Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kasiek05

Zerwane zaręczyny/odwołany ślub

Polecane posty

Gość do moniśki86
Zmiana drugiej osoby na siłę sie moja z celem, ja to ciagle widzę i sama też chciałam zmieniać mojego męża kiedyś jeszcze przed ślubem, kończyło sie na tym że ja się czepiałam jego, a on mnie, o głupoty i teraz jak na to patrze to z mojej strony była jakaś zemsta że on sie nie chce zmienić tak jak ja chcę a z jego strony wyczuwałam coś podobnego. Potem nie wiem które z nas zaczeło, bo to z obydwu stron pracowało akcja i reakcja, on cos zrobił miłego dla mnie to ja dla niego, potem ja dla niego i on dla mnie, i tak sobie to działa. Jak coś chce żeby zrobił to poproszę a jak nie zrobi to sie powstrzymuję od komentarzy. Dodam jeszcze że mnie tez czasem jego zachowania denerwują, ale stara się i co też jest ważne, zauważa że ja sie staram. A i jeszcze jak widze że się stara to nie zostawiam tego bez echa tylko powiem "dziękuję", "wspaniały jesteś" itp. Nacodzien mozna duzo takich małych rzeczy zrobić dla siebie nawzajem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki sobie samiec
"Wreszcie piszesz z sensem i widzę że się jednak rozumiemy. Skoro byłes w związku gdzie najważniejszy był ślub to wiele wyjaśnia w twoim postępowaniu. Każdy się na czymś przejechał, mniej lub bardziej i to jest lekcja na przyszłość. Ja się kiedyś przejechałam na uczuciach, ale w porę sie opamiętałam, jaka z tego była lekcja, żeby nie robić niczego pod wpływem uczuć. Bardzo dobra lekcja i bardzo trudna." Czasami bywa to wesoła lekcja - bo Cieszysz się z jakiego bagna udało się Tobie wybrnąć. Kiedy Zrywasz zaręczyny nie wszystko jest wiadome od razu, potem, po latach znajomi kiedy piwa się napiją potrafią za dużo powiedzieć i potem prosić by o tym nie wspominać przy ex-partnerze że coś powiedzieli - choć dobrze wiedzą, że już nigdy z ex nie Będziesz rozmawiać. Wiesz, Odchodzisz i dowiadujesz się po latach, że głównym i jedynym problemem nie jest brak Ciebie ale brak imprezy i powiadamianie wszystkich o odwołaniu ślubu. Już nie ma się czym chwalić przed koleżankami, i stwierdza się ze smutkiem, że ślubu NIE MA. "Metaforę o sportowcach lekarzach i szlakach wymyśliłam na poczekaniu i przyznam sie że z tej twojej strony na to nie patrzyłam. Jakby dalej w to brnąć, " Wiesz ja bym nie chciał mając grupę krwi 0 dostać krew od osoby z grupą krwi A :) Związek to nie zdobywanie góry, górę Zdobędziesz w chwilę to coś co jest na całe życie - czasami nie warto budować domu w miejscu gdzie ten dom nie ma szans wytrzymać ! Nikt nie buduje zamków na piasku. Chyba, że ktoś lubi budować bez poznania gruntu, jak miało to miejsce koło Zabrzańskiego M1, gdzie na niebezpiecznej glebie budowano szpital. Niestety prawie gotowy budynek obecnie ulega zniszczeniu. Pojawiają się tak duże różnice, że ich się nie przeskoczy czasami unika się konfrontacji myśląc, że się samo ułoży a to niestety tylko się rozrasta do problemu ogromnych rozmiarów - choćby światopogląd, religijność, wizja życia lub ewentualne dzieci. Nawet takie rzeczy jak naprawa sprzętu gospodarstwa domowego lub malowanie mieszkania potrafią być powodem do kłótni. Religia jest dość jaskrawym przykładem, katolik i niewierzący lub ateista - to na 95% przepis na nieudany związek. Ktoś będzie musiał ustąpić lub kłamać by mógł ten związek mieć miejsce. Zadam pytanie jakie sobie wiele osób może zadać - dlaczego to ja ciągle mam ustępować, skoro druga strona nie ustąpiła w swoich przekonaniach nawet na krok ? Ktoś będzie musiał ustąpić lub kłamać - nie ma silnych. Złotego środka tutaj nie Wypracujesz. Nie ma szans na kompromis i miejsca na pracę, bo i zatwardziałego ateisty i katolika nie Przekonasz do zmiany ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
"dlaczego to ja ciągle mam ustępować, skoro druga strona nie ustąpiła w swoich przekonaniach nawet na krok" Mój związek jest przykładem tego ze to działa, czasem warto ustępować i zrobic coś dla drugiej osoby, zwłaszcza w sprawach takich które mi nie zaszkodzi ustąpić albo zrobic to dla niego a mojemu mężowi na nich zależy, przecież korona z głowy nie spadnie. Wiem że jak ja teraz ustąpie to może on ustąpi mi w czyms kiedyś, albo zrobi coś miłego dla mnie, a jak on robi cos miłego dla mnie i mi ustępuje to z kolei mi jest łatwiej ustąpić jemu i tak to działa. Plusem tego jest też że łatwiej przyjmie brak ustępstwa z mojej strony jak naprawdę mi na czymś zależy i nie mówię tutaj o wakacjach w Egipcie ale bardziej życiowe sprawy. Jednak zdaje sobie sprawę że w związku sa chwile gdy trzeba naprawdę duzo silnej woli, pokory, cierpliwości żeby ustąpić a i tak może to nie dac efektów. W takim momencie żeśmy kiedyś byli też i w sumie wyszliśmy dzięki przypadkowi. Co do budowania domu na pisaku, to jest wiadoma sprawa tylko że nie zawsze to co wydaje nam się solidnym gruntem jest tym solidnym gruntem. Znam parę która 3 lata mieszkała razem więc niby powinni sie poznać, a jak doszło do slubu to okazało się że ona chce miec jedno dziecko najwyżej a on by chciał trójkę, że on chce od razu po slubie, a ona by chciała najpierw popracować, że ona chce kupić mieszkanie a on już z rodzicami uzgodnił że zamieszkają u nich, nawet z kasą są problemy bo przez ten cały czas żyli składając się na wszystko i ona by chciała wspólnie a on nie widzi w tym problemu. Nie wyobrażam sobie 3 lata mieszkać planować przyszłość i nie rozmawiać o przyszłości. Teraz sie kłócą o to bo on ponoć zaczął jakiś remont u rodziców. Po prostu mi sie to w głowie nie mieści. Niektórzy za ten solidny grunt uważają zakochanie i że jak sa motyle w brzuchu to juz można cos budować, jeszcze lepiej. "czasami unika się konfrontacji myśląc, że się samo ułoży a to niestety tylko się rozrasta do problemu ogromnych rozmiarów" To jest problem, nawet jak jedna strona tak robi. Najlepiej takie sprawy załatwiac od ręki, tylko że czasem od ręki się nie da jak miejsce jest nieodpowiednie albo chwila nieodpowiednia. Mój mąz juz parę razy mnie postawił w takiej sytuacji że zachciało mu się rozmawiać teraz w tej chwili o czymś gdzie albo to nie było miejsce, albo to był czas kiedy ja byłam w takim stanie zdenerwowania że najczęściej to sie kończyło tym że na niego nakrzyczałam a nic z tego nie wyszło. Mówię mu że nie dzisiaj, jutro pogadamy ale nie raz mnie po prostu zmusił do rozmowy i mu sie oberwało. Tylko że znalazłam na to metodę, jakikolwiek by nie był wynik tej rozmowy pod wpływem emocji, wracałam do niej ponownie następnego dnia, nawet tylko po to żeby przeprosić jeśli nie miałam racji albo przedstawić mu argumenty że miałam rację. Dawno się na niego nie złościłam więc dawno nie mięliśmy takich rozmów w złości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki sobie samiec
Zatem posłuchaj mego opowiadania :) Jest dobre jako ostrzeżenie, do opowiadania i jest prawdziwe - stałem z boku i słuchałem bo tylko o to byłem poproszony - pozwolono mi o tym mówić, ku ostrzeżeniu każdej osoby ! mam tylko zachować w tajemnicy osoby, których to dotyczyło "Mój związek jest przykładem tego ze to działa, czasem warto ustępować i zrobic coś dla drugiej osoby, zwłaszcza w sprawach takich które mi nie zaszkodzi ustąpić albo zrobic to dla niego a mojemu mężowi na nich zależy, przecież korona z głowy nie spadnie." Tutaj Masz ustępowanie z wzajemnością, Ustąpisz raz i druga strona to robi też może nawet na innym polu ale jest to widoczne. Ale są rzeczy w których jak pisałem ustępstwo nie jest możliwe, jednym z nich jest religijność lub też jej brak. Istnieje też problematyka tego, że są osoby które potrafią ustępować ciągle, z datą ślubu, dziećmi, tylko po to by partner ustąpił choć raz w tak błahej sprawie jak wspólny wyjazd. Taki delikwent ustępuje nadal choć jego partner nie zmienia podejścia na żadnym polu. Mam takiego znajomego - ustępował w sprawach naprawdę poważnych - takich jak data ślubu, forma ślubu , seks, zaręczyny, spotkania, wyjścia, dzieci, wychowanie, chrzest, plan rodziny. Ustąpił trochę za dużo ... powstał kolejny problem o nim trochę dalej napiszę Niektórzy za ten solidny grunt uważają zakochanie i że jak sa motyle w brzuchu to juz można cos budować, jeszcze lepiej. Tak właśnie było w przypadku jego dziewczyny - na moje pytanie z czego utrzymają domek - odpowiedziała, bym się nie WPIER*** - on miał 1044 stypendium a ona około 1500 zł pensji nauczyciela. W sumie 2544 zł na miesiąc cały - doliczając czekające remonty, koszty utrzymania i dojazdów ... ale to był pikuś. Bo jeszcze z taką ilością dochodów miały pojawić się dzieci. Różnili się cholernie we wszystkim ! Nawet wizja naprawy i remontu domu była inna - on chciał to robić sam ona wynajmować ekipę. Nawet jak pytałem go o koszty ślubu to z przerażeniem mówił o 30 tys zł .... Ustąpił nieco za dużo i w tej kwestii (wiedział, że zadłuży się na lata) ... "To jest problem, nawet jak jedna strona tak robi. Najlepiej takie sprawy załatwiac od ręki, tylko że czasem od ręki się nie da jak miejsce jest nieodpowiednie albo chwila nieodpowiednia." I dochodzimy do sedna sprawy, On unikał konfrontacji, od czasu do czasu zdarzały się niewielkie konfrontacje, które nic nie wnosiły - bo on w cholerę roboty miał na doktoracie i a Ona puszczała jego słowa jak woda w klozecie. Jego wkur**** narastało widać było to przy każdym kolejnym roku, a znajomi coraz bardziej się dziwili i podchodzili z rezerwą ... Teraz się TRZYMAJ MOCNO ! Zaproś też męża, zobaczy że z Tobą nie MA ŻADNYCH problemów - dziewczyna 27 lat on 27 lat ... sytuacje: 1) ferie zimowe - on mi leje smutki do piwa, ona z tatą jedzie na ferie 2) wakacje - planujemy wyjazd większą grupą, on jedzie ona nie ... na pytanie dlaczego ... odpowiada LEPIEJ nie Pytaj 3) są po zaręczynach ! 4) i NIGDY przez 4 lata związku nie byli dłużej razem niż 12 godzin ;] raz w tygodniu - Chcę ich zabrać na piwo, albo na spacer, do lasu, na łąkę żeby pochodzili ... to on mi sam przychodzi ... 5) więcej żałosnych spraw ... o których już nie napiszę 6) takich jak jego jazda po mocno zakrapianym sylwestrze, bo pannica chciała być o 8 w domu i zdążyć do kościoła To co zauważyli jego znajomi zauważyli jego rodzice. I zdaje mi się, z wielu rozmów jakie z nim przeprowadziłem, że i on zdawał sobie coraz bardziej sprawę w jak niekorzystnym położeniu się znalazł. Do dziewczyny nic nie czuł - odniosłem wrażenie, że bardziej bał się samotności niż bycia z kimś zupełnie mu obcym, może to było przyzwyczajenie nie wiem, ale zapewniam Ciebie to nie była miłość. Na jednej z wieczornych zabaw u mnie, kiedy zaprosiliśmy jego i jego dziewczynę - oczywiście przyszedł sam. Przez cholerny przypadek wpadła też, moja bardzo stara znajoma z czasów liceum. Wiesz, o ile sprawa przed imprezą była trudna to po imprezie wręcz ... TRAGICZNA. Widziałem jak walczy, ze sobą na imprezie - nie przytulił, nie ruszył, rozmawiali, wszyscy to widzieli jak bardzo chciał być fair wobec narzeczonej i jak jednocześnie daleko od niej już był. Tydzień po imprezie to mega gehenna i już tak to się wlokło ... Do czasu ... chyba - września ? , tak na jakieś 7 miesięcy przed ślubem, jego narzeczona o coś pokłóciła się z jego rodzicami, nieco później jego rodzice stwierdzili po kłótni, że na ślubie już nie będą obecni z całą rodziną. Wiedzieli doskonale to co kumple rozpoznali miesiąc temu. No ale On chciał być pokojowy (zaczynał kłamać już samego siebie) i pokazać, że może jednak uda się dogadać, zaprosił ponownie ją do domu i rodziców, narzeczona nie przyjechała - zdaje się, że chyba pies był ważniejszy. No ale jego rodzina trochę zmiękła i już zaproponowali by Poczekali ze ślubem do końca jego doktoratu i do ustabilizowania się sytuacji narzeczonej w pracy (w sumie około roku) - moim zdaniem to niegłupie i praktyczne, przemyśleć i da czas. Dodatkowo - miał wyjazd na miesiąc akurat w dacie ślubu na staż ... Ale niestety, narzeczona kiedy dowiedziała się o tym postawiła go przed ostatecznym wyborem - rodzice albo ona, a staż się przełoży .... Nie życzę najgorszemu wrogowi takiego wyboru. Wiesz, widzisz faceta, który ma rozpierniczoną psychikę, jak zawsze znajdował drogi pośrednie to teraz nie miał na to szans ! Kiedy mu dałem kartkę by napisał poztywy i negatywy swojej narzeczonej ... kartka z pozytywami miała 2 pozycje a z negatywami ... prawie 30. Wiesz jak łatwo mu się pisało negatywy a jak myślał nad poztywami ? No już wiedziałem co wybierze, ale on nadal uparcie mówił, że znajdzie wyjście z tej sytuacji. Co gorsza znajoma, która była na imprezie i która mu tak namieszała i tak już w pogmatwanej sytuacji pojawiła się znowu, a blask w Jej oczach dużo mi mówił, nawet mi zapierniczyła fotografie z kompa mojego ... kumpla który był narzeczony bez mojej wiedzy :) ... No i rozwiązanie - Zadzwonił do narzeczonej, byłem przy tym - w końcu to kumpel który i mi dupę ratował z opresji, bo na swoją rękę wziął uderzenie skierowane w tył mojego łba. Rozmawiali chyba z 20 minut - on wybrał rodziców, już się więcej nie spotkali, już więcej nie rozmawiali, co mnie zaciekawiło i jednocześnie zaskoczyło to, że ona o niego NIE WALCZYŁA, nic zero - puste słowa o noszeniu spodni lub byciu spodniami, maminsynku i nic więcej. Żadnej walki, nic ... żadnego przyjazdu, NIC, nawet przy ogłoszeniu że musi podiąć ... nic nie dała NIC !! On też nie chciał już Jej widzieć (chłop, który zrywał bez problemu i trudne rzeczy potrafi mówić prosto w oczy teraz dzwoni ?!?), skumulowało się wszystko co odkładał przez lata i w jednej chwili eksplodowało ... niczym bomba atomowa. Po raz pierwszy NIE ustąpił w ważnej sprawie ... Rok później wyprowadził się z domu z dziewczyną którą poznał u mnie na imprezie ... są już po ślubie. Nie wiem co się z jego ex-narzeczoną dokładnie działo potem, jedno jest pewne - ex zerwała wszystkie znajomości z przyjaciółmi - nawet z tymi najbliższymi. Teraz Widzisz do czego prowadzi ciągłe ustępowanie, brak egoizmu, i unikanie konfliktów tylko po to by mieć spokój. Nie wszystko da się też pogodzić. Piszę od jego strony, pewnie mocno subiektywnie ! piszę od strony człowieka który stoi obok, to co zazwyczaj opisują kobiety lub kobiety u kobiet opisuje facet u faceta - mam nadzieję, że choć jedna dziewczyna przemyśli postępowanie wobec swojej połówki albo ucieknie, a facet zrozumie do czego mogą prowadzić błędy, ustępowanie i unikanie trudnych tematów. Bo naprawdę wszystko może się zdarzyć, i WALCZY SIĘ DO KOŃCA, zawsze i wszędzie i nigdy NIE MA PEWNOŚCI ! Całej końcówki nie opisałem, ale po co ? - jego narzeczona pewnie mocno to odczuła, zwłaszcza, że był to jej pierwszy chłopak, pierwszy w wieku .. 24 / 25 lat ? Nie wiem czy lata po tej całej sytuacji doszła do siebie i czy dojdzie !. Ale wiem jedno, z tego co widziałem - winni byli oboje ! po równo ! Coś co trwało 4 lata, znika w ciągu 20 minut ... jak błahe, puste i niedojrzałe musiało to być. Obawiam się, że sporo ludzi jest w takiej sytuacji ! Pozdrawiam ! Znam więcej takich historii ! Lubię słuchać ludzi i mam za swoje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mia mia
Ja jestem w takiej sytuacji... wczoraj zerwałam zaręczyny. Jest strasznie. W święta mieliśmy powiedzieć rodzinom, zamiast tego każde osobno powie o zerwaniu. Fatalnie się czuję. I tak, strasznie boję się samotności, boję się, że robię błąd zostawiając tego chłopaka, który chyba zrobiłby dla mnie wszystko a do którego moje uczucie się wypaliło już dawno temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
taki sobie samiec to smutne co piszesz. Ja myslę że medal ma dwie strony a jak ktos się nam zwierza z czegoś to znamy tylko jedną i oceniamy po jednej stronie, gdybyśmy poznali druga stronę to spojrzenie byłoby zupełnie inne, albo przynajmniej dałoby się zrozumieć niektóre rzeczy. Postępowanie tej dziewczyny było bardzo nie fair ale jestem ciekawa co nią kierowało, egoizm czy coś innego. W takim przypadku winą tego twojego kolegi mogło byc że chciał sobie ją wziąć za zonę i matke swoich dzieci. Decyzja o zerwaniu zaręczyn na pewno nie jest łatwa, zwłaszcza jak juz człowiek jest z tym drugim jakoś związany, tutaj mam na mysli przede wszystkim zamieszkanie razem bez ślubu, ma jakies tam swoje plusy, ale ma też tego minusa. Moja najlepsza kolezanka z liceum wyszła za mąż za faceta który ją bije i bił bo nie potrafiła się z nim rozstać, teraz zerwała wszelkie kontakty ze znajomymi i z rodzina bo on tego chciał, nie wiem co u niej bo od dawna nie mam z nia kontaktu. Takich historii też jest wiele. Ja jestem kobietą i my kobiety często robimy głupoty, pod wpływem uczuć. Nie przez przypadek tradycja mówi że to facet powinien podjąć decyzję o ślubie, bo jak słysze różne historyjki, o tym że chcę się zaręczyć bo kolezanki już się pozaręczały, że mam już tyle lat że ludzie gadają ze jestem stara panną i musze szybko męża znaleźć i tak dalej. Ja mimo że staram się uważać na to żeby nie podejmować pochopnych decyzji pod wpływem uczuć to i tak czasem to jest nieuniknione. Jakis czas temu wymyśliłam sobie że wybudujemy dom, pracy nie miałam, mąż ledwo ledwo, a ja wymyśliłam sobie tak i co wiecej uparłam się, opowiadałam znajomym, szukałam działek i byłam gotowa zaczynać budowę domu z tym co mam na koncie, dopiero mój ojciec powiedział mi żebym się w głowe puknęła, bo to w żaden sposób nie było realne na tamta chwilę. Potem mój mąż powiedział to samo tylko delikatniej (np co jakis czas mi dawał takiego newsa jak to że "kochanie tu jest taka i taka działka, ale droga, chyba na niej namiot postawimy najpierw" "albo że kumpel ma do sprzedania działkę koło siebie i będą walić w gaz takie tam różne mniej lub bardziej poważne), to trwało chyba 2 miesiące, albo i więcej aż doszłam do wniosku ze w zasadzie to mi dom nie potrzebny ze mieszkanie mi wystarczy, a na mieszkanie to możemy nazbierać. Tak samo chciałam z dnia na dzień żebyśmy założyli wspólną firmę, ale mój mąż był cwany i powiedział żebym zrobiła biznesplan, a doskonale wiedział że w tej chwili nie miałam nawet czasu na to żeby cokolwiek posprawdzać co dopiero biznesplan układać. Tez mi przeszło i szybko uznałam że po co mi firma, żeby sie martwić? Zmierzam do tego ze to były naprawdę poważne sprawy z mojego punktu widzenia które chciałam, już! teraz! a wiem że mało który facet by podjął takie decyzje jak ja w tak krótkim czasie. Zadaniem faceta jest właśnie hamować takie zapędy kobiety a nie się na nie zgadzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hoops
hej U mnie sytuacja wygląda tak , że mój narzeczony walczył o mnie rok!!!!i tak długo się spotykaliśmy na zasadach koleżeńskich a on bewzględnie był we mnie zakochany . trwało to tak długo bo problemem dla mnie bylo to ze ma dziecko z inna kobieta a ja mam 24 lata natomiast on 34.jak w końcu zostaliśmy razem po wszelkich przemysleniach i zapewnieniach oświadczył mi się bardzo szybko zaledwie po 2 miesiącach. zamieszkalismy razem było super, dziecko mnie zaakceptowało. poznawalam coraz wiecej jego wad wiadomo zawsze tak jest ale nikt nie jest idealny nawet ja. do ślubu nie śpieszyło mi się jakoś ,natomiast wszyscy z rodziny jego cały czas pytali się o datę więc postanowiliśmy coś ustalić. razem szukaliśmy sali a ja zajęłam sie resztą. niestety od momentu uzyskania przez niego sporego awansu wszystko sie zmienilo. ciągle jest w pracy po 12h , zmierzly, nerwowy i do tego pisze sobie z jakas "niby koleżanką" ja jestem trochę zazdrosna ale nie bez przesady , natomiast jak widzę że laska mu pisze "po co wiążesz sie z tak młodymi dziewczynami bo z nimi trudniej się dogadać" szlag mnie trafia. i własnie pewnego razu po wielu rozmowach powiedziałąm że mam już tego dość, ze z takich znajomości nic dobrego nie wynika a on na to ze to tylko znajomosc kolezenska i bez sensu sie czepiam. wiec zdolowana pojechalam na wakacje sama z całą jego rodziną bo niestety moj narzeczony nie mogl. i kiedy przyjechalam do domu mój narzeczony mial rozmowe z jego cala rodzina jaka ja to jestem jeszcze niedojrzala itd ze bylam odizolowana i takie tam. chodzilo tez o dziecko. niestety te dziecko ma wszystko czego zapragnie i jest rozpieszczone strasznie i nikt nie uwaza ze robi mu krzywde .temu dziecku nie ma juz co kupic nawet na urodziny bo wszystko ma!!!zarzucono mi ze nie opiekowalam sie nim tak jak powinnam i ze widocznie jestem niedojrzala jeszcze itd i ze lepiej bedzie jak ten slub na razie odwolamy. zabolalo i to bardzo bo ja sama sie do tego nie palilam ale kiedy juz zaczely sie przygotowania cieszylam sie bardzo. prawda jest niestety taka ze ja wiecej przebywam z tym dzieckiem niz wlasny ojciec i wiem ze mnie kocha i nie ma tez latwej sytuacji bo wychowują go dziadkowie jest mama tata i ja. ale to mi sie zarzuca ze nie potrafie stworzyc rodziny a ojciec nauczony przez matke podawania wszystkiego pod nos i wychowywania jego dziecka. moj narzeczony caly czas mi mowi ze mnie kocha, potrzebuje ale ja jakos tego nie czuje. nie wiem czy praca i stresy bo ma ich duzo tak na niego wplywaja.czekam az minie ten ciezki dla niego okres ale nie wiem czy to ma sens?!!!ja sie dla niego poswiecilam, duzo zaakceptowalam!ja nie prosilam sie o slub to on, to po co dupe mi zawraca!!!i nagle takie cos . nie wiem jestem w rozsypce bo kocham go bardzo ale mam 24 lata jeszcze moge znalezc kogos bez dziecka, problemow itd nie chce zalować swojej decyzji ;((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hoops- delikatnie mówiąc Twoja sytuacja jest trudna. I bardzo delikatna. Ciężko mi coś poradzić bo nie byłam nigdy w nawet podobnej. Ale widzę ,że macie problem przede wszystkim z wzajemnymi relacjami. Nie wyobrażam sobie, żeby mój narzeczony korespondował sobie a jakimiś "koleżankami" które jeszcze odradzają mu związek z Tobą. Inna sprawą jest Twoja relacja z jego rodziną. Dlaczego oni uważają że masz być pełną opiekunką dla jego dziecka? Przecież dziecko ma oboje rodziców. Oboje musicie zdecydować jakie macie priorytety. Ale ja na Twoim miejscu nie śpieszyłabym się ze ślubem. Możecie razem mieszkać i zobaczyć jak wygląda sytuacja. Jesteś jeszcze bardzo młoda więc na wszystko jeszcze macie czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszytskich!!! Mam problem, z którym ciężko mi jest sobie poradzić. Jesteśmy ze sobą ponad 5 lat, 1,5 roku temu się zaręczyliśmy, w sierpniu mamy zaplanowany ślub. Ostatnio mieliśmy poważny kryzys ale chyba jakoś udało nam się go załagodzić, ale nagle tak bez powodu mój narzeczony mówi ze nie chce ślubu. Twierdzi ze jego mama mu odradza ślub. Żadne argumenty do niego nie trafiają. Nie chcę odwoływać ślubu bo kocham go nad życie i on twierdzi to samo więc nie rozumiem jego nagłej bezpowodowej decyzji. Odchodzę od zmysłów jak z nim rozmawiać i jakich argumentów używać. Mój narzeczony jest strasznym pesymistą i twierdzi ze po ślubie na pewno będzie źle. Dookoła widzi tylko osoby, którym się nie udało w małżeństwie, nie widzi tych małżeństw którym się dobrze układa i są szczęśliwi. Proszę poradźcie co mam zrobić???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samiec, taki sobie
Karolla111 gryzę się w język, ale to może być początek najgorszego. Najlepiej nieco cierpliwości Zachowaj i Postaraj się wydłubać z niego powód - realny powód. Dobrze też, porozmawiać z jego mamą w końcu ma być teściową i ustalić powód i potem małymi krokami przekonywać. Bo ta strona może też mieć rację. W żadnym wypadku nie obrażaj się ani nie Unoś się gniewem - inaczej faceta Postawisz w cudownej sytuacji jak mu mama powie, że NIET i już. Jeżeli któraś, ze stron uniknie dialogu albo będzie coś ukrywać ... to Będzie boleć, nie sądzę by powodem było to że się komuś nie UDAŁO. Broń Boże nie Nazywaj go maminsynkiem, tchórzem albo nie mów o decyzjach - to bo odniesie efekt odwrotny od zamierzonego. Przykro mi ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość były_narzeczony
Witajcie. wczoraj w nocy się stało, moja narzeczona wstała z łóżka założyła szlafrok i oddała mi pierścionek.Byłem i jestem w szoku bo nigdy nie wyobrażałem sobie życia z inną kobietą u boku niż ona.Jesteśmy ze sobą od zawsze, od podstawówki (1,5 roku przerwy) znamy się na wylot, jeszcze nie kichnę a ona mówi na zdrowie:) nasze rodziny się znają mieszkamy nie daleko od siebie itp. Jest idealną kobietą ale nie ma między nami tego czegoś, nie działamy na siebie, nie mamy wspólnych tematów do rozmowy, nie mamy wspólnych pasji,zainteresowań nie potrafimy się komunikować( Ja podobno nie potrafię) i cieszyć chwilami spędzonymi wspólnie.Brak jest między nami pożądania-może to przyczyna braku chęci spędzania razem czasu.zachowujemy się jak stare małżeństwo, bardzo stare.. Nie wiem co robić, walczyć na siłę próbować a pewnie za pół roku znów dopadnie nas kryzys, ostatnie lata to sinusoida kryzys i 2 miesiące dobrze. nie muszę pisać że mamy wszystkich wspólnych znajomych itp. Kurde czy to możliwe aby być z kimś pół życia i żeby osoba Cię wcale nie znała?? Mówi że cały czas Ją krytykuje, że wszystko jest źle i że ośmieszam Ją w śród znajomych:( Sam nie wiem czy to jest miłość czy przyzwyczajenie presja otoczenia czy brak wiary w siebie. Czy warto wiązać się z kimś ze strachu że nie znajdzie się nikogo podobnego, lepszego , nikogo kto by mnie pokochał, zaakceptował (chrapię, jestem miś i łysieje;0) Kurdę nie chce być tym najgorszym, to jest super dziewczyna zasługuje na wszystko co istnieje na świecie! Boję się Obojętności że za 5-7 lat będzie nam wszystko jedno, teraz nie żyje jej życiem nie jestem wsparciem nie czuje tego co ona, A jak już zaczynamy o czymś rozmawiać dotyczącego nas - to Ja nie wiem o co chodzi, słowo. nie rozumiem Jej. Mówi że nie jest mi do niczego potrzebna a nawet zbędna. Nie chcę nam zmarnować życia!! Strasznie się boje, jestem załamany(nie tak jak kilka razy wcześniej kiedy się rozstawaliśmy ale jestem) Czy związek ma szansę skoro Ja nie wiem czy się Kochamy?? nie wiem czy oddał bym życie za nią a ona za mnie:( Czy jestem świnią, niedojrzałym gnojkiem który boi się odpowiedzialności?? I zamiast walczyć myśli że zawojuje świat... dzięki że mogłem się wyżalić, przepraszam za interpunkcję na co dzień zajmuję się cyframi. Czy jest sens walczyć- pomóżcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość były_narzeczony
23e3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak cię w końcu zostawi
to będziesz wiedział czy kochasz... rozmawiasz z nią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość były_narzeczony
rozmawiamy o wszystkim oprócz o nas...Ja podobno nie umiem rozmawiać o uczuciach. Tyle razy już wracaliśmy do Siebie że sam już nic nie wiem. Boję się że po ślubie(mamy już zaplanowany) równie łatwo będzie nam się rozstać co teraz.Problem też tkwi w tym że takich dziewczyn jak ona już nie ma:) słowo jest nie do zastąpienia i nie do podrobienia. Boję się że po prost nikogo tak już nie poznam i całe życie będę sobie wypominał że mogłem być z Cudowną , dobrą, troskliwą zaradną kobietą a sam nie wiem... No ale można być z kimś do kogo nie czuję się pociągu, nie ma się ochoty być tylko z nią , budzić się koło niej z uśmiechem na twarzy i robić wszystko żeby była szczęśliwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak cię w końcu zostawi
polecam psychologa. mojej koleżance bardzo pomogła terapia. ja też się wybieram. w końcu mam więcej do stracenia jak nie pójdę niż jak pójdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małłła
Były-narzeczony - Mam podobny problem, tyle że w drugą stronę. Podaj gg to porozmawiamy i może nam się coś rozświetli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ;( sama
dziewczyny pomóżcie mi, za dwa miesiące miałam wyjść za mąż, wszystko już zamówione, cała rodzina powiadomiona, a ja oddałam mu pierścionek. dwa dni temu bardzo źle się zachował, mieszkamy razem, dwa dni nie rozmawialiśmy, dziś nie wytrzymałam bo jemu najwyraźniej było obojętne to i zmusiłam go do rozmowy. Nie wiele pamiętał z owego wypadu nad zalew ze znajomymi.Kazałam mu wybrać ja albo alkohol, nic nie powiedział, pytałam kilka razy, a on nic, tylko ze to nie możliwe żeby nic nie pić. Ostrzegłam go że jeżeli mi nie obieca, że nie tknie alkoholu, to odchodzę. Nie zareagował. Oddałam pierścionek. Nic nie powiedział, jakby nigdy nic, włączył telewizor i skupił się na oglądaniu W11. Jutro wyprowadzę się. Boli. Nie wiem jak powiedzieć o tym rodzinie. Boję się plotek nie tyle pod moim adresem co moich rodziców, mieszkają na wsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ;( sama
mieszkając z nim było nam bardzo dobrze, cieszyliśmy się, że nie będzie juz na kocią łapę ale tak jak powinno być. On zmienia sie jak popije, nie widzi mnie. Upokarza mnie. A potem nie widzi w tym nic złego. Jejku mam totalny mętlik w głowie. Nie wiem co robic. Boję się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie sobie samiec
Pakuj się - i najdalej jak się da, najpierw do rodziny - Pokaż, że Potrafisz żyć bez niego i że nie Akceptujesz takiego traktowania. Brutalnie mówiąc po ślubie się to NIE ZMIENI ! Jak Chcesz mieć pijaka za męża i być poniżana to najlepsza droga - jak zobaczy kogo może stracić ... to może coś pomyśli. Możliwe, też, że nie wie jak powiedzieć że już koniec ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzis są moje urodziny, za 6 tyg. mielismy miec slub.... Dzis narzeczony poszarpał mnie i rzucil o drzwi w kłótni o jakąs głupia sprawę mało ważna... jestem nie do życia.... balam sie go... Juz odmowilam wesele i ksiedza... kocham go, ale jak cos takiego zrobil? jestesmy juz ponad 1,5 roku razem, tzn bylismy.... jest wybuchowy, porywczy, mielismy spięcia i nie raz chcualam odejsc, ale dzis to bylo straszne... boje sie ze potem to przemysle i bede zalowac... prosze, pomozcie mi.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
klm - jeśli już teraz tak się zachowuje, to strach pomyśleć co byłoby po ślubie... Dobrze zrobiłaś. Znaliście się 1.5 roku - to baaaardzo krótko i jeszcze byliście tuż przed ślubem - z takim stażem, on Cię powinien na rękach nosić a nie szarpać! Pomyśl o tym racjonalnie (choć pewnie Ci teraz ciężko) - wyobrażasz sobie życie z takim człowiekiem za np. 20 lat? I czy napewno chcesz by tak Twoje życie wyglądało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do bfvcxn , jestes dziewczyna czy chlopakiem? wiesz, ciezko mi bylo dzisiejszy dzien zniesc, wydzwanial, raz prosil, przepraszal, potem wydarl sie strasznie na mnie i grozil. ja odmowilam wszystko i mu to powiedzialam, a on ze o niczym nie wie, ze wojuje z nim i pozaluje. powiedzialam ze skoro w szale mnie nie slyszy lub nie umie czytac to jego sprawa. Nawet nie macie pojecia, jak strasznie sie czuje, jakbym umierala ciagle. nie iem, jak i czy w ogole z tego wyjde. odmowilam dzis sukienke, byla w szyciu.. Boze, wszyscy sie pytaja, co sie stalo a ja zaczynam wyć. nie wiem juz nic..... Dzieki bfvcxn... pewnie masz racje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Jestem dziewczyną. Bardzo Ci współczuję...:( Wiesz nie znam Was i nie wiem jaką byliście parą... jaki on był. Ale to co napisałaś o jego zachowaniu w pierwszym poście... Masakra. Po prostu nie wyobrażam sobie takiego zachowania w związku. Wiadomo - zdażają się kłótnie, można powiedzieć za dużo, zranić kogoś słowami. Ale uważam, że jeśli ktoś już np. wyzywa Cię (w kłótni) to już jest fatalnie... A co dopiero jakieś szarpaniny itp.! Pomyśl - na ślubie zobowiązujesz się być przy kimś przez całe życie. Każdy chce być szczęśliwy... I przyjdą lata trudniejsze, problemy... Co wtedy trzymałoby Cię przy nim, jeśli już teraz w tym związku nie ma szacunku, a jest strach? Jak to mówią moi Rodzice: "lepiej jest zawrócić z krótszej drogi". Trzymaj się ciepło. Dasz radę napewno... Jeśli potrzebujesz się wygadać, pisz śmiało :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki bfvcxn, masz racje, jak to czytam to sie zgadzam z Toba, ale juz pote jak tak o tym mysle to juz nie wiem czy dobrze zrobilam, taki wstyd, ludzie mnie beda palcami pokazywac, musze odmowic gosci weselnych jeszcze.. A on sie upił i wydzwaniał do mnie w srodku nocy, bo powiedzial, ze co ma zrobic z wodka weselna i ze i tak jestprzeciez najgorszy. Ech, szkoda gadac. Chetnie bym wyjechala gdzies, choc najakis czas, ale teraz kurcze zaczyna mi sie tu praca i to nie jest mozliwe, musze tu byc, bedzie mi sie wszystko z nim kojarzyc... Nie wiem, czy mam isc do lekarza po jakies prochy uspokajające. Ciężko mi strasznie i nie umiem sie podnieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Ludźmi się nie przejmuj - tak to już jest: pogadają i przestaną, a to Twoje życie a nie ich... Myślę, że osoby które chcą dla Ciebie dobrze zrozumieją, jeśli wytłumaczysz im jak to wyglądało z Twojej strony... Możesz liczyć na pomoc rodziny czy przyjaciół? Myślę, że lekarz to też dobry pomysł, ale z lekami uspokajającymi nie przesadzaj...Bierz tylko wtedy, gdy już rzeczywiście ogarnia Cię rozpacz... Piszesz, że nie umiesz się podnieść - na to potrzeba czasu... Przecież minęło dopiero kilka dni... I dobrze, że będziesz miała pracę - zajmuj się czym tylko się da. Poczekaj aż opadną emocję, potem przeanalizuj co było źle i na końcu zapomnij i zacznij żyć od nowa (wiem, że mi się "łatwo pisze"). Pozdrawiam i życzę duuuużo siły :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samiec taki sobie
klm - ludzie to smog, nimi się nie Przejmuj - pogadają i jutro zapomną bo będzie nowy obiekt do plotek. Ludzie potrzebują tematu do plotek, plotkują ale kiedy sami mają udzielić pomocy albo porady ... to kulą się jak psy podczas burzy. Wielcy znawcy wypodków lotniczych i polityki w życiu dupy wołowe. Jeżeli kiedykolwiek facet Ciebie uderzył to możliwe że się to powtórzy, podobnie jak pisałem w przypadku alkoholu. Podniesiesz się i to szybko, ale to już musi być Twoja decyzja - bo za nią Ty odpowiadasz a nie my. Wróc do roboty, najlepiej jak facetowi Podwieziesz jego rzeczy pod dom i wywalisz ... ot tak pod balkon jak się śmieci wyrzuca. Pomoże psychologicznie ! Pozdrawiam i życzę dużo siły ! bo chyba znam takie środowisko ! ... jak coś to Masz forum, siec - i nieco inny świat, jak za długo w nim Posiedzisz to Ciebie sami wywalimy do reala ! :) POZDRAWIAM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj ludziska, dzięki za wsparcie. a ty - samiec taki sobie, jak dokonczylam Twoja wiadomosc to sie pierwszy raz zasmiałam, ze "wywalicie mnie do reala". Sama bez nikogo bym nie dala rady, ciezko mi kasowac jego smsy, dzis dostalam nasze naklejki na wodke weselna, ze zdjeciami, data slubu, poslalam mu pare, skoro tak szybko zabral ode mnie "jego" alkohol. Najgorsze jest to, ze mi pisze ze bedzie czekal i ze ma nadzieje ze bedziemy razem jeszcze .. a ja chyba zaczynam zalowac, tego, co zrobilam, moze ... albo nie wiem... nie wiem co robic.. narazie mysle ze to wszystko to sen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Samiec taki sobie dobrze pisze :) A Ty daj sobie czas... Ochłoń. Teraz na pewno targają Tobą emocje, poczekaj aż to minie i będziesz mogła myśleć racjonalnie... Trzymaj się mocno! Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samiec - taki sobie
To dobrze uśmiechu będzie więcej. Jedna rzecz żadnej decyzji nigdy w życiu nie Żałuj, to była Twoja decyzja i już - Święta niczym aureola na Twojej głowie. Nikomu nic do niej, a groźby to już podpadają pod prokuratora :) niestety moje miłe Panie - nie każda z Was sobie z tego zdaje sprawę. Proponuję też zapoznać się z nowym typem przestępstwa - stalikngiem :). Po samczemu i brutalnemu równanie - samiec + alkohol + agresja + problemy = DUPEK. A bazowanie na współczuciu poprzez wysyłanie fotografii wódki ślubnej :D kuźwa OMG i prawie zawał u mnie (WSTYD!!!) (ja już przebaczam tym co zerwali telefonicznie) ... faceci potraciliśmy jaja czy co ? Facet podjedzie Tobie pod dom i normalnie zechce porozmawiać ;] i zacznie serenady śpiewać albo na kolana padnie z kwiatami :D, jak pokłóciłem się z dziewczyną to rano przed blokiem na śniegu miała płatki róż w kształcie serca ;p diabli zawartość portfela wzięli ... ale się udało, dorobiłem się pseudonimu Fernando - jak z telenowel :P Wysyłanie naklejek z wódką ślubną, to może jeszcze ciasto weselne wyśle w proszku, albo naklejkę z proszku do prania obrusów weselnych ? ... OMG .... no leżem sobie - i aż mi wstyd za nasz samczy ród ! Miej dumę, jak każda Kobieta. Łeb do góry moim zdaniem - to stracona sprawa, ale rozmawiać wolno i dobrze by już w jakimś towarzystwie albo przynajmniej obserwacji kogoś komu Możesz Zaufać albo w centrum miasta. Jeżeli powie, że zrobi wszystko ... podejrzane. Niech poczuje, że zaufania już nie ma ... a to ciężko odbudować ... cholernie ciężko. I niech wie czyja to wina. Bez zaufania nie ma niczego. Choć byłbym brutalniejszy i zaproponował Tobie by Twój ... eksmał porozmawiał najpierw z Twoim ojcem i wyjaśnili sobie pewne sprawy. W sumie Jesteś na świeżo, rana jest świeża, ale już się zaczyna goić. Najgorzej - że nie możemy powiedzieć dokładnie co zrobić bo nie wiem, kto odważy się przyjąć taką odpowiedzialność. Jak coś to Pisz tutaj, nikt Ciebie nie zna - i to może jest super przewagą internetu :P Jak Jesteś z okolic Katowic lub Gliwic to mogę się Tobą zająć, ostatnio mam taką robotę, że tylko przytulam osoby z "podobnymi" problemami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samiec - taki sobie
Najważniejszy jest CZAS, cierpliwość i jeszcze raz czas ! i spokój i zimne logiczne analizowanie ... ot tak na kartce papieru. TO decyzja na całe życie i Masz prawo myśleć tyle ile to życie wynosi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×