Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

Charakterystyka procesu żałoby Czym jest żałoba? Śmierć osoby bliskiej jest tym szczególnym rodzajem utraty, której nie można nigdy odzyskać. Śmierć jest w jakimś sensie dla umierającego końcem, a dla pozostających przy życiu początkiem wielu nieznanych problemów. Przede wszystkim przeżywają oni szereg stanów psychicznych wyzwolonych przez stratę drugiej osoby. Ów \"zespół doznań i procesów psychicznych nazywamy żałobą\" (Makselon, 1986, s.40). Jakkolwiek nie definiować żałoby, jest ona normalną ludzką odpowiedzią na śmierć osoby bliskiej. Tradycyjnie rozumiana jest jako stan smutku, żalu, cierpienia i bólu związanego z definitywnym odejściem osoby kochanej. Żałoba jest bardziej procesem niż stanem. Procesem, czyli pewnym zespołem przeżyć zarówno psychicznych jak i fizycznych, mających swoją dynamikę i zmieniających się w czasie. Jaki przebieg ma żałoba? \"Nie ma dobrych ani złych dróg żałoby. Wszystkie odczucia pojawiające się w tym okresie są normalne, a rzeczą szalenie pomocną jest sama świadomość tego, że żałoba jest procesem, składającym się z charakterystycznych faz\" (Bolton, 1995). Chociaż indywidualne reakcje charakterystyczne dla czasu żałoby mogą różnić się intensywnością i czasem trwania, większość ludzi w obliczu śmierci bliskiej osoby przechodzi podobne etapy pracy nad własną żałobą. Jest to naturalny proces, wyznaczany przez następujące fazy (Albrizio, 1993; Winch, 1998): I FAZA: Wstrząs - krótki, ale intensywny okres ograniczony do tych wydarzeń, które następują bezpośrednio po przekazaniu wiadomości o śmierci (odrętwienie, niemożność wyrażenia uczuć - niemożność płaczu, dysocjacja myśli i uczuć niedowierzanie, cenzurowanie wiadomości o śmierci, lekceważenie jej). Faza ta może trwać krótko (kilka, kilkanaście godzin), ale może też się przedłużyć do wielu dni czy tygodni. II FAZA: Szok i zaprzeczenie - pojawia się równocześnie z fazą wstrząsu i zwykle trwa kilka godzin do kilku dni od momentu usłyszenia informacji o śmierci. Ekspresja tej fazy wyraża się odrętwieniem, smutkiem, lękiem, poczuciem nierealności, zaprzeczeniem, przytłumionym afektem przeplatanym wybuchami płaczu. Zaprzeczanie to mechanizm obronny, który w tej fazie umożliwia zachowanie zdolności podejmowania decyzji, mimo silnego wpływu stresu. III FAZA: Protest - dominacja dwóch kierunków myśli: przekonanie, że można było coś zrobić dla zachowania życia bliskiej osoby; oraz świadomość tego, że śmierć jest nieodwołalna. Uaktywniają one skrajne postawy emocjonalne: nadzieję i desperację, co ujawnia się w całej różnorodności zachowań i emocji. Ekspresja nadziei to próby przekreślenia straty i oczekiwanie na \"powrót\" osoby bliskiej. Typowe zwroty pojawiające się w tym okresie, takie jak: \"gdyby tylko..\", \"to nie może być prawda\", prowadzą do szukania alternatywnego rozwiązania w miejsce realności. Bardzo powoli i stopniowo osoby osierocone zaczynają myśleć, że ich oczekiwania są daremne i nadzieja ustępuje. Trzy pierwsze fazy pojawiają się w najbliższym czasie po śmierci i pogrzebie osoby bliskiej, a więc w czasie 3-4 tygodni. Dynamika tych faz przypomina przebieg reakcji w sytuacji kryzysowej. IV FAZA: Dezorganizacja - może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy i w swoim przebiegu najbardziej zbliża żałobę do socjomedycznego modelu choroby (Winch, 1998). Jest to czas, gdy osoby przeżywające żałobę nie są zdolne do podjęcia celowej aktywności, skarżą się na złe samopoczucie, poszukują pomocy profesjonalnej, głównie u lekarzy ogólnych. W tej fazie żałoby osoby przeżywają bardzo skrajne uczucia, podejmują wiele zachowań impulsywnych. Zachowania impulsywne mogą wiązać się z nagłymi pomysłami o zmianie miejsca pracy, miejsca zamieszkania, itp. Taka zmiana ma na celu odcięcie się od miejsc i rzeczy związanych z osobą zmarłą. Czasami, wprost przeciwnie, mogą pojawić się tendencje do przejmowania charakterystycznych cech zachowania zmarłego mające na celu \"zatrzymanie\" własnej pamięci i zadośćuczynienie tęsknocie. Pozbawienie nadziei na połączenie z osobą zmarłą łączy się z myślami o pustce i bezcelowości życia. Jeśli osoby opuszczone tracą trwałe dotąd wzorce zachowań, pojawia się chaos myślowy, zapominanie o wielu ważnych sprawach, napady silnych emocji, niebezpieczeństwo depresji reaktywnej. V FAZA: Reorganizacja - stopniowe powracanie do normy (6-12 miesięcy), wynikające z akceptacji do nowej sytuacji. Nieobecność osoby zmarłej traktowana jest jako fakt realny. Stare wzorce zachowania, albo są przystosowane do nowej sytuacji, albo zastąpione nowymi. Osoby w tej fazie są w stanie nawiązać nowe relacje, powrócić do normalnej aktywności. Jednocześnie osoba zamykająca swój status bycia w żałobie, ma wrażenie, że zmiana nastawienia, zmiana ról życiowych pociąga za sobą brak poświęcenia i szacunku dla zmarłego. Może pojawić się poczucie winy, wyrzuty sumienia. Chwilowy powrót do fazy IV z elementami dezorganizacji uczuć może nastąpić w czasie pierwszej rocznicy śmierci, co też jest zaliczane do normalnego cyklu, czyli typowego przebiegu procesu żałoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzeba przeżyć Pomogą w przeżyciu straty grupy wsparcia – przy niektórych hospicjach dla dorosłych i przy wszystkich hospicjach dla dzieci książki: M. Keirse „Smutek, strata, żałoba”, J. Salij OP „Śmierć, zmartwychwstanie, życie wieczne”, M. Motty „Od poczwarki do motyla. Jak przezwyciężyć ból śmierci i żałoby”, M. Herbert „Żałoba w rodzinie”, A. Wilowski „Weź pokochaj smoka. Rzecz o umieraniu dzieci”; A. Dodziuk „Żal po stracie”. Żal, gniew, rozpacz, złość, lęk… – w żałobie nie ma złych czy niedojrzałych uczuć. Nawet, jeśli na wszystko patrzy się przez pryzmat wiary. – Kiedy wróciliśmy z mężem do pustego domu, pomyśleliśmy o jednym: skoczyć z okna i jak najszybciej znów być z Kasią. A przecież jesteśmy ludźmi mocno wierzącymi – mówi Bożena. – Na pogrzebie zemdlałam i usłyszałam potem, że katolik nie może histeryzować i poddawać się rozpaczy; że żałobę musi przeżywać dojrzale, przyjąć jako wolę Bożą i współcierpieć z Chrystusem. A we mnie wszystko wyło. Żałoby nie da się ominąć, skrócić, zabić pracą, znieczulić lekami. Trzeba ją przeżyć od początku do końca. Bardzo boleśnie, ale innej drogi nie ma. Najpierw jest szok, zaprzeczenie, poczucie winy. Obsesyjnie myśli się o tym, co zmarły czuł w chwili śmierci, jaka była jego ostatnia myśl, jak bardzo cierpiał… Dosłownie przeżywa się jego ból. Potem pojawia się sprzeciw i żal, a czasami złość. Smutek miesza się z lękiem, nawet atakami paniki. Trudno zmobilizować się do czegokolwiek. Stąd już bardzo blisko do depresji. Po kilkunastu miesiącach, czasami po kilku latach, przychodzi pogodzenie ze stratą, z innymi bliskimi, z nową sytuacją. Po długiej przerwie powraca się do życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
spotkania z psychologiem wiele mi uswiadomily a bronilam sie przed nimi sama nie wiem dlaczego ,zrozumialam,ze musze wszystko przejsc po koleji zeby zaczac normalnie zyc, wiem, ze najwyzszy czas pochowac jego rzeczy, zdjecia, ale ze wszystkim mam piekne wspomnienia i na dzien dzisiejszy tego nie zrobie, na cmentarz tez jezdze, staram sie juz nie codziennie, a co drugi dzien- ludzie juz do tego sie przyzwyczaili, duzo komentowali na poczatku ,teraz rozumieja, ze nie jest latwo zaczac zycie na nowo, ja jestem jakas pechowa, nic mi sie nie uklada, ciagle wpadam w jakis dolek i nie potrafie z niego wyjsc, nie poznaje sie po smierci pawla, jestem taka niezaradna,czy to kiedys minie??????????????? jestem takim trudnym przypadkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamatata32
Droga Myszo27! Nie jesteś trudnym przypadkiem! W całym tym naszym "szaleństwie" jest wiele wspólnych reakcji i zachowań...Ja również do tej pory trzymam w szafie rzeczy męża...Choć po troszku staram się im znaleźć nowe miejsce, bo zawsze się znajdzie ktoś w potrzebie. Potrwa to pewnie ze 20 lat...część pewnie zostanie...taki ślad. A ja np. w odróżnieniu od Ciebie nie jestem w stanie chodzić na cmentarz. Dla mnie Jego tam nie ma...Bo jest przy nas. Nigdy nie mówię dziecku ze tam leży tatuś. Dla niej tatuś jest w niebie. Wie o tym i pamięta. Teraz kiedy jest juz troszkę świadoma tego ze nie jesteśmy pełną rodziną mówi czasem, jak jej smutno że "chce do tatusia".....:-(( Ale wystarczy że jej powiem: "przecież wiesz że nie możemy iść do tatusia". Kiedyś powiedziała że "jak nam Bozia da skrzydełka to tam polecimy...." i "żebym się nie smuciła, bo tatuś na nas patrzy z chmurki i nam pomoże".................... Czasem wydaje mi się że ona ma więcej świadomości i siły niż ja...Wspieramy się nawzajem. A ja się teraz całą sobą skupiam nad tym, żeby naszą córeczkę jak najlepiej wychować, tak żeby "tatuś na chmurce" był z nas dumny. I może to trochę "wariacko" zabrzmi, ale proszę go o pomoc i wskazówki. Wierze że to działa! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamatata32
Jeszcze a propos tej naszej zmiany i niezaradności...Ja tez to czuję. Kiedyś byłam poukładana, zorganizowana, czasem nawet pedantyczna, nawet wydaje mi się ze bardziej inteligentna :-) Po śmierci męża czułam DOSŁOWNIE jakby odeszła połowa mnie. Bałaganie, gubię wszystko, a w pracy brak inwencji twórczej. Choć musze przyznać, widzę minimalną poprawę, wiec jest nadzieja ze to wszystko przejściowe! Czyli tak jak tu wszyscy piszą...CZASU TRZEBA! CZASU!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
chcialam jeszcze powiedziec, ze w tej calej tragedii wyszla jedna bardzo wazna sprawa, pawel mial wspanialych przyjaciol, po jego smierci nie opuscili mnie, bardzo mi pomogli, przyjezdzali, zawsze znalezli dla mnie i natalki czas, wrecz mnie zaskakiwali, za wszystko bardzo im dziekuje bo na prawde z nimi jest nam latwiej, gdy mam tylko jakis problem, zawsze moge do nich zadzwonic i sie wyplakac, rozumieja moj bol a nie udaja, ze jest im przykro, obiecali, ze nie pozwola, zeby nas ktos kiedykolwiek skrzywdzil.....bo niestety takie zagubione osoby sa latwym kaskiem..... po smierci pawla pracowalam tylko piec miesiecy, miesiac temu zwolnilam sie z pracy, myslalam, ze jak natalka pojdzie do przedszkola to wszystko bedzie prostsze, zobaczy, ze ludzie sie usmiechaja, dzieci bawia, niestety do przedszkola chodzic nie chce, placze juz 5tymiesiac-dlaczego-bo utworzyla sie po smierci pawla miedzy nami wrecz symbiotyczna wiez, nie umiemy bez siebie funkcjonowac, jedna stala sie zalezna od drugiej, musialam zrezygnowac z pracy-system 12 godzinny byl dla niej i mnie nie do przyjecia-widzialysmy sie tylko rano, a jak wracalam to natalka juz spala, wywrocilam zycie calej rodziny do gory nogami, wszyscy musieli sie do nas dopasowac, odbierac ja z przedszkola zajmowac nia gdy mama jest w pracy, powiedzialam o tym szefowi a on na mi ze ja sobie nigdzie nie poradze, ze nigdzie pracy nie znajde, ze i tak planowal mnie zwolnic bo ja taka nie usmiechnieta jestem, a z czego tu sie smiac???????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
bardzo sie przed wami otwieram, musze sie wygadac, wyrzucic z siebie problemy bo mnie po prostu dusza, a wiem, ze wy mnie wysluchacie bo czujecie to samo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamatata32
Dobrze że się otwierasz! To jest ważne, i to nie dla nas ale dla Ciebie...Ja gdy piszę to widzę swoje słowa i czuję sie jakbym stała trochę z boku, i mogę się sobie przyjrzeć. Zobacz jak widzi Cię Natalka. Musisz być dla niej wzorem, ma teraz tylko jeden wzór. I na pewno Cię będzie naśladować. Nawet jeśli nie ma powodu do uśmiechu, ona powinna być tym powodem i powinna wiedzieć, że cieszysz sie ze jest! Wiem, łatwo się pisze...ale u mnie to działa. Wmawiaj sobie ze masz szczęście, masz Natalkę, masz rodzinę, przyjaciół...wmawiaj sobie, a w końcu uwierzysz ze tak jest. Pomyśl ze twój mąż patrzy na was, pokaż mu że dajecie radę!Trzymam kciuki...I pisz, pisz, pisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
Zgadzam się z Tobą-dzieci są naszym najwiekszym szczęściem, bez nich życie byloby takie puste, Natalka jest sensem mojego życia! chce żyć dla niej, dla niej chce się po tym wszystkim otrzasnąć, wkońcu normalnie stanąć na nogi, normalnie zacząć żyć,! Wiem, że mój mąż też patrzy na mnie z góry, wierze w to,że jest przy nas i pokieruje tak, żeby to życie stalo się prostsze......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie wdowy i wdowców. Dawno tu nie gościłam... Chciałam tylko powiedzieć , że nie jestem już taka pewna czy to się jeszcze tak da- zacząć normalnie żyć :( Bo u mnie w grudniu minęły dwa lata ale jeszcze nie jest normalnie...jest po prostu jakoś. Na tą normalnośc składa się szereg spraw ale nie wszystkie są do przeskoczenia, bynajmniej u mnie. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
czesc Joletka, ja pisze dopiero od niedawna, moj mąz zginal majac 27 lat, ja wdowa zostalam majac 25, w ciagu jednej chwili swiat mi sie zawalil, od smierci pawla minelo 2lata i 5miesiecy i nadal nie moge zaczac normalnie zyc, mielismy z pawlem tyle planow i marzen, urodzila nam sie corcia, nasze najwieksze szczescie-oczko w glowie tatusia :-). pewnego dnia wszystko pryslo jak banka mydlana, ja dzwonilam a on juz nie odbieral, czulam, ze cos sie stalo, tak bardzo sie o niego balam, bylo mi tak zimno- do konca zycia nie zapomne chwili gdy dowiedzialam sie, ze jego juz z nami nie ma, nie plakalam wtedy tylko siedzialam jak wryta, nie moglam uwierzyc a potem jak juz sie ocknelam to juz byl koszmar-ja do dzisiaj nie moge zapomniec pogrzebu, chce to wymazac z pamieci i nie moge, ciagle czuje pod dloniami ta zimna trumne, przytulalam sie do niej a ona byla taka zimna...... przepraszam nie moge dalej pisac, boli bardzo boli...............przepraszam was wszystkie ale musze wyrzucic to z siebie bo sie w srodku udusze..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Mysza... tak, pamiętam to doskonale... tak jak Ty dzwoniłam i zdwoniłam ale mąż nie odbierał i tak jak Ty czułam, że musiało sie cos stać... Pamietam jak siedziałam z tym telefonem w ręku a w środku wszystko mnie bolało... w panice obdzwoniłam rodzine i znajomych a na koncu zadzwoniłam na policję... i od tego co usłyszałam pociemniało mi w oczach... Mąż zginął na miejscu, ale z nim były nasze dzieci. Było ciężko ale odzyskałam ich . Teraz żyję tylko dla nich. Mogę tylko napisać tyle , że doskonale Cie rozumiem . Ja też miałam potrzebę wygadania się i miałam swój własny temat na tym forum. Nie dawno jednak poprosiłam o jego usuniecie. Jest nam wszystkim tu bardzo ciężko ale nie można się stale pogrążac w smutku i wracać do wspomnień. Trzeba nam iść dalej, jesli nie dla nas samych to dla naszych dzieci.One są jeszcze małe a juz tyle straciły... Mają tylko naszą miłość i czekają na nasz usmiech.Będzie dobrze! Musi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
dziekuje joletka, ze odpisalas, ja marze o tym zeby zaczac sie wkoncu usmiechac, chwilami chcialabym wymazac z glowy cala ta tragedie ale nie potrafie, jutro ide do psychologa, znowu mam kryzys, nie potrafie sobie sama pomoc, to wszystko nie jest takie proste, ciezko z tym zyc nawet po dwoch, czy trzech latach......, mam juz dosyc lez....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wikinia
witam.mam 33 lata.jestem wdową od półtora roku.na początku wydawało mi się ,że on gdzieś wyjechał,że w końcu wróci.ale nie wracał...zostałam z 2 dzieci.zawzięłam się,że dam sobie radę.no i daję.jestem niezależna.mam wszystko.oprócz mojego męża.chodzę do niego codziennie na cmentarz.mam nadzieję,że jest ze mnie dumny.ale w środku pusto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evan
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i chciałabym Wam tylko powiedziec, że nawet nie wiecie jakie jesteście silne i jak wielką motywację i 'kopa' Wasze historie mogą dac osobie, która jest od Was młodsza i zdecydowanie mniej doświadczona. Czytam, co piszecie i widzę, że nie dałyście się przeszyc temu bólowi i nie pozwoliłyście sobie odebrac również swojego życia, w sensie metaforycznym. Żyjecie i walczycie - bo macie dla kogo i dla czego. Jesteście prawdziwą inspiracją. Wiem, że muszę doceni to co mam jeszcze bardziej, bo szczęście jest ulotne- ale jakkolwiek ulotne by nie było, warto dla niego życ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doo
26 lutego będą 3 miesiące jak jestem wdową straszne slowo,ale trzeba żyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko jak życ dalej?Ja na razie nie mogę znaleźć jakiegoś innego sensu poza wychowaniem naszego syna.Tylko on się w tej chwili liczy.Cała reszta jest nieważna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ologg
Cieszcie się że macie dla kogo żyć. Ja nie miałem tyle szczęścia. Moja żona zginęła w wypadku wraz z moim synem. Trzymała go do samego "końca" przytulonego do piersi. Najgorsze w życiu przeżycie: wybór trumny dla moich najbliższych... "Wybór" ... co za słowo.... Nie mogłem przełknąć wtedy śliny. Kula w gardle i ani słowa. Myslałem tylko o tym żeby pochować ich razem, przytulonych do siebie. Ich ciał też nie chciałem widzieć. Do dzisiaj zadaję sobie pytanie: dlaczego tak się stało? Jak to możliwe że Bóg zabrał mojego małego syneczka, a mnie zostawił samego jak palec? Jaki miał w tym interes? Przestałem chodzić do kościoła. Nikt mi nie chciał odpowiedziećna te pytania. A ksiądz wyprosił mnie z zakrystii. Nie miał czasu, bo proboszcz miał imieniny. Mam prawie 33 lata i wiem juz teraz że umrę sam. A w hospicium będzie mnie trzymała obca wolontariuszka za rękę. Odciąłem się od świata i nie mogę się wbić spowrotem. Gdybym nie musiał pracować pewnie nie wychodziłbym z domu wogóle. Ale, co tam. Przynajmniej nie muszę wydawać pieniędzy na kremy przeciwko zmarszczkom mimicznym powstającym od uśmiechania się. Innych pozytywów - brak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
/ologg/ nikt Ci nie odpowie na te pytania.Wiem , ja też mam milion pytań.I żadnej odpowiedzi.Ale mam też wiarę w to ,że wszystkie te nieszczęścia , całe nasze życie tutaj prowadzi do jakiegoś celu.Nie jestem dewotką,wierzę w Boga , ale nie chodzę do kościoła.Nie chcę słuchać jak ksiądz straszy piekłem i diabłami.Ja wierzę ,że Bóg czy jakaś inna "siła sprawcza" jest dobry i jest jeden dla wszystkich,chcociaż każda religia nazywa go po swojemu.Wierzę ,że spotkam jeszcze Mojego Męża po tej drugiej stronie kiedy przyjdzie odpowiednia chwila.Trochę w życiu przeszłam , mimo że mam dopiero 33 lata.Choruję niuleczalnie od 14 roku życia , zapadłam w śpiączkę z której miałam sie nie obudzić , ale się obudziłam.Zaraz po wybudzeniu spotkałam Mojego Męża , z którym przeżyłam najpiękniejsze i najszczęśliwsze 13 lat.Nie wiem za co nas los tak pokarał , ale wierzę że to musi mieć jakiś głębszy sens.Na razie nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć.I nie wierzę w przypadki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabcia44
witam wszystkich calkiem przypadkiem trafiłam na to forum i przeczytałam je od samego początku do końca i jestem zszokowana wypowiedziami,bo nigdy nie słyszałam tak szczerych i otwartych wypowiedzi po stracie najbliższych,ale to widzę jest dobry sposób żeby to wszystko wyrzucić z siebie.przede wszystkim ogromne wyrazy współczucia dla Ologga i to co napisała Izzuchna o tych fazach rany to jest wszystko na 100% prawda.Ja zostałam wdową 19 miesięcy temu też nagle po 16 latach wspólnego życia.Szok , trauma,dołek,żadne słowa nie opiszą tego stanu po pogrzebie,przede wszystkim nie mogłam wejść do kościoła na pogrzeb,wogóle nie spojrzałam na trumnę,na cmentarzu wogóle nie wierzyłam że to jego chowają i przez wiele,wiele miesięcy nie wierzyłam że męża niema,bardzo często chodziłam na cmentarz żeby to do mnie dotarło żeby się z tym pogodzić i nic,dopiero po pięciu mieś. przełożyłam obrączkę na lewą rękę a palce mnie piekły żywym ogniem.to był czerwiec a ja siedząc na dworze widziałam tylko czarną ziemię żadych kwiatów,trawy.cały mój organizm siadł wbrew mojej woli w ciągu miesiąca miałam 2 raz ekg serca ból niasamowity nie mogłam chodzić do pracy bo przez półtora roku miałam biegunki po parę razy dziennie żaden lekarz nie mógł mi pomóc.Po ośmiu mieś. zaczęłam chodzić do psychologa/nie mógł do mnie dotrzeć/leki od psychiatry nie pomagały/za mocnych nie chciałam bo opiekowałam się moim rocznym wnuczkiem i jeżdziłam samochodem,odstawiłam leki po których przytyłam 12 kg i straciłam okres,ale wieczorne samotności zaczęłam zabijać piwem,2,3,4,wtedy się odprężałam,bo ciągle wszystko się we mnie trzęsło,pociłam się w nocy nie mogłam spać.I dopiero teraz po nowym roku na siłę zaczęłam brać się za siebie,kupiłam laptop i zaczynam kontaktować się z ludżmi,do tej pory na każdego mężczyznę warczałam,teraz twż jeszczę warczę chociaż już bym chciała się z kimś spotkać,mieć choć troszkę poczucia bezpieczeństwa,mieć jakiegoś przyjaciela.ale z waszych rozmów i innych wiem że samotne wdowy są łatwym kąskiem dla naciągaczy i zboczeńców i .znów się blokuję.czy ktoś zna jakąś receptę na troszkę szczęścia,i uśmiechu.Pozdrawiam serdecznie troszkę się wygadałam,i jest mi troszkę lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
Trudno zrozumiec dlaczego zycie jest takie niesprawiedliwe, dlaczego jednym daje wszystko a drugich ciagle doswiadcza i zabiera im to co tak bardzo kochaja czyli najblizszych, nie zrozumiem tago nigdy i juz nawet sie nie staram bo na to odpowiedzi nie ma. Ja bylam męzatka rok i osiem miesiecy, tyle planow i marzen a tu w ciagu jednego dnia wszystko pryslo jak banka, zostalysmy z Natalka same, ja stracilam kochanego meza a Natalka kochanego tatusia, i dlaczego?nie wiem, po prostu nie wiem. Moj maz przysnil mi sie kiedys, pamietam, ze tak mocno w tym snie mnie przytulił i powiedział, że on jest już w domu a ja musze być teraz silna........nieważne gdzie by wtedy był, czy na tych cholernych rybach, czy na spacerze po lesie, czy w pracy, czy w naszym domu i tak tego dnia by zginał bo takie było jego przeznaczenie. Staram sie byc silna ale to nie jest takie proste, mam lepsze i gorsze dni, jednego dnia nie wierze w nic, jestem wsciekła na cały świat, na to, że zostałyśmy z Natalką same i same musimy borykać sie ze wszystkimi problemami dnia codziennego { niestety ale ja tych problemów mam wiele}, a drugiego uświadamiam sobie to,że tylko wiara daje mi siłe by przetrwać, wiara w to, że my sie kiedys z Pawłem spotkamy i wtedy bedziemy juz zawsze razem. Ja też musiałam wybrać trumne dla mojego męża, to był koszmar, wybór ubrania w którym bedzie pochowany, drugi koszmar, pogrzeb, nie wiem jak ja to wszystko przezylam.... Zaczęłam chodzić do psychologa, żałuje, że nie poszłam do niego dwa lata temu, potrzebuje pomocy bo chce się zmienić, chce sie zaczać uśmiechać dla mojego dziecka!!!!!!!!!!!!!!! dla siebie, dla rodziny, dla przyjaciół którzy już nie mogą patrzeć na moje cierpienie - wiem, że to nie będzie łatwe ale pierwsze kroki ku temu zrobiłam- kochani trzymajcie za mnie kciuki......................pozdrawiam WAS wszystkich, dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna nie zwłasnej woli
Witam wszystkie SAMOTNE jestem wdową od 5lat została sama mając 39 lat pewnego dnia mój kochany mąż który obiecywał mi złote góry rozmyślił, się co do sensu życia.Bez konkretnego powodu popełnił samobójstwo [depresja lękowa] ,przysięgał ,że nigdy tego nie zrobi .Zazdroszczę tym których mężowie umarli śmiercią naturalną przynajmniej wiecie ,że byłyście dla nich ważne .Ja czuje się oszukana uważam że moje wymarzone życie było fikcją.Przerabiałam wszystko to co wy psychiatrę,straszny ból ,pogrzeby są dla mnie koszmarem.Rodzina męża szukała we mnie kozła ,jedynie wsparcie dzieci i osób którzy mnie wspierali przeżyła .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna nie zwłasnej woli
OLOGG nie poddawaj się wychodż do ludzi mów o swoim bólu ,porób badania taka trałma powoduje spustoszenie.Dziś powiesz ,że ci to nie potrzebne,bo nie chce ci się żyć.Pomyśl one nie żyją na cmentarzu żyją w twojej pamięci ,warto żyć choć bardzo boli,nie jesteś sam wiele osób cierpi tak jak ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
Widze, ze juz dawno nikt tu nie zaglądał, przyznaje, ze ja też nie bo nawet nie miałam na to czasu. Jesteśmy wszyscy zabiegani, zajęci bieżącym zyciem, sprawami, nowymi problemami, które szybko trzeba rozwiązywać. Nie chce tu nikogo szufladkowac ale moje życie tak własnie wygląda, czasami zapominam o tej tragedii która mnie spotkała bo życie mnie nie oszczędza, ciągle za rogiem czeka na mnie jakiś nowy problem, zmartwienie. Mam chwilami do siebie ogromne wyrzuty sumienia- ojej dzis nie pojechałam na cmentarz-ale na ten cmentarz po prostu nie zawsze moge pojechać.A z drugiej strony jeżeli wierze w to, ze paweł nademną czuwa to jeśli jest przy mnie na cmentarzu to jest tez przy mnie w domu. Dziwne to wszystko, mnóstwo pytań bez odpowiedzi, mętliku w głowie, zycie toczy sie dalej, czasami sie uśmiechamy ale serce cały czas boli.............w życiu piękne są tylko chwile....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nexia 71
Zostałam wdową 5 lat temu. Mąż w wieku 33 lat przegrał nierówną walkę z rakiem, choć walczył do końca, ciągle powtarzając, że tanio skóry nie sprzeda.Nasz syn miał wtedy 10 lat i nigdy nie zapomnę chwili, kiedy wróciłam w nocy ze szpitala i musiałam mu powiedzieć, ze tatuś nie żyje. Przechodziłam dokładnie to co Wy i minęło sporo czasu, kiedy się jakoś z tego pozbierałam. Było naprawdę ciężko!!!! Bardzo pomogli mi znajomi, którzy na siłę wyciągali mnie z domu. Niestety kiedy zaczęłam żyć od nowa zaczęły się również problemy z moimi teściami. Nie spodobał im fakt, że spotykam się z ludźmi, znowu mam uśmiech na twarzy, przestałam nosić czarne ubrania i pojawił się w moim życiu facet. Zaczęło się piekło! Awantury, wyzwiska, smsy z pogróżkami .Teść nachodził mnie nawet w pracy, krzyczał, że mnie się nic nie należy, bo na wszystko co mam pracował jego syn(mój mąż!!), że będe żebrać pod kościołem itp. itd.I to niestety nie koniec moich problemów z nimi.Także moi kochani, przejście przez żałobę w niektórych przypadkach to nie koniec problemów po śmierci bliskiej osoby. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech... Moja w zasadzie była teściowa , bo teraz to juz chyba tylko babcia moich dzieci jak przyjezdza to wypytuje dzieci . Niby kiedys po smierci meza powiedziała mi , ze jeszcze ułozę sobie zycie na nowo z kims . Przyjedzie i chodzi po całym domu, zagladnęła mi ostatnio nawet do sypialni choć drzwi były tam zamkniete... nie wiem moze szukała faceta pod kołdrą hehe, tylko patrzec jak mi do szafy w garderobie zacznie zagladac z nadzieja , ze tam kogos znajdzie! Nie wiedziałabym nawet o tym , bo nie chodze za nia krok w krok, myslałam , ze jest u dzieci w pokoju ale one mi poskarzyły. Śmieję się niby z tego choć mnie to wnerwia ale ona juz teraz nie ma NIC do mojego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna wdówka
Joletka skąd ja to znam:).U mnie było podobnie,jednak zlikwidowałam te wizyty.Napisałam list w którym oznajmiłam,ze nie oczekuję ich wizyt/tesciów/.Z wnuczką spotykają sie u siebie lub na neutralnym gruncie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja na razie toleruje... ale kiedy pojawi sie w moim życiu facet, który bedzie bywał w moim domu ,to ciekawe jak to bedzie. jesli beda sie krzywic to powiem , ze nie musza mnie wcale odwiedzac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna wdówka
Joletka powiedz zdecydowanie,że nie zyczysz sobie przegladania mieszkania.Ja poczatkowo nie reagowałam,ale z czasem było coraz gorzej.Nie wiem jakie były relacje między Wami jeszcze za zycia meża,bo jezeli normalne to jest zdecydowanie trudniej. Moi tesciowie nigdy mnie nie lubili/nie lubią nikogo poza sobą;)/, a ze swoim synem tez nie potrafili się porozumieć i to ułatwiło mi sprawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×