Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kasiek05

Zerwane zaręczyny/odwołany ślub

Polecane posty

Gość marta z warszawy
takiej znajomej facet bzyknal na sylwestra jej najlepsza przyjaciółkę i ona to przylukała. Humor ma teraz niezle zwalony :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marta z warszawy
takiej znajomej facet bzyknal na sylwestra jej najlepsza przyjaciółkę i ona to przylukała. Humor ma teraz niezle zwalony :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
madzia, brak pieniędzy, kłopoty finansowe mogą zniszczyć najpiękniejsze uczucie - ale od czegoś trzeba zacząć i zawsze na start może wystarczyć kawalerka. A jak mawia moja znajoma, budować można tylko na prawdziwej miłości! sądząc po tym, co piszesz, wygląda na to, że świetnie zrobiłaś! nie wiem, jakim prawem ten facet chciał do czegoś zmuszać Twoich rodziców, ale teraz to możesz tylko mu podziękować za jakiekolwiek próby kontaktu. Im szybciej to przebolejesz, tym lepiej dla Ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madzia1982
dzięki Wam wszystkim :) bo już myślałam że ja jestem dziwna i nie znam życia. Cały czas jest ciężko myślę czy na pewno dobrze zrobiłam, co było, co będzie?! Ale wiecie co życie jest piękne żeby marnować na takie rzeczy. Dziś chodzę cały dzień uśmiechnięta bo z blondynki zrobiłam się brunetka :) jest SUPER Życzę wszystkim dużo szczęści i błogosławieństwa od życia. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alutkaju25
pisałam już tu kwietniu ... odszedł na 3 miesiące przed ślubem bo "kocha mnie ale nie jest szczęśliwy w tym miejscu gdzie jesteśmy a nie wierzy, ze w innym mi będzie dobrze i srutu tutu" .... nie był to 1 raz kiedy tak ode mnie zostawił, ale tym razem wiązało się to z odwołaniem ślubu ... w sumie odszedł z klasą - pokrył wszelkie koszty odwołania itd ślubem przyjechał bez zapowiedzi - przeprosił, powiedział, że żałuje, że chce wrócić, że teraz wie co jest w życiu ważne. przeprosił moich rodziców itd. po kilku tygodniach zauważyłam, że już mu wybaczyłam ale wrócić do niego nie umiem. nie umiem pozbyć się przeświadczenia, ze znów mnie kiedyś zostawi i zrani. kocham go i nie potrafię się odkochać ... ale kompletnie mu nie ufam więc po co wchodzić w ten związek znów? jedyne czego się boję, to, że nigdy już nie pozbędę się ze swojej podświadomości pytania "co by było gdyby ... gyby nie odwołał ślubu - to czy bylibyśmy szczęśliwi? i czy dobrze zrobiłam nie powalając mu wrócić" ... da się ? już nie alutka25 ale 26:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tola26
A ja.....jestem od lipca zaręczona. Wlasciwie to marzylam o tym i odliczalam dni do slubu, czyli do 26 czerwca. A teraz sama juz nie wiem. Jakis czas temu moi rodzice probowali mi wytlumaczyc,ze to nie jest chlopak dla mnie, ze zawsze wszystko bedzie na mojej glowie,ale ja bylam madrzejsza. Jak juz sie zareczylismy, to w koncu uszanowali moj wybor i powiedzieli,ze jak sobbie wybralam, takie zycie bede miala. No i teraz chyba to do mnie zaczyna docierac. Nie bede ukrywala,ze On jest ode mnie 6lat mlodszy, do tego pilkarz. Kocham Go, ale.... A tu wszystko zalatwione, sala, orkiestra, garnitur, sukienka.. Od tygodnia sie nie widzimy i nie czuje sie z tym zle, choc wiem ze Jemu jest przykro. Chcialabym,zeby myslal nad tym co robi. Jak bedzie myslal,to bedzie zaradny i poradzi sobie ze wszystkim w zyciu, a nie bedzie liczyl tylko na moja zaradnosc. Czy myslicie,ze myslenie to rzecz, ktora mozna nabyc??? :( Bo jesli nie, to ja chyba nie chce spedzic z Nim calego zycia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaręczona...
Tola, niestety ale Cię rozumiem. Ja też się tego obawiam i dochodzę do wniosku, że żyjemy w czasach gdzie mężczyźni to po prostu więksi chłopcy... Odezwij się, jaką podjełaś decyzję. Ja się wciąż waham... Ostatnio bardzo się na nim zawiodłam. Okazało sie, że coś przede mną ukrywa, niejest do końca szczery, ale jakoś z tego wyszliśmy. A teraz...znowu, znowu nie wiem :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shaki
Hej! Jestem z narzeczonym 6 lat, od ok 2 lat mieszka u mnie i na ten rok planowaliśmy ślub. 2 tygodnie temu pokłuciłam się. Poszło o to że w moje imienimy (które miałam akurat w dzień kłutni) sprawił mi ogromą przekrość, powiedziałam mu że sprawił mi przykrość i postąpił podle, a potem poszło o to że miał odkładać pieniądze na wesele a pożyczył je komuś od kogo już ich nie odzyska. Jesteśmy zmuszeni sami wyprawić sobie wesele bez wstarcia rodziców bo nasze rodziny nie są zbyt majętne, a poza tym nasze matki są rozwódkami i zarabiają ledwie na siebie. Może popełniłam błąd wylewając swoje żale w taki sposób że sie z nim pokłuciłam i momentami krzyczalam ale byłam zroniona tą przykrościa w moja imieniny. Pokręcił się przez jakiś czas po domu a potem spakował kilka rzeczy i powiedział że wyjeżdza w trase. Jego praca polega na tym że wyjeżdza w Polskę na 4 dni w tyg i wraca na weekeny. Pierwszy tydzień nie odzywaliśmy się do siebie ale jak nie przyjechał na weekend zaczełam się martwić. cały poprzeni tydzień próbowałam się z nim skontaktować ale nie odpisywał na eski i nie odbierał telefonu. Mojemu bratu powiedział że nie chce ze mną rozmawiać. Obecnie przemieszkuje u swojego wujka. Martwię się czy kłucąc się z nim o pieniądze żle zrobiłam? Ale była zraniona tym że sprawił mi przykrośc na moje imieniny (nawet się przez to popłakałam) i chciałam go trochę też zranić. Ale myślałam że pomilczyny kilka dni i nam przejdzie. Mi przeszło, napisał mu eskę w której przeprosiłam go za to co powiedziałm i ze nie myślałm tego tak naprawdę. Kiedy rozmawiał z moim bratem ( bo mieszkamy z moją mamą i moim bratem w jednym domu) powiedział że przyjedzie w przyszłym tyg, ale on i mój brat robią razem jakieś interesy i może po prostu będzie chciał skontaktować się z moim bratem a ze mnią nie. Nie wiem o czym on teraz myśli. Za tydzień walentynki. Boję się że on chce zerwać zaręczyny, dlatego tak zwleka z rozmową ze mna. Ma u mnie wszystkie swoje rzeczy (zabrał tylko kilka na wyjazd), tv i wiele innych rzeczy. Boję się!! Poradżcie co robić. Kocham go i jeśli zerwie zaręczyny to świat mi sie zawali. Planowaliśmy ślub, dobudówkę do domu aby nieć dla siebie więcej miejsca, już jest umówiona ekipa murarska i dekarska, wstępnie rozmawiałam z elektrykiem. Boże jak ja się boję, czy on mnie z tym zostawi? Nie wiem czy to dobrze czy żle że przyjedzie w następny weekend. Jeśli chce zerwać zaręczyny to dlaczego tyle czasu zwleka? Co wy o tym myślicie? a może będzie chciał wszystko naprawić w walentynki. A jak nie to co? Ze znajomą chłopak zerwał w walentynki i boję się że mnie może spotkać coś takiego Nie śpię zbyt dobrze bo śni mi się narzeczony jak ze mną zrywa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MARICKA
Witajcie, Oto mój dylemat. W sierpniu ma się odbyć nasz ślub, i od czasu do czasu dopadają mnie takie wątpliwości że nie mogę sobie z nimi poradzić- można rzec mam wtedy strasznego doła. Przede wszystkim jest to spowodowane jego wyjazdami do Szwecji, nie chodzi tu o sam wyjazd, problem tkwi w tym ze on dość często tam popija z kumplami- a wiem to z tąd ze wtedy wydzwania do mnie. Wiele razy go prosiłam , żeby zaprzestał bo ta sytuacja jest niepokojąca. W Polsce jest tak samo, jak wychodzimy ze znajomymi, to on nie widzi umiaru, byle jak najwięcej wypić. myślę ze jest się czym martwić :( Najgorsze jest to, że jest już dużo zrobione, zaliczki popłacone, alkohol jest,obrączki itp. cogorsze wszyscy czekają na ten dzień. :(( A ja czuje ze to nie tak ma wszystko wyglądać- jak ja mogłam tak daleko zabrnąć?? :(((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna forma wesela
Maricka naprawdę dobrze się zastanów czy chcesz męża alkoholika. Może jeszcze nim nie jest ale w tym tempie szybko nim zostanie! Wesele trwa jeden czy dwa dni a Ty się będziesz z nim męczyć całe życie a wtedy ani ciocia x ani wujek y ci nie pomoże a tak się dobrze bawili na twoim weselu. Poczytaj od początku ten temat a napewno dużo Ci posty dziewczyn z takimi rozterkami jak Twoje dużo rozjasnią w głowie! Nie sugeruj się gadaniem ludzi tylko rob zgodnie z swoim sercem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shaki, myślę, że u Was kwestią jest porozumienie się i szczera rozmowa. domyślam się, że w Waszym związku Ty musisz zarządzać finansami ale jeśli Ci to nie ciąży, nic nie stoi na przeszkodzie, byście próbowali sobie układać wspólnie życie... marika, Twój facet widzi problem czy lekceważy wszystko, co mówisz na temat jego picia? jeśli dla niego sprawy nie ma, faktycznie problem może być spory. Pamiętaj, że każy pije inaczej - jedni wpadają w nałóg, który niszczy ich rodzinę, inni potrafią poprzestać na piciu okazyjnie na imprezie ze znajomymi. Jeśli jesteś całkowicie przeciwna piciu to faktycznie nie jest facet dla Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość april010
zerwałam zaręczyny z chłopakiem, z ktorym jestem w ciąży. Nic od niego nie chcę najchętniej sama wychowałabym nasze dziecko, ale on twierdzi że mnie kocha i zrobi wszystko żebyśmy byli razem.Nie chce pozwolić mi odejść chociaż wie że go nie kocham i nie jestem z nim szczęśliwa. Kiedy zabrakło mu argumentów żeby mnie przekonać do powrotu powiedział że skrzywdzę dziecko i że ze względu na nie powinniśmy być razem. Oboje jesteśmy młodzi a cala sytuacja mnie przerasta. Nie chcę się unieszczęśliwić biorąc ślub z kompletnie nieodpowiedzialnym człowiekiem, który potrafi mnie ranić jeżeli tylko coś jest nie tak jak on to sobie wyobraża (rozstawaliśmy się już dwa razy- zawsze wracałam,ale teraz myślę że z litości, a uczucie które nas kiedyś łączyło nigdy nie było prawdziwą miłością). Nie chce mu zabraniać kontaktów z dzieckiem, ale on każdy przejaw życzliwości traktuje jako swój sukces na drodze odzyskiwania mnie- ciągle mi tłumaczy że go kocham i możemy być razem szczęśliwi. Boję się, że jeżeli nie odetnę go całkowicie od dziecka on nigdy nie zrozumie że z nami już koniec. Z drugiej strony jest ojcem tego dziecka i czuję że nie mam prawa go odsuwać od małej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abcdeefg
do przedmówczyni - ślub z nieodpowiednim facetem byłby większym błędem niż samotne wychowanie dziecka. Dziecko będzie miało i ojca, i matkę, nie potrzebne są do tego obrączki. A jak facet uowodni, ze może byc nie tylko dobrym ojcem, ale i mężem, zawsze możecie się pobrać. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zerwałam zaręczyny z chłopakiem, z ktorym jestem w ciąży. Nic od niego nie chcę najchętniej sama wychowałabym nasze dziecko, ale on twierdzi że mnie kocha i zrobi wszystko żebyśmy byli razem.Nie chce pozwolić mi odejść chociaż wie że go nie kocham i nie jestem z nim szczęśliwa. Kiedy zabrakło mu argumentów żeby mnie przekonać do powrotu powiedział że skrzywdzę dziecko i że ze względu na nie powinniśmy być razem. Oboje jesteśmy młodzi a cala sytuacja mnie przerasta. Nie chcę się unieszczęśliwić biorąc ślub z kompletnie nieodpowiedzialnym człowiekiem, który potrafi mnie ranić jeżeli tylko coś jest nie tak jak on to sobie wyobraża (rozstawaliśmy się już dwa razy- zawsze wracałam,ale teraz myślę że z litości, a uczucie które nas kiedyś łączyło nigdy nie było prawdziwą miłością). Nie chce mu zabraniać kontaktów z dzieckiem, ale on każdy przejaw życzliwości traktuje jako swój sukces na drodze odzyskiwania mnie- ciągle mi tłumaczy że go kocham i możemy być razem szczęśliwi. Boję się, że jeżeli nie odetnę go całkowicie od dziecka on nigdy nie zrozumie że z nami już koniec. Z drugiej strony jest ojcem tego dziecka i czuję że nie mam prawa go odsuwać od małej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katasis
Droga April010 - ja też jestem młoda i też zaręczyliśmy się ze względu na dziecko. Też mialam wątpliwości stwierdziłam że go nie kocham ... Zaczęłam wszystko odwoływać, powiedziałam mu, że już nic nie chcę od niego itd. Ale dopiero jak odszedł to zrozumiałam jak bardzo źle zrobiłam. Na szczęście udało się uratować nasz związek, teraz oboje przygotowujemy się do ślubu, bo już lada dzień będzie. Nie podejmuj pochopnie decyzji, w emocjach. Tym bardziej w ciąży łatwiej o mylne odczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkie nieszczesliwe ja mam podobny problem za 3 miesiace ma byc slub ale cos sie mi wydaje ze go nie bedzie. Otóż moj chlopak nie moze zniesc tego ze jestem malomowna w towarzystwie. Jestesmy 6 lat w zwiazku i on myslal ze sie zmienie. Co mam robic bo ja juz tez nie daje rady. A jego ciagle naciski ze mam sie zmienic juz mnie mecza. On nie umie zrozumiec tego ze ja juz taka jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale jak Cie naciska? Nie rozumiem. jedni lubią rozmawiać i być w towarzystwie a inni nie. Co w tym złego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on tego nie potrafi zrozumieć. Ale ja naprawde taka już jestem że potrzebuje wiecej czasu zeby poznać ludzi. Naciska na mnie że jesli się nie zmienie to w przyszłości kiedy już bedziemy razem mieszkać to bedą ciągłe kłótnie. Tak między nami jest wszystko super, powiedziałabym że nawet idealnie. Chciałam już nawet zerwać zaręczyny ale serce mi na to nie pozwala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naciska na mnie że jeśli nie zaczne gadać to w przyszłości będa ciągłe kłótnie. On nie umie tego zrozumieć że ja potrzebuje troche wiecej czasu niż inni żeby dobrze poznać ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
Trochę rozumiem twój problem, bo sama mam podobny, ale jestem juz po ślubie, tylko że mój mąż liczył na to że po ślubie będę mniej wstydliwa. Jakies buziaczki na ulicy to jeszcze ujdzie ale takie rzeczy jak łapanie za tyłek w tańcu i inne taki to odpada. Chodzi o to że on by chciał takich gestów a ja nie akceptuje tego, bo miałam różne negatywne skojarzenia, przeżycia i tak dalej. A jeszcze mnie nazwał egoistką bo sie nie chce zmienic dla niego. Ostatnio dużo sobie rozmyślam i czytam i słucham i rozmawiam i natknęłam się gdzieś na takie stwierdzenie żeby zmianę zaczynać od siebie. A u faceta to trzeba dotrzeć do jego logiki. Często powtarzałam mojemu męzowi coś w stylu "kochanie być może popełniłeś błąd, bo ożeniłeś się z kobietą która posiada cechę nieakceptowalną dla ciebie i liczyłeś na to że się zmieni, ale widziały gały co brały" (gdzie stwierdzenia "widziały gały co brały" i "nie liczyć ze się zmieni" sa dla niego oczywista oczywistością i ja to wiem) , wtedy kategoryczne zaprzeczenie "nie on błędu nie popełnił" czyli w logicznym ciagu wychodzi na to że podobam mu sie taka jaka jestem, bo jakbym mu sie nie podobała to by się nie ożenił. Czasem mu przetaczam logiczną definicje egoizmu, oczywiście nie znaj jej na pamięć ale brzmi tak "egoizm to kochanie samego siebie" i dostosowuje ją do zaistniałej sytuacji. Facetowi trzeba przedstawić coś logicznego żeby zrozumiał, nawet powtórzyć to sobie w głowie 10 razy i jeszcze sprawdzić czy dotarło. Ja mojemu wytłumaczyłam że to on jest egoistą a nie ja a wyglądało to mniej więcej tak: on do mnie że ja jestem egoistką bo ja nie chce się zmienić, a ja sie go pytam, "czy tobie sprawiłoby przyjemność gdybym ja się zmieniła tak jak ty tego chcesz?", odpowie że "tak" "ale wiesz że ta zmiana mi samej nie sprawiłaby przyjemności, że ja bym się czuła niekomfortowo, być może zmuszona do tego" też odpowiedział że "moze z początku" ja odpowiadam "a moze cały czas" "wniosek logiczny, chcesz mnie zmienić dla własnej przyjemności" i wtedy zaprzeczył bo przecież wniosek mówi że jest egoistą a przecież nie jest wg niego (a jak nie zaprzeczy to jeszcze raz przypominam definicje egoizmu). I dochodzimy do wniosku że wcale mu to nie przeszkadza aż tak bardzo.Ja nad ta rozmową na szczęście mogłam pomyśleć i nauczyć się jej prawie że na pamięć. Czasem warto pomyśleć co chcesz powiedzieć. Żadem facet nie chce być egoistą i nie chce się przyznać do błędu, wystarczy tylko albo i "aż" trafić do logiki a dla nas kobiet to nie jest łatwe. Oczywiście teraz jak o tym pomyślę to wytoczyłabym mu mnóstwo argumentów logicznych dlaczego mam opory przed zmienieniem się w tej kwestii, mam nadzieje że nie będe musiała ich użyć. Może to i długie i zagmatwane to co napisałam, ale jeśli nie chcesz kończyć tego związku to przekonaj faceta że myśli egoistycznie oczekując od ciebie tej zmiany. Warto poznawać ten męski gatunek żeby wiedzieć jak z nimi gadać. Czytałam kiedyś że faceci zawsze sobie wszystko tak kombinują żeby winę widzieć w kimś innym albo żeby szukać dla siebie usprawiedliwienia, wszystko tak wykombinuja żeby widziec siebie jako czystego i nieskazitelnego, jeszcze dobrze jak facet sobie zdaje z tego sprawę, a jak nie to trudniejsza sprawa. Jak mu logicznie się udowodni że taki nie jest to może zmieni postępowanie ale jak nie to dalej będzie próbował cię zmieniać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już próbowałam mu to tłumaczyć że ja taka nie potrafię być bo przecież taka nie jestem, ale do niego jak do sciany bo on wie swoje że idzie się zmienić. Postanowiłam że z nim będę ale on cały czas wystawia mnie na próbę i boję się że w końcu się wkurzę i nie wytrzymam tej presji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki sobie samiec
"Trochę rozumiem twój problem, bo sama mam podobny, ale jestem juz po ślubie, tylko że mój mąż liczył na to że po ślubie będę mniej wstydliwa. Jakies buziaczki na ulicy to jeszcze ujdzie ale takie rzeczy jak łapanie za tyłek w tańcu i inne taki to odpada. Chodzi o to że on by chciał takich gestów a ja nie akceptuje tego, bo miałam różne negatywne skojarzenia, przeżycia i tak dalej. A jeszcze mnie nazwał egoistką bo sie nie chce zmienic dla niego." Bo Jesteś egoistką, o tym nie trzeba głośno mówić - zamiast się dogadać i wybrać do tego dogodne miejsca - las, łąka, spacer zamiast pubu i dyskotek - to Wolisz obstawać przy swoim. Do tego Odnosisz to co było w przeszłości to teraźniejszości - czyli ogólnie DO DUPY ! Jedziecie w las razem i tam się razem bawicie ... A JEŻELI SIĘ WSTYDZISZ PRZY MĘŻU TO PRZEMYŚL ILE TEN ŚLUB I MĄŻ JEST WART !!!!!!! Reszta postu to pierniczenie o Szopenie, teoretyczne odnoszenia się do czegoś co jest tak cholernie zmienne jak liczba samców na tej planecie. Podobnie jak narzucanie jedyne słusznego rozwiązania innym kobietom. Najlepiej jak dwie strony coś zmienią i taki związek jest udany a wojna o wpływy ... BEZNADZIEJNOŚĆ. Jeżeli coś chcecie udowadniać samcowi - to lepiej od razu zerwijcie związek, oszczędzicie sobie bólu potem. Może się Wam wydawać, że wszystko samiec zaakceptował ale on już czeka na odpowiednią chwilę by Was - Moje drogie Panie z kwitkiem odprawić ! I jeżeli szukamy winy - to ZAWSZE jest 50 na 50 ... nigdy mniej, nigdy więcej. Są sporadyczne przypadki odchyleń potwierdzające regułę. Ja kiedy zrywam to wolę by o mnie mówiono DRAŃ i Wieprz ... mam przynajmniej czyste sumienie i pewność, że dziewczyna z którą zerwałem - będzie świecie przekonana, że to się musiało stać ! i że teraz będzie szczęśliwsza, i nigdy nie sporzy negatywnie na siebie (choć ostro się nie jedna postarała bym to ja spierniczał gdzie pieprz rośnie) ... I TAK JEST WSZYSTKIE Z KTÓRYMI ZERWAŁEM SĄ JUŻ PO ŚLUBIE I SĄ SZCZĘŚLIWE ! ale to moje drogie Panie wymaga od samca odpowiedniej gry - to tak apropo zwalania winy na inne rzeczy przez samców. Niektóre z Was moje drogie Panie - lepiej okłamać, niczym lekarz przy śmiertelnie chorym pacjencie, powiedzenie kłamstwa da Wam nowe życie i nie załatwi Was na LATA ... zbytnią szczerością można Was moje Drogie Panie do grobu w samotności zostawić, choć nie raz miałem ochotę być szczerym aż DO BÓLU - ale po co ? żeby zniszczyć psychikę ? żeby coś udowodnić ? szkoda czasu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chłopie, jak Ty niesamowicie bredzisz! Masakra! Daj sobie na luz, wyłącz wreszcie komputer, idź na spacer się dotlenić... Powinno pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
Wyobraź sobie samczyku, że ja i mój mąż wolimy pracować nad naszym związkiem a nie rozstawać się z byle powodu. Obiecaliśmy to sobie i niestety żeby coś zbudować to wymaga trudu od obojga, trudu w zmianie siebie (nie partnera) i zaakceptowania tego czego sie nie da zmienić. Raczej tego nie zrozumiesz bo widać budować ci się nie chce i nigdy nie chciało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki sobie samiec
Gusik -> jak nie Masz nic do powiedzenia to Wyłącz swój własny komputer, Oszczędzisz prąd elektryczny - pisać by zaistnieć, głupią rzeczą jest. Obecnie Pierniczysz lepiej ode mnie ... Wyobraź sobie samczyku, że ja i mój mąż wolimy pracować nad naszym związkiem a nie rozstawać się z byle powodu. 1) Nawet sobie nie mam zamiaru wyobrażać samiczko 2) "ja i mój mąż" tak samo mogę napisać "ja i mój pies", "ja i moja szafa" ... dlaczego nie MY ? Obiecaliśmy to sobie i niestety żeby coś zbudować to wymaga trudu od obojga, trudu w zmianie siebie (nie partnera) i zaakceptowania tego czego sie nie da zmienić. Raczej tego nie zrozumiesz bo widać budować ci się nie chce i nigdy nie chciało. 1) BUAHAHAHAHAH Skąd ja takie obietnice znam ? Zasugerowałaś Mu czy on Tobie ? 2) Cóż ja mam normalny związek, my nie musimy niczego ustalać, nic zmieniać, nie musimy się wstydzić czy pisać o akceptacji, po co się trudzić skoro wszystko może być normalne - my to wiemy ... tak, jakby była to najbardziej naturalna i wiadoma rzecz na tym świecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
Obiecaliśmy na ślubie, przed Bogiem, chociaż skoro nie musisz niczego w swoim normalnym związku ustalać to pewnie nawet nie wiesz co to znaczy. ja wiem że bez budowania związku, bez wzajemnych rozmów, bez wymagania od siebie nawzajem rzeczy z którymi druga osoba nie ma problemu, bez wspólnego pokonywania trudności nie da się budować związku. to prawda, że jestem egoistką, każdy człowiek po trochu nim jest, to jest w naturze ludzkiej, można tylko z tym walczyć. Wiem też czego nie chcę i nie będę sie zmuszać do czegoś czego nie chcę. Mój mąz ma tyle okazji do przytulania, do łapania mnie za tyłek, że nie wiem po co jeszcze mu to potrzebne w miejscach publicznych. O co chodzi? O zaznaczanie terenu? Chociaz w obecnych czasach mam wrażenie że to działa kompletnie odwrotnie. Mam jeszcze jedno pytanie na temat tego co napisałeś. Na jakiej podstawie uznajesz że kobiety które gdzieś tam kiedys rzuciłeś są szczęśliwe w związkach, a może gdzieś tam ukradkiem myślą o tobie z mieszanymi uczuciami i nie moga przez to zaznać szczęścia, nie wiesz tego. Czy na prawdę zrobiłeś to dla nich, czy to tylko "egoistyczne" tłumaczenie siebie samego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
"po co się trudzić skoro wszystko może być normalne" skoro łapiemy się już za słówka to apropo powyższego cytatu, każdy sportowiec lepszy czy gorszy, wkłada wiele trudu żeby byc najlepszym, każdy powiedzmy dobry prawnik, lekarz, czy przedstawiciel innego zawodu, musi poświecić wiele lat żeby najpierw się nauczyć potem zdobyć doświadczenie, podjąć trud, jak jesteś w górach i chcesz zdobyć szczyt, czego trzeba? Trudu, chęci i wyrzeczeń. Nawet jak myjesz okno to musisz włożyć wysiłek. A związek? Myślę że ta cała reszta którą wcześniej wypisałam przy tym to pikuś. A wiesz co jeszcze jest jak powiedzmy wygrasz medal na olimpiadzie - satysfakcja, a jak kupisz medal na bazarze to masz satysfakcję? Jak zdobędziesz szczyt to tez masz satysfakcję większa niz jakbyś miał wjechać kolejką. A z satysfakcją się walczy dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam sie najpierw trzeba w sobie cos zmienić a nie wymagać od partnera zmiany w innego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki sobie samiec
"Obiecaliśmy na ślubie, przed Bogiem, chociaż skoro nie musisz niczego w swoim normalnym związku ustalać to pewnie nawet nie wiesz co to znaczy." - Znam dużą grupę ludzi, żyjących razem - dla których zaręczyny, ślub to tylko dodatek w związku, nie cel. Ludzie ci, ze swoimi uczuciami są dla siebie celem. Byłem w związku, gdzie zaręczyny, ślub były ważniejsze niż cokolwiek innego. Byłaś może z człowiekiem, który uparcie coś ukrywał ? albo zdecydowanie nie chciał poznać drugiej strony przed ślubem ? Twierdząc, że wszystko się "jakoś" ułoży ? "ja wiem że bez budowania związku, bez wzajemnych rozmów, bez wymagania od siebie nawzajem rzeczy z którymi druga osoba nie ma problemu, bez wspólnego pokonywania trudności nie da się budować związku." - zależy od ludzi, zależy od związku - jak pisałem wcześniej ile ludzi tyle rozwiązań, każde rozwiązanie choć podobne do rozwiązania u innych osób może być inne. Przestańmy mówić też o trudnościach ... są zwycięstwa są i trudności i to jest związkowe. "Obiecaliśmy na ślubie, przed Bogiem, chociaż skoro nie musisz niczego w swoim normalnym związku ustalać to pewnie nawet nie wiesz co to znaczy." ja wiem że bez budowania związku, bez wzajemnych rozmów, bez wymagania od siebie nawzajem rzeczy z którymi druga osoba nie ma problemu, bez wspólnego pokonywania trudności nie da się budować związku. "to prawda, że jestem egoistką, każdy człowiek po trochu nim jest, to jest w naturze ludzkiej, można tylko z tym walczyć. Wiem też czego nie chcę i nie będę sie zmuszać do czegoś czego nie chcę. Mój mąz ma tyle okazji do przytulania, do łapania mnie za tyłek, że nie wiem po co jeszcze mu to potrzebne w miejscach publicznych. O co chodzi? O zaznaczanie terenu? Chociaz w obecnych czasach mam wrażenie że to działa kompletnie odwrotnie." - nie konieczne każdy egoizm jest zły ;] ten akurat jest mocno pozytywny i zalecany ... z miejscami publicznymi zwracam honor ... trochę to żenująco wygląda "Mam jeszcze jedno pytanie na temat tego co napisałeś. Na jakiej podstawie uznajesz że kobiety które gdzieś tam kiedys rzuciłeś są szczęśliwe w związkach, a może gdzieś tam ukradkiem myślą o tobie z mieszanymi uczuciami i nie moga przez to zaznać szczęścia, nie wiesz tego. Czy na prawdę zrobiłeś to dla nich, czy to tylko "egoistyczne" tłumaczenie siebie samego? " To się zwie dobre pytanie: Odpowiedź jest następująca zrobiłem to, gdyż wiedziałem, że dłuższe przebywanie w takim związku nie ma sensu. Jeżeli meczysz się w związku to i Męczysz drugą osobą i Okłamujesz ją. A co do ich szczęści jestem tego pewien bo z nimi rozmawiam. "skoro łapiemy się już za słówka to apropo powyższego cytatu, każdy sportowiec lepszy czy gorszy, wkłada wiele trudu żeby byc najlepszym, każdy powiedzmy dobry prawnik, lekarz, czy przedstawiciel innego zawodu, musi poświecić wiele lat żeby najpierw się nauczyć potem zdobyć doświadczenie, podjąć trud, jak jesteś w górach i chcesz zdobyć szczyt, czego trzeba? Trudu, chęci i wyrzeczeń. Nawet jak myjesz okno to musisz włożyć wysiłek. A związek? Myślę że ta cała reszta którą wcześniej wypisałam przy tym to pikuś." Nie zapominaj, że tutaj nie działa zasada cel uświęca środki ! Chęci i wyrzeczenia oraz trud ma swoje górne granice. Nikt nie wybiera się w góry jeżeli nie zna szlaku ani nie jest przygotowany na warunki pogodowe - jeżeli wybierze się od razu, bez przygotowania zimą - skutki mogą być opłakane. Podobnie jest w każdym wymienionym przez Ciebie przypadku wysiłku, lekarz nie wyda decyzji o leczeniu jeżeli nie przebada pacjenta - Związki Możesz budować dom na piasku ... każdy potrafi tylko ile to wytrzyma ? Co to za radość, z przezwyciężonego jednego problemu skoro kolejne są w drodze ... związek z ideą rozwiązywania tylko problemów ... to dla sadomasochistów. I jak jestem w górach i jest śnieg to nie zdobywam szczytu ... bo wiem, że sobie na nim tylko zęby połamię ... Monika -> możesz zmieniać, tylko Pamiętaj o tym by w tych zmianach nie zatracić siebie samego ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moniśki86
taki sobie samiec Wreszcie piszesz z sensem i widzę że się jednak rozumiemy. Skoro byłes w związku gdzie najważniejszy był ślub to wiele wyjaśnia w twoim postępowaniu. Każdy się na czymś przejechał, mniej lub bardziej i to jest lekcja na przyszłość. Ja się kiedyś przejechałam na uczuciach, ale w porę sie opamiętałam, jaka z tego była lekcja, żeby nie robić niczego pod wpływem uczuć. Bardzo dobra lekcja i bardzo trudna. Z tym stwierdzeniem że twoje byłe sa szczęśliwe, nie możesz tego być pewien nawet po wielu rozmowach. My z mężem często rozmawiamy, wydawałoby się o wszystkim, ale ciągle się dowiaduję czegoś nowego. wiem jak jest ze mną, 10 razy się mnie spyta czy mi coś przeszkadza i może mi nawet nie przeszkadzać a za jedenastym już przeszkadza. Metaforę o sportowcach lekarzach i szlakach wymyśliłam na poczekaniu i przyznam sie że z tej twojej strony na to nie patrzyłam. Jakby dalej w to brnąć, to jeszcze inaczej to widzę, do warunków pogodowych można sie przygotować, jak się nie zna szlaku można wziąć mapę, a czasem żeby uratować pacjenta nie ma czasu na jego przebadanie i albo ryzykujesz albo on umiera. Czasem po prostu ludzie za łatwo się poddają, bo nie skorzystają z mapy, czy z innej pomocy, albo nie zaryzykują, a gra może być warta świeczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×