Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lulu2008

NIEPŁODNOŚC???-nieudane starania o dziecko!

Polecane posty

corina mi też nie jest obojętne jak to się stanie i raczej nikomu nie jest to obojętne, aczkolwiek niektórzy chcą doświadczać macierzyństwa z zaciążeniem... mogą się wszyscy ze mną nie zgodzić, ale nie wydaje mi się, aby dziecko z adopcji, albo z innego dawcy było mniej kochane, jestem za wszystkimi możliwymi sposobami... dopóki jest macica albo dopóki plemnik w grze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika-ja nie mówie ze byłoby mniej czy bardziej kochane może i nie ale ja poprostu psychicznie nie dała bym rady poprostu nie czuje tego i już.Ja bardziej sie pogodze z faktem że jak sie nie udało to będziemy życ bez dzieci i tez spróbujemy byc szczęsliwi...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4mala dzięki za zaproszenie, ale nie będziemy kombinować i wynajmiemy sobie coś bo to potrzeba aż dwóch tygodni, a na pierwsza wizytę to raczej sama bym jechała, zawsze to mniejsze obciążenie finansowe... kliniki są bardziej wyspecjalizowane i mają większe zaplecze, i nie ma co się oszukiwać lecza tylko takie pary gdzie jest problem... ale prawda, że niektórzy lekarze są nastawieni na kasę i maja różne pomysły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kait no i oto chodzi, że nie dla każdego ta sama decyzja jest dobra, najważniejsze kierować się dobrem wspólnym, i dyskutować z drugą połówką:) mam nadzieję, że jednak takie problemy nie dosięgną żadnej z nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kazika, ja myślę, że każdy przypadek nieporozumień w związku jest inny i czasem dziecko to świetne rozwiązanie i zmienia związek na lepsze. Sama znam takie osoby, które prawie się rozstały a przyszła ciąża i wszystko się poukładało. Ludzie są nieraz za bardzo sfochowani żeby się godzić i za leniwi żeby walczyć o siebie. Potem często żałują ale jest już zazwyczaj i za późno i za głupio żeby się "złamać". Kiedyś było tak, ze jak młodzi się kłócili i rozstawali to matki się w sprawy mieszały i często godziły młodziaków :) Teraz już tak nie jest. "Starsi" się nie wtrącają w życie dzieci. Ale ja myślę, że to czasem jest potrzebne..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam, że jeśli mieć dziecko "z ciąży", nie adopcyjne, to tylko własne, swoje i partnera. Dla mnie to by była katorga nosić w sobie dziecko jakiegoś innego faceta, dawcy, czy też żeby mój mąż miał np. wynająć jakąś babę, by nam dziecko urodziła i potem oddała. Masakra jakaś. Dla mnie nie do przyjęcia.Albo swoje, albo kompletnie nie swoje, czyli adoptowane, to jest dla mnie wyjście. Jak bym miała wybrać być bezdzietną, albo doświadczyć ciąży, ale tylko z nasieniem dawcy, to bym wybrała bezdzietność.Mówię prosto z mostu, dla mnie dawcy i wynajmowanie brzucha to już grube przegięcie nie do przyjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika co do wykrycia zylakow, to maz poszedl do lekarza ten go pomacal i stwierdzil ze ma zylaki, ktore trzeba zoperowac, moj pokazal chyba wyniki 1 badania nasienia gosciowi, ale co bylo najpierw czy diagnoza czy obejrzenie wynikow i zawyrokowanie ze to zylaki powoduja to ci nie umiem powiedziec. potem poszedl do drugiego i potwierdzil diagnoze pierwszego. kazal mu zrobic jakies badania i klasc sie pod noz. to ordynator jednego z najwiekszych szpitali u nas, wiec moj niby wierzy ze wie co mowi i robi nie wiem czy bylo macanko-chyba tak, natomiast nie bylo zadnego usg u tego ordynatora, wiec dlatego ja nie wiem co o tym sadzic. jak sie dopytuje m jak wygladalo badaie i przebieg rozmowy to sie na mnie zlosci i wkurza sie ze chce znac szczegoly jego badania a to jego intymna sprawa...no i badz tu madry i pisz wiersze... jak ja mam sobie wyrobic zdanie na temat tych badan i leczenia i operacji jak on mi nic nie chce dokladnie powiedziec, bo uwaza ze te szczegoly sa nieistotne. no a swoja droga kto wysyla na zabieg, bez zrobienia podstawowego badania? moze te zylaki nie sa na tyle rozlegle zeby je wycinac? najprosciej powiedziec ze jest jakis zylak i to na pewno powoduje ze plemnikow brak. moze tak byc ale nie koniecznie.... ale kuzwa by chociaz jakos bardziej sensownie i konkretnie z czlowiekiem pogadali:( a dla mnie to wazne czy on go zbadal i sam wyczol ze cos tam jest nie tak, czy po prostu zafasowal 150 zł i tylko przeczytawszy wyniki powiedzial ze tak jest i tyle chcialo mu sie w temacie dzialac. no ale moj uwaza ze przesadzam...wiec nie wiem jak ja sie mam wziac do dzialania, jak on uwaza ze nie musze tak dokladnie wszystkiego wiedziec. no i wlasnie przez to szlag mnie trafia i odniechciewa mi sie tych calych staran generalnie zylaki powoduja podgrzanie temperatury, co powoduje ze plemniory gina tudziez sie nie wytwarzaja, bo dla nich robi sie za goraco. tak na szybko znalazlam co mi moj dal do czytania ostatnio na temat rezultatow po wycieciu zylakow: Wyniki leczenia Poprawa stanu nasienia następuje u około 70 - 80 % operowanych mężczyzn, brak poprawy notowany jest u około 15 - 20 %, zaś pogorszenie stanu nasienia obserwuje się u około 5% chorych poddanych zabiegowi. Odsetek zapłodnień po leczeniu operacyjnym waha się w granicach 40 - 55% operowanych - jest zatem niższy od obserwowanej poprawy stanu nasienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak naprawde najbardziej mnie wkurza to ze on jest malo dociekliwy. lekarz mu cos powie i on w to slepo wierzy, nie pojdzie do innego porownac co powie, a jak juz pojdzie to od razu powie co mu inny lekarz powiedzial i do dupy z takim porownywaniem diagnoz. a lekarze jak widza ze ktos nie docieka nie pyta to zlewaja. jak byl w szpitalu na operacjach to mnie tez chcial jego lekarz zbywac, ale jak mu raz i drugi pokazalam ze wiem o czym rozmawiamy to ciut zmienil zdanie i musial mi wszystko dokladnie przedstawiac. ja zadaje duzo pytan, bo mnie to interesuje, musze wiedziec co i jak i dlaczego, w koncu to moje zdrowie wchodzi w gre. a ten tylko kwituje"tak powiedzial i tak widocznie jest" i koniec tematu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarina dokładnie, każdy przypadek jest inny... ja znam z moim rodzicami... chcieli się rozstać ale moja matka zaszła w ciąże, wzięli ślub, po 7 latach męki dla wszystkich wzięli rozwód, dziecko jednak nie naprawiło związku... no ale każdy przypadek jest inny, wiadomo jak to w życiu... ludzi się kłócą i spinają bo nie mogą zajść i nagle zachodzą to wiadomo, że to buduje związek, ale skrajnie w drugą stronę: ludzie się kłócą bo np on ma kochankę, to trzy ciąże tego nie naprawią... każdy ma indywidualnie... marzenie nigdy się nie dowiesz czy to byłaby katorga czy nie i nie życzę Ci takich dylematów ani żadnej kobiecie, a w tej kwestii się wypowiedziałam i nie zmienię zdania:) dla jednego dziecko z dawcą to jest wielka miłość, że drugie na coś takiego się decyduje, a dla innego jest to niedopuszczalne... i tak mi się przypomniało, że niby co piąte dziecko ma innego ojca niż mąż matki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kait, mam nadzieje ze ten urlop naprawde pomoze..jesli nie to nie wiem...chyba za duzo mamy na glowie, za duzo niepowodzen...i jestem tak tym wszystkim zmeczona ze nie umiem wykrzesac z siebie energii zeby walczyc o to, zeby chociaz miedzy nami sie nie psulo przez to wszystko co nas spotyka. mysle ze m ma podobnie. ale jakos musimy sie zmobilizowac i wrocic do normalnosci, znalezc na to sile i sie nie poddawac, bo bedzie kaplica. co do "obcych" dawcow, to mi sie wydaje ze moze od obcego faceta zgodzilabym sie na nasienie, ale juz noszenie naszego dziecka przez inna kobiete to juz nie.... dlatego ze przez te 9 miesiecy jednak ta kobieta nabiera takiej wiezi z dzieckiem, ze bala bym sie ze ona go nie odda, a z 2 strony nie wiem czy bym sie nie czula ze zabieram tej kobiecie dziecko, ktore powinno byc z nia...nie wiem, mam w tym temacie mnostwo przemyslen ostatnio i to przeroznych i nie mam wyklarowanego zdania... my sila faktu przez najblizszy dlugi czas nie bedziemy sie starac, bo poki m nie podda sie operacji, potem z pol roku czekanie czy poprawa nastapila, to nie mamy co marzyc o dziecku. musimy sie dogadac co robimy, na co sie godzimy a na co nie, zeby ustalic jasno plan dzialania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corina też tak mam, wkurza mnie jak mnie zbywają, tak sobie pomyślałam, że może ta cała operacja na te żylaki to takie coś jak HSG u kobiety... teraz tak sobie wykminiłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corina a skąd twój wiedział, że ma iść do lekarza??? sory jak męczę temat, ale jak mojemu gionowi zasugerowałam, żeby mój poszedł do lekarza to mnie zrypał, że go na stres narażam.... i tak nie wiem, w którym momencie to wychodzi, że facet ma iść na te badania, bo szczerze jeśli to taki stresujące to wolałabym, żeby na darmo go nie macali... po przemyśleniu zgadzam się z coriną co do matki zastępczej... też w sumie nie wiem czy to w porządku moralne.... niby u mnie wszystko w porzo więc rozkminiam coś co mi nie grozi, a to już jest bez sensu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika, poszlam do gina, zrobilam podstawowe badania, usg chyba monitoring mi zlecil tez i kazal tez mezowi isc zbadac nasienie. od buta jak tylko sie dowiedzial jak dlugo sie staramy i jak popytal o mnie i mu wyszlo ze raczej u mnie "z opowiesci" wynikalo ze raczej jest ok. zlecila mi wprawdzie badania hormonow i podstawowe badania typu toxo, krew, przeciwciala itd standardowe przy staraniu sie o ciaze, ale od razu i meza skierowala. tak ze nie rozumiem glupiego gadania, ze meza nie nalezy stresowac... moj dostal jeszcze wymaz z cewki do zrobienia (bolesniejsze i jeszcze mniej przyjemne nic oddanie nasienia) i chlamydie-chyba bo tego nie na 100% jestem pewna i jeszcze hormony a zylaki to nie wiem przy ktorej wizycie zostaly wykryte i na jakim etapie naszego lazenia po lekarzach. czy juz przed 1 badaniem nasienia wiedzielismy ze sa, czy dopiero jak poszedl po otrzymanou tych wynikow, naprawde nie pamietam...bo w sumie to ja bylam u 2 ginow na kilku wizytach i on chyba u 2 czy 3 lekarzy i co ktory stwierdzil i kiedy to bylo to juz mi sie chrzani:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedno....dla kobiety rozkladanie sie co raz to przed nowym ginem w poszukiwaniu jej niedoskonalosci i niemoznosci zajsica w ciaze nie jest stresujace i pozwalanie sobie grzebac tu i owdzie?😠 szczerze to jakby moj gin mi wyjechal z takim tekstem to chyba bym go zadzgala, co za durnowate teksty mi zapodaje maz juz wysluchal poematu w tej sprawie bo tez mi twierdzil ze dla niego te badania sa krepujace i dlaczego ja kaze mu je robic. tak ze kazika jak twoj nie byl jeszcze na zadnych badaniach to zmien gina, albo sami zrobcie podstawowe badania, to bedzie dobry poczatek zeby miec pelniejszy obraz Waszej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Corina jak Cię czytam to jakbym siebie słuchała. W końcu odnalazłam tę, której mąż też ma żylaki. U mnie sytuacja ma się tak, że wykryli je bo M poszedł do lekarza z powodu bólu jąder, który to bardzo mu przeszkadzał. U lekarza (z tego co wiem) dowiedział się, że można operować gdyby bardzo mu to przeszkadzało, ale w zasadzie nie trzeba bo zawsze jest ryzyko popieprzenia czegoś co poprowadzi do bezpłodności. Wiec M jak uslyszał, że nie trzeba to cud boski się wydarzył i przestało go boleć. Temat umarł. Wrócił przy staraniach o dziecko, my co prawda nie robiliśmy jeszcze badań nasienia, ale ja podejrzewam, że jest kiepsko przez te żylaki. Więc z ewentualną operacją jeszcze poczekamy, no i właśnie Corino chciałam Cię zapytać jak Wy stoicie z tym tematem. Bo ja się naczytałam na nasz-bocian i widzę, że to 50/50 raz się udaje raz wręcz odwrotnie. Ale są i przypadki, że z żylakami luzik zachodzą babki. Bo to nie do końca jak HCG bo one nie blokują nasieniowodów z tego co wiem, tylko przepływ krwi i podnoszą w efekcie temperaturę co prowadzi do przegrzania jader i padnietych plemników. Aha i ja sobie myślę, że trzeba pogadać z mężem i to nie raz ale nie narzucając swoje zdanie (idziesz sie badać i ch*j)- przynajmniej nie od razu:P Ja zauważyłam, że od kiedy gadamy na spokojnie i staram się od jego strony na pewne sprawy popatrzeć, łatwiej nam. Mój M myśli, że nie może okazać żadnej słabości, a jak są trudne tematy (np badanie nasienia czy operacja) to woli o nich nie myśleć, żeby się nie stresować. Oni, Corino chyba już tak są skonstruowani wiesz?:) Więc ja wiem i my tu wszystkie, ze ster akcji potomkowej jest w naszych rękach tylko zgrabnie trzeba z M pogadać, ja zapytałam wprost czy się boi, że się okaże że nie może mieć dzieci i jak przytaknał ( z wielkim wysiłkiem) to powiedziałam mu, że nie umnijeszy to w moich oczach jego jako mężczyzny i że będziemy się wtedy starać inaczej:) Ulgę widziałam w jego oczach. Ja mam jedną receptę na dobry związek rozmawiać dużo i spokojnie przede wszystkim, no plus dobry seks, wygłupy i czasem od siebie odpoczynek:P Nie chcę tu się mądrzyć i dawać rad, ale jakbyś pogadała z M nie tyle o planie działania, czy kolejnych badaniach tylko o Waszych odczuciach i obawach zrobiłoby Wam to dobrze. Założę się, że jest kiepsko bo On myśli, że Cię zawodzi, więc nie porusza tematu, Ty myślisz, że ma gdzieś starania więc chodzisz markotna, Ty jesteś zła On jest pewny, że na to, że z nim coś nie tak, itp. Kawę mu na ławę, i najlepiej o tym co czujesz Ty:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tzn mój miał robione plemniki i wyszła kupa, i lekarz dopiero na moje usilne prośby kazał mu łykać, witam. A+E, L-Karnitynę, jeśli chodzi o mnie to mi się to od początku nie spodobało bo jak coś jest źle to chyba nie daje się tylko witamin.... zresztą do androloga pójdzie bo już podjęliśmy taką decyzję... i tak sobie myślę, że już nie dla tej płodności ale chyba jak z plemnikami coś nie tak to facet powinien iść do specjalisty bo może jest to następstwem jakiejś choroby.... nie rozumiem postawy tego lekarza dlatego idziemy na konsultacje do innego, a jeśli będziemy robić in vitro to u 4malej w miejscowości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kaziko dobra decyzję zawsze trzeba sprawdzić u androloga. Ale niekoniecznie musi być to spowodowane chorobą, może być cały szereg czynników dieta, fajki, jazda samochodem po kilka godzin dziennie (jajka zgnieciona czyli przegrzane) ciasne galoty, gorące kąpiele, laptop na kolanach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MDaisy no właśnie mój mąż prowadzi taki tryb życia, że plemniki powinny być zdrowe i radosne... wysportowany, lubi jeździć na rowerze, tenis, siatka, do pracy najczęściej łaził na piechotę lub rowerem, je zdrowo:) jajek nie przegrzewa, jest szczupły i gatki zawsze luźne, i fajek nie pali.. w sumie jest prawie idealny nie wiem czego ja się czepiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WOW! I jeszcze powiedz, że gotuje to chyba się na niego zaczaję;) Z moim jest kicha, wozi dupę autem w ramach pracy, sporty uprawia i bokserki nosi, ale pali no i ma te cholerne żylaki. Dlatego ja się nastawiam na to, że może armia być zdechława. A on to pewnie podświadomie wie i boi się badań. W czwartek wypytam gina, zmęczę o badania hormonów dla mnie i o tą endometriozę popytam. To będzie mój krok zobaczymy co dalej. A a propos badania żylaków to niezbyt to miłe, bo majdał mu sprzętem lekarz i z tego co wiem, bez palca w tyłek też się nie obeszło:( ale to i tak lepsze niż stretching na fotelu co miesiąc i kawał plastiku lb metalu w...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MDaisy nie ma co się licytować ale masz rację wolałabym, żeby mi ktoś jajka wymacał i nawet palca w tyłek włożył, niż przejść np procedurę monitoringu, nie mówiąc o HSG, laparoskopii czy laparotomii... czasami gotuje, ale ni oddam, mój Ci on i już:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daisy podoba mi się Twoje NAPRAWDE rozsądne podejście do związku. Powiem Ci, że ja np. jestem i fajna do życia i niefajna. Nieraz się sfochuje jak małe dziecko i chodzę obrażona i urażona w najwyższym stopniu. Mój już się nauczył trochę ze mną postępować- czyli np. jak ja się sfochuje to zaraz żeby mi przeszło to mnie bajeruje i nazywa księżniczką. I muszę Ci powiedzieć, że to działa i to odrazu. Kiedyś- jak mieliśmy początki to potrafiliśmy się przez tydzień nie odzywać do siebie o jakąś bzdurę. Teraz potrafimy się przeprosić po dosłownie paru minutach i nie brać do siebie wszystkiego. Ten mój to pierwsza osoba w życiu w stosunku do której i ja nauczyłam się podchodzić "kompromisowo" i przymykać oczy na pewne sprawy. I zgadzam się z Tobą, że rozmowy to lekarstwo na rozwiązanie wielu sytuacji i jeśli się pogada to można naprawdę zrzucić worek kartofli z garba. Chociaż do końca jeszcze nie umiem się przed nim w pewnych kwestiach otworzyć to wiem, że to przyjdzie z czasem bo się wciąż tego uczę. Fajnie, że pogadałaś z mężem- napewno mu uulżyło. Bo faceci to chcą być wciąż maczomenami i praktycznie nie są w stanie przyznać się do jakiejkolwiek słabostki. Taka już ich natura. Ja swojego nie moge zapędzić do badań. Co prawda prosiłam go dopiero raz tak naprawdę i obiecał, że pójdzie ale jakoś mu sie nie spieszy bo pewnie podświadomie wyrzucił to ze swojego procesora i będę mu musiała przypomnieć- a nie lubię wiercić dziury w brzuchu o coś o co nie powinnam. Sam powinien pójść gnojek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dobra, jakoś postaram sie z tym pogodzić:) Oczywiście, że nie ma sie co licytować, tylko tak o tym napisałam, bo też mnie wkurza, że lekarze nie chcę faceta stresować, a babki non stop kolor majdają nogami... widzę, że pisałyście o teściowych, ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że moja daleko a poza tym jest b. miła. Co nie zmienia faktu, że za cholerę nie chciałabym z nią mieszkać. Za bardzo sobie cenię wolnośc latania z gołym tyłkiem po chacie:D I też uważam, ze moze to nie wina zjawiska pt teściowa - te wszystkie konflikty- tylko relacji obcy ludź-ja. Wiele razy w życiu dzieliłam mieszkanie ze znajomymi i wiem, że nawet z najlepszej przyjaźni robi się kupa gdy zderzą się dwie różne osoby, przyzwyczajenia, itp. A teściowe w dodatku często w dobrej wierze chcą dopomóc, poradzić, a ja mam alergię na dobre rady cioci kloci i nawet jak moja mama za bardzo próbuje się wtrącić ucinam od razu. Co nie zmienia faktu, że podziwiam Marzenie - jeśli teściowa jest sama, rzeczywiście cieżko by było ją zostawić samą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarina, dzięki:) Ja sie długo tego uczyłam, co tu wypisuję, miałam etap nawet nie księżniczki tylko Fochmenki Histerycznej Rozpierduchy - awantury, płacze, wyprowadzki... Ale u tej pani psych do której kiedyś chodziłam nauczyłam się takiej mądrej rzeczy, zeby zawsze próbować patrzeć od drugiej strony na temat, głębiej, nie przyjmując automatycznie, że ktoś coś robi przeciwko mnie, albo złośliwie. I takie podejście sprawiło, że spokojniej mi się żyje, tak jakby otworzyły mi się oczy. Np. kiedyś stwierdziłabym, że M ma w dupie i mnie i dziecko i związek bo nie chce na badania. A teraz wiem, ze się boi. Może jak go trochę wesprę to sie tak przed emeryturą zdąży doczołgać:D I co do przypominania, Katarina męcz go męcz, jak już tu zgodnie ustaliłyśmy, to małe dzieci są...pewnie też ma stracha, co wyjdzie wiec bedzie unikał tematu.łagodna perswazja chyba będzie skuteczna:) Ja odroczyłam temat do pełnego roku starań, jako, że szukam pracy na razie mogę wrzucic na luz. Maczomeny o tak tak, mój się nigdy nie przyzna do swoich lęków, jakby mu to miało męskość odebrać, ale ja czasem (jak mam dobry dzień i się kłócić nie chcę:))rozgryzam to jego drugie dno i jak wie, że nie musi się bać utraty oblicza przede mną to mięknie. No a czasem wręcz przeciwnie, ale to juz zewnętrznie:D:D;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane :) Tak sie dziś na dyra zdenerwowłam, ze cały obiad zwymiotowałam ( Powiedział innym, ze ja nie pojechałam na oboz, bo mam fochy jakies. DUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUPEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEK!!! Ech, zła jestem i mnie przez to mdli strasznie. dziewczyny, ja jeszcze nic nie mam dla maluszka-tylko jedno body kupione dla zartu po USG, bo tam było napisane I love dady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak mówicie o tych facetach i ich obawach chyba powinnam dołaćzyć bo jak wiecie jego 2 lata tamu nie wyszły zadobrze więc teraz ponowiłam temat i sie okazało że cos sie zaczyna krzywic ze niby spoko ale..;/i wyszło oczywiscie ze sie boi tego że jak wyjdą jeszcze gorsze to sie zdołuje na maxa a tak to jak stwierdził"człowiek żyje i sie ciągle jednak łudzi"na plus...faceci...no trzeba do nich tez mieć cierpliwośc ale my tez własnie jestesmy czasem obrażonymi"księżniczkami";)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lulu, to faktycznie bakłażan z tego Twojego dyrektora. Hak mu w smak i kotwica w plecy. :D Co do rzeczy dla dziecka to ja mam już pół szafy. Kurde, moja Mama się rozszalała jak dzika i aż boję się co będzie później. :D A, że Mama do biednych osób nie należy to tym bardziej się boję. :) Dziś przyszedł laktator z Allegro, też od Mamy. :D Już mam 6437576357 kocyków do wózka, łóżeczka, na polanę i do auta. :D Mam butelki, wyparzacz do nich, ręczniczek kąpielowy, 15 par skarpetek itp., itd. :D Ja się bardzo cieszę z tego wszystkiego, tylko boję się gdzie to pomieszczę. Mąż z Teściem znów szafę będą musieli zrobić. :D Kaziko, moja Teściowa jest udana z tymi szmatami i reklamami z Media Markt. A dziś zwróciłam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Ma na meblach kryształy i są one poprzykrywane karkami do drukarki. To tak, żeby się nie kurzyły. :D A ostatnio jak Mąż przywiózł mi ciasto od Niej to rozpakowanie go zajęło mi pół dnia. Uwierzycie, że było ono w 11 (!!!) reklamówkach jednorazowych. Bo każda kolejna reklamówka pewnie chroniła przed kolejną. :D Jednak kurde, ogólnie z Niej dobra kobieta jest i poszła by za mną w ogień, więc Jej to wybaczę. Na szczęście z Nią nie mieszkam, więc se może wytapetować cały dom ulotkami z Obi. :D Teściowa mi też dziś doradziła, że powinniśmy dać dziecku dwa imiona, bo tak się daje. A ja mam jedno, moja Mama i ojciec też i jakoś żyjemy. W sumie po chuj dwa imiona, to jest tylko problem z wypisywaniem wszelkiego rodzaju wniosków itp. I tak się tego drugiego imienia nie używa. :) Co do badań facetów to jak słyszę, że on się biedny musi stresować, bo mu raz pogrzebią w czesterze to mi wątroba gnije. Kurde, baba to jakoś może i musi wiecznie leżeć z rozwaloną dzierżysławą na fotelu i to jest oki, a jak księciuniowi raz trzeba łapę w gacie wsadzić to wielka tragedia. Mój się nawet spisał, jeśli chodzi o badania. Grzecznie se dał pogrzebać (miał nawet wymaz z cewki robiony) i nie narzekał. Mówił tylko, że trochę bolało, ale zniósł to grzecznie. :) Corino, masz ciężką sytuację i w sumie ciężko cokolwiek doradzić. Na pewno musicie szczerze porozmawiać, nie ma innego wyjścia. Bo z tych całych starań o dziecko i Waszych marzeń zrobi się tylko rozsypka w związku, którą potem może być ciężko naprawić. Rozmowa to podstawa, jednak spokojna i rzeczowa, bez oskarżeń. My na początku naszego związku też toczyliśmy niezłe boje, najczęściej o pierdoły. Nie potrafiliśmy pogadać, tylko od razu skakaliśmy se wzajemnie do oczu. Najczęściej każde z nas nie wiedziało o co drugiemu w ogóle chodzi. Były tylko niepotrzebne niedomówienia. Jednak z czasem opatentowaliśmy sobie wzajemną instrukcję obsługi i już jest dobrze. :) Twój Mąż dodatkowo na pewno ma przekonanie, że jest beznadziejny i, że zasługujesz na takiego, z którym możesz mieć dziecko. Ja myślę, że jego podejście do badań nie wynika z olewki, tylko ze strachu, że Cię straci, bo zawiódł. Musisz mu mówić, że jest dla Ciebie bardzo ważny i, że obojętnie co się stanie będziesz przy nim. Musi też wiedzieć, że jego męskość w Twoich oczach wcale nie zależy od posiadania potomstwa. Dla faceta problem z płodnością jest jedną z najbardziej stresujących i poniżających sytuacji. Dlatego tak ważne jest, abyście się wzajemnie nie pogubili i nie oskarżali. Ja z moim miałam taki problem, że dawniej jak dostawałam kolejny okres albo jak okazywało się, że inseminacja jest nieudana to się do mnie przestawał odzywać i chodził jakiś taki obrażony. Nawet kiedyś Mu powiedziałam, że nie podjęłabym się więcej zabiegu właśnie przez Jego szczeniackie zachowanie. Powiedziałam Mu też, że jak dostaję kolejny okres, to cierpię podwójnie, bo nie dość, że siada mi psychika to jeszcze fizyczność przypomina mi o tym jaka jestem beznadziejna. Po tej rozmowie mój Mąż zmienił się o 180 stopni i zrozumiał, że przez niepowodzenie nie można się obrażać. Potem było już tylko lepiej. Także mam nadzieję, że i Wam uda się jakoś dogadać i będzie wszystko dobrze. Trzymam kciuki. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczynki! :classic_cool: Ale dzisiaj miałam słabą noc a właściwie ranek. O 4 rano moja kicia już postanowiła, że czas wstawać. Zamknęłam ją w łazience bo naprawdę byłam nieprzytomna ale tak miauczała, że musiałam ją wypuścić. Potem wpadłam na szatański pomysł i nalałam wody do spryskiwacza. Ale były zdziwione jak po wejściu na łóżko witała ich woda :P. Trochę "zmoczyłam" łóżko ale pospałam do siódmej. Co do ciężkich poranków to chyba już jestem przygotowana na dziecko w tej kwestii:) Nic mi się dzisiaj nie chce.. Wczoraj oglądałam Kac Vegas. Niezłe, uśmiałam się mocno. Polecam. Klempa jak tam Twoja kicia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Corina, mnie też czeka batalia z moim o te badania. Kurcze, mam nadzieję, że wkońcu pójdzie je zrobić bo tak to stoimy w miejscu...:( Daj znać jak już z nim pogadasz, czy Ci się uda coś wskórać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co, ja mojemu trułam o tych badaniach już dawno temu i wiecznie było echo, w sumie dopiero po pobycie w szpitalu jak go poprosiłam, żeby zrobił przyjął tą wiadomość na klatę bez szemrania, więc mam zamiar kuć żelazo puki gorące:) oj lulu biedna ty z tym dyrektorem pacanem, nie wiem czy niektórzy się rodzą z predyspozycjami do bycia idiotą czy przychodzi to do nich wraz ze stanowiskiem.... Klempa nie obrażaj bakłażana bo ja uwielbiam bakłażki, w szczególności z grilka:) corina czasami się przecenia rozmowę jako jedyny środek komunikacji ale patrząc po sobie warto pogadać, życzę powodzenia w dotarciu do skorupki:) Katarina oj Ty zła pancia, jak mogłaś biednego kotka zamknąć w łazience??? słyszałam o tym Kac Vegas poczekamy aż będą grali w naszym starym kinie i się wybierzemy, czyli za jakiś miesiąc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×