to zjawisko, a właściwie proces, w dużej mierze podlegający naszej woli, naszemu postępowaniu, naszym świadomym wyborom - dlatego właśnie można ją sobie ślubować w przysiędze małżeńskiej. Gdyby była ulotnym bytem, nikt nie mógłby wymagać jej ślubowania. Tymczasem, gdy ślubujesz komuś miłość, ślubujesz tym samym, że POSTANAWIASZ obdarzać go miłością, COKOLWIEK BY SIĘ NIE DZIAłO. Tylko małe dzieci mogą zakładać, że \"kocha się samo\". Samoistnie może trwać tylko zakochanie, posiłkując się hormonami. Miłość to nie tylko uczucia, to także akt woli - postanowienie dbania o kogoś, poświęcania mu uwagi, stawania po jego stronie, nawet, jeśli kusi nas, aby \"wyjść na lpepszych\" i przed obcymi ludźmi ponarzekać na drugą połowę. Miłość to także lojalność, to panowanie w miarę możliwości nad swoimi humorami, to postanowienie nieustannej pracy nad związkiem. Miłość jest jak paliwo, zakochanie - jak siła zachowania pędu. W zakochaniu dostajesz \"kopa\" i na tym \"kopie\" przez jakiś czas jedziesz. A jeżeli nie wzdychasz w samotności, a zużywasz energię np. na kolacje, bukiety, staranie się - ta siła pędu zapewne wyczerpie się ciut szybciej (i tak trwała długo, bo Twój mąż dostawał od Ciebie pozytywne sygnały zwrotne). Twój mąż dzięki swojemu własnemu, wyidealizowanemu ale i niedojrzałemu podejściu ciągle \"jechał na oparach\" i nagle został z pustym bakiem. Miłość z kolei wymaga, aby czegoś do niej \"włożyć\", ale odwdzięcza się za to nieustającą, spokojną, ale i czasem burzliwą, \"jazdę\". Teraz od Was zależy, czy zainwestujecie w porządną elektrownię ;) czy będziecie czekać na cud \"następnego kopa\". Mniej kwiatów przez kuriera, mniej bujania w obłokach. Dajcie swojej miłości podstawy bardziej ziemskie, to nie spadniecie na głowę z wysoka. Macie szanse, pod warunkiem, że Twój mąż dojrzeje w swoim postrzeganiu tego, co jest miłością, a co nią nie jest. Istnieje jednostka chorobowa zwana uzależnieniem od zakochania. To uzależnienie od stanu mózgu zalewanego hormonami. Nie szła bym we wnioskowaniu aż tak daleko, ale też warto o tym wiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betix
moze ma inna. albo poczul ze to nie ta prawdziwa milosc i nie chce ciagnac dluzej tego malzenstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Zabulina Przeczytałam. Mam nadzieję, że ze zrozumieniem. Wydaje mi się, że w głowie miałam definicję miłości zgodną z tą podaną przez Ciebie. Kwiaty, kolacje, to tylko piękna oprawa na którą przecież było nas stać. Tak, mąż został z pustym bakiem, widać to po nim. A o uzależnieniu od stanu zakochania też myślałam. Nie wiem, czy ma to z tym związek, ale w momencie kryzysu mąż odświeżył wszystkie kontakty z dawnymi znajomymi i to nie żeby się pożalić, czy wygadać - on jawnie z nimi flirtował - jakby szukał kolejnego dopalacza. Wygasanie zakochania chyba też powinno być stopniowe, chyba powinno słabnąć w miarę upływu czasu. A tu odbyło się to praktycznie w ciągu jednego dnia. I od tego dnia zachowanie mojego mężą w stosunku do mnie bardzo się zmieniło. Bacznie go obserwuję i widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Wczoraj mąż się wyprowadził do swoich rodziców. Powiedział, że potrzebuje czasu żeby zrozumieć co jest w życiu ważne. Zabrał wszystkie swoje rzeczy, dziś rozwiązujemy umowę o wspólne konto i telefon. W tym tygodniu mamy podpisać intercyzę- żeby do rozwodu mieć niezależność finansową. Pewnie pozew o rozwód złożę w rocznicę naszego ślubu. Tak zakończyła się najpiękniejsza bajka mojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm... nie czytałam wszystkich komentarzy tylko Twoje wypowiedzi autorko ale nie rozumiem tu czegos...skoro sie wyprowadza po to by \"przemyslec\" to dlaczego rozwód? Jestes pewna , ze to juz aby na pewno koniec i powrotu nie bedzie? Znam tez przypadek gdzie małzenstwo rozpadlo sie, wzieli rozwod , po 2latach umowili sie na spotkanie i do dnia dzisiejszego sa...razem. To takie nagmatwane. Moze jednak przeczekasz jeszcze? Przemyslicie? Czy pozew o rozwod to Twoja ostateczna decyzja i wiesz na pewno co robisz? Pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twój mąż jest beznadziejnym zadufanym w sobie palantem - pozostaje tylko cieszyć się, że sam szybko Cię uwolni od balastu w postaci swojej osoby ; wierzyłaś, że ślub nie był na próbę, że będziecie razem na dobre i na złe, ale nie z każdym jest to możliwe - Twój mąż żyje w stworzonym przez siebie świecie, teraz wymyśliłby sobie \"że da Wam szansę\"(on ma ją dawać?!) a za parę miesięcy usłyszałabyś, że nie zdenerwowało go Twoje zachowanie sprzed pół roku? puść go wolno, niech idzie do mamy i taty, znajdziesz jeszcze kogoś, komu można wierzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
zabulina => o kobieta z sensem pisze. Ciekawe... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Kobieta pytająca Jestem potwornie zmęczona przeżyciami ostatnich dwóch miesięcy. Mam dość dawania sobie szans, czasu do namysłu itd. Moje życie musi trwać iść do przodu, nie mogę czekać aż on przemyśli sobie to i owo, poukłada w głowie. Na to był czas przed ślubem. I nie mam żadnej gwarancji, że on po rocznych przemyśleniach nie dojdzie do wniosku, że to jednak nie to. Rodzice też radzą mi przeczekać, ale chyba tylko po to żeby uniknąć plotek, że córka po roku się rozwodzi. Boję się zmarnowanego życia, a takie by było gdybym czekała na jego decyzję i rozpamiętywała to co się stało, co było między nami i dlaczego tak nagle się skończyło. Chcę mieć jasną sytuację życiową, nie chcę być zwodzona ani nikogo zwodzić. Chcę kiedyś mieć normalny dom, rodzinę, dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i kolejny raz potwierdza się
śmieć nie facet pewnie bzykał tamtą na boku i mu brakuje ale jaj to on nie ma na pewno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morphinka
pokaż mu co traci. jeśli jeszcze coś takiego w tobie pozostało w czym się zakochał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 m-cy zona
Jeżeli on nie zrozumiał, co ma to i nie pojmie co traci. Cała jego rodzina mówi mu, że głupio robi, że mnie krzywdzi ale do niego nic nie dociera. Czasami mówi, że wierzy w to, że między nami jeszcze się ułoży, że dojrzeje i zrozumie. Ale ja już nie wierzę w nas. W nic nie wierzę - że kiedyś jeszcze będę szczęśliwa, że kogoś wartościowego poznam, że komuś zaufam. Czuję się tak podle jak jeszcze nigdy w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×