Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jamalamigotka

ŁYŻECZKOWANIE MACICY - co to jest?!

Polecane posty

Jestem po zabiegu. Nie dotrwałam do poniedziałku. W niedzielę rano zaczęłam krwawić. Nie czekając mąż zawiózł mnie do szpitala. Ale nie do tego gdzie mnie wcześniej nie przyjęli. Przyjęcli mnie na oddział, podano leki przeciwbólowe, ale nie działały. Położne poinformowały mnie o przysługujących mi prawach z zaistaniłą sytuacją. Cały czas krwawiłam, do tego doszły silne skurcze jak przy porodzie. Czekano aż sama poronię. Nastąpiło to wieczorem :( Straszne. Po 23,00 miałam zabieg łyżeczkowania. Pamiętam tylko że usiadłam na fotel, przywiązano mnie, a po podaniu dożylnie leków zakręciło mi się w głowie i odlot. Obudziłam się już na sali, o dziwo nic już nie bolało i krwawienie ustąpiło. Bo przed zabiegiem to jak krwotok. Zastanawiam się jak lekarz może powiedzieć że "to"przechodzi się w domu. Ten ból, strach, krwawienie. I krwotok po. Są jednak lekarze i lekarze. Ból w sercu został. Może tak musiało się stać. Chyba lepsze to niż by się to stało jak sie już czuje ruchy, czy urodzi się dziecko chore. :((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutaska tak sobie czytam Twoją wypowiedź i wracają wspomnienia... Poroniłam prawie pół roku temu, a byłam w 6tc. Był to ból nie do opisania, fizyczny i psychiczny. Też miałam robiony zabieg, w szpitalu przyjmowała mnie lekarka, która powiedziała "no boli, boli tak jakby pani rodziła, ale to sie roni" Nie wierzyłam własnym uszom, tak jak piszecie są lekarze i lekarze. Czy czas leczy rany... Hmm w pewnym sensie na pewno, jednak kiedy widzę dziewczyny w ciąży serce sie kraje i łzy same cisną sie do oczu. Już niedługo zamierzamy starać się o dziecko, mam nadzieje że tym razem będzie wszystko dobrze. Trzeba być dobrej myśli 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala83
ja miałam łyżeczkowanie w drugiej dobie po porodzie i miałam ten komfort ze cały zabieg przespałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny...Właśnie godine temu dowiedziałam sie,że jutro musze wstawić sie do szpitala(klinika jednego dnia)na łyżeczkowanie macicy z powodu obfitej dośc długo trwającej miesiączki.Mam arytmie i dodatkowe skurcze seraca i boje sie tej narkozy.Czy któras z was miała tez jakies problemy z sercem podczas tego zabiegu i narkozy?Za odpowiedz bardzo dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mimi27 to okropne co przeszłaś! mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie... jestem już ponad tydzień po łyżeczkowaniu i dalej krwawię! już nie tyle co wcześniej, ale jednak... strasznie męczące tak 5 tyg non-stop krwawić... poza tym jakie wydatki na podpaski i tampony ;p do tego po antybiotyku doszło jeszcze mocne osłabienie organizmu...brrr...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniulka0609
bardzo sie boje :( Jutro mam przejsc zabieg, czekam od piątku...w poniedziałek mnie nie przyjeto poniewaz nie krwawie. Jestem w 11tc, a dzidzius umarł w 8tc...ciagle przytłacza mmnie ta mysl ze nosze w sobie martwe dzieciatko :( PS. trzymam kciuki za przyszle mamusie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja krwawiłam po łyżeczkowaniu 6 dni, ale to raczej skąpo. Wczoraj byłam na kontroli po 1,5 tygodniu, i raczej jest wszystko dobrze. Jedynie ze staraniami czekać mamy 3 cykle. Moja niunia też obumarła, w 9 tygodniu, zabieg miałam 12/13 :( Trzymajcie się dzielnie zabieg to pikuś, gorzej z psychą po stracie bejbika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatrwożona
ja miałam pierwsze łyżeczkoanie po porodzie nie mogłam urodzić łożyska nie było znieczulenia potem mnie szyli dużo szyli też bez zneczulenia minęły od tego trzy lata jutro mam mieć znowu łyżeczkowanie i ze strachu nie mogę spać strasznie się boje tego bólu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jakos bol wytrzymalam....nie bylo tragedii. Wlasnie zaczelam pierwszy cykl po dwoch miesiacach od zabiegu. Bylam dwa tygodnie temu na USG i nie bylo zrostow wszystko gra, nawet mialam owulacje ale starac sie moge dopiero we wrzesniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelaiwa
Miałam łyżeczkowanie w sierpniu, po obumarłej ciąży. Po miesiącu poszłam na kontrole do lekarza, zrobił mi cytologie, usg i powtórzył badanie krwi. Powiedział że wszystko jest ok i możemy się starać. Prędzej staraliśmy się prawie rok. Nie czekałam do cyklu a 1 listopada byłam w 4 tyg. ciąży. Dzisiaj czekam na maleństwo, które ma się urodzić za 4 tygodnie. Nie ma żadnych śladów po zabiegu. Muszę zaznaczyć że poszłam prywatnie. W przychodni inny lekarz powiedział że czekać 6 miesięcy i nie zrobił żadnych badań. Warto zrobić badania i się nie załamywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogmatwany
witajcie, wlasnie wrocilem ze szpitala, byl zabieg lyzeczkowania. Trzymajcie kciuki za moja kochana kobiete. Nie dajcie sie i robcie po prostu to co konieczne w wypadku obumarłego zarodka. Był 11 tydzien...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lili-kiki
mnie łyżeczkowali pod narkoza w Zielonej Górze, nic nie czułam, wszytsko mi wcześniej wytłumaczyli, wspierali na duchu, lekarze i pielęgniarki byli troskliwi, nie moge nic złego powiedzieć. Jak można to robić bez znieczulenia!!!???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co to w ogóle za debilizm łyżeczkować po poronieniach czy porodzie. Przez głupich lekarzy i położne chwilami po porodach zostają części łożyska (choćby rodzenie na leżąco, przyśpieszanie porodu temu sprzyja). Poza tym w dawnych czasach nie robiono żadnych łyżeczkowań i jakoś nie było problemów u większości kobiet gdyż macica sama się oczyszcza. A teraz to już robią prawie nagminnie te łyżeczkowania po porodach wmawiając głupim kobietom, że to konieczne. Zobaczcie jak wygląda łyżeczkowanie macicy. http://www.youtube.com/watch?v=APwhD22dpxc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pawel77
Hej, Trafia mnie gdy czytam o sytuacjach z polskich szpitali: porody, poronienia. W ostatnich 4 latach odebrałem 2 synów na świat w szpitalu, a miedzy ich narodzinami doznaliśmy bólu utraty ciąży. Piszę: "odebrałem", chociaż położnikiem nie jestem. Oczywiście mieliśmy cały personel do pomocy. ich wiedzę i wszelkie sugestie na bieżąco. Tak byliśmy traktowani- tak się czuliśmy. Szpital zaleca żeby ktoś z bliskich był przy rodzącej nawet jeśli to nie ojciec dziecka- bo kobieta czuje się pewniej, ale również jest ktoś kto podejmuje decyzje jeśli to konieczne, lub przynajmniej pomaga takowe podjąć. Przed porodem (kilka tyg) położna omówiła z nami między innymi: jaki rodzaj znieczulenia akceptujemy- od gaz (tzw. głupi jaś) do morfina. Gdzie trafia dziecko zaraz po porodzie- na brzuch mamy (zalecane) lub obok gdzieś?, kto przecina pępowinę, i wiele innych. Dzięki temu, nie zależnie kto odbierał poród wiedział o naszych podstawowych wymaganiach .Drugi poród (o wiele bardziej świadomy) zażyczyliśmy sobie lotosowy (łożysko zostaje bez zaciskania z dzieckiem, to miał być poród domowy ale nie wyszło:( ) Położna i lekarze zdziwieni, ale doczytali braki i powiedzieli ok. Informacje o tym, że poród ma wyglądać tak a nie inaczej trafił do bazy danych na porodówkach i chyba wszędzie gdzie to było możliwe. Mimo, że rodziliśmy w szpitalu (przywiózł nas ambulans) położna którą widzieliśmy po raz pierwszy, po wklepaniu danych od razu wiedziała co i jak. Moja kobieta decydowała w jakiej pozycji chce być i zmieniała ją jak chciała, na stojąco leżąco, przodem, tyłem, na piłce, chodząc. Bo to ona rodzi i WIE LEPIEJ niż lekarz czy ktokolwiek inny czego teraz potrzebuje! Jeśli coś położna proponuje to czeka na odpowiedz, bo nic nie zrobi bez naszej zgody, zastrzyk, pobranie krwi, zmiana pozycji, od błahostek po zabiegi ratujące życie. I krótko o poronieniu, w szpitalu zabrano maluszka od nas tylko po to żeby wrócił za parę minut obmyty i zawinięty w biały materiał, 22 tydzień, maleństwo. Zostawili nas samych, żebyśmy się mogli pożegnać, nigdzie nie popędzani, z dużym szacunkiem, rozmowa z lekarzem. Każdemu się to należy jako minimum. przy narodzinach i przy stracie!!! Dodam, że nie jestem krezusem i nie posiadam tego szpitala na własność... ha,ha Standardowe traktowanie, szpital miejski, tyle że nie w Polsce. To oni nauczyli mnie kto tu dla kogo jest. A teraz apeluję do Was, otrząśnijcie się. Wiem że to trudne bo lekarzy chamów jest mnóstwo, pielęgniarek które zwracają się do ludzi bezosobowo, bo przez gardło jej nie przejdzie "proszę Pani/Pana" jeszcze więcej, ale to nas pacjentów jest najwięcej i jak na razie to MY im płacimy pensje. Faceci, zacznijcie chronić swoje kobiety, jeśli będziesz z nią nikt jej nie obrazi, nie obrzuca epitetami, i nie zadecyduje za nią, często wystraszoną, albo półprzytomną, że on sobie teraz potrenuje łyżeczkowanie, mimo że bardzo często nie jest to konieczne.(ale co go to obchodzi, poza tym- zabieg zrobiony-pieniądze się należą, czy pryw. czy. NFZ) Nie ma żadnego powodu żebyś nie mógł przebywać z nią w czasie jakichkolwiek badań, Lekarze często mówią między innymi : "Nie ma powodu żeby ktoś mi zaglądał przez ramię, czy patrzył na ręce". - Moja partnerka słyszała to od położnika w Polsce na temat porodu rodzinnego. A do cholery jasnej czemu nie- mojej kobiety dotykasz. Nie mam żadnego powodu żeby Ci w czymkolwiek ufać, To ja decyduje kto tu kogo dotyka, gdy mój syn przychodził na świat widziałem jego głowę, na długo przed jego pierwszym oddechem, położna z uśmiechem proponowała żebym spojrzał, a gdy potwierdziłem "widzę główkę!!!" wyobraźcie sobie jak to pomogło mamie w dalszym parciu. Zacznijmy wymagać, grzecznie i stanowczo, a przede wszystkim ŚWIADOMIE. To nie wstyd iść z dziewczyną do ginekologa i oznajmić: "ja będę podczas badania" to wstyd dla lekarzy, że tak jest. Dopytajcie ile razy była obrażona, źle traktowana, i nic Ci nie powiedziała. Po 15 latach dowiedziałem się od siostry, że na porodówce lekarz mówi " Dajcie tu tą k..we" o kobiecie która właśnie zaczęła poród, to coś z czym trzeba był sobie radzić!!!! A i opowiadać też nie było co po wyjściu, dziewczyna cieszyła się żę urodziła i że żyje ot co. A gdyby taki lekarzyna miał rozmowę z każdym partnerem/mężem/kolegą/bratem obrażonej kobiety to gwarantuje, że po tygodniu najpóźniej byłby najmilszą osobą w szpitalu, trochę nie naturalny fiolet z twarzy schodził by pewnie tygodniami, ale jakie korzyści dla społeczeństwa............ Zacznijmy decydować sami u lekarzy kto przy jakim badaniu chce z kim być. Przestańmy przyzwalać na pomiatanie i decydowanie za nas. Lekarz to tylko człowiek, i też omylny, i też ma swoje wady, - to czemu mielibyśmy robić wszytko co powie? Lekarz mówi "teraz muszę zrobić...." błąd - on nic nie musi ani Ty nic nie musisz. Zdaje sobie też sprawę, że dodatkowym problemem jest sytuacja w której lekarz wykorzystuje niewiedzę pacjenta i może nawet zadać pytanie ale w taki sposób, który sugeruje konieczność, brak innego wyjścia itp. Na koniec - nawet jeśli Lekarz Ci mówi: "teraz muszę zrobić xxx bo jak nie to jutro umrzesz - nadal masz prawo odpowiedzieć " po pierwsze to nic Pan nie musi, a po drugie to proszę mi wyjaśnić co chciałby Pan zrobić, dlaczego, na czym to polega, czy są inne metody, i czy czasem od tego to ja dzisiaj nie zejdę.A ja się zastanowię, doczytam, douczę, dopytam, i odezwę się w tygodniu:) pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pawel77
no i to łyżeczkowanie, NIE NIE i jeszcze raz NIE. po poronieniu, bez łyżeczkowania, mamy wspaniałego syna! I NIKT NIC NIE MUSI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OMG_____________
mam nadzieję że twój syn nie odziedziczył po ojcu skłonności do rozpisywania sie na 10 stron Forum to nie blog. Sie naucz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pawel77
" sie naucze" ale powiedz przeczytałeś całość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NomiX
No to ładnie. Ja generalnie mam PCO (policystyczne jajniki - brak owulacji), w ciąże to nigdy nie zajdę. Byłam dzisiaj u ginekologa powiedział mi żebym się wstrzymała z pójściem do szpitala, bo może samo się oczyści jeżeli coś tam jest nie tak. Okres mam już przed 2 tygodnie, od 4 dni mocny. Jak przeczytałam komentarze, to aż modle się żeby się okazało że tylko to PCO świruje mi w organizmie z tabletkami hormonalnymi. W życiu nie chciałabym przechodzić czegoś takiego, a mówił że jeżeli się pogorszy to trzeba będzie wykorzystać to skierowanie do szpitala... Jakby mi nie dali znieczulenia to bym doktorka tak strzeliła w papę że by się sam znieczulił. Współczuję wam dziewczyny i trzymajcie za mnie kciuki żebym tego nie przechodziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałam wczoraj łyżeczkowanie.Kobitki!Nic mnie nie bolało bo dostałam narkoze,po dwóch godzinach wsiadłam sama do samochodu i wróciłam do domu.Dzisiaj idę do pracy,bo czuje się super,jakby nic mi nie robili.szukajcie tylko dobrego lekarza a nie sadyste,który lubi jak kobiete boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja rodzilam w opolu
nie dosc ze tutaj nie dostaje nikt znieczulenia- chocby se chcialo zaplacic to jeszcze znieczulenia do tego cholernego lyzeczkowania nie dostalam...! moje pierwsze dziecko urodzilo sie 4 kilowe, zawiniete w pepowine a te szmaty jeszcze ja pociagnely zamiast zaczekac az z kolejnym skurczem urodze lozysko!! lyzeczkowanie jako ze nie mialam zadnego znieczulenia okreslam jako gorsze od samego porodu! nikomu tego nie zycze!!! baba skrobie cie jakby faszerowala indyka na swieto dziekczynienia, widzisz wszystko na swoim brzuchu bo przeciez macica nadal jest rozciagnieta!! nikomu nie polecam rodzenia w opolu- to przede wszystkim!!! a jeszcze dziecko mi wykapali przy otwartym oknie i 2 tygodnie w szpitalu z zapaleniem pluc!!!!!! i klamstwa na wypisie... jeb ac ta pieprzona polske, traktuja cie tu jak ostatnie go wno!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witajcieeeee
ja znam ten szpital jak własną kieszeń,byłam na każdym odzdziale i zgadzam się lepeij omijać ten szpital w opolu szerokim łukiem:(masakra:( jedyny oddział godny polecenia to odział patologi noworodków....ogólnie nie polecam rodzić w opolu,lepeij w krapkowicach lub strzelcach.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sarka30
Ja mialam tydz temu lyzeczkowanie ale najpierw srodki na wywolanie skurczy to bylo straszna kilkugodzinna meczarnia na lozku.dopiero potem dostalam kroplowke.zakrawiona cala lezalam.dopiero potem oczyszczenie zwane lyzeczkowaniem.Dlaczego nie mogli zrobic mi tego odrazu i zaoszczedzic bolu?Lekarz tlumaczyl to tym ze nie che uszkodzic szyjki macicy i dlatego dostane srodki na wywolanie skurczy.Myslalam ze nie bedzie juz po tym lyzeczkowania a bylo.O co tu chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po poronieniu nie trzeba łyżeczkować. Tylko lekarze idioci tak robią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za 3 dni
dziewczyny byłam w 11 tygodniu, okazalo się, że wg usg w 9 tyg serduszko przestało bić. Za 3 dni mam iść na usunięcie maleństwa. Wiem, żę nie ma być to metodą łyżeczkowa, a jakimś czms ma zostac wyssane. Mam miec narkoze i wczesniej dostane tabletke na rozpulchnienie intymnch miejsc. Lekarz powiedzial ze zabieg nie boli, po zabiegu tez. Mmo wszystko boje sie. Ta przykra wiadomosc dostalam wczoraj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za 3 dni
czy ktos miał tak wyjmowane martwe malenstwo???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szpilka_19-19
Witam, ja również jestem po takim zabiegu. Poroniłam w 7-8 tyg. ciąży. Ponieważ wcześniej lekko plamiłam brałam leki na podtrzymanie ciąży. Przy kolejnej wizycie okazało się jednak że nic z tego nie będzie i pęcherzyk jest za mały w stosunku do tygodni ciąży. Lekarz kazał odstawić leki i czekać na samoistne poronienie gdyż miało to być bardziej korzystne dla mnie i kolejnego poczęcia. Po jakimś tygodniu zaczęłam krwawić trwało to około tygodnia krwawienie było raczej bardzo słabe. W międzyczasie byłam na dwóch kontrolach. Okazało się jednak że bez zabiegu się nie obędzie gdyż nie wszystko zeszło, macica się oczyściła ale zostały w "ujściu" jakieś pozostałości. Zabieg przebiegł szybko kilka badań jakieś 15 minut głębokiego snu i było po wszystkim. Nie pamiętam nic i tego samego dnia wyszłam do domu. Od razu po zabiegu przestałam też krwawić. Mój pobyt w szpitalu nie był złym doświadczeniem. najbardziej irytowała mnie to że nie mogłam się od nikogo nic dowiedzieć. Wiedziałam że nie nie można współżyć bo czytałam w internecie ale nikt mi tego nie powiedział nie dostałam żadnych zaleceń. Zdecydowałam się na tel. do mojego ginekologa. Powiedział że nie mogę się kąpać tylko prysznic, nie dźwigać i nie przemęczać się ( dostałam 7 dni zwolnienia), jeśli chodzi o współżycie to lekarz powiedział że jestem normalną zdrową dziewczyną i nic nie stoi na przeszkodzie no i że w tej chwili w ciążę nie zajdę na pewno. Szczegółowo co dalej ma mi wyjaśnić przy wizycie kontrolnej. Strata jest ogromna ale sam zabieg i wszystko co go dotyczy przynajmniej w moim wypadku był do przeżycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aliriaera
Kobiety nie zgadzajcie się na to łyżeczkowanie. Nie bądźcie głupie. Macica po poronieniu sama się oczyszcza. To samo po porodzie. Ewentualnie można zażyć odpowiednie tabletki. Lekarze na zachodzie unikają łyżeczkowania, gdyż wiedzą że to zazwyczaj niepotrzebne i szkodliwe. Łyżeczkowanie niesie za sobą ryzyko powikłań. Poczytajcie o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×