Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość winnnnnna

Rozwaliłam ten związek? Nie daję rady z własnymi myślami

Polecane posty

Gość anna mariiia
ja tam rozumiem w 100% faceta autorki topiku Jestem DDA i reaguje identycznie jak Twoj ex.... jak mi sie cow wypomina , to wpadam w fochujacy nastroj, on narasta , pozniej sie awanturuje , bo nie rozumiem sytuacji... z doswiadczenia wiem, ze jak sie takie osoby jak ja atakuje slownie, chociazby podniesionym glosem, to czlowiek zbiera sie w sobie jak na wojne...i argumenty drugiej strony do nas nie docieraja. Powiem tylko, ze zarowno Twojemu bylemu jak i mi potrzeba tarapii i .... duzo cierpliwosci, a TY jej nie masz. To nie Twoja wina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunnygirl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunnygirl
z jakiego regionu jestes jesli można wiedziec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
nie mam cierpliwości, to fakt, za szybko działam.. wiem..to by duzo wyjaśniało, zapewne był wrażliwy na krytykę, nadwrażliwy... ale czy można przy kimś bez przerwy sie kontrolowac?Uważać na każde słowo? Zewłaszcza kiedy ta druga osoba daje tyle powodów do niezadowolenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
jaaa? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
winnna , uwazam ze powinnas sie pogodzic z tym rozstanem. Mysle , ze psychicznie ten zwiazek w koncu by Cie wykonczyl. U mnie akurat zlozylo sie tak, ze jestem juz mezatka i moj maz chcac nie chcac bardzo sie stara.. a wierz mi , ze jestem okropna. Obiektywnie to rozumiem , ale kiedy przychodzi jais maly kryzys tworze wokol siebie mur i ni do mnie nie trafia. TO pewnie jakis schemat i wymaga leczenia , ale... to moj problem i twojego bylego.I nie staraj sie go ratowac na sile...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
ja CI moge tylko pomoc go zrozumiec,, tzn wytlumaczyc co sie dzieje w Jego glowie i co On sobie mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
opowiem o ostatnim moim "osiagnieciu" Pojechalismy na dlugi weekend do Czestochowy, bo w sumie nigdy nie bylismy a pogoda byla ladna. Przed zwiedzaniem czekokolwiek, poszlismy na obiad. Maz zamowil sobie zwyczajnego schabowego a ja golonke, bo nigdy nie jadlam i naszla mnie chec sprobowania. Oczywiscie mi nie smakowala . Maz zasmial sie i powiedzial " jestes szalona". Niwinne w sumie, nic to nie mialo znaczyc... a we mnie sie cos zbuntowalo, racjonalnie nie umiem powiedziec co sie ze mna dzieje w takich momentach. W kazdym razie obrazilam sie i nigdzie nie poszlismy. Tak jak zaparkowalismy przed Jasna Gora, tak wsiedlismy do auta i wrocilismy nie wchodzac nawet do klasztoru... Oczywiscie dzis mi wstyd , ale... no wlasnie ale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
wiesz, ale teraz zrobiło mi sie go ogromnie żal... wiem,ze go ranilam, chociaż nie chciałam, wiem... zamykal sie- rozumiem, za bardzo bral do siebie, wiem- bo ja chyba tez za bardzo bralam do siebie.... walczył zaciekle- tak jak piszesz- niczym na wojnie i nie docieralo kiedy próbowalam wytłumaczyć o co chodziło, czym mnie uraził.. smutno mi, nie chcialam dla niego źle...naprawde... też sie gdzies zapędziłam -w którymś momencie zapomnialam,ze ktoś , kto jest przy mnie, ze mna- ma nbyc ZE MNA szczęsliwy... nie dalam mu tego szczęścia i bardzo mi z tego powodu smutno.. Znowu mi sie zaczyna to poczucie winy- może za mało sie starałam??????? Ale wiesz, on nigdy mi tego tak przejrzyście jak Ty nie wyłożył, sama byłam chyba za głupia,zeby to wykombinowac... Zasrtanawiam sie tez jaki wplyw miał na jego nadwrażliwość na krytykę dom... dom w którym jak już nie było ojca akloholika nie mówiło sie o żadnych problemach, nikt od niego niczego nie wymagal, matka- choć serdeczna kobieta nigdy nie miala o nic żalu, nie krytykowala... nie wychowywała... Potem dziekowala mi, że on sie zmienil... ale jakim kosztem, kosztem ilu nerwów i moich łez????? Smutno mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
a ja idiotka na miejscu męża juz bym sie wkurzyła... po czym poczuła winna,ze coś nie tak zrobilam... atmosfera byłaby nieznośnie napięta.... on by nie rozumial, ani ja... ile razy to przerabiałam?????????? Tak, masz racje, czasem on slyszał tylko tę część wypowiedzi, gdzie był żal, krytyka, atak... i nic wiecej... Rany, jak mi źle... gdybym o tym wwiedziała chyba umialabym wystopowac czasami, a tak widziałam tylko zapatrzonego w siebie i egoistycznego faceta, który mnie wkurzał..... Ale mi przykro teraz........ Boże..... jestem idiotką.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
widzisz Anna Mariiiia- ja też jestem w połowie głucha- nie dociera do mnie jak mi mówisz,ze to dobrze,ze sie skonczyło... widzę tylko swoje wady, moją nieumiejętność postępowania z nim, którego mimo wszystko kochałam.... Ale gdyby on ze mną rozmawial ....... gdyby mi powiedział jak to odbiera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
Ale bron boze nie obwiniaj siebie. To nie Twoja wina. To wina domu z jakiego ON pochodzi i Jego samego, bo nie chce sie za siebie wziac. Ja tez nie chce, chociaz coraz bardziej czuje sie pod siana i wiem , ze kiedys musze... A myslisz, ze ja swojemu mezowi mowie? Czasem tylko. A jest tak, ze te najblizsze osoby traktuje najgorzej. Maja czytac mi w myslach. Ja sama siebie nie rozumiem, Twoj partner tez pewnie. A wymagamy od innych aby byli czarodziejami. Co moge Ci poradzic> Lepiej naucz sie zyc bez Niego. Takie zwiazki sa toksyczne. Moj maz pochodzi z normalnej rodziny a ze mna ma gehenne. Tez wpadl w pulapke i obwinia siebie. Mysli, ze za malo sie stara , za malo kocha, ma za malo cierpliwosci. A prawda jest zupelnie inna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
Jedyna Twoja wada bylo ciagle krytykowanie Go. Zapewne ma braki samoakceptacji jeszcze z dziecinstwa i na atak reaguje jeszcze wiekszym atakiem . TO jak wiadomo najlpsza obrona. Ale dobrze tez robilas wypominajac mu te wady, bo inaczej wpada sie w druga skrajnosc w ktorej ja jestem... mi maz ustepuje , tylko czasem powie co mu sie nie podoba. I ja tego nie szanuje. Uwazam czesto , ze jest slaby itd. A jeszcze Ci powiem, zebys nie brala do siebie przykrych slow jakie padly pod Twoim adresem z Jego strony... ja tez mowie duzo, jak wpadam w ta specyficza blokade. Zawsze wiem, co powiedziec zeby zabolalo... ale tak nie mysle. To tylko forma jakies obrony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle ze nie ma teraz co gdybac..bo tak jest zawsze a gdyby... gdyby moj facet ze mna zaczol rozmawiac to bylam by w tej chwili najszczesliwsza kobieta na ziemi.. ale tak nie jest i ne bedzie... nie martw sie bedzie dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
zastanawiam sie, czy moge powiedzieć,ze ciągle go krytykowałam...On napewno by tak powiedział, jednak ja tak tego nie widze...nie zaczynałam od- bo ty zawsze....., zwracałam uwagę na drobiazgi, to fakt, ale nie bezpodstawnie.. Kiedy cos mu sie nie udało, zrobil źle- starałam sie śmiac.... Od herbaty przejde do kawy, to zabawna historia.. Zawsze, kiedy budziliśmy sie razem prosilam o kawkę do łóżeczka.Któregoś dnia wyjawil, ze on po prostu nie umie jej zrobić. Piłam wtedy kawę rozpuszczalna, którą zalewałam najpierw mlekiem, zeby czasu na wystudzenie wody nie tracić, podem dodawałam wrzątku. . Udzieliłam instrukcjii, juz umial. Ale potem zmieniłam kawę na mieloną :) Zgadnijcie jak któregoś dnia smakowała mielona kawa zaparzona zimnym mlekiem! Ale to tak na marginesie, bez złośliwości, to po prostu zabawne było.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
winna...oboje jesteście dda oboje macie swoje zaburzenia. to sie nie miało szans dobrze skończyć bo każde z was potrzebuje zdrowej silnej osoby, która trochę wesprze w terapii, trochę ochrzani, trochę przytuli i trochę pociągnie związek. nie pasowaliście do siebie. związek nie polega na naginaniu swojej psyche do granic możliwości. takie niedopasowania zdarzają się tez "normalnym". nie zapętlaj się w poczucie winy, bo dźwigając je nie będziesz miała siły sobie pomóc. pomyśl o czymś takim, że są rzeczy na które nie mamy wpływu lub wypływ jest znikomy. na to jak ludzie reagują na nasze słowa lub czyny właśnie wpływu nie mamy. są ludzie którzy się obrażają za komplementy, inni za wrócenie uwagi, inni za to ze im dzień dobry nie takim tonem powiesz. ważne by być z kimś z kim się nadaje na takiej samej płaszczyźnie. bo nie ma sensu być z kimś kto wszystko co robimy odbiera jako ranę (tak jak wy z partnerem odbieraliście się wzajemnie). skup się teraz na sobie i na tym jakich krzywd ty doznałaś, rozum go o tyle o ile ci potrzebne by nie czuć żalu i nienawiści bo to blokujące uczucia. pamiętaj też ze tamten człowiek nie zrobił niczego by sobie i wam pomóc (w przeciwieństwie do ciebie bo ty się terapeutyzowałaś i wnioskuje z twoich wpisów że dość mocno starałaś), tak go odbieram z twoich wpisów. przeżyj żałobę po tym związku, uporządkuj uczucia i poszukaj faceta o takie pewności siebie, który będzie na przemian wysłuchiwał twoich próśb, a gdy przesadzisz z czepialstwem będzie się uśmiechał, mówił rozczulającym tonem "moja kochana czepliwa baba" i całował cię tak że ci wszystkie pretensje z głowy wyfruną ;) ideałem autorko nie jesteś może, ale jak się mówi każda potwora ... ;) nie ty rozwaliłaś ten związek, w tym układzie po prostu nie było szans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
nie wyjasniłam- śmiac nie złośliwie, ale wyrozumiale... A wracając do krytyki... moze i tak, sama nie wiem... to co dla mnie było wyrażeniem konkretnego komentarza, podzieleniem sie tym,ze coś zabolalo dla niego napewno było krytyka.... Pamiętam jak któregoś dnia zagadałam na Skype, ze brak mi przyjacielskiej rozmowy- oczywiscie licząc na serdeczną pogawędke... nie było w tym ani odrobiny żalu, a rozpętała sie taka afera,że po raz kolejny chcialam odejść.. Odebral to jako wyrzut,ze znów w czymś zawodzi.... Po słowach Anny Mariiiii rozumiem, wcześniej nie miałam pojęcia... był nadwrażliwy? Ja też.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
zwiazki z takimi osobami jak ja sa trujace.... ale ta trucizna ma slodki smak. Ja tez potrafie ranic do lez , byc zimna jak skala, krzyczec albo milczec kilka dni... ale potrafie tez kochac , bardzo , tak jak kocha dziecko... bo jestem tym dzieckiem , ktoremu nie udalo sie jeszcze wydoroslec. Nadal jestem dziewczynka paroletnia, ktorej odebrano dziecinstwo... tylko osoby trzecie moga mi pomoc , ale trzeba umiec prosic o ta pomoc i nie obrazac sie na swiat , ze jest jaki jest. POwodzenia Ci zycze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
GWIAZDKI! znów rycze przez/dzięki Tobie.... Skąd Ty masz tyle mądrosci? Jak cudnie mnie wspierasz! DZIĘKUJE ponownie. Fajna z Ciebie musi być babka, chcialabym Cie poznać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale czy ty bylas z nim naprawde szczesliwa? Czy to byl czlowiek z ktorym chcialas spedzic reszte zycia? Czy czulas sie przy nim naprawde kobieta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
Winna, nie marnuj zycia na roztrzasanie tego co bylo a nie jest. Jestes osoba , ktora wychodzi z DDA, to widac golym, czytajacym ;)okiem... zapomnij jesli umiesz.... ja czasem zycze w duchu mojemu mezowi, aby umial odejsc jesli wyczerpia sie Jego sily... bo ja umialabym odejsc ot tak, jutro , bez zastanowienia sie. I jeszcze wmowie Jemu i sobie, ze tak bedzie dla Niego lepiej... I wiem, ze on sobie tego nie wyobraza. Odejsc, bez walki o mnie i o nas. Bo Jemu sie wydaje, ze moze byc takim mim malym bohaterem, ze nauczy mnie normalnego zycia... mysle, ze w Tobie i w moim mezu rozwinelo sie jakies poczucie misji i pojawia sie za wiele pytan "dlaczego'. Zauwaz, ze obwiniasz glownie siebie a wina lezy po Jego stronie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a tam mądrości :P ja tam od serca pisze. mam przyjaciółkę, która 3 lata wychodziła ze związku z takim panem jak Twój. ona po tym związku leczy się z nerwicy, chodzi na terapie uwikłała się w związek żonatym i ogólnie bardzo długo dochodziła do siebie i tez przechodziła etap poczucia winy. do tego znam kilka osób z dda i trochę wiem jak to wygląda. no i ciut się samodoskonaleniem interesuje. zresztą sama też swoje toksyny miałam i wyszłam z tego i wiem ile wtedy gdy jest kupiaście warte jest dobre i co najważniejsze szczere słowo. anna mariiia--> a tobie życzę przypadku, szczęśliwego zbiegu okoliczności (tak jak mi się to zdarzyło), który zaprowadzi Cie na terapię (lub do kogoś czegoś co pomoże ci się odmienić) zanim mężowi stalowe nerwy puszą. odbierz to koniecznie jako dobre życzenie, bo takim być miało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna mariiia
odbieram:)opowiedz o swoim szczesliwym zbiegu okolicznoci, prosze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja miałam tak, że wyszłam za maż za faceta który nie był ideałem, a raczej miał masę wad. miesiąc po ślubie miał tragiczny wypadek (8 tygodni walki o życie na intensywnej terapii) i zmienił się po nim...może nie w potwora ale blisko. ja oczywiście się nim opiekowałam, jeździłam po szpitalach, woziłam na wózku, pomagałam w rehabilitacji (no i oczywiście zajmowałam się domem, magisterką itd.). kończyłam studia wtedy i po nich nie mogłam znaleźć pracy. w totalnym psychicznym dnie łapałam dorywcze prace w stylu roznoszenie ulotek. kiedyś trafiłam do firmy robiącej ankiety, żeby pracować jako ankieter...wiecie jak to wygląda, dają ogłoszenie i cię zaraz sadzają na szkolenia i tam zaczęłam rozmawiać z jedną dziewczyną, która zaczęła mi opowiadać o cudotwórczym kursie dla osób szukających pracy. jak szkolenie się skończyło zaciągnęła mnie prawie siłą do siedziby organizacji, która organizowała ten kurs i zapisałam się na spotkanie z konsultantką. konsultantka była psychologiem, raz ciach się skapnęła, że ze mną jest bardzo niemrawo. zapisała mnie na różne warsztaty na ten kurs (po którym od razu znalazłam pracę) i spotkania z psychologiem. krótko tam chodziłam ale efekty zostały mi na lata. rok później jak facet był już prawie sprawny i miał pracę rozwiodłam się. a tamtej dziewczyny nigdy więcej nie spotkałam i nawet nie pamiętam jak miała na imię. dziś bardzo szczęśliwa ze mnie osóbka, czasem uwierają mnie moje doświadczenia, ale łatwiej jest jak można się nimi podzielić i coś dobrego komuś z nich dać...choćby tylko słowo zrozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
nie bylo mnie- pracowałam troszke, mam nadzieję,ze nie pouciekałyście wszystkie... Gwiazdki, Ty też masz nieciekawą historię, współczuję... swoje przeszłaś, ale jak widać na dobre Ci to wyszło i dziś jesteś poukładana i szczęśliwa. Wspaniale... Mam nadzieję,ze mnie tez sie to uda .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
RADOSNKA-> nie wiem... zastanawiam sie, czy ja w ogóle umiem byc szcześliwa... przyczepiam sie do złego, skupiam sie na nim, gdzieś po drodze ignorując dobro.... Czy z nim byłam szczęsliwa? nie... ale czy ja umiem? No i summa summarum- z nim byłam szczęsliwasza niż bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
oj, nie ma nikogo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
topik mi padł... szkoda Ale zapisze to sobie na zasadzie bloga. Wczoraj ex sie odezwał- tydzien po rozmowie na GG- po 4 miesiacach przerwy. Tamta rozmowa była miła, taka... poprawna... Na tyle miła ,ze wyrwała mi sie chcęć pomocy w załatwieniu mu praktyk... dzis zadzwonił... Rozmowa trwała 15 sec i była dla mnie kubłem zimnej wody- oto dlaczego sie czepiałam- bo nie znoszę takiego tupetu i bezczelnośći, a przeciez zawsze tak było... ON- Cześć X, mówi Y JA- Cześć. ON- Czy załawtiłas już coś w sprawie tych moich praktyk? JA- nie, nie miałam sposobnośći. ON.Acha, no to jakbyś mogła, to pamiętaj, cześć. JA- cześć..... .... A gdzie- co słychać? A gdzie odrobina kurtuazji? Pierwsza nasza telefoniczna rozmowa po tak długim czasie..... Jak obuchem w łeb. Jak zwykle jemu sie coś należy i już....Odechciało mi sie mu pomóc. Po prostu mi sie odechciało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
znów mnie cholerstwo złapało..... znów sobie nie radzę,........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
pogadajcie ze mną troszke....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×