Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gfdfg

jestem złą osobą, ucieszylam się z....

Polecane posty

Gość gfdfg

W podstawowce i liceum do klasy chodzilam z dziewczyną. W podstawówce nawet się przyjaźniłyśmy, ale w liceum zaczelo się robić niedobrze. Źle mnie traktowała, dokuczała mi, plotkowala o mnie, mówila straszne rzeczy. Marzylam by szkoła się skończyla, abym mogla "rozstać" się z nią. Naprawdę dużo krwi mi napsuła i nieraz płakalam przez nią. Po zdaniu matury mialam ochotę skakać ze szczescia - nie tylko dlatego że skonczylam szkołę, ale dlatego że w koncu mogłam się od niej uwolnić. Potem ona poszła na studia gdzieś tam, ja do innego miasta i nasze drogi się rozeszły. Wprawdzie moja mama przyjaźni się z jej matką, ale to mi już nie przeszkadzało. Ania (tak ją nazwijmy) wyszła b. szybko za mąż. Wyszła za mąż bardzo bogato. Kupili dom w jednym z największych polskich miast, tak po prostu - z dnia na dzien. Duzy, 2-piętrowy dom. Potem urodziła syna. A mi wszyscy stawiali ją za przyklad - jak to się świetnie ustawiła, a ja do ślubu się nie spieszę, jakie to ma śliczne dziecko, ile to ma pieniędzy, jakiego bogatego męża itd, a we mnie to powodowało jeszcze większą nienawiść do niej. Po 2 latach urodzila drugiego syna. Wczoraj się dowiedziałam że jej syn (ten młodszy, ma kilka mscy) umiera. Tzn. prawdopodobnie nie umrze, ale czeka na przeszczep nerki i leży w szpitalu. Były już jakieś operacje. I dochodze do sedna... w pierwszym momencie się ucieszyłam. Śliczna, boagta Ania ze swoim idealnym życiem, idealnym mężem, idealnym domem i idealnymi dziećmi - ma problemy. Odczułam w środku dziką radość. Potem było mi strasznie głupio, przed samą sobą... Jestem złym człowiekiem, ucieszyłam się z nieszczęścia kogoś innego. :( Samego dziecka mi szkoda, moja radość nie była z powodu jego krzywdy... Czy ktoś z was kiedykolwiek odczuł radość z powodu cudzego nieszczęścia i czuł się z tego powodu winny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi sie zdarzylo
baaa nawet marzy mi sie po nocach ze wielkie nieszczescie spotyka osobe ktorej nienawidze... tylko ze wcale nie mam wyrzutow sumienia, ja to dopiero jestem zlym czlowiekiem... jakby morderstwo lub pobicie nie bylo karalne hmmm zastanowilabym sie nad tym :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:o Aż tak nie było, ale jestem w stanie zrozumieć Twoją pierwszą reakcję, musiałas odreagować. A w sumie współczuję Ci, że życie zmusiło Cię do tego, aby poczuć się aż tak złą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delikwent Wyksztalcony
mi sie zdarzylo ... kocham Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry, ale to pzresada myślałam, że się ucieszyłaś, ze ją mąż złapał na zdradzie, albo cos takiego, ale to co piszesz jest wstrętne sa granice, jak moja była przyjaciółka studiowała o 3 lata za długo przez bumelanctwo to owszem, miałam satytsfakcję, ale jak ciężko zachorował jej ojciec, który cynicznie próbował naciąć kogoś mi bliskiego na niezła kasę i prawie mu się udało ciężko zachorował, to było mi zal, jets zal, moge go sobie nie szanować z wielu pwoodów. ale choroba - nie mówiąc o śmierci dziecka - to coś poza wszelką granica może po prostu jesteś młoda - choć ja jak raz też, ale w tym sensie, że nic baardzo strasznego Ci się nie zdarzyło i życzę Ci, żebyś nigdy nie musiała zrozumieć, jakie głupoty wypisujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykladowca
Hej! Forumkowiczko. Twoja reakcja jest najzupelniej normalna, tak jak i Ty jestes. To typowa rekacja ale nie zmienia Twojego myslenia, sumienia. Naprawde nie ma sie czym przejmowac. Ty zupelnie nie masz wplywu na tamta sytuacje. Widocznie od tamtej osoby tyle zlego Cie spotkalo i jeszcze tamto nie znalazo swojego ujscia.A chcesz sie z Nia pogodzic? Moze chcesz wyciagnac reke, napisac, pocieszyc. Moze skonczy sie tylko na rozmowie i obie poczujecie sie lepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko topiku - niewielu jest ludzi ktorzy potrafia sie przyznac do tego co Ty - ze ucieszylas sie choc na chwile z czyjegos nieszczescia. Myzle zatem ze jestes nie zla a szczera osoba. To bardzo wazna cecha - umiec byc szczerym z sama soba. A pomyslec o kims kto nas skrzywdzil, zranil - kazdemu z nas sie zdarza. Tylko - jak juz wspomnialam - niewielu z nas ma odwage sie do tego przyznac. To jest pierwszy odruch (a czyz nie zyczymy zeby cos niemilego spotkalo naszych nieprzyjaciol? To odruch, zlosc, poczucie krzywdy i pragnienie \"wyrownania rachunkow\") - szczerze mowiac nie dziwie sie ze tak zareagowalas po tylu latach tluczenia Ci do glowy ze Ania lepsza, Ania to czy tamto i jej zachowania wobec Ciebie. Pewnie ja bym tak samo pomyslala - a i niejeden z nas. Jestesmy tylko ludzmi, mamy swoje slabosci i myslimy o innych zle. O nas tez ktos zle mysli. I takim sposobem jest rownowaga ;) Bo tak naprawde nie sadze ze jej zle zyczysz - tylko tak w pierwszej chwili jako odpowiedz z opoznieniem na przeszlosc z nia zwiazana - co zreszta pokazuje ze nie byly to dla Ciebie mile przezycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ludzie, ale ona pisze o radości z możliwej smierci kogoś - nie ważne jaki wiek, wazny stopień pokrewieństwa są chyba granice włąsnych kompleksów??? jest wiele osób, za którymi nie przepadam i cieszę się z ich małych potknięć, ale cieszyć się ze śmierci albo choroby??? nie rozumiem, kim trzeba być, żeby tak było, jak zwierzęta a poweim, że mam osoby, których nie lubie, nie żyję WCALE w harmonii ze światem; ale chyba na tyle mogę na sobie polegać, żeby pewne nieszczęście nie musiały mnie cieszyć ibyło mnie stac na współczucie nawet wobe cwrogów - a mam ich paru u szczerze ich nie lubię - ale to też luzie, sa granice; zresztą życzę im dobrze, bo nic mi od tego nie ubedzie, ich sukces nie jest moją porażka, moim sukcesem jest to, co robię jak sobie pomyslę, że ktoś by mógł się cieszyć ze śmierci dziecka albo kogoś mi bliskiego, do tak, pour la hec, to mnie mdli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
asiula - mysle ze to nie jest tak swiadoma mysl, ktora sie rozkoszujemy, tylko taka nagla, impulsywna, ktora wyskakuje, mimo ze sumienie nam mowi, ze to paskudne uczucie, ale nie potrafimy go stlamsic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykladowca
Twoja nietolerancja, droga Aniu, agresja i niezrozumienie ludzi tak samo mdli albo i bardziej. Zyjemy w takim swiecie ze ludzie nie sa idealni, jest to malpiarnia w ktorym np. 80% kobiet wychodzi za maz nie z milosci, 80% facetow tzw. zdradza, nieszczerosc jest na porzadku dziennym, itp. Wiec zeby cos z tym zrobic, trzeba sie starac zrozumiec drugiego czlowieka jaki jest a nie chowac glowe w piasek i twierdzic ze jest inaczej. Kiedys pisalem ze 1/3 dzieci spotyka sie z molestowaniem. Nikt w to nie wierzyl ale statystyka nie klamie. Tak samo jak np. to ze w 25% ciaz po gwalcie ojcem dziecka jest maz, itd. moglbym Ci wiele rzeczy przytoczyc co moze by obalilo Twoj swiatopoglad ale nie o to chodzi. Autorka wykazala sie szczeroscia i jest to typowa i zupelnnie normalna rekacja. Ty tego nie rozumiesz, jestes zjadliwa i to tez mozna zrozumiec. Ale uswiadomie Ci jedno. Jesli Twoje zasady sa dla Ciebie wazne, chcesz je krzewic wsrod "ludu" to swoja postawa, niestety stanowisz ich swoista antyreklame.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamithea
Tak naprawdę nieszczęscie ne dotkneło twojej "przyjaciólki", lecz jej dziecka, czyli zupełnie innej osoby. Teraz pytanie: a skąd wiesz, że przyjaciółka czuje się z tego powodu bardzo nieszczęsliwa? Może dziecko jest jej obojętne. Tak bywa, szczególnie u osób, u których kariera i pieniądze wysuwaja się na pierwsze miejsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
drogi Wykładowco! 1. nie mam akurat na imię Ania:) ale też ładnie 2. tolerancja nie może oznaczać przyzwolenia na wszystko - jeśli chciałbyś byc konsekwentny, musiałbyś zareagować tolerancja na moje uczucie zemdlenia zrozumieć to jedno, ale wcale nie musi to oznaczać akceptacji ani przyzwolenia NIE SĄDZĘ, ZE ŻYJEMY W MAŁPIARNI, JEST DUŻO WPANIAŁYCH LUDIZ- ITEGO TEŻ WARTO WYMAGAĆ, w każdym razie jaki może być powód, zeby odpuścić? Ciekawe, jak źle o ludziach myślą ludzie tolerancyjni, którzy wszuystko rozumieją:) nie żyjemy w małpiarni, chyba, ze na własne zyczenie ALE jesli nawet żyjemy w małapiarni,jak tweirdzisz. to co to zmienia w porządku powinności: sa sytuacje, w których nie można sobie odpuszczać, jest jednak minimalna higiena włąsnych uczuć: jasne, ze najpierw trzeba sobie na nie oprzyzwolić i je zaakceptować, ale nie znaczy, ze trzeba z nimi zostać na zawsze niby nie mam dużo latek, ale \"mocny\" zyciorys za sobą, nie ma nic gorszego jak przyzwolenie na wszystko jak leci w imie zrozumienia: zrozumieć to jedno, ale zaakceptować, to coś innego. A wiem co mówię - jako ofiara przemocy domowej 5 alt temu uciekłąm z domu - i tak miałam szczęście, że miałam dokąd, do tej pory święta obchodzę sama, bo moge budzoic większą sympatię, niż mój ojciec damski bokser, ale to on jest sznowanym obywatelem, a nie ja. Żadna ofiara po kontakcie ze złem nie wychodzu niewinna, kontakt ze złem jest jednak kontaktem \"z ciemną stroną mocy\". można potem wszytsko w sobie zrozumieć, ale nie można wszytskiegpo akceptować: w innym przypadku nikomu się nie pomoże, bo każde występki zbędzie się hasłem, ze wszystcy tak robią; i co z tego??? ja tam rozumiem i autorke topiku i mojego ojca (któremu zyczę dobrze, bo 12. nie widziałam go 5 lat, 2. zal mi go, że jest takim palantem i tak wszystko w życiu zmarnował; 3. moje życie jest tak udane,że co sięmam cieszyć z cudzych klęsk - choć z drobnych na pewno) a chcę zaznaczyć, ze z moimi dziwnymi studiami, brakiem męża i dzieci stałam zawsze w rodzinnej hierarchii bardzo nisko - niżej od kuzynki z samą maturą i mężem z willą złapanym na ciążę: dlaczego mam być niewolnica przeszłości i życzyć jej źle, jestem wolna, nie żyje nienawiścią; nie wiem, co o mnie mówi się teraz, bo zostało mi niewiel kontaktów rodzinnych - utrzymywać kontakty ze mną? przecież gdyby się zgodzili, że mój ojciec bił, to jak to onich świadczy? że niby utzrymują kontakty z patologioą - taniej jest jak ja jestem patologią, bo jestem nietolerancyjna, a można przecież wszystko zrozumieć; w końcy żyjemy w małpiarni i statystycznie wuj wie ile ojców tak robi NO I CO Z TEGO? nie uważam, że żyję w małpiarni, w ludziach sa ogromne pokłady uczciwości - choć na pewno rozpoznanie włąsnyc uczuć i nietłumienie ich jest dobrym pomysłem być może to pierwszy krok ważnej podróży, więc pozdrawiam autorkę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykladowca
No dobrze, ale cala ta Twoja niezgodna dotyczy odczuc i mysli drugiego czlowieka a nie jego postepowania. Tak jakbysmy chcieli komus narzucic jak ma myslec i czuc a przeciez to jest niemozliwe!! Chcesz innym narzucic jak maja myslec i czuc? Idac dalej, mysli i odczucia wynikaja z "jakiegos problemu" I tutaj autorka postu postapila bardzo dobrze doszukujac sie prawdziwych powodow swoich odczuc i czujac sie zle z tym. Bo jakies konkretne powody spowodowaly ta reakcje i nad tym sie trzeba zastanowic a nie krzyczec ze tak nie wolno. Wolno, bo tak jest i wlasnie to daje szanse do naprawienia moze tego zlego co bylo w przeszlosci i byc moze wyciagniecia reki do kolezanki - co jest prawdziwym powodem wyrzutow sumienia, nawet jesli tamta to odrzuci to nawet pisemnie mozna wyrazic swoje wspolczucie i zrozumienie i wtedy sumienie bedzie czyste. "Malparnia" oznacza spoleczenstwo szympansow, to ze nasza natura, postepowaniem jestesmy podobni wlasnie do szympansow, biologicznie jestesmy jednym z gatunkow szympansow. Trudno moze sie z tym pogodzic bo jestesmy indywidualnosciami ale spolecznie dokladnie tak jest. Pisalem o tym wielokrotnie w tematach takich jak zdrada, zwiazki, itp. dlaczego. Wiec maplpiarnia nie jest epitetem a okresleniem naszego spoleczenstwa. Przekonanie ze jest albo moze byc inaczej nie zmieni stanu faktycznego. Droga Asiu, nie jestem psychologiem z wyksztalcenia ale wydaje mi sie za Pani obraz swiata, swoje przestrzeni polegal na odrzuceniu ale nie zaakcpetowaniu tego co Pani spotkalo a nie bylo dobre, postepowanie ojca i rodziny. Jednak brak akceptacji nie spowodowal checi zrzumienia a jedynie ogromna prace nad wurzyceniem zlych uczuc. Mialem podobnie. Moj ojciec kiedy umieral sam rozdysponowal wszystko sam i niezaleznie od tego co zrobil, nie mialo to wplywu na moj stosunek i uczucia do Niego. Nie wiem czy to rozumiesz ale tutaj tez wczesniej musialem wykonac pewna prace nad soba. U mnie odwrotnie, ogromna ciekawosc ludzi spowodowala chcec zroumienia innych i choc spotykam sie z indywidualnosciami to w typowych relacjach raczej mam do czynienia z typowymi dla czlowieka cechami jak chec uzyskania wlasnej korzysci, zablysniecia, wladzy, itp. Nie moge powiedziec ze sa to cechy zle, one sa i tego nie zmienie. Ale one moga powodowac okreslone nastepstwa w okreslonych sytuacjach. Przeciez wladza moze byc rozsadna, zalysniecie konstruktywne a wlasne korzysci dobre. Teraz osobiscie sie odniose do Pani relacji z ojcem. Mnie ojciec bil, mialem zal o rozne rzeczy i ze z powodu mojego myslenia traumatycznego wszedlem w swoje pierwsze malzenstwo. Do tej pory mam rowek na czaszcze. Ale ojca kochalem. Stoczylem boj miedzy nienawiscia a miloscia kiedy umieral przez rok na raka w domu. Tak naprawde dopiero 3 lata po smierci w pelni mu wybaczylem i dopiero wtedy mi sie przysnil. Pisze to ze lzami w oczach. Rodzicow nie mozna nienawidziec. Mozna ich zrozumiec, doszukac sie powodow, mozna nawet nie znalezc racjonalnych powodow (tyle ze sa ludzmi jak inni), mozna z jakis powodow utrzymywac z nimi lub nie kontakt, ale zawsze pozostanie kwestia pogodzenia sie z nimi, jak nie teraz to pozniej, zawsze lepiej jednak wczesniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×